Nazistowscy zbrodniarze przygarnięci przez USA.pdf

(90 KB) Pobierz
Nazistowscy zbrodniarze przygarnięci przez USA
Nazistowscy zbrodniarze przygarnięci przez USA
Między innymi dzięki byłym zbrodniarzom wojennym Amerykanie polecieli na Księżyc, a CIA mogła
podjąć walkę z KGB.
Ujawniony w 2010 roku raport amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości potwierdził, że wielu
zbrodniarzy III Rzeszy trafiło po 1945 roku za ocean. Nazistów, którzy znaleźli schronienie w USA,
tamtejszy wywiad wykorzystywał jako źródło informacji oraz do tajnych misji w okresie zimnej wojny.
Ekspert CIA Harry Rositzke przyznał kiedyś: Wykorzystaliśmy każdego drania. Grunt, że był
przeciwnikiem komunizmu.
Szczurze linie
Niektórym pozwolono osiedlić się w Stanach Zjednoczonych, chociaż władze wiedziały o ich
zbrodniczej przeszłości. Jednym z nich był Otto Von Bolschwing, bliski współpracownik Adolfa
Eichmana, głównego autora planu eksterminacji Żydów. Pracował dla Centralnej Agencji
Wywiadowczej. Po klęsce III Rzeszy trafił do USA także Arthur L. Rudolph. W czasie wojny kierował
fabryką amunicji Mittelwerk, obok której powstał obóz koncentracyjny dostarczający przymusowych
robotników. W Stanach wraz z innymi niemieckimi uczonymi rozwijał amerykański program badań
kosmicznych. Jest uważany za ojca rakiety Saturn V, która wynosiła w kosmos podążającego na
Księżyc Apolla. Gdy w 1984 roku Departament Sprawiedliwości zamierzał postawić Rudolpha przed
sądem, naukowiec opuścił USA i zrzekł się amerykańskiego obywatelstwa. Tscherim Soobzokov, były
żołnierz Waffen SS, pracował zaś po wojnie jako doradca CIA. Nie udało się go deportować z USA, bo
nawet po ujawnieniu jego hitlerowskiej przeszłości dowody uznano za niewystarczające. W 1985 roku
Soobzokov zginął w wybuchu bomby, którą w jego domu podłożyli żydowscy radykałowie.
Kiedy w 1945 roku Reinhard Gehlen, były generał wywiadu hitlerowskiego, przekazał USA mikrofilmy
z tajnymi danymi z archiwów radzieckich, otrzymał od amerykańskich władz okupacyjnych zadanie
utworzenia wywiadu niemieckiego. Wraz z zaufaną grupą oficerów Gehlen organizował tak zwane
szczurze linie – trasy, którymi przerzucano do Ameryki Południowej i Środkowej zaopatrzonych w
fałszywe dokumenty zbrodniarzy III Rzeszy. Ponad pięć tysięcy nazistów opuściło w ten sposób
Europę i uniknęło procesów sądowych. Z pomocą CIA Gehlen zbudował organizację, którą w 1956
roku przejęła Niemiecka Republika Federalna jako Federalną Służbę Wywiadowczą (BND). Nic więc
dziwnego, że wśród jej członków było wielu byłych oficerów SS i członków NSDAP, którzy brali udział
w zbrodniach wojennych.
Szybka rehabilitacja
"Alianci przeszmuglowali przez granice pewną liczbę zbrodniarzy wojennych, między innymi oficerów
SS, których werbowano później do działań wywiadowczych wymierzonych w Związek Sowiecki i jego
satelitów" - pisze Neal Bascomb w książce "Wytropić Eichmanna". Dodaje, że obie organizacje – CIA i
BND – rekrutowały byłych agentów SS, gestapo i Abwehry, choć oficjalnie temu zaprzeczały. Ich
szefowie, Reinhard Gehlen i jego amerykański dobroczyńca Allen Dulles, koncentrowali swoje wysiłki
na walce z zagrożeniem komunistycznym na świecie.
Gdy zimna wojna podzieliła świat na dwa wrogie bloki, Niemcy Zachodnie stały się sojusznikiem
Zachodu. Trzeba było "zrehabilitować" także niemiecką armię. Norbert Frei w książce "Polityka wobec
przeszłości. Początki Republiki Federalnej i przeszłość nazistowska" przypomina głosy w obronie
niemieckich wojskowych. Gdy w 1949 roku w Hamburgu przed Trybunałem Wojskowym rozpoczął się
1
proces feldmarszałka Ericha von Mansteina, Winston Churchill demonstracyjnie ofiarował 25 funtów
na jego obronę. Liczni oficerowie Wehrmachtu zajmowali wysokie stanowiska nie tylko w odradzającej
się Bundeswehrze, ale także w Narodowej Armii Ludowej w NRD (niemal co drugi oficer wojskowego
wywiadu był wyszkolony przez Abwehrę).
Funkcjonariuszem NSDAP był co trzeci członek gabinetu kanclerza Konrada Adenauera, co czwarty
poseł w Bundestagu oraz wielu pracowników służby cywilnej i sądownictwa. Dyrektorem kancelarii
kanclerza Niemiec został zbrodniarz wojenny Hans Globke, współautor komentarza do ustaw
norymberskich. W roku 1951 niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych zatrudniało 59 urzędników
państwowych, z czego aż 43 należało w przeszłości do NSDAP, a ośmiu byłych nazistów zostało
ambasadorami.
Norbert Frei opisuje skandal, jaki wybuchł w 1950 roku. Poseł do Bundestagu Wolfgang Hedler, były
członek NSDAP, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że Niemcy ponoszą najmniejszą winę za
wybuch wojny, bojownicy ruchu oporu to zdrajcy ojczyzny, Niemcom zaś wcale nie działoby się lepiej,
gdyby mogły dziś korzystać z siły żydowskiego ducha i żydowskiego potencjału gospodarczego.
Hedler stanął przed sądem, oskarżony o znieważenie pamięci ruchu oporu i obrazę Żydów
niemieckich. Spośród trzech sędziów dwóch należało do NSDAP, Hedler został więc uniewinniony, a
przed gmachem sądu witały go wiwatujące tłumy. - Pora przestać węszyć za nazistami - apelował w
1951 roku Konrad Adenauer. Także niemieckie społeczeństwo domagało się zakończenia rozliczeń i
powrotu do normalności.
Polityczny balast
Amerykanie dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych zaczęli sprawdzać, kogo wpuścili do kraju. "Była
strażniczka w nazistowskim obozie żyje jako gospodyni domowa w Queens" - ujawnił „New York
Times”, opisując historię Hermine Braunsteiner-Ryan. Przy wjeździe do Stanów Zjednoczonych
kobieta zataiła, że została skazana w Austrii. Proces zakończył się pozbawieniem obywatelstwa i
deportacją, ale co ważniejsze, ujawnione zostały praktyki amerykańskiej Służby Imigracji i Naturalizacji
w kontaktach ze zwolennikami Adolfa Hitlera. Obliczono, że około 10 tysięcy nazistów trafiło do USA,
często za wiedzą władz. Teraz należało się ich pozbyć. W większości nie byli już pożyteczni i stanowili
polityczny balast.
Niemiecki wywiad BND otworzył natomiast archiwa dotyczące agentów, którzy wcześniej pracowali dla
reżimu Hitlera, dopiero w 2010 roku. Ujawnione dokumenty dotyczyły wewnętrznego dochodzenia,
które w latach 60. przeprowadził specjalny wydział wywiadu RFN, nazwany Organisationseinheit 85.
Opracowany wówczas raport zawierał zarzut, że przez lata BND patrzyła przez palce na zbrodniczą
działalność wielu funkcjonariuszy. Przez 45 lat dokument leżał zamknięty w szafie pancernej, zanim
na ich odtajnienie zdecydował się szef wywiadu Ernst Uhrlau.
"Późniejsi pracownicy BND, którzy w latach 1933–1945 pełnili rozmaite funkcje – od zwykłego
sekretarza policji w gestapo po Oberführera SS – brali udział w zamordowaniu milionów europejskich
Żydów, masowych egzekucjach oraz prześladowaniach przeciwników Hitlera. Po powierzchownej
denazyfikacji oraz upiększeniu życiorysów zostali oni ponownie wykorzystani w szpiegowskiej wojnie
przeciw Związkowi Sowieckiemu. Do ich zatrudnienia dochodziło przeważnie za zgodą bądź
milczącym przyzwoleniem amerykańskich tajnych służb" - pisał dziennik "Frankfurter Allgemeine
Zeitung". Znaleźli się wśród nich byli funkcjonariusze Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy,
gestapo, Służby Bezpieczeństwa i Tajnej Żandarmerii Polowej. W 1960 roku co najmniej 200 z 2450
pracowników wywiadu RFN służyło wcześniej w narodowosocjalistycznym aparacie terroru.
2
Rzeźnik agentem
Jaki los spotkał sprawców? Jednych zwolniono, większość otrzymała odprawę. Unikano drogi
sądowej. W aktach Centralnego Archiwum pozostał ślad po 21 sprawach, prowadzonych przeciwko
pracownikom BND w związku ze zbrodniami. Większość z nich zakończyła się podobnie jak w
przypadku Ericha Deppnera, gestapowca, dowódcy plutonów egzekucyjnych. W kwietniu 1942 roku w
Amersfoort zabił 85 sowieckich jeńców wojennych. Sąd w Monachium uniewinnił go w 1964 roku,
uzasadnił taki wyrok stwierdzeniem, że Deppner mógł kierować się przekonaniem, że były to represje
zgodne z ówczesnym prawem międzynarodowym.
Niemiecki wywiad nie tylko krył dawnych funkcjonariuszy III Rzeszy przed wymiarem sprawiedliwości,
lecz także współpracował ze zbrodniarzami. Pod opiekuńcze skrzydła BND trafił Adolf Eichmann,
logistyk Holokaustu, który po wojnie uciekł do Argentyny. Kolejnym odkryciem historyków był Klaus
Barbie, esesman zwany rzeźnikiem Lyonu. Po wojnie stał się ważnym agentem w kontrwywiadzie
amerykańskich wojskowych służb informacyjnych i pomagał tropić komunistów w okupowanych
Niemczech. W 1951 roku dzięki funduszom z USA oraz wsparciu Watykanu wyjechał do Boliwii.
Według "Spiegla", w 1966 roku BND zarejestrowało go jako agenta 43118, nadając mu kryptonim
"Orzeł". Przez wiele lat Barbie pod nazwiskiem Klaus Altmann żył spokojnie w Boliwii, pisząc raporty
dla BND. Przez rok dostawał nawet za to pieniądze. Przed sąd trafił dopiero w 1984 roku, gdy nowe
władze Boliwii przekazały go Francji. Skazany na dożywotne więzienie, zmarł po czterech latach.
Nekrolog dla nazistów
Oceniając stosunek niemieckich polityków do brunatnej przeszłości, dziennik "Sueddeutsche Zeitung"
przypomniał postawę szefa dyplomacji Willy’ego Brandta, późniejszego kanclerza RFN. Wyraził on
zgodę na odznaczenie Krzyżem Zasługi pierwszego stopnia "zbrodniarza zza biurka", prokuratora w
okupowanej przez Niemców Pradze Franza Nüssleina, skazanego w 1947 roku w Pradze w procesie o
zbrodnie wojenne i wydanego w 1955 roku Niemcom. Nüsslein pracował potem jako referent w MSZ.
W nekrologu opublikowanym w 2003 roku w gazetce ministerstwa nie wspominano nic o jego
nazistowskiej przeszłości. Wybuchł skandal. Ówczesny szef resortu Joschka Fischer zakazał
publikowania nekrologów byłych członków NSDAP i powołał komisję historyków, która miała
opracować raport na temat związków niemieckiego MSZ z reżimem nazistowskim. Komisja sięgnęła
do archiwów i po czterech latach prac doszła do wniosku, że MSZ było uwikłane w Holokaust na dużo
większą skalę niż dotychczas sądzono. W archiwach odnaleziono dokumenty potwierdzające udział
dyplomatów w eksterminacji Żydów. Komentując wyniki tych prac, Joschka Fischer ocenił, że
publikacja jest odpowiednim "nekrologiem" dla byłych dyplomatów uwikłanych w reżim nazistowski i
Holokaust.
Małgorzata Schwarzgruber, "Polska Zbrojna"
Naziści na sztandarach
Byli funkcjonariusze III Rzeszy okazują się także pożyteczni jako patroni szkół.
Historyk Geralf Gemser zebrał życiorysy aktywnych działaczy w okresie III Rzeszy, patronujących
obecnie saksońskim szkołom. Wśród patronów dwóch tysięcy placówek oświatowych doliczył się
ośmiu byłych działaczy NSDAP, trzech członków bojówek SA i jednego esesmana. W Bernstadt jedna
ze szkół nosi imię Klausa Riedela, pioniera techniki rakietowej. Naukowiec uczestniczył w pracach
3
badawczych nad budową broni V2. Rakiety spowodowały śmierć około 10 tysięcy cywilów poza
granicami Niemiec, a przy ich produkcji zmarło ponad 12 tysięcy robotników przymusowych.
Gimnazjum w saksońskim Grossröhrsdorf nosi natomiast imię chirurga Ferdinanda Sauerbrucha.
Lekarz faszystowskiego ministra propagandy Josepha Goebbelsa w okresie III Rzeszy przyznawał
środki finansowe na eksperymenty medyczne prowadzone na więźniach obozów koncentracyjnych.
Historyk szacuje, że w całych Niemczech dawni działacze NSDAP patronują kilkuset szkołom.
(Polska Zbrojna)
2011-04-07 (15:50)
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin