Nagroda
im. Janusza A. Zajdla
2007
ANTOLOGIA UTWORÓW NOMINOWANYCH
ZA ROK 2006
Związek Stowarzyszeń „Fandom Polski” Warszawa 2007
Nagroda im. Janusza A. Zajdla 2007.
Antologia utworów nominowanych za rok 2006
Copyright © 2007 by Związek Stowarzyszeń „Fandom Polski”
Bóg marnotrawny © 2006 by Jakub Ćwiek & Oficyna Wydawnicza Fabryka Słów
Zmiana © 2006 by Maciej Guzek & Agencja Wydawnicza Runa
Baham długiego pożegnania © 2006 by Marek S. Huberath & Wydawnictwo
Literackie Piękna i graf © 2006 by Tomasz Kołodziejczak & Oficyna Wydawnicza Fabryka
Słów Smok tańczy dla Chung Fonga © 2006 by Maja Lidia Kossakowska & Agencja
Wydawnicza Runa Raport z nawiedzonego miasta © 2006 by Wit Szostak & Agencja Wydawnicza
Runa
Plewy na wietrze © 2006 by Anna Brzezińska & Agencja Wydawnicza Runa Popiół i kurz © 2006 by Jarosław Grzędowicz & Oficyna Wydawnicza Fabryka
Słów Vertical© 2006 by Rafał Kosik & Powergraph Zakon Krańca Świata, tom II © 2006 by Maja Lidia Kossakowska & Oficyna
Wydawnicza Fabryka Słów Nocarz © 2006 by Magdalena Kozak & Oficyna Wydawnicza Fabryka Słów Lux perpetua © 2006 by Andrzej Sapkowski & Niezależna Oficyna Wydawnicza
NOWA
Redakcja: Piotr W. Cholewa Korekta: Krzysztof Wójcikiewicz
Fotografia i grafika na okładce: Michał Dagajew i Mirosław Stelmach Projekt okładki i typograficzny oraz łamanie: Tomek Laisar Fruń Fotografie autorów: Katarzyna Aranowska-Guzek (Maciej Guzek), Michał Dagajew (Anna Brzezińska, Jarosław Grzędowicz, Marek S. Huberath, Maja Lidia Kossakowska, Magdalena Kozak, Andrzej Sapkowski), Joanna Kołodziejczak (Tomasz Kołodziejczak), Katarzyna Kosik (Rafał Kosik), Szymon Sokół (Wit Szostak), Maciej Wanicki (Jakub Ćwiek)
Wydawca: Związek Stowarzyszeń „Fandom Polski”
adres korespondencyjny: ul. Zamieniecka 46 m. 25, 04-158 Warszawa
Wydanie I.
Nakład 1700 egz.
ISBN 978-83-921256-1-7
Publikacja non-profit, nieprzeznaczona do sprzedaży
Szczęśliwie już po raz trzeci udaje nam się wydać antologię tekstów nominowanych do Nagrody im. Janusza A. Zajdla - bezpłatny tomik, rozdawany na Polconie, rozsyłany do bibliotek i wręczany dziennikarzom. Do trzech razy sztuka, mówi znane powiedzonko, więc można tegoroczną antologię uznać za jubileuszową (przy dość szerokim znaczeniu słowa „jubileusz”).
Co ciekawego zdarzyło się w tym roku? Nominacje zdominowały smoki - aż trzy opowiadania pochodzą z antologii Księga smoków, wydanej przez Runę. Prawdę mówiąc, nie pamiętam tak mocnego uderzenia jednej książki. Poza tym można odnotować powrót mistrza - Marek S. Huberath wydał ostatnio zbiór w części nowych opowiadań, a czytelnicy nominowali tytułowe. Cieszy też obecność wśród nominacji tekstu Tomka Kołodziejczaka, który po dłuższej przerwie wrócił do działalności literackiej. Jakub Ćwiek trafił do tego grona rok temu, a teraz powtórzył sukces kolejnym opowiadaniem o Lokim.
W grupie powieści znalazła się dwójka „debiutantów” - po raz pierwszy otrzymali nominacje Magda Kozak za Nocarza i Rafał Kosik za Vertical. Nominacje pozostałych autorów - trudno powiedzieć „weteranów”, bo jednak wiekiem niezbyt do tego określenia pasują - raczej nie były niespodzianką. Andrzej Sapkowski zakończył husycką sagę, Jarosław Grzędowicz po znakomitym wyniku w zeszłorocznym głosowaniu przedstawił nową powieść, Maja Lidia Kossakowska - drugą część powieści nominowanej w roku 2006, a Anna Brzezińska historię Szarki i zbója Twardokęska.
Przed nami kolejny etap - w pewnym sensie wybór zwycięzcy przez bardzo szerokie jury, to znaczy głosowanie fanów na Polconie. Zachęcamy wszystkich, by wzięli w nim udział.
Korzystając z okazji, chcielibyśmy wspomnieć z wdzięcznością o tych wszystkich, bez których antologia nie mogłaby się ukazać.
5
Najważniejsi są oczywiście autorzy - gdyby nie napisali swoich tekstów, nie mielibyśmy czym się zachwycać. Gdyby wydawcy tych dzieł nie wydrukowali, nie mogłyby trafić na listę nominacji. A przede wszystkim i autorzy, i wydawcy zgodzili się na bezpłatną, niekomercyjną publikację opowiadań i fragmentów powieści w niniejszym tomiku, za co jesteśmy im głęboko wdzięczni.
Bardzo dziękujemy Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego, panu Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu, który przyznał fundusze na sfinansowanie tej antologii.
Dziękujemy również Rafałowi A. Ziemkiewiczowi za to, że w nawale pracy znalazł czas na przedmowę analizującą fenomen Janusza A. Zajdla i nagrody jego imienia.
Nasza wdzięczność należy się oczywiście wszystkim osobom, które przy tej antologii pracowały - przy składzie, gromadzeniu tekstów, fotografiach, projektach i wszelkich innych etapach. Nie należy też zapominać o krakowskiej drukarni GS, która potraktowała nasze zlecenie wyjątkowo.
Czy za rok ukaże się kolejna antologia? To w dużej mierze zależy od Was - jeśli jakiś utwór w tym zbiorze zwrócił Waszą uwagę, to kupcie, proszę, książkę, w której był pierwotnie opublikowany. Wydawcy powinni widzieć, że warto wspierać tę niekomercyjną inicjatywę.
Piotr W. Cholewa Witold Siekierzyński
Można znaleźć w historii polskiej literatury fantastycznej pisarzy większych od Janusza Zajdla, ale nie można znaleźć takiego, który bardziej by zasłużył na patronowanie najważniejszej w gatunku nagrodzie. I to właśnie nagrodzie przyznawanej w plebiscycie uczestników ruchu miłośników fantastyki, zwanego z angielska fandomem.
Uczestnicy tego ruchu są publicznością dość szczególną. Z jednej strony na pewno bardziej od przeciętnych czytaczy wyrobioną, śledzącą na bieżąco nowości księgarskie, gotową zawsze do dyskusji nad nowymi pomysłami, trendami i dziełami. Z drugiej strony kierującą się swoimi specyficznymi kryteriami oceny ulubionej twórczości, innymi niż te, które przyświecają zawodowym literaturoznawcom. Fani, jak zwykło się nazywać zorganizowanych miłośników fantastyki, nie są głusi na wartości literackie, ale ważne są też dla nich atrakcje czytelnicze czy, nazwijmy to, „hobbystyczne”, przez zawodowców zupełnie lekceważone - pomysłowość w odwoływaniu się do dokonań gatunku i ich wzbogacaniu czy umiejętność emocjonalnego przywiązania odbiorcy do przedstawianych światów i bohaterów. Ich głos jest zatem opinią pośrednią pomiędzy werdyktem zwykłych czytelników, mierzonym liczbą sprzedanych egzemplarzy, a opiniami krytyków. Pierwsi często dają się nabierać na komercyjną tandetę i wtórność, drugim zdarza się promować rzeczy zwyczajnie nudne, przedziwaczone, nieliczące się zupełnie z odbiorcą. Gusta fanów lokują się pomiędzy tymi skrajnościami i to czyni z nich grupę dla pisarza fantastyki szczególnie cenną.
Janusz Zajdel cenił ich również. Z zawodu fizyk jądrowy, daleki był od artystowskiego pojmowania literatury. Stawiał sobie jako autor spore wymagania, ale dotyczyły one przekazania czytelnikom pewnej wiedzy bądź odkrycia przed nimi szczególnej prawdy. Bohater, fabuła, konstrukcja - to były dla niego sprawy rzemieślnicze, mające jak najlepiej posłużyć dogadaniu się z czytelnikiem, zabawieniu go tak, żeby przy okazji owej zabawy czegoś go nauczyć.
7
Dzięki serii swych powieści antytotalitarnych, dokonujących wiwisekcji upadlających człowieka systemów społecznych na modelu fantastycznego świata, stał się Zajdel natchnieniem i patronem dla pisarzy, którzy niekiedy uważali SF za konwencję, po którą poważnemu twórcy sięgnąć wypada tylko dla oszukania cenzury. Zajdel wcale jej tak nie traktował - perspektywy dalszego rozwoju cywilizacyjnego, podbój kosmosu, miejsce nauki i naukowców w przyszłym społeczeństwie, słowem wszystkie te sprawy, które ożywiały tradycyjną amerykańską SF „złotego wieku”, ożywiały także jego twórczość. Krytycy, niekiedy nawet przedstawiciele wewnątrzgatunkowej krytyki SF, miewali z tym kłopot; by z niego wybrnąć, zdarzało im się twórczość Zajdla dzielić. „Cylinder van Troffa” i to, co ukazało się po nim, to w tym podziale Zajdel „poważny”, podczas gdy wcześniejsze „Jady mantezji” czy „Lalande” to tylko wprawki, mniej wartościowe, młodzieńcze próby. Kto tak twierdzi, nie zauważa, że także „Limes inferior” czy „Paradyzję” można czytać jako klasyczne powieści science fiction, doskonale spełniające postulaty Campbella. Zajdel dokonał bowiem sztuki podobnej do tej, jaka w powieści kryminalnej udała się Chandlerowi, który doskonale spełnił wszystkie wymogi konwencji, zarazem nasycając ją treścią, jakiej przed nim nikt w kryminałach zawrzeć nie próbował. Krytycy wprowadzają tu rozróżnienie pomiędzy złamaniem konwencji a jej rozsadzaniem. Otóż Zajdel właśnie nigdy konwencji klasycznej SF nie złamał, pozostał jej wierny - ale ją rozsadził, mieszcząc w literaturze przeznaczonej pierwotnie dla hobbystów astronomii i astronautyki opowieść o absurdzie i upokorzeniu życiem w schyłkowym peerelu.
Uczuciowy związek pomiędzy fandomem a Mistrzem był obustronny. Kluby często honorowały Zajdla swoimi wyróżnieniami i zapraszały na spotkania, a on przyjmował te honory bez cienia lekceważenia i gotów był dla uświetnienia fanowskich spotkań fatygować się na drugi koniec Polski nawet wtedy, gdy zmagał się już ze śmiertelną chorobą. Chętnie czytał amatorskie próby, podtykane mu przez początkujących autorów (których zawsze w fandomie
8
było pełno), nie odmawiał swej recenzji, fachowej rady. Snuł plany stworzenia nagrody im. George'a Orwella, którą chciał przyznawać najlepszym spośród debiutantów. Czuł się w fandomie dobrze, a fandom czuł się dobrze z nim. Gdy więc gruchnęła po klubach wieść o jego śmierci, trudno było o coś bardziej oczywistego niż wspólna decyzja liczących się klubów, żeby nagroda fandomu polskiego (do której utworzenia na wzór zachodni przymierzano się właśnie) nosiła imię Janusza Zajdla. I oczywiste było ze strony najbliższych zmarłego pisarza wyrażenie na to zgody.
Nagrodę przyznawano początkowo na posiedzeniu przedstawicieli klubów, odbywającym się przy okazji dorocznego konwentu miłośników fantastyki, Polconu. Bogiem a prawdą, w pierwszych latach istnienia nagrody częściej był kłopot ze znalezieniem w rocznym dorobku działa wartego uhonorowania, niż z wyborem - bywały lata, kiedy od przyznania nagrody fani chwalebnie się powstrzymali. Potem, gdy z polską fantastyką zrobiło się lepiej, pojawiła się potrzeba stworzenia kategorii, spisania regulaminu. Wzorowano się przy tym na istniejącej od dawna nagrodzie Hugo, przyznawanej na światowym zjeździe, tzw. Worldconie. W plebiscycie biorą udział wszyscy uczestnicy zjazdu (w naszym wypadku Polconu), ale wybierając spośród nominacji wyłonionych wcześniej w głosowaniu korespondencyjnym, co zapobiega na przykład przecenieniu kandydata pochodzącego z miejscowości, gdzie w danym roku urządzany jest konwent.
Jak właściwie każde udane przedsięwzięcie w naszym kraju, także i nagroda Zajdla nie miała lekko - bywała celem ostrych napaści, a ludzie, którzy włożyli sporo bezinteresownej pracy w to, żeby mogła być przyznawana, musieli za to znosić obelgi i insynuacje. Płynęły te ataki z dwóch stron: od pisarzy sfrustrowanych pomijaniem ich w fandomowych werdyktach bądź trawionych zawiścią, że tę samą co im nagrodę dano komuś, kogo Gwiazdor akurat nie lubi, oraz od wydawców - zwłaszcza czasopism - zainteresowanych, aby nagrodą wieńczono twórców przez nich właśnie lansowanych. Jedni domagali się, by nagrodę przyznawało gremium bardziej kompetentne, najlepiej zaprzyjaźnieni krytycy i wydawcy;
9
drudzy szermowali argumentem, że uczestnicy Polconu to grono zbyt nieliczne i niereprezentatywne, za wzór do naśladowania podając werdykty głosowań swoich czytelników bądź klientów zaprzyjaźnionych księgarni wysyłkowych. Jedni i drudzy nie cofali się przed pomówieniami, zwykle dowodzącymi, iż nawet nie znają regulaminu nagrody, no i przede wszystkim - wszyscy motywowali swe ataki wyłącznie bezinteresowną troską o dobre imię Janusza Zajdla, któremu przyznawana przez osoby niewłaściwe nagroda miała jakoby bardzo szkodzić. Jestem zobowiązany pani Jadwidze Zajdel, że znosiła zawsze ich troskę z dużym spokojem, a nawet poczuciem humoru.
Przez te kilkanaście lat okazało się bowiem, że nagroda jest dla naszego środowiska wartością - właśnie dzięki owemu wypośrodkowaniu opinii, o którym pisałem na wstępie. Fanom zdarzało się pewne rzeczy przeceniać, pewnych nie doceniać, podobnie zresztą, jak zdarza się to i zawodowym krytykom, z jurorami nagrody Nobla na czele. Dopisałbym, gdyby istniała taka możliwość, kilka nazwisk do listy nominowanych i laureatów, a na skreśleniu kilku innych lista ta na pewno by zyskała. Pomimo jednak wszelkich zastrzeżeń nie ulega wątpliwości, że jeśli ktoś chce zapoznać się z tym, co w polskiej fantastyce lat ostatnich najważniejsze, to sięgnięcie po opowiadania i powieści uhonorowane Zajdlem jest najlepszym sposobem.
Być może warto by na wzór USA - gdzie obok wspomnianej fanowskiej Hugo jest też przyznawana przez profesjonalistów Nebula - uzupełnić nagrodę Zajdla nagrodą zawodowców. Były takie próby, nie powiodły się. I może jest to sprawa znacząca: o ile wśród prawie pięćdziesięciu nagród przyznawanych corocznie dziełom z tzw. głównego nurtu nie ma ani jednej, która zależałaby od czytelników - są wyłącznie takie, w których głosuje zawodowe jury - to w polskiej fantastyce odwrotnie, wszystkie nagrody są tu przyznawane w drodze plebiscytu. Na pewno to o czymś świadczy, choć trudno mi jednoznacznie przesądzać, o czym.
Rafał A. Ziemkiewicz
10
Opowiadania
Jakub Ćwiek Bóg marnotrawny
(Kłamca 2. Bóg marnotrawny, Oficyna Wydawnicza Fabryka Słów)
Maciej Guzek Zmiana
(Księga smoków, Agencja Wydawnicza Runa)
Marek S. Huberath Balsam długiego pożegnania (Balsam długiego pożegnania, Wydawnictwo Literackie)
Tomasz Kołodziejczak Piękna i graf
(Niech żyje Polska. Hura!, tom 1, Oficyna Wydawnicza Fabryka Słów)
Maja Lidia Kossakowska Smok tańczy dla Chung Fonga
Wit Szostak Raport z nawiedzonego miasta
Powieści
Anna Brzezińska Plewy na wietrze
(Agencja Wydawnicza Runa)
Jarosław Grzędowicz Popiół i kurz
(Oficyna Wydawnicza Fabryka Słów)
Rafał Kosik Vertical (Powergraph)
Maja Lidia Kossakowska Zakon Krańca Świata, tom 2
Magdalena Kozak Nocarz
Andrzej Sapkowski ...
dragonball11