McPherson Danith - Przez Ĺ_cianÄt do jeziora zamkniÄttego w skorupce jajka.txt

(31 KB) Pobierz
Autor: DANITH McPHERSON
Tytul: przez �cian� do jeziora zamkni�tego w skorupce jajka

(Through the Wall to Eggshell Lake)

Z "NF" 4/99

Obcy ha�asowali w piwnicy. Jiggs us�ysza� ich, jak tylko  wr�ci� z pracy do domu. Po tylu wieczorach wkraczania w cisz� s�aby szelest by� ukojeniem dla jego uszu. Dwa ma�e stworzenia powi�ksza�y jezioro - zadanie to z pewno�ci� zajmie je przez jaki� czas, dop�ki Jiggs wymy�li dla nich co� nowego.
Tego poranka obcy byli zadowoleni z wyczarowanego przez siebie s�odkowodnego owalu d�ugiego na mil� i prawie na mil� szerokiego. Jiggs musia� zach�ci� ich, aby zrobili wi�cej.
- Musie� uczy� si� szybko, Jiggs przyjaciel - powiedzia� mu wy�szy z obcych, wykichuj�c imi� Jiggsa. - Musie� wkr�tce odej��.
Jiggs poczu� nag�e uk�ucie strachu, a mo�e b�lu. Kiedy tylko wydawa�o mu si�, �e jest ponad to, jaki� drobiazg przypomina� mu, �e �wiat wci�� istnieje, a on nadal musi w nim �y�. Sta� na piasku i z r�kami opartymi o biodra obserwowa� g�adk� tafl�, zupe�nie jakby si� spodziewa�, �e pomys� wynurzy si� z otch�ani. Nie wiedzia�, co dla obcego znaczy�o "wkr�tce", ale wiedzia�, �e musi ich tu zatrzyma�.
- Wed�ug standard�w Minnesoty to tylko sadzawka - argumentowa�. - Czego si� mo�na z niej nauczy�? Ale przy wi�kszym jeziorze... c�, jest mn�stwo mo�liwo�ci. 
M�wi� zbyt og�lnikowo. Na ich pomarszczonych twarzach malowa�o si� niezrozumienie. Ale tylko na tyle by�o go sta� w tak kr�tkim czasie. Ju� prawie sp�ni� si� do pracy, musia� pomy�le� bardziej kreatywnie. Jego umys� pow�drowa� na zewn�trz w stron� jeziora. 
Kilka tygodni przed przybyciem obcych jesienna pogoda popsu�a si�, a motor�wka trafi�a do przechowalni. Kiedy Jiggs zobaczy� sadzawk� stworzon� przez przybysz�w, pierwsze, co przysz�o mu do g�owy, to �yczenie, �eby spu�ci� pi�ciometrowego MasterCrafta dok�adnie na jej �rodek i odp�yn�� gdzie� przed nadchodz�c� zim�. Hm. Tak mog�oby by�. Ma�y srebrzysty owal by� idealny do p�ywania, ale nie nadawa� si� do jazdy na nartach wodnych. ��dka musia�aby skr�ca� ostro, aby unikn�� spotkania z trzema stronami nico�ci, gdzie woda po prostu si� ko�czy�a odci�ta przez sklepienie bladego, bezs�onecznego nieba, zupe�nie jakby biel utrzymywa�a ten �wiat w ca�o�ci.
Jiggs potrz�sn�� g�ow�.
- Niedobrze. Gdyby�my mieli wi�ksze jezioro, m�g�bym was nauczy� narciarstwa wodnego. Ale je�li nie macie czasu...
Obcy wpatrywali si� w niego. Jiggs zastanawia� si�, czy pop�kane oczy by�y naprawd� oczami, czy te� soczewkami albo jakim� rodzajem gogli bez paska. Wy�szy z nich, Chicago, kt�rego imi� zaczyna�o si� od kichni�cia, si�ga� Jiggsowi do pasa. Drugi, Wichita, z kichni�ciem w �rodku, by� o p� g�owy ni�szy.
- Narciarstwo wodne. Taki sport - t�umaczy� Jiggs. - Nie s�yszeli�cie o nim?
- Ju� zna� sport p�ywanie i sport lataj�cy talerz - powiedzia� Chicago, najwyra�niej sceptycznie odnosz�c si� do koncepcji, �e gatunek ludzki mia�by potrzeb� uprawiania wi�cej ni� dw�ch sport�w.
- To nie ma z nimi nic wsp�lnego, to co� zupe�nie innego - obruszy� si� Jiggs.
- By� wa�ne dla kultury, jak sport p�ywanie i sport lataj�cy talerz? - zapyta� Chicago.
- Bardzo wa�ne - Jiggs odpowiedzia� najpowa�niej, jak potrafi�. - Podstawa ca�ych ga��zi przemys�u. Cz�� rytua�u zwanego wakacjami.
Chicago schyli� g�ow�, przyjmuj�c do wiadomo�ci znaczenie narciarstwa wodnego.
Wichita dalej wpatrywa� si� w Jiggsa.
- Zabbawa?
Jiggs u�miechn�� si� szeroko.
- Pierwszej klasy zabawa. - Wichita i on mieli podobny spos�b my�lenia.
Teraz bulgoc�ce d�wi�ki p�yn�ce po schodach przekona�y Jiggsa, �e jego plan zadzia�a�. Wzi��  si� za przygotowanie kolacji. Codzienne wizyty u jego syna Iana zm�czy�y go bezczynno�ci�, a nieu�ywany przez ca�y dzie� m�zg a� bola�. Praca w fabryce nie dawa�a wielu mo�liwo�ci produktywnego my�lenia. Zazwyczaj cieszy� si� ze swoich chwil zapomnienia i obawia� tego, co by�o pomi�dzy, ale �eby zatrzyma� przy sobie obcych potrzebowa� mn�stwo czasu na my�lenie.
Ober�yna, broku�y, galaretka z zielonych cytryn posypana groszkiem - dla obcych; kolacja z mikrofal�wki - dla niego. Obcy lubili, kiedy ich jedzenie by�o czerwone lub zielone. Jiggs skroi� nie obran� ober�yn� do p�miska. Najwyra�niej smak nie by� tak wa�ny jak kolor.
- Chiggs! - d�wi�k przypominaj�cy kichni�cie dotar� ze schod�w. - Przyj��. Zobbaczy�. Chiggs przyjaciel!
Jiggs wytar� z r�k sok z ober�yny i przerzuci� �cierk� przez rami�. Wsypa� do miski paskudne kawa�ki br�zowego psiego �arcia - kt�re zapewni twojemu psu proteiny i w�glowodany, tak bardzo potrzebne, by mie� zdrow�, b�yszcz�c� sier��. Wyj�� dzbanek z ekspresu do kawy. Zamiesza� zimny, ciemny p�yn pozosta�y ze �niadania. Pola� nim psie �arcie i zni�s� cuchn�c� potraw� na d�.
- Mie� dobry dzie�, Chiggs przyjaciel? - zapyta� Chicago.
- Taak, da� wko��? - doda� Wichita.
- Tak, da� w ko�� - odpar� Jiggs. - A wasz?
- Pracowity. - Okr�g�a twarz Chicago nie wyra�a�a �adnych emocji.
Wichita wykr�ci� praw� stron� twarzy; Jiggs wiedzia� ju�, �e to rodzaj u�miechu.
- Taak, da� wko��. Patrze�.
- Najpierw chc� zobaczy�, co z Kaw� - oznajmi� Jiggs.
- Taak, Kawa pies. - Chicago rozumia� istnienie priorytet�w i obowi�zk�w. Martwi�o to Jiggsa.
Obcy przeprowadzili go przez pok�j rodzinny, pozosta�o�� z czas�w, kiedy jeszcze mia� rodzin�, do pokoju, kt�ry zamieni� na sypialni� dla swojego syna. Kiedy jeszcze mia� syna.
Sharon sprzeciwi�a si�, gdy ch�opiec za�yczy� sobie sypialni w piwnicy, a Jiggs zacz�� planowa� przebudow�. "Niszczysz dom, �eby przystosowa� go dla dziecka" - powiedzia�a tym swoim wynios�ym tonem. Kiedy to nie zadzia�a�o, pr�bowa�a przekona� syna: "Ian, kochanie, masz przecie� uroczy pok�j na g�rze", co oczywi�cie spowodowa�o, �e Jiggs zabra� si� do pracy z jeszcze wi�kszym zapa�em.
Teraz nieu�ywane ��ko by�o zasypane pluszowymi zwierzakami. Wolne miejsce mi�dzy nieruchomymi stworzeniami przypomina�o, gdzie kiedy� le�a� czerwony smok. �ciany zia�y pustk�. Plakaty znik�y razem z ch�opcem, zwini�te w rulon i przewi�zane gumk�.
Puste miejsce. Nagie �ciany. Kiedy Ian odszed�, wszystko, co by�o �yciem w tym pokoju, odesz�o razem z nim.
Na zewn�trz zamarzni�te jezioro skrzypia�o na mrozie. Wiatr hula� po lodowej pustyni i ociera� si� o dom. Spodziewano si� od dw�ch do czterech cali �niegu przed �witem. Jiggs nie widzia� prawdziwego jeziora od kilku dni. W coraz kr�tsze grudniowe dni wychodzi� do pracy, gdy by�o jeszcze ciemno, a wraca� ju� po zmroku.
Ale za wylotem, kt�ry kiedy� by� czwart� �cian� sypialni jego nieobecnego syna, na p�askiej szaroniebieskiej r�wninie iskrzy�o si� beznocne lato.  Jezioro obcych ja�nia�o ciep�em i obietnicami.
Powi�kszy�o si� od rana. Mia�o chyba  p�torej mili szeroko�ci, ko�czy�o si� tam, gdzie bezchmurne niebo pochyla�o si�, ucinaj�c je raptownie. Jiggs nie potrafi� okre�li� d�ugo�ci. Boczne �ciany sypialni zas�ania�y mu widok. Musia�by przej�� przez przezroczyst� �cian� do innego �wiata, �eby zobaczy�, co od rana zrobili obcy. 
Pies czmychn�� za piaskowy wa�, kt�ry ��czy� eteryczne betonowe p�yty z jeziorem. Z�ota sier�� falowa�a mu zupe�nie  jak u psa z reklamy karmy dla czworonog�w. 
Psiak zatrzyma� si� przy granicy mi�dzy dwoma �wiatami i zaszczeka� do Jiggsa na powitanie. Jiggs potrz�sn�� misk�,  wychlapuj�c troch� w stron� psa.
- Obiad - zawo�a�. 
Pies wypr�y� si� i pochyli� g�ow�. Obw�cha� niewidzialn� przeszkod�.
- Chod�, Kawa.
Pies zaskomla�.
- Kawa, chod�! - poleci� Jiggs.
Z�ocisty labrador zrobi� krok wstecz, po czym ruszy� do przodu i skoczy�. Wyl�dowa� na dywanie i przewr�ci� si� ze skowytem. Jiggs skrzywi� si�. Gdyby Kawa po prostu przeszed�, nie by�oby tak �le. Pies podni�s� si� z wysi�kiem dwie zdrowe �apy nadrabia�y za dwie s�abe. Poku�tyka� do Jiggsa. Ten postawi� na ziemi misk� z jedzeniem. Pies upad� i le��c na brzuchu zabra� si� do �arcia.
Jiggs pog�aska� go po �bie, podrapa� za uszami. Przesun�� r�k� wzd�u� tu�owia  po prawej stronie. Sprawdzi� stawy i mi�nie. Poprawa. Wyra�na poprawa. Poharatane cia�o wci�� si� goi�o, a mi�nie wzmacnia�y. Nawet ku�tykanie nie by�o tak wyra�ne, jak ostatnim razem, gdy bada� psa.
Wichita przykucn�� obok Jiggsa i zakr�ci� grubym paluchem w sier�ci na czubku �ba labradora.
- Dobry, Kawa pies - czkn�� i kichn�� do psa w swoim ojczystym j�zyku. Jiggs nie zrozumia� z tego ani s�owa, ale Kawa zareagowa� tak samo, jak na angielski.
To w�a�nie Kawa znalaz� obcych. Pewnego pa�dziernikowego dnia przyszli za psem, a Jiggs, ca�kiem sam w ogromnym domu, postanowi� ich zatrzyma�.
Miejsce zapewnia�o obcym idealne odosobnienie. Co by o tym pomy�la�a Sharon, gdyby tylko wiedzia�a? Chcia�a mie� wystawny dom nad jeziorem; posiad�o�� z d�ugim, trzypasmowym podjazdem i bram� przy drodze, kt�ra przypomina�aby go�ciom, �e nikt nie wejdzie tam bez zaproszenia. Conrad Baxter I, dziadek Jiggsa, wzi�� na siebie op�aty. Skromny fundusz powierniczy Jiggsa i pensja m�odszego kierownika ledwie starcza�y na pokrycie koszt�w utrzymania, wydatk�w na samoch�d i sp�at� kart kredytowych.
Wtedy Sharon odesz�a. Wydawa�o si� jej, �e po�lubi�a Conrada Baxtera III. Jednak okaza�o si�, �e mieszka z doros�ym, kt�ry m�wi o sobie, u�ywaj�c przezwiska z dzieci�stwa. B��d godny po�a�owania. Przez jaki� czas po�wi�ca�a si� poprawianiu tego, poprawianiu Jiggsa, ale bez rezultatu.
Pomy�ka, pierwsza pomy�ka w ich ma��e�stwie nie by�a w�a�ciwie z jej winy. Kiedy ze sob� chodzili i podczas wczesnych lat ich ma��e�stwa, Jiggs prawie zdo�a� sam siebie przekona�, �e by� i Conradem, i Baxterem, i trzecim. Ale opr�cz codziennego garnituru i krawata, akt�wki z prawdziwej sk�ry i pouczania Sharon, nie potrafi� zachowa� pozor�w. A ona nie mog�a pogodzi� si� z rzeczywisto�ci� - nawet przed wypadkiem.
Jiggs nie wiedzia�, jak obcy dostali si� na Ziemi�. Za ka�dym razem, gdy pr�bowa� pyta� o ich statek i spos�b podr�owania, napotyka� zagapione spojrzenia. Oni sami wybrali piwnic�. Wkr�tce znik�a �ciana. Potem powsta�o jezioro.
- Kawa pies lepiej - zauwa�y� Wichita. - �lady posz�y ze sk�ry. Bez krwi. Leczenie potrzebne wewn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin