Nowy lad.doc

(82 KB) Pobierz
Nowy "ład" światowy

Jan Nieczuja

Nowy "ład" światowy

 

Na ten temat wypowiedział się Zbigniew Brzeziński, między innymi, w wyłącznym wywiadzie, udzielonym korespondentowi nowojorskiemu brazylijskiego czasopisma o tendencjach lewicowych, "Veja" i opublikowanego w numerze z 4 września 1974 r. Wypowiedzi jego zawierają dosyć dokładne, chociaż schematyczne, poglądy polityki "Trójstronnej Komisji", która zmierza do zbudowania nowego ładu światowego czy, w końcu, rządu światowego. Ten ostatni jest od dziesiątków lat (właściwie już od 1917 — międzyaliancka konferencja masońska i od 1919, kiedy stworzono Ligę Narodów, "super-państwo masońskie") przedmiotem szczególnie upartych zabiegów anty chrześcijańskich konspiracji światowej, rozmaitego składu i ożywiającej ją finansjery międzynarodowej, głównie żydowskiej. Nie wolno nam zapominać że ów pełny "ład światowy" ma być nowoczesnym wypełnieniem oczekiwań pseudo-mesjanistycznych narodu żydowskiego i jego formą panowania nad światem.

Brzeziński nazwał "Trójstronną Komisje" — "prywatną organizacją, która ma za zadanie ustanowienie przewodu doradczego pomiędzy rządami (jednak!), grupami i osobistościami Stanów Zjednoczonych, Europy i Japonii" i użył w związku z tym zwrotu "nowy ład światowy". Dalej powiedział: "jest konieczne nawiązanie dialogu, dotyczącego systemu międzynarodowego nowego typu, jako że obecny ład światowy wymaga głębokiej odnowy". Przeprowadzający wywiad ze strony "Veja" zapytał: "Jak określiłby Pan ten nowy ład światów?" Brzeziński odpowiedział: "Kiedy wypowiadam się na temat obecnego systemu międzynarodowego, odnoszę się do stosunków na szczególnych polach, głównie pomiędzy krajami atlantyckimi: handlowych, walutowych, spraw wzajemnego bezpieczeństwa, włączając w nie Międzynarodowy Fundusz Monetarny, Organizację Traktatu Północnego Atlantyku itd. Otóż zachodzi potrzeba zmiany tego systemu międzynarodowego na system globalny w który winny się włączyć nowe, czynne i twórcze siły, świeżo rozwinięte. Do systemu tego powinny przyłączyć się Japonia, Brazylia, kraje produkujące naftę, a nawet ZSRR w miarę jak Związek Sowiecki jest skłonny uczestniczyć w systemie globalnym". Jako jedno z zadań tych nowych instytucji dla nowych problematów, wymienił przyszłość oceanów. Zapamiętajmy to. W wywiadzie tym Brzeziński w charakterystyczny sposób wypowiedział się na temat roli Kongresu amerykańskiego po aferze Watergate. Przepowiedział upadek wpływów Kongresu, ponieważ, jak oświadczył: "inicjatywy odnowy i koordynacji przypadną, z powrotem prezydencji, zmniejszając wpływ Kongresu — rzeczywistość naszych czasów jest taka, że współczesne społeczeństwo takie, jak Stany Zjednoczone, potrzebuje centralnego organu koordynacyjnego i odnowicielskiego, który nie może być złożony z sześciuset osób".

Dalszego wglądu na te zapatrywania dostarcza artykuł, opublikowany w "Foreign Policy Magazine" — lato 1976 — w którym Brzeziński stwierdza, że pragnienie nowego ładu gospodarczego jest symptomatyczne dla nowego, globalnego sposobu myślenia. Wymienił w tym punkcie żądania wysuwane przez narody afrykańskie i inne z Trzeciego świata.

"Trójstronna Komisja" liczy około dwustu członków z których jakieś 60 nazywa się "komisarzami" w zastępstwie Stanów Zjednoczonych; takież same liczby przypadają na Europę i Japonię. Funduszy na działalność dostarczają jej fundacje Forda, Lilly, Braci Rocketellerów i Ketteringa. Wszystkie te fundacje wyróżniają się poparciem, którego udzielają poczynaniom lewicowym i, jako cel ostateczny, dążą do urzeczywistnienia powstania rządu światowego. Ta lista fundacji amerykańskich pro-lewicowych, a więc pro-rewolucyjnych, finansujących też "Trójstronną Komisję" jest nader wymowna, bo świadczy dobitniej niż inne dowody jakiej sprawie ta "prywatna organizacja" służy; jest rzeczą oczywistą, że kto płaci, wymaga... Np. fundacji Ketteringa należy przypisać powołanie do życia "konferencji Darmouth", która jest dalszą odnogą interesów i planów Rockefellerów. To zgromadzenie zawsze miało za cel popieranie pojęcia "zbieżności" między Związkiem Sowieckim i Stanami Zjednoczonymi. Jest rzeczą szczególnie ironiczną, że na IX "konferencji Darmouth", odbytej w czerwcu 1975 r. w Moskwie, Dawid Rockefeller i inni delegaci amerykańscy widzieli się zmuszeni do zaprotestowania z powodu treści pewnej publikacji sowieckiej. Przyczyną takiego protestu był artykuł A.I.Sobolewa w "Rabocznij Kłas Sowremennyj Mir", który opisywał "odprężenie" jako "politykę, która ułatwia zarówno pogorszenie ogólnego kryzysu kapitalizmu, jak i popieranie komunizmu". Nie dogadzało amerykańskim utopistom "zbieżności" takie szczere przedstawienie rzeczywistych celów odprężenia. Tak samo musiało być niemiłe, tym zwolennikom odprężenia, zauważenie niezaprzeczalnych znaków sowieckich wrogich zamiarów i napastliwych działań, które wzmagają się coraz bardziej. Dzieje się tak na polu wojskowym, zwłaszcza w dziedzinie morskiej (admirał Gorszkow — Tirpitz sowiecki) jak i gospodarczym. Np. sowiecki Bank Państwowy, w grudniu 1976 r., rozpoczął niebywały atak na dolara na giełdzie zuryskiej.

Na temat "Trójstronnej Komisji" istnieją też źródła polskie. I tak, w nrze 5/320 z maja 1974 r. paryskiej "Kultury", "Brukselczyk" [Leopold Unger] przeprowadza z prof. Zbigniewem Brzezińskim dłuższy wywiad, na temat, jak go tytułuje, "trójstronnego trustu mózgów". Ale najpierw pewne drobne spostrzeżenie: Brzeziński dokonuje szybkiego przeglądu sytuacji świata w owej chwili ("Brukselczyk" notuje i pisze swoje sprawozdanie z odbytych rozmów z Brzezińskim miedzy 5 i 9 kwietnia 1974 r.). Prof. Brzeziński stwierdza lapidarnie: "W Portugalii zachwiała się już armia, czyli ostoja reżimu". Do rewolucji "czerwonych goździków" w Lizbonie brakną przeszło dwa tygodnie (25 kwietnia 1974). Jasnowidztwo Brzezińskiego, zjawisko z dziedziny parapsychologii? Ciekawe... Jak oni wspólnie, jak przystało, marksiści i liberałowie, tej narodowej Portugalii czy Hiszpanii nie znosili! Na zakończenie owego tour d'horizon Brzeziński oświadcza z przekonaniem:... "Świat wymaga reformy, potrzeba nowej polityki, w innych wymiarach"... Dla tego celu podróżował on bardzo skwapliwie.

Zapytany teraz, co to jest ta "Trójstronna Komisja" określa to jako bardzo poważne i absorbujące zajęcie od dwóch lat (zatem od 1972 r.) i definiuje tak po polsku: "prywatne amerykańsko-europejsko-japońskie przedsięwzięcie w dziedzinie wzajemnie interesujących zagadnień". Trudno o większe ogólniki... Potwierdza, że ta "Komisja" zrodziła się z inicjatywy Dawida Rockefelera, prezesa Chase Manhattan Bank. Wszystko gra... i dodaje: "W skrócie, jak to Rockefeller określił z pewną może przesadą, zadaniem komisji jest sku­pienie najtęższych mózgów świata w zmaganiach o jego przyszłość". To już trochę konkretniejsze, te zmagania o przyszłość świata. Rozumiemy. Np. wymieniając rozmaite grupy studiów tej Komisji, Brzeziński znowu wspomina o jednej, która bada przyszłość oceanów, jako jednego z aspektów szerokiego zagadnienia surowcowego. Zobaczymy dalej, implikacje na rzecz "rządu światowego", poprzez ONZ, tego niewinnego na pozór "zagadnienia surowcowego" oceanów.

Będąc przy Brzezińskim i jego rockefellerowskiej "Komisji", wspomnijmy o najnowszym panegiryku na jego cześć, ogłoszonym w miesięczniku SPK naszych emigracyjnych "sił ustanowionych", londyńskim i Sanacyjnym "Orle Białym" z marca 1977 r. pt. "Polak (?) w Białym Domu". Wszystko tam gładkie: "błyskotliwa kariera" — "poglądy, propozycje"... no i długa historia rodzinna, między innymi. Z niej dowiadujemy się ciekawego szczegółu: prof. Zbigniew Brzeziński w 1955 r. ożenił się z Emilią Benesz, stryjeczną wnuczką Edwarda Benesza, b. prezydenta Czechosłowacji. To też, mimo wszystko, wymowna tradycja rodzinna... Dalej autor notatki w "Orle Białym" stwierdza wiążąco: (Brzeziński) "był i jest wierzącym i praktykującym katolikiem". Chociaż właściwy sąd o tym twierdzeniu należy do Boga, sprawiedliwego i miłosiernego Sędziego, nam, dla naszego ludzkiego rozeznania, i naszej ziemskiej orientacji, wolno przypomnieć, że Zbigniew Brzeziński jest też członkiem grupy Billderbergu (figuruje na liście z 1975 r.), o której roli konspiracyjnej "w dzisiejszych zmaganiach o przyszłość świata" i to bynajmniej nie w duchu chrześcijańskim, wprost przeciwnie, parokrotnie już pisano na łamach "Opoki" i nadal, niżej, ją omawiamy. Podwójna gra, fałsz czy rozdwojenie jaźni?

*

Przejdźmy teraz do innego, wcześniejszego ogniwa tej wieloczłonowej konspiracji światowe o wyraźnie antychrześcijańskim obliczu, jakim jest grupa Bilderbergu, która, przypominamy, rozpoczęła swoją działalność w 1954 r. z inicjatywy (?) "naszego" Józefa Retingera, a pod protektoratem obecnego księcia-łapownika, Bernarda holenderskiego. Brak miejsca nie pozwala nam obszerniej streścić niesłychanie ciekawych, rewelacyjnych, jednych, i niektórych wprost skandalicznych szczegółów, dotyczących Bilderbergerów i ich przewodniczącego, ks. Bernarda, które ogłosił amerykański "Confidential Inteligence Report of the Herald of Freedom", w wydaniu majowym z 1976 r. Rzuca jaskrawe światło na to zrzeszenie Bilderbergerów (znowu tworu kontrolowanego i sterowanego przez Rothschildów i Rockefellerów) i jego metody działania, spis skandalicznych, kompromitujących, stąd poufnych kontaktów, który utrzymywał jego książę-przewodniczący z najciemniejszymi, między­narodowymi aferzystami finansowymi, wprost oszustami, głównie żydowskimi, jak Tibor Pinhas Rosenbaum (którego Bernard poznał przez "barona" Edmond de Rothschiłda!), Sylvain Ferdman (Atlas Bank na Bahamach) m.in. agent finansowy amerykańskiej partii komunistycznej i osławiony Bernard Cornfeld, twórca i grabieżca Inyestors Oyersea Services (I.O.S.) marksista i hochsztapler na światową skalę. Tacy, ludzie krążyli w orbicie Rosenbauma, którego ks. Bernard wprowadził do pałacu królewskiego i przedstawił poważnym, holenderskim bankierom. Toteż omawiane tu źródło informacji, C.I.R., stwierdza słusznie, że siatka kontaktów księcia Bernarda i stąd Bilderbergerów, rozciągały się aż do zbrodni zorganizowanych (mafia), narkotyków, zbiorowych oszustw kryminalnych i nawet seksu, w którego wykorzystywaniu, dla swych gości, celował książęcy gospodarz. Stąd też liberalny amerykański dziennikarz, Nicholas von Hoffman, w swoim komentarzu z dnia 25 lipca 1975 r. na temat Biderbergerów, stwierdza: "Taki konglomerat osób, partii po­litycznych i interesów gospodarczych służył potwierdzeniu prawicowego podejrzenia, że ludzie w rodzaju Rockefellerów pozostają w związku z socjaldemokratami, a nawet komunistami" i — dodaje: "nie trzeba być politycznym paranoikiem, aby dojść do przekonania, że poufne zebrania najpotężniejszych bankierów, przemysłowców, profesorów, dyrektorów fundacji, dziennikarzy i wysokich urzędników rządowych muszą mieć coś wspólnego z pytaniem dlaczego i jak ludzie dysponujący władzą dochodzą do prawie jednakowych rozstrzygnieć(1). Dr Medford Evans, w swojej analizie(2) Bilderbergerów, tak ich opisuje: "elita klasy wielkiego handlu, której członkowie mają nadzieję na przeżycie i spodziewają się dopełnienia ich nowego ładu światowego poprzez ułożenie się z bandą łupieżców — partią komunistyczną Związku Sowieckiego — którą oni stworzyli i popierają, która jednak, w końcu, planuje zwyczajnie ich całkowite ujarzmienie albo zniszczenie". Podnosi Evans, że głównym tema­tem konferencji Biderbergerów w ciągu ubiegłych 21 lat było to, co się nazywa teraz "detente" (odprężenie) i oczernianie oraz ośmieszanie wszystkich wysiłków antykomunistycznych które mogą razić, albo istotnie rażą, ruch komunistyczny. Inni analitycy działalności Bilder­bergerów uważają, że zrzeszają się oni dla rozmaitych przyczyn: niektórzy dla niezwykłych korzyści finansowych, które otrzymują dzięki wewnętrznej informacji i manipulacjom stąd wynikającym; inni są zapalonymi zwolennikami rządu światowego; inni wreszcie, ci na pozycjach rządowych, wiedzą, że przyjęcie ich do koła Biderbergerów zapewnia im ich awans polityczny. Oceniają znawcy tego zagadnienia, że rzeczywistą kontrolę Bilderbergerów sprawują Rotchshildowie i Rockefellerowie i, że niektórzy z zaproszonych uczestników zebrań są zwykłymi agentami dla ludzi, którzy nie chcą w nich uczestniczyć osobiście i figurować po nazwisku (np. żyd rumuński, Lionel Stoleru, naturalizowany we Francji, który reprezentuje prezydenta Valery Giscard d'Estaing, też katolika rzekomego!...)

Być może, że skandaliczna afera łapówkowa ks. Bernarda holenderskiego, jak wiadomo przewodniczącego konferencji Bilderbergerów, albo też jakieś inne, chwilowo nieznane przyczyny sprawiły, że po raz pierwszy od 1954 r. konferencja ta w 1976 r. nie zebrała się. Dodatek do numeru 59 za marzec-kwiecień 1976 (wydany z początkiem czerwca), czasopisma kontrrewolucyjnego francuskiego "Lecture et Tradition" podaje, powołując się na poważne źródła, że od dłuższego czasu istnieje silne współzawodnictwo i naprężenie pomiędzy dwiema tendencjami zwolenników "rządu światowego": miedzy klanem materialistów, opowiadających się za syjonizmem, polityką dwóch bloków i bezpośrednią syntezą kapitalizmu z komunizmem i, z drugiej strony, tymi, którzy są panteistami, a chętnie mienią się spirytualistami i przenoszą pobyt żydostwa w rozproszeniu ponad syjonizm i popierali neutralizm gaullistowski w przeciwstawieniu do polityki bloków. Możliwość chwilowego uśpienia czy zgoła "spalenia" Bilderbergerów, dopuszczona jako jedna z przesłanek przez cytowane tu czasopismo, nie ziściła się. Oto czytamy, w donie­sieniach agencji telegraficznych, że w dniu 22 kwietnia 1977 r., w "części izolowanej i nadzwyczaj surowo strzeżonej luksusowego hotelu Imperial w angielskiej miejscowości nadmorskiej Torquay, zebrała się, bez swego dotychczasowego przewodniczącego, ks. Bernarda, 25-ta roczna konferencja Bilderbergerów, w której uczestniczą m.in. poza 104 wpływowymi osobistościami z 20 krajów zachodnich, b. sekretarz Stanu, Henry A. Kissinger z 12 doradcami(!) i żoną Nancy (byłą pracowniczką Rockefellera...), kanclerz Niemiec zachodnich, Helmut Schmidt, no i zapewne nasz "rodak" w Białym Domu, Zbigniew Brzeziński, członek tego "wyłącznego grona". Chociaż nic z obrad nie przenika na zewnątrz poprzez niezwykłe środki ostrożności, strzegące zawsze i w każdym miejscu zupełnej tajności obrad tych tajemniczych konferencji, jeden z jej uczestników ujawnił, że Kisinger wygłosił "przemówienie o wielkiej doniosłości" bez podania szczegółów. Tematem obrad są najważniejsze sprawy międzynarodowe i gospodarcze, stosunki z Trzecim Światem itd. Można by zatem powiedzieć, że jest to zebranie szczupłego grona ludzi, którzy decydują o losach świata, bez jego wiedzy i bez kontroli i dyskusji publicznej, jak na konspirację sui generis przystało. Dotychczasowe doświadczenie z ubiegłych konferencji Bilderbergów bowiem poucza, że po nich zawsze coś istotnie ważnego działo się na skalę światową. Zobaczymy, czym nas obdarzą w tym roku...

*

Wspominaliśmy wyżej, że współczesna konspiracja światowa jest wielotorowa i odśrodkowa (jak zawsze w dziejach zapewne), musi jednak być podporządkowana oczywiście jakiejś zwierzchniej centrali. To, co z mroków konspiracji ścisłej wychodzi na światło dzienne, dostępne naszej obserwacji, jest zawsze tego samego pokroju, żywi się tymi samymi sokami i hoduje się na tej samej pożywce. Jest nią liberalizm w całej swej gamie odcieni, od prawicowego do lewicowego, od zachowawczego do postępowego, przyprawiony zatem na wszystkie gusty, ale zawsze sprzeciwiający się, dogłębnie, poddaniu Bogu i Jego prawu, owo buntownicze "non serviam" szatana, rodzące rewolucyjnego ducha kainowych przewrotów.

W tym nowoczesnym schemacie konspiracji światowej zwracają uwagę liczne kluby, stowarzyszenia, instytuty badawcze, grupy i konferencje, o najniewinniejszych i różnorodnych celach i zadaniach. Fabian Society i Royal Institute for International Affairs (żeby wymienić tylko niektóre) w Wielkiej Brytanii, tegoż płód w Stanach Zjednoczonych pod nazwą Council on Foreign Relatkms (kontrolowany przez Rockefellerów), a w okresie już powojennym, założona w 1947, skrajnie liberalna Mont Pelerin Society, konferencje Pugwash założone przez amerykańskiego milionera, Cyrusa Eaton, prosowieckiego zwolennika najściślejszej współpracy i wymiany techniki — jednostronnie oczywiście — pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją Sowiecką (których jedno z zebrań odbyło się w Krakowie) oraz Club de Rome, obok tych najbardziej znanych nam a tutaj już omówionych.

Mont Pelerin Society zebrało się w kwietniu br. w Amsterdamie. Jego założyciel, nagroda Nobla w ekonomii, prof. Friedrich A. von Hayek, ultra-liberał, poddał rozważaniom tego stowarzyszenia, skupiającego głównie ekonomistów, prawników i specjalistów nauk społecznych, trzy tematy dotyczące: odnarodowiejnia(!) pieniądza i wprowadzenia środków płatności emitowanych drogą wolnej konkurencji przez banki prywatne(!), panowanie prawa w wolnym, spontanicznym ładzie i kwestia sprawiedliwości społecznej. Jak wolno domyślać się ze sprawozdań, z jednej strony, są to manewry, zmierzające do zburzenia istniejącego porządku społecznego i międzynarodowego, pochodzenia ongiś chrześcijańskiego i opartego o narody naszej cywilizacji, co ma być wstępem właśnie do "rządu światowego" na gruzach tego, co stanowi resztki naszej kultury zachodniej. Z drugiej strony, tezy o podkładzie filozoficznym, jak panowanie prawa i sprawiedliwość społeczna, które nam proponuje von Hayek, arcy-liberał, dalekie są oczywiście od zasad prawa naturalnego i postulatów myśli społecznej chrześcijańskiej. Wystarczy wykazać, że sprawiedliwość społeczną określa von Hayek jako "fatamorgana"!

Ta dziwna rozrodczość i aktywność owych klubów, stowarzyszeń, instytutów i grup itd. zwłaszcza po 1945 r., zbieżność, mimo różności, ich głównych postulatów, wskazuje oczywiście na jakiś sztabowy plan oraz przypomina, przez analogię, inny, podobny okres przedrewolucyjny w dziejach Europy, epokę tzw. "Oświecenia" i drugą połowę XVIII w. Dźwigarem ówczesnej gorączkowej działalności "socigtes de pensee" (które były kołem napędowym masonerii ówczesnej dla przygotowania klimatu rewolucji — por. cenne prace Augustin Cochin), były zagadnienia filozoficzne i ustrojowe. Równocześnie, w "słodkim wieku XVIII" rozkładano obyczaje, deprawowano zwłaszcza wysoki kler i propagowano wszelką korupcję społeczną. Oszustwa, szalbierstwa, spekulacja, gry hazardowe, magia, hipnoza były na porządku dziennym w salonach europejskich. Wspomnijmy tylko nazwiska Cagliostra, Mesmera, Neckera i tylu bardzo pięknych i równie głupich pań. Współczesne "sociftes de pensee", powstałe również jak grzyby po deszczu, nie pasjonują się już filozofią, bo ta nie istnieje w rzeczywistości, jako, że doprowadzono ją do absurdu, do nicości (le néant — J.P. Sartre); wprowadzeniem zmurszałej, liberalnej demokracji unicestwiono podstawy wszelkiego racjonalnego i żywotnego ustroju politycznego. Narody świata są bezbronne wobec Rewolucji. Zatem pozostaje kwestia jeszcze całkowitego zdezorganizowania gospodarstwa narodowego, zubożenie społeczeństw przez wyniszczającą wszelką drobną i średnią własność, galopującą inflację, zaostrzenie sztucznie i świadomie wywołanego kryzysu gospodarczego na czym nieliczni, wtajemniczeni prowodyrzy tej Rewolucji, jak w XVIII w., dorabiają się niewiarogodnych fortun. I wreszcie, też całkowite skorumpowanie społeczeństw zachodnich, którego wskaźnikami są ofiary "rewolucji seksualnej", jak w XVIII w i narkotyków. Stara to i wypróbowana, niezawodna metoda w społeczeństwie pozbawionym wiary. W tym stanie "egzystencjalnej" (bo nie metafizycznej) rozpaczy, przedłoży się dumnym ongiś narodom świata zachodniej cywilizacji taką alternatywę: albo wyniszczająca ludzkość wojna super-totalna i atomowa oraz całkowita nędza gospodarcza, albo przystanie na rząd światowy z pozbawieniem suwerenności narodowych. W jednym i drugim wypadku garstka rabusiów bez najmniejszych skrupułów i uczuć zawładnęłaby wszystkimi bogactwami świata, obracając resztę ludzkości w faraońskich niewolników, w społeczeństwie termitów najokrutniejszego totalitaryzmu, w którym słowa "Liberalizm" i "prawa człowieka i obywatela" wymazano by ze słownika. Takie są końcowe plany światowej konspiracji, owego "nowego ładu", którego wizję apokaliptyczną przygotowują nam dzisiejsze, jakże niewinne na pozór, zjazdy, sympozjony, spotkania i konferencje tych właśnie „societes de pensśe", które kują nam rozpalone kajdany dla zbuntowanego przeciwko Bogu "emancypowanego" człowieka.

*

Na zakończenie jeszcze jeden niby drobny szczegół ze sposobów działania owej konspiracji światowej, inspiracji antychrześcijańskiej i antynarodowej: jak na pozór techniczne roz­wiązania, dla dobra całej ludzkości oczywiście, za pośrednictwem naturalnie Organizacji Na­rodów Zjednoczonych (?), ukrywają plany posuwania naprzód rozgrywki o zainstalowanie "nowego ładu" rządu światowego według koncepcji spiskowców.

Obrońcy rządu światowego od dawna zdali sobie sprawę, że muszą kontrolować nie tylko lądy, ale też i morza i oceany. Jeszcze w 1955 r. brytyjskie Stowarzyszenie Parlamentarne zgłosiło propozycję ustanowienia "Neptuna", suwerenności nad pełnymi morzami. James Avery Joyce, w swojej książce wysławiającej pierwsze, dziesięciolecie Organizacji Narodów Zjednoczonych pt. "Revolution on East River, The Twilight of National Sovereignty" (Rewolucja na East River. Zmierzch narodowej suwerenności) stwierdza: "Istnieje obszerny region pełnych mórz, poza wodami terytorialnymi, ze swym nieeksploatowanym bogactwem minerałów i świata roślinnego; z całą pewnością drugorzędne umowy państwowe o kładzeniu kabli podmorskich, na temat uprawnień wielorybniczych itd. muszą ustąpić prawu opieki pełnej rangi ze strony Narodów Zjednoczonych na rzecz i w imieniu rodzaju ludzkiego".

Roszczenie Narodów Zjednoczonych do nadzoru nad dnem morskim rozpoczęły się pozornie niewinnym sposobem, przez poszukiwanie układów w sprawie uprawnień w dziedzinie rybołóstwa i standaryzacji oraz problematów zachowawczych otoczenia naturalnego. Potem przyszły prace przygotowawcze do międzynarodowej konferencji prawa morskiego pod patronatem ONZ, a jeden z komitetów nosił nazwę komitetu dna morskiego ONZ. Podczas, kiedy niektóre z projektów, poddanych dyskusji, są zupełnie racjonalne, mało znany aspekt kopalnictwa minerałów na dnie morskim i przelewania dochodów z tego tytułu do Organizacji Narodów Zjednoczonych, jest niezwykłej wagi i wchodzi w zakres planów zwolenników rządu światowego. Ci ostatni popierają gorliwie ten plan, który doprowadzałby sumy wielokrotnie miliardowe (w dolarach) do kas Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ta z kolei mogłaby przy pomocy tych funduszy dać następne kroki, jak zupełne rozbrojenie, siły zbrojne pokojowe ponadnarodowe, sądownictwo światowe i inne pociągnięcia, konieczne do urzeczywistnienia planów odnośnie narzucenia ludzkości jedynego rządu światowego.

Była już taka sugestia, w 1967 r., senatora Franka Churcha, odnośnie przyznania ONZ prawa własności wszystkich zasobów mineralnych oceanicznych, celem dania, tej organizacji, wielkich i niezależnych źródeł dochodów. Ta sugestia jest teraz bliska urzeczywistnienia. Dnia 28 marca 1973 r. szereg posłów Kongresu (m.in. nasz kongresmen Zabłocki!), złożyło projekt rezolucji, którą uchwalono 2 kwietnia tego roku, większością 303-52 głosów, a która m.in. przewiduje stworzenie efektywnej, międzynarodowej władzy dna morskiego (Seabed Authority), celem należytego i słusznego regulowania rozwoju zasobów mineralnych głębokiego dna morskiego, jako wspólnego dziedzictwa ludzkości... Chwilowo nie doszło jeszcze do umowy międzynarodowej na omawiany tutaj, tak żywotny temat. Nowa runda rokowań tej konferencji prawa morskiego ma rozpocząć się w maju 1977 r. Prezydent Carter mianował przedstawicielem Stanów Zjedn. na konferencję "dna morskiego" czynnego rzecznika rządu światowego. Już 25 stycznia br. Carter dokonał nominacji Elliota Richardsona, jako ambasadora nadzwyczajnego na wspomnianą konferencję, który tak określił swoje zadanie: "Pracować będę dla Prezydenta z wysiłkiem, aby ustanowić ład światowy dla dwóch trzecich powierzchni świata". (Wód, mórz i oceanów). Richardson ma silne powiązania i skłonności ideowe lewicowe, a nawet prokomunistyczne i prosowieckie. Ma antecedencje takie, jak przekazy­wanie ściśle tajnych dokumentów osławionemu Danielowi Ellsbergowi do pamiętnych jego publikacji, za co powinien był odpowiadać karnie przed sądem. Uratował go charakter czołowego członka konspiracyjnego Council on Foreign Relations i wpływy jakie posiada w obu partiach. Demokratycznej i Republikańskiej. Charakteryzowały go szczególnie bliskie stosunki i współpraca (np. w przekazywaniu zastrzeżonej technologii Sowietom), z Kissingerem i Sonennfeldtem. Chociaż majowa sesja konferencji na temat prawa morskiego nie będzie zapewne ostatnią, możemy być przekonani, że zwolennicy rządu światowego tak długo będą zabiegać o przyjęcie tej umowy, aż Organizacja Narodów Zjednoczonych osiągnie pożądaną, przez nią, kontrolę kopalnictwa na dnie morskim w sposób pewny i nie podlegający już odmianie.

*

Wobec tak oczywistego i śmiertelnego niebezpieczeństwa, które godzi w nasz byt narodowy, duchowy, cywilizacyjny i polityczny, w naszą niepodległość narodową, jakie środki obronne winniśmy przedsięwziąć? W pierwszym rzędzie, całkowita ufność w Miłosierdzie Boże; jeżeli Mu się oddamy, jako wspólnota narodowa, szczerze i bez zastrzeżeń, co oznacza też i w czynach naszych, Ono nas bronić będzie jako własności Swojej. W drugim rzędzie, winniśmy mieć oczy otwarte na grożące nam i innym narodom, niebezpieczeństwo, śledzić plany konspiracji światowej, wiązać i zestawiać poszczególne człony tej łamigłówki, interpretować należycie wszelkie pociągnięcia "wtajemniczonych" i je demaskować. Nic bardziej bowiem nie psuje im szyków i nie gmatwa ich planów aniżeli wystawianie ich na widok publiczny, czego konspiracja, z natury rzeczy, najbardziej się obawia i czego unika. Wreszcie, w trzecim rzędzie ale z wielką pilnością i całkowitym oddaniem się temu ważkiemu zagadnieniu, "winniśmy prowadzić rzetelną, mądrą i konsekwentną politykę narodową, obojętnie czy na wielką lub małą skalę, gdzie to tylko od nas zależy, a w braku takich możliwości wpływając przynajmniej na ukształtowanie odpowiedniej mentalności u naszych rodaków, zmierzającej do urobienia ich w stosowaniu zasad takiej polityki narodowej niezależnej, przyswojenia sobie postawy narodowej w życiu obywatelskim i świadomego rozeznania wrogów naszych i ich metod myślenia i działania, zmierzających do unicestwienia nas jako katolickiego, polskiego narodu, będącego im zawadą na drodze do opanowania świata w służbie antychrysta.

 

 

 

(1) Cytowane za C.I.R. — maj 1976.

(2) Przytoczone za tym samym źródłem.

 

---------------------

[Źródło: OPOKA, nr 15, czerwiec 1978, Londyn, strony 38-42.]

Zgłoś jeśli naruszono regulamin