Angelsen Trine - Córka morza 27 Wiosna prawdy.pdf

(655 KB) Pobierz
419085104 UNPDF
TRINE ANGELSEN
WIOSNA PRAWDY
419085104.002.png
Rozdział 1
W korytarzu zapadła śmiertelna cisza. Ane wodziła wzrokiem od Marii do lensmana.
Co on takiego powiedział? Czy nie coś o Pederze? „Chodzi o Pedera...". Tak, tak powiedział.
Oparła się o ścianę w obawie, że upadnie.
Maria stała bez ruchu.
- Czy... masz od niego wiadomość? - wyszeptała wreszcie. Jej dolna warga drżała,
zauważyła Ane. Tak bardzo chciała podejść i pocieszyć ciotkę, ale sama z trudem trzymała
się na nogach.
Lensman nerwowymi ruchami obracał kapelusz w dłoniach. Odchrząknął i uniósł
głowę.
- Tak. Chociaż nie, nie jest to wiadomość, ale... -Spojrzał Marii prosto w oczy. -
Przykro mi, Mario, ale go znaleźliśmy.
- Znaleźliście go? Żyje? - Jej oczy rozświetliła nadzieja. - Gdzie on jest? Lensman
zwilżył ukryte pod siwymi wąsami usta.
- Przykro mi to mówić, ale Peder nie żyje. Znaleziono jego zwłoki. Maria opadła na
krzesło i wpatrzyła się przed siebie pustym wzrokiem. Po chwili ukryła twarz w dłoniach.
Ane poczuła otaczające ją ramię Trygvego i zamknęła oczy. Nie żyje, nie żyje,
powtarzała w myślach. A więc nadzieja na odnalezienie go żywego, zgasła.
Znaleziono jego zwłoki. Cóż za okropne słowo. Tak smutne, że miała ochotę wymazać
je z pamięci na zawsze. Czy lensman nie mógł użyć innego określenia? Ukryła twarz na piersi
Trygvego i starała się niczego więcej nie słyszeć. To było zbyt straszne.
Elizabeth przenosiła wzrok z Marii na Ane. Właściwie nie wiedziała, której ma
bardziej współczuć: Ane, której wesele zakończyło się tak tragicznym wydarzeniem, czy
Marii, która otrzymała ostateczne potwierdzenie, że Peder nie żyje. Zebrała się w sobie i
podeszła do siostry. Niezgrabnie pogłaskała ją po plecach i powiedziała cicho:
- No już, nie płacz...
Maria spojrzała na nią. Na jej twarzy nie było śladu łez, ale oczy miała pociemniałe od
smutku, a skórę białą jak papier.
- Skąd wiecie, że to Peder? - szepnęła, patrząc na lensmana.
- Miał obrączkę z wyrytym twoim imieniem. Zapomniałem ją wziąć, ale dostaniesz ją
jutro.
Maria pokiwała głową, jakby potwierdzając. Jej imię było na jego obrączce. Twoja
Maria, oraz data.
419085104.003.png
- Może wejdziecie - zreflektowała się Elizabeth. -Chodźmy do salonu. Otoczyła Marię
ramieniem i pociągnęła za sobą. Siostra szła niczym lunatyczka.
- Przyniosę filiżanki - mruknęła Helene i zniknęła w kuchni. Elizabeth usiadła obok
Marii. Pozostali też usiedli. Nikt nic nie mówił, zerkali tylko po sobie w oszołomieniu.
Dobrze, że goście się rozjechali, zanim przybył lensman, pomyślała. Splotła dłonie, zbierając
siły, po czym uniosła głowę i spytała o to, co każdy z nich chciał wiedzieć:
- Gdzie go znaleziono?
- Taki jeden ze Storvika znalazł go dziś rano. Na rumowisku. - Lensman zawahał się
chwilę. - Wygląda na to, że Peder był na polowaniu i spadł gdzieś ze skały. Potłukł się tak, że
zmarł na miejscu. Maria popatrzyła na niego i pokiwała głową.
- Peder często chodził na polowanie - powiedziała cichym głosem. -Strzelał do pardw i
zajęcy. Także do lisów. Sprzedawał skóry. Jego inicjały były wyryte na kolbie strzelby -
dodała.
- Zgadza się - rzucił lensman. - Też ją oczywiście jutro dostaniesz. Helene weszła z
tacą pełną filiżanek i z dużym dzbankiem kawy. Siedzieli w ciszy, gdy ona stawiała przed
każdym spodek i filiżankę, i nalewała kawę.
- Może napijemy się czegoś mocniejszego? - zaproponował Lars, rozglądając się.
Elizabeth pokiwała głową, więc Helene wyjęła butelkę koniaku i kieliszki. Nadal nikt
nic nie mówił, wypili tylko po łyku i odstawili kieliszki. Elizabeth poczuła, jak mocny trunek
rozgrzewa ją i uspokaja.
- A więc znaleziono go dziś rano? - spytał Jens.
- Zgadza się.
- I dopiero teraz z tym przychodzicie? - Jens zmarszczył brwi. Lensman pokiwał
głową.
- Ten, kto go znalazł, zawiadomił mnie dopiero wieczorem. Rozumiecie, bał się.
Uciekł stamtąd i nie chciał nikomu powiedzieć, co widział. Dopiero potem zebrał się na
odwagę i mnie zawiadomił. Od razu tam pojechałem. Strzelba i pierścionek dowodzą, że to
Peder.
- Gdzie on jest teraz? - spytała drżącym głosem Maria.
- U mnie w domu.
- Peder...
- O, przepraszam. - Policzki lensmana oblał rumieniec. - Włożyłem go do trumny,
którą miałem u siebie. Możecie ją na razie pożyczyć. Stoi u mnie w szopie. Nie chciałem, by
tam został - dodał, spoglądając na Marię.
419085104.004.png
- To dobrze. Dziękuję.
- Nie ma za co. - Wziął w dłonie filiżankę i ją obracał. - Możecie po niego przyjechać
jutro, gdy się rozjaśni.
- Przeszkodzono wam w świętowaniu urodzin żony - napomknęła Maria. Lensman
wzruszył ramionami.
- Nie ma o czym mówić. - Zerknął na swoje wielkie dłonie. - Przykro mi, że
przyniosłem taką wiadomość, Mario. Bardzo mi przykro. Peder był takim dobrym
człowiekiem. On... - Coś zdławiło mu głos i zamilkł. Maria kilka razy pokiwała głową. Potem
przyszły łzy. Najpierw płakała cicho, po czym przytuliła się do siostry i załkała:
- Biedny Peder - wykrztusiła z trudem. - Ze też musiał umrzeć w taki okropny sposób!
Przecież był taki dobry!
Lensman poczuł się niepewnie. Odchrząknął kilka razy i nie wiedział, co zrobić z
rękami.
- Można się było domyślić, że umarł na miejscu. Poprosiłem doktora, by na niego
spojrzał, i potwierdził to.
- A skąd to wie? - spytała Ane.
- Powiedział, że czaszka Pedera odniosła ciężkie obrażenia. Elizabeth podała Marii
chusteczkę. Siostra przycisnęła ją do twarzy, starając się stłumić wstrząsający nią szloch.
- Może pójdziesz na górę się położyć? - szepnęła jej do ucha Elizabeth.
Maria pokręciła głową. Lensman podniósł się powoli.
- Ja nie mam już nic więcej do dodania. Możecie po niego przyjechać, kiedy wam
pasuje. - Zatrzymał się pośrodku salonu. - Przykro mi, że przyniosłem tę nowinę w taki dzień.
- Wyciągnął dłoń najpierw do Ane, potem do Trygvego. - Mimo to przyjmijcie moje
gratulacje. Podziękowali cicho i Ane zaoferowała się, że go odprowadzi. W salonie zapadła
przytłaczająca cisza. Wszyscy wpatrywali się w kieliszki lub podłogę.
Wróciła Ane, opadła na najbliższe krzesło i wydmuchała nos. Spojrzała na Marię.
- Jak się czujesz? Maria pokiwała głową i wyprostowała się.
- Idźcie i kładźcie się - rzekła. - Jutro jest nowy dzień.
Elizabeth rozejrzała się po salonie. Wynajęte służące zwolniła przed sprzątaniem i
pozwoliła im wyjść razem z gośćmi. Teraz się z tego cieszyła, bo nie musiała mieć obcych
ludzi w domu w chwili tragedii.
- Tak mi przykro, że wasz wielki dzień tak się zakończył - powiedziała Maria,
spoglądając na Ane zapłakanymi oczami. - Powinniście go wspominać z radością...
- Do tej chwili był to najlepszy dzień mojego życia - rzekł Trygve. - To, że dalej tak
419085104.005.png
się potoczył, nie jest niczyją winą. A już na pewno nie twoją, Mario. Maria uśmiechnęła się
blado, po czym machnęła dłonią.
- Cóż, będziecie tak siedzieć przez całą noc i patrzeć, jak płaczę? Jens wstał i pogładził
ją po włosach.
- Uważam, że ty też potrzebujesz snu. Ale zawsze byłaś uparta, więc pewnie
posiedzisz tu do rana.
Maria uśmiechnęła się drżącymi wargami i pokiwała głową.
- Dobranoc, Jens - powiedziała.
- Dobranoc, Mario. Pozostali także wstali, pożegnali się i wyszli. Została jedynie
Elizabeth.
- Nie idziesz? - spytała Maria.
- Nie, jeszcze nie.
- Jesteś taka uparta - powtórzyła Maria słowa Jensa i uśmiechnęła się. Zapadła cisza.
Elizabeth czuła jednak, że to dobra cisza. Pozostały tylko we dwie, z nikim nie musiały
dzielić się myślami i mogły spokojnie pogrążyć się w smutku. Szczerze mówiąc, czuła ulgę,
że wreszcie wiedzą, co się stało z Pederem. Bywały chwile, gdy miała nadzieję, że on
powróci. Kiedy indziej wyobraźnia podsuwała jej obrazy jego śmierci. Utonął w morzu?
Zginął inną okropną śmiercią?
Maria otarła oczy i wyjrzała przez okno na pogrążone w mroku podwórze.
, - Szkoda, że dowiedzieliśmy się tego właśnie dziś. Gdyby tylko poczekał do jutra...
A może i nie? Niezależnie od tego, kiedy usłyszy się wiadomość o śmierci, i tak jest równie
smutna. A właściwie to dobrze, że wreszcie wiem, co się z nim stało.
Elizabeth spojrzała na siostrę i wierzchem dłoni pogładziła jej zapłakany policzek.
- Właśnie też tak sobie pomyślałam. Lepiej jest mieć jakąś pewność, mimo że sprawia
ból. Teraz możesz się uspokoić i zacząć patrzeć w przyszłość. Maria pokiwała głową.
- Wiesz, Elizabeth, ja nie sądzę, by Peder był... inny - oznajmiła, patrząc siostrze w
oczy.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Zauważyłam, jak na mnie czasem patrzył.
- Może kochał cię jak przyjaciółkę? W końcu byliście małżeństwem.
- Nie, Elizabeth. Długo się nad tym zastanawiałam i wiem, jak mężczyzna patrzy na
kobietę, gdy jej pożąda. A Peder tak właśnie na mnie patrzył.
- No to dlaczego chciał, żebyście mieli osobne sypialnie?
- Bo był miły! Dużo starszy ode mnie i wcale nie naiwny. Ożenił się ze mną, by
419085104.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin