El Dorado (1988) Carlos Saura [Napisy PL].txt

(43 KB) Pobierz
0:00:01:movie info: XVID  640x272 25.0fps 1.3 GB|/SubEdit b.4072 (http://subedit.com.pl)/
0:01:55:/Pod rzšdami Filipa II|/Króla Hiszpanii,
0:01:58:/z Santa Cruz Copocavar w Peru w roku 1560 roku|/ruszyła wyprawa w poszukiwaniu El Dorado.
0:04:09:Jeszcze w łóżku?
0:04:11:Wstawaj natychmiast!
0:04:14:Szybciej, dziecino!
0:04:28:- Czy El Dorado istnieje?|- Oczywicie!
0:04:31:Gdyby to nie była prawda, twój ojciec nie wyruszałby na tę wyprawę.
0:04:37:- Ona przybyła ostatniej nocy.|- Widziała jš?
0:04:41:Czy ona jest tak piękna, jak mówiš?
0:04:43:Zasłoniła się szalem.
0:04:45:- Widziała jej twarz?|- Nie.
0:04:48:Widziała jej ręce,|jej kostki?
0:04:52:Tylko dłonie.
0:04:53:Sš bardzo białe...|...gładkie i delikatne.
0:04:57:Nie może mieć białych dłoni, jest Metyskš, jak ja.
0:05:36:- Gdzie ona jest?|- Nie widzę jej.
0:05:48:Kapitan Alonso de Esteban.
0:05:52:Uiracuru.
0:06:02:Gdzie jest Dona Ines?
0:06:07:Zaczekamy?
0:07:30:Gubernator!
0:07:32:Bacznoć!
0:07:58:Nadobna dziwka z tej Ines de Atienza.
0:08:02:Osiemnacie lat temu...
0:08:06:Hiszpan...
0:08:08:Francisco de Orellana...
0:08:10:popłynšł rzekš aż do oceanu.
0:08:18:Dzisiaj...
0:08:20:jeden z jego kapitanów...|Alonso de Esteban...
0:08:24:popłynie z nami jako nasz przewodnik.
0:08:28:On widział amazonki...
0:08:31:które pilnowały bram El Dorado!
0:08:35:On dotykał...
0:08:37:swoimi rękami...
0:08:38:jego bezgranicznych skarbów!
0:08:48:Brazylijscy Indianie którzy przybyli z nami,
0:08:51:przeprawili się przez wielkš rzekę!
0:08:54:Uiracuru...
0:08:56:doprowadzi nas do krainy Omaguas...
0:08:59:i do El Dorado.
0:09:07:I obiecuję...
0:09:10:że w tej wyprawie...
0:09:13:zdobywcy...
0:09:15:i pozostali...
0:09:17:poczujš w swoich dłoniach...
0:09:20:złoto El Dorado!
0:09:22:- Do El Dorado!|- El Dorado!!!
0:09:44:A teraz...
0:09:47:w imię Boga...
0:09:49:i jego majestatu Filipa II...
0:09:53:Króla Hiszpanii...
0:09:55:Przystšpmy do zwodowania naszych statków!
0:10:00:Gotowi?
0:10:35:Kapitanie?
0:11:29:Juan Corzo!
0:11:32:Juan Corzo!
0:11:39:Panie!
0:11:41:Dlaczego? Jak to się stało?
0:11:43:Zgniłe drewno...
0:11:45:wilgoć i robactwo...
0:11:46:czekalimy osiem miesięcy...
0:11:49:zbyt długo, wasza Ekscelencjo.
0:11:52:Nie jestem temu winien.
0:11:57:Ile czasu trzeba na budowę nowej łodzi?
0:12:00:- Trzy lub cztery miesišce.|- Nie możemy czekać.
0:12:03:Zwodować pozostałe!|Kapitanie! Bębny!
0:12:32:Co z brygantynš, mistrzu Corzo?
0:12:36:Czy jest bezpieczniejsza od tych barkasów?
0:12:39:Na tych zdradzieckich wodach...
0:12:42:polecam indiańskš tratwę.
0:12:49:Kapitanie Garcia de Arce!
0:12:55:Ekscelencjo.
0:12:58:We jeden barkas i trzydziestu ludzi.
0:13:01:Wyruszysz przodem by zdobyć zaopatrzenie.|Zgromad żywnoci najwięcej jak to tylko możliwe,
0:13:05:tak, bymy mogli posuwać się bez przeszkód,
0:13:08:gdy dołšczę do ciebie z resztš wyprawy.
0:13:11:Zaczekasz na mnie u ujcia rzeki Cocama.
0:13:14:Ekscelencjo!
0:14:13:Ruszajmy dziecko.|Ruszajmy!
0:14:34:/27 wrzenia 1560 roku.
0:14:38:/Jako, że częć łodzi poszła na dno|/z wielkim trudem udało nam się wszystko pomiecić.
0:14:42:/Zabrano tylko dwadziecia siedem|/najlepszych koni...
0:14:47:/Reszta, wraz z cennš uprzężš i siodłami |/pozostała w Peru.
0:14:51:/Częć naszego bydła|/również pozostała...
0:14:55:/winie, kozy i owce gotowe do rozrodu...
0:14:58:/stracilimy na tym wiele pieniędzy.
0:15:02:/Lecz przyjęlimy to z pogodš ducha
0:15:05:/gdyż wierzylimy, jak zapewniali przewodnicy,|/że za miesišc
0:15:09:/ujrzymy największy i najbogatszy|/kraju na Ziemi.
0:15:14:Do El Dorado!
0:15:19:Ruszajmy!
0:15:20:Ruszajmy!
0:17:33:/Pierwszego dnia przebylimy zaledwie pół mili,
0:17:37:/był to dzień wyjazdu|/i wiele spraw należało jeszcze uporzšdkować.
0:17:42:/Następnego dnia,|/pokonalimy kilka wirów,
0:17:46:/i wpłynęlimy na równiny,|/cišgnšce się, jak nam powiedziano, ku północy, aż do morza.
0:18:43:- Mam wezwać medyka?|- Nie...
0:18:46:Wiem, czego mi trzeba.
0:18:51:To zwykła goršczka.
0:18:53:Nic poważnego.
0:19:01:Jeste przepiękna.
0:19:05:Jeste przepiękna.
0:19:13:Musisz odpoczšć. Jeszcze nie spałe.
0:19:17:Jak mogę spać, kiedy ty tu jeste?
0:19:22:Ursua?
0:19:24:Ursua?
0:19:26:Ani chwili spokoju!
0:19:31:- Czego chcesz?|- To ważne.
0:19:35:Wejd!
0:19:42:Przepraszam, ale osišgnięty został umówiony zbieg rzek.
0:19:47:Nareszcie!
0:19:49:Cóż mówi kapitan Garcia de Arce?
0:19:53:Nie ma tu ani jego, ani żadnej łodzi.
0:19:56:Nie ma nikogo.
0:20:03:Okryj się!
0:21:27:Powiniene zostawić Elvirę w Peru, Aguirre.
0:21:31:Ona podšża za mnš.
0:21:34:Jeli cokolwiek mi się przytrafi, ty się niš zajmiesz.
0:21:38:Dorastalimy razem, nieprawdaż?
0:21:42:Ale nie to mnie teraz martwi.
0:21:46:Co?
0:21:51:Słaboć naszego dowódcy.
0:21:53:Taka para cycków cišgnie mocniej niż para wołów.
0:21:58:Sprawowanie władzy|wymaga pewnych wyrzeczeń.
0:22:02:Wyrzekłbym się niejednego
0:22:06:dla takiej kobiety jak Dona Ines.
0:22:08:Tak nie postępuje człowiek, na którym cišży taka odpowiedzialnoć.
0:22:12:Indianie mówiš,|że dalej las jest tak gęsty,
0:22:17:że nie można zobaczyć nieba.
0:22:21:Mówiš, że płynie tam ogromna rzeka,
0:22:23:o wodzie czarnej jak sadza.
0:22:26:Potem rolinnoć,
0:22:29:stopniowo się przerzedza,
0:22:31:ciemnoć zmienia się|w bardziej intensywne wiatło,
0:22:35:koloru złota.
0:22:38:Aż wreszcie wiatło staje się tak silne, że można olepnšć.
0:22:41:Uiracuru powiada,
0:22:43:że tam jest jak w niebie...
0:22:47:Co to było, ojcze?
0:23:03:Boję się.
0:23:13:- Co to było?|- Nie ważne, id spać.
0:23:26:Co tak zaryczało?
0:23:28:To jakie lene zwierzę.
0:23:30:Wystraszyłam się.
0:23:33:Nie zostawiaj mnie samej.
0:23:35:Zostanę z tobš...
0:23:38:Nie martw się.
0:23:39:Id spać.
0:23:41:Zamknij oczy...
0:23:43:Zamknij je.
0:25:15:Nie mogę usunšć rdzy.
0:25:17:Mówiłem ci, czyć metal codziennie,
0:25:21:bo będzie do wyrzucenia.|- Wszystko tu gnije.
0:25:24:Dbaj o swojš broń i zbroję jak o swoje życie.
0:25:28:Cała rzeka wypełnia wszystko hałasem
0:25:31:niby trzęsienie ziemi.
0:25:34:Ogromne fale pokrywajš statki
0:25:37:i całe załogi, które niczego się nie spodziewały.
0:25:41:Tam w głębi żyjš ogromne węże.
0:25:46:Sš tak wielkie, że nie majš końca.
0:25:49:- To prawda ojcze?|- Kiedy Alonso Esteban powiedział...
0:25:52:Widziałem je na własne oczy. Nazywajš się anakondy...
0:25:56:Pożerajš wszystko co spotkajš na swej drodze.
0:25:59:Sš tam roliny żywišce się mięsem,
0:26:01:ciałem ludzkim i zwierzęcym.|Jeżeli je dotkniesz,
0:26:05:zjedzš twojš rękę.
0:26:09:Sš tam swawolne syreny, tłuciutkie i cycate...
0:26:13:Zwane manatami, które płaczš jak dzieci.
0:26:17:Sš tam ludzie bez szyji.|Twarze majš tutaj,
0:26:21:oczy, nosy i usta.
0:26:24:- I amazonki?|- A jakże!
0:26:27:Zostalimy zaatakowani przez wojownicze kobiety.|One sš muskularne...
0:26:32:i chodzš całkiem nagie.
0:26:35:Całkiem nagie?
0:26:37:Elvira!
0:26:38:Zakrywajš przyrodzenie łukami i kołczanami.
0:26:43:Jak zatem strzelajš z łuków,|mój przyjacielu?
0:26:47:Każda z nich dokonywała w boju|tyle, co dziesięciu indiańskich wojowników.
0:26:51:Ich królowa to Calafia a jej kraj...
0:26:55:Kalifornia!
0:26:57:Opuć nas Elwiro.
0:27:00:Nie słyszysz mnie?
0:27:04:Czas zmienia wszystko.
0:27:07:Wczoraj było tak, dzi jest inaczej.
0:27:10:Don Alonso...
0:27:13:Co mi się wydaje, że wilgoć osłabia twój umysł.
0:27:17:- Za dużo mylę.|- Za dużo chlejesz.
0:27:22:Wszyscy ulegamy pokusom, mój przyjacielu.
0:27:32:Tu mieszkajš Indianie!
0:27:37:Płynšc dalej...
0:27:39:lewobrzeżnymi dopływami, napotkamy|wielkie osiedla ludzkie i mnóstwo złota,
0:27:44:i piękne jezioro o złotych wodach.
0:27:54:Przygotować się do walki!
0:28:03:La Bandera!
0:28:05:Zalduendo!
0:28:07:Aguirre!
0:28:09:Idcie!
0:29:09:Oni zostali zabici z arkabuzów i kusz.
0:29:14:Nie ma wród nich żadnego Hiszpana.
0:29:34:Gubernator!
0:29:51:- Garcia de Arce?|- Wszyscy sš Indianami.
0:30:05:Gubernatorze!
0:30:09:Znalelimy to w tamtej chacie.
0:30:16:Do kogo to mogło należeć?
0:30:31:Aguirre!
0:30:33:Id w głšb lasu z kilkoma ludmi.
0:30:36:Zaczekamy tutaj kilka dni.
0:30:41:Vargas!
0:30:42:- Zniecie na lšd wszystko co niezbędne.|- Panie!
0:32:20:Stój!
0:32:22:Stój!
0:32:55:Po co się zagłębiać w te niegocinne ostępy?
0:33:00:Czy nasze życie nie jest bardziej cenne,|niż ten niepotrzebny wysiłek?
0:33:48:Pedro!
0:33:56:Nie opuszczaj mnie.
0:33:58:Nigdy mnie nie opuszczaj.
0:34:02:Czemu to mówisz?
0:34:04:Boję się.
0:34:05:Czego?
0:34:07:Nigdy mnie nie opuszczaj. Nigdy.
0:34:26:/Poddalimy się powolnemu pršdowi rzeki.
0:34:30:/Po obu stronach,|/nieprzebyta puszcza.
0:34:34:/Widok wcišż tej samej rolinnoci...
0:34:38:/powoli odbierał nam nadzieję na zmianę krajobrazu
0:34:42:/Ta sama woda,|/to samo niebo.
0:34:45:/Wkrótce opanowały nas
0:34:48:/sennoć i nuda.
0:35:15:Już mi nie nie uciekniesz, przyjacielu.
0:35:17:- Ładny połów.|- Tak, panie.
0:35:19:- Starczy dla nas obu.|- Tak.
0:35:39:- Tu co jest...|- Popatrz.
0:35:44:Co to jest?
0:36:03:Mój Boże...
0:36:06:To jest fragment medalika z Najwiętszš Pannš.
0:36:11:Popatrzmy...
0:36:15:- To hiszpańskie złoto.|- Skšd się tu wzięło?
0:36:26:Pedrarias. Sprowad Uiracuru i kapitana Alonso de Estebana.
0:36:34:Po 15 dniach żadnych ladów El Dorado.
0:36:38:Zaledwie kilka piercionków z marnego kruszcu
0:36:41:i medalik należšcy do jakiego chrzecijanina| pożartego przez dzikš bestię.
0:36:47:Z całym szacunkiem, gubernatorze
0:36:50:czy nie roztropniej by było wracać,
0:36:54:tš samš drogš,|niż zagłębiać się w tę dzikš krainę.
0:37:24:Uiracuru!
0:37:26:Gdzie jest El Dorado?
0:37:33:Gdzie jest El Dorado?
0:37:38:Dalej!
0:37:41:Ale gdzie?
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin