Angelsen Trine - Córka morza 04 Tęsknota i nadzieja.pdf

(712 KB) Pobierz
411600990 UNPDF
TRINE ANGELSEN
TĘSKNOTA I NADZIEJA
411600990.002.png
Rozdział 1
Elizabeth wpatrywała się w plecy Jensa. Poprosiła go, żeby dokonał jakiegoś wyboru.
Albo zdecydował się dochować tajemnicy, albo zameldował, że jego żona popełniła
morderstwo. Jak mogłam to zrobić? - pomyślała, ogarniając kuchnię. Czy to były słuszne
pozwolić, by Jens miał decydować o moim życiu lub śmierci?
Jej spojrzenie zatrzymało się na wąskiej zasłonce w oknie, uszytej ze starej sukni
matki na ich wesele. Jaka duma była z tych zasłonek. Dlaczego teraz myślę o tych sprawach?
- zdumiała się. Czyżbym miała stąd odejść? Bo wkrótce będę musiała umrzeć? Drżenie
ogarniało całe ciało niczym fala mdłości.
Nie miała pojęcia, ile czasu minęło od chwili, kiedy zadała mu swoje pytanie może
tylko sekundy, albo minuty? Mogła minąć godzina, lub całe życie.
Znowu zaczęła przyglądać się Jensowi. Pochylił się do przodu i ukrył twarz w
dłoniach, a potem jął przeczesywać włosy palcami i wpatrywać się w nią pustym wzrokiem.
Pewnie się zastanawia, co powiedzieć, pomyślała, czując, że ciało ma zdrętwiałe.
Jakby to nie o nią chodziło. Otworzyła usta, żeby poprosić go o jakąś decyzję, ale nie mogła
słowa wykrztusić.
Wtedy on się wolno i znowu na nią popatrzył. Niebieskie oczy były wielkie. Można by
w nich utonąć, pomyślała z żalem i chciała rzucić mu się w ramiona.
Cofnąć wszystko, powiedzieć, że to nieprawa. Ale przecież nie mogła.
Jens odchrząknął, potem wstał.
- Nie całkiem rozumiem to, co zrobiłaś, Elizabeth. Niezależnie od tego, co Leonard
zrobił tobie, to było morderstwo. Odebrałaś życie drugiemu człowiekowi.
Chciała się bronić, powiedzieć, że wtedy czuła, jakby jej życie się skończyło, tego
samego dnia, gdy Leonard sponiewierał jej ciało. Ale tym razem też słowa nie chciały
wydostać się z gardła. Jens ją osądził. Teraz nieważne już, co ona myśli to nie ma znaczenia.
Skoro nawet on nie mógł zrozumieć, to kto będzie w stanie to zrobić?
- Próbowałem pojąć twój gniew i bezsilność, jakie odczuwałaś. Rozumiem, że chciałaś
się zemścić, ale żeby w ten sposób…
Zrobił parę kroków w jej stronę, zatrzymał się i spoglądał na żonę z góry. Ogarnął
spojrzeniem jej twarz, a potem mówił dalej:
- Jeśli zgodzę się dźwignąć tę tajemnicę razem z tobą, to w jakiś sensie stanę się
współwinnym morderstwa. Wiesz o tym?
Elizabeth przytaknęła, ale nie przestawała patrzeć mu w oczy. Jego oczy to ostatnie,
411600990.003.png
co będę wspominać, zanim umrę, pomyślała, jego cudowne niebieskie oczy o wielkich
czarnych źrenicach.
- Ale ja cię kocham, Elizabeth - mówił dalej Jens. - Kocham cię bardziej niż własne
życie. Dlatego nic nie powiem. I będę ci pomagał dźwigać twoje brzemię.
Elizabeth stała, wpatrując się w niego, a słowa wolno do niej docierały. Czy dobrze
usłyszała? Jens objął ją silnymi ramionami i mocno przycisnął do piersi. Elizabeth przytuliła
do niego policzek, słyszała teraz bicie jego serca. Czuła skórę pachnącą Jensem, czuła jego
wargi na swoich włosach delikatne pocałunki i głos, który szeptał słowa miłości. Elizabeth nie
wiedziała nawet, że płacze, dopóki nie uniósł twarzy i nie otarł łez.
- Teraz powinniśmy się położyć – rzekł łagodnie i poprowadził ją ku schodom.
Dopiero leżąc pod kołdrą poczuła, jak bardzo zmarzła.
Przytuliła się mocno do silnego ciała męża, ale zimno tkwiło bardzo głęboko, w
samym szpiku, i nie chciał jej opuścić. Miała w głowie mnóstwo niewypowiedzianych słów,
które też nie chciały wyjść na zewnątrz. Na tyle pytań pragnęła otrzymać odpowiedź! Może
będę mogła zapytać później, jak Jens wróci z połowów, pomyślała, przymykając oczy.
- Teraz powinnaś tylko spać – szepnął Jens do jej ucha. – Moja mała Elizabeth
potrzebuje odpoczynku. Jutro wszystko wyda ci się lepsze.
Ale ona chciała czuwać. Do jego wyjazdu zostało już tak niewiele godzin. Mimo to
musiała jednak zasnąć, bo gdy o brzasku otworzyła oczy, łóżko było puste. Nawet nie
zauważyła, że Jens wyszedł.
Elizabeth leżała, wdychając zapach jego poduszki.
- Nigdy nie wypiorę tej poszewki – szeptała – To będzie moja pociecha, dopóki on nie
wróci.
Skuliła się w pozycji płodu i przymknęła oczy. Czy słusznie postąpiła, przyznając się
do wszystkiego? Lina ją o to prosiła, ale… czy naprawdę? Może Lina to tylko przywidzenie?
Może… - pytań było mnóstwo i żadnej odpowiedzi. Jednego tylko była pewna: wystarczy
nieostrożne słowo Jensa, by Elizabeth została osądzona. Jeśli powie coś choćby jednej jedynej
osobie, dla nie będzie to oznaczało śmierć. Zimno powrócił do jej ciała.
Kiedy Maria wprowadziła się do jej domu, pojawił się w nim zupełnie inny nastrój.
Mała siostra gadała niemal nieprzerwanie o wszystkim, co ją zajmowało, ale akurat tego dnia
siedziała milcząca i dziubała drutem do robótek blat stołu. Elizabeth podeszła, zabrała jej drut
i odłożyła do koszyka z włóczką, potem wróciła do zmywania.
- Nauczyciel się o ciebie pytał – oznajmiła Maria swobodnie, Elizabeth obróciła się w
kółko o popatrzyła na siostrę.
411600990.004.png
- Czego chce? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś nic, czego musiałabym się wstydzić?
Maria przewracała oczami.
- Oczywiście, że nic takiego nie zrobiłam. On się po prostu o ciebie pytał, jak ci się
powodzi.
Elizabeth zastanawiała się nad tymi słowami.
- Nie mówił nic więcej? – spytała, słysząc, że głos ma nienaturalnie wysoki. Maria
patrzyła na siostrę przez chwilę, zanim wzięła ścierkę, którą podawała jej Elizabeth.
- Nie, dlaczego miałby to robić?
- Bez powodu. – Elizabeth poczuła, że poci się i rumieni. Maria myśli pewnie, że on
pytał z uprzejmości, ale Elizabeth wiedziała, że za tymi słowami kryje się coś więcej.
Przeniknął ją dreszcz, zrobiło jej się niedobrze,
- Może wreszcie umyjesz tę filiżankę, żebym mogła ją wytrzeć? – spytała Maria.
- Oczywiście – odparła Elizabeth nieobecna myślami i nadal stała, wpatrując się przed
siebie. – Muszę iść na chwilę na strych – powiedziała nieoczekiwanie i, odstawiając filiżankę,
wbiegła po schodach na górę.
W sypialni uklękła przed oknem i przyglądała się pokrytemu śniegiem krajobrazowi.
Dlaczego, na Boga, nauczyciel przesyła mi pozdrowienia? – zastanawiała się. Ciekawe, jak
on pytał? I niemniej ciekawe, dlaczego. Zagryzła dolną wargę. Maria coś ukrywała. Na tyle
dobrze zna. Gdyby tylko Jens tu był, pomyślała z westchnieniem i wstała. Spojrzenie padło na
skrzynię, leżała na niej Biblia Jensa. Ostrożnie wzięła książkę i otworzyła na pierwszej
stronie.
- Amor vincit omnia - przeczytała głośno. Miłość wszystko zwycięża, przetłumaczyła
sama sobie. Jens zapomniał wziąć Biblię, pomyślała. Moim zdaniem to znak, nie wiem tylko,
czy dobry, czy zły.
411600990.005.png
Rozdział 2
Elizabeth zawsze przestrzegała zasady, że w sobotę dom musi być gruntownie
wysprzątany. Ani razu tego nie zaniedbała, co napawało ją dumą. Teraz wyprostowała się i
zadowolona patrzyła na wyszorowane do białości deski podłogi.
- No to zrobione - powiedziała do Marii. - A ty skończyłaś swoje? - spytała,
spoglądając przez ramię na siostrę, która wybierała popiół z pieca.
- Tak, zaraz kończę. Muszę tylko jeszcze wynieść wiadro. Nie masz pojęcia, jak
niewiele dzieci teraz chodzi do szkoły, Elizabeth - odpowiedziała. - Prawie wszyscy chłopcy
wyjechali na połów. W każdym razie ci najwięksi.
Elizabeth skinęła głową i wyżęła ścierkę do podłogi.
- Dziwne, że nauczyciel w ogóle prowadzi szkołę w tym czasie. Chyba nie bardzo ma
kogo nauczać?
- Nie, tylko ja, Indianne i Olav, i jeszcze… - Dziewczynka liczyła na palcach: - I
jeszcze czworo. - Siedziała i patrzyła na podłogę, w palcach zwijała brzeg spódnicy.
Elizabeth widziała, że nad czymś się zastanawia i spytała ostrożnie:
- Wszystko w porządku w szkole? Maria drgnęła i zarumienia się.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo jeśli jest coś, co cię niepokoi, to po prostu powiedz, Maryjko, a ja zrobię
wszystko, żeby to zmienić.
Maria zagryzła dolną wargę, wzrok miała teraz rozbiegany.
- Właściwie to jest coś, co chciałam ci powiedzieć.
Coś o nauczycielu. On… - więcej nie zdążyła powiedzieć, bo drzwi otworzyły się z
trzaskiem i w progu stanęła Indianne z buzią zalaną łzami. Zdyszana musiała przytrzymać się
futryny, zanim, szlochając, zdołała wykrztusić kilka słów niemających sensu.
- Dziecko kochane - zawołała Elizabeth i ukucnęła przed dziewczynką. - Uspokój się
trochę i opowiedz mi, co się takiego stało. - Otarła rąbkiem fartucha łzy Indianne i przytuliła
ją mocno do siebie.
W końcu dziewczynka oznajmiła w wielkim pośpiechu:
- Krowa kopnęła jedną kozę, która teraz strasznie głośno beczy, bo ją pewnie boli.
Mama jest przerażona, a ja nie wiem, co robić, bo to wygląda okropnie!
Elizabeth podprowadziła ją do stołu.
- Usiądź tu sobie. Mówisz, że koza zerwała się z uwięzi, tak? I znalazła się za krową?
Indianne przytakiwała, szlochając.
411600990.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin