Brown Steve - Jak mowic aby ludzie sluchali.doc

(646 KB) Pobierz

  Steve Brown

  "Jak mówić aby ludzie słuchali"

 

  Oficyna Wydawnicza Logos

  Warszawa 1996

 

  Wprowadzenie

 

 

  Henry Clay cieszył się wielkim uznaniem jako mówca. Tak już jest w życiu,

że gdy odnosisz sukcesy w jakiejś dziedzinie, ludzie, którym się nie udało,

zazdroszczą ci. Niektórzy ze starszych członków izby zazdrościli Clay'owi

jego zdolności porywania tłumów. Pewnego razu jeden z nich wypowiedział w

jego obecności obraźliwą uwagę: "Henry, twój problem polega na tym, że w

swoich przemówieniach starasz się wywrzeć natychmiastowy wpływ na

słuchaczy. Ja przemawiam dla potomnych".

  "Faktycznie", odpowiedział Clay. "Słuchając ciebie odnoszę wrażenie, że

chcesz mówić nieprzerwanie aż przybędą twoi słuchacze".

  Clay dał do zrozumienia, że jego krytycy wygłaszali mowy, których nikt

nie chciał słuchać. Ich audytorium nie stanowiła grupa realnych ludzi.

Książka, którą czytasz, w praktyczny sposób traktuje o zwyczajnych ludziach

porozumiewających się z innymi zwyczajnymi ludźmi. Nie jest to książka dla

naukowców czy zawodowych mówców. Napisałem ją, aby pomóc ci dotrzeć do

prawdziwych słuchaczy - takich, jakich spotykamy w codziennym życiu.

  Czy zdarzyło ci się wygłupić w czasie publicznego wystąpienia? Czy

zastanawiałeś się kiedyś, co powinieneś powiedzieć w rozmowie z

przyjacielem czy znajomym? Czy obserwowałeś, jak mówcy ciągną za sobą

tłumy, i zazdrościłeś im tego? Czy zastanawiałeś się, dlaczego twoje słowa

nie mają wpływu na ludzi, którzy ich słuchają? Czy czułeś się ignorowany w

rozmowie, na przyjęciu towarzyskim czy stojąc z tyłu podium? Czy pragnąłeś

poprawić swoje umiejętności przemawiania i prowadzenia rozmowy? Czy

składając sprawozdanie odkryłeś, że nikt nie zrozumiał tego, co chciałeś

przekazać, i że w ogóle nikomu na tym nie zależało? Czy kiedykolwiek

pragnąłeś powiedzieć swoim podwładnym rzeczy, które mogłyby ich zmotywować

do bardziej efektywnej pracy? Czy pragnąłeś powiedzieć szefowi coś, co

skłoniłoby go do dania ci podwyżki?

  Jeśli kiedykolwiek miałeś takie pragnienia, to książka, którą czytasz

jest dla ciebie.

  Książka ta traktuje o mówieniu.

  Sam jestem gadułą i to takim gadułą, który odniósł w tej dziedzinie pewne

sukcesy. Książka, którą trzymasz w rękach, nie została napisana naukowym

żargonem, nie ma w niej również niepraktycznych teorii. Podzielę się z tobą

informacjami, które sprawdziłem we własnym życiu doświadczając też wielu

porażek. Najlepszym sposobem nauczenia się czegoś jest zrobienie tego źle,

ja zaś popełniłem wiele błędów. Chcę dać ci okazję do uczenia się z moich

niepowodzeń i sukcesów.

  Na co dzień wykładam sztukę komunikowania w Seminarium Reformowanym -

staram się nauczyć młodych duchownych, jak przenieść ogień ich przesłania

do pierwszych rzędów kościelnych ławek. Dużą część życia spędziłem

przemawiając na różnych konwencjach, w kościołach, na uczelniach i w

seminariach. Obecnie prowadzę codzienny piętnastominutowy program radiowy

słyszalny w ponad trzystu stacjach radiowych rozsianych po całych Stanach.

Pracowałem również w rozgłośniach komercyjnych, gdzie sprzedawałem wszystko

począwszy od cadillacków po papierosy, i w rozgłośniach chrześcijańskich,

gdzie niosłem ludziom o wiele lepsze przesłanie. Jako gospodarz programu

"Christian talkshow" (Chrześcijański talkshaw) przeprowadziłem wiele

dyskusji poświęconych ludzkim problemom i pomagałem znaleźć odpowiedzi

dające poczucie pewności.

  Powiem wprost: mówienie to moja praca. Oczywiście moja praca obejmuje o

wiele więcej - jeśli ograniczymy się jednak do minimum, to mówienie jest

tym, co robię, aby żyć. Mówienie przypomina pociąg, który dostarcza towary

na rynek. Określony produkt może być najlepszym towarem, jaki przemysł w

danej chwili oferuje, jeśli jednak zabraknie środka transportu, który

dostarczy go klientom, to pozostanie on na półkach.

  Jestem chrześcijaninem i leży mi na sercu, aby chrześcijanie potrafili

lepiej komunikować się z innymi ludźmi. Nie obawiam się tego, że

chrześcijańskie przesłanie ucierpi z powodu swojej prawdziwości. Ono

naprawdę jest prawdziwe! Obawiam się, że może ucierpieć od mówców, którzy

nie wiedzą jak przemawiać. Częścią mojego powołania jest pomaganie mojej

chrześcijańskiej rodzinie w lepszym porozumiewaniu się.

  Umiejętności w dziedzinie komunikowania się nie mają charakteru moralnego

(są "skuteczne" lub "nieskuteczne", nie zaś "dobre" lub "złe"). Dlatego

książka ta może ci pomóc nawet jeśli nie jesteś osobą wierzącą. Po prostu

nie mów nikomu, skąd uzyskałeś te informacje.

  Głównym problemem z mówieniem jest to, że wszyscy to robią, lecz bardzo

niewielu rozumie, co się właściwie dzieje i jak to co mówią wpływa na

innych ludzi. Każdego dnia słyszysz tysiące, dziesiątki tysięcy słów

wypowiadanych przez wielu ludzi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie

zapamiętasz tego, co większość z nich miała do powiedzenia. Każdego dnia ty

sam wypowiadasz tysiące słów, lecz zaledwie garstka osób rozumie czy

pamięta, co wyrażały twoje słowa.

  Piszę tę książkę, aby poprawić jedną ze stron tego równania: twoją

stronę. Pragnę, abyś lepiej mówił - aby twoje słowa przynosiły owoc w twoim

kościele, w twojej rodzinie, w twoim miejscu pracy i w twoich kontaktach z

przyjaciółmi.

  Być może spotkamy się pewnego dnia. Może będę słuchał twojego

przemówienia czy kazania. Być może nawiążemy rozmowę. Będę z tobą boleśnie

szczery: pragnę nauczyć cię lepszego przemawiania, abym nie zanudził się na

śmierć, gdy się spotkamy.

 

 

  Rozdział 1.&

  Potęga mowy

 

 

  "Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów

twoich będziesz potępiony." - Mt 12, 37

 

  Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było, gdybyś stracił mowę? Nie

mógłbyś porozumieć się szybko i łatwo z innymi, aby powiedzieć o swoich

potrzebach, uczuciach czy pragnieniach. Nie mógłbyś skorygować fałszywego

wrażenia czy podzielić się swoimi poglądami. Nie mógłbyś zachęcać, karcić,

inspirować. Nie mógłbyś wyrażać gniewu, okazywać miłości ani radości.

Gdybyś nie mógł mówić, musiałbyś pozostać w skorupie własnego prywatnego

świata i byłoby to zaiste samotne miejsce.

  Gdy przemawiałem na konferencji w Detroit, po raz pierwszy w życiu

zachorowałem na ostre zapalenie krtani - chorobę gardła powodującą utratę

głosu. Jedynym dźwiękiem, jaki mogłem z siebie wydobyć, był szept słyszalny

tylko wtedy, gdy system nagłaśniający był nastawiony na maksymalną moc.

Mogłem wygłaszać moje wykłady szeptem pod warunkiem, że powstrzymam się od

rozmów w przerwach między publicznymi wystąpieniami.

  Frustrujące doświadczenie? Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Wtedy

zrozumiałem, jak bardzo jestem uzależniony od mówienia. Nie mogłem robić

tego, co przyjmowałem za coś oczywistego, jak powiedzenie "dzień dobry" czy

zamówienie dania w restauracji. Nie mogłem prowadzić konwersacji w czasie

obiadu, nie mogłem odpowiadać na pytania, a wieczorem zadzwonić do domu i

porozmawiać z żoną. Zauważyłem, że popadam w depresję i złość. Jednak

najbardziej frustrowało mnie to, że nie mogłem nikomu powiedzieć, jak

bardzo jestem zdenerwowany i zły.

  Nie zdajemy sobie sprawy z ważności czegoś dopóki tego nie stracimy.

Podczas tamtej konferencji odkryłem, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od

słów. Język jest jednym z najważniejszych darów, jakie otrzymała ludzkość.

Początek całych cywilizacji można wyprowadzić od punktu, w którym ich język

stał się wystarczająco rozwinięty. Uczenie się języka danego narodu czy

kraju jest głównym czynnikiem, od którego zależy odniesienie sukcesu w jego

obszarze kulturowym.

  Cały problem polega na tym, że wielu ludzi przyjęło Boży dar i zmarnowało

go. Miałem przyjaciela, który mawiał, że w sferze wolności słowa nie ma

wielkiej różnicy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ZSRR (wtedy istniał

jeszcze ZSRR): "W Związku Sowieckim ludzie są pozbawieni wolności słowa i

nic nie mówią. W Ameryce mamy wolność słowa, lecz ludzie i tak nic nie

mówią. Co za różnica?". Miał na myśli to, że wolność słowa nie ma

znaczenia, jeśli nie masz nic do powiedzenia.

  Wielu ludzi przeżywa frustracje, ponieważ nie nauczyli się, jak właściwie

wykorzystywać dar mowy. Nie mają nic do powiedzenia lub mówią tak marnie,

że nikt się nie interesuje myślami, które wypowiadają. To wielka szkoda.

  Być może powiesz: "Steve, daj spokój. Wiem, że żyjesz z mówienia i

dlatego uważasz, że jest ono ważne. Czy nie przywiązujesz jednak przesadnej

wagi do komunikowania się? Jest tyle innych ważniejszych rzeczy.

Frustracje, które przeżywam, i bałagan w moim życiu wiążą się z wieloma

rzeczami, lecz nie z mową".

  Pomówmy o tym. Słowa mają moc. Kiedy Bóg przemawia, to sam akt

wypowiadania słów realizuje zamierzony przez Niego cel. "(...) Słowo, które

wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona

tego, co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 55, 11). W

Biblii słów używa się zwykle dla osiągnięcia określonego celu, dlatego mamy

"błogosławieństwa" i "przekleństwa" - słowa mające moc obdarzania

pomyślnością lub niszczenia. Chrystus powiedział, że zostaniemy potępieni

lub usprawiedliwieni na podstawie naszych słów. Nie jest przypadkiem, że w

1. rozdziale Ewangelii Jana cud wcielenia został opisany jako "Słowo, które

stało się ciałem". Gdy Bóg pragnął ukarać Zachariasza za jego niewiarę,

odebrał mu zdolność mowy.

 

 

  * * *

 

  "Nie wystarczy wiedzieć, co powiedzieć, trzeba jeszcze wiedzieć, jak." -

Arystoteles, Retoryka.

 

  * * *

 

 

 

  Słowa mogą błogosławić

 

 

  Uczę moich studentów, że bardzo ważne jest, aby okazywali afirmację

ludziom, którym służą. Zbyt wielu duchownych ma poczucie, że zostali

posłani do kościoła, aby głosić gniew Boży, by napominać wierzących i

naprawiać wszystkie problemy. Prawda zaś jest taka, że Bóg zwykle powołuje

duchownych do pracy w kościele, aby kochali ludzi i wzywali ich do takiego

samego postępowania.

  Istnieje ścisły związek i analogia pomiędzy tym, czego nauczam w

seminarium, a innymi dziedzinami życia. Na przykład, kilka lat temu

przyjaciel poprosił, abym pomógł mu rozwiązać problemy w jego firmie.

Zapytałem, czy kiedykolwiek powiedział swoim pracownikom, że ich ceni i

uważa za wartościowych. Odparł, że płaci im i uważa, że to wystarczy.

"Steve", powiedział. "Afirmuję ich za każdym razem gdy wręczam im czek".

  Przyjaciel sądził, że źródłem problemu było lenistwo jego pracowników.

Jednak nie to było przyczyną problemów - każdy głupiec mógł to zobaczyć na

własne oczy. Kiedy przekazałem mu kilka zasad, których mam zamiar nauczyć

cię w tej książce, nastąpiła zdumiewająca zmiana. Później powiedział mi:

"Któż by uwierzył, że coś tak małego może spowodować tak wielką zmianę?".

  Kiedy myślę o ludziach, którzy wywarli na mnie wpływ wspominam tych,

którzy wykorzystywali słowa, aby mnie zachęcać, motywować i afirmować.

Przypominam sobie pięciu emerytowanych pastorów z maleńkiego kościółka w

Cape Cod, którzy mogli zniszczyć swojego młodszego kolegę. Zamiast tego

jednomyślnie postanowili, że będą mnie dopingowali. Zawsze gdy byłem

zniechęcony i chciałem zrezygnować, ci Boży ludzie zachęcali mnie słowami

pocieszenia i miłości. Często zastanawiam się nad tym, co by się stało z

moją służbą i z moim życiem, gdyby ci mężczyźni nie postanowili

"podbudowywać" mnie swoimi słowami.

  Mój przyjaciel R. C. Sproul, jeden z najbardziej płodnych i głębokich

pisarzy chrześcijańskich w Ameryce, usłyszał kiedyś od swojej nauczycielki

następujące słowa: "R. C., nie wierz nikomu, kto ci powie, że nie

powinieneś pisać". Jej słowa stały się motywacją do pisania książek.

  Sam czytam trzy, cztery książki tygodniowo i nie wyobrażam sobie życia

bez tego. Uwielbiam książki, ponieważ - gdy byłem w ósmej klasie -

nauczyciel zachęcił mnie do czytania i pokazał jak się to robi.

  Kiedy Sir Walter Scott był chłopcem, nie uważano go za zbyt

inteligentnego. Z tego powodu koledzy ignorowali go. W wieku dwunastu lat

poszedł na spotkanie, gdzie było kilka postaci świata literackiego.

  Robert Burns, sławny Szkocki poeta, podziwiał malowidło pod którym

umieszczono wiersz. Zapytał o jego autora, lecz nikt nie wiedział kto

napisał te strofy. Wtedy Scott bardzo onieśmielony podał nazwisko autora i

zacytował resztę wiersza. Burns położył dłoń na głowie chłopca i

powiedział: "Synu, pewnego dnia będziesz w Szkocji wielkim człowiekiem".

  Minęło wiele lat, a Scott nadal pamiętał zachęcające słowa Burnsa i

uważał je za punkt zwrotny swojego życia. Słowa te obudziły w nim dążenie

do wielkości.

  Żony i mężowie zwykle nie zdają sobie sprawy z tego, jaki wpływ mogą mieć

na sukces czy porażkę współmałżonka w pracy zawodowej i relacjach

międzyludzkich. Moja żona Anna zawsze była dla mnie błogosławieństwem.

Kocham ją z kilku powodów. Anna jest piękna i wesoła. Jest cudowną matką.

Wspaniale gotuje. Ma nieprzeciętne zdolności do prowadzenia interesów i

zarządzania. Jednak najważniejszym darem, jaki dała mi w ciągu tych

wszystkich lat naszego małżeństwa, jest to, że wierzyła we mnie i mówiła mi

o tym. Zbierała fragmenty kazania, które okazało się "niewypałem", czy

przedsięwzięcia, którego nie udało się zrealizować, i wypowiadała słowa

zachęty i afirmacji. Pomagały mi one stawać na nogi za każdym razem, gdy

zostałem powalony.

 

 

  Słowa mogą niszczyć

 

 

 

  * * *

 

  Pytanie: "Czy skończył już swoją przemowę?". Odpowiedź: "Skończył

przemawiać dawno temu - on po prostu nie może przestać mówić!".

 

  * * *

 

 

  Wielu z nas zna na pamięć króciutki tekst: "Kije i kamienie mogą połamać

moje kości, lecz słowa nie zranią mnie nigdy". Podejrzewam, że matka

nauczyła mnie tej rymowanki, kiedy ktoś zranił mnie okrutnymi słowami.

Pragnęła, abym wiedział, że mogę wytrzymać słowne zniewagi bezmyślnych

ludzi. Jednak moja matka myliła się.

  Słowa mogą ranić o wiele bardziej niż kije i kamienie. Wiele cierpienia i

smutku, jakiego doświadczamy spowodowane jest słowami. Słowa wypowiadane

jako przekleństwa mogą nas zniszczyć. Jeśli mi nie wierzysz, pomyśl o tych

sytuacjach, gdy czyjeś słowa poniżyły cię ("Gdyby mózg był substancją

wybuchową, nie miałbyś go dość, aby rozsadzić łupinkę orzecha!"), gdy

złośliwe słowa zraniły cię tak okrutnie, że chciałeś umrzeć ("Ty idioto!

Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!"), gdy słowa krytyki pozbawiły cię

możliwości sukcesu ("Czy nigdy nie potrafisz zrobić niczego jak należy?

Zobacz jak to spaprałeś!") czy gdy czyjeś słowa komunikowały ci, że nie

jesteś ważny ("Masz tutaj dziesiątaka i znajdź kogoś, kogo to

interesuje!").

  Bill Glass podczas spotkań, jakie organizuje w więzieniu, często zadaje

słuchającym pytanie: "Komu z was ojciec lub matka mówili: Synu, kiedyś

skończysz w więzieniu?". Bill opowiada, że zawsze prawie wszyscy więźniowie

podnosili ręce potwierdzając proroczą moc słów rodziców.

  Nasze dzieci zwykle zostają tym, kim mówimy, że się staną. Jeśli mówimy

im, że są głupie, prawdopodobnie będą się głupio zachowywały. Jeżeli mówimy

im, że do niczego się nie nadają, będą nieprzydatne. Jeśli zwracamy się do

nich jak do przestępców, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa staną się

kryminalistami. Chociaż świadomość niszczącego działania fizycznego i

seksualnego wykorzystywania dzieci jest bardzo rozpowszechniona w naszym

społeczeństwie, słowne znęcanie się nad dziećmi może mieć równie szkodliwe

skutki.

  Jedną z kluczowych zasad zarządzania firmą jest to, że słowa zachęty lub

zniechęcenia mogą w decydujący sposób wpływać na efekty działalności. Słowa

przywódców mają wielką siłę niszczenia, zniechęcania i osłabiania ich

naśladowców. Ilu niedoszłych Einsteinów nauczyciele zniszczyli bezmyślnymi

słowami? Pomyśl o małżeństwach, które rozpadły się, o zerwanych

przyjaźniach i podziałach wewnątrz kościołów z powodu beztrosko rzucanych

słów.

 

 

  Słowa determinują to

  jak postrzegamy siebie

 

 

  Słowa nie tylko błogosławią i przeklinają. Słowa, jakich używasz w

rozmowie, wskazują na to, co o sobie myślisz. Po pięciu minutach rozmowy z

każdym człowiekiem jestem w stanie powiedzieć ci, co ta osoba myśli na

własny temat - czy traktuje siebie jak mistrza czy głupka.

  Po poważnej życiowej porażce John Wesley doszedł do wniosku, że wiara

jest kluczem do pozyskania świata dla Boga. Nie wiedział jednak, w jaki

sposób spowodować, by wiara stała się rzeczywistością w jego życiu. Poszedł

więc do jednego ze swoich doradców i zapytał: "Jak mam głosić wiarę, skoro

sam jej nie mam?".

  Jego nauczyciel uczynił interesującą uwagę: "Panie Wesley, niech pan

głosi wiarę, dopóki sam jej nie uzyska, a wtedy - gdy pan uwierzy - będzie

pan mógł nadal ją głosić". Inaczej mówiąc: "Naucz się patrzeć na siebie jak

na człowieka wiary, wyartykułuj tę rzeczywistość w swoim życiu, a wtedy

staniesz się mężem wiary". Słowa naprawdę determinują to, jak widzimy

siebie i kim się staniemy. Pragnę pokazać ci, jak zacząć myśleć o sobie

lepiej i powiedzieć o tym innym. Będziesz zaskoczony, jak słowa mogą

zmienić twoje życie.

  Są ludzie, którzy rozmawiają i przemawiają w taki sposób, że odnosi się

wrażenie, iż wiecznie narzekają i użalają się nad sobą. Poprzez swój sposób

mówienia sygnalizują, jakie mają o sobie wyobrażenie.

 

 

  Słowa determinują to,

  jak ludzie na nas reagują

 

 

  Jeżeli stale narzekasz i użalasz się nad sobą, możesz być pewny, że

ludzie będą traktowali cię stosownie do twoich słów. Jeśli przemawiasz z

autorytetem, ludzie będą się do ciebie odnosili jak do osoby, która ma

władzę. Jeśli wypowiadasz słowa miłości ludzie odpowiedzą miłością. Jeśli

twoje słowa wyrażają silny gniew, nie bądź zaskoczony, gdy będą cię unikali

(za wyjątkiem sytuacji, gdy będą chcieli z tobą walczyć lub wciągnąć do

wojen, jakie prowadzą z innymi).

  Ludzie religijni są czasami bardzo pompatyczni. Nie tak dawno temu

zostałem ostro skrytykowany w czasopiśmie kościelnym za jedną z moich

wypowiedzi. Otrzymałem listy od ludzi z całego kraju, którzy starali się

poprawić moje "fałszywe poglądy teologiczne". Najbardziej interesującą

reakcją w całym tym epizodzie było zachowanie dogmatycznego i religijnego

młodego mężczyzny, który podszedł do mnie po wykładzie, jaki wygłosiłem na

pewnej konferencji. Powiedział mi: "Doktorze Brown, to, co pan powiedział,

zasmuciło moje serce". (Miej się na baczności gdy chrześcijanie mówią, że

"zasmuciłeś ich serce". Generalnie rzecz biorąc oznacza to, że wycelowali w

ciebie ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin