Mantel Hilary - Zmiana klimatu.pdf

(1703 KB) Pobierz
779124605.001.png
Mantel Hilary
Zmiana klimatu
Anna i Ralph wyjeżdżają do Afryki - on ucieka przed dominacją ojca, ona
pomaga mu prowadzić misję dla tubylczej ludności. Jednak na tym kontynencie
trudno uciec przed polityką. Działalność charytatywna zaczyna kolidować z
interesami białych. W końcu dochodzi do tragedii, która położy się cieniem na
ich życiu - pewnej dramatycznej nocy porwane zostają ich dzieci - bliźnięta. Z
odnalezioną córką wracają do Anglii, ale już nigdy nie odzyskują spokoju.
Wszystkie postaci w tej książce są fikcyjne, z wyjątkiem arcybiskupa Kapsztadu, który ma wiele cech
swego rzeczywistego odpowiednika, Geoffreya Claytona. Wykorzystałam niektóre jego
sformułowania, zaczerpnięte z pism i kazań.
Osada Mosadinyana jest fikcyjna. Osiedle Elim również, jakkolwiek opisując je korzystałam z pa-
miętników Hannah Stanton, która prowadziła pracę misyjną w osiedlu Lady Selborne; autorce jestem
głęboko wdzięczna.
Przypadki zbliżone do sprawy Eldredów można znaleźć w raportach sądowych z Botswany.
Nie zajmujemy się tutaj nadziejami i obawami,
ale jedynie prawdą, na ile rozum pozwala nam ją poznać.
Dałem dowód najdoskonalszej z moich zdolności...
Karol Darwin, „O pochodzeniu człowieka", 1871
„Wspomnij, proszę cię, kto kiedy niewinny zginął?
albo kiedy prości zgładzeni są?"
Job 4:7 (przekład ks. Jakuba Wujka)
1970
SMUTNE PRZYPADKI, DOBRE DUSZE
Kiedy Kit miaia dziesięć lat, któregoś dnia pewna obca kobieta przecięła sobie w kuchni żyły. Właśnie
miała pogrążyć się w umieraniu tym chłodnym i trudnym sposobem, kiedy Kit weszła, żeby wziąć
sobie szklankę mleka.
Ta kobieta, Joan, miała sześćdziesiąt lat i nosiła bistoro-wą sukienkę z zasobów dobroczynności. Typ
gospodyni domowej: postanowiła wykrwawić się prosto do zlewu, by oszczędzić gospodarzom
sprzątania. Kiedy Kit chwyciła ją za łokieć, wypuściła z nie skaleczonej ręki nóż do zlewu i usiłowała
zasłonić dziecku oczy.
W owym okresie swego życia Kit nie dziwiła się zbytnio niczemu. Teraz też pomyślała tylko, że
przecież ten nóż służy w domu do krojenia chleba. Głośno natomiast powiedziała:
- Nie powinna była pani tego robić, Joan, ale jak już się stało, to trudno; proszę odejść od tego zlewu i
usiąść na krześle, a ja sięgnę po apteczkę.
Kobieta pozwoliła posadzić się na krześle przy kuchennym stole. Kit wyjęła z szuflady niedużą
czyściutką serwetę i okręciła nią jej nadgarstek. Serweta była w biało-czerwoną kratkę; spływająca
niespiesznie krew nasączała płótno czernią. Cięcia okazały się w gruncie rzeczy niegroźne, słabe,
lekkie, można powiedzieć - wprawnie nieskuteczne.
- Proszę poruszyć palcami - rzekła Kit. - Musimy się upewnić, czy nie zrobiła pani sobie jakiej
krzywdy.
Kobieta przyglądała się swojej ręce oczyma przerażonymi, lecz całkowicie suchymi, bez łez;
tymczasem Kit wdrapała się na stołek, żeby ściągnąć z kredensu domowy zestaw pierwszej pomocy.
- Na szczęście akurat są ferie - odezwała się wydobywając z opakowania bandaże i nożyczki o
zaokrąglonych czubkach. - Inaczej nie byłoby mnie tutaj. Siedziałam sobie na górze. Czytałam
książkę. Nazywa się „Dzieci z New Forest". Zna ją pani? O rodzinie takiej akurat jak nasza, dwu
chłopców i dwie dziewczynki, tylko że oni żyli dawno temu, w zamierzchłych czasach.
Myśląc w tym momencie o samej sobie jako o skończonej niezdarze, kobieta niezbyt uważnie
rejestrowała słowa małej. Ze uczyła się zasad udzielania pierwszej pomocy w szkole. Ze mówiono jej:
„Przede wszystkim trzeba uspokoić poszkodowanego". I że tamta rodzina mieszkała w lesie, całkiem
samotnie.
- Byli rojalistami, mieli niebezpiecznych wrogów, musieli się ukrywać. Rozumie pani?
Kobieta skinęła głową w niemym oszołomieniu. Kit przestraszyła się, że zasłabnie i zwali się na
kamienną posadzkę.
-Podam pani teraz szklankę wody. Albo nie; gorąca, słodka herbata będzie chyba lepsza - powiedziała.
I pomyślała: „Biedna Joan, może naprawdę chciała po prostu umrzeć? I nie udało się jej. Jak to tatuś
zawsze powtarza? Nigdy nie znajdziesz ostrego noża, gdy ci najbardziej potrzebny»".
Napełniając wodą czajnik, Kit usłyszała samochód matki. Toczył się w stronę domu podjazdem, jak
zwykle rzęził, charczał i skrzypiał. Co za ulga! Kit umieściła czajnik na kuchni i zaczęła czyścić zlew
środkiem dezynfekcyjnym.
Anna weszła i postawiła torby z zakupami na tym samym stole, przy którym oparta bezwładnie o blat
siedziała Joan. Anna spojrzała na nią raczej ze smutkiem niż z zaskoczeniem. I powiedziała :
- Dla mnie też zrób herbaty, Kit.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin