GrabarzPolski013.pdf

(23908 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 3
WYWIAD Z KEVINEM TENNEYEM
NIGHT OF THE DEMONS & WITCHBOARD
WYWIAD Z JAKUBEM MAŁECKIM
BLAIR WITCH POCZTAR CZĘŚĆ 2
PRZEKLĘTE LATA 50. CZĘŚĆ 5
FILMY: Brain Dead, Pinocchio’s Revenge
KSIĄŻKI: Ciało obce, Ciemność płonie, Czarny anioł, Fungus, Przemytnik cudu, Puzzle, Święty Wrocław
AUDIOBOOK: Morderca bez twarzy
JERZY A. KOZŁOWSKI „STRIPTIZ MACABRE” (OPOWIADANIE)
WIERSZE NIEPOKOJĄCE - LEON KIEP
105359516.003.png
Bądźmy szczerzy: ilmy Kevina Tenneya raczej się
toleruje niż uwielbia; dobrze smakują z popijanym
wieczorem piwem, ale nie opowiada się o nich kum-
plom przez następne pół roku; wreszcie – powstają
już od ponad 20 lat, ale nigdy nie otarły się o praw-
dziwy sukces inansowy. Wszystko to wydaje mi się
trochę niesprawiedliwe. W końcu Tenneyowi uda-
ło się stworzyć dwie porządne serie grozy („Noc
demonów” i „Witchboard”), nigdy nie bał się łado-
wać w mocno dziwaczne klimaty (jak np. w ilmie
o zabójczym drewnianym ulubieńcu dzieciaków:
„Zemście Pinokia”), zawsze potraił stworzyć cie-
kawą atmosferę, a z kamerą lubił sobie poszaleć
(pod tym względem nawet dość okropne „Spotkanie
2” robi wrażenie). No i nawet poza formułą horro-
ru zdarzało mu się tworzyć rzeczy urocze,
czego najlepszym przykładem pokręcony,
pełen humoru thriller „Tik-tak” sprzed
dziewięciu lat. Najnowszy horror
Tenneya – nieco zmyłko-
wo zatytułowany „Brain
Dead” – to jedno z jego
najlepszych dokonań,
choć dla tych, którzy
lubią jak o żywych tru-
pach opowiada się na
poważnie i bez golizny
będzie to oczywiście
ostre przegięcie...
105359516.004.png
Nie boisz się, że ludzie będą mylili
twój nowy ilm z tak samo zatytułowa-
nym horrorem Petera Jacksona albo
surrealistycznym thrillerem Adama
Simona?
podziału na podgatunki kina grozy to
rzeczywiście najbliżej “Brain Dead” do
ilmów o zombie. Ale moim zdaniem to
rzeczywiście coś więcej, dodaję tu zu-
pełnie nowe tło, a moje potwory nie za-
wsze zachowują się tak, jak inne żywe
trupy.
szych ilmów, ale wcześniej wspólnie
omawialiśmy cały koncept.
nów”?
Do “Nocy demonów” nie posiadam praw
więc nie mam pojęcia co jeszcze cze-
ka tę serię (na październik tego roku
zaplanowana jest premiera przeróbki
pierwszego ilmu w reżyserii Adama
Gierascha – przyp. BP), ale moja spół-
ka Prodigy Entertainment zakupiła jakiś
czas temu prawa do serii “Witchboard”,
i planujemy stworzenie w najbliższym
czasie remake’u z wyższym niż wcześ-
niej budżetem.
“Witchboard”, “Tajemnicza piwnica”
i “Noc demonów” to twoje najsław-
niejsze ilmy z lat 80. Który z nich
sprawdza się według ciebie najlepiej
jako horror?
W Stanach ilm Jacksona wyświetla się
pod tytułem “Dead Alive” więc tu nie
będzie problemu. A w innych krajach
należałoby zmienić tytuł mojego ilmu
na “Dead Alive” i będzie po sprawie
(śmiech). Thrillerem Adama Simona
bym się nie przejmował, myślę, że mało
kto go widział. A poza tym, zrobiłem już
przecież kiedyś „Peacemakera”, a po-
tem “Endangered Species” i z tego co
wiem nikt ich nie mylił z bardziej znanymi
ilmami o tych samych tytułach.
Efekty specjalne w “Brain Dead” – któ-
re przygotował Gabe Bartalos (znany
chociażby z pracy nad “Darkmanem”
i “The Cave”) – są wykorzystywane
znacznie częściej niż w twoich wcześ-
niejszych ilmach. Miałeś problemy
z opanowaniem tego wszystkiego?
Myślę, że najstraszniejszy jest “Witchbo-
ard” bo najbliżej mu do rzeczywistości,
ale “Noc demonów” jest bardziej krwa-
wa i więcej się w niej dzieje, a przy tym
też jest w niej coś niepokojącego. „Ta-
jemnicza piwnica” to obciach, absolutna
porażka, choć moja trzynastoletnia cór-
ka uważa, że całkiem dobrze straszy...
Może ja się po prostu nie znam?
Twoim pierwszym ilmem spoza ga-
tunku kina grozy był “Peacemaker”,
który po premierze oskarżano o zapo-
życzanie pomysłów z “Terminatora”,
“Ukrytego” czy “Gwiezdnego przyby-
sza”. Faktycznie pożyczyłeś pomysły
z tych ilmów czy przez przypadek
niektóre sceny wypadły podobnie?
Podstawowy problem polegał na braku
funduszy – mieliśmy bardzo niski bu-
dżet a zaplanowaliśmy ogromną ilość
niełatwych do uzyskania efektów. Gabe
dostał jednak całe cztery miesiące na
przygotowanie sobie wszystkiego co
trzeba, a poza tym bardzo szczegółowo
omówiliśmy każdą sekwencję więc wie-
dział dokładnie w jaki sposób poukrywać
każdą rurkę i każdy sznurek. Poza tym
Gabe sam wyreżyserował ostatnio ilm
pt. “Skinned Deep”, co sprawiło, że myśli
już teraz o każdej scenie z efektami nie
tylko jako twórca tych efektów, ale tak-
że jako reżyser. Wszystko więc wygląda
pięknie, a do tego zostało bardzo spraw-
nie przez niego przygotowane.
“Brain Dead” jest reklamowany jako
“wymyślny, ostry, krwawy i wywołu-
jący koszmary horror, który kiedyś
zostanie okrzyknięty kultowym”.
Pięknie. No i brzmi to jakbyś uważał,
że oto nakręciłeś swój najbrutalniej-
szy ilm...
Wyreżyserowałeś “Witchboard” i jego
drugą część, ale “Witchboard III: The
Possession” zostawiłeś już innemu
reżyserowi mimo, że napisałeś do
tego ilmu scenariusz. Dlaczego?
„Gwiezdny przybysz” to dobry ilm, ale
gdzie tu podobieństwo do „Peacema-
kera”? Wiem, że Joe Bob Briggs porów-
nywał swego czasu te ilmy, ale chyba
nie robił tego na poważnie, raczej chciał
się pośmiać z “ilozoicznego przesłania”
“Gwiezdnego przybysza”, albo z tego,
że brakowało w nim prawdziwej akcji,
jakiejś porządnej rozwałki. Zresztą Joe
Bob uznał potem “Peacemakera” za
jeden ze swoich dziesięciu ulubionych
ilmów 1990 r. A co do “Terminatora”, to
podobieństwa tak naprawdę utrudniały
mi sprzedanie scenariusza do „Peace-
makera” bo uważano, że faktycznie jest
ich zbyt wiele. Z kolei wytwórnia 20th
Century Fox bardzo pozytywnie oceniła
mój scenariusz, ale uznała, że za bardzo
przypomina “Alien Nation”, który mieli
akurat wypuszczać. Potem pojawił się
“Ukryty” i wszyscy porównywali go do
Wytwórnia Republic Pictures chciała
kręcić “Witchboard III” w Kanadzie, co
oznaczało, że musieli też zatrudnić ka-
nadyjskiego reżysera. Fakt, napisałem
scenariusz razem z Jonem Ezrinem, ale
to był generalnie jego pomysł, nie mój,
i moim zdaniem było w nim pełno dziur.
Ja napisałem pierwszą połowę scenariu-
sza (do momentu kiedy główny bohater
zostaje opętany), a Jon napisał resztę.
Nie wiedząc o tym, jeden z recenzen-
tów ocenił pierwszą połowę ilmu na trzy
gwiazdki, a drugą na jedną gwiazdkę.
Jeff Geoffray, jeden z producentów, żar-
tował potem, że prawdopodobnie to ja
pisałem tę recenzję.
Zdecydowanie tak! Jest tu jeszcze wię-
cej krwi, laków i golizny niż zazwyczaj.
Ale jest też sporo humoru. A przy tym jest
tu scena, w porównaniu z którą słynny
numer ze szminką w „Nocy demonów”
to wesoła dobranocka. No więc tak,
powstał „wymyślny, ostry, krwawy i wy-
wołujący koszmary horror, który kiedyś
zostanie okrzyknięty kultowym”. Czego
więcej można chcieć od ilmu grozy?
Zawsze przywiązywałeś dużą wagę do
ścieżki dźwiękowej w swoich ilmach.
Jak oceniasz tę do “Brain Dead”?
To według ciebie wciąż przede wszyst-
kim ilm o zombie czy jednak coś wię-
cej? Wymieszałeś w „Brain Dead”
mnóstwo horrorowych elementów...
Mam nadzieję, że udało nam się osiąg-
nąć ten sam poziom, co w przypadku
ścieżki dźwiękowej do “Witchboard”
i “Nocy demonów”. Jej kompozytorem
jest mój brat Dennis, który stworzył też
oprawę do większości moich wcześniej-
Wrócisz jeszcze kiedyś do serii
“Witchboard” albo do “Nocy demo-
Gdyby się trzeba trzymać tradycyjnego
105359516.005.png
“Terminatora”, ale to nie przeszkodziło
pojawianiu się pozytywnych recenzji.
I wtedy dopiero ponownie zainteresowa-
no się też “Peacemakerem”.
Za twój najlepszy ilm uważa się czę-
sto thriller “Tik-tak” z 2000 roku. Co ty
o nim myślisz?
Nagrałem jak dotąd dwa komentarze: do
ilmów “Witchboard” i “Noc demonów”,
które wydano z okazji ich 20-lecia. To
była świetna zabawa bo ani ja ani pro-
ducent nie widzieliśmy żadnego z nich
od lat. Przypominało to spotkanie ze sta-
rymi kumplami ze szkoły i wspominanie
pięknych czasów młodości. Pewnie nie
o wszystkich ilmach rozmawiałoby mi
się jednak tak przyjemnie.
dotąd fani są zazwyczaj zadowoleni
z tego, co robię.
Wiem, że od pewnego czasu twoja
wytwórnia Prodigy Entertainment
przymierza się do nakręcenia thrille-
ra pt. “The Board”. Zajmiesz się jego
wyreżyserowaniem?
A więc nie, “Gwiezdny przybysz” mnie
nie zainspirował, w każdym razie nie
w jakiś oczywisty sposób, a że mój sce-
nariusz powstał na długo przed premierą
„Ukrytego”, to i on nie mógł być inspi-
racją. “Terminatora” uwielbiałem więc
pewnie jakoś na mnie wpłynął, ale prze-
de wszystkim szukałem pomysłu, który
pozwoliłby mi na zrobienie ilmu, który
byłby pełen akcji, a nie wymagałby za-
trudniania wielu statystów. Wymyśliłem
więc dwóch głównych bohaterów, którzy
byli nieśmiertelni i dzięki temu nie mu-
siałem zanadto rozszerzać obsady. No i
wydawało mi się, że dobrze będzie zmu-
sić publiczność do zastanawiania się,
który obcy jest dobry a który zły. James
Cameron zrobił potem coś podobnego w
“Terminatorze 2”, gdzie przez pierwsze
40 minut trzeba było zgadywać czy Ar-
nold jest tym razem zły czy dobry. My-
ślisz, że mój ilm go zainspirował?
Tak, to zdecydowanie mój najlepszy ilm
i cieszę się, że udało nam się go skoń-
czyć, choć zabrało mi to siedem lat i mu-
siałem się zgodzić na budżet w wysoko-
ści miliona dolarów.
Od kiedy kupiliśmy prawa do serii
“Witchboard”, na pierwszym planie sta-
wiamy ukończenie przeróbki pierwszego
ilmu. A “The Board” może się potem uka-
zać jako sequel tej przeróbki. Napisałem
ten scenariusz wiele lat temu i miała to
być wówczas kontynuacja oryginalnego
“Witchboard”, na tyle jednak różniła się
od niego stylem i tonem, że poproszono
mnie o napisanie “Witchboard 2”.
Na przestrzeni lat pracowałeś z całym
mnóstwem prawdziwie kultowych
aktorów, na przykład z Tonym Lo
Bianco (znanym z “God Told Me To”
Larry’ego Cohena), Robertem For-
sterem (“Aligator” Lewisa Teague’a
czy “Jackie Brown” Quentina Taran-
tino) albo Johnem Rhysem-Daviesem
(ilmy o Indiana Jonesie i „Władca
pierścieni”). Zdarzyło się kiedyś,
że któreś aktorskie ego nie chciało się
zmieścić w formacie twojego ilmu?
W przeszłości dość często porówny-
wano cię do Sama Raimiego z okresu
kiedy kręcił takie ilmy jak „Martwe
zło”. Odbierałeś to jako komplement
czy denerwowało cię, że ludzie po-
strzegają cię jako „kopię” innego re-
żysera?
Sam to niesamowity ilmowiec, w życiu
bym nie pomyślał, żeby się wkurzać kie-
dy ktoś mnie z nim porównuje. Chciał-
bym tylko żeby otrzymywane przez nas
czeki też były ze sobą porównywalne...
O każdym z twoich ilmów pisze się,
że należą do klasy B. Nie miałeś kie-
dyś ochoty nakręcenia jakiegoś po-
ważnego ilmu należącego do głów-
nego nurtu, choćby tylko po to żeby
udowodnić, że potraisz to zrobić?
Nigdy. Wszyscy aktorzy, których wy-
mieniłeś byli świetni. Rewelacyjnie się
z nimi współpracowało i bardzo chętnie
znów bym coś z nimi nakręcił. Zresztą
z Robertem Forsterem zaprzyjaźnili-
śmy się i ciągle jesteśmy w kontakcie.
W parę lat po nakręceniu „Peacemake-
ra” Robert zaprosił mnie i moją żonę na
hollywoodzką premierę “Jackie Brown”
– świetnie się na niej bawiliśmy.
Twoje ilmy zawsze zbierały bardzo
mieszane recenzje: fani horroru je
chwalili, a krytycy niezwiązani z ga-
tunkiem regularnie się na nich wyży-
wali. Czy te negatywne recenzje spra-
wiały ci większą przykrość w latach
80., kiedy zaczynałeś kręcić ilmy, czy
teraz, kiedy jesteś już doświadczo-
nym reżyserem?
W college’u napisałem i wyreżyserowa-
łem krótki dramat o wojnie w Wietnamie
zatytułowany “War Games” i zdobył on
Nagrodę Emmy. Później, już na studiach,
napisałem i wyreżyserowałem mroczną
komedię o ponownym przyjściu Chry-
stusa pt. “The Book of Joe”, co z kolei
zapewniło mi trzyilmowy kontrakt z Iva-
nem Reitmanem, twórcą m.in. „Łowców
duchów” i „Szarż”. Szybko przekonałem
się jednak, że nie jestem mistrzem je-
śli chodzi o zawieranie kompromisów
i że nie najlepiej pracowałoby mi się nad
wysokobudżetowymi projektami w Holly-
wood, a więc zostałem skazany na kino
podziemne. A poza tym, bardzo lubię
kino klasy B. Ty nie?
Spytam o to Camerona przy najbliż-
szej okazji... A wracając do tematyki
science iction w twojej ilmograii:
po „Peacemakerze” zabrałeś się za
„Spotkanie II”. Trudno było nakręcić
kontynuację lubianego przez fanów
gatunku ilmu Davida Twohy’ego?
Można odnieść wrażenie, że wielu
reżyserów nie przepada za nagrywa-
niem komentarzy do swoich ilmów
wydawanych na płytach DVD. Ty
masz chyba jednak inne podejście?
Słuchałem Twojego komentarza do
„Nocy demonów”, gdzie wyraźnie
słychać, że cieszysz się mając pre-
tekst do ponownego obejrzenia tego
ilmu...
Oczywiście przyjemniej czyta się pozy-
tywne recenzje, ale te złe są czasem
bardzo zabawne i nieraz zaśmiewałem
się podczas ich lektury, nawet kiedy
uważałem, że są niesprawiedliwe i obra-
żają mój ilm. Ale tak szczerze mówiąc,
kiedy wiem, że mój ilm podobał się
grupie wielbicieli, recenzje nie mają aż
takiego znaczenia. A na szczęście jak
Budżet Twohy’ego wynosił 22 miliony
dolarów, a mój – 5 milionów. Więc tak,
było to niełatwe. I nie byłem zadowolo-
ny z rezultatu. Ale jak się weźmie pod
uwagę warunki, na których musieliśmy
pracować, to myślę, że i tak poszło nam
całkiem nieźle.
105359516.006.png
Na początek banał. Filmy dzielą się na dobre, złe i tak złe,
że aż dobre. Istnieje jeszcze kategoria najbardziej pojem-
na, niezwykła i niezrozumiała, w której mogą się zmieś-
cić wszystkie z powyżej wymienionych jak i przeróżne
krzyżówki. Wystarczy, że znajdzie się grupka zapaleńców,
którzy obejrzą dany ilm jako jeden z pierwszych w życiu,
lub w innym wariancie zobaczą obraz, który wyjątkowo
czule potrąci sekretne struny wrażliwości w ich duszy.
I tak oto rodzą się ilmy kultowe.
poznaliśmy historię przeklętego Hull
House. Jest to opuszczony dom pogrze-
bowy, w którym przed laty doszło do tra-
gedii. Właściciel oszalał i wymordował
swoją rodzinę. Takie domy, jak to uczą
nas horrory, przyciągają roześmianych
nastolatków, którzy radośnie pakują się
w problemy. Tak też jest i tutaj. Grupka
przyjaciół postanawia w wyjątkowy spo-
sób spędzić Halloween i organizuje sobie
imprezę w Hull House. Dla stworzenia
odpowiedniego klimatu zapraszają do
siebie Angelę, koleżankę o dość specy-
icznym wyglądzie i upodobaniu do czar-
nej magii. Zabawa szybko przeradza się
w koszmar, gdy młodzież nieopatrznie
budzi Zło śpiące w piwnicy. Z krematoryj-
nego pieca wydobywa się demon, który
opętuje kolejnych nastolatków. Zaczyna
się zaciekła walka o przetrwanie.
znaczony tu szczególnie dobrze dobraną
muzyką, uczyniły z obrazu mieszankę
bardzo przyjemną i lekkostrawną. Jeśli
dorzucimy do tego niezłe efekty specjal-
ne i udaną charakteryzację możemy już
mówić o ilmie niezłym w swoim gatun-
ku. Sądzę jednak, że o kultowości „Nocy
Demonów” zadecydowała Mimi Kinkade,
która brawurowo wcieliła się w rolę mrocz-
nej koleżanki Angeli. Jest to rólka dość
przewidywalna, niemniej Mimi potrai
skupić na sobie całą uwagę, niezależnie
czy ukrywa się pod maską demonicy, czy
też czaruje naturalnym wdziękiem. Film
stał się niemal natychmiast kultowym i
równie oczywiste w tym momencie stało
się nakręcenie kontynuacji.
Filmy kultowe dość często przeradzają
się w serie (choć to trochę ciąży na ich
kultowości – kult jest zazwyczaj niepo-
wtarzalny). W seriach tym bardziej nie
jest istotne kto, po co, na co i z kim. Waż-
ne by nie popsuć schematu, by pokazać
ulubionych bohaterów, zrobić wszystko
jak najbliżej oryginału i lecieć do kasy po
pieniążki, a potem do tłumów rozrado-
wanych wielbicieli. Dobrym przykładem
takiego podejścia jest cykl „Night of the
Demons”.
Historia zrodziła się w głowie scenarzysty
Joego Augustyna, człowieka, który poza
tym napisał jedynie scenariusz do se-
quela i dwóch kiepściutkich ilmów „Exit” i
„Night Angel”. Udało mu się jednak stwo-
rzyć opowieść na tyle interesującą, że
przy współpracy z reżyserem Kevinem
Tenneyem powstała w 1988 roku pierw-
sza odsłona.
Dziewiątego września po raz pierwszy
A ten pojawił się w 1994 roku. Scenariusz
znów napisał Joe Augustyn, w rolę Angeli
ponownie wcieliła się Amelia Kinkade,
za kamerą stanął specjalista kina eks-
ploatacji, Brian Trenchard-Smith. To się
musiało udać. I teoretycznie tak się stało.
Teoretycznie, bowiem cykl został w tym
Jak widać, nie ma w ilmie nic, czego nie
odnaleźlibyśmy w innych produkcjach.
Pozornie. Wymieszanie grozy z czarnym
humorem, specyiczny klimat lat 80., za-
105359516.001.png 105359516.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin