Kradzież dzieł sztuki.pdf

(132 KB) Pobierz
Data: 27 październik 2004 r
Data: 27 październik 2004 r.
Dział: Historia
Temat: Odszkodowanie
Rozwinięcie: Które Państwa powinny zapłacić odszkodowania za II Wojnę Światową.
Oczywiście te państwa, które najwięcej nakradły w czasie II Wojny Światowej. Przede
wszystkim Niemcy, oraz ci, którzy odebrali Niemcom, to co ci ukradli, i zostawili sobie,
zamiast oddać właścicielom.
O niemieckim rabunku mówi książka Ruth i Maxa Seydewitzów pod tytułem
"Dziewczyna z perłą." Jest to pozycja z 1972 r., napisana w NRD, a więc sławiąca
postępowanie sojuszniczego ZSRR i potępiająca kradzieże dokonane przez obywateli i
instytucje Stanów Zjednoczonych. Warstwa propagandowo-polityczna nie będzie nas
interesowała. My zajmiemy się faktami.
Dzieła sztuki, kradzione w całej Europie, wędrowały szerokimi strumieniami w dwóch
głównych kierunkach: do Linzu i Karinhall, oraz wieloma małymi strumieńkami do
niemieckich domów. W Linzu mieściło się muzeum, które zostało założone na rozkaz Hitlera,
tu pragnął on skoncentrować największe dzieła sztuki stworzone przez artystów.
Pełnomocnikiem Hitlera do spraw rabunku dzieł sztuki był doktor (to u Niemców tytuł
wysoce honorowy) Hans Posse - dyrektor Galerii Drezdeńskiej. Oprócz muzeum w Linzu
Hitler wyposażał w dzieła sztuki swoją siedzibę w Berchtesgaden i inne miejsca, w których
często przebywał. Do Karinhall kazał zwozić zrabowane dzieła sztuki Hermann Goring.
""Postanowiłem (...) plądrować", powiedział Goring 6 sierpnia 1942 roku na tajnej
konferencji komisarzy Rzeszy wyznaczonych na terytoria okupowane i rozkazał: "Trzeba,
byście, wręcz jak psy gończe, pilnie węszyli, gdzie się jeszcze coś znajduje (...) Bogiem a
prawdą, nie jesteście tam wysłani po to, by pracować dla szczęścia i nieszczęścia
powierzonych wam narodów, lecz żeby wyciągnąć z nich, co się tylko da."." (str. 14)
Do grabieży dzieł sztuki powołano specjalne organizacje: "Das Ahnenerbr e. V." pod
zwierzchnictwem Himmlera, złożona z esesmanów, powstała w 1939r . i zaczęła działalność
od momentu najazdu na Polskę; "Do niej należało między innymi "zużytkowanie" wszelkiej
własności zamordowanych w obozach koncentracyjnych ofiar hitlerowskiego barbarzyństwa -
biżuterii, wyłamanych złotych zębów, obciętych włosów itp." (str. 15-16) . Druga organizacja
działała pod dowództwem doktora (ależ oni mieli tych posiadaczy honorowych tytułów) Kaja
Muhlmanna i kierownictwem Goringa; organizacja prowadziła rekwizycję dzieł sztuki na
terenie Generalnej Guberni, a potem krajów Zachodu. Trzeciej organizacji przewodniczył
Joachim von Ribbentrop za pomocą barona (to znacznie więcej niż doktor) von Kunsberg;
organizacja działała na terenach Francji, a potem Związku Radzieckiego. Największą
organizacją była Einsatzstab Rosenberga.
Grabież dzieł sztuki rozpoczęła się po napadzie na Czechosłowację. Posse skierował
do Linzu między innymi dziewięć tablic cyklu Mistrza z Wyższego Brodu. Ukradziono
pozycje z kolekcji księcia Maksymiliana von Lobkowitza: "Sianokosy" Petera Bruegla
starszego, "Matkę Boską z Jezusem w otoczeniu świętych" Lukasa Cranacha starszego oraz
"Kleopatrę" Rubensa.
1
"Gestapo dało w prezencie Hitlerowi siedem płócien holenderskich i niemieckich
mistrzów XIX wieku. Skonfiskowało je po prostu na własną rękę i przesłało do Monachium.
Wciągnięto je na listę muzeum w Linzu pod numerami 1967-1973. Ale i Hitler miał szeroki
gest, obdarowując swych zaufanych. Jednym pociągnięciem pióra nakazał, by praska Galeria
Narodowa oddała ze swych zbiorów trzy obrazy jako prezent urodzinowy dla Protektora
Czech i Moraw z ramienia Rzeszy, Reinharda Heydricha." (str. 40)
Po Czechosłowacji była Polska.
"Wiadomo jednak, że już parę lat przedtem niemieccy eksperci sztuki pod kierunkiem
wrocławskiego profesora (to więcej niż doktor, czy mniej? - przypis mój WM) dra Dagoberta
Freya otrzymali polecenie, by pod pretekstem wymiany doświadczeń i materiałów z polskimi
kolegami spenetrować zawartość polskich muzeów. (...) zwiedzali muzea i kościoły w
Poznaniu, Toruniu i wielu innych miastach" (str. 52)
Wspomina Stanisław Lorenz.
""W październiku 1939 r. spotkaliśmy się znowu. Frey pojawił się wówczas w
warszawskim Muzeum Narodowym z kilkoma funkcjonariuszami Gestapo i ze swym
austriackim kolegą Muhlmannem, by wybrać ze zbiorów najcenniejsze dzieła w celu
przesłania ich do Niemiec. Przypominam sobie dobrze, jak z notatnikiem w ręku sprawdzał,
czy wszystkie obrazy wybitnego włoskiego malarza XVIII wieku, Bernarda Belotto zwanego
Canaletto, zostały zapakowane, i jak węszył wszędzie, co by jeszcze można było dołożyć do
transportu." (...) Część obrazów skierowano do Krakowa, gdzie miały zdobić wnętrza
rezydencji gubernatora Franka na Wawelu. Inne dzieła Canaletta znalazły się w
Norymberdze, gdzie zorganizowano specjalny punkt zbiorczy dla zrabowanych w Polsce dzieł
sztuki.
12 października (...) Hitler wydał dekret nakazujący konfiskatę na rzecz Rzeszy
wszystkich znajdujących się w okupowanej Polsce archiwów, muzeów, kolekcji publicznych, a
także będących w prywatnym żydowskim i polskim pochodzeniu przedmiotów wartościowych
pod względem artystycznym i kulturalno-historycznym." (str. 52-53)
W ślad za nim Hans Frank wydał 16 grudnia 1939 r. rozporządzenie, w którym
nakazał konfiskatę wszystkich przedmiotów artystycznych znajdujących się na obszarze
Generalnej Guberni
W grabieży wyróżnili się szacowni profesorowie i doktorowie: Dagobert Frey, dr
Gustaw Barthel, dr Gunther Otto, dr Erich Meyer-Heising, wszyscy z Wrocławia; dr Werner
Kudlich i Rudolf Prihoda z Opawy; dr Anton Krauss i dr Pollhamer z Wiednia, dr Josef
Muhlmanna, brat Kaja, z Salzburga, archeolog prof. Paulsen.
Dzieła zagrabione w Krakowie gromadzono w Bibliotece Jagiellońskiej, po czym
fotografowano i dawano do przeglądu Hitlerowi i Frankowi. Zagrabiono wyroby ze złota i
srebra z Wawelu i Kościoła Mariackiego, gobeliny, broń, porcelanę, meble, wyroby z brązu,
monety, cenne rękopisy, książki, a także ołtarz Wita Stwosza z Kościoła Mariackiego, obrazy
Hansa Suessa z Kulmbachu, "Portret młodzieńca" Rafaela, "Damę z łasiczką" Leonarda da
Vinci, "Krajobraz z miłosiernym samarytaninem" Rembrandta. Z Muzeum Czartoryskich
skonfiskowano przeszło 800 przedmiotów
2
Posse pisał do Martina Bormanna:
"Drezno jest szczególnie zainteresowane inwentarzem uratowanym z warszawskiego
zamku, jako że w rozbudowie tego obiektu brali udział drezdeńscy architekci i plastycy,
byłoby więc pożądane, gdyby część uratowanego wyposażenia wnętrz (obicia ścian, drzwi,
posadzki, rzeźby, zwierciadła, żyrandole, meble, porcelanę itd.) przeznaczyć na uzupełnienie
wnętrz pawilonów drezdeńskiego Zwingeru". (str. 55)
W tym czasie na wschodnie ziemie Polski weszły wojska radzieckie, które zawładnęły
zbiorami Ossolineum zwierającymi, między innymi, cenne rysunki Durera i innych mistrzów
staroniemieckich. Kiedy hitlerowcy weszli do Lwowa, Kaj Muhlmann zarekwirował rysunki
Durera i przekazał je Goringowi, który podarował je Hitlerowi do muzeum w Linzu. Po
wojnie dzieła Durera zostały przez Amerykanów przekazane jakiemuś Lubomirskiemu, który
przebywał na emigracji. Lubomirski sprzedał je w Szwajcarii i polskie dziedzictwo narodowe
rozpełzło się po różnych muzeach w Europie.
Ołtarz Wita Stwosza został przez Polaków wywieziony do Sandomierza i ukryty.
Kiedy Paulsen przybył do Krakowa i zobaczył puste miejsce, szalał z wściekłości. Na
zlecenie Heydricha esesmani wydobyli od Polaków przy pomocy tortur miejsce ukrycia
ołtarza i przewieźli go do Berlina, a potem do Norymbergi.
Udało się uratować polskie Arrasy Wawelskie, które razem z polskimi insygniami
koronnymi i manuskryptami Chopina zostały wywiezione do Rumunii, a potem do Francji,
Anglii i Kanady. Udało się je sprowadzić do Polski dopiero w 1961 r.
W czasie Powstania Warszawskiego Hitler kazał zrównać Warszawę z ziemią.
Stanisław Lorenz znajdował się wtedy w Muzeum Narodowym.
"Profesor Stanisław Lorenz (...) opisał (...) w jak barbarzyński sposób obchodzono się
z nie wysłanymi jeszcze do Niemiec polskimi dziełami sztuki, jak samowolnie wiele z tych
dzieł niszczono, jak rozbijano i palono zabytkowe meble, jak wyrywano płótna z ram dużych
obrazów, by zasłonić nimi okna. A gdy następowała zmiana oddziałów stacjonujących w
Muzeum, odchodzący oficerowie i żołnierze zabierali wszystko, co się dało, jako zdobycz
wojenną. Niektórzy z nich (...) przesyłali w paczkach ową zdobycz do swych domów, inni
podczas odwrotu wlekli ją z sobą i w panice porzucali byle gdzie." (str. 57)
Kiedy Armia Radziecka wkraczała do Krakowa, Frank kazał wywieźć wszystkie
cenne przedmioty z Wawelu. Wśród nich znajdowały się trzy najcenniejsze polskie obrazy:
"Portret młodzieńca" Rafaela, "Dama z łasiczką" Leonarda da Vinci, "Krajobraz z
miłosiernym samarytaninem" Rembrandta. Zostały one przewiezione do Bawarii, do pałacu
Franka w Neuhaus, a po wojnie do Collecting Point w Monachium. Stamtąd zostały zwrócone
Polski.
Autorzy podają, że według polskich specjalistów, Polska utraciła w czasie wojny 43%
dóbr artystycznych i kulturalnych, w tym także płyty brązowe Petera Vischera z Muzeum
Narodowego w Poznaniu oraz płyty nagrobne biskupów zabrane z Kościoła Dominikanów w
Poznaniu.
Ziemie pruskie Niemcy traktowali jak swoje, więc nie wywozili z nich dzieł sztuki.
Dopiero jesienią 1944 r., gdy Armia czerwona wkraczała na tereny ziem zachodnich i
3
północnych, wojska niemieckie zaczęły wywozić dzieła sztuki z Gdańska i jego okolic.
Wywieziono między innymi "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga. Został on odnaleziony przez
Rosjan w 1945 r. w "górach Turyngii" cokolwiek by to oznaczało. Rosjanie wywozili
wszystkie dzieła sztuki w głąb ZSRR. 12.000 dzieł sztuki ZSRR przekazał Polsce dopiero w
1956 r. Wśród nich był "Sąd ostateczny" Memlinga. A ile nie zwrócili?
Niemcy rabowali dzieła sztuki nie tylko w krajach okupowanych, ale gdzie się tylko
dało. Wykupywali je za grosze, posługiwali się szantażem. We Włoszech wyłudzili "Portret
mężczyzny w krajobrazie" Memlinga - Hitler zaproponował, aby Włochy mu go podarowały.
W sierpniu 1944 r. Niemcy wywieźli dzieła sztuki z klasztoru Monte Cassino. Ze 160 skrzyń,
część przekazano Hitlerowi, cześć Goringowi. Wagonami wywozili dzieła sztuki z Francji, w
tym obrazy Rubensa, Vermeera van Delft, van Gogha, Bonnarda, Fragonarda i innych
mistrzów. Z Belgii wywieziono Ołtarz Gandawski braci van Eycków, dzieła Michała Anioła,
Davida, Isenbranta.
Już w lipcu 1941 r. Niemcy rabowali dzieła sztuki w Ermitażu. Rozkradli dzieła sztuki
w Carskim Siole, Peterhofie i innych historycznych miejscach, nie zapominając o słynnej
Bursztynowej Komnacie, w której wytworzeniu brali udział wspaniali gdańscy rzemieślnicy.
"23 września 1941 roku, tuż po zajęciu Peterhofu, zaczęli od grabieży znajdujących
się tam przedmiotów artystycznych. "Wywieźli do Niemiec 34.000 eksponatów muzealnych z
Wielkiego Pałacu, z pałacyków Marly, Monplaisir i Zagrody, w tym 4.950 unikalnych mebli
oraz wyroby włoskiego, angielskiego, francuskiego i rosyjskiego rzemiosła artystycznego z
czasów Katarzyny Wielkiej, Aleksandra I i Mikołaja I; zagarnęli też wiele unikalnej porcelany
stołowej rosyjskiej i zagranicznej z XVIII i XIX wieku. Ze ścian pałaców zerwano jedwabne
gobeliny i inne okładziny ścierne." (str. 199)
Autorzy książki jeden rozdział poświęcają stratom Niemiec. W lutym 1945 r., podczas
nalotu na miasto, zniszczeniu uległo 201 obrazów w Galerii Drezdeńskiej.
"Wymieńmy zatem przykładowo straty poniesione przez muzea sztuki. Tak więc z
Muzeum Krajowego w Darmstadcie przepadły 192 obrazy. (...) Muzeum Historyczna we
Frankfurcie nad Menem utraciło 271 płócien, Dolnosaksońska Galeria Krajowa w
Hanowerze - 254, Wallraf-Richartz-Museum w Kolonii - 261, Bawarskie Państwowe Zbiory
Obrazów w Monachium - 306, Mainfrankisches Museum w Wurzburgu - 600. Galeria
Narodowa w Berlinie postradała aż 866 obrazów (...) (str. 256)
Książka Kenetha D. Alforda traktuje temat szerzej i mówi także o tym, co się działo z
majątkiem skradzionym przez Niemców. Książka jest napisana w konwencji taniej sensacji
dla szerokich mas, jest po prostu do dupy, ale nie tym się zajmujemy, tylko jej warstwą
faktograficzną. Autor nie ma żadnych złudzeń, kto kradł:
"(...) zarówno Ermitaż w Petersburgu, jak i Muzeum Puszkina w Moskwie dysponują
ogromną liczbą obrazów odebranych Niemcom, którzy wcześniej ukradli je w innych krajach,
także z kolekcji prywatnych. Rosjanie nie byli jedynymi, którzy uprawiali ten godny pogardy
proceder. Podczas gdy przedstawiciele Moskwy pakowali i ekspediowali dzieła sztuki oraz
inne wartościowe przedmioty na wschód, Stany Zjednoczone organizowały rabunek na
własną rękę. Pod kierownictwem oficera armii USA Gordona Gilkeya na przykład
przewieziono w 1947 r. do Waszyngtonu około 11 tysięcy obrazów, które umieszczono w
Pentagonie na "wieczne przechowanie". (str. 11)
4
I dalej:
"Jeden z przypadków takiej grabieży dotyczył nawet byłego prezydenta Stanów
Zjednoczonych Herberta Hoovera. Po zakończeniu działań wojennych ruszył on w podróż po
świecie samolotem prezydenta Harry'ego Trumana, nazywanego ciepło Wierną Krową.
Oficjalny cel tej podróży był wielce nobliwy - znalezienie sposobów nakarmienia dzieci
umierających z głodu w wielu regionach świata. Podczas gdy Hoover wykonywał swoją
misję, jego podwładni w Niemczech gromadzili tysiące eksponatów dla Hoover War Library
na Uniwersytecie Stanford. Jednym z nich był dziennik niemieckiego ministra propagandy
Josefa Goebbelsa w postaci maszynopisu liczącego 7 tysięcy stron. Jeden z asystentów
Hoovera, Frank E. Mason, wynegocjował z wydawnictwem Doubleday kontrakt na publikację
części tych pamiętników za 400 tysięcy dolarów. Może lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze
na pomoc dla głodujących dzieci?" (str. 11-12)
Amerykanie przejęli niemieckie zapasy złota, które zostały schowane przez nazistów
w kopalni Kaiseroda. Znaleźli tam, między innymi,:
"To, co znajdowało się w środku, wprawiło przybyłych w osłupienie: właśnie odkryli
285 ton złota w postaci sztab i monet oraz 519 805 802 dolary w gotówce." (str. 18)
"Znalezisko ukryto za gęstą zasłoną, kiedy okazało się, że w 207 skrzyniach i walizach
znajdują się tysiące złotych koronek z mostków dentystycznych, naczynia, srebrna zastawa
stołowa, okulary, szkiełka do zegarków, złote obrączki, perły, kamienie szlachetne i
posortowane pieniądze - ekonomiczne skutki nazistowskiego ludobójstwa." (str. 21)
Kto mógł, to kradł, co tylko wpadło mu w ręce, mniej lub bardziej bezczelnie. Na
przykład w Monachium:
"Szeregowi Theodore J. Polski i John A. Fraser weszli do Fuhrerbau i zastali tam
kilku żołnierzy i oficerów z 45. Dywizji Piechoty, którzy zabierali sobie srebra na pamiątkę.
Strażnik, który w tym czasie pełnił służbę, nie zwracał na nich uwagi, a do grupy wielbicieli
suwenirów dołączyli jeszcze dwaj kapitanowie, kilku pułkowników oraz pani kapitan z
pielęgniarskiego korpusu WAC. Polski poszedł ich śladem i wybrał sobie srebrną zastawę.
(...) Fraser wziął osiem kompletów noży, widelców i łyżek. (...)
Polski i Fraser poszli do dowództwa i pokazali łup przełożonemu, kapitanowi
Sterlingowi F. McKee. Pieczołowicie rozmieścili zdobycz w pudełkach, a dowódca napisał na
opakowaniu "Sprawdzone przez kpt. McKee". Polski wysłał swojej żonie mieszkającej w St.
Paul w Minnesocie komplet złożony z 80 przedmiotów, Fraser także zaadresował swój łup do
domu." (str. 29)
Autor książki pisze o Goringu i jego pasji do dzieł sztuki:
"Goring lubił mówić o sobie jako o "człowieku renesansu" i świadomie starał się
promować swój wizerunek publiczny. Kolekcjonowanie dzieł sztuki stało się obsesją, która
zdominowała jego życie. Ta kolekcjonerska pasja kolidowała nawet z jego obowiązkami
wojskowymi. To, że Goring traktował kolekcję jako swoją spuściznę, skłaniało go, by coraz
więcej kupować i kraść. Na początku II wojny światowej w jego kolekcji znajdowało się około
200 najwspanialszych arcydzieł. Kiedy wojna dobiegała końca, był "właścicielem" 1375
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin