GrabarzPolski016.pdf

(31341 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 6
WYWIADY:
WILLIAM WINCKLER
JACK KETCHUM
KAZIMIERZ KYRCZ JR & ROBERT CICHOWLAS
JAKUB ĆWIEK
OPOWIEŚCI NIEHORROROWE CZĘŚĆ 2
BLAIR WITCH POCZTAR CZĘŚĆ 4
KRZYK
FILMY: Frankenstein vs The Creature from Blood Cove, Fritt Vilt 2, Udręczeni
KSIĄŻKI: Amazonia, Dylematy Dextera, Dziecię boże, Gotuj z papieżem, Kości w proch, Kraby,
Manitou, Nawiedzenie, Pies i Klecha: Tancerz, Twarze Szatana, Za podszeptem diabła
AUDIOBOOK: Opowieści niesamowite
DANIEL PODOLAK, WOJCIECH KRÓLIK „SPEŁNIONE MARZENIA” (KOMIKS)
KAMIL „SKOLMON” SKOLIMOWSKI „ULOTNIA” (OPOWIADANIE)
DANIEL PODOLAK „PO SEANSIE” (OPOWIADANIE)
126178684.002.png
Drodzy Czytelnicy,
Nadeszły wakacje. Oddajemy w Wasze ręce ostatni numer Grabarza przed dłuż-
szą przerwą.
Tematem numeru po raz pierwszy od czasu premierowego numeru Czachopisma
jest „kino kiczu”. Przedstawiamy Wam rozmowę z Williamem Wincklerem oraz jego
dzieło „Frankenstein Vs. The Creature From Blood Cove”. Ponadto przeczytacie
wywiady z Jackiem Ketchumem, Jakubem Ćwiekiem oraz naszymi redakcyjnymi
kolegami – autorami opublikowanej niedawno antologii „Twarze szatana”, Kazimie-
rzem Kyrczem Jr i Robertem Cichowlasem. Filmy opisane w numerze to przegląd
serii „Krzyk”, premierowi „Udręczeni” oraz „Fritt Vilt 2”, bezpośrednia kontynuacja
„Hotelu zła” opisywanego w poprzednim numerze.
Podobnie jak w przeszłości, dużą wagę przyłożyliśmy także do prezentacji pre-
mier literackich oraz klasyków wydawniczych. W tym numerze znajdziecie aż je-
denaście recenzji książkowych, m.in. klasycznego „Manitou” Grahama Mastertona
i cyklu „Kraby” Guya N. Smitha oraz wydanych w tym roku: „Za podszeptem dia-
bła” Karin Fossum, „Nawiedzenia” Franka Perettiego, „Amazonii” Jamesa Rollin-
sa i „Kości w proch” Kathy Reichs. Znajdzie się też coś dla „czytających inaczej”:
omawiamy zbiór świetnych opowieści niesamowitych Edgara Allana Poe w wersji
audiobook. Fanów komiksów powinny z kolei zainteresować „Spełnione marze-
nia” autorstwa Daniela Podolaka i Wojciecha Królika, a także prezentacja komiksu
„Square of the CroSSbones” kreski Jacka Zabawy. Czekają na Was także kolejne
odsłony naszych felietonów „Opowieści nie horrorowe” oraz „Blair Witch Pocztar”.
Opowiadania numeru to „Ulotnia” Kamila „Skolmona” Skolimowskiego oraz „Po se-
ansie” Daniela Podolaka.
Mamy nadzieję, że ten numer, tak jak poprzednie, przypadnie Wam do gustu.
Na zakończenie chcielibyśmy podziękować Wam za to, że byliście z nami przez
te ostatnie dziesięć miesięcy. Fakt, że każdy z numerów Grabarza Polskiego był
czytany przez blisko 3 tysiące osób wiele dla nas znaczy. Dziękujemy naszym re-
daktorom, stałym współpracownikom oraz zaprzyjaźnionym portalom. Udając się
na zasłużone urlopy mamy nadzieję, że spotkamy się w nowym Grabarzu.
Miłej lektury i udanych wakacji!
PS: Zapewne wielu z was zastanawiało się czym były spowodowane znaczne
opóźnienia kilku ostatnich numerów. Postanowiliśmy uchylić rąbka tajemnicy: otóż
jeden z Ojców Grabarzy, Bartłomiej Paszylk, przez ostatnie miesiące w pocie czoła
kończył pracę nad swoją książką o literaturze zakazanej, która powinna ukazać się
nakładem wydawnictwa PWN już jesienią tego roku.
r e d a k t o r z y
126178684.003.png
Nie, prawdopodobnie nie znacie jeszcze Williama
Wincklera – na krajowym rynku ilmów grozy nie znalazło
się jak dotąd miejsce dla żadnego z jego zwariowanych
dzieł. A czy nie jest tak, że każdy polski fan klasycznych
horrorów chciałby obejrzeć jak potwór Frankensteina
bierze się za bary z tzw. „Monstrum znad Krwawej Zatoki”
wzorowanym bezczelnie na Potworze z Czarnej Laguny?
Chyba tak. Choć ostrzegamy od razu: w ilmie Wincklera
są nie tylko gumowe potwory, ale także kilka gołych pań!
Szkoda, że nakręciłeś tak niewiele
scen podwodnych – te, które widzimy
robią świetne wrażenie.
Wydawało mi się, że wilkołak z Shellva-
nii doda ilmowi atrakcyjności. Jego
pojawienie się ożywia scenę, która w in-
nym przypadku byłaby nudna. Poza tym
wiem, że wielu fanom bardzo spodobał
się kostium tej włochatej bestii, a scena,
w której wilkołak zmienia się w Butcha
Patricka z serialu „The Munsters” sta-
nowi dla nich szczególnie miłą niespo-
dziankę. Jeszcze inni uważają natomiast
scenę z wilkołakiem za najstraszniejszą
w całym ilmie – chodzi o moment kiedy
bestia skrada się żeby zaatakować na-
ukowców.
W twoim ostatnim ilmie, zatytuło-
wanym nadzwyczaj zwięźle „William
Winckler’s Frankenstein Vs. The Crea-
ture From Blood Cove”, dwa tytułowe
potwory mają się stać “idealną bronią
w walce z terroryzmem”. Od począt-
ku uznałeś, że właśnie to będzie naj-
lepszym pretekstem aby powołać te
monstra do życia czy wpadłeś na ten
pomysł w późniejszym stadium pracy
nad scenariuszem. Bo tak naprawdę
tej walki z terroryzmem nie ma w il-
mie zbyt dużo...
skądś uciekły? Może w pobliżu plaży
było laboratorium jakiegoś zwariowanego
naukowca? Może potwory stworzono
w jakimś konkretnym celu? I w taki właśnie
sposób fabuła ilmu powoli ewoluowała.
Moim zdaniem jest ich w ilmie całkiem
sporo. Najlepsze z nich pojawiają się na
samym końcu kiedy potwór Frankenste-
ina siłuje się pod wodą z morskim mon-
strum. To pièce de résistance całego
ilmu! Oczywiście niełatwo było je nakrę-
cić – nasz operator, Matthias Schubert,
musiał zakładać maskę tlenową i chro-
nić kamerę w specjalnej wodoodpornej
osłonie, a kaskaderzy co chwilę musieli
wychodzić na ląd żeby zaczerpnąć po-
wietrza. W końcu doszło też do tego, że
długi kontakt z wodą tak zniszczył ko-
stium monstrum, że nie dało się go już
naprawić. Całe szczęście, że wszystkie
sceny podwodne kręciliśmy ostatniego
dnia!
Nowy, długowłosy image potwora
Frankensteina jest dość imponujący.
Zdecydowałeś się nadać mu taki wy-
gląd dlatego, że jest on bliższy wize-
runkowi z powieści Mary Shelley czy
zależało ci po prostu aby jak najbar-
dziej różnił się od słynnego potwora,
w którego wcielił się Boris Karloff?
Sceny walki pomiędzy potworem
Frankensteina i morskim monstrum
kojarzą się z ilmami o Godzilli. Świa-
domie nawiązałeś do tego cyklu?
Z wielu powodów te sceny były strasz-
nie trudne do nakręcenia, ale zgadza się
– chodziło nam o uzyskanie podobnego
efektu „zapasów” między potworami, jaki
miało miejsce w serii o Godzilli. Myślę,
że wyszło to całkiem nieźle. Przeszka-
dzały nam kaprysy pogody, ruchowe
ograniczenia kostiumu monstrum i fakt,
że charakteryzacja potwora Frankenste-
ina zabierała bardzo dużo czasu. Bio-
rąc to wszystko pod uwagę, Jeff Scott
odpowiedzialny za układy kaskaderskie
wykonał kawał świetnej roboty.
Wpadłem na ten pomysł po tym, jak przy-
śnił mi się koszmar o potworze Franken-
steina walczącym z człowiekiem-rybą.
Starcie odbywało się na plaży, w nocy,
z niebem zasnutym ciemnymi chmu-
rami, falami uderzającymi o brzeg i
odległymi uderzeniami pioruna w tle.
Wykorzystanie potworów w walce z terro-
ryzmem pojawiło się wkrótce po tym kie-
dy zacząłem kombinować skąd mogłyby
się one w ogóle wziąć na tej plaży. Może
Chodziło przede wszystkim o wierność
opisowi Mary Shelley. Zależało mi na
tym, aby w jakiś sposób odnieść się do
słynnej powieści, ale oczywiście nie mo-
głem też sobie pozwolić na podrabianie
wizerunku, do którego ktoś inny posiada
prawa autorskie. I udało się: fani Shelley
odnajdą tu dodatkowy smaczek, a ja nie
muszę bać się niepotrzebnych procesów
sądowych.
Ale chyba przyznasz, że nie wyko-
rzystałeś w pełni postaci Wilkołaka?
Jego pojawienie się jest sporym za-
skoczeniem, zarówno dla bohaterów,
jak i dla widzów, ale tak naprawdę
akurat ten potwór nie miał tu czym
zabłysnąć, nie ma też żadnego zna-
czenia dla rozwoju fabuły. Możesz
zdradzić dlaczego w ogóle go tu do-
rzuciłeś?
126178684.004.png
Larry Butler wyznał w jednym z wy-
wiadów, że grając postać szalonego
naukowca zastosował… metodę Sta-
nisławskiego, a więc absolutnie oddał
się odtwarzanej postaci na czas krę-
cenia ilmu. Żartował czy dostrzegłeś
jakąś różnicę w Larrym Butlerze pod-
czas zdjęć w stosunku do tego, jaki
był wcześniej?
Z kolei rola gejowskiego charakte-
ryzatora, Percy’ego, jest strasznie
przerysowana. Zaplanowałeś ją w ten
sposób czy Gary Canavello po prostu
wyrwał się spod twojej kontroli?
hołd dla klasycznych ilmów grozy, któ-
ry łączyłby jednak tradycyjne elementy
z pewnymi bardziej współczesnymi do-
datkami. I za taki dodatek uznałem właś-
nie sceny erotyczne, mające stanowić
miłą niespodziankę dla oglądających
ilm mężczyzn. Nie chciałem ograniczać
się do podrabiania horrorów z lat 30. bo
szczerze mówiąc nie wydaje mi się żeby
taki zabieg mógł dziś przynieść sukces.
Slashery z lat 80. i skupianie się na krwa-
wych efektach – do czego rękę przy-
łożyli też redaktorzy pism o horrorach
– zmieniły to na zawsze. Można jednak
próbować odtworzyć „magię” tych sta-
rych ilmów. No i należy pamiętać o tym,
że w tym konkretnym przypadku sceny
rozbierane są jak najbardziej uzasadnio-
ne, stanowią część fabuły.
miejscu, które służyło nam za rezyden-
cję doktora Lazaroffa. Postawiliśmy
w jednym z pokojów krzesło i ekran, po-
wiedzieliśmy Lloydowi gdzie ma patrzeć
i jak ma reagować na taniec striptizerki,
którą był... kawałek taśmy przyczepiony
do zasłony. Biedny Lloyd nawet nie mógł
sobie popatrzeć na Selenę. Najbardziej
zdumiewające jest to, że kiedy połączy-
liśmy fragmenty z Ronem i Lloydem,
wszystko wypadło idealnie i większość
widzów nie ma pojęcia, że te sekwencję
były kręcone oddzielnie i to w kilkutygo-
dniowym odstępie!
Ta rola miała być od początku do koń-
ca komediowa i zadaniem Gary’ego
było pójść na całość – sportretować jak
najbardziej zwariowaną i najbardziej ge-
jowską postać, jaką jest sobie w stanie
wyobrazić. Zresztą oparłem ją na posta-
ci prawdziwego geja-charakteryzatora,
z którym pracowałem w studiu Universal
– to właśnie on zajmował się moją cha-
rakteryzacją kiedy jeszcze zarabiałem
na życie jako aktor. Widzowie uwielbiają
sposób, w jaki zagrał go Gary choć na
co dzień jest on przeciwieństwem tej
postaci. Obejrzyj mój wcześniejszy ilm,
“The Double-D Avenger,” a zobaczysz
Gary’ego w roli Bubby, wiecznie napa-
lonego chłopaka Kitten Natividad – to
twardy, kowbojski typ bohatera, zupełnie
inny niż Percy.
Larry Butler to jeden z najlepszych ak-
torów w Hollywood, a do tego mój ser-
deczny przyjaciel. Fakt, zawsze bardzo
wczuwa się w odtwarzane role i pewnie
ma doświadczenie w korzystaniu z me-
tody Stanisławskiego. Najlepiej zostawić
Larry’ego samemu sobie kiedy koncen-
truje się nad swoją postacią. Ja pracuję
w zupełnie inny sposób jako aktor – po
prostu wchodzę i wychodzę z roli kiedy
trzeba. Ale wiadomo – każdy aktor ma
swój ulubiony sposób grania. Cokolwiek
robi Larry, przynosi to świetne rezultaty.
W każdym razie choć grana przez niego
postać doktora Lazaroffa nieraz traciła
nad kontrolę nad sytuacją, aktor Larry
Butler nie tracił jej nigdy.
Mel Lewis, który skomponował mu-
zykę do twojego ilmu, a wcześniej
pracował m.in. dla Rogera Cormana,
wykonał naprawdę świetną robotę
– bardzo umiejętnie przywołał atmo-
sferę dawnych horrorów. Pamiętasz
co sprawiło, że postanowiłeś go za-
trudnić?
Oczywiście w przypadku transmisji tele-
wizyjnych te sceny zostaną odpowiednio
okrojone. Nie znaczy to jednak, że ilm
zostanie jakoś drastycznie skrócony
– tak naprawdę te kontrowersyjne frag-
menty to zaledwie 3 minuty z 90-minu-
towego ilmu. Kto go nie widział wcześ-
niej, ten nawet się nie zorientuje, że były
jakieś cięcia. A kto zapragnie obejrzeć
pełną wersję, znajdzie ją w sklepie Ama-
zon.com.
Mel jest genialny – to najlepszy kom-
pozytor, z jakim pracowałem i od czasu
ukończenia ilmu zdążyliśmy się bardzo
zaprzyjaźnić. Poza pracą u Rogera, Mel
komponuje też dla wytwórni The Asylum,
specjalizującej się w niskobudżetowych
przeróbkach hollywoodzkich hitów, ta-
kich jak np. “Węże w pociągu”, które
są oczywiście bezczelną kopią “Węży
w samolocie”. W pracę nad ścieżką
dźwiękową do mojego ilmu włożył na-
prawdę mnóstwo pracy. W zamieszczo-
nym na płycie DVD dokumencie widać
jak bardzo się starał żeby jak najdokład-
niej odtworzyć brzmienie starych orga-
nów, które towarzyszyłoby potworowi
Frankensteina, a później połączyć je
z brzmieniem thereminu kojarzącego się
z „horrorami epoki atomowej” z lat 50.
W ilmie nie brak też rozbieranych
scen w wykonaniu gwiazdy ilmów
dla dorosłych Seleny Silver, dziew-
czyny Playboya Carli Harvey i mo-
delki Tery Cooley. Te fragmenty ilmu
najskuteczniej przypominają nam, że
tak naprawdę nie oglądamy wcale
starego horroru z wytwórni Universal.
Nie bałeś się, że mogą one zburzyć
magię ilmu?
Alison Lees-Taylor wypadła idealnie
w roli asystentki szalonego naukowca
granego przez Butlera. Było to widać
już na pierwszym przesłuchaniu?
Zaprosiłeś też do gościnnych wystę-
pów Rona Jeremy’ego i Lloyda Kauf-
mana. Wygląda na to, że świetnie się
bawili na planie...
Od początku wiedziałem, że będzie
świetna jako doktor Foranti. Zawsze
uwielbiałem horrory z wytwórni Ham-
mer i wiedziałem, że do tej roli idealnie
pasowałaby brytyjska aktorka. Alison
spełniała wszystkie warunki: miała od-
powiedni głos, była blondynką, do tego
trochę chłodną, co również pasowało do
tej postaci, no i nie brakowało jej talentu
aktorskiego.
Nie – wiedziałem, że chcę mieć te sce-
ny w ilmie! Selena, Carla, Tera i Mimma
Mariucci, która występowała w roli Mimi,
były rewelacyjne i wiem na sto procent,
że zdecydowana większość męskiej
publiczności się ze mną zgadza! Od
początku zaplanowałem ten ilm jako
Ron i Lloyd to niesamowici goście. Zdra-
dzę ci jednak, że choć obaj występują
w tej samej scenie w barze ze stripti-
zem, tak naprawdę nie spotkali się na
planie. Był na nim tylko Ron, a fragmen-
ty z Lloydem nakręciliśmy parę tygodni
wcześniej w Los Angeles, w tym samym
126178684.005.png
Stephen Sommers też próbował nie-
dawno przywrócić do życia potwory
z wytwórni Universal realizując “Van
Helsinga” – w przeciwieństwie do
ciebie wykorzystał jednak w tym celu
drogie efekty specjalne i znanych ak-
torów. Film zebrał w większości przy-
padków słabe recenzje, ale interesuje
mnie twoja opinia na jego temat.
się z takich dziwacznych dzieł jak “The
Double-D Avenger” wymaga szcze-
gólnego podejścia do kina, natomiast
horror rozumie znacznie większa liczba
osób. Poza tym “Frankenstein Vs. The
Creature From Blood Cove” miał dużo
większy budżet i ogólnie rzecz biorąc
jest lepszym ilmem – to też ma pewnie
jakiś wpływ na jego popularność w me-
diach. Nie przeszkadza też pewnie fakt,
że zdobył nagrodę World Horror Conven-
tion! “The Double-D Avenger” nie był tak
często wyróżniany, ale zarobił całkiem
niezłą sumkę kiedy zaczęto go sprzeda-
wać na płytach DVD w Stanach, Francji
i Japonii. Japońskie plakaty do “The Do-
uble-D Avenger” to absolutny odlot!
wybuchy ciężarówek i tak dalej. Dosta-
wałem kasę za swoją małą rólkę, ale
potem przyglądałem się wszystkim tym
fajerwerkom – bardzo miło wspominam
ten okres!
„Psychoza” Alfreda Hitchcocka to cze-
mu nie. Uważam, że krew i przemoc są
w horrorze ważne, ale w momencie gdy
zaczynają być dominującym elemen-
tem to przestaje mnie to bawić. Granica
w dawkowaniu przemocy jest bardzo
niewyraźna i wielu producentów i re-
żyserów ilmów grozy nie zdaje sobie
sprawy z tego, że w pewnym momencie
zaczynają ją przekraczać. Rozrywka ma
być rozrywką i kiedy z ekranu zaczyna
wylewać się zbyt dużo krwi robi mi się po
prostu niedobrze.
Jakiś czas temu mówiłeś, że twój
następny ilm będzie pod wieloma
względami przypominał “William
Winckler’s Frankenstein Vs. The Cre-
ature From Blood Cove”. Możesz nam
powiedzieć coś więcej na ten temat?
Miałem nadzieję, że będzie dobry, ale
niestety okazał się całkowitym niewypa-
łem. Wiem, że to zabrzmi mało oryginal-
nie, ale uważam, że ilmowi Sommersa
zabrakło “serca i duszy”. Owszem, jest
on pełen rozmachu, ale nie ma w nim
emocji. Nie podobał mi się też facet,
który grał Drakulę – kiedy tylko zaczynał
mówić odnosiłem wrażenie, że oglądam
komedię. Bardzo sztucznie wypadła
ta rola. Ale to oczywiście problem z 90
procentami ilmów kręconych w Holly-
wood – to po prostu ilmy z McDonalda!
W wielkim przemyśle ilmowym potraią
się odnaleźć wyłącznie ludzie całkowicie
oddani gatunkowi, tacy jak Peter Jack-
son czy Tim Burton.
Rzeczywiście mam plan nakręcenia
kolejnego horroru w podobnym stylu i
scenariusz jest już praktycznie ukończo-
ny. Pojawiło się jednak parę problemów
z realizacją tego projektu i obecnie pró-
bujemy sobie z nimi poradzić. Jak tylko
pojawią się jakieś nowe informacje na
ten temat, na pewno ogłosimy je na
stronie www.williamwincklerproductions.
com. Osoby, które czytały już nowy sce-
nariusz zgodnie twierdzą, że jest lepszy
niż ten do ilmu “Frankenstein Vs. The
Creature From Blood Cove.” Zobaczymy
jak się to wszystko skończy!
No właśnie – mówiłeś już kiedyś,
że twoim zdaniem współczesne ilmy
grozy nie próbują wywołać w widzach
strachu tylko obrzydzenie. Ale naj-
wyraźniej niektóre z nich bazując na
tej technice osiągają spore sukcesy
inansowe – wystarczy spojrzeć na
wyniki kasowe serii “Hostel” i “Piła”.
Widziałeś któryś z tych ilmów?
Jako aktor grywałeś kiedyś m.in.
w serialach „Remington Steele”
i „Knight Rider”. Który z nich wspo-
minasz lepiej?
Oba wspominam bardzo miło. Większy
sentyment mam chyba jednak do odcin-
ka “Remington Steele” bo grałem w nim
złodzieja, który kradnie samochód Doris
Roberts podczas gdy ona wspina się
po gzymsie budynku żeby szpiegować
jakichś drani. Potem spogląda na mnie
kiedy akurat łączę przewody i zapalam
silnik. Macham do niej ręką, a ona krzy-
czy „Wracaj tu, gnido! Oddawaj mój sa-
mochód!” Zabawna scena.
Wiedziałem czego się po nich spodzie-
wać więc nigdy nie wybrałem się na
żaden z nich do kina. Te ilmy to za-
przeczenie tego, co staram się osiągnąć
dzięki William Winckler Productions:
w tych horrorach nie ma nic nadprzyro-
dzonego, żadnych duchów czy potwo-
rów, a fabuła nie jest podparta folklorem.
Mnie zależy na tym, aby pokazać złożo-
nych bohaterów, nie uciekam od opowia-
dania o uczuciach – gdzieś w tle zawsze
przewija się temat miłości i to nie tylko
izycznej. Chcę prawdziwej opowieści,
przygody i porządnego osadzenia
w gatunku jakim jest horror. “Frankenste-
in Vs. The Creature From Blood Cove”
zawiera wszystkie te składniki.
Twój pełnometrażowy debiut, “The
Double-D Avenger” nakręcony
w stylu ilmów Eda Wooda, otrzymał
parę niezłych recenzji, ale nie było
o nim szczególnie głośno – „William
Winckler’s Frankenstein Vs. The
Creature From Blood Cove” wydaje
się być częściej obecny w mediach...
Powiedziałeś kiedyś – i wspomnia-
łeś też już o tym częściowo dzisiaj
– że według ciebie złota era horroru
przypada na okres od lat 30. do 70.
XX w. – potem pojawiły się slashery
i zamiast ilmów na zróżnicowane te-
maty zaczęto w kółko przerabiać tę
samą fabułę, zmieniając tylko obsadę
aktorską. Rozumiem, że William Win-
ckler Productions raczej nie podejmie
się produkcji slashera?
Spośród wszystkich seriali, w jakich za-
grałem w latach 80. najlepiej bawiłem się
jednak na planie “The Fall Guy” z Lee
Majorsem. Grałem tam gościa, który
bierze udział w wypadku samochodo-
wym, ale dzięki temu mogłem przez cały
dzień obserwować popisy kaskaderów:
spadanie z helikoptera do wody, pościgi
samochodowe, zderzenia samochodów,
Swego czasu pisało się o “The Double-D
Avenger” całkiem sporo, zwłaszcza, że
był to ilm, w którym powracały na ekran
gwiazdy wykreowane przez Russa Mey-
era. Myślę jednak, że horrory cieszą się
po prostu większą popularnością niż ki-
czowate komedie. Umiejętność śmiania
Nie interesowałoby mnie to gdyby miał
to być przeciętny slasher powielający
starą formułę tego typu ilmów. Ale gdy-
by miał być tak świeży i pomysłowy jak
126178684.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin