Alistair MacLean - Czas zabojcow.pdf

(1858 KB) Pobierz
Czas zabjcw
A LISTAIR
M AC L EAN
C ZAS Z ABÓJCÓW
Alistair MacLean
2
Czas zabójców
Prolog
Pewnego dnia we wrześniu 1979 roku - dokładnej daty nigdy nic ujawniono -
sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych przewodniczył niezwy-
kłemu zebraniu, w którym uczestniczyło czterdziestu sześciu delegatów reprezentu-
jących dosłownie każdy kraj na ziemi. Na porządku dziennym znajdował się tylko
jeden punkt: eskalacja fali przestępstw o charakterze międzynarodowym. Zbrodnia-
rze i terroryści po dokonaniu ataku uciekali za granicę, pewni, że pościg nie naruszy
suwerenności kraju, w którym się schronią. Co więcej, wystąpienie o ekstradycję (a
nie wszystkie państwa miały przecież podpisane odpowiednie umowy!) było proce-
durą zarówno kosztowną, jak i czasochłonną, oprócz tego prawo zawierało dziury,
które prawnicy wykorzystywaliby bez trudu uwalniać klientów. Wszystkie te pro-
blemy należało jakoś rozwiązać.
Uzgodniono powołanie specjalnych międzynarodowych sił uderzeniowych,
operujących pod egidą Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Otrzymały
one nazwę: ONZ-owska Organizacja do Walki z Przestępczością (United Nations
Anti-Crime Organization - UNACO). Ich celem było: „Powstrzymywanie, neutrali-
zowanie i/lub zatrzymywanie osób albo grup osób zaangażowanych działalność
przestępczą o charakterze międzynarodowym”. Następnie delegaci przedstawili ży-
ciorysy kandydatów, uważanych za ich rządy za odpowiednich na stanowisko dy-
rektora UNACO, a sekretarz generalny dokonał ostatecznego wyboru. UNACO
rozpoczęło swą tajną działalność 1 marca 1980 roku.
3
Alistair MacLean
1
Nim dojechał na miejsce, zrobiło się ciemno. Wysiadł z taksówki, zapłacił kie-
rowcy i grzbietem dłoni otarł pot z czoła. Zdążył już zapomnieć, jak upalny
i wilgotny bywa Bejrut o tej porze roku. Odczekał, aż taksówka odjedzie, po czym
przeszedł przez ulicę i ruszył w kierunku Windorah - małego baru prowadzonego
przez Dave’a Jenkinsa, Australijczyka, który nazwał go tak na cześć swego rodzin-
nego miasteczka w Queensland. Cóż, w każdym razie przypuszczał, że Jenkins
nadal prowadzi bar. Przyjechał do Bejrutu po raz pierwszy od czterech lat.
Kiedy pchnął drzwi i wszedł do środka, stwierdził, że nic się tu nie zmieniło.
Dwa wielkie, wiszące u sufitu wiatraki nadal leniwie mieszały powietrze, prostytut-
ki nadal oblegały zagranicznych dziennikarzy, a Jenkins nadal stał za kontuarem.
Spojrzeli sobie w oczy.
- No, niech mnie diabli. Mike Graham! Co u diabła sprowadza cię do Bejrutu?
- Interesy - odpowiedział, lustrując wzrokiem wnętrze baru.
- Szukasz kogoś?
- Owszem.
- Russella Laidlawa?
Utkwione w Jenkinsie oczy zwęziły się lekko.
- Powiedział ci, że przyjeżdżam?
Barman potrząsnął głową.
- Jako człowiek inteligentny sam się domyśliłem. Jest jedynym ze znanych mi
twoich przyjaciół, który nadal tu zagląda co noc. Na którą się umówiliście?
- Na ósmą. - Graham zerknął na zegarek. Pozostało jeszcze dziesięć minut.
- Zazwyczaj pojawia się o tej porze. Piwa, póki czekasz?
Choć Graham nie uznawał alkoholu, stwierdził, że w tym upale jedno piwo nie
zaszkodzi.
- Byle zimnego - powiedział.
4
Czas zabójców
- Już się robi. - Jenkins pochylił się, by wyjąć butelkę z lodówki za ladą.
Prostytutka zerknęła znacząco na nowego gościa, lecz on pokręcił głową, nim
zdążyła zsunąć się ze stołka. Odpowiedziała więc obojętnym spojrzeniem
i odwróciła się ku kolejnemu potencjalnemu klientowi.
- Budweiser zimny jak lód - powiedział Jenkins wręczając butelkę Grahamowi,
a kiedy ten sięgnął po portfel, powstrzymał go. - Ja stawiam - oświadczył.
- Dzięki. - Mike uśmiechnął się z przymusem.
- Wiem, co się stało z twoją rodziną. Bardzo mi przykro i... - zaczął Jenkins.
- Usiądę tam - przerwał mu gość, wskazując stojący w rogu stół. - Skieruj Rus-
sella do mnie, kiedy przyjdzie.
- Jasne - odparł barman, lecz przybysz już się oddalił. Barman tylko wzruszył
ramionami i odszedł do klienta siedzącego przy drugim końcu lady.
Graham ciężko usiadł przy stole. Ten trzydziestoośmioletni mężczyzna miał
młodą przystojną twarz oraz wijące się, kasztanowate włosy, nieporządnie opadają-
ce na kołnierzyk rozpiętej pod szyją białej koszuli. Dobrze zbudowany, swą kondy-
cję utrzymywał biegając codziennie pięć kilometrów, a potem ćwicząc ciężko
w prywatnej sali gimnastycznej.
Z UNACO związał się przed dwoma laty. Mimo pewnych skłonności do indy-
widualizmu koledzy uważali go za najlepszego agenta terenowego. Nie od razu jed-
nak zyskał tę opinię. Sam gotów był jako pierwszy przyznać, że kiedy przenosił się
do UNACO z elitarnego amerykańskiego oddziału antyterrorystycznego Delta,
znajdował się w fatalnym stanie psychicznym, spowodowanym zresztą ostatnią ak-
cją, w której wziął udział. Otrzymali wtedy zadanie spenetrowania obozu terrory-
stów w Libii i zlikwidowania członków tej grupy - w tym także Salima Al-
Makesha, doradcy Czarnego Czerwca, ruchu założonego przez Abu Nidala w 1976
roku w proteście przeciw zaangażowaniu się Syrii w wojnę domową w Libanie,
oraz Jean-Jacquesa Bernarda, ważnego członka Ludowego Frontu Wyzwolenia Pa-
lestyny. Graham miał właśnie wydać rozkaz ataku, kiedy dowiedział się, że żona
i pięcioletni syn zostali porwani przed domem, w którym mieszkali w Nowym Jor-
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin