Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 20 - Cienie przeszłości.pdf
(
612 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 20 - Cienie przesz\263o\234ci)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XX
CIENIE PRZESZŁO
ĺ
CI
Wydarzenia przedstawione w serii powie
Ļ
ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj
Ģ
si
ħ
w
gospodarstwie nale
ŇĢ
cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s
Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy
ę
,
Ň
e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj
Ģ
Ň
adnego zwi
Ģ
zku z rzeczywisto
Ļ
ci
Ģ
. To powstało w mojej wyobra
Ņ
ni.
Dla mojego syna Roalda.
Bez Twej cierpliwej pomocy przy komputerze i nieustannego wsparcia ta seria
nigdy by nie powstała.
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Mali płakała.
Płakała zrozpaczona tym, co miało si
ħ
sta
ę
. Chlipała pod ci
ħŇ
arem Martina Bakkena,
który, sapi
Ģ
c z podniecenia, zdawał si
ħ
nic nie słysze
ę
. Wzdrygn
ħ
ła si
ħ
, poczuwszy dotyk
jego nabrzmiałej m
ħ
sko
Ļ
ci na udzie. Jakby nagle zbudzona z gł
ħ
bokiego snu, nabrała
powietrza i z cał
Ģ
sil
Ģ
wbiła kolano w jego krocze. Okrzyk bólu przeszył powietrze. Martin
opadł na ni
Ģ
bezsilnie, j
ħ
kn
Ģ
ł gło
Ļ
no i zsun
Ģ
ł si
ħ
w bok.
Mali podniosła si
ħ
na łokciu. Obrzuciła skulonego m
ħŇ
czyzn
ħ
przelotnym spojrzeniem, po
czym zebrała sukni
ħ
i prze
Ļ
lizgn
Ģ
wszy si
ħ
nad nim, zsun
ħ
ła si
ħ
z łó
Ň
ka. Stan
ħ
ła pod
Ļ
cian
Ģ
i
usiłuj
Ģ
c doprowadzi
ę
do porz
Ģ
dku podarty gorset, znów skierowała wzrok na Martina.
M
ħŇ
czyzna wyprostował si
ħ
i odwrócił do niej twarz.
- Przykro mi... - szepn
ħ
ła dr
ŇĢ
cym głosem. - Nie słuchałe
Ļ
mnie, a ja nie chciałam...
- Chciała
Ļ
!
Jego wzrok płon
Ģ
ł, ale Martin nie podniósł głosu. Usiadł z trudem, a Mali instynktownie
cofn
ħ
ła si
ħ
o krok.
- Nie bior
ħ
kobiet gwałtem, Mali - wycharczał. - Nie musisz si
ħ
mnie ba
ę
. Co ci
ħ
, na
Boga, op
ħ
tało?
- Powinnam była przerwa
ę
to wcze
Ļ
niej - wyszeptała. - To moja wina. Ale wiedziałe
Ļ
,
Ň
e
nie chc
ħ
...
ņ
e nie mog
ħ
...
Martin przeci
Ģ
gn
Ģ
ł dłoni
Ģ
po włosach.
- Nie tkn
Ģ
łbym ci
ħ
, gdyby
Ļ
dała mi do zrozumienia,
Ň
e...
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi! - przerwała mu głosem zduszonym od płaczu. - Wła
Ļ
nie
dlatego odprawiłam ci
ħ
wtedy ze Stornes. Pami
ħ
tasz? „Nie" znaczy „nie", przynajmniej w
moim j
ħ
zyku. A teraz...
- Tak cz
ħ
sto znów nie mówiła
Ļ
„nie" - mrukn
Ģ
ł.
Mali oblała si
ħ
rumie
ı
cem wstydu. Martin miał racj
ħ
, powinna była da
ę
mu zdecydowan
Ģ
odpraw
ħ
, zamiast wycofywa
ę
si
ħ
niezdarnie, gdy nastrój robił si
ħ
zbyt intymny. Igrała z
ogniem od samego pocz
Ģ
tku.
- Jestem m
ħŇ
atk
Ģ
, Martin.
- Wcze
Ļ
niej ci to nie przeszkadzało.
Riposta była celna. Obraz Torgrima, młodego i przystojnego brata Jo, stan
Ģ
ł jej przed
oczyma.
- To nie twoja sprawa - szepn
ħ
ła za
Ň
enowana.
- To prawda - odrzekł - ale wyja
Ļ
nia poniek
Ģ
d, sk
Ģ
d brałem przekonanie,
Ň
e tego wła
Ļ
nie
pragniesz. Jedn
Ģ
r
ħ
k
Ģ
dajesz, a drug
Ģ
zabierasz, Mali.
Mali poczuła si
ħ
okropnie. Łzy napłyn
ħ
ły jej do oczu i ogarn
ħ
ło j
Ģ
dojmuj
Ģ
ce poczucie
wstydu. Zapragn
ħ
ła znale
Ņę
si
ħ
na powrót w Stornes, le
Ň
e
ę
u boku Havarda.
ņ
ycie wydawało
si
ħ
wtedy znacznie prostsze, nie powinna była wyje
Ň
d
Ň
a
ę
!
- Wyjad
ħ
st
Ģ
d, Martin - powiedziała cicho. - Tak nie mo
Ň
na. Nie po tym... co si
ħ
tu stało.
- Wi
ħ
c jutro rano powiadomisz moj
Ģ
siostr
ħ
,
Ň
e wyje
Ň
d
Ň
asz, bo targn
Ģ
łem si
ħ
na twoj
Ģ
cze
Ļę
?
- Nie, nie - odrzekła pospiesznie. - Niech to zostanie mi
ħ
dzy nami. Ale chyba rozumiesz,
Ň
e nie mog
ħ
zosta
ę
?
Zwlekał z odpowiedzi
Ģ
.
- Wymiana biletu zajmie par
ħ
dni - powiedział w ko
ı
cu. - Niełatwo zdoby
ę
miejsce na
rejs z Nowego Jorku.
Podniósł głow
ħ
i wbił w ni
Ģ
wzrok.
- A jak wytłumaczysz Havardowi swój wcze
Ļ
niejszy powrót? - ci
Ģ
gn
Ģ
ł. - Napytasz sobie
wi
ħ
cej biedy.
- Nie mog
ħ
zosta
ę
- upierała si
ħ
. - To byłoby nie w porz
Ģ
dku wobec ciebie.
Podeszła do łó
Ň
ka i usiadła obok niego.
- Wiem,
Ň
e
Ň
aden z ciebie gwałciciel, Martin - powiedziała. - Troszczysz si
ħ
o mnie
bardziej, ni
Ň
na to zasługuj
ħ
. Wcze
Ļ
niej tego nie dostrzegałam, ale teraz ju
Ň
wiem. Nie mog
ħ
jednak...
- Nie tkn
ħ
ci
ħ
- powtórzył. - Lepiej b
ħ
dzie dla nas wszystkich, je
Ļ
li zostaniesz.
- Chc
ħ
jecha
ę
do domu - powiedziała powoli. - Naprawd
ħ
, Martin. Chc
ħ
po prostu wróci
ę
do domu.
- A jak
Ģ
wymy
Ļ
lisz wymówk
ħ
?
Mali potarła spocone dłonie, po czym uniosła głow
ħ
i spojrzała na Martina.
- Powiem,
Ň
e si
ħ
rozchorowałam - stwierdziła.
- Nikt ci nie uwierzy - uznał. - Z pewno
Ļ
ci
Ģ
nie Jenny. Zreszt
Ģ
mniejsza o to, Jenny nie
pi
Ļ
nie ani słowa. Havarda nie wyprowadzisz w pole tak łatwo.
Mali skuliła si
ħ
w sobie. Ma racj
ħ
, pomy
Ļ
lała. Havard nie da jej wiary.
- Wi
ħ
c powiem mu, jak było naprawd
ħ
- powiedziała po chwili. - Powiem,
Ň
e nie dałam
rady...
Martin westchn
Ģ
ł cicho i podniósł si
ħ
z łó
Ň
ka. Nie spojrzał na Mali, odwrócił si
ħ
do niej
plecami, nawet nie próbuj
Ģ
c dotkn
Ģę
.
- Przykro mi, Martin - powtórzyła, przyciskaj
Ģ
c gorset do piersi.
M
ħŇ
czyzna okr
ħ
cił si
ħ
na pi
ħ
cie.
- Niezwykła z ciebie kobieta, Mali - powiedział cicho. - Wiedziałem,
Ň
e taka jeste
Ļ
, od
chwili gdy ci
ħ
ujrzałem po raz pierwszy. Silna i niezwyczajna. Tyle
Ň
e nie zawsze grasz w
otwarte karty. Dajesz si
ħ
wodzi
ę
na pokuszenie i bywa,
Ň
e ulegasz pokusom. Nie ukrywam,
sam miałem nadziej
ħ
- ci
Ģ
gn
Ģ
ł ironicznie -
Ň
e jeszcze raz dasz si
ħ
skusi
ę
.
Mali nie odpowiedziała, tylko spu
Ļ
ciła głow
ħ
.
- Wi
ħ
c zdecydowała
Ļ
si
ħ
jecha
ę
?
Potwierdziła bez słowa.
- Jutro wszystko załatwi
ħ
- skapitulował. - Jak mówiłem, potrwa to par
ħ
dni, ale jako
Ļ
to
prze
Ň
yjesz.
Mali jeszcze raz skin
ħ
ła głow
Ģ
. Miała ochot
ħ
go dotkn
Ģę
, powiedzie
ę
,
Ň
e przeprasza.
ņ
e go
lubi i ma poczucie, i
Ň
nadu
Ň
yła jego zaufania. Mo
Ň
e nie celowo, ale jednak...
- Przykro mi...
- Oszcz
ħ
d
Ņ
sobie słów - przerwał jej. W jego glosie pobrzmiewał gniew i ból. Wyszedł,
zamykaj
Ģ
c drzwi bezgło
Ļ
nie.
Mali długo nie mogła zasn
Ģę
. Łzy napływały jej do oczu na sam
Ģ
my
Ļ
l o tym, co mogło si
ħ
wydarzy
ę
. Co j
Ģ
podkusiło? Uczucie gorzkiego
Ň
alu
Ļ
cisn
ħ
ło jej serce, podkuliła nogi i
zakryła oczy dło
ı
mi. Co powie Havardowi?
ņ
e wraca, bo
Ň
y
ę
tutaj było zbyt trudno? I co on
na to? Da wiar
ħ
jej słowom?
Mo
Ň
e wi
ħ
c powinna zosta
ę
? Martin miał racj
ħ
, to byłoby prostsze rozwi
Ģ
zanie. Nie
musiałaby nic mówi
ę
Havardowi. Tak byłoby lepiej. Przera
Ň
ała j
Ģ
my
Ļ
l,
Ň
e Havard znów
mógłby powzi
Ģę
jakie
Ļ
podejrzenie. Nie zniosłaby tego. Musiałaby wróci
ę
pami
ħ
ci
Ģ
do tamtej
chwili - kiedy go zdradziła.
Mali j
ħ
kn
ħ
ła gło
Ļ
no i ugryzła si
ħ
w dło
ı
. Nie miała poj
ħ
cia, co zrobi
ę
. Mo
Ň
e jednak
zosta
ę
... To byłoby trudne nie tylko dla niej, ale i dla Martina. Musieliby sp
ħ
dzi
ę
razem
kolejne trzy tygodnie...
W ko
ı
cu zapadła w niespokojny sen.
Usiadła gwałtownie na łó
Ň
ku. Nie miała poj
ħ
cia, jak długo spała, ale pokój wci
ĢŇ
spowijała
ciemno
Ļę
.
ĺ
niło jej si
ħ
co
Ļ
, a sen był tak rzeczywisty,
Ň
e jej serce wci
ĢŇ
biło w oszalałym
rytmie.
We
Ļ
nie przyszła do niej Ruth. Stan
ħ
ła przed ni
Ģ
Ļ
miertelnie powa
Ň
na i wyci
Ģ
gn
ħ
ła r
ħ
k
ħ
.
Mali podała jej swoj
Ģ
dło
ı
. Ruth odwróciła si
ħ
i ich oczom ukazały si
ħ
zabudowania w
Stornes. Havard wybiegł im na powitanie, u
Ļ
miechał si
ħ
, kosmyki włosów przykrywały jego
opalone czoło. Ruth pu
Ļ
ciła jej r
ħ
k
ħ
i pchn
ħ
ła ku m
ħŇ
czy
Ņ
nie. Mali wci
ĢŇ
czuła dotyk jego
ramion, kiedy j
Ģ
obejmował, zapach jego ciała, ciepło. Stru
Ň
ki łez popłyn
ħ
ły jej po
policzkach, dotkn
ħ
ła dłoni
Ģ
rozpalonej twarzy.
- Tak, Ruth - szepn
ħ
ła w ciemno
Ļ
ci. - Wracam do domu.
Kiedy Mali zeszła na
Ļ
niadanie nast
ħ
pnego ranka, przy stole zastała jedynie Jenny.
- Dzie
ı
dobry.
- Dzie
ı
dobry. - Mali z trudem ukrywała za
Ň
enowanie.
Bała si
ħ
spotkania z Jenny. Nie wiedziała, czy Jenny słyszała co
Ļ
w nocy. A mo
Ň
e brat
zwierzył jej si
ħ
ze wszystkiego? Jenny nie spytała, czy dobrze jej si
ħ
spało, a zazwyczaj to
robiła. I było co
Ļ
w jej wzroku, czego wcze
Ļ
niej Mali nie dostrzegła. Gniew albo
rozczarowanie. A mo
Ň
e jedno i drugie.
Nie czuła głodu, ale napełniła talerz. Wzbudziłaby jedynie podejrzenia, nie schodz
Ģ
c na
Ļ
niadanie, odmawiaj
Ģ
c jedzenia. Musiała zosta
ę
w tym domu jeszcze par
ħ
dni i w tej sytuacji
nale
Ň
ało zachowywa
ę
si
ħ
naturalnie.
- Martin napomkn
Ģ
ł,
Ň
e zamierzasz wyjecha
ę
.
Mali si
ħ
gn
ħ
ła dr
ŇĢ
c
Ģ
dłoni
Ģ
po fili
Ň
ank
ħ
z kaw
Ģ
.
- Tak... b
ħ
dzie najlepiej - powiedziała cicho.
Jenny utkwiła w niej wzrok.
- Inne nadzieje wi
Ģ
zali
Ļ
my z twoj
Ģ
wizyt
Ģ
.
To prawda, pomy
Ļ
lała Mali. Jenny i jej brat mieli inne oczekiwania wobec niej, a ona nie
wyprowadzała ich z bł
ħ
du. Przyjmowała podarki i dowody atencji, równie
Ň
ze strony Martina.
Łatwo było
Ņ
le zinterpretowa
ę
jej zachowanie, musiała to przyzna
ę
.
- Przykro mi, Jenny.
Zapadła cisza. Jenny dłubała widelcem w talerzu, wyra
Ņ
nie te
Ň
nie była głodna.
- Czy to oznacza,
Ň
e zrywasz umow
ħ
z Martinem?
- Ale
Ň
sk
Ģ
d! - Mali zaprzeczyła pospiesznie. - Je
Ļ
li wci
ĢŇ
chce skorzysta
ę
z moich usług...
Jeszcze o tym nie rozmawiali
Ļ
my.
Jenny pokiwała głow
Ģ
.
- Szkoda, Mali - powiedziała po dłu
Ň
szej chwili.
W jej głosie pobrzmiewała nagana. Mali nic nie odrzekła, schyliła si
ħ
za
Ň
enowana nad
talerzem. Długo siedziały w milczeniu. Wreszcie Mali podniosła głow
ħ
i spojrzała na Jenny.
- Gdzie... gdzie jest Martin?
- Pojechał do sklepu. Wróci pó
Ņ
nym wieczorem.
- A co ze mn
Ģ
? Nie powinnam te
Ň
by
ę
w sklepie, skoro ju
Ň
tu jestem?
- Martin nie wspomniał o tym ani słowem.
Mali pochyliła si
ħ
nad talerzem. Nie b
ħ
dzie łatwo, pomy
Ļ
lała. Jedyna nadzieja w tym,
Ň
e
Martin zdoła wymieni
ę
bilet i b
ħ
dzie mogła wróci
ę
do domu przy najbli
Ň
szej okazji.
- Mo
Ň
esz pojecha
ę
do Nowego Jorku jutro nocnym poci
Ģ
giem. Statek odpływa w sobot
ħ
o
dwunastej - oznajmił Martin przy obiedzie. - Albo zosta
ę
z nami przez kolejne dziesi
ħę
dni.
S
Ģ
wolne miejsca na nast
ħ
pny rejs.
- Wyjad
ħ
jutro - powiedziała cicho Mali.
Skin
Ģ
ł głow
Ģ
milcz
Ģ
co.
- Rozumiesz chyba,
Ň
e nie puszcz
ħ
ci
ħ
samej w dług
Ģ
podró
Ň
do Nowego Jorku - dorzucił
po chwili. - Trzeba znale
Ņę
drog
ħ
do portu, nada
ę
baga
Ň
i...
- Dam sobie rad
ħ
.
- Zapewne - przyznał - ale i tak nie mog
ħ
na to przysta
ę
.
ĺ
ci
Ģ
gn
Ģ
łem ci
ħ
tutaj i czuj
ħ
si
ħ
odpowiedzialny za ciebie, póki jeste
Ļ
w tym kraju. Odwioz
ħ
ci
ħ
.
- Nie - Mali pokr
ħ
ciła głow
Ģ
. - To zupełnie zb
ħ
dne.
- W takim razie ja pojad
ħ
- wtr
Ģ
ciła si
ħ
Jenny. - To dobre rozwi
Ģ
zanie, Martinie. Masz
du
Ň
o pracy w sklepie, a ja nie l
ħ
kam si
ħ
podró
Ň
y.
Martin pokiwał głow
Ģ
. Przenosił wzrok z jednej kobiety na drug
Ģ
.
- W takim razie postanowione. Jenny ci
ħ
odwiezie.
- Je
Ļ
li nalegasz - Mali wci
ĢŇ
si
ħ
wahała. - Wolałabym jednak...
- Wyraziła
Ļ
si
ħ
jasno - przerwał jej. - Zrobimy wszak
Ň
e tak, jak mówi
ħ
.
Mali pokiwała powoli głow
Ģ
. Dalszy upór na nic si
ħ
nie zda, Martin i tak miał przez ni
Ģ
do
Ļę
kłopotów.
- Zapewne ucieszy ci
ħ
wiadomo
Ļę
,
Ň
e dostali
Ļ
my mnóstwo zamówie
ı
.
Mali spojrzała na niego z radosnym zaskoczeniem.
- Stroje ludowe budz
Ģ
powszechne zainteresowanie - dodał. - Co b
ħ
dzie z nasz
Ģ
dalsz
Ģ
współprac
Ģ
?
- Je
Ļ
li wci
ĢŇ
jeste
Ļ
ni
Ģ
zainteresowany...
- Dobrze wiesz,
Ň
e tak.
- To nie widz
ħ
powodu, by zrywa
ę
umow
ħ
- stwierdziła Mali. - Porozmawiam z Dorbet.
Wszystko si
ħ
jako
Ļ
uło
Ň
y.
- A co powie Havard? Jak wyja
Ļ
nisz mu ch
ħę
pracy ze mn
Ģ
, skoro wracasz rychlej?
Mali zaczerwieniła si
ħ
. Na sam
Ģ
my
Ļ
l o rozmowie z Havardem poczuła nieprzyjemny
ucisk w piersi. Przecie
Ň
musi mnie zrozumie
ę
, pomy
Ļ
lała. Przecie
Ň
wła
Ļ
nie po to wyjechała z
domu, by nic złego si
ħ
nie stało. Mo
Ň
e dalej pracowa
ę
dla Martina, có
Ň
to zmieni. Poza tym
chodzi o pieni
Ģ
dze, du
Ň
o pieni
ħ
dzy. Z tego nie zrezygnuje, nie po tym, co prze
Ň
yła podczas
otwarcia sklepu.
- Jako
Ļ
to załatwi
ħ
- skwitowała. - B
ħ
dzie tak, jak mówi
ħ
.
- Z pewno
Ļ
ci
Ģ
- skomentował Martin z ledwie ukrywan
Ģ
ironi
Ģ
w głosie. - Z pewno
Ļ
ci
Ģ
,
Mali Stornes.
Mali stała w otwartym oknie pokoju. Noc była ciemna, przykryta bezkresnym niebem, na
którym z rzadka migotały gwiazdy. Wokół rozlegał si
ħ
koncert
Ļ
wierszczy.
Nie spakowała si
ħ
do ko
ı
ca, poci
Ģ
g odje
Ň
d
Ň
ał o szóstej dnia nast
ħ
pnego, wi
ħ
c b
ħ
dzie mie
ę
na to cały poranek. Zamierzała kupi
ę
prezenty dla wszystkich w ci
Ģ
gu najbli
Ň
szych tygodni,
ale nagle zabrakło na to czasu. B
ħ
dzie okazja na statku, pomy
Ļ
lała, przypomniawszy sobie
wspaniałe sklepy na pokładzie. W ka
Ň
dym razie nie wróci z pustymi r
ħ
kami.
Odmówiła Martinowi, kiedy ten zaoferował si
ħ
zadzwoni
ę
do Havarda, by przygotowa
ę
go
na jej wcze
Ļ
niejszy powrót. Telefon jedynie by go zaniepokoił i wywołał niepotrzebne
zamieszanie. W kilka minut nie sposób wszystko wyja
Ļ
ni
ę
. Zreszt
Ģ
rozmowa telefoniczna
kosztowałaby maj
Ģ
tek. To, co ma do wyja
Ļ
nienia Havardowi, powie mu prosto w oczy.
- Zadzwoni
ħ
z Bergen - wyja
Ļ
niła Martinowi. - Tak b
ħ
dzie najlepiej.
Oparła si
ħ
o parapet i spojrzała na gwiazdy. Jej wzrok zatrzymał si
ħ
na Wielkim Wozie.
Wygl
Ģ
da tak samo jak w domu, pomy
Ļ
lała. To niezwykłe.
Dopiero po dłu
Ň
szej chwili znalazła si
ħ
w łó
Ň
ku. Przycisn
ħ
ła jedn
Ģ
z poduszek do piersi,
zanurzyła w niej twarz i poczuła, jak pierwsze łzy napływaj
Ģ
do oczu. Zrobiła głupstwo, ale
przynajmniej nie zdradziła Havarda. Nie tym razem. Chocia
Ň
zdrada, có
Ň
to takiego? Nie
przespała si
ħ
z Martinem, ale przyjmowała jego prezenty, pocałunki i pieszczoty. Czy to nie
zdrada?
- Bo
Ň
e, spraw, by Havard mnie zrozumiał - modliła si
ħ
bezgło
Ļ
nie. - Spraw, by z moich
głupstw nie zrodziło si
ħ
wi
ħ
cej zła.
Le
Ň
ała długo, zanim zmorzył j
Ģ
sen.
ROZDZIAŁ 2.
Mali stała na najwy
Ň
szym pokładzie transatlantyku, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na gin
Ģ
ce w oddali zarysy
Statui Wolno
Ļ
ci i Ellis Island. Ledwie półtora tygodnia min
ħ
ło od chwili, gdy z tego samego
miejsca podziwiała panoram
ħ
Nowego Jorku, kiedy statek zawijał do portu. Czas ten jednak
zdawał si
ħ
jej wieczno
Ļ
ci
Ģ
. Tak wiele si
ħ
zdarzyło.
Wychyliła si
ħ
za reling, by jeszcze raz zobaczy
ę
ogromny miedziany pos
Ģ
g. Sylwety
nowojorskich wie
Ň
owców ledwie były widoczne w faluj
Ģ
cym rozgrzanym powietrzu.
Przed ni
Ģ
rozci
Ģ
gał si
ħ
bezkresny ocean. Wracała do domu. To dobrze i
Ņ
le zarazem, ale
inaczej by
ę
nie mogło. Miała nadziej
ħ
,
Ň
e tak wła
Ļ
nie jest najlepiej i
Ň
e Havard zrozumie.
Trwo
Ň
yła si
ħ
na my
Ļ
l o rozmowie z nim, ale radowała powrotem w rodzinne strony.
Wyprostowała si
ħ
i wci
Ģ
gn
ħ
ła morskie powietrze gł
ħ
boko do płuc. Wszystko b
ħ
dzie
dobrze, pomy
Ļ
lała. Zachowała si
ħ
głupio, ale opami
ħ
tała si
ħ
i wyjechała. Havard powinien to
doceni
ę
i uwierzy
ę
jej słowom. Nie miała poj
ħ
cia, co zrobi, je
Ļ
li Havard jej nie uwierzy, ale
uznała,
Ň
e zasługuje na jego zaufanie. W ko
ı
cu zerwała ten zwi
Ģ
zek ze wzgl
ħ
du na niego.
Cho
ę
prawd
ħ
mówi
Ģ
c, nie tylko ze wzgl
ħ
du na niego. Bałaby si
ħ
zosta
ę
dłu
Ň
ej. Nie ufała
sobie samej ani Martinowi. To była główna przyczyna. Z tego powodu wyjechała.
Po
Ň
egnanie z Martinem miało oficjalny charakter. U
Ļ
cisn
ħ
li sobie dłonie. Kontrakt na
dostawy jej prac był gotowy, Martin obiecał dzwoni
ę
od czasu do czasu. Oboje wiedzieli,
Ň
e
ona nigdy ju
Ň
nie przyjedzie do Ameryki, a on nigdy nie odwiedzi ich w Stornes. Po tym, co
zaszło, nie mogło by
ę
inaczej.
Mali obiecała pomówi
ę
z Dorbet o szyciu. Z góry jednak wiedziała,
Ň
e nigdy nie zgodzi
si
ħ
, by córka pojechała do Ameryki, na co pewnie Martin i Jenny po cichu liczyli. Skoro sama
dała si
ħ
omami
ę
bogactwu i uznaniu, bo tak wła
Ļ
nie si
ħ
stało, có
Ň
mogło przytrafi
ę
si
ħ
pi
ħ
knej
i beztroskiej Dorbet? Mali nie zamierzała nawet wspomina
ę
jej o tej propozycji. Dorbet jest
m
ħŇ
atk
Ģ
, a Granvold to jej miejsce na ziemi. Trzeba
Ň
y
ę
tam, gdzie los nas rzucił, pomy
Ļ
lała.
Tak jest najpro
Ļ
ciej, cho
ę
w jej przypadku ta zasada doprowadziła do grzechu i nieszcz
ħĻ
cia.
Plik z chomika:
dargoa
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cienie z przeszłości
Córka Morza
Córy Życia
Hannah.Skandynawska saga
Królowe Wikingów
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin