A. i B. Strugaccy - Szesc zapalek.pdf

(138 KB) Pobierz
Microsoft Word - A. i B. Strugaccy - Szesc zapalek
A. Strugacki, B. Strugacki
S ZE ĺĘ ZAPAŁEK
1
Inspektor odło Ň ył notes na bok i powiedział:
— Bardzo skomplikowana sprawa, towarzyszu Lehman. Bardzo dziwna sprawa.
— Nie uwa Ň am — odparł dyrektor instytutu.
— Nie uwa Ň acie?
— Nie, nie uwa Ň am. Według mnie wszystko jest jasne.
Dyrektor mówił sucho, przygl Ģ daj Ģ c si ħ ze skupieniem czemu Ļ na pustym, wyasfaltowanym,
zalanym sło ı cem placu za oknem. Ju Ň dawno rozbolał go kark — na placu nie działo si ħ absolutnie
nic ciekawego. Ale dyrektor uparcie nie zmieniał pozycji. W ten sposób manifestował swój protest.
Dyrektor był młody i ambitny. Rozumiał doskonale, co inspektor ma na my Ļ li, ale uwa Ň ał, Ň e
inspektor nie ma prawa ingerowa ę w spraw ħ od tej strony. Irytowało go uporczywe naleganie
inspektora. „Zgł ħ bia — my Ļ lał ze zło Ļ ci Ģ . — Wszystko jest jasne jak czekolada, ale on zgł ħ biał”
— Ale dla mnie nie wszystko jeszcze jest jasne — powiedział inspektor.
Dyrektor wzruszył ramionami, spojrzał na zegarek i wstał.
— Przepraszam was, towarzyszu Rybnikow — rzekł. — Za pi ħę minut mam seminarium. Je Ň eli
nie jestem ju Ň wam potrzebny…
— Prosz ħ bardzo, towarzyszu Lehman. Ale chciałbym jeszcze porozmawia ę z tym… jak mu
tam, osobistym laborantem. Gorczy ı ski, o ile si ħ nie myl ħ ?
Gorczy ı ski. Jeszcze nie wrócił. Jak tylko wróci, zaraz go do was poprosz ħ . Dyrektor skłonił si ħ
i wyszedł. Inspektor popatrzył za nim przymru Ň aj Ģ c oczy. „Jeste Ļ troch ħ lekkomy Ļ lny, kochasiu —
pomy Ļ lał. — Dobrze, przyjdzie i na ciebie kolej”.
Ale kolej na dyrektora jeszcze nie przyszła. Najpierw trzeba było zorientowa ę si ħ w sprawie
dokładnie. Na pierwszy rzut oka rzeczywi Ļ cie wszystko było jak gdyby zupełnie proste. Inspektor
Urz ħ du Bezpiecze ı stwa Pracy mógłby ju Ň teraz przyst Ģ pi ę do sprawozdania ze sprawy Andrzeja
Komlina, kierownika fizycznego laboratorium Centralnego Instytutu Mózgu. Andrzej Komlin
przeprowadzał na sobie niebezpieczne do Ļ wiadczenia i ju Ň czwarty dzie ı le Ň y na ło Ň u szpitalnym
w pół Ļ nie, pół malignie, z odrzucon Ģ w tył okr Ģ Ģ , porastaj Ģ c Ģ naje Ň on Ģ szczecink Ģ włosków
czaszk Ģ , pokryt Ģ plamami si ı ców. Nie mo Ň e mówi ę , lekarze podtrzymuj Ģ go tylko Ļ rodkami
wzmacniaj Ģ cymi, a na konsyliach cz ħ sto i złowrogo padaj Ģ słowa: „Silne wyczerpanie nerwowe,
pora Ň enie o Ļ rodków pami ħ ci, pora Ň enie o Ļ rodków mowy i słuchu…”
W sprawie tej wszystko, co mogło interesowa ę UBP, było zupełnie jasne. Wiadomo, Ň e nie
miało tu miejsca uszkodzenie maszyn, niedbałe obchodzenie si ħ z nimi, brak do Ļ wiadczenia
pracowników. Wiadomo, Ň e nie przekroczono przepisów bezpiecze ı stwa pracy — przynajmniej w
ogólnie przyj ħ tym poj ħ ciu. Wiadomo wreszcie, Ň e Komlin przeprowadzał eksperymenty na sobie
w tajemnicy, nikt w instytucie o tym nie wiedział, nawet Aleksander Gorczy ı ski „osobisty”
laborant Komlina, chocia Ň na ten temat niektórzy pracownicy instytutu mieli cokolwiek odmienne
zdanie.
Inspektora interesowało co innego. Nie był to zwykły inspektor–urz ħ dnik. Zmysł starego
pracownika naukowego mówił mu, Ň e za fragmentarycznymi wiadomo Ļ ciami o pracy Komlina,
którymi rozporz Ģ dzał, poza niezrozumiałym nieszcz ħĻ liwym przypadkiem Komlina kryje si ħ
historia jakiego Ļ niezwykłego odkrycia. Odtwarzaj Ģ c w pami ħ ci zeznania pracowników
laboratorium, inspektor był tego coraz bardziej pewny.
Na trzy miesi Ģ ce przed katastrof Ģ laboratorium otrzymało now Ģ aparatur ħ . Był to neutrinowy
generator, przyrz Ģ d do wytwarzania i ogniskowania wi Ģ zek neutrino. I wła Ļ nie z chwil Ģ
zainstalowania tego generatora w laboratorium fizycznym, zacz Ģ ł si ħ szereg wydarze ı , na które we
wła Ļ ciwym czasie nie zwrócili uwagi ci, do których to nale Ň ało, wydarze ı , które w konsekwencji
spowodowały nieszcz ħĻ cie.
W tym wła Ļ nie okresie Komlin z nieukrywanym zadowoleniem przerzucił cał Ģ poprzednio
rozpocz ħ t Ģ prac ħ na barki swego zast ħ pcy, zamkn Ģ ł si ħ w pokoju, w którym zainstalowano
generator neutrinowy, i przyst Ģ pił, jak wszystkim zapowiedział, do przygotowania serii
do Ļ wiadcze ı wst ħ pnych. Trwało to kilka dni. Nast ħ pnie Komlin niespodziewanie opu Ļ cił swoj Ģ
samotni ħ , zrobił zwykły obchód całego laboratorium, trzy osoby zwymy Ļ lał publicznie, podpisał
papierki i polecił zast ħ pcy zabra ę si ħ do półrocznego sprawozdania. Nast ħ pnego dnia zamkn Ģ ł si ħ z
powrotem w ,,neutrinniku”, zabieraj Ģ c tym razem ze sob Ģ laboranta, Aleksandra Gorczy ı skiego.
Co tam robili, stało si ħ wiadome dopiero niedawno, na dwa dni przed nieszcz ħĻ liwym
przypadkiem, gdy Komlin (przy współudziale Gorczy ı skiego) wygłosił wspaniały, „wstrz Ģ saj Ģ cy
podstawami medycyny” referat o neutrinowej akupunkturze. Ale jeszcze wcze Ļ niej, w okresie
trzymiesi ħ cznej pracy nad generatorem, zachowanie Komlina zadziwiło kolegów.
Zacz ħ ło si ħ od tego, Ň e pewnego pi ħ knego dnia Komlin ogolił sobie głow ħ i zjawił si ħ w
laboratorium w czarnej, profesorskiej mycce. Nikt mo Ň e nie zapami ħ tałby tego faktu, gdyby nie to,
Ň e w godzin ħ Ņ niej Gorczy ı ski wyskoczył z „neutrinnika” blady, rozczochrany i „przewracaj Ģ c
wszystkie szafy po drodze”, jak si ħ kto Ļ malowniczo wyraził, pop ħ dził do laboratoryjnej apteczki.
Wyci Ģ gn Ģ ł z niej kilka opatrunków indywidualnych i w tym samym tempie wrócił do
„neutrinnika”, zatrzaskuj Ģ c za sob Ģ drzwi. Jeden z pracowników zd ĢŇ ył zobaczy ę , Ň e Komlin stał
przy oknie, odwrócony tyłem, ze l Ļ ni Ģ c Ģ nag Ģ czaszk Ģ i podtrzymywał praw Ģ r ħ k Ģ lew Ģ . Na lewej
r ħ ce miał jakie Ļ ciemne plamy, prawdopodobnie krew. Wieczorem Komlin i Gorczy ı ski wyszli po
cichu z „neutrinnika” i nie patrz Ģ c na nikogo skierowali si ħ do wyj Ļ cia. Obaj robili wra Ň enie
przygn ħ bionych, a lewa r ħ ka Komlina była owini ħ ta brudnym banda Ň em.
Pracownicy zapami ħ tali jeszcze inny fakt. W miesi Ģ c Pó Ņ niej młodszy asystent naukowy
Wiedieniejew spotkał Komlina wieczorem w ustronnej alejce Bł ħ kitnego Parku. Kierownik
laboratorium fizycznego siedział na ławce trzymaj Ģ c na kolanach grub Ģ postrz ħ pion Ģ ksi ĢŇ k ħ i
mruczał co Ļ pod nosem, patrz Ģ c w przestrze ı . Wiedieniejew przywitał si ħ i usiadł koło niego.
Komlin natychmiast przestał mrucze ę i zwrócił si ħ w jego stron ħ , dziwnie wyci Ģ gaj Ģ c szyj ħ . Oczy
miał jakie Ļ „zaple Ļ niałe” i Wiedieniejew doznał nieprzezwyci ħŇ onej ch ħ ci, Ň eby si ħ czym pr ħ dzej
oddali ę . Nie wypadało jednak uciec tak od razu, wi ħ c zapytał:
— Czyta pan sobie?
— Czytam — odparł Komlin. — Szi Naj A ı „Mielizny rzeczne”. Bardzo interesuj Ģ ce. O tu, na
przykład…
Wiedieniejew był zbyt młody, aby zna ę klasyk ħ chi ı sk Ģ , i poczuł si ħ jeszcze bardziej
skr ħ powany, ale Komlin zatrzasn Ģ ł nagle ksi ĢŇ k ħ , podał j Ģ Wiedieniejewowi i poprosił, aby
otworzył j Ģ na chybił trafił. Z lekka zmieszany asystent spełnił jego pro Ļ b ħ . Komlin rzucił okiem
na kartk ħ („zerkn Ģ ł tylko przelotnie”), kiwn Ģ ł głow Ģ i powiedział:
— Sprawdzajcie według tekstu.
I zacz Ģ ł swym zwykłym głosem, d Ņ wi ħ cznie i wyra Ņ nie opowiada ę o tym, jak pewien Chu Ja ı
D Ň o machn Ģ ł stalowym ka ı czugiem i rzucił si ħ na niejakich Che D Ň unia i Se Bao i jak pewien
„Krótkołapy tygrys” Wan In i jego mał Ň onka „Zielona”… Dopiero w tym miejscu Wiedieniejew
zorientował si ħ , Ň e Komlin recytuje cał Ģ stron ħ na pami ħę . Kierownik laboratoriom fizycznego nie
opu Ļ cił ani jednej linijki, nie przekr ħ cił ani jednego nazwiska, wyrecytował wszystko słowo w
słowo, litera za liter Ģ . Po sko ı czeniu zapytał:
— Czy były bł ħ dy?
Oszołomiony Wiedieniejew potrz Ģ sn Ģ ł głow Ģ . Komlin roze Ļ miał si ħ , zabrał ksi ĢŇ k ħ i odszedł.
Wiedieniejew nie wiedział, co o tym my Ļ le ę . Opowiedział o wydarzeniu paru kolegom, którzy
poradzili mu, aby zwrócił si ħ do Komlina o wyja Ļ nienie. Ale Komlin przyj Ģ ł słowa o spotkaniu w
ustronnej alei z tak szczerym zdumieniem, Ň e Wiedieniejew stropił si ħ i zmienił temat rozmowy.
Najdziwniejsze jednak rzeczy zdarzyły si ħ dosłownie na par ħ godzin przed katastrof Ģ .
Owego wieczoru Komlin — wesoły, dowcipny, towarzyski jak nigdy — pokazywał sztuki
magiczne. Widzów było czworo — Aleksander Gorczy ı ski, nie ogolony i zakochany w
kierowniku jak pensjonarka, i trzy młodziutkie laborantki — Lena, Dusia i Katia. Dziewcz ħ ta
zatrzymały si ħ dłu Ň ej w laboratorium, Ň eby sko ı czy ę plan jutrzejszej pracy.
Sztuczki były interesuj Ģ ce.
Na pocz Ģ tku Komlin proponował, Ň e kogo Ļ zahypnotyzuje, ale nikt si ħ nie zgodził i kierownik
laboratorium opowiedział anegdotk ħ o chirurgu i hypnotyzerze. Potem powiedział:
— Lenoczka, chcesz, to odgadn ħ , co schowasz do szuflady w biurku.
Spo Ļ ród trzech schowanych przedmiotów odgadł dwa i Dusia powiedziała, Ň e podgl Ģ da.
Komlin zaprotestował, dowodził, Ň e nie, ale dziewcz ħ ta zacz ħ ły z niego Ň artowa ę i wtedy Komlin
oznajmił, Ň e umie gasi ę ogie ı wzrokiem. Dusia chwyciła pudełko zapałek, odbiegła w odległy k Ģ t
pokoju, zapaliła zapałk ħ , płomyk rozpalił si ħ i nagle zgasł. Wszyscy byli strasznie zdziwieni i
popatrzyli podejrzliwie na Komlina. Kierownik stał z r ħ kami skrzy Ň owanymi na piersiach i
gro Ņ nie zmarszczonymi brwiami, w pozie zawodowego magika — prestidigitatora.
— Ale płuca! — powiedziała Dusia z szacunkiem. Stała od Komlina w odległo Ļ ci co najmniej
dziesi ħ tni kroków. Wówczas Komlin zaproponował, Ň eby mu zawi Ģ zali usta chustk Ģ . Zrobili tak i
Dusia znów zapaliła zapałk ħ . Zapałka zgasła tak samo jak pierwsza.
— Czy Ň doprawdy gasicie nosem? — zdumiała si ħ Dusia, a Komlin roze Ļ miał si ħ , zerwał
chustk ħ , chwycił Dusi ħ wpół i zata ı czył z ni Ģ walca.
Po czym pokazał jeszcze dwie sztuki: upuszczał zapałk ħ , która nie spadała pionowo, ale jako Ļ w
bok, odchylaj Ģ c si ħ pod dosy ę du Ň ym k Ģ tem. („Znowu dmuchacie…” — powiedziała niepewnie
Dusia); poło Ň ył na stole kawałek spiralki z wolframu i spiralka, zabawnie podskakuj Ģ c, pełzła po
szklanym blacie i spadała na ziemi ħ . Wszyscy byli oczywi Ļ cie bardzo zdziwieni i Gorczy ı ski
zacz Ģ ł si ħ domaga ę , Ň eby wytłumaczył, jak si ħ to robi. Ale Komlin nagle spowa Ň niał i
zaproponował, Ň e pomno Ň y w pami ħ ci par ħ wielocyfrowych liczb.
Sze Ļę set pi ħę dziesi Ģ t cztery przez dwie Ļ cie trzydzie Ļ ci jeden i przez szesna Ļ cie — powiedziała
nie Ļ miało Katia.
— Zapisujcie — polecił Komlin dziwnym, pełnym napi ħ cia głosem i zacz Ģ ł dyktowa ę : —
Cztery, osiem, jeden… — głos zni Ň ył mu si ħ do szeptu i sko ı czył jednym tchem: — siedem, jeden,
cztery dwa. Od prawej do lewej.
Odwrócił si ħ (dziewcz ħ ta zauwa Ň yły, Ň e si ħ jako Ļ od razu pochylił, zgarbił, jakby stał si ħ
ni Ň szy), powłócz Ģ c nogami skierował si ħ do ,,neutrinnika” i zamkn Ģ ł si ħ w nim od wewn Ģ trz.
Gorczy ı ski przez chwil ħ spogl Ģ dał za nim z niepokojem, a potem oznajmił, Ň e kierownik policzył
prawidłowo: je Ň eli czyta ę wymienione przez niego cyfry z prawa na lewo, to wypadnie iloczyn —
dwa miliony czterysta siedemna Ļ cie tysi ħ cy, sto osiemdziesi Ģ t cztery.
Dziewcz ħ ta pracowały do dziesi Ģ tej i Gorczy ı ski pomagał im, chocia Ň niewiele było z tej
pomocy po Ň ytku. Komlina wci ĢŇ nie było. O dziesi Ģ tej poszli do domu, powiedziawszy mu
„dobranoc” przez drzwi. Rankiem Komlina zabrano do szpitala.
A wi ħ c „legalnym” wynikiem trzymiesi ħ cznej pracy Komlina była „akupunktura neutrinowa”
— metoda leczenia, oparta na napromieniowywaniu mózgu wi Ģ zkami neutrino. Nowa metoda była
sama przez si ħ bardzo interesuj Ģ ca — ale jaki zwi Ģ zek z akupunktur Ģ neutrinowa miała zraniona
r ħ ka Komlina? A jego niezwykła pami ħę ? A sztuki magiczne z zapałkami, spiralkami i mno Ň eniem
w pami ħ ci?
— Ukrywał. Ukrywał przed wszystkimi — mrukn Ģ ł inspektor. — Nie był pewny, czy bał si ħ
narazi ę towarzyszy? Skomplikowana sprawa. Bardzo dziwna sprawa.
Prztykn Ģ ł wideofon. Na ekranie ukazała si ħ twarz sekretarki.
— Przepraszam, towarzyszu Rybników — powiedziała sekretarka. — Jest towarzysz
Gorczy ı ski i czeka na wasze wezwanie.
— Niech wejdzie — odparł inspektor.
2
Na progu ukazała si ħ olbrzymia posta ę w kraciastej koszuli z podwini ħ tymi r ħ kawami. Na
pot ħŇ nych ramionach wznosiła si ħ równie pot ħŇ na szyja zako ı czona głow Ģ poro Ļ ni ħ t Ģ g ħ stw Ģ
czarnych włosów, przez które prze Ļ wiecała jednak male ı ka łysinka (czy te Ň nawet dwie łysinki,
jak si ħ wydało inspektorowi). Posta ę wsuwała si ħ do gabinetu tyłem. Zanim inspektor zd ĢŇ
zdziwi ę si ħ z tego powodu, wła Ļ ciciel kraciastej koszuli powiedział nie przestaj Ģ c si ħ cofa ę :
„Prosz ħ bardzo panie dyrektorze” i przepu Ļ cił do gabinetu dyrektora. Nast ħ pnie zamkn Ģ ł starannie
drzwi, odwrócił si ħ bez po Ļ piechu i ukłonił si ħ lekko. Twarz posiadacza kraciastej koszuli i
dziwnego sposobu bycia była ozdobiona malutkimi, ale nader bujnymi w Ģ sikami i miała, jak si ħ
wydawało, dosy ę pos ħ pny wyraz. Tak wygl Ģ dał Aleksander Gorczy ı ski, „osobisty” laborant
Komlina.
Dyrektor usiadł w fotelu i w milczeniu utkwił wzrok gdzie Ļ za oknem. Gorczy ı ski stan Ģ ł przed
inspektorem.
— A wy… — zacz Ģ ł inspektor.
— Dzi ħ kuj ħ — zahuczał laborant i usiadł, opieraj Ģ c dłonie na kolanach i wpatruj Ģ c si ħ w
inspektora szarymi, nieprzychylnymi oczkami.
— Gorczy ı ski? — doko ı czył inspektor.
— Do usług. Aleksander Gorczy ı ski.
— Bardzo mi przyjemnie. Rybnikow, inspektor Urz ħ du Bezpiecze ı stwa Pracy.
— Bardzo si ħ … ciesz ħ — odparł Gorczy ı ski po krótkiej pauzie.
— „Osobisty” laborant Komlina?
— Nie wiem, co to znaczy. Jestem laborantem w fizycznym laboratorium Centralnego Instytutu
Mózgu. — Gorczy ı ski poruszył w Ģ sikami i spojrzał spod oka na dyrektora. Inspektorowi wydało
si ħ , Ň e w k Ģ cikach warg dyrektora tai si ħ zło Ļ liwy u Ļ mieszek.
— Tak — powiedział Rybników. — Nad jakim zagadnieniem pracowali Ļ cie w ci Ģ gu ostatnich
trzech miesi ħ cy?
— Nad zagadnieniem akupunktury neutrinowej.
— Poprosz ħ bardziej szczegółowo.
— Jest referat — powiedział Gorczy ı ski z naciskiem. — Tam jest wszystko przedstawione.
— A jednak poprosiłbym was o szczegóły — odrzekł bardzo spokojnie inspektor.
Przez par ħ sekund patrzyli sobie obaj prosto w oczy — twarz inspektora sp Ģ sowiała, Gorczy ı ski
poruszał w Ģ sikami. Potem laborant wolno zmru Ň ył oczy.
— Prosz ħ bardzo — zamruczał. — Mog ħ poda ę szczegóły. Badali Ļ my działanie widma wi Ģ zek
neutrino na szar Ģ 1 biał Ģ substancj ħ mózgow Ģ , a równocze Ļ nie na całokształt organizmu
zwierz ħ cia do Ļ wiadczalnego… — Gorczy ı ski mówił monotonnie, bez Ň adnego wyrazu i nawet jak
gdyby si ħ hu Ļ tał lekko na krze Ļ le.
— …przy okazji ustalania patologicznych i innych zmian organizmu w ogólno Ļ ci,
przeprowadzane były pomiary nat ħŇ enia, ubywania ró Ň nicowego i krzywych labilno Ļ ci w ró Ň nych
tkankach, jak równie Ň pomiary stosunkowej ilo Ļ ci neuroglobuliny i neurostrominy…
Inspektor oparł si ħ mocniej o oparcie krzesła i my Ļ lał z pełn Ģ zachwytu w Ļ ciekło Ļ ci Ģ : „No,
poczekaj tylko…” Dyrektor w dalszym ci Ģ gu wygl Ģ dał oknem, postukuj Ģ c palcami w biurko.
— A powiedzcie mi, towarzyszu Gorczy ı ski, co wam jest w r ħ ce? — przerwał niespodziewanie
inspektor. Nie znosił defensywnej sytuacji. Lubił atakowa ę .
Gorczy ı ski spojrzał na swoje r ħ ce, spoczywaj Ģ ce na por ħ czach fotela — r ħ ce podrapane,
pokryte sinymi, ledwo zaci Ģ gni ħ tymi bliznami i zrobił taki ruch, jakby chciał schowa ę je do
kieszeni, ale powstrzymał si ħ i tylko powoli zacisn Ģ ł je w pot ħŇ ne pi ħĻ ci.
— Małpa mi ħ podrapała — powiedział przez z ħ by. — W wiwarium.
— Robili Ļ cie do Ļ wiadczenia wył Ģ cznie na zwierz ħ tach?
— Tak, ja robiłem do Ļ wiadczenia wył Ģ cznie na zwierz ħ tach — odparł Gorczy ı ski, akcentuj Ģ c
lekko wyraz ,,ja”.
— Co za wypadek miał Komlin dwa miesi Ģ ce temu? — inspektor atakował.
Gorczy ı ski wzruszył ramionami.
— Nie pami ħ tam.
— Przypomn ħ wam. Komlin skaleczył si ħ w r ħ k ħ . Jak si ħ to stało?
— Skaleczył si ħ i ju Ň ! — odparł szorstko Gorczy ı ski.
— Towarzyszu Gorczy ı ski! — odezwał si ħ ostrzegawczo dyrektor.
— Zapytajcie jego samego.
Jasne, szeroko rozstawione oczy inspektora zw ħ ziły si ħ .
— Zdumiewacie mnie, Gorczy ı ski — powiedział cicho. — Jeste Ļ cie przekonani, Ň e chc ħ
wyci Ģ gn Ģę z was co Ļ takiego, co mo Ň e zaszkodzi ę Komlinowi albo wam, albo jeszcze komu Ļ z
waszych kolegów. A przecie Ň to jest zupełnie prosta sprawa. Chodzi o to, Ň e nie jestem specjalist Ģ
w dziedzinie centralnego układu nerwowego. Jestem specjalist Ģ w dziedzinie optyki elektronowej.
I to wszystko. A s Ģ dzi ę na podstawie własnych wra Ň e ı nie mam prawa. I zostałem skierowany do
tej pracy nie po to, Ň eby si ħ domy Ļ la ę , ale po to, Ň eby wiedzie ę . A wy si ħ zachowujecie jak
histeryczka. Wstyd…
Zapadło milczenie. Dyrektor zrozumiał nagle, na czym polega siła tego flegmatycznego
upartego człowieka. Gorczy ı ski musiał to równie Ň zrozumie ę , gdy Ň odezwał si ħ wreszcie, nie
patrz Ģ c na nikogo:
— Czego chcecie si ħ dowiedzie ę ?
— Co to jest akupunktura neutrinowa? — zapytał inspektor.
— To idea towarzysza Komlina — powiedział ze znu Ň eniem Gorczy ı ski. —
Napromieniowanie wi Ģ zkami neutrinowymi niektórych o Ļ rodków kory mózgowej wywołuje
zjawisko… Ļ ci Ļ lej mówi Ģ c ostre przeciwdziałanie organizmu na ró Ň nego rodzaju chemiczne i
biologiczne zatrucia. Zaka Ň one i zatrute psy odzyskiwały zdrowie po dwóch, trzech nakłuciach
neutrinowych. W tym jest jaka Ļ odległa analogia do akupunktury — leczenia nakłuwaniem. St Ģ d
powstała nazwa metody. Rol ħ igły odgrywa wi Ģ zka neutrino. Oczywi Ļ cie jest to tylko zewn ħ trzne
podobie ı stwo…
— A metodyka? — zapytał inspektor.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin