ROBERT E HOWARD ROBERT JORRDAN CONAN KRWAWY MONOLIT PRZEK�AD KATARZYNA PAWLAK ROZDZIA� I Po opuszczeniu Shantharionu Conan i Thanar* udali si� na po�udnie, do Turami. W Forcie Wakla, w kt�rym Conan rozsta� si� z Bosso�czykiem, dotar�a do niego wiadomo�� od starego przyjaciela Tao�Li, zapraszaj�ca Cymeryjczyka do zamku niedaleko Ruo�Gen w Khitaju. Po d�ugiej podr�y drog� morsk�, Conan dotar� do Khitaju. Na zamku byli ju� wszyscy zaproszeni go�cie, w�r�d kt�rych by�o wielu przyjaci� Conana. W tym doborowym towarzystwie nie brakowa�o oczywi�cie pi�knych kobiet, w�r�d kt�rych prym wiod�y Yu�Lin siostra Tao�Li, i Zamoranka Morania. Nied�ugo jednak dane im by�o cieszy� si� wspania�ymi polowaniami i rozkoszowa� si� jedzeniem ze sto��w zastawionych z kr�lewskim przepychem. Spok�j ich zosta� zak��cony przez dziwne wydarzenia w okolicy, jak i wkr�tce na samym zamku. NOCNY DEMON Conan przekl�� pod nosem b�oto, jakim pokryty by� ca�y brzeg i wolnym krokiem uda� si� g��wn� ulic� w stron� zamku, gdzie zmierza� w odpowiedzi na zaproszenie starego przyjaciela Tao�Li. Tao�Li by� dziwnym, ale dalekowzrocznym cz�owiekiem � silnym cz�owiekiem, kt�ry widzia� rzeczy, o jakich jego wsp�cze�ni nawet nie �nili. Mo�e w jego �y�ach p�yn�a krew staro�ytnych, kt�rzy to, jak m�wi� czarnoksi�nicy, w dawnych wiekach rz�dzili morzami i budowali miasta w g��bi l�du. Jego plan na sukces by� dziwny, jednak udany; niewielu ludzi pomy�la�oby o takim rozwi�zaniu, a jeszcze mniejszej liczbie, by si� to uda�o. Jego zamek znajdowa� si� na wybrze�u ciemnego, tajemniczego kontynentu, stanowi�cego ci�g�e wyzwanie dla odwa�nych. Tam w�a�nie, niedaleko ma�ej zatoki, wyr�n�� g�st� d�ungl�, zbudowa� sw�j zamek i swoje spichlerze, i bezlitosn� r�k� wydobywa� bogactwa ziemi. Mia� cztery statki: trzy mniejsze i jeden olbrzymi galeon. Podr�owa�y one pomi�dzy jego terytoriami, a miastami Kosali, Stygii, Zingary, a nawet Vanaheimu, z du�ymi �adunkami przedziwnego drewna, ko�ci s�oniowej, niewolnik�w; tysi�cami dziwnych bogactw, jakie Tao�Li posiad� przez handel lub podb�j. Dzikie przedsi�wzi�cie i jeszcze dzikszy handel. M�g�by wyczarowa� z tego mrocznego l�du ca�e imperium, gdyby nie Ta�Yon o twarzy szczura, jego bratanek. Przy malej, p�ytkiej przystani znajdowa�o si� rozleg�e nabrze�e. Zej�cie na l�d prowadzi�o w g�r� ma�ego wzniesienia, po obu stronach, kt�rego znajdowa�y si� podobne do ma�ych chatek spichlerze, a przy szerokiej, p�ytkiej fosie, ko�czy�o si�. Nad fos� znajdowa� si� w�ski most, a za nim wysoka palisada z wbitych w ziemi� pni. Palisada ta otacza�a ca�y zamek. Sam zamek zbudowany by� na miar� innej, wcze�niejszej epoki. Nacisk po�o�ony by� bardziej na jego obronno�� ni� pi�kno. Zbudowany by� z kamienia, przyniesionego tutaj z g��bi l�du i nosi� na sobie �lady wielu lat ci�kiej, niewolniczej pracy tysi�cy niewolnik�w, a teraz, ju� w pe�ni wyko�czony, wygl�da� na twierdz� nie do zdobycia. Taki te� by� zamiar budowniczych, poniewa� wybrze�a notorycznie nawiedzane by�y przez pirat�w, a tak�e w ka�dej chwili grozi�o powstanie miejscowych lud�w. Z ka�dej strony zamku wyci�to d�ungl� na kilometr i na oczyszczonym terenie zbudowano drogi. Wszystko to wymaga�o olbrzymiego nak�adu pracy, jednak w okolicy nie brakowa�o si�y ludzkiej. Wystarczy�o da� ma�y prezent wodzowi, a on zorganizowa� wszystko, co by�o potrzebne. A Khitajczycy wiedz�, jak sprawi�, by ludzie dobrze pracowali! Nieca�e trzysta metr�w na wsch�d od zamku p�yn�a szeroka, p�ytka rzeka wpadaj�ca do zatoki. Jednak jej nazwa kompletnie umkn�a z pami�ci Conana. By�a to jaka� barbarzy�ska nazwa, kt�rej nigdy nie m�g� poprawnie wypowiedzie�. Zorientowa� si�, �e nie by� jedynym zaproszonym do zamku. Zdaje si�, �e Tao�Li raz do roku zbiera� grup� weso�ych kompan�w w swoim samotnym zamku i oddawa� si� uciechom przez kilka tygodni, aby odbi� sobie pozosta�e tygodnie ci�kiej pracy i samotno�ci. Prawd� m�wi�c, gdy Conan wszed�, by�a ju� prawie noc, a zabawa by�a w pe�ni. Przyj�to go z wielk� rado�ci�. Przedstawiono nieznajomym, a jego przyjaciele wylewnie si� z nim witali. By� jednak zbyt zm�czony, aby bra� pe�ny udzia� w uciechach. Jad� wi�c tylko i pi� w spokoju, przys�uchuj�c si� toastom, pie�niom, i obserwuj�c biesiadnik�w. Oczywi�cie dobrze zna� Tao�Li, jako �e by� jego bliskim przyjacielem przez wiele lat; r�wnie� jego �liczn� siostr� Yu�Lin, kt�ra by�a g��wn� przyczyn�, dla jakiej w og�le przyj�� zaproszenie przyjazdu do tej �mierdz�cej dziury, na ko�cu �wiata. Ta�Yon, kt�rego tak�e Conan zna� i nie darzy� sympati�, by� przebieg�ym, fa�szywym cz�owiekiem z twarz� szczura. Poza tym by� tam jego stary, dobry przyjaciel, Zamora�czyk Tethron i jego siostra Morania, kt�ra, jak zwykle, robi�a oczy do wszystkich zebranych m�czyzn. Poza tym by� tam te� niski, kr�py Kothyjczyk nazywaj�cy si� Zarinhus; r�wnie� Jorn, niechlujny szlachcic z Brythunii; tak�e Terhan Shah, szczup�y, cichy m�czyzna o ciemnej karnacji, nazywaj�cy siebie Hyrka�czykiem i zawsze nosz�cy u pasa miecz niemal d�u�szy od niego samego. Byli te� inni, m�czy�ni i kobiety, kt�rych ju� zna�, ale by�o to tak dawno, �e ich imiona wylecia�y Conanowi ju� z pami�ci. Jednak�e by� tam jeden cz�owiek, kt�rego twarz przyku�a jego wzrok, niczym magnes przyci�gaj�cy stal. By� to pot�nie zbudowany m�czyzna, nieco powy�ej �redniego wzrostu, ubrany, mo�naby powiedzie�, do�� skromnie, a u boku mia� miecz dor�wnuj�cy swoj� d�ugo�ci� mieczowi Hyrka�czyka. Jednak ani nie jego odzienie, ani nie jego miecz sprawi�y, �e Conan zwr�ci� na niego uwag�. Sprawi�a to jego twarz. Jego dzikie rysy, g��boko poprzecinane grubymi zmarszczkami nadaj�cymi ca�ej twarzy wyraz zm�czenia i zmizerowania. Ma�e blizny, niczym �lady szpon�w dzikiej zwierzyny, znaczy�y brod� i czo�o; Conan m�g�by przysi�c, �e jego szare oczy nabiera�y czasem takiego wyrazu, jakby ich w�a�ciciel by� przera�onym, �ciganym stworzeniem. Cymeryjczyk pochyli� si� w kierunku tej kokietki Moranii i zapyta� j� o imi� owego m�czyzny, bo nie uchwyci� go, gdy byli sobie przedstawieni. � Morloq z Nemedii � odpowiedzia�a. � To dziwny cz�owiek. Nie bardzo go lubi�. � A wi�c zapewne nie chce ulec twoim czarom, ty ma�a uwodzicielko? � mrukn��, po wielu latach przyja�ni nie czu�y ju� ani na jej z�o��, ani jej kobiece sztuczki. Jednak ona nie zez�o�ci�a si�, tylko odpowiedzia�a mu niewinnie, spogl�daj�c zalotnie spod przymkni�tych powiek. Conan d�ugo przygl�da� si� Morloqowi, czuj�c w sobie jak�� dziwn� nim fascynacj�. Jad� niewiele, ale du�o pi�, rzadko si� odzywa�, a je�li to robi�, to tylko po to, �eby odpowiedzie� na zadawane mu pytania. Po chwili, gdy zacz�to wznosi� toasty, Conan zauwa�y�, �e kompani Morloqa zacz�li go namawia�, by wsta� i wyg�osi� sw�j toast. Z pocz�tku odmawia�, ale w ko�cu wsta�, pod wp�ywem ich ci�g�ych nam�w i sta� przez chwil� w ciszy z wzniesionym kielichem. Zdawa� si� dominowa� i ca�kowicie kontrolowa� grup� biesiadnik�w. A p�niej z dzikim, szyderczym �miechem, podni�s� kielich nad g�ow�. � Za zdrowie Orykhsesa � krzykn�� � kt�ry zniewoli� diab�y! I niech b�dzie trzykrotnie przekl�ty za te z nich, kt�re mu si� wymkn�y! Toast i przekle�stwo w jednym! Wypito go w ciszy, wymieniaj�c zdziwione, w�tpi�ce spojrzenia. Tej nocy Conan wcze�nie uda� si� na spoczynek, zm�czony d�ug�, morsk� podr� i z g�ow� kiwaj�c� si� od mocnego wina, kt�rego Tao�Li zawsze mia� du�y zapas. Jego pok�j by� na g�rnych pi�trach zamku i rozci�ga� si� z niego widok na lasy, na po�udniowym brzegu rzeki. Umeblowany by� w prosty, ujmuj�cy spos�b, podobnie jak reszta zamku. Podszed� do okna i spojrza� na stra�nika przemierzaj�cego teren zamku tu� przy murach; popatrzy� na przestrze� otaczaj�c� zamek i rozci�gaj�c� si� bezu�ytecznie w �wietle ksi�yca; na le��cy za ni� las; na cich� rzek�. Z teren�w nad brzegiem rzeki, zamieszka�ych przez miejscow� ludno��, dobieg� go dziwny, brz�cz�cy d�wi�k jakiego� prymitywnego instrumentu, wygrywaj�cy barbarzy�skie tony. Z ponurych cieni lasu wzni�s� si� z�o�liwy okrzyk jakiego� tajemniczego, nocnego ptaka. Po nim nast�pi� koncert tysi�ca innych g�os�w wydawanych przez najr�niejsze ptaki, stwory i diabe� wie co jeszcze! Jaki� olbrzymi kot rozpocz�� swoje je��ce w�osy na g�owie wycie. Wzdrygn�� si� i odwr�ci� od okna. Z pewno�ci� te �miertelne ciemno�ci nawiedzane by�y przez diab�y. Nagle Conan us�ysza� pukanie do drzwi, wi�c otworzy� je i ujrza� Morloqa. Ten od razu podszed� do okna i spojrza� na ksi�yc, kt�ry p�yn�� pe�en majestatu i glorii po niebie. � Jest prawie pe�nia, czy� nie, Conanie? � zauwa�y�, odwracaj�c si� do Cymeryjczyka. Conan skin�� g�ow� i m�g�by przysi�c, �e Morloq wzdrygn�� si�. � Wybacz mi, nie b�d� ci� wi�cej niepokoi� � odwr�ci� si�, by odej��, ale przy drzwiach zatrzyma� si� i cofn�� w stron� Conana. � Conanie � g�os jego by� prawie szeptem i przepe�nia�a go gwa�towno�� � cokolwiek by� mia� zamiar robi�, upewnij si�, �e zamkniesz i zaryglujesz swoje drzwi na noc! Po tych s�owach odszed�, zostawiaj�c Cymeryjczyka patrz�cego za nim w pe�nym oszo�omieniu. Conan po�o�y� si� spa� i wkr�tce zapad� w sen. Wci�� dobiega�y go dalekie odg�osy biesiadnik�w. Pomimo wyczerpania, a mo�e z jego powodu spa� wyj�tkowo czujnie. Co prawda nie obudzi� si� ani razu a� do poranka, ale ca�y czas ha�as i dziwne odg�osy przyp�ywa�y do niego poprzez os�on� drzemki. Raz zdawa�o mu si�, �e kto� mocuje si� z jego zaryglowanymi drzwiami. Jak mo�na by�o si� spodziewa�, wi�kszo�� go�ci nast�pnego dnia by�a w ponurych nastrojach i rankiem pozosta�a w pokojach, schodz�c na d� do�� p�no. Opr�cz Tao�Li, tylko trzej m�czy�ni byli trze�wi: Morloq, Hyrka�czyk Terhan Shah, oraz Conan. Hyrka�czyk nigdy nie tyka� wina, a mimo �e Morloq wypi� go niesamowite ilo�ci nie mia�o ono na niego wi�kszego ...
amok10