Deveraux Jude - Oszustka(1).pdf
(
1413 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Deveraux Jude - Oszustka _James River 02_
JUDE DEVERAUX
Oszustka
1
W czerwcu tysi
Ģ
c siedemset dziewi
ħę
dziesi
Ģ
tego czwartego roku ró
Ň
e zakwitły
wyj
Ģ
tkowo pi
ħ
knie, a trawy nabrały odcienia soczystej zieleni znanego tylko w Anglii. W
hrabstwie Sussex stał niewielki, kwadratowy, jednopi
ħ
trowy dom; skromny, otoczony niskim,
Ň
elaznym płotem. Dawniej była to chatka ogrodnika lub gajowego i stanowiła cz
ħĻę
wi
ħ
kszej
posiadło
Ļ
ci, która podzielono i sprzedano, by spłaci
ę
długi rodziny Malesonów. Wszystko, co
pozostało z niegdysiejszej wspaniało
Ļ
ci tego rodu, to wła
Ļ
nie ów mały, zaniedbany domek, w
którym mieszkał Jakub Maleson i jego córka Bianka.
Jakub Maleson siedział przed pustym kominkiem w gabinecie na parterze. Był niskim,
raczej otyłym m
ħŇ
czyzn
Ģ
. Nad wydatnym brzuchem rozchylały si
ħ
poły rozpi
ħ
tej do połowy
kamizelki. Płaszcz le
Ň
ał rzucony niedbale na s
Ģ
siednie krzesło. Szerokie bryczesy zapi
ħ
te pod
kolanami na br
Ģ
zowe sprz
Ģ
czki okrywały grube uda wła
Ļ
ciciela, bawełniane po
ı
czochy
opinały łydki, a przydeptane skórzane pantofle zdobiły stopy. Wielki, drzemi
Ģ
cy obok terier
irlandzki oparł na por
ħ
czy fotela głow
ħ
, któr
Ģ
pie
Ļ
ciła bezwiednie r
ħ
ka Jakuba.
Jakub od dzieci
ı
stwa przywykł do prostego, wiejskiego
Ň
ycia. Szczerze
powiedziawszy, wolał mie
ę
nawet skromniejszy dom, nieliczna słu
Ň
b
ħ
, a co za tym idzie,
mniej kłopotów na głowie. Wspominał wielka posiadło
Ļę
z czasów dzieci
ı
stwa jako pust
Ģ
,
niepotrzebn
Ģ
nikomu przestrze
ı
, miejsce które pochłaniało zbyt wiele czasu i energii jego
rodziców. Teraz miał psa, którym mógł si
ħ
cieszy
ę
, dobr
Ģ
kuchnie oraz wystarczaj
Ģ
co
wysokie dochody, by zapewni
ę
jemu i jego córce stabilne, dostatnie
Ň
ycie, i był z tego
zadowolony. Ale nie jego córka.
Bianka stała przed lustrem w swoim pokoju na pi
ħ
trze i wygładzała dług
Ģ
, mu
Ļ
linow
Ģ
sukni
ħ
na wysokim, pulchnym ciele. Za ka
Ň
dym razem, gdy przymierzała nowe francuskie
modele, czuła niesmak. Po drugiej stronie kanału motłoch zbuntował si
ħ
przeciw arystokracji,
która nie była w stanie nad nim zapanowa
ę
, a teraz cały
Ļ
wiat musiał za to płaci
ę
. Wszystkie
kraje patrzyły na Francje z obawa,
Ň
e w nich tak
Ň
e mo
Ň
e si
ħ
zdarzy
ę
co
Ļ
podobnego. We
Francji za
Ļ
wszyscy zapragn
ħ
li upodobni
ę
si
ħ
do ludu; praktycznie porzucono satyn
ħ
i
jedwabie. Nowe suknie szyto z mu
Ļ
linu, perkalu i pluszu.
Bianka studiowała swoje odbicie. Oczywi
Ļ
cie nowe suknie pasowały idealnie.
ņ
al
zrobiło jej si
ħ
kobiet mniej hojnie wyposa
Ň
onych przez natur
ħ
. Gł
ħ
boko wyci
ħ
ty dekolt w
niewielkim tylko stopniu przysłaniał pełne, białe piersi. Bladobł
ħ
kitna, indyjska gaza
zwi
Ģ
zana była szeroka wst
ĢŇ
ka tu
Ň
pod stanikiem, wiec ni
Ň
ej opadała mi
ħ
kko do biegn
Ģ
cego
wzdłu
Ň
jej brzegu pasa fr
ħ
dzli. Ciemnoblond włosy Bianka
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła do tyłu wst
ĢŇ
k
Ģ
. Mocno
skr
ħ
cone loki spływały na jej nagie ramiona. Twarz miała okr
Ģ
gł
Ģ
, co było w modzie, oczy
bł
ħ
kitne jak jej suknia, delikatne brwi i rz
ħ
sy. Niewielkie, ró
Ň
owe usteczka układały si
ħ
w
kształt idealnego paczka ró
Ň
y. Gdy si
ħ
u
Ļ
miechała, w lewym policzku tworzył si
ħ
male
ı
ki
dołek.
Bianka przesun
ħ
ła si
ħ
od wysokiego lustra do toaletki przybranej, jak prawie ka
Ň
dy
sprz
ħ
t w tym pokoju, ró
Ň
owym tiulem. Bianka lubiła wszystko, co łagodne, delikatne i
romantyczne.
Na toaletce le
Ň
ało solidnie napocz
ħ
te pudełko czekoladek. Zerkn
ħ
ła na nie i
zmarszczyła wdzi
ħ
cznie nos. Ta okropna wojna we Francji unieruchomiła manufaktur
ħ
produkuj
Ģ
c
Ģ
najlepsze karmelki, wiec Bianka musiała si
ħ
teraz zadowoli
ę
ich n
ħ
dzn
Ģ
,
angielsk
Ģ
namiastk
Ģ
. Gdy po zjedzeniu czwartej oblizywała ubrudzone palce, zobaczyła
wchodz
Ģ
c
Ģ
do pokoju Nicole Courtalain.
Kiepskie czekoladki, tanie tkaniny i obecno
Ļę
Nicole. Wszystko to było wynikiem
rewolucji francuskiej. Si
ħ
gn
ħ
ła po kolejna czekoladk
ħ
, obserwuj
Ģ
c, jak Nicole szybko porusza
si
ħ
po pokoju, zbieraj
Ģ
c suknie, które Bianka porozrzucała po pokoju. Dzi
ħ
ki niej Bianka
mogła w pełni u
Ļ
wiadomi
ę
sobie, jak szlachetna jest ona sama oraz wszyscy Anglicy. Gdy
Francuzów wyrzucano z ich własnego kraju, to wła
Ļ
nie Anglicy ich przygarn
ħ
li. Prawda,
Ň
e
wi
ħ
kszo
Ļę
uciekinierów była w stanie utrzyma
ę
si
ħ
samodzielnie, Francuzi wprowadzili
nawet w Anglii nie znan
Ģ
dot
Ģ
d rzecz, jak
Ģ
jest restauracja. Ale byli te
Ň
tacy jak Nicole – bez
pieni
ħ
dzy, bez rodziny, bez zaj
ħ
cia. Wła
Ļ
nie w takich przypadkach Anglicy mogli okaza
ę
swoja prawdziwa szlachetno
Ļę
... Jeden po drugim zacz
ħ
li przyjmowa
ę
tych .
Ň
yciowych
rozbitków do swoich domów.
Blanka pojechała do jednego z portów wschodniego wybrze
Ň
a na spotkanie statku
wioz
Ģ
cego uciekinierów. Nie była w dobrym nastroju. Ojciec poinformował ja wła
Ļ
nie,
Ň
e nie
sta
ę
ich na opłacanie pokojówki. Kłócili si
ħ
zajadle. I wtedy Bianka przypomniała sobie o
imigrantach. Poczuła nagły przypływ poczucia obowi
Ģ
zku wobec tych biednych, bezdomnych
Francuzek i pospieszyła sprawdzi
ę
, czy nie b
ħ
dzie miała okazji okaza
ę
swej dobroci której
Ļ
z
nich.
Gdy tylko ujrzała Nicole, była pewna,
Ň
e znalazła to, czego chciała. Drobna, młoda
osoba o ciemnych włosach ukrytych pod słomkowym kapeluszem; twarz w kształcie serca i
ogromne br
Ģ
zowe oczy ocienione krótkimi, g
ħ
stymi, ciemnymi rz
ħ
sami. Oczy te przepełnione
były gł
ħ
bokim smutkiem. Wygl
Ģ
dała tak, jak gdyby
Ň
ycie przestało dla niej mie
ę
jakakolwiek
warto
Ļę
. Bianka wyczuła,
Ň
e taka kobieta b
ħ
dzie jej wdzi
ħ
czna za okazana
wspaniałomy
Ļ
lno
Ļę
.
Teraz, po trzech miesi
Ģ
cach, niemal
Ň
ałowała swojej decyzji. Nie dlatego,
Ň
eby
dziewczyna okazała si
ħ
niezaradna; była a
Ň
nazbyt zaradna. Czasem patrz
Ģ
c na jej wdzi
ħ
czne,
szybkie ruchy, Bianka czuła si
ħ
niezgrabna i oci
ħŇ
ała.
Znów spojrzała w lustro. Có
Ň
. za absurdalna my
Ļ
l! Jej kształty były majestatyczne,
okazałe – wszyscy to mówili. Rzuciła Nicole nieprzyjemne spojrzenie i poci
Ģ
gn
ħ
ła za koniec
wst
ĢŇ
ki we włosach.
– Nie podoba mi si
ħ
sposób, w jaki mnie dzi
Ļ
rano uczesała
Ļ
– powiedziała,
przechylaj
Ģ
c si
ħ
na krze
Ļ
le, by wzi
Ģę
dwie nast
ħ
pne czekoladki.
Nicole podeszła w milczeniu do toaletki i wyj
ħ
ła z niej grzebie
ı
. Zacz
ħ
ła rozczesywa
ę
do
Ļę
cienkie włosy Bianki.
– Nie otworzyła panienka jeszcze listu od pana Armstronga. – Jej głos był spokojny,
bezbarwny, cho
ę
starannie wypowiadała ka
Ň
de słowo.
Bianka lekko machn
ħ
ła r
ħ
k
Ģ
.
– Wiem, co ma mi do powiedzenia. Chce wiedzie
ę
, kiedy pojad
ħ
do Ameryki,
Ň
eby
wyj
Ļę
za niego za m
ĢŇ
.
Nicole powoli rozczesywała jeden z loków.
– My
Ļ
lałam,
Ň
e panienka wyznaczy jaki
Ļ
termin. Przecie
Ň
panienka chce wyj
Ļę
za
m
ĢŇ
.
Bianka spojrzała na jej odbicie w lustrze.
– Jak ty niewiele wiesz! Ale przecie
Ň
nie mog
ħ
oczekiwa
ę
,
Ň
eby jaka
Ļ
Francuzka
mogła poj
Ģ
c dum
ħ
i wra
Ň
liwo
Ļę
Anglików. Clayton Armstrong jest Amerykaninem! Jak
Ň
e
mogłabym ja, córka szlachcica, po
Ļ
lubi
ę
jakiego
Ļ
Amerykanina?
Nicole starannie zawi
Ģ
zywała wst
ĢŇ
k
ħ
na włosach Bianki.
– Nie rozumiem. Sadziłam,
Ň
e zar
ħ
czyny ju
Ň
zostały ogłoszone.
Bianka cisn
ħ
ła na podłog
ħ
tekturk
ħ
oddzielaj
Ģ
c
Ģ
warstwy czekoladek. Uwielbiała
karmelki.
– M
ħŇ
czy
Ņ
ni! Kto ich zrozumie? Musze za niego wyj
Ļę
,
Ň
eby stad uciec – zacz
ħ
ła
wyja
Ļ
nia
ę
z pełnymi ustami. Gestem dłoni wskazała otaczaj
Ģ
cy j
Ģ
pokój. – Ale m
ħŇ
czyzna, za
którego wyjd
ħ
, b
ħ
dzie zupełnie inny ni
Ň
Clayton. Słyszałam,
Ň
e niektórzy tam, w koloniach,
bywaj
Ģ
całkiem dobrze wychowani, na przykład ten pan Jefferson. Ale Claytonowi daleko do
niego. Czy wiesz,
Ň
e wszedł do gabinetu w ci
ħŇ
kich butach? Gdy zasugerowałam mu kupno
kilku par jedwabnych po
ı
czoch, wy
Ļ
miał mnie i powiedział,
Ň
e nie wytrzymałby w
jedwabiach na polu bawełny. – Bianka wzdrygn
ħ
ła si
ħ
. – Bawełna! To wie
Ļ
niak.
Gruboskórny, bezczelny ameryka
ı
ski wie
Ļ
niak.
Nicole wyprostowała ostatni lok.
– Ale mimo to zdecydowała si
ħ
panienka przyj
Ģę
jego o
Ļ
wiadczyny.
– Oczywi
Ļ
cie. Dziewczyna nigdy nie mo
Ň
e narzeka
ę
na nadmiar propozycji, one
sprawiaj
Ģ
,
Ň
gra staje si
ħ
bardziej ekscytuj
Ģ
ca. Gdy jestem na przyj
ħ
ciu i rozmawiam z
m
ħŇ
czyzn
Ģ
, który mi si
ħ
nie podoba, mówi
ħ
,
Ň
e jestem
zar
ħ
czona. Gdy widz
ħ
kogo
Ļ
odpowiedniego dla kobiety z mojej sfery, mówi
ħ
mu,
Ň
e wła
Ļ
nie
zastanawiam si
ħ
nad zerwaniem zar
ħ
czyn.
Nicole odwróciła si
ħ
od niej i podniosła z podłogi pusta bombonierk
ħ
. Wiedziała,
Ň
e
nie powinna si
ħ
odzywa
ę
, ale nie mogła wytrzyma
ę
.
– A co z panem Armstrongiem? Czy to lojalne wobec niego?
Bianka przeszła przez pokój i zatrzymała si
ħ
przed komoda, z której wyci
Ģ
gn
ħ
ła na
podłog
ħ
trzy szale, zanim zdecydowała si
ħ
na cienki, wełniany, z delikatnym szkockim
deseniem.
– A có
Ň
Amerykanie mog
Ģ
wiedzie
ę
o lojalno
Ļ
ci? Okazali niewdzi
ħ
czno
Ļę
, ogłaszaj
Ģ
c
niezale
Ň
no
Ļę
od nas po tym wszystkim, co dla nich zrobili
Ļ
my. Ju
Ň
sama propozycja
po
Ļ
lubienia kogo
Ļ
takiego jest dla mnie obraz
Ģ
. A
Ň
mnie przestraszył tymi swoimi butami i
swoj
Ģ
arogancj
Ģ
. Wolał ogl
Ģ
da
ę
dom z konia ni
Ň
przyj
Ļę
do salonu. Jak mogłabym wyj
Ļę
za
kogo
Ļ
takiego? Poza tym o
Ļ
wiadczył si
ħ
po zaledwie dwóch dniach znajomo
Ļ
ci. Dostał jaki
Ļ
list,
Ň
e jego brat i bratowa zostali zabici, a zaraz potem nagle poprosił mnie o r
ħ
k
ħ
. Jest taki
niewra
Ň
liwy! Chciał, .
Ň
ebym natychmiast pojechała z nim do Ameryki! Oczywi
Ļ
cie
odmówiłam.
Nie pozwalaj
Ģ
c, by Bianka zobaczyła wyraz jej twarzy, Nicole zacz
ħ
ła składa
ę
szale.
Wiedziała,
Ň
e jej oczy cz
ħ
sto zdradzały uczucia. Gdy przybyła do domu Malesonów, była tak
odr
ħ
twiała,
Ň
e nie docierały do niej tyrady Bianki o nieudolno
Ļ
ci Francuzów czy
niewdzi
ħ
czno
Ļ
ci i okrucie
ı
stwie Amerykanów. Wszystkie jej my
Ļ
li zdominowała
przera
Ň
aj
Ģ
ca wizja rewolucji, schwytani rodzice, dziadek, którego... Nie! Nie była w stanie
wróci
ę
pami
ħ
ci
Ģ
do tamtej burzliwej nocy. Mo
Ň
liwe,
Ň
e Bianka mówiła ju
Ň
jej o
narzeczonym, ale umkn
ħ
ło to jej uwadze. To wysoce prawdopodobne. Dopiero niedawno
poczuła, ze zaczyna budzi
ę
si
ħ
z koszmaru.
Trzy tygodnie temu, gdy czekała przed sklepem, w którym Bianka przymierzała
suknie, spotkała swoja kuzynk
ħ
. Miała ona za dwa miesi
Ģ
ce otworzy
ę
własny mały sklepik i
zaproponowała jej spółk
ħ
. Po raz pierwszy pojawiła si
ħ
przed Nicole perspektywa osi
Ģ
gni
ħ
cia
niezale
Ň
no
Ļ
ci, dzi
ħ
ki której mogłaby sta
ę
si
ħ
czym
Ļ
wi
ħ
cej ni
Ň
tylko obiektem czyjej
Ļ
dobroczynno
Ļ
ci.
Uciekaj
Ģ
c z Francji, zabrała ze sob
Ģ
złoty medalion i trzy szmaragdy zaszyte w skraj
sukni. Po spotkaniu z kuzynka sprzedała kamienie. Nie dostała za nie du
Ň
o, gdy
Ň
rynek pełen
był francuskiej bi
Ň
uterii sprzedawanej przez imigrantów, zbyt głodnych, by si
ħ
targowa
ę
.
Nicole przesiadywała do pó
Ņ
na w nocy w swym pokoju na poddaszu, by szy
ę
i w ten sposób
zarobi
ę
troch
ħ
pieni
ħ
dzy. W skrzyni stoj
Ģ
cej w jej pokoiku spoczywała, starannie schowana,
prawie taka suma, jakiej Nicole potrzebowała.
– Nie mo
Ň
esz szybciej? – zapytała niecierpliwie Bianka. – Ci
Ģ
gle chodzisz z głowa w
chmurach. Skoro wszyscy s
Ģ
tam tak leniwi jak ty, to nic dziwnego,
Ň
e w twoim kraju trwa
wojna domowa.
Nicole wyprostowała si
ħ
i uniosła głow
ħ
. Jeszcze tylko kilka tygodni. Potem b
ħ
dzie
wolna.
Mimo odr
ħ
twienia Nicole odkryła pewna istotna cech
ħ
charakteru Bianki – jej niech
ħę
do fizycznej blisko
Ļ
ci m
ħŇ
czyzn.
Bianka za .
Ň
adne skarby nie pozwoliłaby si
ħ
.
Ň
adnemu dotkn
Ģę
. Uwa
Ň
ała ich za istoty
nieokrzesane, gło
Ļ
ne i niewra
Ň
liwe. Raz tylko u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do m
ħŇ
czyzny, a był nim
młodzieniec drobnej budowy, którego r
ħ
ce wyłaniaj
Ģ
ce si
ħ
z suto marszczonych,
koronkowych mankietów trzymały misternie zdobiona tabakier
ħ
. Bianka nie wygl
Ģ
dała na
przestraszona i nawet pozwoliła ucałowa
ę
swa dło
ı
. Nicole podziwiała jej starania czynione
w kierunku przezwyci
ħŇ
enia niech
ħ
ci do m
ħŇ
czyzn, by wyj
Ļę
za m
ĢŇ
i, co za tym idzie,
poprawi
ę
swoja sytuacje materialna. A mo
Ň
e Bianka nie miała poj
ħ
cia o tym, co dzieje si
ħ
pomi
ħ
dzy m
ħŇ
em i
Ň
on
Ģ
?
Zeszły obie wyło
Ň
onymi dywanem głównymi schodami i wyszły z domu. Na jego
tyłach znajdowała si
ħ
niedu
Ň
a stajnia i powozownia. Zabudowania te utrzymywane były przez
pana Jakuba w o wiele lepszym stanie ni
Ň
sam dom. Codziennie o wpół do drugiej Nicole i
Bianka przeje
Ň
d
Ň
ały przez park w eleganckim, dwuosobowym powozie zaprz
ħŇ
onym w
jednego konia. Dawniej teren ten stanowił cze
Ļę
posiadło
Ļ
ci Malesonów, teraz za
Ļ
nale
Ň
ał do
ludzi, których Bianka uwa
Ň
ała za parweniuszy. Nigdy ich nie pytała, czy mo
Ň
e przemierza
ę
park, ale te
Ň
nikt dot
Ģ
d si
ħ
temu nie sprzeciwiał. Podczas przeja
Ň
d
Ň
ek wyobra
Ň
ała sobie,
Ň
e
jest pani
Ģ
tych wło
Ļ
ci jak jej babka. Ojciec nie zgodził si
ħ
na wynaj
ħ
cie stangreta, a Bianka
nie zgodziłaby si
ħ
jecha
ę
z koniuszym. Jedyne, co mogła w tej sytuacji zrobi
ę
, to kaza
ę
powozi
ę
Nicole, która nie bała si
ħ
koni.
Nicole lubiła to zaj
ħ
cie. Czasem, wcze
Ļ
nie rano, po wielu godzinach szycia, zanim
Bianka si
ħ
obudziła, Nicole chodziła do stajni, by przywita
ę
si
ħ
z urodziwym kasztanem. We
Francji, zanim rewolucja zniszczyła jej dom i
Ň
ycie, cz
ħ
sto wyprawiała si
ħ
przed
Ļ
niadaniem
na długie wycieczki konne. Te pogodne poranki w stajni sprawiały,
Ň
e niemal zapominała o
Ļ
mierci i po
Ň
arze, których przyszło jej by
ę
Ļ
wiadkiem.
Park wygl
Ģ
dał w czerwcu wyj
Ģ
tkowo pi
ħ
knie. Drzewa ocieniały wygrabione alejki.
Promienie sło
ı
ca kładły na ziemi i sukniach jasne plamy. Bianka trzymała nad głowa
parasolk
ħ
, by osłonic blada skór
ħ
. Krzywiła si
ħ
z niesmakiem patrz
Ģ
c na Nicole. Ta głupia
dziewczyna odło
Ň
yła słomkowy czepek na siedzenie, pozwalaj
Ģ
c, by wiatr bawił si
ħ
jej
l
Ļ
ni
Ģ
cymi, czarnymi włosami. Jej oczy błyszczały w sło
ı
cu, a mocne, szczupłe r
ħ
ce pewnie
trzymały wodze. Bianka, zdegustowana, odwróciła wzrok. Jej własne ramiona były białe i
kr
Ģ
głe, takie, jakie powinny by
ę
ramiona kobiety.
– Nicole – sapn
ħ
ła. – Czy cho
ę
raz mogłaby
Ļ
zachowywa
ę
si
ħ
jak dama? Lub
przynajmniej nie zapomina
ę
,
Ň
e ja ni
Ģ
jestem? Wystarczy,
Ň
e musze si
ħ
pokazywa
ę
publicznie
z na wpół ubrana kobieta, a ty jeszcze p
ħ
dzisz jak szalona.
Nicole osłoniła ramiona cienkim, bawełnianym szalem, ale nie zało
Ň
yła czepka.
Posłusznie cmokn
ħ
ła na konia i
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła wodze. Jeszcze troch
ħ
, a nie b
ħ
dzie musiała
podporz
Ģ
dkowywa
ę
si
ħ
poleceniom Bianki.
Nagle cisze popołudnia zm
Ģ
cił t
ħ
tent ko
ı
skich kopyt. Na ci
ħŇ
kich koniach, bardziej
odpowiednich do wozu ni
Ň
do jazdy wierzchem, jechało czterech obcych m
ħŇ
czyzn. Rzadko
zdarzało si
ħ
, by kto
Ļ
zagl
Ģ
dał do parku. A na dodatek m
ħŇ
czy
Ņ
ni ci nie wygl
Ģ
dali na
d
Ň
entelmenów. Ich ubrania były zmi
ħ
te, sztruksowe spodnie zachlapane błotem. Jeden z
je
Ņ
d
Ņ
ców miał na sobie bawełniana koszule w szerokie czerwone i białe pasy.
Ostatni rok we Francji Nicole
Ň
yła w atmosferze terroru. Gdy wzburzony tłum
szturmował zamek jej rodziców, ukryła si
ħ
z dziadkiem w skrzyni na siano, by potem uciec
pod osłona g
ħ
stego czarnego dymu spowijaj
Ģ
cego płon
Ģ
cy dom. Teraz zareagowała
błyskawicznie. Wyczuła zagro
Ň
enie i zaci
ħ
ła batem konia, zmuszaj
Ģ
c go do galopu.
Bianka z j
ħ
kiem opadła ci
ħŇ
ko na oparcie powozu, by nast
ħ
pnie zaatakowa
ę
Nicole:
– Co ty wyprawiasz? Nie pozwol
ħ
si
ħ
tak traktowa
ę
!
Nicole pu
Ļ
ciła jej okrzyk mimo uszu. Obejrzała si
ħ
za siebie na czterech m
ħŇ
czyzn
p
ħ
dz
Ģ
cych po alejce, tu
Ň
za nimi. Zdała sobie spraw
ħ
,
Ň
e znacznie oddaliły si
ħ
od domu i
w
Ģ
tpiła, by ktokolwiek mógł usłysze
ę
krzyk.
Plik z chomika:
KONRAD_MACIEK
Inne pliki z tego folderu:
Remigiusz Mróz - Zaginięcie mobi epub pdf.rar
(3504 KB)
Donald Robyn - Świątynia Afrodyty.pdf
(511 KB)
Dunlop Barbara - Przystanek Las Vegas.pdf
(739 KB)
Deveroux Jude - Saga rodu Montgomerych 06 - Wrózka.pdf
(1002 KB)
Dille Mary Lynn - Dziewczyna z miasta.pdf
(797 KB)
Inne foldery tego chomika:
_ Ekonomia
_ Ekonomia matematyczna
_ Ekonomia. Drucker
_ Ekonomia. Finanse
_ Ekonomia. Jakość
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin