02_BŁĘKITNY DYWAN.pdf

(858 KB) Pobierz
ZBIÓR BAŚNI NARODÓW ZSRR
O MISTRZACH-RZEMIEŚLNIKACH
Wybór i opracowanie N. Kołpakowa
ZŁOTE RĘCE
Reprint wydania z 1956 roku
NASZA KSIĘGARNIA
Opracowanie edytorskie: Jawa 48 ©
783957003.001.png
Złote ręce – Baśń III BŁĘKITNY DYWAN
B A ŚŃ G R U Z I Ń S K A
Ę KITNY DYWAN
Był sobie król. I miał syna jedynaka.
Ro ś nie królewicz, wyrósł ju ż na pi ę knego młodzie ń ca. Król
patrzy na niego z lubo ś ci ą i my ś li:
„Starzej ę si ę . Trzeba odda ć królestwo synowi. Dobrze by było,
ż eby i on ju ż miał male ń kiego nast ę pc ę tronu. Wtedy umr ę
spokojnie”.
Pewnego dnia wzywa do siebie królewicza i mówi:
— Czy nie czas, synku, ż eby ś wyszukał sobie narzeczon ą ? Ju ż
powiniene ś zało ż y ć rodzin ę . — I zaprowadził królewicza do du ż ej
sali. Wszystkie jej ś ciany były obwieszone portretami, a na
wszystkich portretach były wymalowane dziewice: jedna od drugiej
pi ę kniejsza, jedna od drugiej milsza.
— Słuchaj, synku — mówi król — wybieraj sobie za ż on ę jedn ą
z nich. Która ci si ę spodoba, do tej po ś lemy swaty.
Królewicz obszedł cał ą sal ę , obejrzał wszystkie portrety i mówi
do ojca:
— Nie, ojcze, nie mog ę ż adnej wybra ć . Wszystkie s ą pi ę kne,
temu nie przecz ę . Ale dla ż adnej z nich nie bije mi ż ywiej serce.
Pozwól mi zwiedzi ć całe nasze królestwo. Mo ż e wtedy spotkam t ę ,
która mi jest przeznaczona.
Opracowanie edytorskie: Jawa 48 ©
783957003.002.png
Złote ręce – Baśń III BŁĘKITNY DYWAN
Król zgodził si ę i królewicz wyruszył w drog ę .
W ę druje przez ziemi ę ojczyst ą , idzie przez góry, przez winnice,
wst ę puje do staro ż ytnych miast, zagl ą da do wsi. Du ż o jest dziewic w
jego kraju rodzinnym, dziewic pi ę knych i m ą drych, i dobrych, jednak
dla ż adnej z nich nie zabiło serce królewskiego syna.
Wreszcie pewnego dnia spotkał w górach na kra ń cu ubogiej
wioski dziewczyn ę smukł ą jak cyprys, z k ę dziorami jak brunatny
jedwab. Ujrzał królewicz dziewczyn ę , ujrzał i zrozumiał, ż e j ą jedn ą
jedyn ą b ę dzie kochał przez całe ż ycie.
Wszedł pod dach jej sakli i usiadł przy niej.
— Wyjd ź za mnie, najpi ę kniejsza — prosi królewicz.
— Kto ś ty? — pyta dziewczyna. — Jestem królewiczem.
— Ale co ty umiesz? Jakie znasz rzemiosło?
Zdziwił si ę młodzieniec.
— Ja nie znam ż adnego rzemiosła. Przecie mówi ę ci, ż em
królewicz.
Dziewczyna roze ś miała si ę .
— By ć królewiczem to nie jest ż adne zaj ę cie. Dzi ś nim jeste ś , a
jutro mo ż esz nim nie by ć . Jak wtedy wy ż ywisz rodzin ę ? Id ź i naucz
si ę jakiego ś rzemiosła. Je ż eli si ę nauczysz, to wyjd ę za ciebie za
m ąż , a je ż eli nie, to nie pokazuj mi si ę na oczy.
Królewicz zwiesił głow ę i smutny wyszedł z sakli. Nie wie,
jakiego ma si ę nauczy ć rzemiosła.
Wrócił do pałacu i opowiedział ojcu o swoim zmartwieniu. Król
si ę u ś miechn ą ł.
— Nie martw si ę , synku. To rzecz do naprawienia.
I kazał zwoła ć do pałacu majstrów-rzemie ś lników z całego
królestwa. Stawili si ę na królewskie wezwanie kowale i zduny,
tkacze i cie ś le. Stoj ą w złotej sali czekaj ą c na króla, rozmawiaj ą
szeptem, nie wiedz ą , po co król ich wezwał.
I oto wychodzi z komnaty król, a z nim królewicz. Rzemie ś lnicy
pokłonili si ę nisko.
— Witajcie, majstrowie — mówi król. — Wezwałem was tutaj w
takiej oto sprawie: królewicz, syn mój, chce si ę nauczy ć jakiego ś
rzemiosła. Który z was mo ż e go wzi ąć do terminu?
Majstrowie poszeptali ze sob ą , pokiwali głowami. Niełatwe to
zadanie uczy ć zwykłego rzemiosła syna królewskiego.
— Có ż to, nikt nie chce? — pyta król. I woła do siebie majstra
ś lusarskiego, który zakładał w pałacu wszystkie zamki. — Wiem, ż e
Opracowanie edytorskie: Jawa 48 ©
Złote ręce – Baśń III BŁĘKITNY DYWAN
dobry z ciebie majster. Czy podejmiesz si ę nauczy ć królewicza
roboty ś lusarskiej?
Ś lusarz zmieszał si ę .
— Czemu nie mam nauczy ć , wasza królewska mo ść ? — od-
powiada królowi. — Nie wiem tylko, czy wam dogodz ę .
— A ile czasu trzeba si ę uczy ć , ż eby zosta ć dobrym ś lusarzem?
— pyta królewicz.
Ś lusarz zastanowił si ę .
— Trzeba by ze trzy lata.
— Nie, to nie dla mnie — mówi młodzieniec. — Moja
narzeczona nie zechce czeka ć tak długo.
Król przywołał bednarza i pyta:
— A tobie ile trzeba czasu, ż eby królewicza nauczy ć ? Bednarz
skłonił si ę przed królem.
— Dwa lata, wasza królewska mo ść .
— Nie, i to za długo — mówi królewicz.
Król przepytał wszystkich majstrów, jednego po drugim.
Wreszcie doszedł do ostatniego. Był to stary tkacz, nie lada mistrz w
swoim fachu. Tkał dywany tak cudownej pi ę kno ś ci, ż e przyje ż d ż ano
z obcych krajów, aby je podziwia ć .
— A ty, starcze? Czy i ty mi nic nie pomo ż esz? — pyta król.
Zamy ś lił si ę stary tkacz, podrapał si ę w głow ę .
— Dobrze, wasza królewska mo ść . Naucz ę królewicza mojego
rzemiosła.
— A ile na to czasu potrzeba? — pyta królewicz.
— Trzy dni — mówi starzec.
— Na to si ę zgadzam — ucieszył si ę królewicz. — Trzy dni to
krótki termin.
Syn królewski poszedł ze starym tkaczem i przebywał w jego
domu przez trzy dni. A kiedy powrócił do pałacu, to umiał tka ć
dywany niegorsze od dywanów mistrza. Królewicz utkał cudowny
dywan i zawiózł go narzeczonej.
Przyje ż d ż a do wioski, wchodzi do sakli i rozkłada dywan przed
oczami pi ę knej dziewczyny.
— Popatrz, czego si ę nauczyłem. Czy teraz wyjdziesz za mnie za
m ąż ?
— Teraz wyjd ę — mówi dziewczyna.
Królewicz wrócił do pałacu z narzeczon ą . Dziewczyna bardzo
si ę spodobała królowi i królowej. Rodzice dali synowi swoje
Opracowanie edytorskie: Jawa 48 ©
Złote ręce – Baśń III BŁĘKITNY DYWAN
błogosławie ń stwo, wyprawili huczne wesele i odt ą d królewicz i jego
ż ona ż yli w zgodzie i szcz ęś ciu.
Min ę ło kilka lat. Stary król umarł i królewicz obj ą ł po nim tron.
Pewnego razu mówi do ż ony:
— Chc ę przej ść cały mój kraj, ż eby dowiedzie ć si ę i usłysze ć , co
mówi ą o mnie poddani, czy który z nich nie knuje jakiej zdrady. Ale
zrobi ę to potajemnie, ż eby nikt o tym nie wiedział.
Przebrał si ę w łachmany ż ebraka, wzi ą ł torb ę i kij i ruszył w
drog ę po swoim kraju. A rz ą dy przekazał ż onie.
Długo w ę drował król przez miasta i sioła. Czas by mu ju ż do
domu wróci ć .
Ale pewnego wieczora zabł ą dził w górach i znalazł si ę w jakim ś
dzikim w ą wozie. Był to straszny W ą wóz W ęż ów, który miał bardzo
niedobr ą sław ę . Król zmylił drog ę i wpadł w r ę ce zbójców.
Zbójcy zawlekli go do swojej jaskini. Król woła:
— Nie wa ż cie si ę mnie tkn ąć , jestem królem!
A zbójcy ś miej ą si ę .
— Te ż wymy ś lił! Akurat nasz król b ę dzie si ę wał ę sał po górach
w takich łachmanach!
— Je ż eli ś król, to dawaj okup! — wołaj ą niektórzy zbójcy.
— Sko ń czmy z nim! Jaki z niego po ż ytek? — mówi ą inni.
A król powiada:
— Pieni ę dzy przy sobie
nie mam, zabójstwo nie
przyniesie wam ż adnej
korzy ś ci. Ale potrafi ę utka ć
taki dywan, jakiego nikt nie
widział w całym pa ń stwie.
Sprzedacie go i dostaniecie
du ż o pieni ę dzy.
Zbójcy zamy ś lili si ę .
— A czy długo b ę dziesz
tkał?
— Nie, niedługo. W ci ą gu
trzech
dni
sko ń cz ę
cał ą
robot ę .
— Dobrze — powiadaj ą
zbójcy — trzy dni mo ż emy
poczeka ć . Zabieraj si ę pr ę dzej
do roboty.
Opracowanie edytorskie: Jawa 48 ©
783957003.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin