Angelsen Trine - Córka morza 28 Bezbronna.pdf

(672 KB) Pobierz
419445259 UNPDF
TRINE ANGELSEN
BEZBRONNA
419445259.002.png
Rozdział 1
Maria siedziała jak skamieniała. Co tu się dzieje? Dlaczego rodzina nie cieszy się z
dobrej nowiny?
Kristine podniosła rączkę na znak, że chce na kolana. Przez chwilę Maria zastanawiała
się, czy zdoła podnieść córeczkę, tak bardzo nagle się poczuła słaba; w końcu jej się jednak
udało.
Wodziła teraz oczyma od jednej twarzy do drugiej: wszyscy milczeli jak zaklęci. Od
dawna już chciała powiedzieć im prawdę o sobie i Olavie; myślała, że się ucieszą... I co się
stało? Najgorsze, co można było sobie wyobrazić... Słowa Ane zapadły w nią głęboko.
Siostrzenica nazwała ją ladacznicą!
Dorte skuliła się z twarzą ukrytą w dłoniach i płakała cicho, a Jakob głaskał ją po
plecach, mrucząc coś, czego Maria nie mogła dosłyszeć. Dzieci siedziały sztywno,
rozglądając się z przerażeniem dookoła. Spojrzenie Marii zatrzymało się na Elizabeth, ale
siostra miała odwróconą twarz, więc Maria nie widziała jej miny.
Zerknęła na Olava. Dlaczego nic nie mówi? Dlaczego na to pozwala? Dlaczego godzi
się, by używano wobec niej takich słów i to na wieść o tym, że się pobiorą?
- Czy ty naprawdę nie pojmujesz, czego narobiłaś? - spytała groźnym głosem Ane,
podchodząc bliżej.
- Elen wygnano z Heimly, bo złapano ją na zdradzie, ale ty, obłudnico, nie przyznałaś
się do swojej...
Wbiła wzrok w Olava. - Ty... Ty... dziwkarzu! - prychnęła z pogardą w oczach.
- Już dosyć, Ane - wtrąciła się ostro Elizabeth, wstając. - Helene, zabierz dzieci do
kuchni. Natychmiast! - dorzuciła, bowiem służąca ociągała się z wykonaniem polecenia.
Helene szybko zebrała dzieci i próbowała wziąć Kristine na ręce.
- Nie, chcę tutaj - chlipnęła mała, obejmując Marię mocno za szyję.
- No chodź, pokażę ci coś ciekawego - kusiła Helene, - Potem wszystkie dostaniecie
cukru! Kristine niechętnie puściła szyję matki.
Pozbawiona ciepła dziecka, Maria poczuła się naga i bezbronna. Chwyciła Olava za
rękę, a on ścisnął jej dłoń w swojej.
- Od dawna miałem takie podejrzenia - powiedział cicho Jens.
- I nic nie powiedziałeś? - Ane odwróciła się do niego gwałtownie.
Maria nie mogła już dłużej powstrzymywać płaczu. Łzy zmoczyły jej policzki, ale
nawet nie próbowała ich otrzeć. Nie miało to znaczenia. Nic już nie miało znaczenia.
419445259.003.png
- A niby dlaczego? - spytał Jens. - To była ich sprawa. A ja nie mam zwyczaju
rozpowiadać o tym, co mi się tylko wydaje.
- Więc wolisz, żeby Marię wytykano palcami jako...
- Uspokójcie się - fuknęła Elizabeth. - Ane, usiądź. Siadaj, mówię! - Drżącym palcem
wskazała jej krzesło.
Ane niechętnie usiadła. Elizabeth zwilżyła językiem wargi, wstała i zaczęła chodzić po
izbie.
- Możecie mi to bliżej wyjaśnić? - zapytała. Była bardzo wzburzona i próbowała to
ukryć.
- A co tu jest jeszcze do wyjaśniania? - odparł Olav. - Jestem ojcem Kristine i ożenię
się z Marią. Może za jakiś rok.
- A Elen wie o tym wszystkim? - naciskała Elizabeth. Maria pokręciła głową. Czuła,
że musi jakoś wesprzeć Olava.
- A kiedy jej powiecie? - spytał Jakob.
- Nie zastanawiałem się nad tym... - Olav odchrząknął. - Na wszystko przyjdzie czas.
Poza tym to, co ja robię, jej już nie dotyczy.
- Tak ci się wydaje? - parsknęła Ane. Maria poczuła, że wzbiera w niej gniew.
- Dlaczego się w to mieszasz, Ane? A może nie jesteś z naszej rodziny? Bo rodzina
powinna się wspierać... Wiesz, że kiedyś sama możesz potrzebować od nas pomocy?
- Ja nie biegam za żonatymi - odparowała Ane.
- Dość tego trajkotania - wtrącił się Jens. - Lepiej powiedzcie, jak to się stało.
- No, Duch Święty tego nie sprawił - próbował zażartować Olav, ale dowcip nie padł
na podatny grunt. O ile przedtem większość milczała, teraz zapadła całkowita cisza.
Przerwała ją w końcu Maria.
- Kocham Olava od wielu lat. To się zaczęło w czasach, kiedy chodził do szkoły
rolniczej. Wtedy... -Mimo wszystko musiała otrzeć łzy. - Pisywaliśmy do siebie, ale ja za
dużo sobie wyobraziłam... Kiedy miał ogłosić dobrą nowinę, myślałam, że chodzi o nasze
zaręczyny... Ale wtedy chodziło o niego i Elen. i Wzięła od Elizabeth chusteczkę i wytarła
nos.
- Nie potrafiłam o nim zapomnieć. Na weselu Indianne wypiliśmy za dużo wina, no i
skończyło się tak, jak się skończyło. Ale to był ten jeden jedyny raz, przysięgam!
- Elen zdradziła mnie wiele razy - wtrącił się Olav. - Nie mogłem jej tego wybaczyć.
- Czyli nie ma czego się wstydzić? - zapytała sarkastycznie Ane.
- Owszem, Ane, jest. - Maria spojrzała jej prosto w oczy. - Prosiłam Boga o
419445259.004.png
przebaczenie i brałam Elen w obronę, kiedy ktoś o niej źle mówił. Uwierz mi, nie było mi z
tym wszystkim lekko... Musiałam przecież znosić to, że mój ukochany jest żonaty z inną.
Dlatego nic nikomu nie powiedziałam, nawet Olavowi. Przestałam milczeć długo po tym,
kiedy się rozeszli. Teraz okazało się, że Olav mnie kocha, mamy Kristine... Więc myślcie
sobie, co chcecie. - Tu podniosła głos i ostatnie słowa wykrzyczała: - I mam was wszystkich
dość, a zwłaszcza ciebie, Ane! Wybiegła z izby, mocno zatrzaskując drzwi za sobą. Podniosła
spódnice i pobiegła przed siebie, potykając się, bo łzy zalewały jej oczy i niewiele widziała.
Przebiegła przez podwórze, skręciła za oborę i stamtąd pobiegła wzdłuż brzegu morza, w
stronę pól. Oddychała ciężko, w uszach jej tętniło. Biegła, dopóki starczyło jej tchu, a potem
upadła na ziemię, z trudem łapiąc powietrze. Oparła się o duży kamień i przez ubranie na
plecach poczuła chłód. W jej płaczu było rozczarowanie i złość: inaczej wyobrażała sobie
reakcję rodziny! Sumienia nie miała czystego, bo oddała się żonatemu mężczyźnie. Przyznała
się do tego i nie było to wcale łatwe... Ale są przecież rodziną, więc spodziewała się czegoś
innego!
No i reakcja Ane. Prawie jej siostry! Nazwała ją ladacznicą! To słowo wciąż paliło i
nigdy, przenigdy nie zostanie zapomniane. I jeszcze na domiar wszystkiego płacz Dorte!
Szykowała im się nowa synowa i wnuczka, a oni płakali... Tylko Jens zachował się jak
należy. Powiedział, że od razu miał pewne podejrzenia, ale nic nikomu nie powiedział.
Podziwiała go za to.
Płakała aż do bólu w piersi i w brzuchu. Czuła, że twarz ma spuchniętą. Co to
powiedziała Mathilde? Ze Olav i Elen... Nie zdążyła dokończyć, bo inni jej przerwali... Maria
zapatrzyła się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Zapewne Mathilde widziała Olava razem
z Elen i wyciągnęła z tego wniosek, że się pogodzili. Jest taka prostoduszna...
Nagle usłyszała, że Olav wykrzykuje jej imię. Widziała, jak idzie wzdłuż brzegu, ale
nie miała siły go przywołać. Dlaczego przyszedł dopiero teraz? I dlaczego nie stanął w jej
obronie tam, w izbie?
- Tchórz - szepnęła, wydmuchując nos. Pomyślała o Kristine: czy mała słyszała
awanturę? Widziała, jak matka wybiega z domu? Na myśl o córce zakłuło ją w sercu. Miał to
być dla małej szczęśliwy dzień, dzień, w którym miała się dowiedzieć, że ma ojca i że jest
nim Olav, którego tak bardzo polubiła...
Zebrało jej się znowu na płacz, ale powstrzymała go. Już dosyć. Twarz miała zapewne
umorusaną i spuchniętą, ale łez na niej już nie zobaczą.
Olav zauważył ją i długim krokiem ruszył w jej stronę. Bez tchu i z czerwoną twarzą
dotarł do niej i opasał ramieniem.
419445259.005.png
- Maria, moje ty biedactwo.
Przytulił ją do siebie, ale jej ciało było sztywne i mu niechętne; on wydawał się jednak
tego nie czuć, bo mówił do niej tym samym tonem:
- Dlaczego tak nagle wybiegłaś? Szukałem cię.
- Chcę już wracać do domu.
- Do domu? Nie zostaniesz do jutra? Parsknęła.
- A uważasz, że mam powody? - Ruszyła w stronę obejścia. - Nie, zabiorę Kristine i
już do Dalsrud nie wrócę. Do Heimly też zresztą nie.
- Rozmawiałem z nimi. - Dogonił ją i szedł teraz obok.
- Wspaniale.
- Powiedziałem im, co myślę o takim zachowaniu - dodał, spoglądając na nią.
- I co, może się wzruszyli i na kolanach prosili o wybaczenie?
- Daj im trochę czasu, Mario. Nie zacinaj się w sobie. Spojrzała na niego.
- Nie zacinaj się? - powtórzyła. - A co, mam się może weselić? Cieszyć się tym, że
mnie nazwano ladacznicą?
- Ona tak wcale nie myśli... Wytłumaczyłem im, jak było. To nie twoja wina, Mario.
Przecież było nas wtedy dwoje.
- Ale to ja byłam tą latawicą, która cię omotała. I zawsze nią będę, choćbym nie wiem
jak przepraszała i prosiła o wyrozumiałość.
- Mario, posłuchaj mnie...
- Nie! - syknęła. - Wystarczy. Zostaw mnie w spokoju!
Doszli już do schodów, otworzyła szarpnięciem drzwi i weszła do środka, nie
zdejmując butów. Były bardzo ubłocone i zostawiały na podłodze brzydkie ślady, ale ona
wcale się tym nie przejęła. Z izby wyszła Elizabeth, a z kuchni Helene. Dobiegł ją stamtąd
dziecięcy śmiech i Maria pomyślała z ulgą, że Kristine nie zrozumiała, co się wydarzyło.
- Maryjko! - Elizabeth ruszyła ku niej z rozłożonymi rękami, ale Maria odwróciła się
szybko.
- Jadę do domu - powiedziała opryskliwie i zwróciła się w stronę schodów. -
Przyniosę tylko moje rzeczy. Elizabeth poszła za nią na górę i stanęła w progu pokoju.
- Przepraszam cię, Mario... Wybaczysz nam nasze zachowanie? - zapytała potulnym
głosem. Maria rzuciła na nią przelotne spojrzenie i zaczęła pakować swoje ubrania. Nie
składała ich, tylko wepchnęła luzem do sakwojażu. Na to wszystko rzuciła szczotkę do
włosów, a potem zamknęła torbę i zatrzasnęła zamek.
Elizabeth dalej stała w drzwiach.
419445259.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin