Ross_JoAnn_Mroczne_namietnosci.pdf

(439 KB) Pobierz
Dark Desires
JOANN ROSS
MROCZNE
NAMIĘTNOŚCI
145730324.002.png
ROZDZIAŁ 1
- Mam dla ciebie propozycję.
Sawanna Starr założyła nogę na nogę, poprawiła się na
krześle i spojrzała podejrzliwie na mężczyznę siedzącego za
stołem. Justin Peters od trzech tygodni wytrwale namawiał ją
do przyjęcia pewnej oferty, a ona od trzech tygodni
uporczywie ją odrzucała.
- Jeśli znowu chodzi o to samo - odezwała się - moja
odpowiedź nadal brzmi: nie. - Posłała mu czarujący uśmiech,
a potem zaczęła rozgarniać widelcem sałatkę na talerzu w
poszukiwaniu krewetek.
- Czy nikt ci nigdy nie powiedział, że małpujesz swojego
staruszka? - Justin Peters nie ukrywał rozczarowania.
Ojciec Sawanny był znakomitością w świecie muzycznym,
znakomitym piosenkarzem rockowym, którego gwiazda po
trzydziestu latach kariery wciąż nie traciła blasku. Reggie
Starr uchodził nadal za niewiarygodnie atrakcyjnego,
przystojnego i wspaniałego mężczyznę. Znany był także z
tego, że zawsze robił wszystko po swojemu i nie
podporządkowywał się schematom.
- Rozumiem, że to miał być komplement, bo przecież
agenci nie mają zwyczaju obrażania swoich klientów -
odpowiedziała spokojnie Sawanna.
Na twarzy Justina Petersa malowały się zniecierpliwienie i
troska. Znał Sawannę od dnia, w którym przyszła na świat,
czyli od dwudziestu sześciu lat. Był wówczas agentem jej
ojca, a także matki, Melanie Raine, słynnej aktorki, uosobienia
seksu. Gdy Sawanna miała siedem lat, pocieszał ją po
rozwodzie rodziców, a gdy odbierała dyplom uniwersytecki,
przyjechał na tę uroczystość jako jedyny z bliskich jej osób.
Przed półtora rokiem opłakiwali razem śmierć matki, a rok
temu Justin nie odstępował od szpitalnego łóżka Sawanny,
145730324.003.png
mimo że lekarze uspokajali go, iż jej życiu nie zagraża już
żadne niebezpieczeństwo.
Chociaż był pięć razy żonaty, żaden z tych związków nie
dał mu dzieci. Teraz, w wieku sześćdziesięciu pięciu lat, nie
miał już zamiaru szukać następnej żony. Sawanna była dla
niego najdroższą istotą na świecie. Kochał ją bardziej, niż
mógłby kochać rodzoną córkę.
- Nadal uważam, że popełniasz błąd. - Westchnął i napił się
wina. - Rola Scarlett 0'Hary bywa do wzięcia tylko raz na
jakieś pięćdziesiąt lat.
Był czas, gdy Sawanna przyjęłaby tę propozycję i zagrała
słynną postać w długo oczekiwanym dalszym ciągu
„Przeminęło z wiatrem". Dzisiaj to już niemożliwe.
Dziewczyna trzeźwo patrzyła na świat. Była też głęboko
uczciwa i nie potrafiła oszukiwać innych ani samej siebie.
Odłożyła z westchnieniem widelec i spojrzała na Justina z
rezygnacją.
- Jestem ci naprawdę wdzięczna za zaufanie - zaczęła
łagodnie. - Rok temu nie wahałabym się ani chwili. Ale od
tamtego czasu wiele się zmieniło.
Bezwiednie musnęła palcami ledwie widoczną szramę,
biegnącą po jej twarzy od ucha do kącika ust. Blizna była
jedną z pozostałości zeszłorocznego koszmaru.
- Jeśli ci chodzi o blizny, to prawie ich nie widać -
zapewniał.
- Masz rację. Przeszczepy skóry udały się świetnie. Jednak
bliskie kadry obnażają wszystko bezlitośnie.
- Tyle lat pracujesz w filmie i nie wiesz, że jest na to prosty
sposób?
- Zgoda, ale w moim przypadku nie wystarczyłaby gaza.
Musieliby mnie chyba filmować przez płótno.
- Myślałem, że doszłaś już do siebie. - W głosie Justina
było słychać troskę.
145730324.004.png
Choć bardzo się starał, Sawanna nie potrafiła zapomnieć,
jak fatalnie znosiła upływ czasu jej matka. Melanie Raine nie
mogła pogodzić się z myślą, że młodość przeminie, a ona nie
będzie już tą wspaniałą, piękną dziewczyną, którą pewien
reżyser zobaczył któregoś dnia w Saks sprzedającą
pończochy. Nie chciała, by wielbiciele widzieli, jak się
starzeje. Wolała popełnić samobójstwo. Wiadomość ojej
nagłej śmierci dostała się na pierwsze strony gazet i ściągnęła
tłumy na pogrzeb tej, którą nazywano boginią namiętności.
Cień bólu w oczach dziewczyny uświadomił Justinowi, że
ona również myślała o matce, która kiedyś powiedziała swej
pięcioletniej córeczce, że kobieta pozbawiona urody jest
niczym.
- Myślami już do tego nie wracam. Ale mój stan
psychiczny... - Wzruszyła ramionami. - Powiedzmy, że
miałam ciężki rok. Cieszę się, że już minął. I mam wielką
ochotę zabrać się znów do pracy.
- Ale nie przed kamerą?
- Nie. Aktorstwo sprawiało mi wiele przyjemności, ale ta
część mego życia już się skończyła. Czas skoncentrować się
na talentach odziedziczonych po ojcu.
- Skoro już jesteśmy przy muzyce... - wtrącił Justin, siląc
się na obojętny ton. - W sobotę byłem na kolacji z pewnym
klientem, który wyrażał się z wielkim podziwem o twojej
muzyce do „Uwiedzionego".
Chodziło o film, w którym Sawanna zagrała jedną z
głównych ról i do której napisała muzykę. Za rolę dostała
Oscara, choć nie była całkiem pewna, czy nie zaważyło na
tym werdykcie współczucie. W chwili rozdawania nagród
leżała właśnie w szpitalu. Jeśli chodzi o muzykę, czuła się
naprawdę szczęśliwa, że przyjęto ją tak ciepło.
145730324.005.png
- Tak? - spytała, odprężywszy się wreszcie. Wyglądało na
to, że Justin nie będzie jej już namawiał do powrotu na ekran.
- Ktoś, kogo znam?
- Blake Winters.
- Oh! - kiwnęła głową. - Sam Winters.
Chociaż nigdy nie miała okazji poznać tego stroniącego od
ludzi pisarza, reżysera i producenta w jednej osobie,
wiedziała, że w Hollywood miał on opinię człowieka
chodzącego własnymi ścieżkami. Krążyły też jakieś plotki
związane z tragicznym wypadkiem samochodowym jego byłej
żony. Sawanna leżała wówczas w szpitalu, więc nie znała
szczegółów.
- Powinno mi to chyba schlebiać, bo słyszałam, że nie jest
to facet skory do pochwał - uśmiechnęła się.
- Blake jest bardzo wymagający - zgodził się Justin.- Ale
potrafi dostrzec talent. - Przechylił się do tyłu i podniósł do ust
szklaneczkę szkockiej. - Właśnie skończył nowy film.
- Tak, coś czytałam w ostatnim numerze „Variety" -
przypomniała sobie. - Czy to prawda, że aktorzy i ekipa nie
mogą zdradzić szczegółów scenariusza, jeśli chcą jeszcze
kiedyś pracować z Wintersem?
- Nikt ich nie zmuszał do przyjęcia takich warunków
umowy - stwierdził Justin.
- Ale wszyscy się zgodzili?
- Blake czuje się szczególnie związany z tą historią. Nie
chce, żeby prasa się o niej rozpisywała, zanim film trafi na
ekran.
- No cóż, sprawia wrażenie wariata - zdecydowała
Sawanna.
- Myślisz, że ktokolwiek w tym zwariowanym mieście nie
jest wariatem?
- Może i masz rację, ale sądząc po tym, co o nim
słyszałam, to gdyby poszukać w słowniku słowa „paranoja",
145730324.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin