Kraszewski Józef Ignacy - Brunhl.pdf

(1253 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
999990994.001.png 999990994.002.png
JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI
BRÜHL
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
TOM PIERWSZY
Wir sind alle Schauspieler,
es kommt nur darauf an,
gut seine Rolle zu spielen.
H. Graf v. Brühl 1
I
Pięknym wieczorem jesiennym, o słońca zachodzie, ostatnie trąbki, zwołujące myśliwych,
odzywały się w lesie, z jodeł i buków starych złożonym. Szerokim gościńcem,
przerzynającym puszczę odwieczną, ciągnęły wielkiego dworu łowieckie oddziały, po bokach
ludzie z oszczepami i sieciami; konni w zielonych sukniach ze złotymi galonami i
kapeluszach z piórami czarnymi; środkiem strojne towarzystwo i wozy ze zwierzyną,
zielonymi gałęziami umajoną. Łowy musiały pójść bardzo szczęśliwie, gdyż myśliwcy byli w
wesołym usposobieniu i na wozach sterczały rogi jeleni, zwieszały się łby dzików z kłami
zakrwawionymi.
Przodem widać było orszak pański, świetne stroje, piękne konie i kilka amazonek z
różowymi twarzyczkami. Wszystko to przybrane było jak na uroczystość i galę 2 , bo łowy
najmilszą stanowiły zabawę panującego naówczas mniej więcej szczęśliwie Saksonii i Polsce
Augusta II.
Sam król wiódł łowy, a u boku jego jechał najmilszy syn pierworodny. umiłowany
naówczas Saksonii następca, na którym spoczywały nadzieje narodu. Król mimo wieku
wyglądał jeszcze wspaniale i rześko, na koniu siedział rycersko, a syn, równie przystojny, z
łagodniejszą nieco twarzą, niemal młodszym bratem się przy nim wydawał. Mnogi i świetny
bardzo dwór otaczał dwóch panów. Zdążał na noc do niedalekiego Hubertsburg 3 , gdzie syn
ojca miał przyjmować, bo myśliwski zameczek ten do niego należał. W Hubertsburgu czekała
na nich królewiczowa Józefa, synowa królewska, cesarskiego Habsburgów domu córa,
niedawno młodemu Fryderykowi poślubiona.
Dwór królewski był tak liczny, że mu się na zamku trudno było pomieścić. Zawczasu więc
rozbito nie opodal namioty w gaju i tam miała noc spędzić znaczniejsza część pańskiego or-
szaku. Nakryte już były stoły do wieczerzy i w chwili gdy król wjeżdżał na zamek, rozpusz-
1 W i r s i n d a l l e S c h a u s p i e l e r, e s k o m m t n u r d a r a u f a n, g u t s e i n e R o l l e
s p i e l e n n (niem.) – jesteśmy wszyscy aktorami, chodzi tylko o to, aby rolę swoją dobrze odegrać.
2 G a l a - tu: biesiada, uczta.
3 H u b e r s t s b u r g - zamek myśliwski królów saskich w pobliżu Lipska.
4
czone myślistwo poczęło sobie szukać wyznaczonych stanowisk. Mrok padać zaczynał; pod
namiotami gwarno już było i wesoło; odgłosy młodzieńczych śmiechów, które przytomność
króla i starszych hamowała, rozlegały się teraz swobodniej. Po znużeniu całodziennym
chwytano za stojące flasze, choć marszałek nie dał jeszcze znać do stołu. Namioty dla dworu,
ocienione drzewami, oświecały się zapalonymi latarniami; tuż obok przy improwizowanych
żłobach ustawiano rżące konie, których głosy niekiedy wywoływały groźne klątwy masztale-
rzy. Nie znane sobie rumaki poczynały znajomość od kąsania i kwiku, klaskanie z batów po-
kój przywracało. Dalej jeszcze psiarnie króla dawały znać o sobie szczekaniem i warczeniem.
Nakładano sfory; i tu też dozorcy mieli do czynienia, aby wrzawę uśmierzać. Ale pod namio-
tami nie było nikogo, co by młodzieży śmiechy i śpiewy, i kłótnie śmiał powagą swą zaha-
mować. Sprzeczano się jeszcze o najpiękniejszą twarz, o najlepszy strzał, o najpochlebniejsze
jego królewskiej mości słowo.
Królewicz tego dnia był bohaterem: położył ze sztućca, kulą w sam łeb trafiwszy, odyńca,
który wprost szedł na niego. Unoszono się nad przytomnością umysłu niezmierną i flegmą, z
jaką celował długo i wypalił. Gdy myśliwcy przypadli na strzał chyżo, ażeby rozjuszoną be-
stię dobić kordelasami, leżała już, brocząc krwią ziemię. Król August pocałował syna, który
rękę ojca a pana z uszanowaniem ustami dotknął i pozostał po zwycięstwie tak zimnym i spo-
kojnym, jak był przedtem. Jedyną dobrego humoru oznaką było, iż na uboczu potem fajkę
sobie podać kazał i dym puszczał daleko większymi kłębami niż zwykle.
Wchodziła wówczas w używanie powszechne roślina zwana tabacco, którą i Stanisław
Leszczyński palić lubił, palił ją zapamiętale August Mocny, a namiętnie syn jego, Fryderyk.
Szczególniej przy męskich ucztach i piwie nie obeszło się bez fajek. Podawano je na dworze
pruskim u króla, czy kto chciał, czy nie chciał, a jeśli komu dym zawadził koło serca, śmiano
się zeń do rozpuku.
Należało do dobrego hulaszczego tonu fajkę ssać od rana do wieczora. Brzydziły się nią
niewiasty, lecz ich wstręt nie odstręczał ówczesnych panów od przyjemnego upojenia, jakie
owe tobacco przynosiło z sobą.
Bardzo młodym tylko zakazywano wczesnego nawyknienia do tego trunku, który z
kartami i winem razem uchodził za niebezpiecznego uwodziciela.
Pod namiotami też fajek widać nie było. Znużeni jeźdźcy, pozsiadawszy z koni, gdzie
który mógł, popadali na ziemię, na kobiercach, na kłodach i ławach. W zamku widać było
zapalające się światła rzęsiste i dźwięk muzyki dochodził do gaju, w którym rozłożony był
dwór, służba i czeladź pańska. Nazajutrz miano polować w innym dziale lasów i wcześnie
rozporządzono, by wszyscy byli gotowi. Nieco opodal od pozbieranych w gromadki starszych
panów, na drodze wiodącej do zamku, jakby z chęcią dostania się do niego, przechadzał się
piękny dwudziestoletni młodzieniec.
Po sukni łatwo było w nim poznać pazia przywiązanego do osoby króla jegomości.
Zręczna bardzo, pięknej budowy, giętka, wyłamana, nieco niewieściego wdzięku postać
musiała nań najobojętniejsze zwrócić oko. Suknie na nim leżały, jakby się w nich urodził,
peruczka, jakby w niej przyszedł na świat, ufryzowany, nie potargała się nawet w czasie
łowów, a spod niej wyglądała twarzyczka niby z mejseńskiej 4 porcelany, biała, różowa,
niemal dziecinnej i dziewiczej piękności, z uśmieszkiem w pogotowiu na zawołanie, z
oczyma bystrymi, ale stojącymi na pana rozkazach. Mogły one w każdej chwili pogasnąć i
zamilknąć lub rozpłomienić i wypowiedzieć nawet to może, czego w duszy nie było.
Śliczny ów młodzieniec pociągał jak zagadka. Kochali go niemal wszyscy, nie wyjmując
króla, a mimo to nie było grzeczniejszego, usłużniejszego, potulniejszego stworzenia na
dworze. Nie starał się popisywać z niczym nigdy, nikogo nie chciał nigdy zaćmić, a mimo to,
4 M e j s e ń s k a - wyrabiana w Miśni (Meissen) w Saksonii nad łabą, gdzie była najstarsza w Europie fabryka
porcelany, założona w r. 1710.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin