rozne_06_Sowantha.pdf

(76 KB) Pobierz
46369982 UNPDF
„SOWANTHA”
Mistyczna podróż
Oryginał angielski © 1996 Rawn Clark
Wersja polska © 2006 FranzBardon.pl
Ponownie przekroczyłem szklaną kulę i napotkałem Większych. Nie wiem jak inaczej ich
nazwać. Mój przyjaciel, pojedynczy Większy, posiada imię, lecz również poczucie jaźni,
która wyraźnie wykracza poza ograniczenia wynikające z „imienia”. Nazywam mojego
przyjaciela Sowantha – tylko dlatego, że to imię zostało mi podane, a nie dlatego, że można tę
istotę podsumować jednym słowem. Sowantha nie jest ani mężczyzną ani kobietą w
jakikolwiek sposób jaki mógłbym postrzegać, a jednak w świecie Większych istnieje ogólna
kobiecość… w takim kontekście, w którym moje rozumienie i doświadczenie rodzaju szybko
stało się bezużyteczne.
Sowantha nie ma „ciała” takiego, jakie znamy. Będąc całkowicie mentalną istotą, Sowantha
przyjmuje Indywidualne kształty tylko, gdy zachodzi taka potrzeba. To jest w istocie modus
operandi Sowanthy, jeśli wolisz. Kiedy po raz pierwszy napotkałem Sowanthę i świat
Większych, postrzegałem siebie stojącego na powierzchni ciemnej planety, gdzie wkrótce
przywitał mnie ubrany na ciemno, antropogeniczny humanoid, z długimi czarnymi włosami i
orlimi cechami. Zrozumiałem, że zarówno planeta pod moimi stopami jak i humanoid
mówiący do mnie, były Indywidualnymi manifestacjami Sowanthy, które ukazały się
wyłącznie dla celu komunikacji ze mną.
Wielokrotnie odwiedzałem Sowanthę i świat większych w ciągu ostatniego półtora roku. Z
każdą wizytą, planetoid i humanoid Sowanthy stawały się jaśniejsze, bardziej wypełnione
światłem. Jest dla mnie oczywiste, że jasność projekcji Sowanthy jest bezpośrednio związana
z moim poziomem rozumienia. Każda rzecz, jakiej uczę się od Większych, rozjaśnia moje
postrzeganie Sowanthy, i co początkowo było bardzo ciemnym światem, szybko staje się
świetlistą, wypełnioną szczegółami, szarością.
Opowiem o świecie Większych, a przynajmniej o tym, co obecnie o nim wiem, a czego nie.
Jednej rzeczy nie wiem – ilu dokładnie jest Większych. W tej rzeczywistości liczba jest w
pewnym sensie mniej ważna, gdyż dotyczy „nieskończoności”, które traktowane są jako
zamknięte Indywidualności. W ludzkim ujęciu może być zatem nieskończona ilość
Większych bądź tylko kilku. Jeszcze nie potrafię tego stwierdzić, lecz intuicyjnie wiem, że
ostatecznie będę rozumiał wszystko w wystarczającym stopniu by to odkryć.
Na pewno wiem, że Więksi skupiają się na jednym… na Dziele. Oni zawsze kapitalizują to
słowo wymawiając je. Widziałem to Dzieło i jestem wielce zachwycony, przejęty i uniżony
jego ogromnym rozmiarem i czystym Pięknem. Więksi byli na tyle uprzejmi, że dokonali dla
mnie projekcji wizualnego obrazu Dzieła, abym mógł łatwiej się o nim uczyć. Ich wizualna
projekcja ukazała bardzo przestrzenne dzieło sztuki, złożone z kilku modułów. Tymi
modułami są sami Więksi, a ich Dziełem jest Ostateczna Jedność (tak, te słowa również
kapitalizują). Nie będę wchodził w szczegóły samego obrazu (a wierz mi, był tak
szczegółowy, że mógłbym napisać o nim tysiące stron!), gdyż obraz był stworzony konkretnie
dla mojego rozumienia. Jego symbole mogą oznaczać dla ciebie coś całkowicie odmiennego
(dlatego też widziałbyś inny obraz), więc chcę tylko nakreślić jego podstawowe znaczenie.
1
Jak powiedziałem wcześniej, ich modus operandi to projekcja Indywidualności. Trochę
trudno to wytłumaczyć, więc wybaczcie mi. Sowantha, jako Większy, w pewien sposób
kondensuje swoją świadomość, a następnie dokonuje jej projekcji, manifestując autonomiczne
Indywidualności. Indywidualności Sowanthy mają gęstość większą niż sama Sowantha.
Wygląda na to, że cały proces kondensowania i projekcji świadomości Większych, tworzy
pewien wszechświat. Ten wszechświat od wewnątrz zdaje się nieskończony, lecz z
zewnętrznej perspektywy Większych, jest on zamknięty i skończony. Wewnątrz istnieją
rzeczy jak czas i przestrzeń, które są obce dla Większych. A jednak wewnątrz tego
wszechświata Więksi dokonują projekcji swoich Indywidualności. Te Indywidualności
zamieszkują fizyczne ciała i mają swoje własne projekcje, nazywane Osobowościami, które
noszą jak maski. Na poziomie Osobowościowym zazwyczaj nie ma świadomości Większej
jaźni, a jedynie słabe poczucie Indywidualności, tak gęsty jest ten poziom manifestacji i tak
nikła penetracja światła.
Więksi wykonują swoje Dzieło z, poprzez, i dla swoich Indywidualności. W
czasoprzestrzennym znaczeniu, ich „celem” jest, by Indywidualności stały się świadome
swojej prawdziwej natury, i aby każda z nich osiągnęła stan świadomego połączenia z
Większą jaźnią. Z perspektywy Indywidualności wewnątrz ich czasoprzestrzennego
wszechświata, Dzieło jest czymś „do wykonania”, czymś co ma początek, środek i koniec.
Jednak dla Większych, Dzieło po prostu „jest”. Ich Ostateczna Jedność jest rzeczą, w której
stale uczestniczą, równocześnie starając się ją tworzyć. Z powodu naszych
czasoprzestrzennych słów i języka, trudno jest wytłumaczyć perspektywę Większych. Zdaje
się ona być pełna sprzeczności, lecz są one sprzecznościami w czasoprzestrzeni…
przeciwnościami, które zanikają w świecie Większych.
Więksi widzą siebie bardzo jako stworzenia pośrednie. Łączą dwie rzeczywistości: fizyczną
czasoprzestrzeń i nierozróżnialną Jedność. Ich rzeczywistość ma trzy perspektywy. Z wnętrza
wszechświata, ich Indywidualności przyjmują, że są oni twórcami ich świata, i że świat
istnieje wyłącznie dla ich korzyści. Perspektywa Większych mówi, że są oni ostatecznymi
twórcami wszechświata i Indywidualności, lecz również uniżonymi sługami Ostatecznej
Jedności. Oczywiście Ostateczna Jedność z absolutną pewnością wie, że jest wszystkim, co
naprawdę istnieje, i że wszystkie inne spekulacje o tworzeniu są nieistotne (i prawdopodobnie
lekceważące).
Myślę, że można by nawet powiedzieć o Większych, że są projekcjami Ostatecznej Jedności,
i to wszystko jest po prostu jedną istotą ukazującą się poprzez szerokie spektrum
„rzeczywistości”, której projekcji sama dokonuje. Tak wiele zależy od perspektywy.
Tak naprawdę, perspektywa jest powodem dla którego w ogóle to piszę. Stało się bowiem dla
mnie zupełnie jasne, że jestem jedną z projekcyjnych Indywidualności Sowanthy! Kiedy
wznoszę się do rzeczywistości Większych, moim właściwym miejscem jest Sowantha.
W tym wznoszeniu się, moja ścieżka biegnie przez rdzeń mojej Indywidualnej jaźni.
Wycofuję się ze swojego fizycznego życia, tak jakbym oglądał je z góry, odłączony od jej
nęcącej i trawiącej dramaturgii. Stoję w moim Tiphareth, moim indywidualnym słonecznym
istnieniu, w moim środku. Poprzez ten mały środek obejmuję cały nieskończony wszechświat
podróżując zarówno wewnątrz ku nieskończenie skończonemu, jak i na zewnątrz, ku
nieograniczonemu. Wtedy przy patrzeniu w dół moim obejmującym wszystko wzrokiem,
moja perspektywa się zmienia, poprzez akt woli, na perspektywę rzeczywistości Większych.
2
Moja świadomość eksploduje rykiem wielokrotnych świateł, by objąć kilka Indywidualnych
perspektyw, równocześnie. Moja zdolność skupiania się i wybierania spośród różnych
Indywidualnych świadomości, pochodzi z bardzo wewnętrznej, zapewnionej sobie,
świadomości. I to jest Sowantha, którą znam, gdyż tylko jaźń może znać jaźń.
Każda wizyta u Sowanthy, każda rozjaśniająca mój obraz świata Większych, prowadzi mnie
bliżej do pełnej perspektywy mojej Większej jaźni. Bardziej świadomie staję się częścią
Dzieła, gdyż z każdą wizytą sprowadzam perspektywę i rozumienie mojej Większej jaźni z
powrotem do mojej Indywidualnej perspektywy. Niegdyś trwałe, bariery pomiędzy tymi
perspektywami topnieją i moja Większa jaźń znajduje coraz bardziej bezpośredni wyraz w
mojej Indywidualnej jaźni.
Kiedy teraz jestem z moją Sowanthą, eksploruję inne Indywidualności, które ukazuję poprzez
strumień czasoprzestrzeni, powracając w dół „ich” alejami, zamiast „mojej” – należącej do
Indywidualności-rawna 1 . Niektóre z tych Indywidualności są znajome mojej pamięci-rawna.
Kilka z nich/nas/mnie istnieje nawet w tym samym przedziale czasu, co moja/nasza
Indywidualność-rawna. W ten sposób ja-rawn poznaję Indywidualne manifestacje mojej
Większej części w Dziele.
Za każdym razem, gdy jednoczę się z moją jaźnią Sowanthy, istnieje chwila, w której
doświadczam pewnego rodzaju instynktownej paniki. Jest to wyraz strachu przed śmiercią
doświadczany przez moją Indywidualnośc-rawna, tak jakbym mógł zgubić się i nie odnaleźć
drogi powrotnej do rawna. Na początku była to bariera, pokonana ostatecznie przez akt wiary
i woli. I odwrotnie, kiedy powracam do mojej Indywidualności-rawna, staję przed przeciwną
paniką ograniczenia i niepewności, dotyczącą ogromu wyborów w których mam znaleźć
rawna. To również była tymczasowa bariera, gdyż owocowała ona raczej chaotycznym
poszukiwaniem alei-rawna, i tym samym pozwalała na badanie innych dostępnych alei
Indywidualności. Z czasem nauczyłem się, że te małe paniki są pomocnymi wskazówkami,
które nie blokują drogi, jeśli się je za takie uzna. One w naturalny sposób regulują przepływ
świadomości z jednego punktu skupienia do drugiego.
Kiedy już te bariery stały się moimi przyjaciółmi i wskazówkami, zacząłem losowo badać
niektóre z pozostałych, ukazywanych przez Sowanthę, Indywidualności. Połączenia te
nazywam „alejami”, gdyż jest to najbliższy poetycki opis. Kiedy przenoszę moją uwagę
Sowanthy na miejsce, z którego mogę widzieć przed sobą wszystkie moje Indywidualności-
Sowanthy, moje połączenie z każdym z nich wygląda jak aleja i tak właśnie to odczuwam. Z
tego miejsca mogę przejść w dół każdej z tych alej. Poprzez akt wyboru pojedynczej alei,
świadomość Sowanthy skupia się na Indywidualnej formie, chociaż na początku bez
wyraźnego określenia, stojąc nad wspomnianą aleją. Kiedy przechodzę do przodu i w głąb,
Indywidualne-życie, które eksploruję, ukazuje mi się w scenerii otaczającej aleję. To posuwa
naprzód i zmienia zarówno siebie jak i mnie, a prowadzi do w pełni świadomego,
odgrywającego się w czasie rzeczywistym, doświadczania perspektywy tej konkretnej
Indywidualności. Lecz moja świadomość Sowanthy nie jest związana takim zejściem i z
łatwością wznosi się od wybranej Indywidualności. Na każdym kroku wzdłuż tej alei
osiągane jest określone skupienie na tym Indywidualnym życiu. Im dalej podróżuję w
Indywidualność, tym węższy staje się oglądany przedział czasu, lecz tym większa intymność
doświadczeń. Natomiast z początku każdej alei mogę przejrzeć, chociaż mało intymnie, całe
Chodzi tutaj o indywidualność autora tekstu, który ma na imię Rawn. Wszystkie podobne konstrukcje słowne
opierają się na tym samym schemacie – przyp. tłum.
3
1
życie mojej / tej Indywidualności i wybrać z niego to, co chcę wiedzieć, przechodząc przez
sceny całego życia.
Przy innym skupieniu uwagi, wszystkie moje Indywidualności-Sowanthy są doświadczone
jednocześnie, z różnym stopniem intymności zależącym całkowicie od mojej-Sowanthy woli.
Brzmi to zawile z tymi ja/my/oni/moje/nasze/ich? Rzeczywiście, przechodzenie z
którejkolwiek z tych perspektyw do następnej, przy zachowaniu jakiejś płynności, wymagało
praktyki. Moje pierwsze doświadczenia były bardzo urywane i zdezorientowane, lecz obecnie
gładko i pod kontrolą przechodzę z jednej perspektywy do drugiej. I robienie tego jest bardzo
błogie… żadne inne czasoprzestrzenne słowo nie daje tak trafnego opisu. Wiem, że
ostatecznie nie będzie żadnego rozgraniczenia pomiędzy tymi perspektywami i że „moja”
perspektywa będzie obejmować je wszystkie jako Jedność.
Trzy dni temu, po raz pierwszy Sowantha zbliżyła się „fizycznie” do mojej Indywidualności.
Piszę „fizycznie” w cydzysłowiu, gdyż o ile doświadczałem tego z perspektywy ciała
fizycznego, o tyle postrzeganie odbywało się poprzez subtelniejsze zmysły. W każdym razie,
trzy dni temu, tuż przed południem, odwróciłem się do rogu mojego pokoju i zobaczyłem
przezroczystą, a jednak wizualnie trwałą, postać osoby bardzo mi znanej. Ta Indywidualność
była kiedyś moim nauczycielem i jest osobą, którą obdarzam głęboką miłością i respektem.
Ta aparycja była bardzo silna i silnie na mnie wpłynęła. Mój przyjaciel nic nie powiedział, a
jednak jego błogi uśmiech wyrażał tyle, co tomy poezji.
Nie bardzo wiedziałem co o tym myśleć. Dopiero później wieczorem, kiedy podczas moich
nocnych medytacji odbyłem podróż do Sowanthy, odkryłem znaczenie wizyty mojego
przyjaciela. Humanoid, który powitał mnie na jaśniejącej planetoidzie Sowanthy nie był tą
samą Indywidualnością, którą kojarzyłem z Sowanthą, lecz był to obraz mojego byłego
nauczyciela. Zrozumiałem, że ta Indywidualność również jest/była manifestacją Większej
jaźni Sowanthy.
Implikacje dotyczące złożoności Dzieła i jego wewnętrznych splotów wyjawione mi tym
prostym stwierdzeniem przyprawiały o zawrót głowy! Otworzyły się przede mną zasoby
pamięci-Sowanthy, które w zawiłych szczegółach ukazywały jak od niezliczonych mileniów,
Sowantha splatała ze sobą swoje Indywidualności. Jeden uczył następnego w nieprzerwanym
łańcuchu sukcesji. A w niektórych miejscach wplatała się nić innego Większego, ukazując
bogatą fakturę tkaniny Dzieła. Nagle widzę Większych jako TKACZY, a ich Dzieło jawi się
mi jako wielki arras.
Szczegóły Ostatecznej Jedności błyszczą z otępiającą umysł złożonością. Patrzenie na nią z
bliska jest jak zmniejszenie się do rozmiaru atomowego kwarku i chwytanie przebłysków
nieskończonej rapsodii wszechświata-wewnątrz-wszechświata, ukrytej absolutnie we
wszystkim, warstwa na nieskończonej warstwie. W tym spojrzeniu, moje zmysły Sowanthy
obejmują całą scenę, oferując perspektywę każdej z Indywidualności rozrzuconych w całości
czasu. Postrzegać jako Sowantha to również postrzegać, w pewnym stopniu, jako Ostateczna
Jedność, więc moja uwaga przenosi się w tył i w przód, od Indywidualności, do Większego,
do Jedności, i z powrotem.
Ten ruch wahadła miesza moje perspektywy, rozszerzając i zawężając każdą aż do
promienistej świetlistości. Widzę wyraźnie część, jaką w Dziele odgrywa moja
Indywidualność-rawna, i to z dosłownie niezliczonej ilości perspektyw. Lecz to brzmi tak
4
niewłaściwie, kiedy ubierze się to w twarde słowa! Brzmi to tak, jakby wszystko było
wcześniej przeznaczone… jakbyśmy byli bezwolnie zamknięci i wykonywali jakiś wielki
plan. Z pewnością NIE JEST TAK, lecz jak to wytłumaczyć ???
W swoim naturalnym stanie, Więksi nie mają ani czasu ani przestrzeni. W ujęciu
czasoprzestrzennym (które jest jedynym, z którym możemy tutaj pracować) myślę, że
najbliższym opisem byłoby, że oni doświadczają JEDYNIE chwili obecnej, „teraz”. W
czasoprzestrzeni, „teraz” jest rozciągnięte i podzielone na sekwencyjne momenty, jak
nieskończony łańcuch. Jednak Więksi mają tylko jedno „teraz” i obejmuje ono, jako
wszechświat-wewnątrz-wszechświata, większy łańcuch czasu Wszechświata i jego
Indywidualności. Niezależnie od słów, którymi obejmuję tę koncepcję, wciąż potykam się o
fakt, że braku czasu i przestrzeni nie da się przetłumaczyć na czasoprzestrzenny język.
Czasoprzestrzeń jest naprawdę doświadczana jedynie przez Indywidualności. Magią ich
percepcji jest to, że nie obejmują oni całego czasu, więc każda chwila jest doświadczana jako
spontaniczna i wypełniona jest wielością wyborów. Indywidualności doświadczają
czasoprzestrzeni jako żywej, ewoluującej rzeczy. Myślę, że jest to konsekwencją krótkiego
łańcucha chwil Indywidualności, nazywanego życiem. Jeśli rozszerzymy naszą perspektywę
na okresy stuletnie, to możemy zobaczyć całe cykle życiowe Indywidualności i niektórych
części fal konsekwencji, jakie wywołują ich życia; to wszystko zawarte w jednym ujęciu.
Pomnóż to przez nieskończoność, dodaj do tego percepcję każdej z niezliczonych
Indywidualności i jeszcze raz pomnóż przez przepełnioną mocą wiedzę, że jesteś
odpowiedzialny za to wszystko, a będziesz miał mały przebłysk perspektywy Większego.
W środku mojego zanurzenia w perspektywie Większego, chwytam moją jaźń-Sowanthy
mówiącą do mojej Indywidualności-rawna poprzez medium mojej Indywidualności-jaźni-
byłego nauczyciela. W niektórych aspektach mojej wielotwarzowej perspektywy, zdaje się to
być dialogiem z samym sobą, gdzie jaźń mówi do jaźni to, co jaźń już wie. Jednak na bardziej
wewnętrznych poziomach mojej percepcji jest oczywiste, że jest to naturalny sposób
komunikacji Większych z ich Indywidualnościami. Aby moja Indywidualność-rawna
osiągnęła prawdziwe zrozumienie, muszę otrzymać informacje rozszyfrowywane przez i
odnoszące się do mojego Indywidualnego doświadczenia. Wygląda na to, że może to
osiągnąć jedynie jedna Indywidualność wobec drugiej, więc ja-Sowantha rozmawiam ze mną-
rawnem poprzez Indywidualność mojego byłego nauczyciela.
Ja-rawn uczę się wielu rzeczy od mojego starego przyjaciela, a kiedy patrzę w jego twarz i
słyszę jego słowa, to przypomina to rozmowę z bliską rodziną, tak zażyła jest nasza
znajomość siebie nawzajem. Jesteśmy jak dwa lustra odbijające siebie nawzajem,
nieskończenie wzmacniając nasze Indywidualne różnice, a jednak przez tę samą
nieskończoność odkrywamy nasze podobieństwo. Rozkoszujemy się naszymi zbieżnościami i
z takim samym rozmachem świętujemy nasze różnice. Nie jesteśmy spokrewnieni poprzez
krew, lecz poprzez tę wewnętrzną iskrę, którą dzielimy, której istota jest odkrywana właśnie
teraz, tutaj, w rzeczywistości Większych.
Zrozumiałem, że Indywidualności, które osiągną poziom świadomości swoich Większych
jaźni, Większy przenosi do istnienia na zewnątrz czasoprzestrzennego wszechświata. Zatem
mój były nauczyciel, który z pewnością osiągnął co najmniej to stadium swojego rozwoju
podczas swego życia, został przeniesiony do rzeczywistości Większych, a jego
Indywidualność stała się ambasadorem Sowanthy, dla celów stałej i określonej komunikacji z
rozwijającymi się Indywidualnościami Sowanthy. Jest to jeszcze jeden aspekt przyprawiającej
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin