Rachel Abbott - Droga ucieczki.pdf

(2631 KB) Pobierz
Prolog
Od
chwili gdy zamknęły się
drzwi szafy
i obie zostały uwięzione
w środku,
wiedziała,
że coś nie pasuje.
Powinno
być
tak, jak
każdego
innego
dnia, ale
dało
się dostrzec różnicę. Poczuła
znajomy
ból i niepokój
– taki sam
jak zwykle. O co więc
chodziło?
Dziewczynka zaczęła bezgłośnie
przesuwać nogi
w ciasnej
przestrzeni,
szukając palcami
stóp siostry, żeby znaleźć
pocieszenie
i jednocześnie je zapewnić.
Próbowała sprawić, żeby
siostra poczuła
się
bezpiecznie. Wkrótce
to
się skończy. Czuła jednak,
jak po jej
kręgosłupie
przesuwają
się palce
przerażenia.
A potem
siostra wydała z siebie dziwny
bulgoczący odgłos.
Jeszcze nigdy
czegoś takiego u niej nie
słyszała. Tak jakby
coś
utkwiło jej w gardle
i próbowała się tego pozbyć.
Dziewczynka
w milczeniu
błagała, żeby
siostra przestała.
Ciii.
Nie ruszaj się.
Bądź
cicho.
Oparła brodę na
kościstych
kolanach i cały czas
powtarzała te
słowa w głowie,
modląc się, żeby młodsza
siostra usłyszała jej
myśli
i wszystko zrozumiała. Jeśli
którakolwiek
z nich zacznie
hałasować, Matka
się wścieknie i wszystko
skończy się
o wiele
gorzej
niż
cierpieniem w milczeniu.
Chciała przekonać siostrę,
że nic im
nie będzie. Wcale
nie musiały
być tutaj zamykane.
Ale Matka
zawsze powtarzała to samo.
„Ja
jestem
Matką. Ty jesteś
Córką. Robisz, co
ci każę. Nie
kłóć się
ze mną.
Mówiłam ci przecież,
co
dzieje się
z niegrzecznymi dziećmi.
Porywa je
Zły Duch i zjada na kolację”. I wtedy wybuchała
śmiechem. Dziewczynka bała się Złego Ducha. Może będzie jeszcze
gorszy niż Matka.
Nieznacznie podniosła głowę. Przez wąskie pęknięcie
w drewnianych drzwiach wnikała odrobina światła, które padało
na niewielki fragment twarzy siostry. Była blada i lśniąca – trochę
jak jajko na twardo, gdy zdjęło mu się skorupkę. Jeszcze nigdy nie
widziała takiej twarzy. Siostra szarpnęła się do przodu i skuliła.
Kręcone, wilgotne włosy przykleiły się do czoła, znowu wydała
z siebie ten odgłos. Straszliwy, obrzydliwy odgłos. Zaczęło
śmierdzieć.
Musiały siedzieć tutaj cicho jak myszy pod miotłą, w przeciwnym
razie dostaną lanie. Na szczęście w tej chwili wydawane przez
siostrę dziwne odgłosy były niesłyszalne na zewnątrz. Brzmiała
tak, jakby był tutaj dzisiaj Wieprz. Przez cały czas wydawał z siebie
takie odgłosy – jak świnia, którą widziała kiedyś w telewizji.
Nienawidziła tego odgłosu, ale i tak był lepszy niż Krzykacza.
Krzykacz zawsze wywrzaskiwał okrutne słowa. Nie wiedziała, co
oznaczały, lecz gdy je wywrzaskiwał, brzmiały bardzo niemiło. Był
jeszcze Jęczybuła. Raz spróbowała wyjrzeć przez szparę
w drzwiach, bo wydawało jej się, że Jęczybułę coś bolało, ale nie
spodobało jej się to, co zobaczyła, więc już więcej nie wyglądała.
Jednak jej umysł cały czas pracował i za każdym razem gdy
słyszała Jęczybułę, oczami wyobraźni widziała brzydki biały tyłek,
unoszący się i opadający.
Wieprz zawsze był u nich bardzo krótko. Niedługo będzie musiała
powstrzymać siostrę przed wydawaniem tego odgłosu.
Chrząkanie dochodzące z pokoju, w którym stała szafa, stawało
się coraz głośniejsze i częstsze, co oznaczało, że Wieprz już prawie
skończył – wtedy zawsze był bardzo głośny. Nie miała zbyt dużo
czasu. Musiała uspokoić siostrę, zanim będzie za późno. Nie
chciała, żeby została ukarana. Dziewczynka próbowała przesunąć
się w ograniczonej przestrzeni, ale więzy na nadgarstkach
i kostkach pocierały o sińce i obolałe miejsca. Stłumiła jęk bólu.
Gdy wreszcie udało jej się zbliżyć, siostra patrzyła na nią wielkimi,
lśniącymi oczami, w których stały łzy, a jej małe ciałko mocno się
zatrzęsło.
Dziewczynka z przerażeniem uświadomiła sobie, że jej siostra
wymiotuje – ale szeroka brązowa taśma klejąca, którą miała
zaklejone usta, uniemożliwiała wymiocinom wydostanie się na
zewnątrz. Potem zobaczyła same błyszczące białka oczu siostry. Po
chwili mała opadła bezwładnie na stos starych brudnych butów.
Ktoś musiał pomóc jej siostrze. Dziewczynka wiedziała, że będzie
miała kłopoty i że kara będzie bardzo bolesna, jednak jej to nie
obchodziło. Przewróciła się na bok i przeturlała na plecy, podniosła
bose, związane stopy w górę i z całych sił zaczęła kopać
w drewniane drzwi szafy. Nie przestawała. Usłyszała zaskoczony
krzyk, a potem wściekły pomruk. Wreszcie drzwi puściły.
Mężczyzna o wielkiej, czerwonej twarzy i wielkim, granatowym
nosie zajrzał przez niewielką szczelinę między drzwiami. Wokół
stóp miał zaplątane spodnie i brudne białe majtki.
Wreszcie poznała Wieprza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin