Jędrzej Giertych, TYSIĄC LAT HISTORII POLSKIEGO NARODU, Tom II, Londyn 1986, str. 391-398. Wydane z pomocą Fundacji Narodowej imienia Zofii i Kazimierza Tarnowskich.
WOJNA ROSYJSKO-JAPOŃSKA I REWOLUCJA 1905 ROKU
Dwa wielkie wydarzenia historyczne wstrząsnęły życiem polskim w zaborze rosyjskim, a pośrednio życiem całego polskiego narodu i wymagają osobnego omówienia: wojna rosyjsko-japońska 1904-1905 roku i będąca w znacznym stopniu jej skutkiem pierwsza rewolucja rosyjska 1905 roku.
Wojna japońska wybuchła na tle rywalizacji Rosji z Japonią na Korei i na innych obszarach Dalekiego Wschodu. Dla celów tej wojny Rosja przeprowadziła szeroką mobilizację swego wojska, także i na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, wskutek czego wielu rezerwistów i rekrutów Polaków wywiezionych zostało na front walki na Dalekim Wschodzie. Wojna ta wykazała wielkie nieprzygotowanie i zacofanie wojskowe Rosji. Przyniosła ze sobą cały szereg druzgocących klęsk armii (głównie w bitwach w Mandżurii) i floty rosyjskiej i została przez Rosję przegrana. (Szczególnie znamienna stała się bitwa morska pod Cuszimą 27-28 maja 1905 roku, gdy potężna flota rosyjska, przywieziona długą podróżą z Bałtyku dookoła Europy, Afryki i Azji, została blisko brzegów japońskich przez flotę japońską w ciągu niewielu godzin prawie całkowicie zniszczona. Bitwa ta w istocie rozstrzygnęła wojnę).
Dwaj najwybitniejsi przedstawiciele dwóch czołowych obozów politycznych polskich, narodowego i socjalistycznego, Dmowski i Piłsudski, udali się do Japonii i przypadkowo spotkali się tam. (Znali się już ze sobą, bo poznali się w Wilnie przed laty). Przyjechali tam obaj przez Amerykę i Ocean Spokojny, Dmowski najpierw, a Piłsudski o dwa miesiące później.
Dmowski, wysłany przez Ligę Narodową i za jej pieniądze, „pojechał do Japonii (...) dla nawiązania kontaktu z krajem, który był w stanie wojny z jednym z głównych państw zaborczych. Pojechał on tam jako do kraju zaprzyjaźnionego, by go zapoznać ze sprawami polskimi. (...) Uważał, że zmiany w położeniu sprawy polskiej nadchodzą, a więc trzeba się orientować w polityce i mieć w świecie stosunki — a czynnikiem w owej chwili aktywnym w polityce jest Japonia, więc trzeba z nią szukać stosunków”.[1]
Piłsudski jeździł do Japonii po to, by uzyskać pomoc japońską dla zorganizowania w zaborze rosyjskim polskiego powstania. Podróż Piłsudskiego była sfinansowana przez rząd japoński. Dopomogło do tego, zdaje się, współdziałanie wywiadu brytyjskiego.
Dmowski podejrzewał jeszcze w Polsce, że polscy socjaliści mogą dążyć do wywołania polskiego powstania przy pomocy japońskiej, ale dowiedział się o tym konkretnie dopiero w Japonii. Uważał myśl o powstaniu za całkowicie szkodliwą. Był zdania, że powstanie takie żadnego pożytku narodowi polskiemu nie przyniesie. Udać się nie może, natomiast spowoduje nieobliczalne szkody, a przede wszystkim zacieśni związek Rosji z Niemcami. „Można bez wszelkiej przesady powiedzieć, że gdyby powstanie takie doszło było do skutku, to w 14 lat później, w roku 1918, nie nastąpiłoby odbudowanie państwa polskiego. (...) Zdaniem Dmowskiego powstaniu temu należało przeszkodzić”.[2]
„Gdy się Dmowski zorientował, po co Piłsudski i (towarzyszący mu) Filipowicz przyjechali, nie zaczął od zwalczania ich poglądów u Japończyków, ale usiłował ich przekonać, że zamiary ich są szkodliwe i skłonić do zaniechania tych zamiarów”.[3] W dniu 9 lipca 1904 roku odbyła się w Tokio 9-godzinna rozmowa Dmowskiego z Piłsudskim, poświęcona zamiarowi wywołania owego powstania. Dmowski o tej rozmowie napisał: „Usiłowałem ich przekonać, że to, co chcą zrobić, jest nonsensem i zbrodnią wobec Polski. (...) W odpowiedzi dostałem porcję mętnych frazesów, wygłoszonych z ogromną pewnością siebie”. Ani Piłsudski Dmowskiego, ani Dmowski Piłsudskiego nie przekonali.
W rezultacie, zarówno Piłsudski, jak Dmowski złożyli władzom japońskim memoriały w języku angielskim, doręczone na najwyższym szczeblu rządowym i wojskowym, z których jeden wzywał Japończyków, by dopomogli do wywołania w zaborze rosyjskim polskiego powstania, a drugi, przeciwnie, przekonywał ich, że robić tego nie należy. Oczywiście, Dmowski nie tłumaczył Japończykom, że powstanie to przyniosłoby szkodę narodowi polskiemu: to byłoby mało skuteczne. Tłumaczył im, że przyniosłoby szkodę także i Japonii, bo Rosjanie szybko by to powstanie stłumili i mogliby wielką liczbę wojska, trzymaną na ziemiach polskich, przerzucić na japoński front. Tak więc pożyteczna jest dla Japończyków wisząca w powietrzu możliwość powstania, zmuszająca Rosję do gotowości wojskowej w Polsce, ale nie rzeczywisty wybuch powstania.[4]
Treść obu tych memoriałów — Piłsudskiego i Dmowskiego — jest dziś nauce polskiej znana. Nie tylko z zachowanych w rękach polskich tekstów, ale i ze źródeł japońskich.
Japończycy przyznali rację poglądowi Dmowskiego i odmówili poparcia planom Piłsudskiego. (Okazali Piłsudskiemu tylko drobną pomoc pieniężną na akcję szpiegowską i na zakup broni małokalibrowej dla celów akcji dywersyjnej mniejszej skali. Broń tę przewożono później do Polski z Anglii przez Hamburg).
Dmowskiemu stawiane są obecnie zarzuty, że do wybuchu przy pomocy japońskiej polskiego powstania w roku 1904 nie dopuścił. Należy przypuszczać, że gdyby znalazł się był ktoś, kto przeszkodziłby wszczęciu powstania listopadowego i styczniowego w roku 1830 i 1863 oraz powstania warszawskiego w 1944, ściągnąłby na siebie tak samo ogromne zarzuty.
Przegrana z Japonią wojna i spowodowane z nią kłopoty wewnętrzne, wywołane mobilizacją, później demobilizacją oraz kryzysem gospodarczym, przyniosły dla Rosji skutek w postaci wybuchu rewolucji 1905 roku. Rewolucja ta polegała na strajkach, w których wzięły udział miliony robotników i które sparaliżowały życie całego państwa, na rozruchach ulicznych, w czasie których zabite zostały wielkie liczby zarówno manifestantów, jak policjantów i żołnierzy i na zaburzeniach na wsi, w czasie których palone były dwory rosyjskich ziemian i zabijani byli ich mieszkańcy. Rewolucję tę rząd rosyjski stłumił, tak że resztki jej wygasły w 1906 i 1907 roku, Rosja jednak uległa wewnętrznemu przekształceniu, o którym już wyżej
pisałem. Najważniejsze, trwałe skutki tej rewolucji to było ustanowienie Dumy, czyli rosyjskiego parlamentu, złagodzenie surowości i samowoli rządów, przywrócenie jakiej takiej wolności religijnej (możności przechodzenia na katolicyzm) i niejakie zwiększenie praw języka polskiego na ziemiach polskich, a między innymi zezwolenie na zakładanie polskich
szkół prywatnych.
Także i w czasie rewolucji 1905 roku zaznaczyło się ostre przeciwieństwo postawy politycznej między obozem Piłsudskiego i obozem Dmowskiego.
Obóz socjalistyczny — w którym nastąpił rozłam, z którego wyłoniła się, pod wodzą Piłsudskiego, osobna organizacja o charakterze bojowym pod nazwą PPS - Frakcja Rewolucyjna — dożył do włączenia się ziem polskich
zaboru rosyjskiego w rewolucję rosyjską, uczestniczył w rosyjskich strajkach
i głosił walkę nie z Rosją, lecz z caratem. Obóz narodowy uważał, że trzeba
korzystać z chaosu w Rosji, by jak najbardziej oddzielić się i odróżnić od
Rosji, w rosyjskim ruchu rewolucyjnym nie brać udziału, a jak najbardziej,
przez stwarzanie faktów dokonanych, wyodrębnić zabór rosyjski od Rosji.
Wysiłkiem obozu narodowego w 1200 gminach — a więc prawie w całym
kraju — chłopi odrzucili urzędowy język rosyjski i zaprowadzili język polski.
Ogromną akcję przeprowadzono na polu oświatowym.
Socjaliści kierunku komunistycznego „wierni teorii ^organicznego
wcielenia> uchwalili, że niepodległość Polski <^jest szkodliwa dla
międzynarodowego proletariatu i międzynarodowej rewolucji socjalnej >„
(Kukieł). Ale działacze PPS-Frakcji Rewolucyjnej stali na stanowisku, że
Polska powinna być niepodległa i pod tym hasłem wszczęli wielką akcję
bojową, polegającą na zabijaniu rosyjskich dygnitarzy oraz napadach —
celem zagarnięcia pieniędzy — na rosyjskie urzędy i kasy, a także, w imię
walki klas i na fabryki i dwory ziemiańskie polskie. Organizacja Bojowa PPS
liczyła 5000 ludzi i potrafiła wszcząć dużą zbrojną ruchawkę.
Pierwszą ofiarą walki zbrojnej PPS był dziewiętnastoletni bojowiec
Stefan Okrzeja, za zamach bombowy na rosyjskiego oberpolicjanta Nolkena
ujęty przez Rosjan, skazany na śmierć i 21 lipca 1905 roku powieszony na
stokach Cytadeli.
Pierwszą wielką akcją bojową organizacji bojowej PPS, tj. organizacji
Piłsudskiego, było wystąpienie przed kościołem Wszystkich Świętych na Placu
Grzybowskim w Warszawie, w niedzielę dnia 13 listopada 1904 roku, a więc
na dwa miesiące przed wybuchem rewolucji w Rosji, a w cztery miesiące po
powrocie Piłsudskiego z Japonii.
Wystąpienie PPS na Placu Grzybowskim miało przebieg następujący.
Partia rozrzuciła w mieście ulotki, wzywające robotników na godzinę
dwunastą w niedzielę na manifestację na Placu Grzybowskim, przy czym
ulotka ta miała mniej na celu ściągnięcie tłumów, co zwrócenie uwagi
rosyjskiej policji. W chwili, gdy wierni zaczęli wychodzić po sumie z kościoła,
na wielkich schodach tego kościoła pojawiła się bojówka, złożona z 50 czy
60 ludzi (Pobóg-Malinowski), rozwinęła czerwony sztandar i zaczęła śpiewać
„Warszawiankę”. Ukryty w bramie oddział 70 czy 80 policjantów (Pobóg-
Malinowski) wypadł ku tej grupie. Wtedy bojowcy wyciągnęli rewolwery i
394
wystrzelili salwę do policjantów, zabijając niektórych z nich, po czym dali
nura do kościoła, wsiąkając w tłum. Wtedy policjanci dali salwę już nie w
bojowców, bo ci zdążyli zniknąć, ale w tłum, wychodzący z kościoła. Owocem
manifestacji było zabicie 3 policjantów i 11 osób spośród tłumu,
wychodzącego z kościoła. Nikt spośród bojowców nie został zabity, ani
aresztowany.
Operacja bojowa PPS na Placu Grzybowskim spotkała się u
współczesnych i u potomności z dwojaką oceną. Piłsudski nazwał tę operację
„dowcipną” i napisał, że „Grzybów należy do wspomnień, które nieraz
pieszczę, należy do pieszczot mojego życia''. Narodowcy w tymże listopadzie
1904 roku napisali w „Przeglądzie Wszechpolskim” we Lwowie: „Ludzie,
którzy chcą prowadzić społeczeństwo na moskiewskie kule i bagnety (...)
dowiedli, że pomiędzy nimi a tym społeczeństwem nie ma żadnej spójni. Bo
przy istnieniu tej spójni niemożliwy byłby taki brak skrupułów, z jakim
ściągnięto moskiewskie kule na tłum, który się niczego podobnego nie
spodziewał. (...) Organizatorzy demonstracji tak się zachowali jak banda
przybyszów wśród obcego sobie całkiem środowiska, którego krew nic ich
nie kosztuje i którego uczucia nic ich nie obchodzą”.
W okresie nieco późniejszym, zwłaszcza w latach 1905-1907, organizacja
bojowa PPS przeprowadziła wielką liczbę zamachów na życie większych i
mniejszych przedstawicieli władzy rosyjskiej na ziemiach polskich, zwłaszcza
policjantów, a także kolejarzy czy urzędników pocztowych, zabijając wielu.
Obok tego, organizacja ta przeprowadziła wiele, prawdopodobnie kilkaset,
zbrojnych napadów na kasy skarbowe, urzędy pocztowe, a także na instytucje
i osoby prywatne (nie mające nic wspólnego z Rosją).
8 listopada 1906 roku bojówka tej organizacji napadła na stacji kolejowej
Rogów na linii Warszawa-Koluszki na pociąg pocztowy i zagarnęła wiezione
tym pociągiem pieniądze (39 155 rubli i 7 kopiejek — Pobóg-Malinowski).
Przywódca tego napadu, Montwiłł-Mirecki, został w roku następnym
schwytany przez Rosjan i stracony.
Pobóg-Malinowski zgromadził nieco danych o niektórych z przeprowadzonych przez PPS napadów. Celem tych napadów było zdobycie dla partii pieniędzy. Rezultaty tych napadów były czasem duże, a czasem całkiem znikome. Np. napad na urząd pocztowy przy ulicy Wspólnej w Warszawie 22 lutego 1907 roku pozwolił na zagarnięcie (w terminologii socjalistycznej nazywało się to „skonfiskowaniem”) sumy 6427 rubli i 94 kopiejek. Natomiast napad na stację kolejową Suchedniów koło Kielc przyniósł 102 ruble i 55 kopiejek, a napad na urząd pocztowy w Samsonowie w Kieleckiem w nocy z 6 na 7 czerwca 1907 roku nawet tylko 2 ruble i 75 kopiejek (Pobóg-Malinowski).
Szczególnie wielkim napadem zbrojnym, stanowiącym zarazem
zakończenie rewolucyjnej akcji bojowej, był dnia 26 września 1908 roku
napad na pociąg pocztowy na stacji Bezdany koło Wilna, dowodzony
osobiście przez Józefa Piłsudskiego, a w którym brała także udział jego
przyszła, druga żona, Aleksandra Szczerbińska. Wedle władz rosyjskich, w
napadzie tym napastnicy zabrali 477 408 rubli 84 kopiejki, czyli blisko pół
395
miliona rubli, do socjalistycznej kasy partyjnej natomiast wpłynęło z tego
napadu mniej, niż 300 000 rubli (Pobóg-Malinowski).*
Historycy nie piszą, że zamachy organizacji bojowej PPS skierowane
były nie tylko przeciwko urzędom i kasom rosyjskim, ale także przeciwko
instytucjom i osobom prywatnym, z reguły Polakom, ale jest to niewątpliwym
faktem.* O napadach socjalistycznych na Polaków — przede wszystkim
ziemian — piszą natomiast powieściopisarze.
Ruchawka socjalistyczna lat 1905-1907 sprawiła, że dwaj polscy
powieściopisarze opisali ówczesne wydarzenia w powieściach, Sienkiewicz
w powieści „Wiry” i Prus w powieści „Dzieci”, ostro (Sienkiewicz ostrzej,
Prus mniej ostro) akcję socjalistyczną potępiając. O ruchawce tej pisałem
z górą 50 lat temu: „Zapanowała w Kongresówce całkowita anarchia. Była
ona większa jeszcze od anarchii rewolucyjnej w rdzennej Rosji. Zamiast
skorzystać ze spowodowanej trwającą w Rosji rewolucją niemocy państwa
rosyjskiego dla spokojnej, cichej i najmniej zwracającej uwagi, ale energicznej
akcji, która by stworzyła z Kongresówki zwarty, solidarny blok polityczny,
będący w stanie siłą faktu się z całości życia państwowego wyodrębnić,
Kongresówka sama pogrążyła się w anarchii i niemocy. Moment dla
znacznego posunięcia naprzód sprawy polskiej został przegapiony. Zanim
społeczeństwo polskie zdołało ruchawkę socjalistyczną ukrócić, Rosja już
wybrnęła z kryzysu i silną ręką znów ujęła w Kongresówce władzę”.*
Oczywiście, dziś możemy sobie powiedzieć, że nie miało to wszystko
większego znaczenia. Historia przeszła nad wydarzeniami 1905 roku do
porządku: w kilkanaście lat po tych wydarzeniach Polska odzyskała
niepodległość.
O jeszcze jednej rzeczy trzeba w związku z rewolucją 1905 roku
powiedzieć: organizacja bojowa PPS postawiła sobie za zadanie walczyć nie
tylko z rządami rosyjskimi i nie tylko z polską klasą „burżujów”, ale i z
polskimi narodowcami jako czynnikiem politycznym.
Obóz narodowy miał rozległe wpływy także i wśród robotników. Istniała
nawet, pod nazwą Narodowego Związku Robotniczego, osobna organizacja
* W innej swojej pracy Pobóg-Malinowski podaje, że w tak zwaną „krwawą środę” 15
sierpnia 1906 roku organizacja bojowa PPS zabiła około 80 rosyjskich policjantów i żandarmów
równocześnie w 19 miejscowościach. Wylicza także szereg zamachów na kasy, poczty i urzędy
gminne, przy czym zabitych zostało 3 pocztylionów, 1 strażnik i 1 żołnierz.
Opisuje także manifestacje, częściowo socjalistyczne, a częściowo komunistyczne, które
jak poprzednio na Placu Grzybowskim, pociągnęły za sobą strzelanie przez rosyjskie wojsko
do tłumu. Tak np. 23 czerwca 1905 roku w Łodzi padło 160 zabitych i 152 rannych, a 1 maja
1905 w Warszawie na rogu ulicy Żelaznej i Alei Jerozolimskich 25 zabitych i 20 rannych, przy
czym tłum składał się częściowo z kobiet i dzieci.
* Autor niniejszej książki, jako niewiele więcej niż pięcioletni chłopiec, byl naocznym
świadkiem — z okna pierwszego piętra — napadu bojówki socjalistycznej w dniu wypłaty
pracownikom na kasę, przygotowaną do tej wypłaty (i przez napastników zagarniętą) w fabryce
Poręba pod Zawierciem. Był także świadkiem wymiany strzałów rewolwerowych między tą
bojówką a swoim ojcem, który był dyrektorem tej fabryki. Bojowcy przysłali potem jego ojcu
pokwitowanie owej „konfiskaty”.
* Cytata z innej mojej książki.
robotnicza, podległa Lidze Narodowej. Socjaliści — spod obu znaków,
Piłsudskiego (socjalistycznego) i socjaldemokratycznego (komunistycznego)
— uważali teren robotniczy za swój monopol i postanowili wpływy narodowe
wśród robotników zwalczyć. Polegało to na zabijaniu (zastrzeliwaniu)
wybitniejszych robotników-narodowców.[5]
Przeciwko tym zamachom zorganizowała się w końcu samoobrona
narodowców, polegająca najpierw na zabijaniu pojedynczych socjalistów,
a potem na całych bitwach ulicznych, zwłaszcza w Łodzi, bojówek
narodowych z bojówkami socjalistycznymi. Wyłoniła się z tego istna wojna
domowa, dokonywana między Polakami (po stronie socjalistycznej z dużym
udziałem Żydów) przy neutralności władz rosyjskich. W walce tej narodowcy walczyli zarówno przeciwko organizacji Piłsudskiego, jak przeciwko socjal-demokracji (komunistom), które to dwa kierunki zajmowały wobec narodowców front solidarny, a w dołach organizacyjnych wobec niedawności rozłamu potrafiły być ze sobą przemieszane. Ta swoistego rodzaju wojna zakończyła się w istocie zwycięstwem narodowców.
Owa polska faktyczna wojna domowa była smutnym wydarzeniem polskiego życia i była przez szeroką opinię publiczną polską potępiana. Choć były także i takie głosy, które uważały ją za smutną konieczność. Henryk Sienkiewicz napisał w związku z nią (w powieści „Wiry”): „Jedynym zbawieniem dla naszej duszy społecznej byłaby porządna wojna domowa. (...) Tak jest. Wojna domowa to pyszna rzecz. Nic tak nie wyjaśnia położenia i nie oczyszcza powietrza”.
Szczególnie charakterystyczny obraz politycznego zmagania ze sobą dwu kierunków w życiu polskim stanowi przebieg dwóch przeciwstawnych manifestacji w Warszawie 1 i 5 listopada 1905 roku. Opisuje je w sposób przejmujący bliski współpracownik Piłsudskiego, socjalista, późniejszy polski ambasador Michał Sokolnicki:
„Szeroką przestrzeń Krakowskiego Przedmieścia zaległo niebawem nieprzeniknione mrowie, poruszające się jak rojowisko czarnych owadów. (...) Wokoło mnie widziałem przede wszystkim zgromadzoną w niewiarogodnych masach ludność Nalewek, Gęsiej i Nowolipek. (...) Wkrótce musiałem z niesłychanym zdziwieniem skonstatować, że tłum ten nie był polski. (...) W wielu miejscach widziałem dużo Rosjan, wszędzie koło mnie słyszałem żargon żydowski, lub mowę rosyjską, najmniej języka polskiego. (...) Skądkolwiek słyszałe...
bzbij