HIGIENA DUSZY.doc

(136 KB) Pobierz
HIGIENA DUSZY

HIGIENA DUSZY.

,,Czyńmy pokutę i nawróćmy się z niewiedzy ku poznaniu, z głupoty ku mądrości, z rozwiązłości ku opanowaniu, z niesprawiedliwości ku sprawiedliwości, z bezbożności ku Bogu. Piękna to odwaga być zbiegiem ku Bogu." — Klemens Aleksandryjski.

Sprawa sumienia, to sprawa higieny, to sprawa zdrowia duszy. Określił to dosadnie Mickiewicz w liście do Kajsiewicza: ,,Jeżeli rachunki sumienia źle stoją, pewnie wtenczas i w głowie zamęt. Sumienie jest to żołądek duszy." Walki wewnętrzne, jak to w obrazie wypowiedział Mickiewicz, szukają sobie wyrazu zewnętrznego, decydują o pewnym kierunku w człowieku, albo poprostu łamią go psychicznie. Dusza to nie zimne lustro, które odbijając sto obrazów nie zmienia się, jest ona jak gdyby masą plastyczną, która zachowuje na sobie ślady doznań psychicznych. Doznania te niekiedy wywołują zatamowania, silne napięcia psychiczne, dążące do wyrównania. Koleiny te mogą być tak subtelne, że człowiek nie uświadamia sobie ich istnienia. A jednak istnieją one i działają w podświadomości. Zaniechana, a może zapomniana praca, jakiś odłożony list nie dają nam spokoju. Niezadowolenie może trwać, jak długo nie przypomnimy sobie i nie usuniemy jego przyczyny. O wiele żywiej dokuczają zwykle zdławione przeżycia na tle wykroczeń przeciw porządkowi etycznemu. Uchybienie — zda się — zapadło w niepamięć, ale ciężar jakiś przytłacza człowieka, odbierając mu spokój i swobodę.
Ślady przeżyć psychicznych nietylko mają znaczenie pojedynczego faktu, doraźne, lecz w jednym kierunku sumowane, mogą zadecydować o kierunku całego życia i to zarówno w znaczeniu ujemnem, jak i dodatniem. Przesuwają one bowiem lub zmieniają ustosunkowanie się sił duszy w jednym kierunku. Im więcej przeżyć jednego rodzaju pogrąża się w podświadomość, w tym większym stopniu odpowiednia im skłonność wzmaga się, a przeciwna słabnie. W ten sposób w podświadomości dojrzewają nieraz potęgi, które w danej chwili wyłamią się przez próg świadomości i wypowiedzą walkę dotychczasowemu nastawieniu człowieka, albo jego pozór jednym zamachem odrzucą.
Nietzsche podpatrzył to narastanie sił podświadomych i określił je lapidarnie: ,,Pustynia rośnie: biada w kim się kryje." A Lew Tołstoj w swojej ,,Spowiedzi" dał żywy przykład, jak jedno napomknienie wyzwoliło całą pustynię sił ukrytych. Brat jego Sergiej ,,miał lat dwadzieścia sześć, gdy podczas polowania, stanąwszy noclegiem w gospodzie, zwyczajem lat dziecięcych ukląkł wieczorem do pacierza. Przyglądał się temu starszy jego brat, który towarzyszył mu w polowaniu. Skoro Sergiej skończył i zabierał się do snu, odezwał się brat: «A więc ty zawsze jeszcze uprawiasz te rzeczy?» I nie mówili do siebie już słowa. Od tego dnia Sergiej przestał modlić się i chodzić do kościoła... I to nie dlatego, że znał przekonania brata i je sobie przyswoił, ani też dlatego, że tak w duszy swej postanowił, lecz jedynie, że słowo brała działało, jakgdyby ktoś palcem pchnął ścianę, która silą własnego ciężaru chyliła się do upadku; słowo uświadomiło mu tylko, że w nim, gdzie, jak mniemał, mieszkała wiara, już dawno była pustka..."
Tak człowiek, który karmi swą duszę tylko negacją wiary i życia religijnego, chociażby pozornie uważał się za dobrego chrześcijanina i zwyczajowo bezdusznie spełniał praktyki, pewnego dnia może odrzuci skorupę zewnętrznej tylko religijności i stanie się tem, czem oddawna karmił swą duszę. Słusznie mówi Nietzsche: ,,Trzeba być morzem, aby brudne strumienie w siebie przyjmować i samemu się nie zakalać."
I przeżycia dodatnie mogą powoli narastać przygotowując duszę do ostatecznego choć może gwałtownego zerwania więzów krępujących ją w drodze do Boga. Żywym przykładem to walka i wyzwolenie św. Augustyna. ,,Jakiemiż biczami myśli" — powiada — ,,smagałem moją duszę, by szła za mną, gdy ja usiłuję iść, w Twoje ślady!.. A ona opierała mi się, odmawiała posłuszeństwa, ale nie usiłowała się usprawiedliwiać. (Wyzn. VIII 7)... I czemuż to? ...Rozkazuje duch, aby duch chciał czegoś, i choć to on sam jest, jednak nie czyni tego ...Lecz nie z całej duszy chce, nie z całej więc rozkazuje (VIII 9)... walczyłem ze sobą i rozdwajałem się niejako (VIII 10). A jednak opóźniały mnie one (głęboko zakorzenione nałogi) w mej drodze i zwlekałem z ich odtrąceniem i otrząśnięciem się z nich i opóźniałem chwilę, kiedy jednym skokiem znaleźć się miałem tam, dokąd mnie wzywano; bo przemożna siła przyzwyczajenia wciąż się odzywała: «I ty sądzisz, że potrafisz żyć bez nich?» (VIII 11)... kiedy tak głębsze rozważania z najtajniejszych zakątków mej duszy wydobyły i przed oczyma mego serca postawiły całą moją nędzę, rozpętała się wtedy wielka burza, niosąca ze sobą rzęsisty deszcz łez... zerwałem się z miejsca... ległem bez pamięci pod jakiemś drzewem figowem i pozwoliłem swobodnie płynąć łzom." (VIII 12). Wśród walki słyszy Augustyn głos, który każe mu czytać Pismo św. Znalazłszy i odczytawszy odnośny werset (Rzym. 13, 13) ,,zdawało mi się, jakoby światło ufności wpłynęło w moje serce, i oto rozproszyło ono wszystkie ciemności wahania" (VIII 12). Walka skończona, przemiana za łaską Bożą dokonana, siły dobre, nurtujące od dłuższego czasu świadomie i nieświadomie w duszy, wśród silnych wstrząsów psychofizycznych doszły wreszcie do panowania. Augustyn zdobył jednolity kierunek swojego ja i harmonję duszy.
Postulatem więc higieny duszy jest unikanie doznań etycznie ujemnych t.j. grzechów i obojętności religijnej, a z drugiej strony zdobywanie przeciwwagi w pełni życia religijnego. Tak zabezpieczymy sobie przynajmniej zasadniczą linje życia, zmagania bowiem duszy trwać będą do końca naszych dni. Walka ta jest wedle św. Pawła udziałem wszystkich, zarówno chrześcijan, jak i niechrześcijan: ,,... w członkach moich widzę prawo inne, które się sprzeciwia prawu umysłu mojego, i poddaje mnie w niewolę pod prawo grzechu, które jest w członkach moich." (Rzym. 7, 23) ,,Poświadcza to samo i ich (pogan) sumienie przez myśli, spierające się ze sobą, z których jedne ich skarżą, a drugie biorą w obronę." (Rzym. 2,15)
Walka ta może przybrać tragiczne formy, jeżeli zawikłania psychiczne nie znajdą rozwiązania. Głos winy, zdławiony przez człowieka, działając podświadomie, wywołuje niepokój, a przy dużem nasileniu i długiem trwaniu konfliktu nietylko zniszczy wewnętrzną harmonję, lecz może prowadzić do schorzeń psychicznych np. rozszczepienia jaźni etc.
Taki szarpiący niepokój duszy maluje Szekspir w Makbecie, przedstawiając z wnikliwą intuicją walkę między ambicją a sumieniem. Postać lady Makbet jest plastyczną ilustracją tego konfliktu.
Makbet wzdryga się przed królobójstwem, ulega jednak w końcu namowom żony. Dokonana zbrodnia jednakże tak nim wstrząsa, że zapomina podrzucić sztylety pijanym dworzanom króla i pomazać ich krwią, by zatrzeć ślady zbrodni. Woła zrozpaczony:
,,Mogłżeby cały ocean
Te krwawe ślady spłukać z mojej ręki?
Nie nigdy! raczej by ta moja ręka
Zdołała wszystkich mórz wody zrumienić
I ich zieloność w purpurę zamienić." (II 2)
Lady Makbet spokojnie nurza swe białe ręce w krwi króla-trupa i bryzga nią na twarze dworzan. Wróciwszy mówi:
,,Mam teraz ręce podobne do twoich
...kilka kropel wody
Oczyści nas wnet z plamy tego czynu". (II 2)
Czyn ten jest pierwszem ogniwem w łańcuchu zbrodni, które mają zabezpieczyć tron Makbetów. Lady Makbet, zdławiwszy w sobie wszelką reakcję sumienia i uczuć ludzkich, z lodowatym spokojem podtrzymuje energję małżonka, lecz z chwilą jego odjazdu załamuje się psychicznie. Wyrzuty sumienia, trzymane na uwięzi pod progiem świadomości, w śnie rzucają się na jej umysł i powodują czyny poniewolne. Lady Makbet w śnie lunatycznym trze myjąc ręce, jęczy i pisze listy, pieczętuje je. Skarży się głośno. Wezwany lekarz spotyka ją właśnie wychodzącą z sypialni.
,,...oczy ma otwarte
...ale ma zawartą ich władzę." (V 1),
W obecności lekarza powtarza symboliczne mycie. Nie mogąc zmyć plam krwi jęczy: ,,Jeszcze jedna plama... ktoby się był spodziewał tyle krwi w tym starcu! Ciągle ten zapach krwi..." (V 1). Lekarz domyśla się wszystkiego:
,,...Zły to stan. Czyny przeciwne naturze
Rodzą przeciwny naturze niepokój;
Skrycie dręczone sumienie powierza
Nieraz poduszce tajemnice duszy.
Jej potrzebniejszy ksiądz niż lekarz." (V 1).
Oto wzruszająca analiza duszy. Człowiek, chcąc wyróść ponad siebie, brutalnie usunął wszystkie przeszkody, stojące na drodze do celu, zdławił w sobie wszelkie etyczne skrupuły i naturalne uczucia. Ale zdławienie jeszcze nie jest równoznaczne z usunięciem lub zniszczeniem. Przeżycia bowiem psychiczne są w swojej dziedzinie rzeczywistościami, jak rzeczy nas otaczające. Zdławione szukają drogi ujścia zakłócając równowagę psychofizyczną. Przeżycia, zepchnięte w podświadomość, nurtują dalej, i w chwili, kiedy świadomość nie czuwa, wydobywają się w śnie jako czyny poniewolne: mycia, pieczętowania, jęku, słowa.
Całe zachowanie się lady Makbet w śnie lunatycznym jest jednem wołaniem duszy za wyzwoleniem z pod straszliwego ciężaru. Plamy krwi, które zmyć pragnie, to plamy nie na rękach, lecz na duszy. Spisuje swą winę, bo pragnie wyrzucić ją poza siebie, pragnie spowiedzi, pragnie wyznać winę tylko człowiekowi o ustach zapieczętowanych tajemnicą, dlatego pieczętuje swoje listy.
Dalszym więc postulatem higieny duszy — a w życiu chrześcijańskiem nie ostatnim — jest oczyszczenie jej z nalotów grzechu. Nawołuje do oczyszczenia Bóg, pragnie go dusza ludzka. Chrystus w tym celu ustanowił sakrament pokuty, oraz darował miłość - żal, który wkluczając zamiar spowiedzi, także poza sakramentem odpuszcza grzechy. Tym więc, którzy mają ,,odwagę być zbiegami ku Bogu", Pan w miłosierdziu Swojem podaje ową deskę ratunku. Jednak zanim ją uchwycimy w sakramencie, żąda przygotowania duszy przez zbadanie jej, żal i postanowienie poprawy.
Pierwszym etapem na drodze oczyszczenia, to dokładny wgląd w sprawy duszy, zwany rachunkiem sumienia. Ma on swą analogję w analizie psychoanalityków. która dąży do uświadomienia zdławionych doznań psychicznych, będących przyczyną schorzeń duszy, by w silnem odnowionem przeżyciu umożliwić choremu zajęcie stanowiska wobec tych doznań i uwolnienia się od ich ciężaru. Główną rolę odgrywa tu uświadomienie czyli odżycie dawnych szkodliwych doznań. W dziedzinie doznań etycznych, o które nam tu wyłącznie chodzi, nie wystarczy sokratyczne tylko uświadomienie, gdyż nie jest ono jeszcze odmianą życia ku lepszemu, tu trzeba zogniskować i poruszyć całą przez łaskę Bożą rozpłomienioną energję człowieka, by spowodować zwrot na jego drodze. Stąd też rachunek sumienia już jest początkiem żalu.
Towarzyszy mu jako kardynalny warunek szczerości względem samego siebie gotowość żalu, wydobywając z zakamarków duszy wiele rzeczy, których byśmy bez tej gotowości sobie nie przypomnieli. Na drodze bowiem szczerości względem siebie stoi pycha, która zdławią w człowieku wszystko, co jej nie odpowiada. Odosabnia ona człowieka od rzeczywistości życia, ogniskując wszystko dookoła jego ja i chwili, w której żyje. Zatwardziałość i zakamieniałość z pychy jest tem większa, im głębiej tkwi wina, im bardziej stała się niejako składnikiem jaźni. Nie wyznanie, lecz upokorzenie swojego ja przychodzi zatwiardziałemu z taką trudnością. Stąd pojęcie gotowości obejmuje pokorę, rodzącą się z świadomości dystansu pomiędzy nami a ideą absolutnego dobra, do której nie dorastamy. Jedynie siła pokory potrafi usunąć dążenia dławiące i wypierające pychy, wydobyć jaźń z jej izolacji i włączyć z powrotem w ogólny prąd życia. Pokorny żal przełamuje ów próg pychy, który pozwala wydobywać się z naszej przeszłości tylko temu, ćo dogadza pysze i ją usprawiedliwia.
Szczerości potrzeba tem bardziej, że w rachunku sumienia nie chodzi tylko o pamięciowe przypomnienie sobie jakiegoś oderwanego faktu, lecz o głębszy osąd duszy: w pamięci ma odżyć ówczesne nasze ustosunkowanie się do świata, ówczesny kierunek myśli, woli, miłości, nienawiści. Grzechy bowiem pojedyncze nie są faktami oderwanymi, lecz mają głębokie korzenie w krainie winy, są jak gdyby wierzchołkami drzew, których korzeni oko nie dostrzega.
Akt żalu wkracza głęboko w strukturę duszy, a zarazem jako akt religijny mocą łaski ją odradza.
W pierwszem znaczeniu jest jakgdyby psychicznym zabiegiem operatywnym, który od wewnątrz przestawia zwrotnicę życia. Każde przeżycie, a więc także przeżycie grzechu, ma swoją teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, to znaczy jest w nas jako przeżycie aktualne, jako przypomnienie i jako oddziaływanie na przyszłe akty psychiczne. Wprawdzie sam czyn (grzech), jako rzeczywistość naturalna, należy do przeszłości i jest niezmienny, ale wartość jego i sens pozostaje i jest w naszej mocy. W ten sposób w każdem przeżyciu tkwi struktura i idea całości naszego życia i naszej osoby. Przeżycie minione może oddziaływać na przeżycie przyszłe, jest bowiem, jeżeli chodzi o pełny jego sens i wartość w związku życiowym, niewykończone, jak długo nie spełniło wszystkich mu możliwych oddziaływań, to znaczy aż do śmierci. Przed śmiercią więc zarówno sens jak i sposób oddziaływania każdej części naszej przeszłości na sens naszego życia, zależy od nas. Możemy wycisnąć na wartości i znaczeniu czynu nowe piętno — grzech w chwili dokonywania go stanowił dla nas wartość, obecnie uznając winę potępiamy go, odwracamy się od niego i w ten sposób uszeregowujemy go w innem nowem znaczeniu w całości życia.
W żalu pochyla się niejako człowiek nad fragmentem minionego życia nadając mu nowe znaczenie. Ową bezwartość grzechu w nowy sposób i z nowym kierunkiem oddziaływania ujmuje w ramach życia. Celem tego poruszenia duszy jest emocjonalna negacja i zniszczenie dalszego oddziaływania winy. Żal to tajemniczy wysiłek, by wyrzucić winę z jądra osobowości. Reakcja ciśnienia winy, która początkowo w akcie żalu się wzmaga, powoduje ból żalu. Psychiczny ten ból wzmaga się na skutek nieustępliwości winy, która jest tem większa, im głębiej tkwi w osobowości.
Żal wyzwala nas od porywającej energji winy i zła łamiąc żelazny pierścień jej oddziaływania, na mocy którego wina rodzi winę, potęgując swój wpływ. Nie wina, za którą żałujemy, lecz wina, do której się przywiązujemy, ma determinującą moc dla przyszłości życia. Żal zabija nerw życiowy winy, przez który ona nadal oddziaływa, wyrzuca czyn wraz z jego korzeniem - motywem z ośrodka życiowego osobowości, umożliwiając jej dziewiczy początek nowego szeregu aktów życiowych. Jesteśmy u źródeł etycznego odrodzenia duszy. Śpią w niej młode, wolne od winy energje, które są zdławione przez wzrastające w ciągu życia chwasty winy.
O ile potrafimy wyrwać chwasty, siły te samorzutnie się wydobędą. Im głębiej jednak brniemy, idąc z dawnym prądem, tem bardziej uzależniamy się i krępujemy chwastami dawnych win, oddalając chwilę wyzwolenia.
Żal, jak go rozważaliśmy, poza odciążeniem winy i wyzwoleniem nowych energij, ma jednak dopiero wtedy pełen sens, o ile jest nadprzyrodzony; o ile nietylko godzi w zło jako takie, lecz w to, co jest złem w obliczu Boga, w grzech. Wyglądając w swojetn odwróceniu się od zła pomocy Bożej, zaczyna dusza rozumieć, że pokój i odrodzenie, płynące z żalu, to ów tajemniczy proces, zwany ,,grzechów odpuszczeniem", to wlanie nowej siły z ośrodka wszechrzeczy. A siłą tą łaska Boża.
Znamy dwa rodzaje żalu. Doskonały wypływa z motywu doskonałej miłości. Gardzimy grzechem jako obrazą Boga, którego miłujemy nadewszystko ze względu na Niego samego. W żalu niedoskonałym żałujemy ze względu na brzydotę grzechu i winę, obciążającą duszę, lub ze względu na karę, której się spodziewamy. Żal doskonały w połączeniu z pragnieniem sakramentu udziela łaski uświęcającej już przed przyjęciem sakramentu, ma więc doniosłe znaczenie w codziennem życiu chrześcijańskiem, szczególnie w chwilach, kiedy spowiedź nie jest dostępna; nie jest jednak konieczny do przyjęcia sakramentu pokuty, wystarczy tu żal niedoskonały.
Dobre postanowienie jest obliczem żalu, zwróconem w przyszłość. Już sama dynamika żalu, którego składnikami są odraza i odwrócenie się od zła, dąży ku dobremu i zawiera pewne zdecydowanie, a więc postanowienie na przyszłość. Im mniej żałujący zezuje w kierunku powstającego lepszego ja — czyniąc przez to żal przedmiotem swej próżności czy ukrytej chwały przed sobą lub Bogiem — im boleśniej zatraca się w głębinach swej winy: tem wyżej niepostrzeżenie wznosi się jego dusza z przyziemnego pyłu, który ją pozbawia oddechu. Niema głębokiego żalu, któryby już od początku nie zawierał w sobie planu budowy ,,nowego serca". Żal zabija, by tworzyć.
Postanowienie powinno być konkretnie obmyślane, powinno przewidzieć w szczegółach przyszłe postępowanie i łączyć się z poczuciem siły i zdolności do jego wykonania. Trzeba zastanowić się, dlaczego w przyszłości tak właśnie zamierzamy postępować, a więc przygotować i. żywo uświadomić sobie motyw postępowania. Gdzie niema motywu, niema siły woli. Natomiast gdzie motyw jest żywy w świadomości i stanowi dla nas wielką wartość, tam i wykonanie postanowienia jest pewne. Przygotowanie postępowania w przyszłości jest bardzo ważne, gdyż droga ku wzgardzie samego siebie i poczuciu niedowartości wiedzie często poprzez niewykonane postanowienia.
Napięcia psychiczne walk wewnętrznych szukają ujścia w wypowiedzeniu się. Jest to stara prawda, na której ślady napotykamy w dawnych religjach, a współczesna psychoanaliza zbudowała na niej cały system leczniczy. Tę potrzebę duszy uwzględnił także Chrystus ustanawiając spowiedź sakramentalną.
Przedmiotem obowiązkowym wyznania są grzechy śmiertelne ilościowo i jakościowo. Wypada więc zastanowić się nad owym zatorem, stającym między Bogiem a człowiekiem, którego mroków potrafimy domyśleć się dopiero w blasku świętości i sprawiedliwości Bożej. Istota grzechu polega na decyzji, zwróconej przeciw porządkowi stworzenia, ustalonemu przez Boga, przeciw Jego woli. Grzech śmiertelny jest zupełnem odwróceniem się od Boga, jako celu ostatecznego, i bezwględnem oddaniem się stworzeniu; jest to przesunięcie punktu ciężkości naszego życia z celu absolutnego na cel doczesny. Kto narusza pierwotny porządek celów, nie potrafi go już własnemi siłami przywrócić. Zdoła to uczynić jedynie moc - łaska Boża, błądzącego bowiem jedynie cel może skierować na właściwą drogę. Jeżeli człowiek wytrwale dąży do celu ostatecznego, dopuszczając pewien tylko nieporządek w środkach do celu, popełnia grzech powszedni. Między pierwszym a drugim zachodzi różnica istotna. Słusznie przyrównują grzech ciężki do śmierci, podobnie bowiem jak śmierć niszczy samą zasadę życia czyli w naszem zagadnieniu łączność z Bogiem; a grzech powszedni do przejściowej choroby, bo ta nie niszczy pierwiastka życiowego, lecz stanowi tylko przeszkodę na drodze jego rozwoju.
Stąd rozpoznanie grzechu ciężkiego jest rzeczą niezmiernie ważną. Teologja podaje tu szereg znamion. Pierwszy takim znamieniem jest ważność rzeczy, lub ważność przykazania. Wielkość grzechu zależy od znaczenia, jakie ma dla życia religijno-moralnego.
Drugiem znamieniem jest pełna świadomość ze strony człowieka. Niejasność lub ograniczoność rozpoznania wyklucza grzech śmiertelny, tak samo jak niezawiniona niewiedza wyklucza winę osobistą. Upośledzenie umysłowe, ograniczające normalne używanie rozumu, a bardziej jeszcze zaburzenia natury patologicznej t. zw. niedostatki intelektualne, jak np. idjotyżm, głuptactwo, ograniczoność, nie pozwalają na tak jasny stopień rozpoznania, jakiego potrzeba do działania z pełną odpowiedzialnością. W rozpoznaniu więc musi człowiek uświadomić sobie jasno i niedwuznacznie grzeszność zamierzonego czynu i zarazem stopień tej grzeszności. Kto z niezawinionej nieświadomości uważa coś za grzech powszedni, popełnia tylko grzech powszedni, i na odwrót, kto uważa grzech powszedni za ciężki, ten subjektywnie grzeszy ciężko. Mamy bowiem obowiązek bezględnie postępować za głosem sumienia.
Trzeciem znamieniem jest pełna zgoda. Źródłem grzechu jest osobista decyzja człowieka, który na skutek wolnej woli może opowiedzieć się przeciw normie etycznej i pójść za dobrem pozornem. Gdzie jednak decyzja czy to z przyczyn wewnętrznych, czy też na skutek zewnętrznych okoliczności nie jest wolna, niema grzechu ciężkiego; czyn taki mimo ważności rzeczy lub przykazania należy uważać za grzech powszedni. Gdzie natomiast wolność decyzji jest trwale lub przejściowo zniesiona, nie chodzi już o czyn ludzki, lecz o odruch instynktu, nie będzie więc grzechu. Wolność decyzji głównie zależy od jasnego rozpoznania. Bez jasnego uświadomienia sobie grzechu niema wolności decyzji. Odnosi się to także do czynów spełnionych raczej automatycznie wskutek nieuwagi lub w półśnie. Istnieją prócz tego schorzenia woli np. chorobliwe osłabienie woli i bezwola, które wpływają na zmniejszenie odpowiedzialności. Ale nawet chwilowe niedopisanie aktywności woli, ewentualnie pod wpływem wielkiego strachu lub innych afektów, zależnie od ich nasilenia, albo znosi wolną decyzję zupełnie, albo też zmniejsza ją do tego stopnia, że trudno byłoby mówić o grzechu śmiertelnym.
Grzech więc śmiertelny może być popełniony tylko, o ile jego przedmiotem jest rzecz ważna, a popełniający jasno poznaje czyn i nań się zgadza. Jeżeli natomiast brakuje jednego z tych znamion, to, o ile wogóle będzie grzech, będzie to tylko grzech powszedni. Ale i grzech powszedni jest obrazą Boga, za którą trzeba żałować; Chrystus kazał nam modlić się o jego odpuszczenie w ,,Ojcze nasz": ,,...odpuść nam nasze winy".

Modlitwa

Boże wznieś mnie ku Tobie, bym otoczony Tobą, zrozumiał, co o mnie myślisz i wiesz, jak mnie miłujesz, i godnie przyjął Twoje natchnienie pokutne. Stań przed duchem moim wielki i rzeczywisty, bym odczuł swe oddalenie. A Jednak Ojcze wołaj mnie ku sobie, użycz pragnienia Twojego pokoju, użycz tęsknoty za przebywaniem z Tobą w głębinach duszy. Panie daj początek ku Tobie, bym i ja mógł rozpocząć, już nasłuchuję, o czem ze mną mówić będziesz. W świetle Twojem widzę ilekroć niebacznie gardziłem upominkiem Twojej miłości, i żal zaczyna dławić mi serce. Pełen winy, strwożony grzechem, stoję przed Tobą, Panem mojego życia i śmierci: Ty w miłosierdziu chcesz mi darować życie.
Wstąp do mnie Panie i odnów spustoszony mój dom, niechaj dłonie Twe błogosławione otoczą łamliwe naczynie mojego jestestwa. Daj mi tchnienie wolności i świętości! Spraw, by dary Twoje nie były mi już pokuszeniem, bym z wszystkich bram stworzonego przez Ciebie świata znalazł drogę ku Tobie, któryś ośrodkiem wszechrzeczy. Zwiodło mnie piękno świata, zrobiło mnie sobkiem, oto zawstydzony stoję przed Twojem stworzeniem, które skaziłem. Mowy tego piękna nie rozumiałem, więc ono zamilkło przede mną. Zezwól Ojcze znów zrozumieć pieśń świata o Tobie. Niechaj Ciebie i siebie odnajdę na nowo w tym świecie. Zniszcz żądzę, która ślepo dąży! Zmień całe moje nastawienie! Żar ku Tobie niech przepali mi duszę. Pogrąż świadomość mych niedociągnięć i zawstydzenie wobec stworzeń w tajemnicę mojego dojrzewania, w tajemnicę odkupienia. Słabość niech stanie się dla mnie źródłem mocy.
Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości.
K. Wypuść Ducha Twego, a będą stworzone.
W. I odnowisz oblicze ziemi.
Boże, któryś serca wiernych światłem Ducha Świętego nauczyć raczył, daj nam w tymże Duchu znać co prawe i pociechą Jego zawsze się weselić. Przez Chrystusa Pana naszego.

Przykazanie I
,,Jam jest Pan, Bóg twój... Nie będziesz miał bogów innych obok mnie." Ex. 20,2.3

Pierwsze przykazanie Boże żąda byśmy wierzyli w Boga, pokładali w Nim nadzieję, miłowali Go i oddawali Mu cześć należną; zabrania wszystkiego, co czci Boga się sprzeciwia lub skierowuje ją na inny przedmiot.
Czy masz wiarę? Czy ją pogłębiasz przez rozmyślanie, słuchanie kazań i lekturę dzieł katolickich? Czy wiary swojej nie opierasz wyłącznie na uczuciu? Czy tylko w nieszczęściu i smutku myślisz o Bogu? Czy wiara twoja jest wytrwała? Czy nie chwiejesz się w przeciwnościach, nieszczęściach? Czy w pokusach przeciw wierze zwróciłeś(aś) się w modlitwie do Boga i szukałeś(aś) zaraz rozwiązania trudności? Czy wiara twoja była szczera? Czy nie było w niej przesady, obłudy, bigoterji?
Jaki jest stosunek wiary do twojego osobistego życia? Czy całe twoje zachowanie wobec siebie samego i w towarzystwie odpowiadało wierze? Czy miałeś(aś) odwagę przyznania się do Boga i wiary? Czy nie wstydziłeś(aś) się wiary? Czy broniłeś(aś) jej? Czy umiałeś(aś) wyjść z towarzystwa, w którem Bóg był znieważany, a gdy powagą wieku i stanowiska swego mogłeś(aś) zamknąć usta bluźniercy, czy tego nie poniechałeś(aś)?
Czy nie narażasz się na utratę wiary przez obojętność religijną, grzeszne życie, lekturę wrogą lub przez uczęszczanie na wykłady lub odczyty podkopujące wiarę? Czy w swej zarozumiałości przyjmujesz tylko część objawienia chrześcijańskiego, odrzucając prawdę tobie może niewygodną?
Czy nie prenumerujesz bez dostatecznej racji gazet i perjodyków, które występują wrogo przeciw Bogu i Kościołowi? Czy nie przechowujesz u siebie książek lub gazet, zakazanych przez Kościół, bezbożnych lub plugawych?
Czy ufasz Opatrzności Bożej? Czy nie poddajesz się depresji i zbytniej trosce o swoją przyszłość? Czy nie zniechęcasz się do życia? Czy nie szemrzesz przeciw Opatrzności? Czy nie wpadałeś(aś) w rozpacz z powodu wielkości czy mnogości swoich grzechów? Czy wobec częstych walk wewnętrznych a może upadków nie starałeś(aś) się podtrzymać nadziei w miłosierdzie Boże?
A może grzeszyłeś(aś) zbytnią dufnością w Opatrzność, nie troszcząc się o środki potrzebne do życia? Czy nie lekceważyłeś(aś) miłosierdzia Bożego, opierając się łasce? odwlekając pojednanie się z Bogiem? mnożąc lekkomyślnie grzechy?
Czy kochasz Boga? Czy miłość ku Niemu tak cię przenika, że jest motorem całego twojego postępowania?
Modlitwa jest obowiązkiem chrześcijanina. Czasy jednak modlitwy nie są ściśle nakazane, stąd też opuszczenie modlitwy porannej i wieczornej etc. ściśle mówiąc grzechu nie stanowi. Kto jednak zaniedbuje tych tradycją przyjętych modlitw, łatwo odwyka od modlitwy w ogóle.
Czy rozmawiasz z Bogiem w modlitwie? Czy odmawiałeś(aś) modlitwę poranną, wieczorną, przed i po jedzeniu? Może odmawiałeś(aś) modlitwy niedbale? Czy nie wstydziłeś(aś) się okazać cześć twoją dla Boga publicznie, unikając zewnętrznych form religijności szczególnie poza obrębem świątyń?
Czy uczęszczałeś(aś) do sakramentów św? Czy przyjmowałeś(aś) je godnie? Czy dbałeś(aś) o rychły chrzest dziecka? Czy na rodziców chrzestnych powołałeś(aś) ludzi o życiu chrześcijańskiem? Czy często przyjmujesz Eucharystję? Czy dzieciom i służbie ułatwiasz przyjmowanie Eucharystji? Czy w ciężkiej chorobie własnej lub ludzi od ciebie zależnych dbałeś(aś) o udzielenie Wiatyku? Czy rzeczy zasłyszanych przypadkowo na spowiedzi nie powtarzałeś(aś)? Czy nie podsłuchiwałeś(aś). spowiedzi innych osób? Czy nie powtarzałeś(aś) innym tego, co ci kapłan na spowiedzi mówił? Czy w ciężkiej chorobie żądałeś(aś) Ostatniego Namaszczenia? Czy w chorobie osób tobie bliskich nie odsuwałeś(aś) udzielenia tego sakramentu aż po chwilę utraty przytomności, by chory nie miał wrażenia, że zbliża się śmierć?
Czy nie przeszkadzałeś(aś) komukolwiek w wyborze stanu? Mając dowody, iż wartość moralna kandydata do stanu duchownego nie odpowiada jego wzniosłemu zadaniu, czy ostrzegałeś(aś) kogo należy? Czy nie odnosiłeś(aś) się lekkomyślnie do sakramentu małżeństwa, nie zdając sobie sprawy z tego, że małżeństwo nie tylko ma ci dać szczęście, ale nakłada też obowiązki szczytne wprawdzie, lecz nieraz ciężkie i przykre? Czy zaręczyn nie zerwałeś(aś) bez ważnych powodów?
Czy starałeś(aś) się zrozumieć, że Kościół jest nie tylko organizacją zewnętrzną, lecz także ciałem mistycznem Chrystusa, to znaczy społeczności dusz, złączonych łaską pomiędzy sobą i z Chrystusem? Czy więc jako członek tej społeczności łaski szanowałeś(aś) Kościół i nie krytykowałeś(aś) go bezwzględnie, jakgdybyś był mu obcy? Czy starałeś(aś) się wniknąć w misję dziejową Kościoła i z tej perspektywy zrozumieć jego zarządzenia? Czy zdajesz sobie sprawę z obowiązku także materjalnego utrzymywania Kościoła, czyli jego instytucyj, gmachów, kapłanów, w myśl słów św. Pawła: ,,Pan postanowił tym, którzy Ewangelję opowiadają, aby z Ewangelji żyli." (1 Kor. 9,14) Czy nie odzywałeś(aś) się pogardliwie lub szyderczo o Bogu, Kościele, rzeczach i osobach Bogu poświęconych? Czy nie utożsamiałeś(aś) złych kapłanów z prawdą Bożą i Kościołem? Czy nie powiększałeś(aś) i uogólniałeś(aś) ich błędów?
Czy nie oddawałeś(aś) się praktykom zabobonnym? wróżeniu i t. p.? Czy nie brałeś(aś) udziału w seansach spirytystycznych, szukając rozwiązania zagadki zaświatów poza Bogiem i Jego Objawieniem? Czy bez ważnego powodu (ewentualnie praktyka lekarska, choroba) nie hipnotyzowałeś(aś) lub pozwalałeś(aś) się hipnotyzować?

Przykazanie II
,,Nie będziesz wymawiał imienia Pana, Boga twego, nadaremno." Ex. 20,7

Drugie przykazanie nakazuje cześć imienia Bożego. Imię Boże można uczcić: godnem wymówieniem, wezwaniem, pochwalą, ślubowaniem i przysięgą. Imię Boże znieważa, kto lekkomyślnie je wymawia, bluźni, nie dotrzymuje ślubowania i fałszywie przysięga.
Czy wymawiałeś(aś) imię Boże zawsze z należytą czcią? Czy nie wymawiałeś(aś) imienia Bożego na próżno? Czy w nieszczęściu lub zakamieniałości serca nie bluźniłeś(aś) t. zn. nie złorzeczyłeś(aś) Bogu lub Świętym? Czy nienadużywałeś(aś) słów Pisma św? Czy nie złorzeczyłeś(aś) sobie lub innym?
Czy dotrzymałeś(aś) obietnic, uczynionych Bogu? Czy nie odkładałeś(aś) spełnienia ślubowania? Czy przysięgałeś(aś) zawsze zgodnie z prawdą? Czy nie przysięgałeś(aś) niepotrzebnie, wątpliwie?. Czy nie namawiałeś(aś) innych do krzywoprzysięstwa? Czy wyrządziłeś(aś) krzywoprzysięstwem krzywdę bliźniemu? Czy dotrzymałeś(aś) przysięgi?

Przykazanie III
,,Pamiętaj, abyś święcił dzień święty." Ex. 20, 8

Trzecie przykazanie nakazuje zewnętrzny kult Boży i zakazuje profanacji dni świętych, głównie przez pracę służebną. W dni świąteczne chrześcijanin ma zaniechać pracy fizycznej, ma odpocząć i wznieść duszę do Boga.
Następujące święta obowiązują: Wszystkie niedziele roku (wśród nich Wielkanoc i Zielone Świątki); poza tem Boże Narodzenie, Nowy Rok, Trzech Króli, Wniebowstąpienie, Boże Ciało, Wniebowzięcie N.M.P., Niepokalane Poczęcie N.M.P., Piotra i Pawła i Wszystkich Świętych. Ze świąt Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy i Zielonych Świąt, obchodzi się tradycyjnie 2 dni, obowiązuje jednak tylko dzień pierwszy.
Czy w kościele zachowałeś(aś) się z godnością? Czy niepotrzebnie nie rozmawiałeś(aś)? śmiałeś(aś) się? Czy w niedziele i święta byłeś(aś) obecny(a) na całej mszy św.? Czy jej uważnie słuchałeś(aś)? Czy nie powstrzymywałeś(aś) innych od udziału we mszy św.?
Czy w niedziele i święta bez dostatecznej przyczyny nie spełniałeś(aś) prac służebnych? Czy nie wymagałeś(aś) takich prac od bliźnich? jak długo? Czy zajmowałeś(aś) się w niedziele i święta publicznie handlem?

Przykazanie IV
,,Czcij ojca twego i matkę twoją." Ex. 20, 12

Czwarte przykazanie nakazuje cześć należną rodzicom. Pośrednio przykazanie to obejmuje całą dziedzinę stosunków rodzinnych i społecznych, odnosi się też do tych, którzy w pewnej mierze reprezentują godność i autorytet, rodzicielski, a więc do przełożonych.
Czy nie szanowałeś(aś) rodziców? Czy gardziłeś(aś) nimi? wstydziłeś(aś) się ich? drwiłeś(aś) z nich? mówiłeś(aś) o nich źle? Czy odnosiłeś(aś) się do nich bezczelnie, z uporem? Czy traktowałeś(aś) rodziców podle? słowem? czynem? Czy znienawidziłeś(aś) rodziców? życzyłeś(aś) im źle? obraziłeś(aś) ich? Czy w potrzebie użyczyłeś(aś) rodzicom pomocy? Czy byłeś im w ważnych rzeczach nieposłuszny(a)? opierałeś(aś) się ich zarządzeniom?
Jaki był twój stosunek do rodzeństwa? Czy żyłeś(aś) z rodzeństwem przez dłuższy czas w niezgodzie i nienawiści? Czy nie lżyłeś(aś), biłeś(aś) braci, nie życzyłeś(aś) złego? nie dawałeś(aś) złego przykładu?
Czy w twoim domu panuje obyczaj katolicki? Czy jako ojciec i matka starałeś(aś) się o katolickie wychowanie swoich dzieci? Czy uczyłeś(aś) ich modlitwy? współżycia z Kościołem? Czy nie posyłasz ich do szkoły, której kierunek jest dla wiary wrogi lub obojętny? A jeśli nie masz innego sposobu, czy swoim dobrym przykładem w domu i kościele oraz pouczaniem nie starasz się zrównoważyć ewentualnego złego wpływu szkoły? Czy wogóle w miarę swoich możliwości dbasz o należyte wykształcenie swoich dzieci? Czy w obecności dzieci nie ganiłeś(aś) ich wychowawców i nauczycieli? Czy dbateś(aś) o to, by swoim dzieciom, o ile to od ciebie zależało, w dziedzictwie krwi przekazać . zdrowie fizyczne? Czy dbasz dostatecznie o materjalne potrzeby, uposażenie swoich dzieci? Czy nie zmuszałeś(aś), czy natarczywie nie nakłaniałeś(aś) swoje dzieci do stanu, czy zawodu, który im nie odpowiada? Czy nie powstrzymywałeś(aś) niesprawiedliwie dzieci swoich od słusznie obranej przez nich drogi? Czy nie krzywdziłeś(aś) dzieci (pasierbów)? Czy nie nienawidziłeś(aś) swoich dzieci? Czy nie byłeś(aś) względem ich stronniczy(a)? zły(a)? Czy nie szkalowałeś(aś), nie traktowałeś(aś) ich bez słusznej przyczyny surowo?
Czy w małżeństwie szukasz wyłącznie kariery... pieniędzy... stanowiska? Czy w przywiązaniu swojem działasz tylko pod wrażeniem zmysłów, na ślepo, nie starając się jednocześnie poznać głębiej swojej partnerki (swego partnera)? Czy w pożyciu małżeńskiem byłeś(aś) zgodny(a) i wyrozumiały(a)? Czy umiałeś(aś) ustąpić małżonce (małżonkowi) w drobnych nieporozumieniach, pamiętając, że nawet małe a częste niesnaski zatruwają atmosferę w rodzinie, prowadzą do wzajemnego nie zrozumienia się? Czy miałeś(aś) zaufanie do małżonki(ka)? Czy jako mężczyzna nie zaniedbywałeś małżonki? Czy poświęcałeś jej wolny od zajęć czas? Czy może byłeś(aś) przyczyną niezgody małżeńskiej? Czy niezgoda ta trwała? Czy traktowałeś(aś) małżonkę(ka) podle? łatwo popadałeś(aś) w gniew, byłeś(aś) próżny(a), kapryśny(a)? Czy pijaństwem i rozrzutnością nie sprawiałeś kłopotów małżonce? Czy jako małżonka zbytkiem w stroju, życiem nad stan, złem prowadzeniem gospodarstwa nie trwoniłaś majątku rodzinnego? Czy nie złamałeś(aś) wierności małżeńskiej, przez myśli, pragnienia... skierowane ku innym osobom? Czy obowiązek małżeński spełniałeś(aś) uczciwie? Czy bez słusznej przyczyny odmówiłeś(aś) spełnienia powinności małżeńskiej? Czy grzeszyłeś(aś) przeciw celowi małżeństwa? Czy używałeś(aś) środków antykoncepcyjnych? Czy spędziłaś płód? Kościół karze ekskomuniką, zastrzeżoną biskupowi, współdziałających przy spędzeniu płodu, a także samą matkę, o ile to spędzenie rzeczywiście nastąpi. Czy zawsze dobrze spełniałeś(aś) obowiązki swego stanu, czy urzędu? Czy przez zaniedbanie obowiązków stanu wyrządziłeś(aś) jakąś szkodę lub krzywdę? Czy jako przełożony(a) szanowałeś(aś) godność osobistą swoich podwładnych? Czy nie ograniczałeś(aś) wedle własnego widzimisię ich wolności osobistej? Czy nie korzystałeś(aś) z swojego stanowiska, by za pomocą presji moralnej, czy ekonomicznej wyzyskiwać podwładnych do celów osobistych, lub do zaspokojenia egoistycznej ambicji władczej? Czy nie nadużywałeś(aś) władzy, by się mścić? Czy byłeś(aś) stronniczym(ą) i przekupnym(ą)? Jeżeli jesteś przekonany(a), że twoje zdolności nie wystarczają do uczciwego spełniania przyjętych na siebie obowiązków, czy mimo to trwasz na tem, niewłaściwem dla siebie, stanowisku? A pracując społecznie, czy masz rzeczywiście dobro społeczne na celu, czy też tylko popularność, rozgłos, egoistyczny interes?
Czy wypłacałeś(aś) podwładnym należną zapłatę? Pozbawienie należytego zarobku należy do grzechów wołających o pomstę do nieba. Czy wyzyskując położenie ekonomiczne robotnika, nie umawiałeś(aś) zapłaty niesprawiedliwej? zbyt niskiej? Czy zarobki wypłacałeś(aś) w terminie? Czy dla błahych przyczyn nie potrącałeś(aś) zarobionego grosza? Czy nie wymagałeś(aś) nadmiernej pracy? Czy nie zmuszałeś(aś) robotników do pracy w warunkach niehigienicznych, w warsztatach, halach fabrycznych brudnych, ciemnych, nie przewietrzanych? O ile praca w twoich lub podległych ci zakładach odbywa się z narażeniem życia pracujących, ezy przewidziałeś(aś) wszystkie możliwe środki dla ochrony ich życia? Czy dbałeś(aś) o zdrowie moralne swoich robotników zostawiając im czas na spełnianie obowiązków religijnych? W nieszczęściu i potrzebie, czy przychodzisz z pomocą swoim podwładnym?
Czy ganiłeś(aś) bez słusznej przyczyny przełożonych? Czy wyrażałeś(aś) się o nich z lekceważeniem? Czy szemrałeś(aś) przeciw ich zarządzeniom? wyrażałeś(aś) się pogardliwie? Czy mówiłeś(aś) o nich źle, chcąc podkopać ich dobrą sławę? Może wywlekałeś(aś) ich sprawy osobiste, rodzinne? Czy buntowałeś(aś) się przeciw nim? Czy innych podżegałeś(aś) do buntu? Czy zaniedbywałeś(aś) pracy obowiązkowej?
Czy jako uczący(a) przygotowywałeś(aś) lekcje? Czy byłeś(aś) punktualny(a)? Czy byłeś(aś) względem dzieci, słuchaczy, sprawiedliwy? A może byłeś(aś) stronniczy(a), łatwo się denerwowałeś(aś), byłeś(aś) zły(a)? Może lżyłeś(aś) dzieci? karałeś(aś) zbyt surowo? Czy nie głosiłeś(aś) zasad niezgodnych z wiarą? Czy w historji lub literaturze nie wywlekałeś(aś) umyślnie ciemnych stron w życiu Kościoła z tendencyjnem pomijaniem stron dodatnich?

Przykazanie V
,,Nie będziesz zabijał." Ex. 20,13

Piąte przykazanie nakazuje pośrednio poszanowanie zdrowia i życia własnego i cudzego; zakazuje zabójstwa, samobójstwa i wszystkiego co życie fizyczne osłabia, lub niszczy; więc bicia, kaleczenia bliźniego, pojedynków i niesprawiedliwej wojny.
Czy szanujesz swoje zdrowie? Czy się nie przepracowujesz? Czy nie używasz przez lekkomyślność czy elegancję odzieży nie dostosowanej do warunków pory roku? Czy nie nadużywasz pokarmów, jedząc zbyt wiele lub zbył łakomie? Czy nie palisz tytoniu mimo że to szkodzi twemu zdrowiu? Czy nie nadużywasz alkoholu? Czy zapobiegasz, by dzieci twoje nie kosztowały alkoholu w jakiejkolwiek postaci? Czy nie narażałeś(aś) życia swego przez niepotrzebne brawurowanie, przez nadużywanie sportu, przez gonienie za karkołomnymi rekordami, albo nie chcąc się w chorobie leczyć i lekarstw przyjmować?
Będąc lekarzem, czy dokładałeś(aś) wszystkich starań i umiejętności, by ratować chorego? Czy śpieszyłeś(aś) na prośbę chorego do jego łoża? Czy może z powodu twej opieszałości lub zarozumiałej wyłączności, nie pozwalając zawezwać drugiego kolegi na konsylium, przyprawiłeś(aś) chorego o większe komplikacje, lub nawet śmierć? Czy śledzisz postęp wiedzy medycznej i traktujesz zawód swój jako powołanie? Czy nie przyczynniłeś(aś) się w jakikolwiek sposób do przerwania ciąży? Czy zapobiegałeś(aś), o ile to było w twej mocy, uplanowanemu zabójstwu?
W obronie własnego życiu lub innych wolno zabić napastnika, gdy nie ma innego sposobu obezwładnienia go.
Czy nie miałeś(aś) myśli samobójczych? Czy się im nie poddawałeś(aś), planując sposób popełnienia tej zbrodni? W rozpaczy nie zamykaj się w sobie, pogłębiając w ten sposób stan niepokoju. Wezwij Boga, zwierz się komu bliskiemu, może przyjacielowi (przyjaciółce), albo też wypowiedz się w konfesjonale.
Czy nie unosiłeś(aś) się gniewem niesprawiedliwym? Czy w gniewie nie życzyłeś(aś) komu złego? nie biłeś(aś) bliźniego? Czy bez potrzeby nie zabijałeś(aś) zwierząt? nie znęcałeś(aś) się nad niemi?
Pojedynek jako przesąd i konwenans nie oddaje sprawiedliwości obrażonemu, często jest najwyższą niesprawiedliwością i jest grzechem ciężkim. Kościół ekskomunikuje pojedynkujących się, wyzywających i przyjmujących pojedynek, sekundantów, lekarzy z góry umówionych na miejsce pojedynku i w ogóle wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do jego odbycia lub z zainteresowaniem mu się przyglądali.
Czy wyzwałeś na po...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin