Przekręt wszechczasów część 14.docx

(23 KB) Pobierz

Przekręt wszechczasów część XIV

Dzisiaj napiszę kilka słów o tym, czym dy, czyli cały ten burdel, który skazuje ludzi za "zbrodnie", chociaż nikomu nie spadł włos z głowy, ani nikt nie ucierpiał finansowo. A jednak, tysiące ludzi idą do pudła, bądź tracą masę czasu pracując na kary, mandaty, grzywny, kolegia itp.

Zanim wyjaśnię czym jest sąd - a jest ich kilka rodzajów w tym pierwszej instancji jesteśmy dosłownie dymani ustawowo, a gnida w kostiumie, siedząc na podwyższeniu (to też nie przypadek) według własnego widzimisię bawi się ludzkim życiem wedle swojego humoru - musimy wyjaśnić, dlaczego ci ludzie myślą, że mogą to robić, i to zgodnie z "prawem".

Otóż, cały system prawny operuje pod tzw. PRESUMPTIONS OF LAW, to znaczy - zakładają, że mają rację, że to co robią robią w dobre wierze i jest między nimi a resztą ludzi jakiś magiczny układ, który daje im prawo do łamania prawa, dosłownie. Tu jest magiczne słowo, którego chętnie używają tabuny ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia co ono znaczy i z czym się wiąże - OBYWATEL.

Nie wszystko jest poukrywane, więc zajrzyjmy do Wikipedii, co na ten temat powie:

Obywatel – członek społeczeństwa danego państwa, mający określone uprawnienia i obowiązki zastrzeżone przez prawo i konstytucję.

Przyjrzyjmy się dokładnie, co mówi ta definicja, i mimo że jest ich więcej, nie trzeba specjalnie szukać żeby coś z tego wywnioskować.

1. "członek społeczeństwa danego państwa" - po pierwsze - wszystkie międzynarodowe prawa mówią jasno - członkostwo wszelakiej maści jest DOBROWOLNE, tu niestety żadnego wyboru nikt wam nie daje. Idziecie ładnie wypełnić akt urodzenia i dostajecie "kartę członkostwa", czy wam się podoba czy nie.

2. "danego państwa" - już pisaliśmy wiele razy i będę powtarzał do znudzenia - dzisiaj państwo to nie kawałek ziemi naszych przodków - TO KORPORACJA, oficjalnie zarejestrowana, mająca swoich właścicieli, beneficiaries, ludzi, którzy czerpią z tego kasę, zupełnie tak, jak sklep pani Joli z ogórkami.

3. "mający określone uprawnienia" - bardzo ważne zdanie - uprawnienia określone, to nie są jednakowe prawa, jakie mamy wszyscy - to nic innego jak korporacyjne przywileje - proszę to zapamiętać, bo do tego będę nawiązywał później.

4. "zastrzeżone przez prawo i konstytucję" - jakie prawo? Prawa ludzkie? Naturalne? Na pewno nie -prawo wewnątrzkorporacyjne - czyli tzw. ustawy. A konstytucja to papier, który odnosi się WYŁĄCZNIE do public servants, nie do ludzi o prywatnym statusie.

Więc proszę bardzo - każdy dumny obywatel, który chętnie nosi ten tytuł:

Jesteś członkiem (przymusowym) prywatnej korporacji o nazwie RP, twoje członkostwo otrzymałeś poprzez szwindel i kłamstwa, twoje prawa naturalne oddałeś dobrowolnie, a w zamian zgodziłeś się być tzw. pomiotemprzepraszam - podmiotem korporacyjnych szmatławców, zwanych ustawami, jednej głupszej od drugiej. Masz wyłącznie przywileje, które zarząd RP może ci odebrać w każdej chwili, potrzebujesz pozwolenia już niemal na wszystko poza puszczaniem bąków, a jak podpadniesz - w jednym ze swoich wewnętrznych trybunałów - zrobią z ciebie szmatę do wycierania ich brudnych gir. To jest rozszyfrowana definicja obywatela, kogoś, kto dobrowolnie oddaje swoje życie korporacji, w zamian za nieistniejące benefity, tzw. unilateral contract, czyli umowa, gdzie tylko jeden jest beneficjentem - korporacja RP, a drugi jest dymany mu oczy wyłażą - Ty.

A dlaczego to jest ważne w temacie sądów - bo każdy, kto pojawia się w jednym z tych wewnętrznych, korporacyjnych trybunałów jest traktowany jako PRACOWNIK tejże korporacji. Nie człowiek, nie kobieta, nie mężczyzna, tylko pracownik korporacji RP, który cieszyć się może wyłącznie przywilejami swoich panów - kierownictwa RP. Jak już wiadomo, owa firma ma swoje wewnętrzne prawa (ustawy) i nie muszą one być nawet sprawiedliwe, logiczne czy po prostu normalne. Wszystko co się dzieje wewnątrz RP jest jej własnością... twój czas i życie również (tylko z założenia).

Więc twój czas gdzie tyrasz - jest firmowy - bulisz podatki wszelakiej maści, twój samochód, dom, wszystko zostało oddane nie tyle w posiadanie firmie, ale benefit z posiadania należy się firmie. Ciężko to pojąć na początku, wyobraźmy sobie, że mam samochód, i pozwalam Jasiowi używać go przez miesiąc, w zamian za 100 . Samochód jest dalej mój, tzw. EQUITY jest moje, jednak Jaś może przez cały miesiąc czerpać z tego auta korzyści, jakie mu się podoba (jeżeli wcześniej nie nałożyłem warunków użytkowania). Czy mogę zawołać żeby Jaś mi oddał auto po 2 tygodniach, bo ja jestem jego właścicielem? Nie, mamy umowę, i będzie trwała tak długo się rozwiąże, albo Jaś zrobi mi kuku na drodze sądowej.

My pojawiając się w sądzie, z mety, mamy status pracownika RP, nikt nas o nic nie pyta, wręcz zapytani o status - dumnie mówimy, że jesteśmy obywatelami RP! Co więcej, ile razy przytaczamy konstytucję na swoją obronę...

Presumption of law jest takie, że dobrowolnie zostaliśmy pracownikami RP, zgodziliśmy się przestrzegać wszystkich firmowych zasad (ustawy), że dobrowolnie pojawiamy się w trybunałach firmowych zwanych sądami, że dajemy dobrowolnie moc decydowania o naszym życiu komuś, kto pełni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin