Hemingway Ernest - Śmierć po południu.pdf
(
1240 KB
)
Pobierz
Ernest Hemingway
Śmierć po południu
Przekład Bronisław Zieliński
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Warszawa 9
Ernest Hemingway (9-1), prozaik amerykański, jeden z najwybitniejszych pisarzy XX
wieku. Nagroda Nobla 4.
Twórczość Hemingwaya, w dużej mierze autobiograficzna, jest odbiciem jego
burzliwego, bogatego - niekiedy wręcz awanturniczego - życia i plonem doświadczeń, które
zbierał jako mądry, bystry i wrażliwy obserwator. Miał więc dobrą znajomość świata i
człowieka, a według jego słów pisarzem prawdziwym jest ten, „kto tworzy nie postacie i
literaturę, lecz ludzi i życie”.
Hemingway ukazuje człowieka poszukującego sensu życia w walce z naturą i
wrogiem, który ma różne oblicza. Jego typowy bohater jest często brutalny i prymitywny, ale
mężny, niepokonany, bo tchórzostwo według Hemingwaya to klęska:
„Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” i „Jest tylko jedna rzecz, której nie
możesz przezwyciężyć, a jest nią śmierć”. Może właśnie dlatego, chcąc być wierny swojej
legendzie o człowieku niezwyciężonym, 2 lipca 1 roku przyłożył do czoła strzelbę i nacisnął
oba spusty.
Fascynacja Hemingwaya corridą przeszła do legendy, ale znacznie mniej wie się o
żmudnych studiach, jakie autor Śmierci po popołudniu odbył, pragnąc zgłębić ten fenomen
obyczajowy i kulturowy, jakim jest walka byków (bibliografia do pierwszego wydania tej
książki z 2 roku obejmowała 7 tytułów!). Ale to nie jest kompilacja różnych publikacji (te
stanowią jedynie intelektualne zaplecze dla nader wnikliwego studium „Tauromachii”, jakie
stworzył w tej książce autor) ani nawet prosta relacja z niezliczonych walk byków, jakie
pisarz na własne oczy oglądał, z rozmów z wybitnymi matadorami, które odbywał, ani z
utarczek z nierzetelnymi sprawozdawcami prasowymi z corridy. Można się w tej książce
dosmakować uporczywego drążenia duszy ludzkiej, dyktowanego pragnieniem zdarcia z
prawdziwego oblicza ludzi wszystkich przywdziewanych masek, zdemaskowania wszelkich
fałszywych, przybieranych dla efektu, póz. W dramatycznej konfrontacji matadora z
rozjuszonym bykiem widział Hemingway model sytuacji, w której odsłania się i sprawdza
rzeczywista wartość człowieka, jego męstwo i waleczność. I nie przypadkiem z powodu tej
właśnie książki, zakwestionowanej brutalnie w tym właśnie, moralistycznym sensie,
Hemingway spoliczkował jednego z jej złośliwych krytyków, wywołując skandal w
nowojorskim światku literackowydawniczym. Dziś wartość literacka i poznawcza Śmierci po
południu, sprawdzona przez lata żywego nią zainteresowania czytelników w wielu krajach,
broni się już sama.
Paulinie
Rozdział I
Kiedy pierwszy raz poszedłem na walkę byków, spodziewałem się, że mnie przerazi i
może napełni obrzydzeniem to, co - jak mi mówiono - będzie się działo z końmi.
Wszystko, co czytałem o arenie, podkreślało ten moment; większość ludzi piszących o
walkach byków potępiała je w ogóle jako rzecz głupią i brutalną, ale nawet ci, którzy mówili
o nich dobrze, jako o popisie zręczności i o widowisku, ubolewali nad losem koni i wyrażali
żal z tego powodu.
Uważano, że zabijanie koni na arenie jest nie do zaakceptowania. Przypuszczam, że z
nowoczesnego moralnego punktu widzenia, to znaczy chrześcijańskiego punktu widzenia, nie
da się obronić walki byków w ogóle. Jest w niej na pewno dużo okrucieństwa, jest zawsze
niebezpieczeństwo, albo poszukiwane, albo niezamierzone, i zawsze jest śmierć, i nie chcę
tutaj próbować jej bronić, tylko uczciwie opowiedzieć, czego się o niej dowiedziałem. W tym
celu muszę być
- albo starać się być - całkowicie szczery; i jeśli ci, co będą to czytali, uznają z odrazą,
że zostało to napisane przez kogoś, komu - w przeciwieństwie do nich, czytelników - brak
delikatności uczuć, mogę jedynie powiedzieć, że jest to po prostu prawdziwe. Jednakże
ktokolwiek to przeczyta, będzie mógł naprawdę wyrobić sobie taki czy inny osąd tylko wtedy,
kiedy sam zobaczy rzeczy, o których mowa, i dopiero wtedy będzie naprawdę wiedział, jak na
nie reaguje.
Pamiętam, jak kiedyś Gertruda Stein, rozmawiając o walkach byków, wspominała o
swoim podziwie dla Joselita i pokazała mi kilka zdjęć; przedstawiały one Joselita na arenie, a
także ją i Alice Toklas w pierwszym rzędzie drewnianych barreras1 amfiteatru w Walencji, z
Joselitem i jego bratem Gallem poniżej. A ja wtedy właśnie wróciłem z Bliskiego Wschodu,
gdzie Grecy łamali nogi swoim zwierzętom jucznym i pociągowym i strącali je, i spychali z
nabrzeża do płytkiej wody, kiedy ewakuowano miasto Smyrnę, i pamiętam, jak
powiedziałem, że nie lubię walk byków ze względu na biedne konie. Wtedy próbowałem
pisać i przekonałem się, że największą trudnością poza uświadomieniem sobie naprawdę, co
się rzeczywiście czuje, a nie co powinno się czuć, bo tego nas nauczono, jest opisanie tego, co
się faktycznie działo, co konkretnie wywoływało przeżycia, których doświadczyliśmy. Pisząc
do gazety opowiadało się, co zaszło, i za pomocą takiej czy innej sztuczki przekazywało
odczucie, czemu pomagał element aktualności, który przydaje emocji każdemu sprawozdaniu
o czymś, co stało się danego dnia; ale istota rzeczy, następstwo ruchu i faktu, które
wytworzyło emocję i będzie równie prawdziwe za rok czy dziesięć lat, czy zawsze, jeżeli ktoś
ma szczęście i wyrazi to dostatecznie czysto, było dla mnie zbyt trudne i pracowałem bardzo
usilnie, aby spróbować to uchwycić. Jedynym miejscem, gdzie można było zobaczyć życie i
śmierć, to znaczy gwałtowną śmierć, odkąd skończyły się wojny, była arena, i bardzo
chciałem pojechać do Hiszpanii, gdzie mógłbym to przestudiować. Usiłowałem nauczyć się
pisać, zaczynając od rzeczy najprostszych, a jedną z najprostszych i najbardziej
podstawowych rzeczy jest gwałtowna śmierć.
Nie ma ona nic z komplikacji śmierci wskutek choroby,
1 Wyjaśnienia znaczenia wyrazów dotyczących corridy i związanego z tym życia
obyczajowego w Hiszpanii znajdują się w dołączonym do tekstu glosariuszu. czyli tak zwanej
śmierci naturalnej, czy śmierci przyjaciela lub kogoś, kogo się kochało albo nienawidziło,
niemniej jednak jest śmiercią, jednym z tematów, o których człowiek może pisać. Czytałem
wiele książek, w których autor, usiłując pokazać śmierć, dawał jedynie coś zamazanego, i
doszedłem do wniosku, iż jest tak dlatego, że albo nie widział jej nigdy tak naprawdę, albo też
w decydującym momencie, fizycznie czy umysłowo zamykał oczy, tak jakby mógł uczynić
ktoś, kto zobaczył dziecko, którego żadną miarą nie mógłby dosięgnąć czy uratować, w
chwili gdy na nie najeżdżał pociąg. Przypuszczam, że w takim przypadku byłby
usprawiedliwiony, zamykając oczy, ponieważ mógłby przekazać tylko fakt, że dziecko ma
być przejechane przez pociąg, a samo przejechanie byłoby rozładowaniem napięcia, tak że
mógłby przedstawić tylko moment przed uderzeniem. Natomiast w przypadku rozstrzelania
przez pluton egzekucyjny czy powieszenia już tak nie jest i gdyby takie fakty miały być
utrwalone, tak jak, powiedzmy, próbował je utrwalić Goya w Los Desastros de la Guerra, nie
można by tego zrobić przez żadne zamykanie oczu. Widywałem pewne rzeczy, pewne proste
rzeczy tego rodzaju, które zapamiętałem, ale przez to, że brałem w nich udział albo z innych
przyczyn musiałem pisać o nich zaraz potem i dlatego zwracałem uwagę na rzeczy potrzebne
mi do natychmiastowego zanotowania, nigdy nie zdołałem ich przestudiować, tak jak na
przykład ktoś mógłby studiować śmierć własnego ojca albo, powiedzmy, wieszanie kogoś,
kogo by nie znał, nie musząc zaraz potem opisywać tego do pierwszego wydania
popołudniowej gazety.
Pojechałem więc do Hiszpanii, żeby obejrzeć walki byków i spróbować napisać o nich
samemu. Myślałem, że będą proste, barbarzyńskie i okrutne i że mi się nie spodobają, ale że
zobaczę pewną określoną akcję i że da mi ona to odczucie granicy życia i śmierci, co
chciałem uchwycić.
Znalazłem określoną akcję, ale walka byków była tak daleka od prostoty i podobała
mi się tak bardzo, że okazała się o wiele za skomplikowana dla mojego ówczesnego warsztatu
pisarskiego i poza czterema bardzo krótkimi szkicami nie potrafiłem napisać nic na jej temat
przez lat pięć - a żałuję, że nie odczekałem dziesięciu. Jednakże gdybym był czekał
dostatecznie długo, pewnie nie napisałbym nic w ogóle, bo kiedy naprawdę zaczynamy
dowiadywać się czegoś o jakichś rzeczach, mamy tendencję, aby raczej dowiedzieć się
jeszcze więcej, a nie pisać o nich, toteż nigdy
- chyba że ktoś jest bardzo egotyczny, co oczywiście wyjaśnia powstawanie wielu
książek - nie można sobie powiedzieć: teraz już wiem wszystko na ten temat i napiszę o tym.
Z pewnością nie mówię tego w tej chwili; z każdym rokiem widzę, że muszę
dowiedzieć się czegoś więcej, ale wiem sporo i może to być interesujące dla czytelnika już
teraz, a możliwe, że przez długi czas nie będę oglądał walk byków, więc równie dobrze mogę
napisać to, co mi o nich obecnie wiadomo. Może też dobrze będzie mieć książkę o walkach
byków po angielsku, a poważna książka na tak amoralny temat może mieć jakąś wartość.
Jak dotąd, jeżeli idzie o moralność, wiem tylko, że moralne jest to, po czym czujemy
się dobrze, a niemoralne to, po czym czujemy się źle, i walka byków, oceniana według takich
kryteriów moralnych, których nie bronię, jest dla mnie bardzo moralna, ponieważ czuję się
doskonale, kiedy trwa, i mam poczucie życia i śmierci, śmiertelności i nieśmiertelności, a
kiedy się zakończy, jest mi bardzo smutno, ale czuję się wspaniale. Nie mam też za złe koni;
nie mam ich za złe nie z zasady, ale faktycznie. Byłem tym bardzo zaskoczony, ponieważ nie
mogę patrzeć na konia leżącego na ulicy nie doznając potrzeby udzielenia mu pomocy, i wiele
razy rozkładałem płachty, rozpinałem uprząż i uchylałem się przed okutymi kopytami, i
znowu tak zrobię, jeśli po ulicach miast będą chodziły konie w deszcz i gołoledź, natomiast
na arenie nie odczuwam żadnej zgrozy ani wstrętu na widok tego, co dzieje się z końmi.
Zabierałem na walki byków wiele osób, zarówno mężczyzn, jak kobiet, i widziałem ich
reakcję na śmierć i rozpruwanie koni na arenie, i te reakcje są całkowicie nieprzewidywalne.
Kobiety, co do których byłem pewny, że walka byków spodoba im się z wyjątkiem śmierci
koni, przyjmowały to zupełnie bez wrażenia, naprawdę bez wrażenia, to znaczy, że coś, co
potępiały i spodziewały się, że wzbudzi w nich zgrozę i wstręt, nie wzbudziło żadnego
wstrętu ani zgrozy. Inni ludzie, zarówno mężczyźni, jak kobiety, tak się przejmowali, że byli
Plik z chomika:
anna9955
Inne pliki z tego folderu:
Little Bentley - Instynkt śmierci.pdf
(1392 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 01 - Imperium Słońca.pdf
(1135 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 02 - Delikatność kobiet.pdf
(1188 KB)
§ Dosa David - Oskar. Kot, który przeczuwa śmierć.pdf
(1135 KB)
§ Michener James A - Hawaje - Wielki Błękit.pdf
(1301 KB)
Inne foldery tego chomika:
01) 001 - 100
02) 101 - 200
03) 201 - 300
04) 301 - 400
05) 401 - 500
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin