Tomasz Kątowski,Władysław Kiwak-Rzeczywistość ekonomiczna.pdf

(128 KB) Pobierz
10948383 UNPDF
Tomasz Kątowski, Władysława Kiwak
Rzeczywistość ekonomiczna a świat bajki
Bajka, jedna z wielu możliwych form artystycznego opisu świata, wyraża ideały i tendencje
estetyczne epoki, w której powstawała. Uczy mądrości i cnoty, przekazuje nie podlegające
przedawnieniu wartości, normy uniwersalne i niepodważalne. W bajkach moralizuje się
sądząc, że mądrość w nich zawarta przyczyni się do naprawy obyczajów, wychowa ludzi i
uzdrowi relacje między nimi. Mamy świadomość, że bajka jako gatunek literacki nastręcza
dużo kłopotów definicyjnych z uwagi na swoją wieloznaczność [19, s. 5-14]. Dla potrzeb
naszego opracowania przyjmujemy najprostsze i zarazem bardzo pojemne rozumienie bajki
jako formy literackiej zawierającej w sobie elementy konfabulacji. W takim ujęciu bajką
będzie dla nas zarówno baśń, mit, przypowieść, opowiadanie czy nowela o treści fantastycznej
pisana wierszem lub prozą.
J. Huizinga w Homo ludens pisze, że poezja rodziła się w zabawie, czego nie można
powiedzieć o ekonomii. “Rywalizacja handlowa nie należy do pierwotnych, prastarych i
sakralnych gier. Pojawia się ona dopiero z chwilą, gdy handel tworzyć zaczyna sfery
działalności, gdzie każdy stara się drugiego prześcignąć i przechytrzyć” [11, s. 280]. Bajka
uczy bawiąc, jednak żaden z ekonomistów nie chciałby raczej, aby o jego pracy mówiono
“bajkowa ekonomia”. Co zatem łączy bajkopisarza i ekonomistę? Na pierwszy rzut oka
niewiele. Jeżeli zgodzimy się z A. Mickiewiczem, że “świat ten to czysta bajka” [13, s. 351],
wówczas możemy powiedzieć, że bajkopisarz i ekonomista tworzą fikcje. Bajkopisarze –
fikcje literackie, ekonomiści – fikcje heurystyczne. Pierwsze są ładne, drugie brzydkie.
Różnica między nimi jest oczywista i nie wymaga komentarza. Nikt przecież, nawet
kilkuletnie dziecko, nie pomyli Królewny Śnieżki z krzywą możliwości produkcyjnych czy
Kota w Butach z rynkiem doskonale kontestowalnym.
Zarówno bajkopisarz, jak i ekonomista próbują opisać świat, którego bohaterem jest człowiek
ze swoimi celami, pragnieniami, wartościami i przywarami. W bajce odkrywamy prawdy o
człowieku – czy także o homo oeconomicus ?
System wartości obecny w bajkach jest czytelny dla wszystkich, podtrzymuje pośród ludzi
poczucie różnicy między dobrem a złem. Morał ma z reguły jednoznaczną wymowę. Szokuje
to, że ekonomistom on nie zawsze odpowiada, gdyż propaguje postępowanie nieracjonalne z
punktu widzenia korzyści własnej jednostki czy też korzyści ogólnej. Ortega y Gasset w
Dehumanizacji sztuki pisze: “Czytanie zaczyna się od zamiaru pełnego zrozumienia tekstu.
Otóż jest to rzecz niemożliwa. Można jedynie, i to czyniąc duży wysiłek, wyłuskać z tekstu
mniejszą lub większą część tego, co autor zamierzał nam powiedzieć. O czym zamierzał nas
poinformować czy też co chciał stwierdzić, zawsze pozostanie jednak pewna «nieczytelna»
reszta. Z drugiej strony jest zupełnie możliwe, że wkładając dużo wysiłku w czytanie
rozumiemy z tekstu rzeczy, których autor wcale nie «chciał» powiedzieć, ale które nam jednak
mimo woli, a czasem nawet zdecydowanie wbrew swojej woli powiedział” [7, s. 383]. Dla
ekonomistów “nieczytelna” reszta w bajkach jest niezwykle intrygująca i otwiera drzwi do
ekonomicznej interpretacji treści bajek. Daje możliwości intelektualnej zabawy skłaniając
jednocześnie do refleksji głębszej natury.
Bajki przekazują wiedzę powszechną, nabytą doświadczeniem. Człowiek w czasie swej
cywilizacyjnej podróży poznaje wartości dobre i złe. Filozofia i historia pomagają w ich
odkrywaniu, bowiem każdą epokę cechuje szczególna wrażliwość na pewien zbiór wartości. Z
podobnym zjawiskiem stykamy się, gdy analizujemy życie gospodarcze i teorie ekonomiczne.
Lektura bajek i prac z zakresu ekonomii prowadzi do wniosku, że przekaz adresowany do
dzieci w formie bajki opiera się niejednokrotnie na innym systemie wartości niż przekaz
naukowy, adresowany do dorosłych. System wartości świata dziecięcego obecny w bajkach
jawi się odwrotnością systemu wartości świata dorosłych obecnego w tekstach
ekonomicznych opisujących rzeczywistość gospodarczą. Cechy osobowościowe, traktowane
w bajkach jako negatywne, przeniesione na grunt ekonomii uzyskują niekiedy pozytywny
wyraz. Ponieważ ekonomia stawia sobie za główny cel wyjaśnienie mechanizmu ludzkich
działań, a nie ich ocenę, dlatego też w tekstach ekonomicznych nie spotkamy określeń
zawierających w sobie jednoznaczną ocenę moralną. Skąpstwo potępiane w bajkach, w
ekonomii staje się oszczędnością i nabiera pozytywnego wyrazu jako czynnik sprzyjający
inwestycjom i przez to rozwojowi gospodarczemu. Przesadna oszczędność może się jednak
stać czynnikiem hamującym rozwój. Ten efekt nazywany jest w ekonomii paradoksem
oszczędności. Rozrzutność uzyskuje określenie ostentacyjnej konsumpcji stymulacyjnie
wpływającej – poprzez efekt naśladownictwa – na kształtowanie się popytu, a chciwość i
zachłanność przekształcają się w dążenie modelowych uczestników rynku – do
maksymalizacji użyteczności . Możemy mówić o dostrzegalnej inwersji aksjologicznej
rzeczywistości ekonomicznej w stosunku do wyjściowego przecież, gdyż związanego z
dzieciństwem, systemu wartości obecnego w bajkach.
W bajkach to, co wydaje się dobre, dobre z samej swej istoty, w rzeczywistości jest środkiem,
który służy niedobrym zjawiskom. To, co wydaje się złem, niejednokrotnie przyczynia się do
powstania dobrych rzeczy [14, s. 200] – bajkopisarz pointuje to słowami: “Co złe z pozoru,
dobre jest w istocie”. Ułomne cechy natury ludzkiej: lenistwo, chciwość, egoizm, skąpstwo –
w bajkach są wyśmiewane. Niekiedy postacie obdarzone tymi cechami doznają srogiej kary,
za skąpstwo i chciwość przychodzi im zapłacić życiem. W bajce La Fontaine’a Strzelec i wilk
taki właśnie los spotyka chciwego myśliwego i skąpego wilka [6, s. 206-9]. W bajce Skarb i
dwaj ludzie skąpiec traci cały swój majątek i z rozpaczy odbiera sobie życie. Morał tej
powiastki streszcza się w dwuwierszu: “Nigdy ze swoich skarbów nie korzysta sknera: On je
gromadzi, kto inny zabiera” [6, s. 230-31]. W ten sposób bajka osiąga swój cel dydaktyczny.
U małego odbiorcy powstaje wrażenie ładu moralnego panującego w świecie, w którym
zwycięża dobro, w którym wrażliwość i przyjaźń wygrywa z chłodną kalkulacją i egoizmem.
W rzeczywistości ekonomicznej taki porządek naturalny nie istnieje, a jeżeli się zdarza, to nie
na zasadzie bajkowej konieczności, lecz raczej – przypadku stanowiącego wyjątek w
twardych regułach życia gospodarczego. Cechy, które powszechnie uważane są za złe,
wprzęgnięte w działania gospodarcze przyczyniają się do postępu cywilizacyjnego i
technicznego, zwiększają bogactwo jednostek, narodów i państw.
Adam Smith, klasyk ekonomii, twierdzi, że naturalne skłonności są dla człowieka najbardziej
korzystne. Człowiek świadomie ich używa. Altruista odwołuje się do wyznawanego systemu
wartości, dla homo oeconomicus naturalnym motywem działania jest instynkt realizacji
interesu osobistego, w którym zawiera się zasada egoizmu i kryjąca się pod nią zasada
gospodarności. Instynkty ludzkie, zwłaszcza interesu osobistego są tak silne, że zawsze starają
się wyizolować, uwolnić i dzięki temu realizują postęp gospodarczy [15, s. 481-536]. La
Fontaine w swoich bajkach przekazuje czytelnikowi dużą dozę wiedzy ekonomicznej, między
innymi o naturze, funkcjach i roli pieniądza, o tym jak dobro to jest postrzegane przez ludzi i
z czym utożsamiane. Od niepamiętnych czasów ludzie powszechnie kojarzą bogactwo ze
złotem. Odbicie tych przekonań znajdziemy nie tylko w bajkach Ezopa, La Fontaine’a, ale i w
starożytnej przypowieści o Midasie [12, s. 275]. Według mitu, król Midas miał władzę
zamiany wszystkiego, czego by się nie dotknął w złoto. Pożądał złota, napawał się nim, “nie
on złoto, lecz złoto jego posiadało” powiedzielibyśmy za La Fontainem [6, s. 97]. Przyjrzyjmy
się teraz jak złoto traktują ekonomiści. Jeśli do ich grona zaliczymy Arystotelesa – to według
niego złoto nie stanowi bogactwa, nie jest też celem samym w sobie, może być użyte jako
pieniądz, środek do nabywania dóbr [17, s. 13-14]. Bohaterowie Pana Dropsa i jego trupy
mówią “No a co będziemy jedli? Bez pieniędzy jeść nikt nie da, /a z pieniędzmi u nas bieda”
[2, s. 151]. W innej bajce stwierdza się: “Bez pieniędzy, drogie panie, dzisiaj nic się nie
dostanie” [1, s. 190].
Arystoteles twierdzi, że pieniądz uzyskuje wartość przez spełnianie funkcji nadanych mu
przez społeczeństwo, bowiem jest on wynikiem umowy społecznej, a wynaleziono go głównie
dla ułatwienia wymiany. Pieniądz nie jest wynikiem działania sił natury, o czym zdają się
wiedzieć nawet zwierzęta: “pieniądz nie jest rzeczą kaczą/ żadna z nas się nie bogaci/ Nam za
jajka nikt nie płaci” [1, s. 190]. U Arystotelesa, a także u św. Tomasza z Akwinu i ich
następców, zwolenników nominalizmu pieniężnego, znajdziemy odpowiedź na pytanie,
dlaczego bogactwo i pieniądz utożsamiane są ze złotem oraz dlaczego ludzie powszechnie
akceptują pieniądz. Arystoteles tłumaczy ten fakt prosto: zamiana towaru na towar jest trudna,
nieraz skomplikowana i uciążliwa, stąd konieczność użycia przez ludzi jednego dobra, które
byłoby powszechnym ekwiwalentem wszystkich dóbr. Dobro takie musi spełniać określone
wymagania pod względem cech fizycznych, musi samo mieć wartość, nim je ludzie uznają za
pieniądz. Złoto spełnia wszystkie te warunki. I tak rodzi się kruszcowa teoria pieniądza, której
istotę pięknie oddaje książę biskup warmiński Ignacy Krasicki: “Talar, zwierzchnią postacią
swoją okazały,/ Gardził czerwonym złotym, dlatego, że mały,/ Gdy przyszło do zmieniania,
nie patrzono miary:/ Złoty pieniądz, choć mały, wart był dwa talary” [11, s. 22]. Arystoteles
podobnie jak św. Tomasz z Akwinu sprzeciwiał się pobieraniu procentu od czegoś, co samo
nie ma wartości. Twierdzili, że pieniądz jest niepłodny, a więc procent od niego jest
niemoralny. Jest lichwą. Stanowi niesłuszne wzbogacenie wierzyciela [8, s. 35].
Możemy założyć, że La Fontaine czytał prace wielkich filozofów na temat natury pieniądza,
stąd w bajce Konik polny i mrówka [6, s. 15] mrówka nie chce pożyczyć grajkowi dóbr na
procent. Bajkę tę możemy też zinterpretować inaczej. La Fontaine nie mógł znać przecież
teorii kapitału i procentu. Mrówka dysponuje dobrem spożywczym, które traktowane jest w
świetle tej teorii jako jeden ze składników kapitału społecznego. Mogłaby je wypożyczyć i w
zamian otrzymać dochód w postaci agia , procentu, który wyraża stosunek dóbr teraźniejszych
o wyższej wartości do dóbr przyszłych o niższej aktualnej wartości. Mrówka wyznaje zasadę:
“Kto nie pracuje, ten nie je”, i z tego punktu widzenia konik polny jest pasożytem. Mrówka
lepiej zrobiłaby, gdyby przeczytała prace klasyków ekonomii i marginalistów. Wówczas
dowiedziałaby się czegoś o podziale pracy, teorii wartości i wymiany dóbr o różnej
użyteczności. Ale czy możemy wymagać od zapracowanej mrówki, by rozumiała artystę?
Rysuje się typowy konflikt miedzy światem pracy a światem ducha i intelektu.
La Fontaine, świadomie lub nie, przeciwstawia się bulionistom (wczesny merkantylizm)
twierdząc, że pieniądz nie jest bogactwem. Wyraża poglądy klasyków, że bogactwem jest
praca i jej wytwory. Bajka Rolnik i jego synowie to świetna ilustracja tego zagadnienia: “Nie
szczędźcie sił i trudu – praca w pocie czoła./ Oto skarb co przynosi najpewniejsze zyski” [6, s.
114]. Chęć szybkiego wzbogacenia się bez pracy zostaje surowo ukarana w bajce o
przygodach Pinokia. Drewniany pajac po namowach Kota i Lisa decyduje się zasadzić
pieniądze na Polu Cudów. Prędko jednak okazuje się, że został oszukany. Gdy swoją krzywdę
przedstawił w sądzie, “Sędzia wysłuchał go bardzo łaskawie i z wielkim zaciekawieniem;
roztkliwił się, wzruszył, a kiedy pajac już skończył, wyciągnął rękę i zadzwonił. Na to
wezwanie zjawiły się natychmiast dwa buldogi w mundurach żandarmów. Wówczas sędzia,
wskazując żandarmom Pinokia, odezwał się: «Temu biedakowi ukradziono cztery cekiny;
weźcie go zatem i natychmiast zaprowadźcie do więzienia»” [4, s. 84]. Pinokio spędził w
ciemnicy cztery długie miesiące. Taką surową poniósł karę za lekkomyślność i chęć łatwego
wzbogacenia się. Morał z tego zdarzenia zawarty jest w słowach starej papugi: “jesteś taki
niemądry i wierzysz, jakoby pieniądze można zasiać i zbierać na polach jak fasolę czy też
ogórki. I ja niegdyś uwierzyłam i dziś ponoszę za to karę. Dzisiaj (niestety) za późno
przekonałam się, że aby uskładać uczciwie parę groszy, trzeba umieć zarobić na nie pracą
własnych rąk lub własnego umysłu” [4, s. 84].
Postawmy pytanie, czy bajki mogłyby zainspirować ekonomistów do twórczych poszukiwań?
Chyba tak. Zaryzykujmy tezę, że J.M. Keynes mógł po przeczytaniu bajek La Fontaine’a
obalić pogląd A. Smitha, według którego pieniądz nie może być środkiem akumulacji
kapitału. Smith uważał, iż oszczędności indywidualne wyrażają się rzeczowo w dobrach
oszczędzanych, które automatycznie zamieniają się w inwestycje. Keynes powtarza za La
Fontaine’em, że pewną część oszczędności indywidualnych człowiek może posiadać w
postaci pieniądza skarbionego, inne formy to lokaty finansowe i inwestycje. Tezauryzacja
pieniądza jest dla nich obu zjawiskiem szkodliwym, gdyż nie zwiększa konsumpcji: “Cóż po
skarbach, gdy człowiek zdjęty skąpstwa szałem/ Nie użył ich ni razu w swoim życiu całem. /I
mrze z głodu, rachując grosze i dukaty?” [6, s. 97]. Keynes twórczo rozwija myśl La
Fontaine’a – ponieważ skłonność do oszczędzania wzrasta w miarę wzrostu bogactwa,
wskutek czego zmniejsza się popyt o wartości nie wydatkowane. Tworzą się zalążki kryzysu
nadprodukcji. Keynes twierdzi, że kryzysom można zapobiec poprzez stymulowanie
wydatków. Niczym mityczny Midas chciałby posiadać możliwość zamiany wszystkiego w
pieniądz, który byłby wydatkowany obojętnie na co, byle finansował popyt. Niestety Keynes
zapomniał, jak wielką cenę zapłacił Midas za swoją namiętność. Złoto przestało być dla niego
dobrem rzadkim. Spowszedniało, zdeprecjonowało się, stało się bezużyteczne. Przypowieść o
Midasie niesie z sobą zapowiedź groźnych zjawisk: stuletniej wojny cenowej, będącej
następstwem napływu do Europy w XVI i XVII wieku olbrzymiej ilości złota i srebra, inflacji,
choroby XX wieku oraz pojawienia się pieniądza fikcyjnego, spekulacyjnego, który może
zrodzić kryzys większy od tego z lat 1929-33. La Fontaine wyczuwa zagrożenia płynące z
nadmiernego wydawania: “Brać i wydawać? [...] Trwonić me dukaty?” [6, s. 97] – waha się,
gdyż nie jest pewien, co lepiej służy gospodarce – oszczędzanie czy wydatkowanie.
Najprostszym i przez to najpowszechniejszym od stuleci sposobem porównywania różnych
dóbr (materialnych i niematerialnych) jest określenie ich wymiaru pieniężnego.
“Nieuniknionym rysem ludzkiego sposobu myślenia – pisze G. Simmel w Filozofii pieniądza
– jest uznanie spośród wielu określeń jakiegoś przedmiotu tych, które można podać lub
rozpoznać z największą dokładnością za przedmiotowo pierwsze i najistotniejsze” [16, s.
357]. Jest to niewątpliwie uzasadnione ekonomiką czasu, którego brakuje dorosłym. Szybciej
i prościej można uporządkować elementy otaczającej nas rzeczywistości stosując łatwe w
użyciu i czytelne dla wszystkich kryteria ilościowe niż nieprecyzyjne i niejednoznaczne
kryteria jakościowe. T. Veblen w swojej książce Teoria klasy próżniaczej zauważa:
“Rozbudowany nawyk pozytywnej oceny kosztowności najrozmaitszych dóbr i zwyczajowe
identyfikowanie piękna z odpowiednią ceną powodują, że przedmiotu, który nie jest drogi, nie
uważa się za piękny” [18, s. 105]. Ta cecha rzeczywistości ekonomicznej została trafnie
uchwycona w bajce Saint-Exupery’ego Mały Książę : “Jeśli mówicie dorosłym: «Widziałem
piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu» – nie potrafią
sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: «Widziałem dom za sto tysięcy złotych».
Wtedy krzykną: «Jaki piękny dom»” [5, s. 17]. Czyżby Saint-Exupery znał pracę Veblena?
Można tak sądzić, zwłaszcza że wątek miłości Małego Księcia do róży stanowiący osnowę
całej bajki jest literackim odbiciem uwag Veblena na temat społecznego uwarunkowania
gustów, nawiązujących m.in. do mechanizmu określania wartości kwiatów [19, s. 105].
Nieuchwytne w swojej istocie i niedefiniowalne wrażenie piękna, dostępne tylko osobom
wrażliwym, mającym choć trochę czasu, by przystanąć i przyjrzeć się otaczającemu je światu,
uzyskuje w rzeczywistości ekonomicznej prostą formę pieniężną dostrzegalną dla tych, którzy
nie mają czasu, by rzeczy poznać bliżej. Lis w rozmowie z Małym Księciem wyraża tę gorzką
prawdę o rzeczywistości w następujących słowach:
“Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A
ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół” [5, s. 62].
W bajkach zawiera się przemyślany zamiar pedagogiczny: należy wykorzystać nawyki i
skłonności ludzkie i przekształcić drogą dziecięcej zabawy w pożyteczne wartości.
Bajkopisarz uchodzi za poetę, mędrca, który ma wiedzę, doświadczenie i autorytet. Ma więc
prawo do umoralniania, pouczania i wystawiania ocen. Niestety często w kwestiach
społeczno-ekonomicznych przekracza swoje kompetencje. La Fontaine zdaje sobie sprawę z
absurdalności zakopywania pieniędzy: “A któż to widział – pieniądz trzymać w ziemi!” [6, s.
98] i jednocześnie w tej samej bajce udziela bezsensownej rady: “Mając go w domu, mógłbyś
bez mozołu/ Brać, ile zechcesz” [6, s. 98] choć wie, że zdarzają się kradzieże:
“Wtem mur, nadwątlony laty,
Kruszy się, pada z łoskotem.
O cudo! z gruzów sypią się dukaty!
Nędzarz, zdumiony, skarbu nie rachował;
Co tchu kieszenie złotem naładował,
Zostawił stryczek na haku
I czmychnął. W krótką chwilę właściciel nadchodzi,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin