Trzy pytania do Dariusza Paczkowskiego.doc

(351 KB) Pobierz
…Dariusza Paczkowskiego

http://sulw2011.wordpress.com/trzy-pytania-do/dariusza-paczkowskiego/

 

…Dariusza Paczkowskiego

Co wnosisz swoimi pracami do przestrzeni miejskiej?

Przesłanie społeczne, którego zadaniem jest zmuszać ludzi do myślenia, a w zasadzie – do działania! Staram się wciągać ludzi do samego procesu powstawania malowidła na ścianie. Jest to o tyle ważne, że wkładając w to swoją energię i serce, malowanie wyzwala w nich emocje. Dla nich taka wspólnie pomalowana ściana ma o wiele większe znaczenie niż tylko “ładny obrazek”. Jeszcze raz: moc i przesłanie!

Co sądzisz o kondycji sztuki ulicznej w Warszawie?

Wszystko zależy od perspektywy. Dużo tu maluję jak na kogoś, kto mieszka w Żywcu, i wiem, że Warszawa mnie kocha (z wzajemnością). Można by się zachwycać, gdyż na tle innych polskich miast, nawet tak aktywnych jak Wrocław czy Łódź, dużo się dzieje. Jednak jeśli spojrzymy na inne europejskie stolice, jak Berlin czy Londyn, to okazuje się, że Warszawa nie jest metropolią, a co najwyżej przedmieściem. Kiedy zaś porównamy ją z jeszcze innymi miastami na świecie, ten obraz wygląda jeszcze gorzej. Bieda zupełna.Tomek Sikora opowiadał mi, że w Melbourne, co pół roku, tylko w jednym zakątku, można znaleźć nawet do ośmiuset nowych prac.

Dzielisz sztukę uliczną na street art i klasyczne graffiti?

Mam ważniejsze rzeczy do rozgraniczania…

 


 

big image

foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      Dariusz Paczkowski. Foto Anita Szymańska

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      Dariusz Paczkowski. Foto Anita Szymańska

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      Dariusz Paczkowski. Foto Anita Szymańska

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

·                      foto arch Darek Paczkowski

Rozmawia Agnieszka Ściera, foto Michał "Slajf" Szymczyk, Bartosz Hołoszkiewicz, 3fala.art.pl

---

Od wielu już tygodni próbowałyśmy spotkać się Darkiem Paczkowskim. Jest bardzo zajętą osobą, więc na ten dzień czekałyśmy z utęsknieniem. Materiał o Darku miał ukazać się już dwa numery wcześniej i kto wie, kiedy tak naprawdę ujrzałby światło dzienne, gdyby nie premiera płyty Kory Jackowskiej z graffiti autorstwa Darka na okładce. Dłużej spotkania nie można było odwlekać.

Spotkanie się z Darkiem ma miejsce w niezwykłym miejscu kawiarni Dekafe, w której sam właściciel częstuje nas przepysznymi specjałami. W założeniu miał powstać felieton o życiu Darka i jego twórczości, ale jest on tak wdzięcznym gawędziarzem, że warto przybliżyć czytelnikom, którzy osobiście go nie znają, jego własne słowa ich rytm i sposób myślenia. Niniejszy tekst jest zatem zapisem naszej luźnej przy kawie i serniku rozmowy.

 

2B STYLE: Darku, chciałybyśmy porozmawiać o Tobie, Twojej działalności społecznej, aczkolwiek może wymaga to sprostowania, bo o ile nam wiadomo, Ty na tym zarabiasz.

Darek Paczkowski: Dla mnie to jest powód do dumy, że żyję z tego, co kocham. Po prostu nie jest tak, że po robocie jestem społecznikiem. Działalność społeczna jest moim zawodem Działaczem społecznym jestem zawodowo, jest to moja pasja i tak samo mogę powiedzieć, że łączę te społeczne rzeczy ze sztuką. Też artystycznie mogę się realizować i jednocześnie na tym zarabiać.

2BS: Czyli da się być jednocześnie artystą i biznesmenem.

DP: I działaczem społecznym, hej. Biznesmenem raczej nie. Biznes ma różne oblicza. To jest mam nadzieję taki etyczny biznes. Mam niewielkie potrzeby, gratyfikacje mam także w inny sposób, nie tylko finansowy.

2BS: Czyli czerpiesz z tego, co robisz satysfakcję?

DP: Wiesz, spełniam się, po prostu. Przez jakiś czas pracowałem w pewnej firmie, dziewięć miesięcy tam wytrzymałem.

2BS: Czym się zajmowałeś w tej firmie?

DP: To znaczy, uczono mnie, że muszę dawać łapówki, bo sobie nie dam rady (śmiech). No i sobie nie dałem rady. A sprzedawałem czyściwa bawełniane, czyli tak naprawdę szmaty do czyszczenia maszyn, niby ekologia, recycling i temu podobne historie. Nie nie, po prostu to nie mój świat, nie moje wartości. Żona mi powiedziała: zostaw już to, na pewno sobie jakoś damy radę. To było dla rodziny, aby ją utrzymać, bo w pewnym momencie, nagle zostałem bez pracy.

2BS: A powiedz, kiedy Cię wzięło? Tak życiowo. Pamiętasz te początki? Coś uderzyło Cię w głowę?

Nie nie, to nie było tak. Ja byłem jedynakiem i zawsze ciągnęło mnie do ludzi, choć znam kilku jedynaków, których do ludzi wcale nie ciągnie. Może to nie reguła. Ale już jako najmłodszy uczestnik kolonii, obozu byłem przewodniczącym, składałem raporty na apelach bo byłem wyszczekany i wygadany. No i któryś z opiekunów wpadł na pomysł, że trzeba mi dać mi jakąś funkcję, abym przyjął jakąś tam odpowiedzialność, a byłem najmłodszy. A jak już trochę podrosłem, to byłem współzałożycielem fanklubu zespołu Republika, on się nazywał Moja Krew - normalnie autoryzacja od Ciechowskiego i całego zespołu. I to była taka świadoma potrzeba organizacji, zorganizowania się i sformalizowania jakiś takich rzeczy. I od zespołu Republika, tak jak sobie myślę,  to był taki początek, oni śpiewali o ważnych rzeczach. Dopiero po Republice trafiłem na Punk Rock i na takie właśnie przesłanie zespołu Dezerter i potem przyszedł Ruch Wolność i Pokój i zaangażowanie się znowu w takie działania. Hej. Tyle się dzieje w moim życiu na co dzień, wiem, że trzeba wrócić, ale ja po prostu już chyba nie lubię, jestem  do przodu.

2BS: Ale my musimy pewne rzeczy odgrzebać.

DP: Ja wszystko rozumiem, jak już się zgodziłem na tę rozmowę, to spróbuję to wszystko poukładać. Możecie o mnie napisać: nie lubi mówić o przeszłości, myśli do przodu.

2BS: Który rocznik?

DP: 1971. Styczeń, koziorożec. Właściwie końcówka koziorożca więcej wodnika. To takie piękne połączenie moim zdaniem, bo jestem bardzo konkretny i doprowadzam różne rzeczy do końca, jak u koziorożców jest to, a wodnik mi daje tą możliwość, że nie jestem taki sztywny.  To jest takie połączenie, że bardzo dużo rzeczy robię nieformalnych, organizacje nieformalne zakładam, różne ruchy, różne rzeczy robię po za projektami, bo chcę, a nie że jak jest projekt to musimy zrealizować, nie. Są rzeczy, które wiem, że i tak zrobię, a pieniądze się znajdą albo i nie.

2BS: Czyli, nie ważne, czy będą pieniądze czy nie, Ty i tak zrealizujesz to, co chcesz.

DP: Tak, są takie rzeczy. Tak mam teraz na przykład z  muralem Marka Edelmana. Po prostu przyszedł pomysł, szukamy oczywiście pieniędzy i szukamy miejsca. Na początku nie mieliśmy w ogóle nic, ale wiem, że on powstanie, ten mural. Po prostu musimy to zrobić, Jemu (Markowi Edelmanowi – przyp. red.) to się po prostu należy. Napisaliśmy już z przyjaciółmi wspólnie projekt do miasta stołecznego Warszawy, mamy już propozycję miejsca, mamy też komitet honorowy, członkami komitetu jest ponad dwadzieścia organizacji i instytucji, a mural ma być społecznościowy, a nie z grantu!

2BS: Czy Ty masz pochodzenie żydowskie?

DP: Nie. Wiesz co, jak robię akcję z Romami, to mnie się pytają, czy nie mam korzeni cygańskich. Bo Paczkowski to jest też popularne nazwisko cygańskie. I chyba najładniej spuentowali to członkowie Młodzieży Wszechpolskiej z Bielska-Białej, że brodaty Żyd maluje graffiti z Cyganami (śmiech). To jest kwintesencja ich poglądów, niech zobaczą we mnie kogo będą chcieli.

2BS: Jakie były początki 3Fali, pomysł, idea? Skąd taki, a nie inny sposób wyrażania?

DP: 3Fala była zbudowana na moich doświadczeniach, które wcześniej zadziałały we Froncie Wyzwolenia Zwierząt. Ja to w ‘88 zakładałem i najpierw działaliśmy w Grudziądzu. Byłem pomysłodawcą nazwy i logo, spisałem zasady. I zacząłem o akcjach pisać do miesięcznika ekologicznego Zielone Brygady. Wtedy nie było Internetu, to było jedno z niewielu źródeł informacji o tego typu akcjach. Co raz więcej ludzi zaczęło pisać „a szkoda, że u nas czegoś takiego nie ma”. Ja im odpisywałem „Ty możesz to zrobić”. I to się tak rozpączkowało, że potem to już było w 25 miastach, pod tym samym szyldem, to było w ogóle nie formalne, ale wszyscy używali tego samego szyldu. Wyznaczaliśmy daty różnych wydarzeń i one odbywały się w tych 25 miastach. Byli nieformalni liderzy tych grup. Działo się to m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i mniejszych miejscowościach. Działania nieformalne, luźne, otwarte, ale zasady były i to spisane. I na tej samej zasadzie potem z Marcinem Kornakiem założyliśmy grupę antynazistowską. Najpierw w Bydgoszczy powstała grupa samoobrony przed atakami neonazistowskich skinheadów, ale potem znowu się rozpączkowało do tego stopnia, że zostało zalegalizowane Stowarzyszenie Nigdy Więcej.

2BS: A działasz w tym nadal?

DP: Tak, oczywiście. We wszystkim działam w zasadzie.

2BS: Wszystko, co stworzyłeś, nadal funkcjonuje?

DP: Tak, pomagam, wspieram. Z Błażejem Sobańskim robiliśmy różne rzeczy w 3Fali, których nie mogliśmy robić legalnie. Ale też uznałem, że warto inspirować innych do działania. To mnie interesuje. Nie, że my tylko sobie tu coś dziubiemy, ale że może to być coś więcej, coś inspirującego. No i znowu, spisałem kodeks. I znowu rozeszło się to najpierw na kserowanych gazetkach, a potem oczywiście Internet. I okazało się, że to rozpączkowało się w 17 miastach. Ludzie pod tym szyldem robili zaangażowane społecznie jakieś rzeczy. Trochę to wszystko ewoluowało i obecnie to raczej projekt artystyczny niż ruch społeczny. Zapraszam do tego projektu artystów i uczestników moich warsztatów edukacyjnych.

2BS: Skąd nazwa 3 Fala?

DP: Ukułem taki termin. Bo dla mnie 1 fala graffiti, to było jak zaczynałem w Ruchu Wolność i Pokój, to szablony antykomunistyczne, to wtedy zacząłem malować, pod koniec lat ‘80tych. 87 rok pierwszy szablon. 2 Fala to to co do tej pory mamy, takie amerykańskie literki, grafiki, zero przekazu tylko adrenalina, forma, kolory i autopromocja. A 3 Falę, założyliśmy właśnie z Błażejem. Tak nazwałem też grupę, żeby pokazać i korzenie, ale i nasz cel, że ważne jest używanie też dużych form, murali i takiego graffiti (kasacja) szablonowego razem z różnymi technikami street artowymi. To powrót do takiego zaangażowanego społecznie malowania. W ubiegłym roku robiłem trasę, 28 miastach, 68 artystów malowało przeciwko GMO, w niektórych nie musiałem być. Ludzie się po prostu podłączali pod trasę i sami to realizowali. Zapraszałem ich, oni sobie załatwiali miejsce, malowali, przysyłali mi zdjęcie.

2BS: To cieszy?

DP: Czad, no. Być może to jest jedyna rzecz, jaką ze mną zrobią. Ale za jakiś czas, jak mi znowu przyjdzie do głowy jakiś pomysł, to rzucę w eter i znowu zgłoszą się inni, może ci sami ludzie.

2BS: Co sprawia Tobie najwięcej trudności, z jakimi przeciwnościami się borykasz?

DP: Ja pracuję ze swoimi stereotypami, bo każdy je ma i to nam w ogóle pomaga żyć. Jakoś sobie układamy świat, światopogląd, układamy hierarchię, bo to jest specyfika umysłu ludzkiego. A cała sztuka polega na tym, żeby się za bardzo do tego nie przywiązywać. I w mojej pracy, to co najbardziej lubię, to lubię takie wyzwania. Powiem Ci tak, ktoś mi mówi: z dziećmi z autyzmem nie dasz rady tego zrobić. A ja mówię, to ja właśnie spróbuję. Albo ktoś inny mówi: ci ludzie brali przez 12 lat w żyłę narkotyki, nie skoncentrują się, nie da się z nimi nic zrobić. A ja mówię, to jest mój problem. Mnie nie chodzi o to, że to ja namaluję mural o osobach uzależnionych, z okazji Dnia Solidarności z Osobami Uzależnionymi, ja oczywiście mogę to zrobić, ale ja wolę to zrobić z takimi osobami. Ja im daję tak naprawdę tylko narzędzia, bo to oni coś o tym naprawdę wiedzą. Dbam o ogólny wygląd całości, ale wspólnie to tworzymy i to jest dla mnie najfajniejsze w tej pracy, że ja się uczę. Ludzie ze stereotypami wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I potrzebna jest osoba, która nie wie o tym, że się czegoś nie da i to zrobi. To jest też dla mnie taki sprawdzian, na taką otwartość, czy jestem gotowy to współrealizować, a nie realizować. Chodzi oto, aby wszyscy mogli się poczuć twórcami. Głównym celem moim jest „jak w to wciągnąć ludzi”. Bo proces tworzenia jest dla mnie istotny, a to co potem zostanie nie jest już tak istotne jak sama akcja.

2BS: Jak to się robi, żeby tych ludzi zachęcić? Bo trzeba mieć do tego dar.

DP: No mam ten Dar (śmiech).  Wiedziałem, pracując dla biznesu, że ten dar się marnuje, że za chwilę to stracę. Bo ja czuję misję, że ja tu jestem na tej ziemi po to żeby nieść zmianę.

2BS: Rozumiem, że jeszcze nie powiedziałeś wszystkiego, że masz tak wiele do powiedzenia, że nie wiadomo kiedy to zrealizujesz.

DP: Tak, tak.

2BS: A te wszystkie pomysły? Śnią Ci się, przychodzą do głowy. Skąd się biorą?

DP: Wiesz co, bo ja mam taką postawę, że jak mnie się coś nie podoba, to nie siedzę przy piwie i nie marudzę tylko się zaczynam zastanawiać, a co ja z tym mogę zrobić? Tak było z tą trasą GMO. Koleżanka z inicjatywy GMO TO NIE TO zadzwoniła do mnie, czy ja bym nie namalował o tym muralu w Warszawie. Dziewczyno, twój chłopak może to przecież zrobić lepiej ode mnie – mówię do niej. Jeśli mam to zrobić, to tylko z nim. Zacząłem się do tego muralu przygotowywać merytorycznie, oglądałem filmy, a moja żona ze mną. I ona zaczęła płakać, jak zobaczyła to wszystko z czym się GMO wiąże. Ja mówię Karinko, nie płacz, tylko się zastanówmy, co możemy z tym zrobić. Bo ja mogę malować, no i ona niefortunnie się na to zgodziła, bo potem przez pół roku nie było mnie w domu. 9500 km zrobiłem malując tylko to.

Kolejny temat. Mamy przyjaciół, którzy żyją w związkach, w konkubinatach, którzy są w związkach homoseksualnych. Znam temat, wiem o co chodzi. Już dwa lata temu współorganizowałem w BB debatę o związkach partnerskich. Teraz wysłuchałem żenującej debaty w Sejmie. I po prostu nosiło mnie. Postanowiłem, że muszę coś zrobić. Zapytałem żony, czy się na to zgadza. My wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. I rozpocząłem akcję Związki Partnerskie nie są dla nas zagrożeniem. Najpierw było nasze rodzinne zdjęcie, a potem poprosiłem, aby innymi przysyłali swoje. Po kilku dniach było niemal 100 heteroseksualnych małżeństw i  4500 fanów na FB. Akcja trwa!

2BS: Internet to świetne narzędzie.

DP: Jakiś miesiąc wcześniej, mój przyjaciel Marcin pokazał mi co to są memy. No i zacząłem je robić, ze zdjęć ludzi. Mam kolejne świetne narzędzie. Inny przyjaciel nauczył mnie Facebooka i teraz jest to dla mnie genialne narzędzie. Już nie muszę wszystkiego wszędzie osobiście doglądać. Ale ustny przekaz jest nadal dla mnie ważny. Być może dlatego, że jestem buddystą. Bo w buddyzmie ustny przekaz jest bardzo istotny. Spotyka się z nauczycielem i nauczyciel mówi nauki. I ja w ogóle takie nauki przyjmuję od świata.

2BS: Te dwie akcje o GMO i o związkach partnerskich wypłynęły na fali społecznego niezadowolenia i medialnego szumu, to przynosi rozgłos, o tym się pisze. Ktoś może Tobie zarzucić, że robisz to właśnie dla poklasku.

DP: Od dwóch lat prowadzimy tutaj akcję Wspólny Żywiec. Jak się tu przeprowadziłem, to na ścianach wszędzie były swastyki. Antyżydowskie i antyromskiehasła. Dramat. Zacząłem najpierw te naklejki zdzierać, ale dziwiłem się dlaczego to nie znika. I najpierw miałem pomysł żeby zrobić aferę. A potem włączył mi się społecznik i poszedłem z tym do burmistrza Antoniego Szlagora. Zrobiłem warsztaty z młodzieżą licealną o nazistowskich symbolach, że psują wizerunek miasta. A potem zrobiliśmy akcję „Malarze Pokojowi”. I wspólnie z młodzieżą zamalowywaliśmy te hasła i swastyki. Bo ja twierdzę, że każdą złą rzecz możemy wykorzystać do edukacji. Bo można to było samemu zamalować, albo wysłać urzędników, a tu mamy żywą lekcję historii, edukację. Zwróć uwagę, to nie była akcja przeciwko nazizmowi. Tylko w dniu Międzynarodowego Dnia Pokoju akcja Malarze Pokojowi. Żeby nie prowokować. Bo jak jest akcja, to jest reakcja. A Burmistrz Szlagor ujął mnie tym, że przyszedł w roboczym ubraniu i z nami przez półtorej godziny zamalowywał. Wziął wałek, rozmawiał z przechodniami, on osobiście malował. A nie, że przyszedł się sfotografować w garniturze. Od tego czasu jesteśmy partnerami. No i zrobiliśmy badania, aby sprawdzić skąd jest akceptacja tych swastyk. Były też badania dotyczące relacji polsko-romskich. Z tych badań różne rzeczy wynikały, m.in. że społeczność romska jest bardzo nieufna i jedyną płaszczyzną, na jakiej możemy jakieś mosty budować to są dzieci. Bo Romowie czuli się tu bardzo zagrożeni, bali się o swoje dzieci. Żywczanie chcieli nowych placów zabaw, nowych szkół, większych basenów, a Cyganie chcieli bezpiecznej drogi do szkoły. To pokazało różnice potrzeb. Obecnie trwa też projekt „Aktywni na rzecz tolerancji”. To szkolenia dla nauczycieli i dla urzędników. Jak to traktować, jak pomóc, skąd fundusze. Nie jest to atrakcyjne dla mediów, ale to robimy.

Jest tu osiedle socjalne Kabaty. I próbuję od 1, 5 roku różne rzeczy dla tego osiedla organizować. Zbiórki odzieży, mebli. To robię bez kamer. Raz żeby im pomóc, dwa dla siebie.

Ściągnąłem tu na osiedle Kabaty 30 animatorów z  całej Polski. Czuję że muszę do Żywca wpompowywać tolerancję. Robiliśmy tu szkolenie jak mogą animować, a potem przenieść tę umiejętność na swoje podwórko. Najpierw uczyli się jak robić zajęcia z dziećmi. Upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Zrobiliśmy szkolenie i jednocześnie szum wśród mieszkańców osiedla. I znowu mówię, mogę wam pokazać jak się maluje graffiti, ale lepiej zróbmy to tu, gdzie się to potem przyda. No i od tego czasu miejsce się zmienia. Zobaczyłem, że tam jest 50 dzieciaków. Nie ma placu zabaw. A z tych badań wcześniejszych wynikło, że to co może zlepić społeczność to są dzieci. Napisaliśmy dwa wnioski, piszemy kolejny. Szukamy pieniędzy na plac zabaw. Ja wiem, że on tam będzie. Prędzej czy później zrobimy plac zabaw. Z dzieciakami i animatorami namalowaliśmy murale, połączyłem tę akcję w ramach takiego ogólnopolskiego konkursu Polska Dla Wszystkich. Nie dostaliśmy nagrody tylko dlatego, że nagrodę ministra spraw zagranicznych dostałem rok wcześniej, ale zrobiliśmy najlepszą rzecz. Niemniej Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanęło na wysokości zadania i powiedziało, ok., to my zorganizujemy wam wycieczkę do Ministerstwa. Ja na to, wiecie co, musimyzrobić wycieczkę do Centrum Nauki Kopernik. I dwadzieścia parę osób pojechało, ci starsi pojechali. I dla mnie ważne jest to, że rodzice puścili na cały dzień swoje dzieci. Pojechaliśmy autokarem wcześnie rano i wróciliśmy późno w nocy. Oni mi dali po prostu swoje dzieci pod opiekę. Dla mnie to jest kolejny szczebel w tym, że wiem, że mogę kolejne rzeczy budować. O tym też nikt nie napisał, a byliśmy i w Ministerstwie i w Centrum Nauki Kopernik. Przyjechaliśmy, i małe dzieci mówią – a dla nas? Takie małe bąki. No i tu z Kinem Janosik załatwiłem, szefowa się zgodziła za darmo, miasto zasponsorowało z MZK autobus i zabrałem dzieci do kina. I dla mnie to jest istotne, nie, że wy jesteście biedne tylko wam się należy podziękowanie za Wasząpracę. Ci starsi, którzy pojechali do Warszawy też wiedzieli, że pojechali tam w nagrodę za pracę.

2BS: Dowartościowujesz ich, a nie uczysz, że mogą liczyć na pomoc bo są biedni.

DP: Tak. Uczę ich wartości. Myślę, że to ważne. Pracowałeś, jedziesz. OK. Chcecie coś więcej, to musicie znowu coś zrobić. Bo przyszli do mnie ojcowie tych małych bąków, po 30-tce, że oni też chcą malować. Tylko oni chcą namalować już coś dla dorosłych, jakiego Tupac-a albo coś. Ja mówię ok, ale musicie zrobić projekt. To są takie rzeczy, o których nigdzie nie przeczytasz. Mam nadzieję, że jak się to uda, to odpalę wszystkie media, jakie się da. Mam obietnicę od Pani Prezydentowej RP, że jak będzie już plac zabaw, to ona go otworzy. Tam ma być najpiękniejsze graffiti, super plac zabaw, żeby to odium miejsca, tej czarnej dziury, wiesz, kabaciarzy, zdjąć. To ma być takie miejsce, że wszyscy będą zazdrościć, że nie mieszkają na Kabatach. I będą jeździć ludzie z Żywca, żeby to zobaczyć. Po prostu tak ma być.

2BS: Czy jesteś plastykiem?

DP: Nie, z wykształcenia jestem stolarzem, technikiem przemysłu drzewnego. Jak Józef. (śmiech). Ale mój dziadek Franciszek Sasanowski był malarzem samoukiem, ja wzrastałem wśród jego sztalug. Dziadek dużo jeździł na plenery. Często był ich najstarszym uczestnikiem. Teraz ja się śmieję, bo często, to ja jestem najstarszym uczestnikiem jammów grafftili, jednym z najstarszych grafficiarzy. Takie tradycje rodzinne. Jak się nie da być najlepszym, to chociaż najstarszym (śmiech).

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin