Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 08 - Nowe Życie.pdf

(628 KB) Pobierz
Frid Ingulstad
FRID INGULSTAD
NOWE ŻYCIE
Saga Wiatr Nadziei
część 8
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kristiania, październik 1905 roku
Elise zacisnęła powieki, na próżno usiłując odgrodzić się od własnych myśli. Słowa
Emanuela wyrwały ją ze stanu przyjemnego odrętwienia, odgoniły sen. Wiedziała już, że nie
zazna spokoju, póki nie usłyszy wszystkiego.
- Co się stało? - szepnęła. Chciała już mieć to za sobą.
- Zdradziłem cię. Zapadła bolesna cisza.
Na ułamek sekundy serce dziewczyny przestało bić. To chyba jakiś żart. Emanuel nie
był taki. Nie sposób nawet wyobrazić sobie, by mógł zdradzić żonę poślubioną ledwie kilka
miesięcy wcześniej! Osiem lat spędził w Armii, dławiąc w sobie wszelkie pokusy. Zaklinał,
że kocha ją nad życie. On miałby ją zdradzić?
- Kpisz sobie ze mnie.
- Chciałbym, żeby tak było - odrzekł matowym głosem. I znów zapadła cisza.
Elise nabrała tchu, usiłując zapanować nad drżeniem ciała. To niemożliwe. Emanuel
nie zrobiłby czegoś takiego. Nie jej Emanuel.
Dobrze wiedziała, że różne rzeczy się zdarzają. Ludzie biedni patrzyli przez palce na
drobne kradzieże i pobłażliwie traktowali kłamstewka, grube słowa i złamane obietnice.
Codzienna walka o byt zajmowała ich bez reszty. Dziewczętom przytrafiały się wpadki, a
dzieci nie wierzyły w bociana. Jak mogło być inaczej, skoro całe rodziny dzieliły jedną
sypialnię?
Który z rodziców wracających po dwunastu godzinach ciężkiej pracy do gromadki
potomstwa miałby siły na ukradkowe miłosne schadzki? A jeśli jakiemuś świeżo upie-
czonemu żonkosiowi zdarzyła się chwila słabości, to z pewnością nie biegł do domu, by
pochwalić się żonie. Zazwyczaj starczało mu rozumu, by milczeć i jej nie ranić.
Myśli kotłowały się w jej głowie, domagały się wyjaśnień.
- Nic nie mówisz. - W jego głosie pobrzmiewał lęk. Elise nie była w stanie wydobyć z
siebie głosu.
Z pewnością nie to miał na myśli. Może pocałował tamtą w chwili upojenia na wieść
o tym, że wojna im nie grozi. Może przytulił ją, zanim odeszła w swoją stronę. Ale tego nie
zrobił.
- Elise... Powiedz coś.
- Jestem zmęczona, chce mi się spać.
- I tak mnie zostawisz bez jednego słowa? Nie powiesz, co myślisz?
- Nic nie myślę. Jestem zmęczona.
- Nie słyszałaś, co ci wyznałem?
- Słyszałam.
- I mimo to chcesz spać?
- Tak.
Westchnął ciężko w ciemności.
- Nie rozumiem cię - mruknął zadziwiony.
Elise nie odpowiedziała. Powstrzymywała łzy. Nie zamierzała się rozpłakać w tej
właśnie chwili, kiedy leżał, czekając na jej reakcję. Nie chciała pokazać, że ją to w jakikol-
wiek sposób obeszło. Niech robi, co chce. Zawsze zresztą robił, co chciał. I ją okłamywał, ale
kłamstwa niewiele ją obchodziły.
Nie poruszyła się. Niech myśli, że zasnęła, lekceważąc jego wyznanie. Jeśli naprawdę
miał ją za nic i znalazł sobie inną, jak tylko nadarzyła się okazja, to szkoda sobie strzępić
język. Wszystko i tak było stracone.
Emanuel też leżał nieruchomo. Może zapadł w sen? A może wpatrywał się w
ciemność, czekając na jej odpowiedź?
Zdrętwiała, ale nie zmieniała pozycji. Nie zamierzała dać mu satysfakcji, okazując
słabość.
A jednak nie powiedziałby tego w ten sposób, gdyby nie stało się najgorsze.
Oszukiwała samą siebie, sądząc, że ograniczyli się do pocałunku lub pieszczot. Z pewnością
przespali się z sobą.
Elise miała mętlik w głowie. Gdzie to się stało? Na sianie w stodole? Pod otwartym
niebem? Jak mógł tak postąpić? Jak mógł pisać tęskne listy i w tym samym czasie wymykać
się do lasu na schadzki z inną? Z Signe czy kim tam jeszcze! Czuła, jak rośnie w niej gniew,
jak z wolna traci panowanie nad sobą. A więc oszukiwał ją cały ten czas? Ten szlachetny
oficer Armii Zbawienia, żyjący w cnocie i poświęcający wszystkie siły dla innych, był
jedynie złudzeniem?
A może miał wiele miłostek? Może spał z Agnes? Ta z pewnością by mu nie
odmówiła. Elise poczuła ucisk w gardle i mocno zacisnęła oczy, by powstrzymać napierające
łzy.
Może tamta wpuściła go do domu, pozwoliła zostać całą noc? Pewnie zdjął z niej
ubranie, pieścił jej ciało o pełnych kształtach, ciało, które nigdy nie zaznało głodu. Co wtedy
myślał? Miał wyrzuty sumienia? Opowiadał jej o żonie?
A teraz oczekiwał przebaczenia, by uspokoić sumienie. Mogła udać, że przebacza, ale
już nigdy mu nie zaufa! Zniszczył to, co piękne między nimi. Stracił jej szacunek i sam
strącił się z piedestału, na którym go postawiła. Każdy jego dotyk budzić będzie złe
skojarzenia. Każdy pocałunek każe myśleć, czy i tamtą całował w podobny sposób. Brutalnie
i bezmyślnie rozszarpał to, co mieli najcenniejszego: miłość.
Spostrzegła, że Emanuel odprężył się. Pogrążony we śnie, oddychał głęboko i
równomiernie.
Elise ostrożnie uwolniła się z jego ramion, wyśliznęła się z łóżka i narzuciwszy na
siebie ubranie w ciemności, wymknęła się z pokoju. W kuchni włożyła buty, owinęła się
włóczkowym szalem, nasunęła chustkę na głowę i ostrożnie otworzyła drzwi. Owionęła ją
fala zimnego powietrza. Łkając, puściła się w dół zbocza w kierunku domków Kiełbaski i
kowala, a potem ruszyła wzdłuż rzeki. Nie miała pojęcia, dokąd zmierza, chciała po prostu
uciec jak najdalej, dać upust złości, ukoić smutek i żal.
Głos rozsądku podpowiadał jej, że źle robi. Te rejony miasta należały do ludzi
występku, którzy za nic mieli ludzkie życie. Opamiętała się dopiero, gdy dobiegł ją chrapliwy
śmiech, głośne głosy mężczyzn i brzęk szkła. Zawróciła raptownie i puściła się pędem ku
domowi kowala i inspektora kolejowego, wdrapała na zbocze i zatrzymała zadyszana pośród
starych jabłoni. Nie powinna była wymykać się z domu w ten sposób, ale cóż to miało za
znaczenie? Nic już nie było ważne, nawet dziecko. Znowu zebrało się jej na płacz.
Szlochając, przytuliła policzek do omszałego pnia. W tej chwili gotowa była umrzeć, by
nigdy już nie wracać do Emanuela.
Prędzej czy później dotrą do niego plotki o rudzielcu, który przechwalał się, że pewna
zamężna dziewczyna ma urodzić jego dziecko. Emanuel nie zniesie takiego upokorzenia, ale
teraz nie miało to już żadnego znaczenia. Matka i chłopcy też sobie jakoś poradzą. Kiedy jej
zabraknie, matka będzie musiała zająć się własnymi synami. Zresztą nie była już sama, miała
pana Hvalstada.
Nieopodal szumiał wodospad, od śmierdzącej, brudnej rzeki dzieliło ją ledwie parę
kroków. Wystarczyło rzucić się w nurt i wszystko się skończy.
Elise wiedziała jednak, że tego nie uczyni. Kiedy zdławiła płacz, usłyszała echo
własnego głosu: „Jeśli czujesz na sobie ciężar takie] odpowiedzialności, nie skoczysz do
rzeki”. Te właśnie słowa wyrzekła do rudowłosego tamtego dnia, kiedy przekonała się, że nie
on targnął się na jej cześć.
Zrobiła jeszcze kilka kroków i zatrzymała się, usiłując przeniknąć ciemność. Samotna
gwiazda wychynęła zza chmur, a po chwili ukazał się róg księżyca. Elise odetchnęła głęboko.
Nie wolno zawieść tych, których darzy się miłością. Nie mogła zawieść chłopców i dziecka,
które nosiła pod sercem. Emanuel przyrzekł kochać ją i szanować po grób, ale Emanuel był
tylko mężczyzną. Okazał słabość charakteru i brak silnej woli, dając się uwieść Signe. Teraz
żałował i czuł się nieszczęśliwy, wcale w to nie wątpiła. Zawiódł samego siebie i zawiódł ją.
Utracili coś bezpowrotnie.
Usiadła na ławce pod południową ścianą. Nocne powietrze było zimne, Elise czuła,
jak grabieją jej ręce i stopy, ale nie ruszyła się. Myśl, że Emanuel nie śpi i zechce z nią
rozmawiać, przykuła ją do miejsca.
Przypomniała sobie tamtą noc w komórce. Pamiętała to nagłe oczarowanie i
ekscytację, którą odczuwali oboje pomimo niezręcznej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Nie
posunęli się jednak za daleko, ani wtedy, ani później. Nawet gdy wyznaczono datę ślubu, nie
ulegli grzesznej pokusie. Raz usiłował ją przekonać, ale nie nalegał, kiedy oznajmiła mu, że
lepiej zaczekać.
Dlaczego więc teraz tak postąpił? Przecież wiedział, że ją zrani. Przecież musiał mieć
świadomość, iż wyrzuty sumienia nie dadzą mu spokoju. Przez osiem lat walczył z pokusami
w przekonaniu, że tak właśnie należy żyć. I nagle uznał, że wszystko jest dozwolone. Nawet
zdrada.
W jaki sposób Signe zdołała go uwieść? Co miała Signe, czego ona nie miała?
Bo przecież to musiała być Signe, to o niej pisał z takim zachwytem. Zresztą to i tak
nie ma żadnego znaczenia, liczy się jedynie to, że uległ. Elise pokręciła głową z niedowierza-
niem.
Zerwał się wiatr. Otuliła się szalem, ale zimne podmuchy sprawiły, że zaczęła
dygotać.
To żałosne, pomyślała ze złością. Jeśli chcesz uciec od ciosów, które życie ci zadaje,
to możesz od razu rzucić się od rzeki. A skoro nie chcesz tego zrobić, to weź się w garść.
Wstała z ławki i drżąc, ruszyła do drzwi.
W kuchni wciąż było dość ciepło. Elise otworzyła drzwiczki do pieca i położyła
polano na resztki żaru. Nie zamknęła drzwiczek i stojąc, rozcierała dłonie.
Nie zapaliła lampy naftowej, ciemność rozjaśniał więc jedynie słaby płomień
palącego się drewna. Zmęczona wyprawą i doznanymi emocjami, przysiadła na skrzyni na
opał, usiłując zebrać myśli.
Czym było jej cierpienie wobec innych? Evert miał suchoty i czekała go rychła
śmierć. Najmłodszy synek Oline nie dożył nawet roku. Młodsza siostra Kopciucha przeniosła
się do nieba na oczach brata, a jedna z tkaczek od Graaha straciła czwórkę potomstwa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin