Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 25 - Barwy nadziei.pdf
(
865 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 25 - Barwy nadziei
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXV
BARWY NADZIEI
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
ROZDZIAŁ 1.
- Samuel - wyszeptała Mali ochryple. Nogi uginały si
ħ
pod ni
Ģ
. Serce tłukło si
ħ
w piersi. -
Samuel Langmo!
- Nie do ko
ı
ca - odparł m
ħŇ
czyzna z u
Ļ
miechem. Z chłodnym u
Ļ
miechem, który nie
obejmował jego zimnych, niebieskich oczu. - Nazywam si
ħ
Ansgar Langmo, jestem
młodszym bratem Samuela. Ale widz
ħ
,
Ň
e przyjechałem we wła
Ļ
ciwe miejsce. To musi by
ę
Stornes.
Mali gł
ħ
boko wci
Ģ
gn
ħ
ła powietrze. Mocno trzymała si
ħ
kolumny podtrzymuj
Ģ
cej dach
ganku, bo jej nogi utraciły wszelk
Ģ
sił
ħ
. Słowa obcego m
ħŇ
czyzny wolno osiadały w jej
mózgu. To nie jest Samuel.
Strach j
Ģ
opuszczał. Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e to nie mo
Ň
e by
ę
Samuel, pomy
Ļ
lała, wpatruj
Ģ
c si
ħ
w
niego. Przecie
Ň
Samuel nie
Ň
yje. Ale Ansgar Langmo był potwornie podobny do swojego
brata. To dokładnie ten sam typ człowieka, typ, którego Mali nauczyła si
ħ
nienawidzi
ę
i
gardzi
ę
nim w ci
Ģ
gu tego niespełna półtora roku, kiedy znała Samuela Langmo, m
ħŇ
a Ruth.
Wi
ħ
cej czasu nie potrzebował, by zniszczy
ę
moj
Ģ
córk
ħ
, my
Ļ
lała przygn
ħ
biona.
Wspomnienia spadły na ni
Ģ
niczym chmara czarnego ptactwa, na krótk
Ģ
chwil
ħ
zamkn
ħ
ła
oczy. Czego ten człowiek tutaj szuka?
- Czego ty chcesz? - spytała.
- No, ró
Ň
nych rzeczy - odparł z wahaniem. - Przez te wszystkie lata, jakie upłyn
ħ
ły od
Ļ
mierci Samuela, pragn
Ģ
łem zobaczy
ę
, jak
Ň
ył i działał w ostatnim okresie swojego
Ň
ycia.
Poza tym mam tutaj bratanic
ħ
. Mari
ħ
Magdalen
ħ
. Bardzo bym chciał j
Ģ
zobaczy
ę
. To jedyne
dziecko mojego brata. Czy to takie dziwne?
- Zaj
ħ
ło ci wiele lat u
Ļ
wiadomienie sobie, czego pragniesz - rzekła Mali cierpko. - Jako
Ļ
nie mieli
Ļ
my od ciebie
Ň
adnych wiadomo
Ļ
ci, a teraz mija ju
Ň
dziesi
ħę
lat, odk
Ģ
d Samuel
pojawił si
ħ
w naszej wsi. Wiem,
Ň
e pi
ħę
lat trwała wojna, mimo to jednak...
Niedoko
ı
czone zdanie zawisło w powietrzu.
Przez twarz go
Ļ
cia przemkn
Ģ
ł rumieniec, on sam stał, przest
ħ
puj
Ģ
c niespokojnie z nogi na
nog
ħ
. Po chwili jednak si
ħ
opanował, był taki jak wcze
Ļ
niej, gładki i chłodny.
- Długo nie byłem w stanie rozgrzebywa
ę
sprawy tej tragicznej
Ļ
mierci - oznajmił. -
Nigdy jednak nie uzyskałem rzeczowej odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób umarł mój brat.
- To nigdy nie była tajemnica - rzekła Mali krótko. - On spadł ze schodów i skr
ħ
cił sobie
kark. Wszyscy to wiedz
Ģ
.
- Owszem, owszem, słyszałem o tym. Ale
Ň
e jego
Ň
ona jakoby zmarła tej samej nocy... z
tego, co słyszałem, skoczyła do fiordu, prawda?
Mali poczuła,
Ň
e
Ň
oł
Ģ
dek si
ħ
jej kurczy. Miała wra
Ň
enie,
Ň
e ten człowiek depcze co
Ļ
Ļ
wi
ħ
tego, wypowiadaj
Ģ
c imi
ħ
Ruth. On nie ma do tego prawa, my
Ļ
lała wzburzona.
ņ
aden
Langmo nie ma prawa wdziera
ę
si
ħ
do naszego domu i rozgrzebywa
ę
wci
ĢŇ
bolesnych ran.
Młoda kobieta, która stała nieco z boku, podeszła wolno do Mali. Musi by
ę
du
Ň
o młodsza
od swego m
ħŇ
a, pomy
Ļ
lała Mali. Serce j
Ģ
zabolało, kiedy dostrzegła przera
Ň
one spojrzenie
tamtej i jej skulon
Ģ
sylwetk
ħ
. Stała przed ni
Ģ
nieszcz
ħĻ
liwa, pozbawiona pewno
Ļ
ci siebie
kobieta i z wahaniem wyci
Ģ
gała r
ħ
k
ħ
na powitanie.
- Chyba i ja powinnam si
ħ
przywita
ę
- wymamrotała cicho. - Jestem Gudrun Langmo,
Ň
ona Ansgara.
Mali uj
ħ
ła jej zimn
Ģ
dło
ı
. Kobieta nie ma wi
ħ
cej ni
Ň
trzydzie
Ļ
ci lat, stwierdziła. Mniej
wi
ħ
cej tyle samo miałaby Ruth, gdyby
Ň
yła. A Ansgar... domy
Ļ
lała si
ħ
,
Ň
e musi by
ę
po
czterdziestce. Samuel miałby teraz pi
ħę
dziesi
Ģ
t dwa lata.
- Miałem zamiar ci
ħ
przedstawi
ę
- burkn
Ģ
ł Langmo zirytowany. - Chyba słyszysz,
Ň
e
rozmawiam z gospodyni
Ģ
?
Młoda kobieta zaczerwieniła si
ħ
i znowu niespokojnie przest
ħ
powała z nogi na nog
ħ
.
Wolno cofn
ħ
ła r
ħ
k
ħ
i spu
Ļ
ciła oczy. Mali zrobiło si
ħ
jej
Ň
al. Tak bardzo ta kobieta
przypominała jej Ruth. Ruth tak
Ň
e taka była w obecno
Ļ
ci Samuela, zamkni
ħ
ta i przestraszona.
- Prosz
ħ
, niech pa
ı
stwo wejd
Ģ
do
Ļ
rodka - zapraszała niech
ħ
tnie. - Mo
Ň
e wypij
Ģ
pa
ı
stwo
po fili
Ň
ance kawy przed odjazdem.
Ale nie miała najmniejszej ochoty ich go
Ļ
ci
ę
. Najch
ħ
tniej kazałaby im natychmiast
odjecha
ę
. Nie s
Ģ
dziła,
Ň
e ma z nimi co
Ļ
do omówienia, zarazem jednak uznawała,
Ň
e Ansgar
Langmo ma jakie
Ļ
prawo do przywitania si
ħ
z Marilen
Ģ
. Trudno bowiem zapomnie
ę
,
Ň
e
dziewczynka jest jego bratanic
Ģ
.
- Przyjechali nieoczekiwani go
Ļ
cie - powiedziała, wchodz
Ģ
c do izby z tymi dwojgiem za
sob
Ģ
.
Havard spojrzał znad gazety. Zatrzymał wzrok na wysokim m
ħŇ
czy
Ņ
nie, id
Ģ
cym krok w
krok za Mali, i zrobił si
ħ
trupio blady. Wolno podnosił si
ħ
z krzesła.
- To jest Ansgar Langmo - rzekła Mali pospiesznie. - Jest młodszym bratem Samuela. A to
Gudrun, jego
Ň
ona.
- Czego ci ludzie tutaj chc
Ģ
? - głos Havarda brzmiał ostro i gniewnie.
- Mi
ħ
dzy innymi chc
Ģ
zobaczy
ę
Marilen
ħ
- poinformowała Mali i stan
ħ
ła obok Havarda. -
Ona jest jego bratanic
Ģ
, wiesz.
- A co to znowu za pomysł,
Ň
eby tu przyje
Ň
d
Ň
a
ę
po tych wszystkich latach?
- Tak si
ħ
zło
Ň
yło - odparł Ansgar Langmo. - Zabrało mi troch
ħ
czasu wyja
Ļ
nienie,
Ň
e mój
brat umarł w takich tragicznych okoliczno
Ļ
ciach przed o
Ļ
miu laty. A słu
Ň
ba, jak
Ģ
pełni
ħ
,
rzuca mnie to w jedno, to w drugie miejsce, wi
ħ
c nie miałem czasu przyjecha
ę
.
- Słu
Ň
ba?
- Tak, pracuj
ħ
jako misjonarz w tym samym zgromadzeniu, do którego nale
Ň
ał mój brat.
- Siadajcie - zaprosiła Mali. - Ja zaraz zadzwoni
ħ
do syna i dowiem si
ħ
, czy by nie przyszli
do nas na kaw
ħ
, tak by
Ļ
cie mogli przywita
ę
si
ħ
z Marilen
Ģ
.
- Czy to konieczne? - spytał Havard niech
ħ
tnie. - Marilena czuje si
ħ
wspaniale tam, gdzie
jest. Nie ma potrzeby grzeba
ę
si
ħ
w przeszło
Ļ
ci dziecka.
- A gdzie ona mieszka? - spytał misjonarz, siadaj
Ģ
c na kanapie, a
Ň
ona obok niego.
- Mieszka tam, gdzie zawsze mieszkała – odparła Mali. - Mieszka na Wzgórzu, to ten
dom, który stoi tu
Ň
przy drodze. Została prawnie adoptowana przez mojego najstarszego syna
i jego
Ň
on
ħ
. Jest u nich od tamtych strasznych wydarze
ı
... - Mali gł
ħ
boko wci
Ģ
gn
ħ
ła
powietrze. - To szcz
ħĻ
liwe i radosne dziecko, nasza Marilena - dodała. - I nikt nie mo
Ň
e tego
zepsu
ę
.
- Ja nie zamierzam niczego psu
ę
- oznajmił misjonarz. - Zakładam jednak,
Ň
e dziewczynka
wie, kim byli jej prawdziwi rodzice. Poza tym jest słuszne i wła
Ļ
ciwe, by miała równie
Ň
kontakt z rodzin
Ģ
swojego ojca.
- Ona nigdy za takim kontaktem nie t
ħ
skniła - rzekł Havard ostro. - I nigdy go te
Ň
nie
potrzebowała. My tutaj we dworze nie
Ň
yczymy sobie mie
ę
do czynienia z rodzin
Ģ
Langmo -
dodał gniewnie. - Twój brat nie był dobrym człowiekiem, Ansgarze Langmo. On wp
ħ
dził
nasz
Ģ
córk
ħ
do grobu.
Przez chwil
ħ
w izbie trwała dzwoni
Ģ
ca w uszach cisza. Potem misjonarz chrz
Ģ
kn
Ģ
ł.
- To bardzo powa
Ň
ne oskar
Ň
enie, panie Stornes.
- Wcale nie jest od tego mniej uzasadnione - burkn
Ģ
ł Havard ze zło
Ļ
ci
Ģ
.
Langmo wbił w niego swoje lodowate spojrzenie. - Mój brat był człowiekiem Bo
Ň
ym.
- Nigdy nie spotkałem nikogo, kto był w mniejszym stopniu człowiekiem Bo
Ň
ym ni
Ň
on -
uci
Ģ
ł Havard krótko. - To wilk w owczej skórze, oto kim był Samuel Langmo. Diabeł w
ludzkim przebraniu.
- Havardzie... - Mali poło
Ň
yła mu r
ħ
k
ħ
na ramieniu. - To przecie
Ň
nie ma sensu.
- On powinien wiedzie
ę
, jak naprawd
ħ
było - warkn
Ģ
ł
Havard ze zło
Ļ
ci
Ģ
. Jego twarz przybrała zaci
ħ
ty wyraz. - Przyje
Ň
d
Ň
a
ę
tutaj i zaczyna
ę
jakie
Ļ
gadanie o rodzinie ojca Marileny...
Znowu na moment zaległa cisza. Ansgar Langmo wyci
Ģ
gn
Ģ
ł swoje długie nogi i usiadł
wygodniej na kanapie. Jego młoda mał
Ň
onka przesun
ħ
ła si
ħ
niespokojnie.
- Nie taki pozostał brat w moich wspomnieniach - rzekł Ansgar.
- Nie, bo to były dwie natury w jednym, ten człowiek - skin
Ģ
ł głow
Ģ
Havard. - My z
czasem te
Ň
to zrozumieli
Ļ
my.
- No to ja id
ħ
telefonowa
ę
do Siverta - wtr
Ģ
ciła Mali. - A ty, Ane, nastaw wod
ħ
na kaw
ħ
.
Bo oni jednak pewnie przyjd
Ģ
.
Telefon odebrał Sivert.
- Sivert, przyjechali do nas nieoczekiwani go
Ļ
cie - mówiła Mali pospiesznie. - Wyobra
Ņ
sobie,
Ň
e w naszej izbie siedzi brat Samuela z przera
Ň
on
Ģ
Ň
on
Ģ
. I on chce zobaczy
ę
Marilen
ħ
.
- Brat Samuela Langmo? Misjonarza?
- Tak jest.
- Ale czego on tu, na Boga, szuka po tylu latach?
- Gada co
Ļ
o rodzinie ojca Marileny, upiera si
ħ
,
Ň
e ma prawo si
ħ
z ni
Ģ
spotka
ę
.
- Niech si
ħ
zabiera i st
Ģ
d wynosi!
- No ale ju
Ň
przyjechał - mówiła Mali. - Chyba mo
Ň
e zobaczy
ę
dziewczynk
ħ
. Nie mo
Ň
emy
mu tego odmówi
ę
.
Słyszała, jak Sivert gło
Ļ
no wci
Ģ
ga powietrze. Przez chwil
ħ
po drugiej stronie panowała
cisza.
- Czemu by to miało słu
Ň
y
ę
?
- Nie wiem, chyba niczemu... ale tak musi by
ę
, Sivercie, skoro ju
Ň
przyjechał.
- Powinna to by
ę
krótka wizyta.
- Tak, nie musz
Ģ
tu długo zostawa
ę
. Niech si
ħ
tylko przywita z Marilen
Ģ
i mog
Ģ
jecha
ę
.
- Jakim typem człowieka jest ten brat?
- Ulepiony z tej samej gliny. Nawet jest te
Ň
misjonarzem. Tak samo fałszywy i o
Ļ
lizgły,
wida
ę
to od razu.
- Uff, nie wiem, czy go znios
ħ
.
- Przyjd
Ņ
cie tylko z krótk
Ģ
wizyt
Ģ
, Sivercie. Ju
Ň
nastawiłam wod
ħ
na kaw
ħ
.
- No trudno. Przyjdziemy. Tylko krótka wizyta - powtórzył. - Bardzo krótka.
Podano kaw
ħ
, ale rozmowa si
ħ
nie kleiła. W ko
ı
cu przyszła rodzina ze Wzgórza. Marilena
trzymała Tordhild za r
ħ
k
ħ
, a Sivert stał obok, opieku
ı
czo obejmuj
Ģ
c dziewczynk
ħ
ramieniem.
Mali pospiesznie wstała.
- Prosz
ħ
bardzo, to jest Marilena - przedstawiła wnuczk
ħ
Ansgarowi Langmo. - Marileno,
a to jest twój wuj, Ansgar Langmo.
Misjonarz wstał i wyci
Ģ
gn
Ģ
ł obie r
ħ
ce w stron
ħ
dziecka.
- Maria Magdalena - rzekł dramatycznym głosem, potrz
Ģ
saj
Ģ
c jej dło
ı
mi. - Nareszcie
mog
ħ
ci
ħ
powita
ę
.
- Do mnie si
ħ
mówi po prostu Marilena - poprawiła dziewczynka. - Prawda, tatusiu?
- Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e tak - przytakn
Ģ
ł Sivert.
- A to jest nasz najstarszy syn i jego rodzina - przedstawiła Mali. - To rodzice Marileny. A
to jest jej starszy brat, Johannes.
Sivert skin
Ģ
ł lekko głow
Ģ
i udał,
Ň
e nie widzi wyci
Ģ
gni
ħ
tej na powitanie r
ħ
ki misjonarza.
Tordhild u
Ļ
cisn
ħ
ła j
Ģ
krótko, bez słowa.
- Jaka ona jest podobna do mojego brata - zachwycał si
ħ
Langmo, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
do
Marileny. - Jakbym widział go
Ň
ywego.
- Nam to jako
Ļ
nigdy nie przyszło do głowy - skomentowała Mali krótko. - Marilena jest
bardzo podobna do swojej mamy.
Misjonarz udał,
Ň
e jej nie słyszy. Poło
Ň
ył r
ħ
k
ħ
na głowie Marileny, jakby j
Ģ
chciał
błogosławi
ę
.
- Do której klasy chodzisz, moje dziecko?
- Do drugiej - odparta dziewczynka, usuwaj
Ģ
c si
ħ
spod jego r
ħ
ki.
- To pewnie umiesz ju
Ň
czyta
ę
?
- Umiałam ju
Ň
w zeszłym roku przed
Ļ
wi
ħ
tami Bo
Ň
ego Narodzenia - prychn
ħ
ła Marilena.
- Ja jestem bratem twojego taty - tłumaczył z powag
Ģ
. - Twojego prawdziwego taty.
- Tatu
Ļ
mi o tym opowiadał - skin
ħ
ła głow
Ģ
dziewczynka, - Ja nie pami
ħ
tam mojego ojca.
Byłam bardzo mała, kiedy on i mama umarli.
- Mimo to nigdy nie powinna
Ļ
o nim zapomnie
ę
!
- Nie mo
Ň
na pami
ħ
ta
ę
kogo
Ļ
, kogo si
ħ
nigdy nie znało - odparła Marilena z min
Ģ
starej
malutkiej. - Ale ja du
Ň
o o nich wiem, i o nim, i o mamie, je
Ļ
li o to ci chodzi.
- My
Ļ
lałem,
Ň
e mo
Ň
e miałaby
Ļ
ochot
ħ
przyjecha
ę
kiedy
Ļ
do Oslo w odwiedziny do mojej
mał
Ň
onki i do mnie - zmienił temat i u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
do niej tym swoim nieszczerym
u
Ļ
miechem. - Mo
Ň
e latem?
- Mowy nie ma - odparł Sivert, poniewa
Ň
Marilena potrzebowała czasu na odpowied
Ņ
. -
Nie wy
Ļ
lemy dziecka tak daleko od domu. Do całkiem nieznajomych ludzi.
- Przecie
Ň
ja jestem jej wujem.
- To akurat nie jest szczególnie uspokajaj
Ģ
ce - burkn
Ģ
ł Sivert ponuro.
- Teraz napijemy si
ħ
kawy - Mali próbowała rozładowa
ę
atmosfer
ħ
. - Po kawie pa
ı
stwo
wyjad
Ģ
, misjonarz i jego
Ň
ona - dodała wymownie, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na Ansgara. - Prawda,
Ň
e
pa
ı
stwo si
ħ
spiesz
Ģ
?
- Wła
Ļ
ciwie mieli
Ļ
my zamiar zosta
ę
tutaj kilka dni - powiedział go
Ļę
i ponownie usiadł na
kanapie. - Mieli
Ļ
my tak
Ģ
nadziej
ħ
. Chcieli
Ļ
my lepiej pozna
ę
Mari
ħ
Magdalen
ħ
- dodał. - Je
Ļ
li
jednak to wam nie odpowiada, zatem...
- Nie, nie odpowiada - oznajmił Havard krótko, bior
Ģ
c kawałek ciasta. - Jeste
Ļ
my w
Ļ
rodku najci
ħŇ
szych prac - dodał.
- Niezale
Ň
nie od tego, kiedy by to było, to i tak by nie pasowało - podsumował Sivert,
patrz
Ģ
c misjonarzowi w oczy. - Tak po prostu jest. Nie mamy o czym dyskutowa
ę
- dodał z
chłodnym spojrzeniem.
Pili kaw
ħ
, niewiele mówi
Ģ
c. Atmosfera była ci
ħŇ
ka. Kiedy sko
ı
czyli, Sivert wstał.
- No to my wracamy do domu - oznajmił. - Do widzenia, panie misjonarzu.
- Do widzenia - dygn
ħ
ła Marilena.
Langmo zerwał si
ħ
na równe nogi. Poło
Ň
ył obie r
ħ
ce na głowie dziewczynki i na moment
przymkn
Ģ
ł oczy.
- Niech ci
ħ
Bóg błogosławi, dziecko - mówił półgłosem. - Niech ci
ħ
Bóg błogosławi.
Marilena patrzyła wytrzeszczonymi oczyma na m
ħŇ
czyzn
ħ
stoj
Ģ
cego przed ni
Ģ
i
trzymaj
Ģ
cego dłonie na jej głowie. Po chwili odwróciła si
ħ
i wzi
ħ
ła ojca za r
ħ
k
ħ
. Sivert
trzymał j
Ģ
mocno.
- Mo
Ň
e tu jeszcze przyjd
ħ
po południu - zwróciła si
ħ
Marilena do babki. - A gdzie jest
Mała Mali?
- Poszła do Granvold, do Trygvego i Ruth Margrethe.
- Och, czy ja te
Ň
tam mog
ħ
i
Ļę
, ja te
Ň
? - prosiła, poci
Ģ
gaj
Ģ
c matk
ħ
za spódnic
ħ
. -
Mogłabym, mamo?
- No to le
ę
- u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
Tordhild. - Jedno dziecko w t
ħ
czy w t
ħ
w takim du
Ň
ym
dworze nie robi ró
Ň
nicy. Przynajmniej na chwil
ħ
- dodała, mrugaj
Ģ
c do Mali.
- Có
Ň
, pa
ı
stwo te
Ň
wyje
Ň
d
Ň
aj
Ģ
- powiedział Havard do
Ļę
niegrzecznie do go
Ļ
ci, kiedy
Sivert z rodzin
Ģ
znalazł si
ħ
ju
Ň
za drzwiami.
- Musimy sobie jednak zamówi
ę
jak
ĢĻ
podwod
ħ
- b
Ģ
kał Langmo. - Zechciałaby pani mo
Ň
e
zadzwoni
ę
po kogo
Ļ
, pani Stornes? Przyjechali
Ļ
my tutaj bryczk
Ģ
, bo tak było wygodniej. Ale
chyba s
Ģ
tu równie
Ň
prawdziwe taksówki, prawda?
- Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e s
Ģ
. Dok
Ģ
d pojedziecie?
- Chyba zostaniemy w Surnadalen na noc, tak s
Ģ
dz
ħ
, a jutro rano wyruszymy dalej do
Trondheim. Chciałbym odwiedzi
ę
tutejsze zgromadzenie, zanim wrócimy do Oslo. Przykro
mi,
Ň
e nie b
ħ
d
ħ
mógł wi
ħ
cej spotka
ę
mojej bratanicy - dodał, przygładzaj
Ģ
c włosy. - Miałem
nadziej
ħ
...
Niedoko
ı
czone zdanie zawisło w powietrzu, nikt go jednak nie skomentował.
- No to id
ħ
zadzwoni
ę
po taksówk
ħ
- rzekła Mali. - Samochód przyjedzie natychmiast.
- Jaka to nieprzyjemna wizyta - mrukn
Ģ
ł Havard, kiedy samochód w ko
ı
cu opu
Ļ
cił
podwórze. -
ņ
e te
Ň
ja musiałem jeszcze raz w
Ň
yciu spotka
ę
jakiego
Ļ
Langmo...
- Ja równie
Ň
czuj
ħ
si
ħ
okropnie - potwierdziła Mali, ujmuj
Ģ
c go pod rami
ħ
. - I jaki on jest
strasznie podobny do tego Samuela. Miałam wra
Ň
enie,
Ň
e widz
ħ
upiora. - Przenikn
Ģ
ł j
Ģ
lodowaty dreszcz mimo letniego sło
ı
ca. - My
Ļ
l
ħ
jednak,
Ň
e nikt nigdy nie był tak
Ņ
le przyj
ħ
ty
w tym dworze - dodała. - Chyba troch
ħ
przesadziłe
Ļ
.
-
ņ
aden Langmo nie b
ħ
dzie u nas dobrze witany - odparł Havard ponuro. - W ka
Ň
dym
razie nie taki o
Ļ
lizgły typ jak ten misjonarz. On jest ulepiony z tej samej gliny co brat, czy
sama tak nie mówiła
Ļ
?
Mali skin
ħ
ła w milczeniu.
-
ņ
e te
Ň
my
Ļ
my si
ħ
wtedy nie domy
Ļ
lali, jakim strasznym człowiekiem jest Samuel -
powiedziała wolno po chwili. -
ņ
e te
Ň
nie wtr
Ģ
cili
Ļ
my si
ħ
, zanim zrobiło si
ħ
za pó
Ņ
no!
- A ja my
Ļ
l
ħ
,
Ň
e i tak nic nie mogliby
Ļ
my zrobi
ę
- zaprotestował Havard. - Ruth przecie
Ň
nie chciała powiedzie
ę
ani słowa o tym, jak si
ħ
sprawy maj
Ģ
.
- Mimo wszystko my powinni
Ļ
my byli rozumie
ę
.
- Nie ma sensu teraz si
ħ
nad tym zastanawia
ę
- westchn
Ģ
ł Havard. - Jest ju
Ň
za pó
Ņ
no,
Mali.
Stali jeszcze przez chwil
ħ
na dziedzi
ı
cu i patrzyli w
Ļ
lad za obłokiem kurzu, wzbijanym
przez odje
Ň
d
Ň
aj
Ģ
cy samochód.
- A ja my
Ļ
lałam,
Ň
e Oja wróci szybciej - zmieniła temat Mali. - Miał pojecha
ę
tylko do
Gjelstad,
Ň
eby przywie
Ņę
stamt
Ģ
d Helene, ale...
- Pewnie został zaproszony na kaw
ħ
.
- Mo
Ň
liwe - przyznała Mali: - Nie pomy
Ļ
lałam o tym. Poza tym jednak jest pewien
problem z Oj
Ģ
i Helene - dodała.
Plik z chomika:
dargoa
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cienie z przeszłości
Córka Morza
Córy Życia
Hannah.Skandynawska saga
Królowe Wikingów
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin