Flanagan John_Zwiadowcy_02_Plonacy most.rtf

(31866 KB) Pobierz
Flanagan John_Zwiadowcy_02_Plonacy most

http://www.nexto.pl/oimg?p=34443&t=11



Ten tom dedykuję Katy



 

 

 

Halt i Will podążali tropem wargalów już od trzech dni. Niedawno widziano jak cztery zwaliste, grubo­skórne stwory, oddane zbuntowanemu wielmoży, Morgarathowi, przemierzały tereny lenna Redmont, kierując się na północ. Gdy wieść o tym dotarła do zwiadowcy, natychmiast ruszył za nimi wraz ze swym młodym cze­ladnikiem, aby przeciąć im drogę.

Skąd oni się tu wzięli? spytał Will podczas jedne­go z krótkich postojów. Przecież teraz Wąwóz Trzech Kroków jest chyba naprawdę dobrze strzeżony?

Było to jedyne dostępne przejście łączące królestwo Araluen i płaskowyż, na którym wznosiły się Góry Desz­czu i Nocy, gdzie mieściła się siedziba Morgaratha. Królestwo przygotowywało się do nadchodzącej wojny z Morgarathem, toteż niezbyt liczny stały garnizon pilnujący wąskiego przesmyku został wzmocniony kompanią pie­choty i łuczników.

Owszem, w większej liczbie mógłby przejść tylko tamtędy przyznał Halt ale tak mały patrol zapew­ne zdołał przekraść się na teren królestwa, drogą przez urwiska.

Górzysty płaskowyż, który stał się miejscem wygnania Morgaratha, wznosił się wysoko nad południowymi krań­cami królestwa. Od Wąwozu Trzech Kroków na wschodzie ku zachodowi ciągnęły się przepastne urwiska, tworząc naturalną granicę między płaskowyżem i Araluenem. Da­lej linia ich skręcała na południowy zachód, przechodząc w kolejną nieprzebytą przeszkodę zwaną Rozpadliną by­ła to ogromna szczelina biegnąca do morza i dzieląca krainę Morgaratha od królestwa Celtów.

Przez ostatnich szesnaście lat właśnie te naturalne fortyfikacje chroniły Araluen i sąsiednią Celtię przed na­jazdami Morgaratha. Jeśli jednak spojrzeć na to z drugiej strony, zapewniały buntownikowi ochronę przed siłami Araluenu.

Sądziłem, że te urwiska przeszkodą nie do prze­bycia? zdziwił się Will.

Halt pozwolił sobie na ponury uśmiech.

Nie ma przeszkód, których nie dałoby się pokonać. Zwłaszcza jeśli ktoś mało dba o to, jakie straty poniosą wykonawcy jego rozkazów. Przypuszczam, że spuścili się na linach lub zeszli po drabinach sznurowych któ­rejś bezksiężycowej nocy, przy złej pogodzie. Tym spo­sobem zdołali ominąć nasze straże graniczne.

Wstał, dając tym samym do zrozumienia, że postój do­biegł końca. Will uniósł się również, ramię w ramię po­deszli do koni. Wskakując na siodło, Halt stęknął cicho. Rana, jaką odniósł podczas starcia z kalkarami, wciąż jeszcze dokuczała mu nieco.

Mniej mnie obchodzi, jak się tu dostali ciągnął. Idzie o to, dokąd zmierzają i jakie mają zamiary.

Ledwo wymówił te sł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin