Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 24 - Róże z lodu.pdf

(839 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 24 - R\363\277e z lodu)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXIV
ņ E Z LODU
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
ROZDZIAŁ 1.
Sivert wcisn Ģ ł si ħ za wielk Ģ skrzyni ħ i wstrzymał oddech. Na dole, przy wej Ļ ciu słycha ę
było wołania i hałasy. Przestraszone głosy norweskie mieszały si ħ z ostrymi niemieckimi.
Prze Ļ ladowcy, tupi Ģ c gło Ļ no, wbiegali po schodach. Kto Ļ kopniakiem otworzył drzwi, a
potem samotna Ň arówka pod sufitem rozbłysła mdłym blaskiem. ĺ wiatło kilku silnych
kieszonkowych latarek wdarto si ħ na strych. Raz po raz kto Ļ kopał w kolejne drzwi. Kroki
coraz bardziej zbli Ň ały si ħ do komórki, w której, cichutko niczym myszy, le Ň eli obaj
uciekinierzy. W ko ı cu komórka została otwarta i kilka strumieni Ļ wiatła rozta ı czyło si ħ po
Ļ cianach. Poszukuj Ģ cy kopali w Ļ ciekle jakie Ļ przedmioty, a potem równie Ň Ļ ciany.
- Nichts - powiedział zirytowany głos. - Uberhaupt nichts .
Po chwili drzwi zamkni ħ to, a odgłosy oddalaj Ģ cych si ħ kroków słycha ę było słabiej.
Sivert le Ň ał z gło Ļ no bij Ģ cym sercem. Był przygotowany na to, Ň e w ka Ň dej chwili mog Ģ
si ħ pojawi ę jacy Ļ nowi ludzie. Wiedział, Ň e nie ust Ģ pi Ģ tak łatwo. Ale minuty mijały, a nikt
nie przychodził.
Hałasy przy wej Ļ ciu te Ň przycichły. Gdzie Ļ w oddali rozległ si ħ d Ņ wi ħ k zapalanego silnika
i odje Ň d Ň aj Ģ cego samochodu. Sivert przyło Ň ył skaleczon Ģ r ħ k ħ do ust i próbował wyliza ę ran ħ
do czysta. Czuł pulsowanie w całym ciele, przez moment przemkn ħ ła mu przez głow ħ
przera Ň aj Ģ ca my Ļ l, Ň e by ę mo Ň e ta rana w przyszło Ļ ci przeszkodzi mu w grze. Natychmiast
jednak odepchn Ģ ł l ħ k od siebie. Teraz trzeba przede wszystkim ratowa ę Ň ycie.
Nie wiedział, jak długo tak le Ň y za t Ģ wielk Ģ skrzyni Ģ . Mdły blask Ň arówki pod sufitem,
której nikt nie zgasił, tworzył gł ħ bokie cienie na mrocznym strychu.
- Sivert - David mówił półszeptem. - Sivert.
- Tak, le Ňħ tutaj.
- Mam wra Ň enie, Ň e odjechali.
- Ale je Ļ li zostawili jakich Ļ wartowników?
- Z tym musimy si ħ liczy ę . Powinni Ļ my jednak postara ę si ħ znikn Ģę st Ģ d przed Ļ witem.
Musimy wyjecha ę pod osłon Ģ nocy.
Sivert wyprostował plecy i wyłonił si ħ zza skrzyni. Otarł twarz brudn Ģ r ħ k Ģ .
- Teraz to ju Ň na pewno nie ulega w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e ci ħ tropi Ģ - stwierdził cicho. - I my Ļ l ħ ,
Ň e nie ust Ģ pi Ģ , dopóki ci ħ nie dopadn Ģ .
- Nie ust Ģ pi Ģ , i dlatego musimy ucieka ę dalej.
David wyczołgał si ħ ze swojej kryjówki. Wstał, otrzepał spodnie. Jedna nogawka była
rozdarta a Ň do biodra.
- Z pewno Ļ ci Ģ rozstawili przy drodze patrole.
- Tak, ale s Ģ dz ħ , Ň e koncentruj Ģ si ħ raczej na drogach wiod Ģ cych do szwedzkiej granicy.
W ka Ň dym razie tak Ģ mam nadziej ħ . Musimy skorzysta ę z tej szansy, Sivercie - powtórzył. -
Nie mo Ň emy tutaj tkwi ę nie wiadomo jak długo.
Na palcach przeszli przez pomieszczenie i stan ħ li w drzwiach strychu, nasłuchuj Ģ c jakich Ļ
d Ņ wi ħ ków z dołu, z sieni. Domostwo jednak pogr ĢŇ one było w nocnej ciszy. David poszedł
przodem. Gestem przywoływał Siverta.
- No a co z twoimi rzeczami? Co z papierami?
- O tym powinienem po prostu zapomnie ę . Nie odwa Ň yłbym si ħ pój Ļę jeszcze raz do
swojego mieszkania.
Cicho zeszli po schodach, gdzie nikt ich nie zatrzymał, nikt si ħ te Ň nigdzie nie odezwał.
David ostro Ň nie otworzył drzwi na podwórze i wysun Ģ ł przez nie głow ħ . Dziedziniec
pogr ĢŇ ony był w gł ħ bokich ciemno Ļ ciach. Z ulicy za domem od czasu do czasu słycha ę było
d Ņ wi ħ k samochodu, poza tym panowała cisza. David gestem przywołał Siverta i weszli do
pełnej przeci Ģ gów, ciemnej bramy. Nigdzie ani znaku Ň ycia. Zatrzymali si ħ przy wyj Ļ ciu.
- Po drugiej stronie kto Ļ mo Ň e sta ę - szepn Ģ ł Sivert. - Pozwól, Ň e ja pójd ħ pierwszy. Je Ļ li
kto Ļ tam jest, to mog ħ powiedzie ę , Ň e...
- Nie, ja id ħ pierwszy - David przytrzymał go r ħ k Ģ . - Je Ļ li tam kto Ļ jest, to lepiej, Ň ebym ja
został schwytany. Ty mo Ň esz si ħ ukry ę na strychu, a potem wrócisz do Inndalen. Obiecaj mi
to, Sivercie! - U Ļ cisn Ģ ł r ħ k ħ Siverta i wyszedł. Wkrótce znikn Ģ ł.
Sivert wci ĢŇ stał z bij Ģ cym sercem. Puls dudnił w całym ciele. Znowu ostro Ň nie rozejrzał
si ħ wokół. David był w drodze do niewielkiej ci ħŇ arówki, zaparkowanej kilka metrów dalej.
Nikt za nim nie wolał. Wsz ħ dzie panowała cisza. Sivert, nie ogl Ģ daj Ģ c si ħ , równie Ň pobiegł w
stron ħ samochodu. David otworzył drzwiczki. Bez słowa podał Sivertowi kluczyki i w Ļ lizgn Ģ ł
si ħ do ci ħŇ arówki. Le Ň ały tam jakie Ļ puste papierowe worki oraz wełniany koc. Uło Ň ył si ħ w
jednym naro Ň niku, przykrył kocem i workami.
- Jed Ņ - szepn Ģ ł do Siverta. - I niech Bóg ma nas w opiece.
Dla Siverta była to najdłu Ň sza w Ň yciu podró Ň samochodem. Panowały niemal
nieprzeniknione ciemno Ļ ci, droga była w Ģ ska i wyboista, wiele razy znajdował si ħ
niebezpiecznie blisko gł ħ bokiego rowu, nie miał przecie Ň Ň adnego do Ļ wiadczenia w
prowadzeniu samochodów. A przez cały czas nie opuszczała go my Ļ l, Ň e w ka Ň dej chwili
mog Ģ zosta ę zatrzymani przez niemiecki patrol lub droga zostanie przed nimi zamkni ħ ta. I
wtedy wszystko sko ı czy si ħ prawdziw Ģ katastrof Ģ , tego był niemal pewien.
Po blisko trzygodzinnej je Ņ dzie zatrzymał samochód na pustym rozstaju dróg, wysiadł i
otworzył tylne drzwi.
- Halo, jak ci si ħ wiedzie?
- Jestem okropnie poobijany - j ħ kn Ģ ł David, wyczołguj Ģ c si ħ spod koca. - Poza tym jednak
ciesz ħ si ħ bardzo z ka Ň dym kilometrem, który przybli Ň a nas do celu, a nikt nas nie
zatrzymuje. Jest mało prawdopodobne, by Niemcy wysłali do odległych dolin wiadomo Ļę , Ň e
im uciekłem.
- Zwyczajna kontrola zawsze mo Ň e si ħ zdarzy ę .
- Te Ň o tym wci ĢŇ my Ļ l ħ - westchn Ģ ł David, zeskakuj Ģ c na ziemi ħ . - Dobrze jest
rozprostowa ę ko Ļ ci. I opró Ň ni ę p ħ cherz. Od dawna bardzo mi si ħ chciało.
- No i mnie te Ň - przytakn Ģ ł Sivert, rozpinaj Ģ c spodnie. - My Ļ lałem, Ň e z tob Ģ jest tak
samo.
Załatwili swoje potrzeby i stali potem jeszcze chwil ħ przy samochodzie, wchłaniaj Ģ c ostre
nocne powietrze. Przez cały czas towarzyszyła im niezła pogoda. Teraz pojawiły si ħ pierwsze
płatki Ļ niegu.
- Mam nadziej ħ , Ň e nie rozp ħ ta si ħ Ļ nie Ň yca - rzekł Sivert w zamy Ļ leniu. - Nie jestem,
niestety, do Ļ wiadczonym szoferem, który mo Ň e prowadzi ę w ka Ň dych warunkach.
- ĺ wietnie dajesz sobie rad ħ - dodawał mu otuchy David. - A to nie wygl Ģ da mi na jak ĢĻ
zadymk ħ . Po prostu troch ħ poprószy. A jak tam z twoj Ģ ran Ģ ? - dodał, ujmuj Ģ c r ħ k ħ Siverta.
- Opatrzymy w domu. Nie jest z ni Ģ najlepiej - przyznał Sivert i znowu przyło Ň ył usta do
pulsuj Ģ cej rany.
Nie chcieli ju Ň traci ę wi ħ cej czasu. Byli na to zbyt niespokojni.
- Co miałbym powiedzie ę , gdybym został zatrzymany?
- Powiniene Ļ próbowa ę jako Ļ ich zagada ę , wydosta ę si ħ z tego.
Ciekawe, co by te Ň to miało znaczy ę , my Ļ lał Sivert, siadaj Ģ c znowu za kierownic Ģ . Na
moment przymkn Ģ ł obolałe oczy i zacz Ģ ł si ħ modli ę , by Bóg pozwolił im dosta ę si ħ cało do
domu. Musiał przyzna ę , Ň e niecz ħ sto si ħ w swoim Ň yciu modlił. Nie powinien wi ħ c chyba
oczekiwa ę , Ň e Pan Bóg natychmiast go wysłucha, człowieka, który przypomina sobie o Bogu
tylko wówczas, gdy znajdzie si ħ w prawdziwej potrzebie. Bóg Ojciec nie lubi takich. Ale
modlił si ħ z wielk Ģ wiar Ģ w czasie, kiedy oczekiwali Johannesa. Modlił si ħ o to, Ň eby dziecko
urodziło si ħ zdrowe i nieokaleczone. To nie było takie oczywiste ani dla niego, ani dla
Tordhild, s Ģ przecie Ň bardzo blisko ze sob Ģ spokrewnieni. Widocznie jednak Bóg spojrzał na
nas łaskawie, pomy Ļ lał Sivert - je Ļ li to tylko nie zwyczajny przypadek, Ň e dziecko urodziło
si ħ bez najmniejszej wady. Wolał jednak nie my Ļ le ę , Ň e to przypadek.
- Spójrz na nas łaskawie, Bo Ň e - szeptał, a biały obłok pary unosił si ħ nad jego głow Ģ . -
Wybaw nas z tej opresji!
Nie był pewien, czy to Bóg tak wszystko urz Ģ dził, ale kiedy zacz ħ ło dnie ę , zjechali z
głównej drogi i skierowali si ħ w stron ħ Inndalen. Sivert bał si ħ tak okropnie, Ň e kr ħ ciło mu si ħ
w głowie, kiedy prowadził samochód przez u Ļ pione Surnadalen. Bo tam, jak wiedział, a Ň si ħ
roi od Niemców. Nikt ich jednak nie zatrzymał. Dopiero gdy samochód skr ħ cił ku Gjelstad,
odetchn Ģ ł nareszcie, wydaj Ģ c z siebie przeci Ģ gły j ħ k. Byli uratowani!
Gjelstad le Ň ało mroczne i wielkie w szarym brzasku. Przejechał obok i zacz Ģ ł zje Ň d Ň a ę w
dół ku Inndalen. Kiedy rodzinna wie Ļ wyłoniła si ħ przed nim z mroku, poczuł ukłucie w sercu
z rado Ļ ci i wdzi ħ czno Ļ ci. Blada plama złocistego Ļ wiatła rozja Ļ niała na wschodzie niebo nad
górami, Ļ wiadcz Ģ c, Ň e dzie ı b ħ dzie pogodny.
Dopiero kiedy wprowadził samochód na mały dziedziniec obej Ļ cia na Wzgórzu i wył Ģ czył
silnik, wróciły emocje. Oparte na kierownicy r ħ ce zacz ħ ły dr Ň e ę i Sivert nie mógł tego
opanowa ę . Czuł, Ň e ma łzy w oczach, zdrow Ģ r ħ k Ģ ocierał twarz. W ko ı cu gł ħ boko i z
dr Ň eniem wci Ģ gn Ģ ł powietrze, po czym - sztywny i obolały - wysiadł z samochodu. Znowu
poszedł do tyłu i otworzył drzwi z tamtej strony.
- ņ yjesz jeszcze?
- Oczywi Ļ cie - odparł David i wyczołgał si ħ z wn ħ trza. - Wprost nie mog ħ uwierzy ę , Ň e to
prawda. Rzeczywi Ļ cie dotarli Ļ my do celu?
- Tak, jeste Ļ my w Inndalen - przytakn Ģ ł Sivert. Wyj Ģ ł swój plecak z samochodu i znowu
zamkn Ģ ł drzwi. - A ja mieszkam tutaj. To jest Wzgórze.
David stał i rozgl Ģ dał si ħ wokół w ci Ģ gle w szarym Ļ wietle poranka.
- Wygl Ģ da mi to na fantastyczne miejsce - powiedział, kład Ģ c r ħ k ħ na ramieniu Siverta. -
Przyjrz ħ si ħ lepiej za dnia. Chciałbym przyjecha ę tutaj w zupełnie innej sprawie. A tak b ħ d ħ
si ħ musiał ukrywa ę . Gdzie jest to miejsce, w którym zamieszkam?
Sivert odwrócił si ħ i wskazał dłoni Ģ ku letnim oborom.
- Parcela le Ň y tam w górze. Jest to dom dwojga naszych słu ŇĢ cych ze Stornes. Na czas
twojego pobytu oni przeprowadzili si ħ do dworu. Stamt Ģ d przynajmniej b ħ dziesz miał bardzo
pi ħ kny widok - dodał z niepewnym u Ļ miechem.
David przygładził włosy i próbował uporz Ģ dkowa ę jako Ļ swoje pogniecione, brudne
ubranie.
- Pomy Ļ le ę , Ň e wyszli Ļ my z tego cało - szepn Ģ ł cicho. W jego głosie słycha ę było gł ħ bokie
wzruszenie. - Przez cały czas nie miałem odwagi uwierzy ę , Ň e nam si ħ to uda.
- Ani ja - przyznał Sivert. - Ja niecz ħ sto zwracam si ħ do Pana Boga, ale ostatniej nocy
robiłem to wielokrotnie.
- W takim razie było nas dwóch - skin Ģ ł głow Ģ David. Poło Ň ył obie r ħ ce na ramionach
Siverta i spojrzał mu prosto w oczy. - Nigdy ci tego nie zapomn ħ , Sivercie. Nigdy.
- Jeszcze nie dotarli Ļ my tak naprawd ħ do celu - wtr Ģ cił Sivert nieco skr ħ powany. - Zreszt Ģ
to samo zrobiłby Ļ dla mnie, jestem o tym przekonany.
Przez chwil ħ stali w milczeniu naprzeciwko siebie. Kiedy w kuchni zapalono Ļ wiatło,
Sivert odwrócił si ħ .
- Tordhild musiała słysze ę samochód - rzekł. - Chod Ņ my, zjemy co Ļ , zanim odprowadz ħ
ci ħ na gór ħ . Musimy wyj Ļę z domu, dopóki dzieci Ļ pi Ģ . Wprawdzie Johannes o tobie wie, ale
Marilena jest za mała.
- My Ļ lisz, Ň e to rozs Ģ dne opowiada ę o mnie synowi? Ile on ma lat?
- Dwana Ļ cie i pół. Ale ja nic nie mógłbym zrobi ę bez jego wiedzy, Davidzie. On mi
towarzyszy we wszystkim. Mo Ň na jednak na nim polega ę - dodał. - To, Ň e Johannes został
wtajemniczony, nie stanowi Ň adnego zagro Ň enia.
David skin Ģ ł głow Ģ .
- Sam wiesz najlepiej, Sivercie. Ufam ci. My Ļ lałem tylko, Ň e dla chłopca w jego wieku to
wielka odpowiedzialno Ļę d Ņ wiga ę tak Ģ tajemnic ħ .
Na to Sivert nie odpowiedział. Kopn Ģ ł lekko jedno koło samochodu.
- A co zrobimy z tym?
- Te Ň si ħ zastanawiałem. Powinni Ļ my si ħ go pozby ę najszybciej, jak to tylko mo Ň liwe,
Ň eby nie przyci Ģ gał niczyjej uwagi, chocia Ň akurat tego nikt by nie wi Ģ zał bezpo Ļ rednio Z
moim znikni ħ ciem. - Zawahał si ħ na moment, potem mówił dalej: - Skoro jednak ty nie masz
samochodu, to by ę mo Ň e wydawałoby si ħ ludziom dziwne, Ň e nagle co Ļ takiego stoi na twoim
dziedzi ı cu?
- Masz racj ħ , nie mo Ň emy go tu zostawi ę - przyznał Sivert. - Najpierw schowam go w
stodole, a potem, kiedy b ħ dzie okazja, pojad ħ do Trondheim i zostawi ħ samochód przed
twoim mieszkaniem. Mam nadziej ħ , Ň e ten, który ci go po Ň yczył, zachował dodatkowe
kluczyki?
- Z pewno Ļ ci Ģ tak, poza tym chyba liczy, Ň e go odzyska. Dokumenty i karta wozu le ŇĢ w
bocznej kieszeni obok przedniego siedzenia. Powiniene Ļ to wiedzie ę , na wypadek gdyby Ļ
został zatrzymany. ..
- O, gdyby do tego doszło, to powiem, Ň e po Ň yczyłem samochód od przyjaciela.
David skin Ģ ł głow Ģ . Drzwi wej Ļ ciowe do domu otworzyły si ħ . Na ganek wyszła Tordhild.
- Nie macie zamiaru si ħ przywita ę ? - spytała cicho. - Wkrótce kawa b ħ dzie gotowa.
Dwoma długimi susami David dopadł do niej. W obie dłonie uj Ģ ł jej r ħ k ħ i mocno Ļ ciskał.
- Wi ħ c to ty jeste Ļ Tordhild - powiedział. - Tyle o tobie słyszałem, nigdy jednak nie
miałem przyjemno Ļ ci ci ħ spotka ę . Szkoda, Ň e widzimy si ħ pierwszy raz w takich
okoliczno Ļ ciach.
- Ja si ħ strasznie ciesz ħ , Ň e wrócili Ļ cie cali i zdrowi - wykrztusiła Tordhild. - To była dla
mnie bardzo długa noc.
- Szczerze mówi Ģ c, dla nas równie Ň - wtr Ģ cił Sivert, ruszaj Ģ c w stron ħ ganku. - A niewiele
ju Ň brakowało, Ň eby...
Dopiero kiedy usiadł przy stole, Sivert poczuł, jak bardzo jest głodny. Mimo to zdołał
wmusi ę w siebie tylko jeden kawałek chleba. Napi ħ cie ostatnich godzin wci ĢŇ zaciskało mu
Ň Ģ dek niczym szpony i czuł si ħ bardzo Ņ le.
- Nie b ħ dziesz jadł?
- S Ģ dz ħ , Ň e poczekam do obiadu. Teraz jestem za bardzo rozbity.
- Wi ħ c naprawd ħ było tak blisko?
- Tak jest, mało brakowało.
- Bardzo mi przykro, Ň e wci Ģ gam was w to wszystko - rzekł David, spuszczaj Ģ c wzrok. -
Ale nie wiedziałem, co zrobi ę . W ostatnich dniach w Trondheim było naprawd ħ okropnie.
Wci ĢŇ przeszukania i ataki na ņ ydów, naprawd ħ mogli Ļ my pozna ę gniew rasy panów.
Maj Ģ tki i wszelka własno Ļę zostały ņ ydom odebrane, młodzi i starzy wywiezieni na południe.
Nikt nie wie, co stało si ħ z pojmanymi. - Jego twarz wykrzywił bolesny grymas i David
umilkł.
- A co z twoj Ģ rodzin Ģ ?
- Oni mieszkali w Oslo. Moi rodzice zostali ju Ň wywiezieni, wiem o tym. Ale podobno
starszy brat zdołał przedosta ę si ħ do Szwecji. Mam w ka Ň dym razie nadziej ħ , Ň e do tego
doszło - dodał.
Tordhild i Sivert wymienili mi ħ dzy sob Ģ ukradkowe spojrzenia.
- Opowiedziałem o wszystkim Oli, ale on niczego nie obiecał - rzekł Sivert pospiesznie. -
Poj ħ cia nie mam, jak si ħ teraz ma sprawa z przeprowadzaniem ludzi przez szwedzk Ģ granic ħ .
- Ja te Ň nic o tym nie wiem - rzekła Tordhild w zamy Ļ leniu. - Słyszałam tylko, Ň e Dorbet
nie bardzo jest zadowolona z działalno Ļ ci swojego m ħŇ a. I zreszt Ģ Ļ wietnie j Ģ rozumiem. To
bardzo niebezpieczna praca.
- Ale porozmawiasz z nim jeszcze? - spytał David, spogl Ģ daj Ģ c na Siverta.
- Oczywi Ļ cie, Ň e porozmawiam w dogodnej chwili - przytakn Ģ ł Sivert. - Nie chciałem
tylko, by zbyt wielu ludzi wiedziało, Ň e mieszkasz na Parceli, ale to jasne, Ň e Ola... tak, on
musi si ħ dowiedzie ę pr ħ dzej czy pó Ņ niej - dodał.
Tordhild zacz ħ ła pakowa ę jakie Ļ ubrania do du Ň ego plecaka.
- Pomy Ļ lałam, Ň e powiniene Ļ si ħ przebra ę w czyste ubranie - zwróciła si ħ do Davida. -
Znalazłam jakie Ļ rzeczy Siverta. Jeste Ļ cie prawie tego samego wzrostu, my Ļ l ħ wi ħ c, Ň e b ħ d Ģ
na ciebie dobre. A ja pó Ņ niej upior ħ to, co miałe Ļ na sobie. Przygotowałam ci te Ň ubranie na
zmian ħ , Ň eby ci niczego nie brakowało. Codziennie jedno z nas b ħ dzie do ciebie przychodzi ę
z obiadem. B ħ dziesz si ħ tam pewnie na górze czuł dosy ę samotny...
- Teraz najbardziej si ħ ciesz ħ , Ň e jestem bezpieczny - rzekł David. - A czy znajd ħ w moim
domu co Ļ do czytania?
- Chyba powiniene Ļ si ħ rozejrze ę po naszych półkach - zaprosił Sivert. - Mo Ň e znajdziesz
co Ļ interesuj Ģ cego.
Wstali od stołu.
- Obawiam si ħ , Ň e dzieci wkrótce si ħ obudz Ģ - powiedziała Tordhild cicho, zerkaj Ģ c ku
drzwiom. - Marilena...
- Ju Ň idziemy - zapewnił David. - Gdzie mógłbym si ħ przebra ę ?
Wzi Ģ ł tłumoczek z ubraniem i przeszedł do salonu, Ň eby je na siebie wło Ň y ę , Tordhild
tymczasem ko ı czyła pakowa ę jego plecak. Kiedy wrócił, u Ļ miechn ħ ła si ħ .
- Bardzo jeste Ļ podobny do Siverta - stwierdziła. - I masz takie same ciemne włosy.
- Nie mam tylko jego loków - u Ļ miechn Ģ ł si ħ David. - Brak mi te Ň jego muzycznego
talentu. Zawsze mu zazdro Ļ ciłem, i jednego, i drugiego.
- Tutaj jest obiad na dzisiaj - poinformowała Tordhild, kiedy obaj m ħŇ czy Ņ ni stali na
ganku gotowi do drogi. - Mo Ň esz tam rozpali ę ogie ı na kuchni i odgrza ę jedzenie.
David podzi ħ kował i wzi Ģ ł od niej naczynia.
- Przykro mi, Ň e robi ħ wam tyle kłopotu - powiedział cicho. - I Ň e nara Ň am was na
niebezpiecze ı stwo. Dlatego musz ħ st Ģ d znikn Ģę mo Ň liwie jak najszybciej.
Tordhild skin ħ ła głow Ģ i uniosła dło ı w ge Ļ cie po Ň egnania, kiedy odchodzili.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin