Ogrod Kamiennych Kwiatow - Smith, Deborah.pdf

(2737 KB) Pobierz
807761840.001.png
807761840.002.png
807761840.003.png
W roku tysiąc dziewięćset czternastym moja babka Rachel
Bennett Brown zrobiła rzecz zdumiewającą.
Poszła do college'u. Miała wtedy osiemnaście lat i była biedną
jak mysz kościelna najstarszą córką w dziesięcioosobowej rodzi­
nie. Jej ojciec z trudem zarabiał na utrzymanie tak licznej gro­
madki najpierw jako rolnik, potem górnik, wreszcie jako robot­
nik na podgórzu północnej Georgii. Matka mojej babki, krzepka,
wiejska kobieta, urodziła się zaraz po wojnie domowej jako cór­
ka szeregowca armii jankeskiej, który zmarł na dyzenterię, kiedy
stacjonował w Georgii. Jej babka po kądzieli używała perfum,
nosiła falbanki i mogła być, choć nie musiała, kobietą wątpliwej
konduity.
Dla mojej babki Racheli, która wzrastała w poczuciu wybuja­
łej dumy, jak i potrzeby zostania Kimś, takie pochodzenie stano­
wiło źródło inspiracji i prowokacji. Poszła więc do maleńkiego
college'u w drugim końcu stanu, podróżując wozem zaprzężo­
nym w muła i pociągiem i porzucając chłodne dzikie góry, a po
drodze Atlantę, dla gorących, porośniętych sosnami równin, rów­
nie odmiennych od jej rodzinnych stron, jak pierwszy lepszy ob­
cy kraj.
Na opłacenie studiów zarabiała, usługując do stołu w profe­
sorskiej jadalni. Spotykała się z wiejskim chłopcem, który grał
w futbol i żył z pracy na szkolnych polach bawełny. Babka uczyła
się łaciny, zaawansowanej arytmetyki i czytała poezję. Nauczyła
się grać w tenisa albo przynajmniej pozować do zdjęć na skraju
szkolnego kortu. Zachowała się nawet fotografia, na której z za­
ciętą miną dźwiga rakietę, ubrana w spódnicę do kostek i bluzkę
5
z długimi rękawami i z bufkami. Ciemne, opadające wówczas na
kark włosy ma upięte w wiktoriański kok.
Wątpię, czy kiedykolwiek podbiła piłeczkę tenisową i czy
w ogóle interesowała się grą. Gry były nie dla niej, dziewczyny
poważnej, o rękach tak silnych jak męskie. Mogła cały dzień, bez
przerwy, okopywać motyką bawełnę. I ten wizerunek własny bar­
dzo jej odpowiadał.
Babka skończyła uczelnię z dyplomem nauczycielki i przenio­
sła się do Atlanty, gdzie z mniejszym lub większym sukcesem,
trzymając swoje liczne rodzeństwo żelazną ręką, próbowała
z nich zrobić przyzwoitych ludzi, prowadzących stateczne miejskie
życie. Nie będę wymieniała żadnych imion, choć przypuszczam,
że zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie nie było nikogo bez
winy. Boje pomiędzy babką a jej niezależnymi siostrami przeszły
do legendy naszej rodziny. Wystarczy powiedzieć, że babka nigdy
nie wycofywała się z walki.
Wyszła za mąż za Jankesa, inżyniera z Indiany, i podjęła pra­
cę w Western Union, gdzie szkoliła operatorów telegraficznych
i spotykała się z Margaret Mitchell (wówczas reporterką jednej
z gazet w Atlancie) i gdzie pewnego pamiętnego dnia tysiąc
dziewięćset czterdziestego piątego roku jedna z jej pracownic
przyniosła w drżącej dłoni ściśle tajny telegram, skierowany do
Waszyngtonu, a nadany z wiejskiej posiadłości prezydenta Roose-
velta Warm Springs w Georgii.
Prezydent umarł.
Przez kilka godzin babka należała do wąskiej grupy osób w biu­
rze Western Union znającej prawdę, która miała wstrząsnąć świa­
tem. Nigdy nie zapomniała ani tej chwili, ani spoczywającej wówczas
na niej odpowiedzialności. Zawsze w wielkich chwilach stawała na
wysokości zadania. Nosiła białe rękawiczki, pięknie wyczesane fut­
ro, robiła eleganckie zakupy w domu towarowym Richa i uczyła się
malowania na porcelanie, chociaż nie zdradzała artystycznych talen­
tów. Myszy, które malowała na talerzykach, miały kwadratowe uszy.
Ale jej przesłanie było zawsze jasne: jest kobietą wielkiej dumy, któ­
rej można zawierzyć bezpieczeństwo narodowe i która sama ustana­
wia swoje reguły. Dzięki niezłomnej determinacji potrafiła dopro­
wadzić do rozkwitu swoją gałąź drzewa rodzinnego.
- Jesteś lepszy od wszystkich - powtarzała najpierw swojemu
synowi, a potem wnukom bez odrobiny skromności czy wahania.
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin