Młodzi rycerze Jedi 6 - Oblężenie Akademii Jedi - Anderson Kevin J.pdf

(598 KB) Pobierz
1035905330.002.png
Kevin J. Anderson
Rebecca Moesta
Oblężenie Akademii Jedi
(Jedi Under Siege)
Przekład: Andrzej Syrzycki
1035905330.003.png
Rozdział 1
W niepewnym świetle budzącego się poranka Jaina obserwowała, jak jej wuj, Luke Skywalker,
powoli manewruje „Ścigaczem Cieni”. Przyglądała się, jak przelatuje przez otwarte wrota hangaru
mieszczącego lądowisko, urządzone na najniższym poziomie wielkiej świątyni. Młodzi rycerze Jedi
powrócili z rodzimej planety Wookiech, Kashyyyku, ale ojciec dziewczyny, Han Solo, i jego
przyjaciel Chewbacca, nie zabawili na Yavinie Cztery wystarczająco długo, by mieć czas na ukrycie
statku.
Wiedzieli, że Akademia Ciemnej Strony sposobi się do walki, i nie mogli pozwolić sobie na
marnowanie czasu.
Jaina niemal nie mogła uwierzyć, że zaledwie przed dwoma dniami Kashyyyk został zaatakowany
przez oddział imperialnych żołnierzy. Dowodził nimi jej przyjaciel Zekk, służący obecnie Drugiemu
Imperium i będący Ciemnym Jedi. Kiedy w ciemnościach, panujących wśród gęstego poszycia
dżungli, stanęła oko w oko z ciemnowłosym młodzieńcem, ten ostrzegł ją, żeby nie wracała na Yavin
Cztery, ponieważ księżyc zostanie niebawem zaatakowany przez wojska Akademii Ciemnej Strony.
Jaina musiała uznać to ostrzeżenie za dowód, że chłopaka nadal obchodzi los, jaki może spotkać
ją i jej brata bliźniaka, Jacena.
Wszyscy wylądowali na Yavinie Cztery zaledwie przed kilkunastoma minutami. Dokonanie skoku
przed nadprzestrzeń zabrało tak niewiele czasu, że nawet nie zdążyli się porządnie wyspać, tym
bardziej że po stoczonej walce w ich krwi wciąż jeszcze nie opadł poziom adrenaliny. Jaina miała
wrażenie, że wybuchnie, jeżeli szybko czegoś nie zrobi. Wiedziała, że tyle rzeczy czeka na
zaplanowanie i przygotowanie.
Jacen, stojący obok niej przy otwartych wrotach hangaru kryjącego lądowisko, szturchnął siostrę
pod żebro. Kiedy Jaina odwróciła się ku niemu, spojrzała prosto w bursztynowe oczy, mające odcień
koreliańskiej brandy.
– Nie martw się, wszystko będzie w porządku – odezwał się chłopiec. – Wujek Luke dobrze wie,
co robić. Wiele razy musiał odpierać ataki imperialnych oddziałów.
– Pewnie, już czuję się o wiele spokojniejsza – odparła Jaina, ani przez sekundę nie wierząc
w to, co mówi.
Jak zwykle, Jacen postanowił uciec się do jednego z ulubionych sposobów, mających skierować
myśli siostry na inny temat, nie związany z niemal pewną walką.
– Hej, opowiedzieć ci jakiś dowcip? – zapytał.
– Owszem, Jacenie – odezwała się Tenel Ka, która podeszła i stanęła obok bliźniąt. – Uważam,
że trochę humoru może nam się przydać.
Na ciele młodej wojowniczki z Dathomiry połyskiwała warstewka potu, jaka utworzyła się
1035905330.004.png
w ciągu ostatnich dziesięciu minut szybkiego biegu, mającego rzekomo „rozprostować mięśnie”,
a w rzeczywistości przestawić myśli na inne tory.
– W porządku, Jacenie. Możesz strzelać – powiedziała Jaina udając, że przygotowuje się na
najgorsze.
Tenel Ka odgarnęła jedną ręką długie, zaplecione w warkocze złocistorude włosy. Dziewczyna
straciła drugą rękę w następstwie nieszczęśliwego wypadku, jakiemu uległa podczas ćwiczeń
w posługiwaniu się świetlnym mieczem, ale nie zgodziła się na zastąpienie jej syntetyczną protezą.
Kiwnęła głową i spojrzała na Jacena.
– Możesz zacząć opowiadać ten dowcip.
– Dobrze. Jaka to będzie pora, kiedy imperialny robot kroczący nadepnie na twój chronometr? –
Jacen uniósł brwi i przez chwilę milczał, jakby czekał na odpowiedź. – Najwyższa, żeby sprawić
sobie nowy!
Na czas, potrzebny na jedno uderzenie serca, zapadła śmiertelna cisza, po czym Tenel Ka kiwnęła
głową i odezwała się poważnym tonem:
– Dziękuję ci, Jacenie. Twój dowcip był... jak najbardziej na miejscu.
Młoda wojowniczka nigdy się nie uśmiechała, ale Jainie się wydało, że tym razem w jej szarych
jak granit oczach zauważyła iskierki rozbawienia. Siostra Jacena wciąż jeszcze jęczała, udając
udrękę, kiedy z pokładu „Ścigacza Cieni” zszedł wujek Luke w towarzystwie młodego Wookiego,
Lowbaccy.
Doszedłszy do wniosku, że nie ma ani chwili do stracenia, Jaina pospieszyła ku nim. Widocznie
mistrz Jedi musiał czuć to samo, ponieważ kiedy Jacen i Tenel Ka podążyli śladami Jainy, zwrócił
się do wszystkich młodych Jedi bez jakiegokolwiek wstępu.
– Drugie Imperium musi poświęcić trochę czasu na zainstalowanie nowych urządzeń
komputerowych, które ukradło z fabryki na Kashyyyku – powiedział. – Możliwe, że zajmie to kilka
dni, ale nie chcę niepotrzebnie ryzykować. Tionna i Raynar wyprawili się do świątyni nad jeziorem,
gdzie zajmują się ćwiczeniami. Chciałbym, Lowie, żebyś poleciał tam swoim T-23 i powiedział im,
żeby z tobą wrócili. Musimy wszyscy się zająć opracowaniem planu walki.
Lowbacca zaryczał na znak, że się zgadza, i pospieszył do niewielkiego skoczka, który dostał
kiedyś w prezencie od swojego wuja, Chewbaccy. Przyczepiony do pasa młodego Wookiego
zminiaturyzowany android-tłumacz Em Teedee natychmiast powiedział:
– Ależ oczywiście, proszę pana. Pan Lowbacca z prawdziwą przyjemnością zajmie się
wykonaniem pańskiego polecenia. Proszę uważać tę sprawę za załatwioną.
Lowie poufałym warknięciem zganił małego androida za to, że pozwolił sobie na upiększenie
jego wypowiedzi, po czym wspiął się do kabiny skoczka i zamknął owiewkę.
Mistrz Jedi odwrócił się w stronę młodej wojowniczki z Dathomiry.
– Tenel Ka, postaraj się zebrać tylu uczniów, ilu zdołasz, i zorganizuj im przyspieszony kurs
obrony przed atakami terrorystów. Nie jestem pewien, do jakiej taktyki walki przeciwko nam zechce
uciec się Akademia Ciemnej Strony, ale nie znam nikogo, kto mógłby lepiej niż ty nauczyć nas zasad
partyzanckiej walki.
– Ta-a, była wspaniała, kiedy walczyła ze skrytobójcami Bartokkami, którzy zaatakowali nas na
Hapes – przypomniał Jacen.
Jaina ze zdumieniem zauważyła, że Tenel Ka się zarumieniła. Później dygnęła i odeszła, żeby
zająć się wykonaniem otrzymanego zadania.
1035905330.005.png
– A co z Jacenem i ze mną, wujku? – zapytała, nie potrafiąc opanować zniecierpliwienia. – Co
my mamy robić? Także chcielibyśmy się na coś przydać.
– Teraz, kiedy odleciał „Sokół Tysiąclecia”, musimy zainstalować i uruchomić nowe generatory
pól siłowych, żeby chroniły nas przed atakami z powietrza – odezwał się mistrz Jedi. – Chodźcie ze
mną.
Najważniejsze urządzenia, wytwarzające nowe ochronne pola akademii Jedi, zostały
umieszczone na skraju dżungli porastającej przeciwległy brzeg rzeki. Mimo to o zasięgu i natężeniu
pól można było decydować, przebywając w ośrodku łączności. Generatory, które niedawno
przetransportował z Coruscant Han Solo, miały stanowić doraźny środek bezpieczeństwa,
zapewniający ochronę do czasu, aż Nowa Republika wymyśli skuteczny sposób obrony przed
spodziewanym atakiem oddziałów Akademii Ciemnej Strony.
– Hej, czy nie powinienem wysłać wiadomości mamie? – zapytał Jacen, zajmując miejsce za
pulpitem konsolety.
– Na razie nie, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej – odparł Luke. – Twój tata i Chewbacca
obiecali przed odlotem, że się z nią skontaktują, kiedy znajdą się w przestworzach. Leia jest teraz
bardzo zajęta mobilizowaniem żołnierzy, którzy założą tu stałą bazę i będą chronili naszą akademię.
Na razie jednak powinniśmy sami zrobić wszystko, co możemy, żeby jej strzec i bronić.
Jeżeli chcesz pomóc, Jacenie, zajmij się sprawdzaniem kanałów telekomunikacyjnych
o wszystkich możliwych pasmach częstotliwości. Możliwe, że uda ci się zarejestrować jakieś
niezwykłe sygnały, które okażą się później zaszyfrowanymi imperialnymi meldunkami. A ty, Jaino,
włącz generatory i upewnij się, że wszystko funkcjonuje prawidłowo.
– Właśnie się tym zajmuję, wujku Luke’u – odparła dziewczyna, szczerząc zęby w uśmiechu, ale
nie odchodząc od stanowiska kontrolnego. – Pola siłowe mają największe możliwe natężenie. Chyba
powinnam teraz sprawdzić, czy wszystko działa, jak należy, choćby po to, by wiedzieć, czy nasza
obrona nie ma jakichś luk.
Jacen nałożył słuchawki i zaczął przeszukiwać kanały należące do różnych pasm częstotliwości.
Ledwie zaczął, usłyszał głośny trzask, po którym w słuchawkach rozległ się dobrze znany głos: –
...proszę o zgodę na lądowanie i tak dalej – to, co zwykle. Tu „Piorunochron”. Za chwilę ląduję.
– Hej, zaczekaj! – krzyknął Jacen do mikrofonu, omal nie wpadając w panikę. – Nie możesz
lądować... To znaczy, musimy wyłączyć najpierw ochronne pola. Daj mi tylko minutę, Peckhumie,
dobrze?
– Ochronne pola? Jakie pola? – rozległ się głos starego pilota. – Ja i „Piorunochron”
zaopatrujemy Yavin Cztery od wielu lat, ale nigdy przedtem nie musieliśmy się martwić o żadne
pola.
– Wytłumaczę ci wszystko, kiedy spotkamy się na lądowisku – odparł Jacen. – Na razie zaczekaj
z lądowaniem.
– Czy będę musiał podać jakiś kod, żeby wylądować? – zaniepokoił się Peckhum. – Kiedy
odlatywałem z Coruscant, nikt nie powiedział mi niczego na temat żadnego kodu. Nikt nie
poinformował, że macie tu jakieś pola.
Jacen uniósł głowę i popatrzył na Luke’a.
– To stary Peckhum – powiedział. – Przyleciał „Piorunochronem”. Czy musi znać jakiś kod, żeby
wylądować?
1035905330.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin