Zapomnieć [Bel e Muir].doc

(83 KB) Pobierz
Zapomnieć

Zapomnieć

autor: Bel e Muir http://yaoi.pl/teksty/viewuser.php?uid=879

Northern Lights

 

 

Nie pamiętała, kiedy pierwszy raz pomyślała o Asi jako o… kobiecie. Może w ten wieczór w Centrum, gdy ich chłopcom znudził się taniec i poszli usiąść, podczas gdy one pozostały razem na parkiecie? Asia w żartach zaczęła z nią tańczyć jak z mężczyzną, zmysłowo, ocierając się swym ciałem o jej własne. Miękkie, płynne ruchy, pełen pasji i iskier wzrok… A potem Agata zaczęła dostrzegać w koleżance kolejne, podniecające szczegóły: nagie ramiona, szczupłą talię, krągłe pośladki, które rozpaliły w niej to pragnienie; pragnienie, które nie miało okazji ani szansy zostać zrealizowane. Do czasu wszakże…

Albowiem nadszedł wreszcie TEN dzień. Rocznica obu ich związków, gdy Łukasz i Artur poprosili je obie o chodzenie - w ten sam dzień, umawiając się, jakby po to, by dodać sobie otuchy. Dziewczyny w duchu podśmiewały się z tego faktu. Faceci!… Na sam dźwięk słowa „związek” dostawali gęsiej skórki i skorzy byli uciekać ile sił w nogach. Ale żeby potrzebować psychicznego wsparcia przyjaciela, by związać się z ukochaną dziewczyną? Nie, Agata stwierdziła stanowczo, takich cykorów to ja jeszcze nie widziałam! I ze wszystkich mężczyzn na świecie musiał jej się trafić taki tchórz!… - mówiła to oczywiście z przymrużeniem oka.

Bądź co bądź, Łukasz był dla niej wyjątkowy i nie zamieniłaby go na żadnego innego! Nooo… chyba że na inną… Właśnie. INNĄ.

 

* * *

 

W dzień ich wspólnej rocznicy Asia wpadła do niej, roześmiana, emanująca wesołością i optymizmem.

- No, mów wreszcie, co się stało? - zapytała Agata, zniecierpliwiona, po jakiejś minucie wsłuchiwania się w chichot koleżanki. Asia już od paru chwil trzymała się za bolący od śmiechu brzuch, gdy przepona zaprotestowała przeciwko tak brutalnemu traktowaniu. Agata powoli zaczynała się niecierpliwić. - Kaniuuura!

- Heh, no dobra, dobra, już mówię. Właśnie przed chwilą spotkałam na ulicy Łukasza, widziałam, że bardzo się gdzieś spieszył. Pytam go więc, dokąd tak leci, a on na to, że spieszy się do Artura… Ja na to, że oczywiście, muszą coś wyjątkowego przygotować na taką okazję… A on - kolejny napad śmiechu. - On zrobił taką śmieszną minę i udawał, że nie wie, o co chodzi! Zmarszczył brwi, jakby naprawdę zastanawiał się, o czym mówię. Ale ja go rozgryzłam, ha! Co jak co, Agata, twój chłopak ma jakiś tam talent aktorski, ale mam jeszcze lepszy talent do demaskowania go…

Agata klapnęła na krzesło. Łukasz? Talent aktorski? Chyba nie w tym życiu!

- Musiało ci się coś wydawać. Naprawdę udawał, że nic nie wie? - zapytała niepewnie, czując, że coś tu nie gra.

- No, przecież mówię. I wychodziło mu to całkiem, całkiem, nie powiem…

Agata jęknęła głośno, zwieszając głowę. Pogrążyła się w nieszczęściu, które, jak przewidywała, niedługo się stanie. Bo przecież nagle nawiedziło ją owo niepokojące… przeczucie. A jej kobieca intuicja jeszcze nigdy ją nie zawiodła! Tak się jednak zamyśliła, że nie zauważyła, jak koleżanka macha jej dłonią przed oczyma.

- Houston, tu Ziemia! Halo! Słyszysz mnie, Houston?!

Agata spojrzała na Asię morderczym wzrokiem.

- Ziemia, mamy problem. I to całkiem spory…

Asia zamrugała, zaskoczona.

- Serio? - zapytała.

- Serio, serio. Coś czuję, że oni chyba naprawdę zapomnieli o naszej rocznicy.

Dziewczyna zaśmiała się, słysząc te słowa.

- Nie! Bzdury gadasz, Piontku, mówię ci! To przecież niemożliwe… - wystarczyło szybkie spojrzenie na koleżankę, która patrzyła na nią z politowaniem, by mina jej zrzedła. Po chwili zapytała, cicho i niepewnie: - Możliwe?…

- Nie tylko możliwe, ale i prawdopodobne… Znasz naszych mężczyzn; jak się im czegoś nie napisze, to wątpliwa sprawa, by to zapamiętali.

Kania zdenerwowała się nagle.

- Ale mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek! Komórki! Przypomnienia!… Musieli sobie to zapisać! Musieli, prawda?…

Odpowiedział jej tylko zatroskany wzrok przyjaciółki. Po chwili obie pogrążyły się w myślach, jak by tu uratować od kompletnej klapy ten wyjątkowy dzień. W końcu, jeśli chcesz, żeby coś było wykonane dobrze, zrób to sam! Tak więc całe popołudnie spędziły na… spiskowaniu. Bardzo przyjemnym spiskowaniu zresztą. Jeszcze tej samej godziny skoczyły do sklepu po zakupy. Szampan, truskawki, bita śmietana, i obowiązkowo cała masa świeczek, pachnących cynamonem, wanilią, dziką różą i ylang ylang.

Postanowiły, że bez względu na to, co zrobią lub czego nie zrobią chłopcy, one i tak będą się dobrze bawić.

 

* * *

 

Minęło kilka godzin; Łukasz wciąż siedział u Artura. Umówili się dziś na maraton filmowy. No cóż, planowali ten dzień naprawdę przez spory szmat czasu… Żarcie, piwo, filmy i „męskie rozmowy”. Prawdę mówiąc, właśnie tego było im trzeba, szczególnie po tych długich miesiącach, podczas których ich czas i uwagę niemal całkowicie absorbowały ich dziewczyny: Asia i Agata. Obie w każdym calu i pod każdym względem warte tej uwagi, ale ileż można przebywać w obecności płci odmiennej?! W końcu w każdym z nich zrodziło się pragnienie, by odciąć się choć na krótko od atakującej ich zmysły kobiecości.

Na ich nieszczęście, wybrali naprawdę fatalny dzień.

- Artur? - zagadnął w pewnym momencie Łukasz, w przerwie między jednym filmem a drugim.

- Mhm?

- Czy byliśmy na dziś umówieni na coś z Asią i Agatą?…

Artur spojrzał na niego zaskoczony.

- Nie, nie przypominam sobie. A co?

- No bo spotkałem twoją Asię w drodze do ciebie. Zagadaliśmy, no i ona coś wspomniała o jakiejś wyjątkowej okazji… Czy jakimś specjalnym dniu… - Łukasz zamyślił się na dłuższą chwilę, ale tak się wówczas spieszył, że w pamięci pozostało mu jedynie mgliste wspomnienie. Wreszcie zrezygnował. - Eee, zresztą nie pamiętam. Ale w każdym razie, to było coś w tym stylu. Orientujesz się, o co mogło jej chodzić?…

Artur zamrugał i zmarszczył komicznie brwi, wytężając swoje szare komórki. Po chwili odrzekł z wahaniem:

- Na pewno na nic się umawialiśmy… Przecież ten dzień planowaliśmy od tak dawna! Już przed kilkoma tygodniami zapisałem to sobie w terminarzu, żeby (z moją sklerozą) zwyczajnie nie zapomnieć. Ale… To nie mogą być urodziny ani imieniny żadnej z nich; mam wszystkie te przypomnienia w komórce. No i przez cały ten rok, jak chodzimy ze sobą, żadnego innego święta nie obchodziliśmy razem, no może oprócz Walentynek i Dnia Kobiet. Ale, człowieku, mamy przecież wrzesień!

Na słowa „cały ten rok” i „wrzesień” Łukasz momentalnie zbladł, czego Artur w pierwszej chwili nie zauważył i nadal mówił. Gdy skończył, Łukasz chwycił go w panice za ramię i ścisnął mocno, aż ten jęknął odruchowo.

- Co ty?!…

- Rok! Cały pieprzony rok! - krzyknął Łukasz, czując, że ogarnia go panika. Przyjaciel zamrugał, słysząc jego słowa; przecież oboje przeklinali tylko w stanie największego wzburzenia czy zdenerwowania! Ale Łukasz nie poprzestał na tym. - Kur* mać, dziewczyny nas zabiją!

- O czym ty… - chciał się dowiedzieć Artur, wciąż nie rozumiejący, o czym przyjaciel tak naprawdę mówi. Ale ten nie pozwolił mu dokończyć, lecz przerwał mu gorączkowo.

- Rocznica, durniu! Nasza rocznica!…

Artur, wstrząśnięty, szeroko otworzył usta, wyglądając cokolwiek idiotycznie z tym zszokowaniem wypisanym niemal na swej twarzy. „Wygląda idiotycznie… i słodko. Tak, jak tylko on potrafi”. - pomyślał przyjaciel, w duchu karcąc się za takie myśli i upominając się gorączkowo w myślach. „Nie, nie, nie! Wybij to sobie z głowy. Ty jesteś chłopakiem, on jest chłopakiem. A poza tym… masz przecież Agatę, prawda?” Te właśnie myśli przywróciły mu jasność umysłu.

- Musimy coś wykombinować. NATYCHMIAST - rzekł ze naciskiem w głosie.

 

* * *

 

Tymczasem dziewczyny, znudzone czekaniem, zniechęcone i zawiedzione na swoich chłopakach, zdążyły już opróżnić jedną butelkę szampana i napocząć drugą. W głowach szumiało im przyjemnie, co skutecznie zagłuszało negatywne uczucia, a pozostawiało jedynie dobry, iście szampański nastrój. Palące się spokojnie świeczki sprawiły, że zrobiło im się jeszcze przyjemniej i jakoś tak… przytulniej. W tle cicho grała muzyka.

Agata zadrżała, słysząc utwór swojej ulubionej kapeli. Słodkie dźwięki przyciągnęły jej uwagę, a słowa z dziwną siłą i uporem, tak bardzo natrętnie!, wpijały się w jej otumaniony alkoholem umysł. Urywki zdań tłukły się po jej głowie, przyprawiając ją o słodko-gorzki dreszcz pragnienia i oczekiwania. Słowa uderzały w samo serce, w samo bijące szaleńcze serce, tłukące się niespokojnie w piersi.

I can see how you are beautiful”*… Spojrzała na Asię, która leżąc niedbale na kanapie przeciągnęła się kusząco, nie przestając wpatrywać się niewidzącym wzrokiem w płomień świeczki. Agatę aż ścisnęło w dołku na ten widok. Miękkie włosy opadające niesfornymi kosmykami na jej twarz, delikatny uśmiech skryty w samych kącikach ust, błyszczące oczy, w których odbijał się iskrzący płomień. Westchnęła cicho. “I’m obsessed by you, your looks, well, anyway…”

Can you feel my eyes on you?”… Nie wiedziała, czy chce, żeby Asia wreszcie zauważyła jej pełen pożądania wzrok, czy też nie. Jedno niosło ze sobą obawę przed odrzuceniem; drugie - samotność, niespełnienie, tęsknotę. Nie wiedziała, co jest gorsze; spróbować i poczuć gorycz porażki, czy też nigdy nie próbować i nigdy się nie zawieść. Nagle Asia poczuła chyba jej wzrok na sobie, bo odwróciła się w jej stronę… „I'm shy and turn my head away”.

Nie mogła, nie mogła spojrzeć w te pytające oczy! Nie mogła wytrzymać jej spojrzenia, spojrzenia nie wiedzącego o niczym, nie zdającego sobie sprawy z ognia, jaki trawił jej duszę i ciało. Czuła się, jakby przyjaciółka tym właśnie, badawczym wzrokiem, dotykała wprost jej serca, i jednym krótkim mrugnięciem powiek odczytywała wszystkie ukryte w nim sekrety. „You touch me in many, many ways… But I'm shy, can't you see?”

“I’m shy…” „Shy…”

„Nie tym razem!” - pomyślała Agata i jedną błyskawiczną decyzją wstała z fotela, po czym usiadła na kanapie tuż obok koleżanki.

- Zatańczymy? - zapytała cicho, wyciągając w jej stronę dłoń, oczekującą, niepewną.

Asia zamrugała zaskoczona. Wreszcie zaśmiała się cicho.

- Dlaczego nie? Na chłopców chyba już nie możemy liczyć…

Splecione w uścisku, z początku niezręcznym, potem coraz bardziej swobodnym i czułym, wtulały się lekko w swoje ciała. Po chwili Agata poczuła na swoim ramieniu wilgoć; spojrzała na koleżankę, zaskoczona i zmartwiona. W oczach Asi błyszczały łzy; jedna z nich wciąż drżała na rzęsach, by po chwili spłynąć powoli po miękkim policzku.

- Jak mogli, Agata?! Jak mogli o nas zapomnieć? Czy aż tak niewiele dla nich znaczymy? Artur… - ostatnie słowo było już jękiem, pełnym bezgranicznej tęsknoty. Agata zbladła na te słowa. Podczas gdy ona w ramionach Asi zapomniała o całym bożym świecie, w tym także o Łukaszu, jej przyjaciółka wciąż męczyła się, wciąż tęskniła… Agata zagryzła wargi. Miała ogromną ochotę zetrzeć łzy z tych aksamitnych policzków, albo posunąć się jeszcze dalej i…

Nie namyślając się wiele, czując ośmielający i zmuszający do działania wpływ szumiącego w głowie alkoholu, delikatnym dotykiem warg zaczęła scałowywać łzy z zarumienionej nagle twarzy dziewczyny.

- Agata? - wyszeptała cicho Asia, wzdychając lekko i odruchowo odchylając głowę do tyłu, przez co odsłoniła smukła szyję, jakby dając przyzwolenie do dalszych pocałunków. Agata skorzystała z tego skwapliwie, przesuwając drgającym, wilgotnym językiem po spragnionej pieszczot skórze. Kolejne pocałunki były coraz bardziej namiętne, pełne pasji i pragnienia. „Hehe, zostaną jej malinki na szyi…” - pomyślała.

Pierwsza opamiętała się Asia.

- Poczekaj!… To jest…Przecież my… A chłopcy?…

Zamglony wzrok Agaty, pełen nieskrywanego już, całkowicie obnażonego pożądania, wstrząsnął nią do głębi.

- Jak możesz w takiej chwili myśleć o kimś innym?! Ale poczekaj jeszcze trochę; sprawię, iż niedługo nie będziesz w stanie myśleć o niczym… - ochrypły głos dziewczyny jeszcze pogłębił to wrażenie. Agata wyglądała, jakby coś nią zawładnęło, jakby przekroczyła granicę, która dzieli pożądanie a sięgnięcie po obiekt swoich pragnień.

Asia została bezceremonialnie chwycona za rękę i pociągnięta do sypialni. Jej niemrawe wyrywanie się nie odniosło żadnego skutku. Prawdę mówiąc, Asia poczuła się niemalże zahipnotyzowana agresywnym zachowaniem przyjaciółki; jednocześnie jej nowa „twarz” zafascynowała ją i zaczęła w niej budzić pragnienia, do których nigdy w życiu nie przyznałaby się nawet sama przed sobą…

Agata popchnęła dziewczynę na łóżko, a sama zaczęła szperać w szufladzie nocnej szafki. Wreszcie z triumfalnym okrzykiem odwróciła się do leżącej bez ruchu Asi. Zanim ta zdążyła zareagować, została przypięta do oparcia łóżka kajdankami z… gęstym, puszystym, różowym futerkiem! Nie mogąc się już powstrzymać, wybuchnęła głośnym śmiechem, który wycisnął jej łzy z oczu. Na widok skórzanego pejcza otworzyła szerzej oczy, w których jednak lśniły iskierki przekory.

- Asia była dziś niegziećna i dostanie w pupcię, ne? - wysepleniła po dziecinnemu, uśmiechając się szeroko. W ten właśnie sposób, wszelkie skrupuły, strach, obawy i wyrzuty sumienia zostały zagłuszone przez wrodzone… poczucie humoru.

Na twarzy Agaty powoli wypłynął wręcz szatański uśmiech.

- Wedle życzenia…

Czarna spódnica została błyskawicznie zdjęta z leżącej dziewczyny, ukazując krągłość bioder, koronkowe majteczki i… podwiązki. Agata na ich widok poczuła mrowienie w podbrzuszu, jakby ukłucia malutkich, rozgrzanych igiełek rozchodzących się ciepłem po całym ciele. Sięgnęła więc dłońmi ku udom koleżanki, które rozchyliły się zapraszająco. W chwilę potem podwiązki zostały odpięte, a szczupłe, zgrabne dłonie Agaty zaczęły powoli je zsuwać w dół.

Gdy i ta przeszkoda została usunięta, Agata spojrzała na ciało koleżanki z pełną satysfakcji miną właściciela. Sięgnęła do stóp i - na widok pomalowanych na jaskrawą czerwień paznokci - zaczęła lizać z zapamiętaniem każdy palec po kolei. Jej pełne pożądania jęki stopiły się w jedno z ciężkim dyszeniem leżącej, rozedrganej dziewczyny. Powietrze wokół zagęściło się momentalnie, jak gdyby wypełnione ich pasją.

Po chwili Agata zaczęła pieścić dłońmi zgrabne łydki, sięgając coraz wyżej i wyżej. Gdy obiektem pieszczot stała się wewnętrzna strona ud, do dłoni doszły spragnione usta i pożądliwy, wijący się szaleńczo język. Asia zaczęła posapywać, czując, jak rośnie w niej pożądanie. Jej biodrami wstrząsnął niekontrolowany dreszcz, gdy ciekawska dłoń wsunęła się pod koronki majteczek i zaczęła muskać miękkie włosy na łonie, sięgając coraz niżej i niżej…

Agata, widząc, jak bardzo dziewczyna jest podatna na jej pieszczoty, uśmiechnęła się triumfująco. Jednym ruchem sięgnęła po biodra dziewczyny i obróciła ją na brzuch; jej oczom ukazały się jędrne, sterczące do góry pośladki, opięte tylko wąziutkim paskiem stringów. W tej samej chwili na jednym z nich wylądował koniec pejcza; odgłos uderzenia poniósł się echem po pokoju, tak samo jak głośny krzyk Asi.

- Aaau! Co ty robisz, wariatko?!…

Agata nie odpowiedziała, przypatrując się czerwieniejącej powoli prędze na nieskazitelnym wcześniej pośladku. „To jeszcze nie to” - pomyślała w duchu i zaraz po tym przystąpiła do dzieła. Znak po uderzeniu został potraktowany pełnym pasji lizaniem, namiętnym ssaniem, lekkimi, drażniącymi skórę ugryzieniami, ciepłym oddechem i pocałunkami. Asia tylko jęczała, czując - fala po fali - przechodzące po niej wrażenia zimna i gorąca; zawładnęły nią pełzające po kręgosłupie dreszcze i gorączka oblewająca ciało rozkosznym rumieńcem.

 

* * *

 

Tymczasem chłopcy, kończąc chaotyczne buszowanie po rozmaitych sklepach, sklepikach i kwiaciarniach, wsiedli do autobusu obładowani prezentami i z naręczem kwiatów. Jeszcze nigdy czas między jednym przystankiem a drugim tak się im nie dłużył; ich umysły pełne były najczarniejszych myśli, które wszakże nie umywały się do scen, jakie działy się w rozgrzanej dwoma dziewczęcymi ciałami sypialni…

 

* * *

 

Rozerwana na strzępy koszulka wylądowała na podłodze, gdy Agata, nie wiedząc, jak rozebrać koleżankę, gdy ta miała ręce przypięte do poręczy łóżka, zwyczajnie chwyciła cienki materiał i jednym, szybkim ruchem, z siłą potęgowaną jeszcze przez płonące w niej pożądanie, rozerwała go bez namysłu. Asia tylko zamrugała na ten gest, w duchu stwierdzając, że o odkupienie ubrania będzie się domagać później. Teraz miała inne rzeczy na głowie…

Na szczęście bordowy stanik nie posiadał ramiączek i został bezpiecznie, po bożemu, odpięty i rzucony gdzieś w tył. To samo stało się z ubraniami Agaty, która szybko się rozebrała i położyła na nagim ciele koleżanki, zatapiając swoje usta w jej wargach. Dotyk ciała o ciało był dla nich niesamowitym odkryciem, którym napawały się do woli, tak samo jak pocałunkiem, który jednak szybko się zakończył, gdy Agacie wpadł do głowy kolejny pomysł.

Wyskoczyła natychmiast z sypialni, by po chwili wrócić z butelką szampana, truskawkami i bitą śmietaną. Wszystko to ustawiła tuż przy łóżku, w zasięgu ręki… Asia uśmiechnęła się tylko, widząc te zabiegi.

- Wiesz, że to wszystko mało oryginalne, prawda? Nie mogłaś wymyślić czegoś bardziej nowatorskiego, co? - zaczęła się z nią droczyć, udając całkowitą obojętność. W oczach Agaty na te słowa rozbłysły ogniki.

- Skoro tak, to na pewno TO nie zrobi na tobie żadnego wrażenia… - z tymi słowami sięgnęła po dwie kostki lodu z kubełka, w którym tkwiła butelka szampana. Biorąc po jednej kostce do każdej ręki, ustawiła je nad piersiami koleżanki i ścisnęła w gorących dłoniach. Lód stopił się natychmiast, a zimna woda zaczęła kapać na ciepłe ciało dziewczyny. Asia wciągnęła głośno powietrze i wygięła się w łuk, gdy pierwsze lodowate krople spadły na jej rozpalone sutki, które natychmiast skurczyły się w udręce.

- Aaach! - jęknęła przeciągle. - Przestań!…

- Jeszcze z tobą nie skończyłam… - powiedziała Agata powoli, sugestywnie, sięgając po butelkę. Strumień szampana po chwili spłynął po ciele leżącej dziewczyny, spływając do rowka pomiędzy jej piersiami; nie zdążył jednak spłynąć dalej, bo Agata błyskawicznie zaczęła go zlizywać ze śliskiego, lepiącego się od słodkiego alkoholu ciała. Palce tymczasem drażniły już i tak wrażliwe do bólu sutki, które pociemniały momentalnie od gwałtownego pożądania, jakim zapłonęła Asia.

- Wiesz, Asia, że truskawki uwydatniają specyficzny smak szampana? A z kolei truskawki najlepiej smakują z bitą śmietaną?… - uśmiechnęła się na widok niepewnie potakującej Asi, która zastanawiała się gorączkowo, jaki kolejny szatański pomysł wpadł jej do głowy. Wytrzeszczyła oczy, gdy Agata spokojnie położyła umazaną w bitej śmietanie truskawkę w jej pępku… i zabrała się do rzeczy. Zaś tkwiący w pępku Asi kolczyk wcale nie ułatwiał zadania, co jeszcze dodawało pikanterii…

 

* * *

 

Łukasz sapnął z ulgą, gdy wreszcie dotarli na miejsce.

- Już myślałem, że nigdy nie dojedziemy! - pożalił się koledze. - Czy to tylko moje wrażenie, czy dzisiaj komunikacja miejska uparła się nie przekraczać prędkości 20 kilometrów na godzinę?!…

Artur tylko pokiwał głową, w myślach będący wciąż zatroskany, ba!, on przecież zamartwiał się do szaleństwa, jak tę całą sytuację potraktuje Asia… Był w tej dziewczynie nieprzytomnie zakochany, wciąż tak samo mocno i gorąco, jak na początku ich znajomości; a może nawet bardziej? Pomimo tych wszystkich miesięcy, jakie ze sobą spędzili, nie miał wcale poczucia nudy czy rutyny; w ich związku odkrywał wciąż nowe i nowe zalety, które całkowicie odmieniły jego życie.

A teraz?… Teraz odchodził od zmysłów na myśl, że Asia może nie wybaczyć mu tej wpadki i odejdzie od niego, pozostawiając go w samotności, smutku i rozpaczy. Z duszą na ramieniu zaczął się wspinać po schodach; Łukasz szedł tuż za nim, tak blisko, że aż poczuł jego oddech na swoim karku. Jeszcze nigdy nie mieli wrażenia, że schody mnożą się na ich oczach; aż do teraz. Trzy piętra urosły w ich oczach do rozmiarów drapacza chmur, gdy szli, stopień po stopniu, w górę.

 

* * *

 

Tymczasem Agata odsunęła nieco swoje usta od brzucha koleżanki i zbliżyła się do jej rozognionej, zarumienionej twarzy. Drgającym językiem zaczęła przesuwać po czerwonych, nabrzmiałych wargach, oblizując je pożądliwie. Po chwili pocałowała Asię mocno, zachłannie, pogłębiając pocałunek i oplatając jej wilgotny, gorący język swoim własnym, pozwalając im wić się do woli w oszałamiającym tańcu. Także dłonie nie pozostawały bezczynne; masowały rozpalony kark koleżanki, a palce co chwila wsuwały się w jej miękkie, rozsypane w nieładzie włosy.

 

* * *

 

Zastali drzwi frontowe nie zamknięte na zamek; weszli po cichu, jakby skradając się, niepewni siebie i niepewni reakcji swoich dziewczyn. W salonie nie zastali jednak nikogo; postawili prezenty na stole i usiedli w fotelach, nie wiedząc, co mają robić dalej. Po chwili jednak z sypialni doszły ich podejrzane dźwięki. Spojrzeli na siebie i zgodnie, równym krokiem poszli w tamtym kierunku.

Na widok, jaki ukazał się ich oczom, Łukasz zbladł jak ściana, a Arturowi łzy napłynęły do oczu. Poderwał się i uciekł, jakby go gonił diabeł. Łukasz stał jeszcze tak przez dłuższą chwilę, niezdolny do uczynienia kroku, jednak otrząsnął się wreszcie i, zmartwiony o przyjaciela, pobiegł za nim. Dziewczęta zaś całowały się dalej, całkowicie zajęte sobą, nie widzące świata i całkowicie nieświadome chaosu, jakie spowodowały w sercach swych mężczyzn.

 

* * *

 

Łukasz nie dogonił Artura; znali się jednak tak dobrze, że wiedział, gdzie mógł pobiec przyjaciel. Było to jego ulubione miejsce w pobliskim, zaniedbanym, opuszczonym i niemal zapomnianym przez ludzi małym, przedwojennym jeszcze parku**. Zawsze tam krył się, gdy jakiś ciężar przytłaczał go zbyt mocno i z dala od ludzkiego wzroku musiał się wypłakać, gdy miał problemy i chciał uciec od świata, albo też gdy po prostu chciał spokojnie pomyśleć.

Jego przypuszczenia sprawdziły się; Artur siedział skulony, opierając się o ścianę jakiegoś opuszczonego budynku. Co dziwne, nie płakał; o przeżywanej przezeń udręce świadczyły tylko zagryzane do krwi wargi, drżące ramiona i zaciśnięte do bólu pięści. Na widok podchodzącego kolegi, Artur podniósł głowę i wpatrzył się w niego dziwnym, pałającym wzrokiem. Gdy Łukasz podszedł bliżej, poderwał się, chwycił go za ubranie i popchnął na ścianę.

Łukaszowi omal oczy nie wyszły na wierzch, gdy zobaczył, jak przyjaciel klęka przed nim, odpina mu guzik od spodni, powoli rozpina rozporek… Chwycił Artura za kurtkę i podniósł go brutalnie z ziemi.

- Co ty do licha wyprawiasz?! - syknął.

Artur zamrugał, czując napływające mu do oczu łzy. Starał się zwalczyć płacz, gdy wykrztusił przez ściśnięte gardło:

- Muszę zapomnieć… Proszę, pozwól mi to zrobić. Proszę!…

Na widok błagalnego wzroku przyjaciela Łukasz zmiękł. Chcąc się jednak upewnić, zapytał:

- Jesteś tego pewien?… - na potakujące kiwnięcie porzucił wszelki opór i pozwolił, by Artur zsunął mu z pośladków spodnie i slipy. Na te delikatne, lecz stanowcze działanie kolegi, poczuł, jak powoli budzi się w nim pragnienie. Gdy zaś, przy ściąganiu slipów, opuszki palców Artura musnęły w przelocie jego przyrodzenie, poczuł, jak twardnieje i wilgotnieje lekko.

Tymczasem Artur, z dziwną pewnością siebie, powoli przesunął koniuszkiem języka po jego członku, przyzwyczajając się powoli do jego kształtu i smaku. Po chwili już lizał go pożądliwie na całej długości, by za moment zacząć zachłannie ssać coraz większego penisa przyjaciela, muskając ustami jego główkę i co chwila nagryzając ją leciuteńko i muskając wrażliwe ciało czubkami zębów. Jęki Łukasza stawały się coraz głośniejsze, a odruchowe ruchy bioder, nieco ograniczone przez ścianę, o którą się opierał, stawały się coraz gwałtowniejsze, coraz bardziej niekontrolowane.

Ignorując łzy spływające po policzkach, Artur zręcznymi dłońmi zaczął mocno i pożądliwie masować jądra kolegi. Po chwili wziął do ust całego penisa przyjaciela, wsuwając i wysuwając go zapamiętale, z początku powoli, potem coraz szybciej i szybciej, zatracając się w tej czynności, jakby cały świat nie istniał. Łukasz poczuł, jak nogi się pod nim uginają na tak dynamiczną, wręcz agresywną pieszczotę. I tak jak wcześniej był wysysany do dna, tak teraz był pochłaniany do samego końca, wciąż i wciąż, bez przerwy.

Czuł, że pożądanie bierze w nim górę nad wszelkimi skrupułami. Jego dłonie wplotły się we włosy Artura i przytrzymały go na chwilę. Nie wychodząc z jego ust, odsunął się lekko od ściany i przejął inicjatywę. Przytrzymując mocno głowę klęczącego przed nim chłopaka, zaczął poruszać biodrami, biorąc go mocno, brutalnie, pchając swoje przyrodzenie aż do końca jego gardła, ignorując bezradne jęki Artura i łzy coraz gęściej spływające po jego policzkach. Jeszcze jedno mocne pchnięcie, i doszedł w jego ustach.

Zdziwiło go to, że Artur przełknął w całości jego spermę, nie krzywiąc się nawet i nie wypluwając ani kropli. Otarł tylko strumyk białej cieczy, który spłynął po jego brodzie, i oblizał palce.

Oboje przez dłuższą chwilę oddychali ciężko, nie patrząc na siebie, lecz uspokajając się w samotności; Artur wciąż klęczał bezładnie na ziemi, a Łukasz wciąż stał, opierając się ciężko o ścianę. Gdy wreszcie Artur podniósł głowę i spojrzał w oczy Łukasza, ten usłyszał z jego ust słowa, jakich nigdy nie spodziewał się usłyszeć. A już na pewno nie od niego…

- Pieprz mnie, Łukasz. Chcę, żebyś mnie rżnął do upadłego, tak mocno, jak tylko starczy ci sił…

Oczy Łukasza zamgliły się na te słowa. To, co nim zawładnęło, to już nie było pożądanie, to była… chuć. Prawdę mówiąc, nie panował już nad sobą.

Odwrócił Artura tyłem ku sobie, szybko poradził sobie z jego ubraniami i pewnie wcisnął się w jego wąski otwór. Chłopak zawył boleśnie i szarpnął się, lecz Łukasz trzymał go mocno; po kilku chwilach szarpaniny, chwycił w żelazny uchwyt jego kark i brutalnie przycisnął jego głowę do ziemi. Teraz tylko dwa chłopięce pośladki były wypięte do góry; po drżących z bólu i wysiłku udach spływała strumieniem krew.

Łukasz nieprzytomnie zaczął zadawać swoim członkiem głębokie, brutalne pchnięcia, wpychając się w głąb ciała przyjaciela, ignorując jego pełne cierpienia jęki. Jego biodra uderzały z głuchym dźwiękiem o białe pośladki; wolna dłoń zacisnęła się pożądliwie na członku chłopaka i zaczęła się po nim ślizgać w ten sam rwany, nieregularny rytm, w jakim go posuwał. Dyszał głośno, a cichy szloch Artura podniecał go jeszcze bardziej. Doszedł szybko, spuszczając się w jego wnętrze.

Gdy się uspokajał, powoli dochodziło do niego, co właściwie zrobił. Wziął w ramiona płaczącego głucho przyjaciela i przytulając go do siebie, szeptał cicho, rozpaczliwie:

- Błagam, wybacz mi!… Nie wiem, co we mnie wstąpiło… Boże, przecież nie chciałem zrobić ci krzywdy!… - jego głos był ochrypły, przesycony żalem, poczuciem winy i rozpaczą.

Zaskoczył go nieśmiały uśmiech, jaki wykwitł powoli na twarzy Artura.

- W porządku, Łukasz. Dzięki tobie… zapomniałem.

Łukasz, niedowierzając w te słowa, które niosły ze sobą zrozumienie i wybaczenie, uważnie spojrzał Arturowi w twarz. W jego oczach, wciąż migocących od łez, ujrzał ogromne ciepło i uczucie.

Ich usta spotkały się w najdelikatniejszym, najczulszym pocałunku.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin