Michael 57 ksiądz.pdf

(1444 KB) Pobierz
457732556 UNPDF
Sąd Boga miłosiernego: Prawdziwa historia księdza
Ksiądz Steven Scheier
18 października 1985 r. jest dniem, który będę
pamiętał do końca moich dni. Byłem w tym czasie
księdzem diecezjalnym w diecezji Wichita i miesz­
kałem w małym miasteczku o nazwie Fredonia, w
południowym Kansas. Byłem proboszczem paraii
Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tego dnia zde­
cydowałem się pojechać do Wichita, Kansas, około
86 mil, aby poradzić się co do pewnego pro blemu,
w paraii moich współbraci księży. Tego dnia ani
wieczora nie byłem z nikim umówiony, a wyjazd do
Wichita miałby być pierwszym od chwili mojego po­
bytu we Fredonii.
czenie w tamtym czasie. Jechałem już przedtem do
paraii w kwietniu tego roku na Pierwszą Komunię
Św. Wziął mnie ze sobą inny ksiądz z diecezji w ten
weekend, na to szczególne wydarzenie.
Bardzo dobrze potraktowano mnie po moim po­
wrocie w paraii Najświętszego Serca Pana Jezusa,
a także w miasteczku Fredonia. Paraianie z pośpie­
chem opowiadali mi o tym, jak się o mnie martwili
i modlili o moje zdrowie i mój powrót. Mieszkańcy
Fredonii z Kansas, a szczególnie para ia Najświęt­
szego Serca, są katolikami bojaźni Bo żej, którzy
bardzo poważnie traktują swoją religię. Kiedy wróci­
łem, zauważyłem, że nie wymagają dużo ode mnie
ze względu na moją poprzednią kondycję. Bardzo
to doceniałem i starałem się jak najlepiej służyć tej
paraii, a także paraii św. Igna cego w Neodesha.
Pewnego dnia, niedługo po powrocie do para ii,
odprawiałem Mszę św. poranną, do czego by łem
przyzwyczajony, kiedy wydarzyło się nadzwy czajne,
nadprzyrodzone zjawisko. Miałem zamiar przeczy­
tać fragment Ewangelii na ten dzień, frag ment, który
słyszymy wiele razy w ciągu lat. Jest on z Ewangelii
św. Łukasza. Dokładnie Łukasz 13:6­9 i brzmi jak
następuje: „ I opowiedział im na stępującą przypo-
wieść: «Pewien człowiek miał drzewo igowe zasa-
dzone w swojej winnicy; przy szedł i szukał na nim
owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika:
„Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owo-
cu na tym drzewie igo wym, a nie znajduję. Wytnij
je: po co jeszcze zie mię wyjaławia?” Lecz on mu od-
powiedział: „Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw;
ja okopię je i ob łożę nawozem; może wyda owoc. A
jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć”».
Kiedy czytałem ten fragment Ewangelii było to
tak, jak gdybym przypomniał sobie fragment roz­
mowy. Oprócz tego sama strona z Księgi Lekcji za-
częła świecić, powiększyła się i wyszła z Księgi w
moim kierunku. Musiałem skończyć Mszę tak nor-
malnie, jak to było możliwe i kiedy skończyłem, po­
szedłem na plebanię, usiadłem w moim fotelu przy
czterech iliżankach kawy i próbowałem sobie przy­
pomnieć, dlaczego właśnie ta nauka z Ewan gelii po­
ruszyła tyle poprzednich wspomnień – wspomnień
dotyczących czego?
Wypadek
Do Wichita miałem podróżować autostradą sta­
nową, zwaną Highway 96. Autostrada to nie miała
poboczy, było bardzo pagórkowata i prze biegała
przez Wzgórza Flint (Flint Hills). Mijało się tu wiele
wielkich ciężarówek, tirów oraz mniejszych samo­
chodów ciężarowych. Mówiąc oględnie auto strada
była niebezpieczna. Pamiętam jak wraca łem póź­
nym popołudniem z Wichita; i to było ostatnią rze­
czą, którą pamiętam. Miałem wypadek – zderzenie
czołowe z wielką ciężarówką z Hu tchinson, Kansas.
Były w niej trzy osoby. Dzięki Bogu nikt nie zginął w
tym wypadku! W rezultacie kolizji, wyrzuciło mnie z
samochodu (wówczas nie miałem zapiętego pasa),
po czym wylądowałem na ziemi koło mojego sa­
mochodu. W tym momencie doznałem wielkiego
wstrząsu mózgu i skóra z prawej części głowy zo­
stała zdarta z czaszki. To tyle, co pamiętam i więcej
już klarownie niczego nie pamiętam.
Nie ma nadziei na przeżycie
Za mną podróżowała tą samą autostradą pie­
lęgniarka Mennonitów z Frontenac, Kansas, która
się zatrzymała i została przy mnie, dopóki nie przy­
był ambulans i nie zabrał mnie. Dzięki jej roze znaniu
stwierdzono, że mam złamaną szyję. Ona poinfor­
mowała kierowców ambulansu, żeby postę powali
ze mną odpowiednio według jej rozeznania. Gdyby
moja szyja uległa przekręceniu w którąś stronę na
miejscu wypadku, umarłbym na skutek uduszenia.
Dowiedziałem się potem, że cierpiałem na złamanie
kręgu szyjnego C2, co określa się jako „złamanie
powieszonego”. Ambulans za brał mnie do pobli­
skiego miasteczka, zwanego Eu reka, które ma mały
szpital. Dyżurny doktor przy szył mi oderwaną skó­
rę i gdy się zorientował, że nic więcej nie może już
zrobić, zawezwał helikop ter medyczny ze szpitala
Wesley w Wichita, Kan sas, żeby mnie zabrał. Po
wystartowaniu helikop tera z Eureki, doktor powie­
dział do swojej siostry, która była pielęgniarką, że
nie spodziewa się, że bym przetrzymał podróż mię­
dzy Euroką a Wichita, co nie było dużą odległością.
Po przybyciu do Wichita, helikopter wylądował
na dachu szpitala Weley i zabrano mnie do Cen trum
operacyjnego. Udzielono mi tam po mocy i następnie
umieszczono w głównej części szpitala na Wy dziale
Intensywnej Tera pii. Byłem kilka przecznic od moje­
go domu w Wi chita, więc moja mama, która jeszcze
żyła w tym czasie, przyszła do mnie do szpitala tego
wie czora i została ze mną. Zostałem skierowany do
neurochirurga, pracują cego w szpitalu, który miał
swoją praktykę pry watną w Wichita; i on le czył mnie
stosownie do urazów, których dozna łem. Nie było po­
trzeby operacji połączenia (fuzji); zostałem położony
na wyciągu i umieszczono mnie w czymś co określa
się technicznym terminem “halo” – szyjno­piersio­
wy przyrząd ortopedyczny. To urządzenie
ortopedyczne jest używane w wielu urazach
szyjnych. „Halo” obejmował moją głowę przy
pomocy czterech śrub (dwie z przodu i dwie
z tyłu), wkręconych w moją czaszkę, tak,
żebym nie mógł nachylić, lub ruszyć moją
szyją w żadną stronę. To urządzenie było
przymocowane do „kamizelki”, której także
nie można było ruszyć. Te dwa urządzenia
miałem na sobie przez okres pra wie ośmiu
miesięcy. Pamiętam jednego razu, pod czas
wizyty lekarzy w szpitalu, jedna śruba wydo­
stała się z głowy. Nigdy przedtem ani potem
nie czułem takiego bólu. Widocznie razem
z tym orto pedycznym urządzeniem znajdo­
wałem się na wy ciągu, żeby kości mogły
się połączyć i kontynu ować proces zdrowie­
nia. Nie pamiętam tej proce dury. Doktorzy
powiedzieli, że skoro przeżyłem wypadek,
spodziewali się, że będę leżał na ple cach
patrząc w suit, sparaliżowany od szyi w dół
do końca mojego życia. Widocznie Pan Bóg
miał inne plany!
Modlitwa wiernych
Wieczorem tego dnia, kiedy był wypadek, do
szpitala zadzwonił ktoś z paraii Najświętszego Ser­
ca we Fredoni z pytaniem do pielęgniarki na moim
piętrze, o moją kondycję. Osoba otrzymała odpo­
wiedz od pielęgniarki na dyżurze, że lekarze dają
15 procent na przeżycie. Sprawa wyglądała poważ­
nie. Później się dowiedziałem, że tego wie czoru, po
wypadku, drzwi kościoła Najświętszego Serca ot­
worzono, żeby ludzie mogli się za mnie modlić. Inny
kościół chrześcijański i kościół Meto dystów we Fre­
doni także otworzyły swoje drzwi, żeby ludzie mogli
się za mnie modlić. Pastor z ko ścioła Zjednoczeni w
Bogu (Assembly of God) powiedział mi później, że
modlił się za mnie całą noc. Także Mennonici mod­
lili się za mnie. Tak więc miałem duże modlitewne
wsparcie. Później usły szałem, że moja paraia od-
mawiała Różaniec św. dwa razy dziennie: raz rano i
potem znowu wieczo rem.
Pod koniec mojej kuracji w szpitalu mój neuro­
chirurg skierował mnie do Kliniki Psychologicznej na
terapię zwaną Syndromem Wstrząsu Mózgu (Con­
cussive Head Syndrome). Byłem wdzięczny za tę
niezbędną terapię. Nie mogłem znieść większych
emocjonalnych urazów a nawet jakichkolwiek bar­
dzo słabych dźwięków. Dobrze było mówić o tym z
osobą, która, miało się wrażenie, że rozumie przez
co przechodziłem i czego potrzebowałem. 2 grud nia
1985 r. wypisano mnie ze szpitala i poszedłem do
domu, gdzie próbowałem odzyskać zdrowie, jak mo­
głem najlepiej, przy mojej manie i młodszym bracie,
który mieszkał niedaleko w Wichita. Drugi mój brat,
odbywający służbę w Marynarce Wojennej, był aku­
rat na przepustce, więc był w domu dzień i noc – na
moje szczęście. Mój doktor poinformował mnie, że
zdrowieję w rekordowym tempie po moim wypadku
i że w swoim sprawozdaniu nie może użyć słowa
„cud”, ale że każdy kto je będzie czytał wyciągnie
sam taki wniosek.
Mój biskup diecezji Wichita, pozostawił miejsce
stałego proboszcza we Fredonii wolne. Wysłano
tam księdza na sprawowanie liturgii w weekendy,
tam i w Neodesha, dopóki w pełnie nie wyzdrowieję.
W maju 1986 r. zostałem z powrotem skierowany
do paraii we Fredonii. Pa miętam, że musiałem za­
łatwić kupno innego sa mochodu i następnie udać
się w podróż powrotną do mojej paraii tą samą
autostradą. Cieszę się, że musiałem to wykonać,
choć pamiętam, że było to bardzo trudne doświad­
Oświecenie
Nie trwało to zbyt długo, gdy wszystko zaczęło
z powrotem do mnie wracać. Zaraz po wypadku –
oto, co się wydarzyło. Znalazłem się przed Tronem
Sądu! Jezus Chrystus był Sędzią. Nie widziałem
Go, tylko Go słyszałem. To co miało miejsce, było
natychmiastowe w stosunku do tego, co się rozu mie
jako „nasz czas”. Przeszedł On [Pan Jezus] przez
całe moje życie i obwinił mnie o grzechy po pełnione
i grzechy zaniechania z których się nie wyspowia-
dałem i w związku z tym są nie przeba czonymi i nie
odżałowanymi grzechami. Przy każ dej winie mówi-
łem: „Tak, Panie!” Planowałem, że kiedy to nastąpi,
będę miał różne rodzaje tłuma czeń dla Pana Boga.
Na przykład, „Otóż Panie, Ty wiesz, ona była bar-
dzo napastliwą kobietą i można było stracić przy niej
łatwo cierpliwość za każdym razem. Otóż, gdy się
rozmawia z osobową prawdą nie ma żadnego tłu-
maczenia; wszystko co się mówi to: „Tak, Panie!”
Matko – jest Twój
Pan Jezus kończąc sąd powiedział do mnie,
„Twój wyrok to piekło!” Znowu przytakną­
łem, „Tak, Panie, wiem!” Był to jedyny lo­
giczny wniosek, który mógł wyciągnąć. To
nie było dla mnie szokiem! To było tak, jak
gdyby honorował mój wybór, moją de cyzję.
Ja wybrałem mój wyrok, a On po prostu go­
dził się z moim wyborem. Po tym jak to po­
wiedział, usłyszałem głos kobiecy, „ Synu,
czy uratowałbyś jego życie i jego nieśmier-
telną duszę?” Pan odpo wiedział, Matko, on
był kapłanem przez 12 lat dla siebie, a nie
dla mnie; niech cierpi karę na jaką zasłużył!”
W odpowiedzi Ona powiedziała, „Ale Synu,
gdybyśmy tak udzielili mu specjalnych łask
i siły i wtedy zobaczymy czy zrodzi owoce.
Jeżeli nie, niech Twoja wola się spełni!” Tu
nastąpiła krótka przerwa i wtedy usłyszałem
Jego mówią cego, „Matko, jest Twój!” Należa­
łem do niej po dwójnie: naturalnie i nadprzy­
rodzenie teraz przez poprzednie 12 lat. Nie
wierzę, że mógłbym istnieć bez Niej przez
ten okres czasu, gdyby była nie obecna w
moim życiu i moim życiu duchowym.
Ks. Steven Scheier z redaktorami MICHAELA Pierrem Marchildonem i
Jackiem Morawą w Bushton, w stanie Kansas
8
Dwumiesięcznik MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel. (450) 469-2209 • www.michaeljournal.org
Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Traugutta 107/5, 50-419 Wrocław, Polska • Tel. (071) 343-6750 • www.michael.org.pl
maj-czerwiec-lipiec 2010
457732556.011.png 457732556.012.png
Pan Jezus zwrócił moją uwagę
Wiele osób powie: „Ależ ojcze, ty musiałeś mieć
specjalne nabożeństwo do Najświętszej Marii Pan­
ny zanim to się wydarzyło. Nic dziwnego, że się za
tobą wstawiła.” Na to muszę odpowiedzieć: „Nie”!
To świadczy przeciwko mnie jako księdzu, ale mu­
szę powiedzieć, że jeśli chodzi o moją wiarę w anio­
ły, świętych, Najświętszą Marię Pannę – wierzę,
tak – ale moim rozumem, intelektem, ale nie moim
sercem, wiedzą serca. Aniołowie i święci byli dla
mnie postaciami wy obraźni. Wierzyłem w nie, ale
one nie były realne! Poprzez ten wypadek odkry­
łem, jakże są one re alne! Pan Bóg musiał złamać
mi szyję, żeby przy ciągnąć moją uwagę! Trzeba pa­
miętać dzień śmierci Pana Jezusa na Kalwarii. Ma­
ryja, Jego matka i apostoł, którego miłował, Jan, byli
pod krzyżem, kiedy Jezus patrząc na nich z góry z
mi łością powiedział: „Kobieto, oto syn Twój! Synu,
oto matka twoja!” To wtedy Jezus dał swojej matce
nas wszystkich, jej córki i synów jako Jej dzieci. Ona
bierze to bardzo poważnie! Ona przyjdzie z pomocą
każdemu i będzie się wstawiała za niego lub nią, jak
wstawiła się za mną; Nie byłem nikim specjalnym!
Od czasu wypadku nauczyłem się bardzo ważnej
prawdy odnośnie Najświętszej Marii Panny, Boga
Ojca, Syna i Ducha Świętego. Co kolwiek Matka
Najświętsza chce Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty
nie mogą powiedzieć Jej „Nie”! Niemożliwe jest to
Jej odmówić!
Jeszcze o innej sprawie nauczyłem się od czasu
wypadku, o dwóch powodach dla których moje ży­
cie izyczne i duchowe zostało uratowane. Pierwszy
powód to ten, że piekło istnieje, a po dru gie, równie
ważny jest fakt, że księża też mogą do stać się do
piekła! Wielu ludzi w dzisiejszych cza sach odrzuca
fakt, że Pan Bóg jest samą sprawie dliwością. Źle
sadzą, że Pan Bóg jest miłością i że nie ukarze
nikogo na wieczność. To jest kłamstwo! Wszyscy
musimy przestrzegać przykazań Bożych i korzy­
stać z Sakramentu Pojednania, żeby nasze grzechy
zostały nam przebaczone. Jeżeli uwa żamy, że nie
grzeszymy, to lepiej zróbmy bardziej szczegółową
analizę naszego sumienia. Jedną z prawd, której
się nauczyłem z tego mojego do świadczenia
jest fakt, że Pan Bóg nikogo nie wy syła do
nieba lub piekła, my dokonujemy wyboru, my
podejmujemy tę decyzję; Pan po prostu hono­
ruje i zatwierdza nasz wybór.
Musimy wrócić do rzeczywistości: to, że
ksiądz ma białą koloratkę nie oznacza, że ma
zagwaran towane niebo. Jest dokładnie od­
wrotnie. Ksiądz będzie tak samo rozliczony
(a może nawet bar dziej) niż osoby świeckie z
przestrzegania przyka zań Bożych i musi być
rodzajem księdza, który zo stał wyświęcony
po to, żeby był dla ludzi i dla Je zusa Chrystu­
sa. Matka Boża mówiła wiele razy, żebyśmy
się modlili o księży, a nie krytykowali. Obec­
nie, łatwiej niż kiedykolwiek, w czasach w któ­
rych żyjemy, krytykować księdza lub biskupa,
o których wiemy, że zeszli z ortodoksyjnego
szlaku. Musimy pamiętać, że Matka Boża na­
kazała nam modlić się za nich!
pełniane w Kościele Chrystusa przez dusz pasterzy
i Jego naśladowców. Widzę wiele spraw, o których
trzeba dzisiaj mówić i mogę w prawdzie powiedzieć,
że zawdzięczam moją ekspertyzę faktowi, że byłem
sądzony przez Boga Wszech mogącego i zostałem
uratowany przez Jego Boże Miłosierdzie. To co na­
stępuje, to część druga i najważniejsza część moje­
go doświadczenia, którą adresuję do kościoła kato­
lickiego całego świata.
koloratkę i powiedzieć tym, do których się zwraca,
że to co powie, to jest jego opinia doty cząca danej
sprawy. Dotyczy to zarówno praktyki spowiedzi jak
i ambony. Księża są wyświęcani na duchownych
Kościoła!
Jednym z wielkich zaniedbań w życiu paraii
przez ostatnie 25­26 lat jest fakt, że księża nie wspo-
minają, nie wskazują w swoich naukach, ho miliach
na istnienie „piekła” i „wiecznego potępie nia”. A sko­
ro to jest faktem, to paraianin dochodzi do wniosku,
że nie musi spowiadać. A księża nie chcą niepokoić
paraian! A w szczegól ności paraian bogatych, któ­
rzy wypisują pokaźne czeki dla paraii i są „do brymi
dawcami”. W konsekwencji to, co podkreśla się w
kazaniach, to pokój, miłość, radość – te oczywiście
nikogo nie zaniepokoją i w konsekwen cji ksiądz
miał „dobre” kazanie tego weekendu! I tutaj zno­
wu, jeżeli nie ma poczucia winy, to nie ma grzechu,
więc dlaczego paraianin maiłby iść do spowiedzi?
W rzeczywistości chodzi o to, że ojciec chce być
„popularny”. Chce, żeby ludzie wychodząc z koś­
cioła czuli się dobrze, czuli, że są nie winni i chce
przede wszystkim usłyszeć: „Ojcze, wygłosiłeś fan­
tastyczne kazanie!”.
Następną sprawą, którą trzeba się zająć w na­
szej dyskusji, dotyczącą nieszczęść dzisiejszego
Kościoła jest sprawa modlenia się i nie modlenia
się! Obowiązkowo „ta” paraia jest tą, która po siada
biuletyn paraialny, informujący nas o wszystkich or­
ganizacjach, które mogą nas uzdra wiać i generalnie
zaspokaja wszystkie zaintereso wania i problemy,
z którymi ktoś ma do czynienia. Organizacje dla
ostatnio rozwiedzionych lub owdowiałych, dla sa­
motnych, rodziców itp., i jest faktem, że większość
tych organizacji to nic innego jak organizacje „spo­
łeczne”, gdzie człowiek (on czy ona) może czuć, że
w ich sytuacji otrzymają po moc, bo inni też borykają
się z podobnymi sytu acjami.
Waga spowiedzi
Pierwsza sprawa, która wymaga uwagi na ca łym
świecie, to sprawa spowiedzi. Trzeba tylko zajść
do Kościoła w weekend, żeby zobaczyć upa dek i
załamanie się tego wspaniałego sakramentu, któ­
ry został ustanowiony przez samego Chrystusa.
Jezus ustanowił ten sakrament po swoim Zmar­
twychwstaniu, kiedy po raz pierwszy ukazał się
Apostołom. Pierwszymi słowami, które wypowie­
dział po wejściu przez zamknięte drzwi wieczer nika
były słowa: „Pokój wam!” Poczym dodał: „Jak Ojciec
Mnie posłał, tak i Ja was posyłam.” A to rzekłszy,
tchnął na nich i powiedział im: „Przyjmijcie Ducha
Świętego. Komu odpuścicie grzechy, są im odpusz­
czone a komu zatrzymacie, są im zatrzymane” (Jan
20:21­22). To dlatego spowiedź ma miejsce (czyli
Sakrament Pojedna nia), i dlatego księża mają wła­
dzę odpuszczania i zatrzymywania grzechów. Więc
gdzie tkwi pro blem? Problem jest w tym, że coraz
mniej ludzi ma poczucie winy i w konsekwencji czu­
ją, że nie grze szą. Jeżeli nie czuje się żadnej winy
– nie ma po trzeby iść do spowiedzi. Odczuwa się (w
jego lub jej umyśle), że się nie grzeszyło. Więc skąd
się bierze w społeczeństwie to wyobrażenie? Winię
za to w ogromnej części psychologów i psychiatrów,
którzy mówią ludziom (czasem nawet publicznie), że
nie muszą czuć się winni co do tego, czy tam tego,
powinni obwiniać swoich rodziców za wy chowanie w
taki, a nie inny sposób, albo złożyć winy na okolicz-
ności, które wpłynęły na problem, z którym pacjent
się boryka – zadanie, lub rozwiąza nie, to komplet-
ne wykorzenienie poczucia winy osoby. To jeden z
największych fenomenów, który wpłynął na upadek
spowiedzi w dzisiejszych cza sach.
Co się stało z modlitwą
Co się stało z modlitwą? Od czasu Soboru Wa­
tykańskiego II, który źle interpretowano i rozu miano,
wiele nabożeństw paraliturgicznych prze sadnie i
niemądrze usunięto z paraii na całym świe­
cie – wg zarządzenia księdza! Wigilie modli­
tewne takie jak nowenny, Godziny święte,
błogo sławieństwa i nawet Nieustająca Ad-
oracja Naj świętszego Sakramentu usunię-
to już jakiś czas temu z działalności paraii.
Wygląda na to, że gło simy, że „Modlitwa jest
bezużyteczna, więc jako lekarstwo na rozwią­
zanie problematycznych sytu acji wprowadzi­
my organizacje!” Modlitwa była „po trzebna” w
przeszłości, dlaczego nie obecnie? Możliwe,
że jest inny powód zaniedbania sytuacji mod­
litewnej. Nabożeństwa wymagają „CZASU”,
a ksiądz nie chce, żeby paraianin myślał, że
on, ksiądz, ma go zbyt wiele. Nabożeństwo
modlitewne może zabrać księdzu czas na
oglądanie TV, albo wyjścia na zewnątrz dla
relaksu z przyjaciółmi, z paraianami lub z in­
nymi księżmi. „Oznaką” w którą jest ubranych
wielu księży jest „szyld”, który mówi paraia­
nom: „JESTEM ZMĘCZONY, PROSZĘ WIĘC
NIE PROSIĆ MNIE O ZROBIENIE NI CZEGO
WIĘCEJ!” W konsekwencji ksiądz w para ii ma co­
raz więcej i więcej czasu na nierobienie niczego.
Doświadczenie mnie odmieniło
Pytano mnie wiele razy: „Jak to doświadczenie
mnie odmieniło? Nie jest możliwa kompletna od­
powiedź na to pytanie. Muszę powiedzieć, że jako
ksiądz i proboszcz, byłem przez te lata pasterzem i
proboszczem dla siebie. Ojciec Steve Scheier był na
pierwszym miejscu i jego dotyczyła największa tro-
ska. Nigdy nie „wpadłem w rolę” księdza jako taką!
Nie byłem zbyt uduchowiony i moje życie modlitew-
ne było praktycznie żadne. Oczywiście, wielu innych
(paraian i braci księży) wierzyło, że jest zupełnie
odwrotnie. Nikomu nie ujawniałem tych aspektów
problemu. Byłem bardzo zdziwiony podczas mojego
Sądu, że Jezus nie wziął pod uwagę ilości głosów
dotyczących mojej popularno ści. Był tylko On i ja, i
On znał mnie lepiej niż ty siące innych ludzi. Zdałem
sobie wtedy sprawę, że trzeba było tylko Jemu spra­
wiać przyjemność, a moja troska sprawiania przy­
jemności (lub próby zadowolenia) dotyczyła niezli­
czonej liczby innych, była kompletną stratą czasu i
energii. Teraz p­r­u­b­u­j­ę być lepszym księdzem
niż poprzednio. Dziękuję Panu Bogu i Jego świętej
Matce nie ustannie za danie mi jeszcze jednej szan­
sy. Pró buję skupić się na tylko jednej rzeczy, która
się li czy i którą pewnie straciłbym na wieczność – na
szansie dostania się do nieba i bycia z Panem Bo­
giem, aniołami i świętymi na zawsze!
A teraz na wstępie moich dalszych uwag, chciał­
bym zwrócić się do tych, których owe uwagi dotyczą.
Kocham was jako moich braci i siostry w Chrystu­
sie. To co powiem, nie znaczy, że też nie ponio słem
winy za te czyny, intencje lub zaniechania, raczej
wskazuje to na błędy, które także obecnie są po­
Innym powodem tego upadku jest to, że „nie­
którzy” księża, może nawet w dobrej intencji mó wią
penitentowi, że on, czy ona nie musi uczęsz czać do
spowiedzi „często”, a następnie, kiedy pe nitent wy­
mienia grzech lub grzechy, spowiednik jest szybki
w stwierdzeniu, że to czy tamto nie jest grzeszne,
ale jest rezultatem napięcia, niepokoju lub przemę­
czenia. W konsekwencji penitent czuje, lub myśli,
że większość jego, lub jej grzechów nie jest w ogóle
grzechami, ale po prostu ludzką sła bością, wynika­
jącą z jakiejś izycznej nienormalno ści lub fenome­
nu.
Ogałacanie Kościoła
Innym wymiarem, gdzie zauważamy kompletny
upadek tradycyjnej duchowości jest to, co się dzieje
i to co się stało we wnętrzu wielu kościołów. W imię
„ekumenizmu” zrobiono wiele dla ogołoce nia nas z
naszej wiary katolickiej i pomniejszenia nas w sto­
sunku do tego, kim mieliśmy być poprzez chrzest.
Wiele kościołów nie ma obecnie klęczni ków – odpo-
wiednie są siedzenia teatralne! Nie ma Drogi Krzy-
żowej, igur, nie ma świateł lub świec do czuwania,
nie ma Krucyiksu (może jest krzyż, ale nie krucy-
iks). W centrum sanktuarium „prezy dencki fotel”
zastąpił Tabernakulum. Ksiądz jest te raz w centrum
uwagi, a nie jakieś nieokreślone miejsce, które za-
wiera „opłatki chleba”. Taberna kulum jest usunięte
z widoku „na bok”, albo nie szczęśliwie w innym po-
mieszczeniu kościoła, ale deinitywnie z widoku! Za­
chowania więc „wierzą cych” są odpowiednie do at­
mosfery (lub jej braku) wewnątrz kościoła. Zamiast
przyklęknięcia przed Najświętszym Sakramentem,
ksiądz lub paraianie lekko się kłaniają. Paraian za-
chęca się lub zmu sza, żeby stali podczas konsekra-
cji. Klękanie jest takie niemodne, czyż nie wiecie?
Obserwuje się też jak paraianie ubierają się na
Mszę: niedbale a nawet niechlujnie!
Trzeba także wspomnieć, że bardziej wy bredne
paraie mają także świeckich „duchow nych”, któ­
(ciąg dalszy na str. 18)
Większość katolików pozbawionych jest wy boru
co do spowiedników. Niektórzy idą do innej para­
ii, gdzie ksiądz jest bardziej tradycyjny w po dejściu
do penitentów. Ale niektórzy czują, że nie powin­
ni opuszczać granicy paraii, żeby uzyskać pokój
umysłu i sumienia, którego z taką determi nacją po­
szukują. Rezultatem tych kontaktów jest utrata po­
czucia, że w ogole spowiedź jest konieczna, dodat­
kowo czują, że spowiednik nie jest tak wyrozumiały
i współczujący jak zwykli być księża dawnej.
Dzisiaj, jedną z wielkich niegodziwości kapłań­
stwa jest niekontrolowane rozpasanie we wszyst­
kich częściach Stanów Zjednoczonych, głoszenie
przez księży swoich opinii dotyczących spraw Dok­
tryny Katolickiej. Księża czasami zapominają, że są
wyświęcani jako reprezentanci Kościoła i w związ­
ku z tym powinni głosić to, czego Kościół na ucza.
Jeżeli ksiądz chce wygłosić swoją własną opinię
na temat, który jest ściśle zdeiniowany przez Ma­
gisterium Kościoła, wówczas powinien zdjąć swoją
maj-czerwiec-lipiec 2010
Dwumiesięcznik MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel. (450) 469-2209 • www.michaeljournal.org
Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Traugutta 107/5, 50-419 Wrocław, Polska • Tel. (071) 343-6750 • www.michael.org.pl
9
457732556.013.png 457732556.014.png
Dobrowolna eutanazja legalna w Belgii, Luksemburgu, Holandii, Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych
Przeciw propagandzie eutanazji
W 2007 roku część społeczeństwa polskiego,
przy poparciu Kościoła katolickiego, podjęła próbę
wzmocnienia prawnej ochrony życia ludzkiego w
naszym kraju. Przez Polskę przetoczyła się ogólno-
narodowa dyskusja na temat konstytucyjnej ochro-
ny życia przez dodanie w artykule 38. lub w artykule
30. konstytucji klauzuli ‘od momentu poczęcia do
naturalnej śmierci’. Niestety, naszym przedstawi-
cielom w parlamencie nie udało się wtedy dokonać
tych zmian w konstytucji. Również smutne było to,
że część osób opowiadających się za pełną ochro-
ną życia poczętego, dostrzegała humanitarne, ich
zdaniem, aspekty legalizacji eutanazji i wspomaga-
nego samobójstwa. Np. niektórzy politycy pomijali
warunek ‘do naturalnej śmierci’ i proponowali odło-
żyć ten problem na później.
Obecnie coraz śmielej podnoszą się głosy do-
puszczające eutanazję i wspomagane samobójstwo
jako humanitarne rozwiązania problemów cierpienia
osób chorych i upośledzonych, a propaganda euta-
nazji staje się coraz bardziej nachalna.
Przeczytajmy poniższy artykuł i rozważmy w
swym sumieniu, co stanie się z człowieczeństwem
naszym i naszych dzieci, gdy nie sprzeciwimy się
stanowczo tej propagandzie. Jak będziemy żegnać
cierpiących, których kochamy. Jaka będzie przy-
szłość społeczeństw, które pozwolą wprowadzić
„prawo”, aby pozbawiać życia albo nakłaniać do sa-
mobójstwa tych, którzy potrzebują i oczekują od nas
opieki, otuchy i miłości.
Niektórzy ludzie sądzą, że gdyby doświadczy­
li poważnych problemów ze swoim zdrowiem albo
nieuchronności śmierci, to wspomagane samobój­
stwo lub eutanazja byłyby dla nich rozwiązaniem do
przyjęcia.
Eutanazja jest rozmyślnym działaniem albo roz­
myślnym zaniechaniem działania, gdy akty takie,
deklarowane jako podjęte ‘z litości’ wobec cierpiącej
osoby, powodują jej śmierć.
Wspomaganie samobójstwa jest to dostarczenie
środków, powodujących śmierć, komuś, kto dekla­
ruje zamiar pozbawienia się życia.
Niektóre media publikują wypowiedzi swoich od­
biorców o tym, jakie powody mogłyby ich skłonić do
zaakceptowania legalizacji eutanazji i wspomaga­
nego samobójstwa;
4. Lęk, że zastosuje się wobec pacjenta nadzwy­
czajne zabiegi medyczne bez jego zgody,
5. Lękanie się życia ze śmiertelną chorobą,
6. Lęk przed śmiercią.
Punkty 4 i 6 wymagają wyjaśnienia.
Wobec 4. można zauważyć, że pacjent zgodnie
z prawem może odmówić zgody na zabieg. Zatem
wyrażający opinię 4. obawia się nadzwyczajnych
zabiegów medycznych w stanie utraty świadomości
lub zdolności komunikowania się. Dlaczego więc te­
raz, gdy jest zdrowy, przedwcześnie zgadza się na
wyjątkowo nadzwyczajny zabieg uśmiercenia go w
takim stanie.
Punkt 6. może budzić zdziwienie, że ktoś doma­
ga się zalegalizowania zadawania śmierci z powo­
du strachu przed śmiercią. Ten paradoks zniknie,
jeśli przyjąć, że ktoś boi się naturalnej śmierci, a
mniej straszna jest mu śmierć zadana jako zabieg
medyczny. Bardzo smutnie to jednak świadczy o
drastycznych zniekształceniach takich fundamen­
talnych pojęć jak życie i śmierć w świadomości
ludzi, prawdopodobnie na skutek wieloletniej i pla­
nowej indoktrynacji, prowadzonej przez lewicowe i
liberalne media.
Nie można wykluczyć, że znajdą się takie osoby,
które, jak sądzą same, przez wiele lat nie podda­
ły się medialnym praktykom zniewalania umysłów i
zatruwania sumień, a mimo to wybiorą jakieś pozy­
cje z wyżej przedstawionej listy, jako swoją auten­
tyczną opinię w sprawie eutanazji i wspomaganego
samobójstwa. Osoby takie powinny staranniej roz­
ważyć w swym sumieniu następujące kwestie:
Uczestnicy sondaży na temat eutanazji nie
mogą przewidzieć nawet swoich własnych reakcji w
sytuacji, gdyby musiały kiedyś poddać się takiej pro­
cedurze; tym bardziej nie mogą znać siły instynktu
samozachowawczego i przywiązania do życia in­
nych ludzi. A przecież ich opinie mają decydować
o legalizacji takich praktyk. Wiele osób starszych w
Holandii uciekało ze szpitali, wielu jednak pozba­
wiono życia, wbrew ich błaganiom i protestom.
W warunkach ekstremalnych, np. w niemie­
ckich, sowieckich albo współcześnie istniejących
gdzieś łagrach, na wyprawach żeglarskich, wysoko­
górskich lub w rejonach podbiegunowych, zdarzać
się mogą przypadki działań lub zaniechań działań
prowadzących do śmierci współtowarzysza niedoli.
Są to jednak tajemnice znane tylko Bogu i osobie
odpowiedzialnej za swój czyn i być może kapłanowi
na spowiedzi. Zabijania nie można jednak legalizo­
wać.
Przyjęcie cierpienia przez człowieka jest szan­
są dla rozwoju jego człowieczeństwa. Współczesna
medycyna pozwala na znaczne zredukowanie po­
ziomu lęku, poczucia osamotnienia i bólu pacjenta,
dzięki systemowi opieki paliatywnej. Środki przeciw­
bólowe mogą eliminować lub skutecznie łagodzić
ból przez ponad 95% czasu jego trwania. Dla osób
wierzących, przyjęcie cierpienia jest odpowiedzią
na wezwanie Jezusa Chrystusa, aby podejmować
swój krzyż. Może to przynosić wiele dobra osobie
cierpiącej i innym, w życiu doczesnym i wiecznym.
Przyjęcie z miłością i poświęceniem trudów
opieki nad chorym przez członków rodziny, znajo­
mych lub personel medyczny, to szansa na rozwój
człowieczeństwa tych osób. Gdy opieka nad cho­
rym przekracza siły i możliwości jego bliskich, moż­
na skorzystać ze społecznej opieki zdrowotnej.
Warto także przemyśleć zapisy dotyczące eu­
tanazji zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickie­
go (2276­2279), przedstawione poniżej.
1. Lęk przed doświadczeniem niekontrolowane­
go bólu,
2. Obawa, że będzie się ciężarem dla członków
rodziny i dla innych.
3. Strach, że zostanie się opuszczonym przez
kogoś i samotnym w ostatnich dniach swego życia.
Sąd Boga miłosiernego: Prawdziwa historia księdza
(ciag dalszy ze str. 9)
Ostatnią bolącą sprawą są lekcje religii. Przy­
najmniej od początku lat 70­tych, nasze książki do
religii pozbawione są Doktryny i Dogmatów Kato­
lickich. Widziałem książki do religii do nauczania dla
początkujących, gdzie na jednej stronie była postać
uśmiechniętego Jezusa, a na drugiej napis tłustym
drukiem, który mówił: „JEZUS CIEBIE KO CHA!
Oto czego są uczone nasze dzieci przez wszyst­
kie te poprzednie lata. Pozbawiono je na uczania
przykazań, praw Kościoła, grzechów śmiertelnych
i powszednich i różnic między nimi. Pozbawiono
je nauczania tego, jak się dobrze spowiadać,
poprzez dobre przeegzaminowanie swojego
sumienia. Pozbawiono je nauczania o tym,
czym jest Prawdziwa Obecność Jezusa w Naj-
świętszym Sakramencie, co prawdopodob nie
jest przyczyną zmniejszenia się wiary. Skrajnie
niedbałe przyjmowanie Komunii św. przez wier-
nych jest jeszcze jednym przykładem jak bardzo
zboczyliśmy z drogi. Wielu rodziców nie chodzi do
spowiedzi, więc ich dzieci też nie chodzą. I wielu
rodziców nawet nie zachęca już dzieci, żeby poszły
czy to do spowie dzi, czy na lekcje religii. Rodzice
przede wszystkim chcą, żeby ich dzieci ich kochały.
W konsekwencji nie zmuszają swoich dzieci do ro­
bienia niczego, czego one nie chcą robić!
Listę tych potworności można by mnożyć, ale już
to wszystko daje księdzu, czy osobie świeckiej po­
jęcie, w jakim kierunku Kościół zmierza. Dokąd nas
to wszystko zaprowadzi? Nie jestem proro kiem, ale
wiem, że z całą pewnością to nie jest to, co Nasz
Pan chciałby, żeby Kościół robił, albo czym był! Czy
za późno na zmianę? Powtarzam ponownie, to co
Jezus zawsze mówi i mówił nam, że nigdy nie
jest za późno na zmianę. Podkreśla, że powin-
niśmy wykorzystać Jego Miłosierdzie, dopóki
możemy, ponieważ kiedy przyjdzie jako Sędzia,
wtedy będzie już za późno na Jego Miłosierdzie!
On jest cierpliwy, On jest miłosierny i On jest ko-
chający!
rych wyznacza się do robienia prawie wszystkiego
w paraii, oprócz odprawiania Mszy św., słuchania
spowiedzi, udzielania sakramentu małżeństwa, lub
pochówku. Wiem o pewnej paraii w stanie Washing­
ton, gdzie proboszcz zatrudnia świecką kobietę do
wygłaszania kazań w czasie Mszy niedzielnych
przez trzy weekendy na cztery.
A w niektórych paraiach ksiądz siedzi w fo­
telu podczas Komunii, podczas gdy specjalny „du­
chowny” świecki rozdaje Komunię św. pod oby­
dwoma postaciami. To jest zabronione! Wydaje się,
że im mniej ksiądz ma do zrobienia, tym lepiej!
W latach 50­tych słyszało się stwierdzenie, że nie
ma większego braterstwa niż braterstwo księży. W
owym czasie to stwierdzenie było praw dopodobnie
prawdziwe i wskazywało ono na pozycję księży oraz
ich wzajemny stosunek. Ale wszystko się zmieniło
i mamy całkiem inną rzeczywistość. Obecnie księ­
ża, już tak nie wspierają swoich współbraci księży.
W pewnej diecezji w Stanach Zjednoczonych, i po­
dejrzewam, że to samo dotyczy w pewnym stopniu
każdej diecezji na świecie, ist nieją generalnie dwa
sposoby patrzenia na współ brata księdza. W pierw­
szym przypadku gdy ojciec wykonuje wspaniałą pra­
cę i naprawdę się stara, jego współ bracia – księża
mówią: „Co on chce udowodnić?” Przypadek drugi,
gdy ojciec popełni mniejszy lub większy błąd, jego
współbracia mówią: „A nie mówiłem, czego się moż­
na po kimś takim spodziewać?” To bardzo smutne
– mówiąc delikatnie! I wówczas gdzie ksiądz ma się
zwrócić po pomoc? Gdy ksiądz udaje się do księ­
dza, czy to po pomoc duchową, czy inną, zaprosze­
nie będzie następu jące: „poczęstuj się drinkiem”,
lub zejdzie na dys kusję o „drużynie piłki nożnej, czy
ręcznej” i ich wynikach. Za zwyczaj, gdy spotykają
się dwaj księża, nie rozmawiają o spra wach kościel­
nych, lecz powinni się raczej cieszyć grą w golfa lub
obiadem w restauracji i nie stwarzać sytuacji jakiejś
sesją konsultacyjną. Ale jak na ironię, mamy w na­
szej diecezji dalej księży, o których się mówi „ksiądz
księży”. Inni księża postrzegają tych ludzi jako świę­
tych i utalentowanych, do któ rych księża mający
trudności mogą się we wszyst kim zwrócić.
Eutanazja i nauczanie Kościoła
„Osoby, których sprawność życiowa jest
ograniczona lub osłabiona, domagają się szcze-
gólnego szacunku. Chorzy lub upośledzeni po-
winni być wspierani, by mogli prowadzić, w ta-
kiej mierze, w jakiej to możliwe, normalne życie.
Eutanazja bezpośrednia, niezależnie od mo-
tywów i środków, polega na położeniu kresu ży-
ciu osób upośledzonych, chorych lub umierają-
cych. Jest ona moralnie niedopuszczalna.
W ten sposób działanie lub zaniechanie dzia-
łania, które samo w sobie lub w zamierzeniu
ks. Steven Scheier
Były proboszcz paraii rzymsko-katolickiej pod wezwaniem
Najświętszego Imienia w Bushton, w stanie Kansas, USA.
(wywiad przeprowadził i spisał Jacek Morawa
i Pierre Marchildon)
18
Dwumiesięcznik MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel. (450) 469-2209 • www.michaeljournal.org
Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Traugutta 107/5, 50-419 Wrocław, Polska • Tel. (071) 343-6750 • www.michael.org.pl
maj-czerwiec-lipiec 2010
457732556.001.png 457732556.002.png
zadaje śmierć, by zlikwidować ból,
stanowi zabójstwo głęboko sprzecz-
ne z godnością osoby ludzkiej i z
poszanowaniem Boga żywego, jej
Stwórcy. Błąd w ocenie, w który
można popaść w dobrej wierze, nie
zmienia natury tego zbrodniczego
czynu, który zawsze należy potępić
i wykluczyć.
Zaprzestanie zabiegów medycz-
nych kosztownych, ryzykownych,
nadzwyczajnych lub niewspółmier-
nych do spodziewanych rezultatów
może być uprawnione. Jest to od-
mowa ‘uporczywej terapii’. Nie za-
mierza się w ten sposób zadawać
śmierci; przyjmuje się, że w tym
przypadku nie można jej przeszko-
dzić. Decyzje powinny być podję-
te przez pacjenta, jeśli ma do tego
kompetencje i jest do tego zdolny;
w przeciwnym razie – przez osoby
uprawnione, zawsze z poszanowaniem rozum-
nej woli i słusznych interesów pacjenta.
Nawet jeśli śmierć jest uważana za nieuchron-
ną, zwykłe zabiegi przysługujące osobie chorej
nie mogą być w sposób uprawniony przerywa-
ne. Stosowanie środków przeciwbólowych, by
ulżyć cierpieniom umierającego, nawet za cenę
skrócenia jego życia, może być moralnie zgodne
z ludzką godnością, jeżeli śmierć nie jest zamie-
rzona ani jako cel, ani jako środek, lecz jedynie
przewidywana i tolerowana jako nieunikniona.
Opieka paliatywna stanowi pierwszorzędną po-
stać bezinteresownej miłości. Z tego tytułu po-
winna być popierana”.
Kto nagłaśnia publicznie wymienione na wstępie
argumenty, rzekomo przemawiające za eutanazją i
wspomaganym samobójstwem? Otóż jest cała rze­
sza propagatorów „cywilizacji śmierci” działających
w różnych instytucjach. Są to niektórzy dziennika­
rze, niektórzy politycy z różnych ugrupowań, nie­
którzy sędziowie, niektórzy lekarze, część kadry
naukowej wyższych uczelni, członkowie wielu orga­
nizacji społecznych. Ci usłużni adwokaci przyszłych
potencjalnych pacjentów publikują od wielu lat w
mediach lub w wydawnictwach książkowych swoje
idee dotyczące eutanazji, obok pomysłów w innych
dziedzinach, takich jak aborcja, homoseksualizm,
pornograia itp.
Gdyby zadać pytanie „Dlaczego promujesz le­
galizację eutanazji itd...” samym propagatorom tych
praktyk i gdyby ci wypowiadali się szczerze, to od­
powiedzi byłyby mniej więcej takie:
1. Staram się spełniać jawne lub domniemane
życzenia moich przełożonych,
2. Staram się działać w ramach „politycznej po­
prawności”,
3. Bardzo zależy mi na awansie i dobrych za­
robkach,
4. Boję się utraty pracy lub stanowiska,
5. Dla dobra ludzkości i w obronie praw człowie­
4. Akty te najprawdopodobniej zostałyby uznane
jako „wybór” dla osób cierpiących i bliskich śmierci.
Gdyby zabijanie stało się rozwiązaniem do przyję­
cia dla jakiegoś problemu, to dla jakich następnym
problemów zabijanie mogłoby się okazać także roz­
wiązaniem do przyjęcia?,
5. Akty te stanowią zagrożenie dla ludzi cierpią­
cych na depresję, która jest najpowszechniejszym
czynnikiem w statystyce podejmowanych prób sa­
mobójstwa. Depresja jest zazwyczaj błaganiem o
pomoc. Jak wiele bezwiednych życzeń wspoma­
ganego samobójstwa byłoby spełnianych, zamiast
udzielenia potrzebnej pomocy?,
6. Akty te stanowią groźbę dla
słabych i bezbronnych członków spo­
łeczeństwa (upośledzeni izycznie i
umysłowo, w podeszłym wieku, chorzy
przewlekle), którzy byliby wystawieni
na zagrożenie ze strony członków ich
rodzin lub personelu medycznego, mo­
gących kwestionować ich prawo do ży­
cia. Tacy ludzie mogliby być poddawa­
ni naciskom na „wybór” wcześniejszej
śmierci lub uśmiercani bez ich zgody.
Wolność „wyboru śmierci” dla jednej
osoby mogłaby być jedynym „wyborem”
oferowanym innej osobie,
7. Akty te stanowią potencjalne za­
grożenie dla wszystkich: na przykład
osoby naruszające „zasadę” tzw. „po­
prawności politycznej” mogłyby, z uży­
ciem jakichś kruczków prawnych, być
uznane za podlegające ustawie o euta­
nazji i następnie „eliminowane” zgodnie
z tą ustawą.
Zdecydowanie sprzeciwiajmy się każdej poli-
tycznej akcji zmierzającej do legalizacji eutana-
zji i wspomaganego samobójstwa.
Nie pozwólmy narzucić naszemu społeczeń-
stwu, jako obowiązującego prawa, haniebnego i
przewrotnego barbarzyństwa eutanazji i wspo-
magania samobójstwa.
Walczmy o zapewnienie konstytucyjnej
ochrony życia ‘od momentu naturalnego poczę-
cia do naturalnej śmierci’.
Dominik Wysocki
Sąd Najwyższy stanu Montana legalizuje wspomagane samobójstwo
Eutanazja w Washingtonie, Oregonie, Montanie i w ograniczonym zakresie w Teksasie
Z roku na rok „cywilizacja śmierci” umacnia swe
wpływy w społeczeństwach. To pełzająca bez-
względna inwazja całej hordy organizacji „społecz-
nych” wspomagana przez większość mediów, wła-
dze wykonawcze, parlamenty i „niezawisłe” sądy.
Te ostatnie bezprawnie kreują prawo. Tworzą ar-
bitralnie prawo niezgodne z prawem naturalnym, z
rzeczywistością życia ludzkiego, z prawem Bożym.
Dzieje się to na naszych oczach, teraz, jak na przy-
kład niedawno w stanie Montana w USA (patrz ra-
port poniżej).
Potrzeba nam więcej wrażliwości, świadomości,
aktywności ludzi sumienia, aby powiększała się ar-
mia obrońców życia. Potrzeba też więcej modlitwy.
którzy przepisują im recepty.
Sąd Najwyższy przytoczył przepis prawny z 1985
roku odnoszący się do przypadków zaprzestania te­
rapii dla śmiertelnie chorych i stwierdził, że może
on być podstawą do zezwolenia na wspomaganie
samobójstwa przez lekarza.
Dwaj sędziowie mający zdanie odrębne stwier­
dzili, że głosująca większość wypaczyła intencję
przepisu prawnego, która, jak to wyrazili, nie pole­
gała na tym, aby wspierać „lekarzy w zmianie ich
roli: z biernego świadka naturalnej śmierci na czyn­
nego współuczestnika w samobójstwie swoich pa­
cjentów”.
Ostatnia decyzja Sądu Najwyższego została
przyjęta z zadowoleniem przez grupę zwolenników
eutanazji Compassion & Choices (Współczucie i
Prawo Wyboru), poprzednio znaną powszechnie
jako Hemlock Society (stowarzyszenie „Cykuta”),
która to grupa wniosła kiedyś sprawę do sądów w
Montanie w imieniu Roberta Baxtera, 76­letniego
kierowcy ciężarówki, cierpiącego na białaczkę lim­
fatyczną. Baxter zmarł w 2008 r. w wyniku komplika­
cji związanych z chorobą, na krótko przed ogłosze­
niem decyzji sądu stanowego w Montanie.
Przeciwnicy wspomaganego samobójstwa zwró­
cili uwagę na to, że decyzja Sądu Najwyższego bar­
dziej zagraża życiu pacjentów, niż chroni ich god­
ność.
„To ustalenie lekceważy praktyczne realia ko­
nieczności zapewnienia pacjentowi bezpieczeń­
stwa wobec nadgorliwych krewnych, nowych ‘przy­
jaciół’ i innych, którzy mogliby czerpać korzyści z
jego śmierci”, powiedział Alex Schadenberg, prezes
Euthanasia Prevention Coalition (koalicja w sprawie
zapobiegania eutanazji).
„Na przykład, lekarze dopuszczający się zanie­
dbań i chcący ukryć swe błędy w procedurze lecze­
nia, mogą teraz mówić: ‘Tak chciał pacjent.’ Dowo­
dy przeciwko lekarzowi umierają wraz z pacjentem.
Jeśli pacjent nie miał rodziny lub innego rzecznika,
to kto będzie znał prawdę?”
Prawnik rządowy stanu Montana, Anthony John­
stone, w oświadczeniu wydanym po decyzji sądu w
2008 r. stwierdził, że sąd mimo wszystko „przyznał,
iż samobójstwo wspomagane przez lekarza jest na­
dal ważną kwestią dla mieszkańców stanu Montana
i jej władz ustawodawczych” i dlatego rozwiązanie
problemu wspomaganego samobójstwa poprzez
działania legislacyjne pozostaje sprawą otwartą.
Peter J. Smith
Waszyngton
Kanada
Montana
Oregon
ka,
6. Mobilizuję podwładnych, gdyż moi przełożeni i
wyżsi decydenci życzą sobie tego.
Gdyby wreszcie zadać takie pytanie temu naj­
wyższemu, ukrytemu gremium decydentów, to jeśli
byliby szczerzy, daliby taką w przybliżeniu odpo­
wiedź:
Mamy już władzę inansową nad światem i mo­
żemy teraz decydować o wszystkim, nawet o liczeb­
ności populacji; możemy rozdzielać śmierć według
naszych upodobań i to zadawaną rękami samych
ludzi.
Teksas
Meksyk
Stolica stanu Montana, Helena, 5 stycznia 2010
r. ( LifeSiteNews.com ) – Przedwczoraj Sąd Najwyż­
szy stanu Montana orzekł, że prawo stanowe nie
zakazuje lekarzom wspomagania pacjentów w za­
dawaniu sobie śmierci, ustanawiając w ten sposób
Montanę jako trzeci stan USA (po stanach Oregon i
Waszyngton), gdzie wspomagane przez lekarza sa­
mobójstwo jest już prawnie dozwolone.
Dwa lata wcześniej, w orzeczeniu w sprawie
Baxter – Montana, sąd stanowy w Montanie nie
uznał żądań adwokatów „prawa do śmierci”, aby
potwierdzić konstytucyjność prawa do wspomaga­
nia samobójstwa, czyli „pomocy w umieraniu”, gdyż
stwierdził, że są to wyrażenia eufemistyczne tzn.
nieujawniające drastycznych aspektów sprawy.
Natomiast obecnie Sąd Najwyższy uznał, że
Montana nie ma statutowych zakazów wspomaga­
nego samobójstwa i że lekarze mogą być zwolnieni
z odpowiedzialności za przepisanie śmiertelnej daw­
ki pacjentom chcącym umrzeć. Większością głosów
stwierdzono, że nieuleczalnie chorzy pacjenci przyj­
mujący śmiertelne dawki trucizny ponoszą całkowi­
tą odpowiedzialność za swą śmierć, a nie lekarze,
Powinniśmy stanowczo sprzeciwiać się
legalizacji eutanazji i wspomaganego
samobójstwa ponieważ:
1. Akty te podkopują prawdę, że rozmyślne zabi­
cie człowieka jest zawsze złem,
2. Akty te powodują erozję naszego szacun­
ku dla życia ludzkiego i ustanawiają zabijanie jako
możliwe do przyjęcia rozwiązanie problemów, które
mogą być najlepiej rozwiązane przez zapewnienie
opieki,
3. Akty te zmieniają (niszczą) relację zaufania
pomiędzy przedstawicielem służby medycznej a
pacjentem. Pacjent, gdy jest w potrzebie pomocy,
nie powinien nigdy odczuwać zagrożenia dla swego
życia ze strony personelu medycznego,
maj-czerwiec-lipiec 2010
Dwumiesięcznik MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel. (450) 469-2209 • www.michaeljournal.org
Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Traugutta 107/5, 50-419 Wrocław, Polska • Tel. (071) 343-6750 • www.michael.org.pl
19
457732556.003.png 457732556.004.png 457732556.005.png 457732556.006.png 457732556.007.png 457732556.008.png 457732556.009.png 457732556.010.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin