JG_O-Pils_17_Budown_syst_sanacyjn.doc

(96 KB) Pobierz
7WOI FNNłK ZBUDOWANIA WIELKIEJ UKRAINY

Jędrzej Giertych, O Piłsudskim, Londyn 1987, Nakładem własnym, strony 159-169.

 

[Książka J. Giertycha, O Piłsudskim, na charakter popularyzatorski. Autor nie zaopatrzył jej -- jak inne swoje dzieła -- w szereg przypisów źródłowych i komentarzy. Jest zwięzła, by była tania, i by była łatwiejsza w czytaniu. Na str. 3 Autor dodał taki przypisek: Kto chce poznać dzieje Piłsudskiego dokładniej, winien zapoznać się z książkami obszerniejszymi i o charakterze źródłowym i o naukowej dokumentacji. Także i z moimi. Wymieniłbym z tych ostatnich rozdziały dotyczące Piłsudskiego, w książce „Tragizm losów Polski”, Pelplin 1936. „Rola dziejowa Dmowskiego”, Chicago, tom I, 1968. Józef Piłsudski 1914-1917”, Londyn tom I 1979, tom II 1982. „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920 roku”, Londyn 1984. „Kulisy powstania styczniowego”, Kurytyba, 1965 i liczne mniejsze rozprawy, zwłaszcza w „Komunikatach Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom I 1970/71, tom II 1979/80.]

 

 

BUDOWNICZY SYSTEMU SANACYJNEGO

 

Piłsudski, przez zdobycie (krótką wojną domową) dyktatorskiej władzy ustanowił w Polsce nowy system polityczny. System ten odrazu uzyskał ironiczny przydomek systemu "sanacyjnego", a obóz stronników Piłsudskiego nazwę "sanacji" i "sanatorów" spowodowany kłamliwym, oszczer­czym wobec Polski twierdzeniem Piłsudskiego i piłsudczyków, że Polska jest w stanie moralnego i politycznego upadku i że piłsudczycy przyniosą Polsce "sanację", czyli uzdrowienie. Oczywiście, przydomek ten oznaczał drwinę z haseł Piłsudskiego: Piłsudski nie uzdrowił ("usanował") Polski lecz właśnie wepchnął ją w moralną i polityczną chorobę.

Ujmując cechy systemu sanacyjnego w sposób ogólny, stwierdzić trzeba, Ze polega on na za­pro­wadzeniu w Polsce stylu życia politycznego i rządów, obcego polskim tradycjom i polskiemu poczuciu moralnemu i prawnemu, a określonego przez polskiego badacza stosunków cywili­za­cyj­nych i historyka, Feliksa Konecznego, nazwą "cywilizacji turanskiej". Turan - to jest kraina w Środkowej Azji zamieszkana przez ludy pochodzenia mongolskiego. Panowały tam stosunki zupeł­nie odmienne od europejskich i obce chrześcijaństwu. Ludy turańskie dokonywały ogromnych pod­bojów i przedsiębrały ogromne najazdy posługując się metodą masowych rzezi i palenia i pod­da­wa­nia zagładzie całych krajów. Mongołowie - i ich odłam Tatarzy - podbili Ruś Moskiewską i mieli ją pod swoją władzą przez ćwierć tysiąclecia (1240-1480). Narzucili jej swoje metody rządzenia. Pań­stwo moskiewskie nabrało cech "cywilizacji turańskiej". Silne wpływy turańskie - przez obecność takich plemion jak Pleczeniedzy, Połowcy i Tatarzy - odziałały także i na Ruś Południową (Ukrainę). Cechą cywilizacji, (stylu życia) turańskiego jest nieograniczona niczym, także i zasa­da­mi moralnymi, władza monarchy, czy wodza, jego bezkarność i samowola; jest także nieistnienie społeczeństwa jako zbiorowości samorządnej i odpowiedzialnej. Ludność poddana władcom turań­skim ma tylko być posłuszna i potulnie poddana samowoli.

Moskwa rzecz prosta była nie w pełni krajem cywilizacyjnie turańskim. Jej życie było mie­szaniną porządku i pojęć turańskich, bizantyjskich i chrześcijańsko-europejskich. Ale pierwiastki turańskie były w jej życiu silne - i są silne po dziś dzień - a wpływ socjalizmu, doktryny wrogiej pierwiastkom chrześcijańskim, bardzo w Rosji ducha turańskiego ugruntował.

Piłsudski i piłsudczycy narzucili Polsce metody polityczne i pojęcia wzorowane na turań­skich. Byli oni wszyscy duchowo i kulturalnie w nie małym stopniu zruszczeni. Piłsudski twierdził o so­bie, że nienawidzi jezyka rosyjskiego i kultury rosyjskiej, oraz narodu rosyjskiego, ale w istocie to był człowiek o pojęciach rosyjskich, do gruntu przesiąknięty rosyjskością. A obok tego Piłsud­ski i piłsudczycy wychowani byli w szkole socjalizmu, w jego najgorszej, rosyjskiej odmia­nie.

Rządy "sanacyjne", - niczym nie skrępowane i z niczym się nie liczące, osobiste rządy Pił­sud­skiego poczynając od 1926 roku - ustanowiły w Polsce zasadę, że władza państwowa może ro­bić co chce, nie licząc się ani z prawem ani z nakazami moralności, ani z polską tradycją, ani z wolą społeczeństwa, ani nakazem miłości polskiej ojczyzny; może się powodować zupełną samowolą. A obok tego, skasowaniu ma ulec społeczeństwo, jego wola, jego opinia publiczna, jego tradycje, jego moralność i jego niezależność.

Rządy sanacyjne wprowadziły w polskie życie bezprawie i rządową bezkarność. 13 lat rzą­dów sanacyjnych zaznaczyły się w Polsce bezkarnym panowaniem zbrodni i gwałtu. Rządy te po­peł­niały niezliczoną ilość bezkarnych występków, od największych, takich jak morderstwo, do dro­bnych, takich, jak łamanie przepisów prawnych przez osoby i instytucje, powołane właśnie do obro­ny prawa, na przykład przez policję.

Dam trochę przykładów.

Zamordowany został skrytobójczo jeden z najzdolniejszych polskich generałów młodszego pokolenia Zagórski, którego talent, odwaga i charakter bardzo byłyby się przydały w kampanii wrze­śniowej. (Zginął w roku 1927 mając lat 45, w kampanii wrześniowej, gdyby jej był dożył, miałby lat 57). Uwięziono go, a po roku skrytobójczo zamordowano, gdyż Piłsudski darzył go szczególną nienawiścią i miał do niego jakieś szczególne powody do obawiania się go. Pośmiertnie, przeprowadzono kampanię oszczerczą przeciwko niemu, oskarżając go o urojone przestępstwa i o to, że rzekomo, uciekł. Nie dopuszczono do prawdziwego śledztwa, które wykryłoby, co się z nim stało. Bezczelnie i zuchwale, sprawę jego śmierci zatuszowano. Usłużny skłonny do zacie­rania niewygodnej dla Piłsudskiego prawdy, ale jednak dociekliwy historyk-piłsudczyk, Władysław Pobóg-Malinowski napisał o tej zbrodni: "Nikt już chyba i nigdy nie zdoła wyjaśnić, kto i w jakim celu popełnił tę zbrodnię, oburzającą przez istotę swoją i formę, a zadziwiającą jednocześnie bezmierną głupotą (...) Podejrzenia szły w kierunku pewnej mafii, rekrutującej się z młodszych elementów legionowych, politycznie przeważnie głupców; mafia ta tworzyć się zaczęła jeszcze na rok dwa przed majem 1926; w nadmiernym uwielbieniu i oddaniu dla Piłsudskiego - oskarżała ona starszyznę legionową, o to, że «osłabła», «obrosła w piórka», że nie ma już ani energii, ani chęci «walczyć o Komendanta». Nie rozumiało to niemądre grono, Jak wielką krzywdę robi swoimi me­to­dami Piłsudskiemu właśnie".

W istocie, wiele okoliczności wskazuje na to, że morderstwo generała Zagórskiego popeł­nio­ne zostało za wiedzą Piłsudskiego i z jego woli. Poza zamordowaniem Zagórskiego, obóz Pił­sud­skiego popełnił cały szereg mniejszych i większych przestępstw na ludziach.

Istnieją poszlaki, które każą przypuszczać, że dwaj wybitni Polacy, zasłużeni na skalę za­pew­niającą im wybitne miejsce w opisie tysiącletniej historii Polski, generał Tadeusz Rozwadowski i budziciel Śląska, Wojciech Korfanty, zostali przez piłsudczyków otruci. Nie jest to fakt pewny. Może przypuszczenie to jest błędne. Jest w każdym razie nieudowodnione. Ale trudno to przy­pusz­cze­nie w wyliczaniu wydarzeń z epoki sanacyjnej pominąć. Istnieją powody, by podejrzewać że ge­nerał Rozwadowski nie umarł śmiercią naturalną.

Generał Juliusz Malczewski, który był ministrem spraw wojskowych w ostatnim, przedma­jo­wym rządzie, oraz był obecny w dniach wojny domowej w Belwederze, a potem w Wilanowie, naraził się piłsudczykom na zemstę i został na drugi dzień po ustąpieniu prezydenta Woj­cie­chow­skie­go i rządu wywieziony przez grupę kilkunastu młodych oficerów, na czele z porucznikiem Hozerem (w 4 miesiące później noszącym już odznaki podpułkownika) samochodami do żydow­skie­go składu desek przy ulicy Czerniakowskiej, gdzie gromada oficerów, która go przywiozła, dokonała na nim bestialskiego pobicia do nieprzytomności, kolbami rewolwerów. Wywieziony na­stępnie do Wilna, był po tym pobiciu leczony, rzekomo przez trzy miesiące. Wedle innych danych był więziony w Wilnie przez rok. Przeniesiony 31 stycznia 1927 roku na emeryturę, "wkrótce umarł" wedle jednych danych, a doczekał się we Lwowie aresztowania go w latach 1939-1940 przez władze sowieckie, według innych, przy czym ślad po nim zaginął. Żadnego dochodzenia prze­ciwko oficerom w mundurach, którzy dokonali na nim brutalnego samosądu, zwłaszcza prze­ciw­ko Hozerowi, nigdy nie było.

Wielokrotnie popełniano w Polsce pomajowej napady na ulicy na przeciwników "sanacji", zwykle wybitnych i zasłużonych Polaków, zawsze w kilku lub kilkunastu na jednego, często przez oficerów w mundurach, nigdy potem przez żadne śledztwo nie wykrytych i występujących jako "nieznani sprawcy". Napady te polegały na dotkliwym pobiciu każdorazowej ofiary, a nawet na spowodowaniu trwałego uszkodzenia ciała, np. uszkodzenia oczu. Ofiarami takich napadów przez "nieznanych sprawców" byli m.in. docent literatury uniwersytetu wileńskiego Stanisław Cywiński, były minister skarbu Jerzy Zdziechowski, publicysta i literat Adolf Nowaczyński i dziennikarz Ta­de­usz Dołega-Mostowicz. Jak napisał wymieniony przed chwilą historyk-piłsudczyk, PobógMa­linowski, były to "«wyczyny» nieuchwytnych «nieznanych sprawców»", którzy pobili swe ofiary "brutalnie" z zastosowaniem bandyckich niemal metod.

Bezkarność napadów "nieznanych sprawców" ubranych często w mundury oficerskie w wy­so­kim stopniu obniżała wartość polskiego wojska, niszcząc w nim poczucie honoru, dyscypliny i wier­ności prawu.

Ale ofiarami takich napadów nie byli tylko wymienieni wyżej ludzie sławni. Ofiar takich było mnóstwo w całym kraju, niemal w każdym jego zakątku. Pod terrorem "nieznanych spraw­ców" byli wszędzie skromni działacze, przeciwni obozowi "sanacyjnemu", nauczyciele uczący dzieci prawdy o najnowszej historii Polski a nie "legend" zmyślonych, opiewających rzekome za­słu­gi Piłsudskiego i jego stronników; dziennikarze piszący tak samo prawdę o bieżących wyda­rze­niach politycznych; działacze organizacyjni, spółdzielczy, oświatowi i inni, pracujący nad roz­wo­jem i twórczością polskiego społeczeństwa. Wszyscy ci ludzie byli przy rozmaitych okazjach bici - nieraz do nieprzytomności - i stawali s ofiarami mniejszych i większych uszkodzeń cielesnych, ta­kich jak wybicie zębów, czy uszkodzenie oka. Byli nietylko bici: stawali się bardzo często ofiarami niesłusznych oskarżeń, a więc procesów i dotkliwych szykan policyjnych i sądowych. Choć w koń­cu uniewinnieni przez sądy, tracili wiele czasu i ponosili dotkliwe skutki materialne z powodu dłu­gie­go, bezzasadnego przebywania w więzieniach, lub bezprawnego pozbawienia różnych przysłu­gu­jących im praw. Wypadki zabójstw bywały mniej częste, ale zdarzały się również. Przykładem bezkarnych zabójstw z rąk członków aparatu rządowego było np. skrytobójcze zgładzenie, na roz­kaz komisarza policji, w roku 1933-im działacza "endeckiego" Chudzika, w Brzozowie.

Z czasem, częstość aktów bezprawia, popełnionych przez władze państwowe uległa powię­ksze­niu. Godna uwagi była tak zwana "sprawa brzeska", będąca aktem zbiorowej zemsty Piłsud­skiego i jego obozu w roku 1930, na dawnych sojusznikach Piłsudskiego, lewicowcach i częściowo centrowcach. Politycy głównie lewicowi i centrowi (z udziałem dwóch narodowców, Wojciecha Korfantego i Aleksandra Dębskiego), umieszczeni zostali w więzieniu wojskowym w Brześciu Litew­skim bez oskarżenia ich o jakiekolwiek winy i bez wszczęcia przeciwko nim jakiegokolwiek procesu. Stało się to na osobisty rozkaz Piłsudskiego, na 5 lat przed jego śmiercią, gdy sprawował on pełnię władzy. W instrukcji dla komendanta wiezienia brzeskiego, późniejszego wojewody, zna­ne­go sadysty i niegodziwca, a zarazem warchoła, pułkownika Kostek-Biernackiego, powiedział on do­słownie: umieszczeni w więzieniu "mają poczuć iż są w więzieniu" i że "nie mogą się czuć w więzieniu j...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin