Michaels Fern - Tylko Ty.pdf

(571 KB) Pobierz
646517429 UNPDF
Fern Michaels
Tylko Ty
(Free Spirit)
Przełożyła Maria Wojtowicz
1
Tylko szelest pościeli i ciche szepty mąciły nocną ciszę. Dory przytuliła się do
ukochanego, kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi; niesforne kosmyki jej jasnoblond włosów
opadły na ramię mężczyzny. Wdychała zapach Griffa zmieszany z wonią jej perfum. Palce
Dory błądziły wśród delikatnych włosków porastających jego pierś. Nogą wyczuwała
krzepkie mięśnie uda Griffa.
Różnili Się od siebie jak światło i cień: ona srebrzysta, księżycowa, on ciemny jak noc.
Obejmował ją, jego łagodne ręce pomagały Dory zstąpić z wyżyn miłosnych uniesień.
To były najcudowniejsze chwile po akcie miłosnym, gdy nie istniały już żadne bariery i
atłasowa kobieca skóra łączyła się z twardym ciałem mężczyzny. Ta bliskość napawała
kochanków spokojem i rozkoszą.
Dory Faraday wtuliła się jeszcze głębiej w objęcia Griffa. Przygarnął ją mocniej.
Uśmiechnęła się. Kochała tego siłacza, jak chętnie go nazywała. Odpowiadał jej pod każdym
względem – rozumiał ją i akceptował jej osobowość.
– Chcesz o tym porozmawiać? – spytał cicho Griff; jego palce kreśliły leniwie jakieś
wzory na jej ramieniu.
– Chyba tak... Ale boję się zakłócić ten cudowny nastrój. – Mimo ciemności wiedziała, że
Griff się uśmiecha. Od miesięcy dyskutowali na temat jego wyjazdu z Nowego Jorku, ale
teraz, gdy ta chwila prawie nadeszła, Dory zorientowała się, jak trudno jej pogodzić się z tym.
Waszyngton był odległy tylko o czterdzieści pięć minut lotu, ale to niewielka pociecha.
Obejmując mocno Griffa, Dory szepnęła: – To nasz ostatni dzień. Będzie mi ciebie strasznie
brakowało! Dotąd wszystko układało się tak dobrze. Każde z nas miało swoją pracę, swoją
karierę... – przerwała, by wytrzeć oczy rąbkiem prześcieradła pachnącego lawendą.
– Uspokój się, Dory. Nie płacz. – Jak kojący był dotyk Griffa, gdy koniuszkami palców
ocierał jej łzy! – To tylko kilka tygodni. Lot do Waszyngtonu nie trwa nawet godziny, a
wieczorami będziemy mogli rozmawiać przez telefon. Mówiłaś przecież, że mnie rozumiesz.
– W głosie Griffa nie było wyrzutu, ale Dory oparła się na łokciu i spojrzała na niego.
– Naprawdę rozumiem, Griff! Masz niepowtarzalną okazję. Marzyłeś o czymś takim od
dawna, jeszcze zanim mnie spotkałeś. Zasługujesz na tę szansę. Poszerzysz swoje horyzonty,
będziesz miał pracę, która ci bardziej odpowiada. Chodzi tylko o to, że strasznie będę za tobą
tęsknić. No i mam pewne skrupuły, prosząc Lizzie o urlop.
W głosie Griffa zabrzmiała nutka niepokoju, gdy wyciągnął rękę i dotknął jedwabistych
włosów Dory.
– Nie przewidujesz chyba żadnych trudności? Jakże kochał tę długonogą kobietę, gibką
niczym puma właścicielkę stu sześćdziesięciu dwóch par pantofli! Kiedy zaproponowała, że
weźmie urlop i zamieszka razem z nim w Waszyngtonie, bardzo się ucieszył, choć miał też
pewne obawy. Czy to nie egoizm z jego strony zgodzić się, by Dory zrezygnowała dla niego z
odpowiedzialnej funkcji w redakcji „Soiree”? Podziwiał niezależność Dory i nie chciał
przeszkadzać jej w karierze. Tłumaczyła mu jednak, że otworzą się przed nią nowe
możliwości. To zapewnienie sprawiało, że czuł się mniej winny. W tej chwili jednak chyba po
raz tysiączny pożałował, że nie przyjęła jego oświadczyn i zgodziła się tylko na wspólne
zamieszkanie. Przynajmniej w Waszyngtonie będzie ją widywał częściej niż w Nowym Jorku,
gdzie miała niewielki, ale elegancki apartament, on zaś nadal gnieździł się na poddaszu. Jeśli
wszystko ułoży się pomyślnie w klinice weterynaryjnej, którą zakładał do spółki z
przyjaciółmi, i jeśli Dory znajdzie sobie atrakcyjną pracę, może zdecyduje się jednak wyjść za
niego? Griffowi bardzo zależało na małżeństwie.
– Nie, kochanie, nie przewiduję żadnych kłopotów z Lizzie. Wie, że nigdy się nie
obijałam. Redakcja nie może odmówić mi urlopu, podczas którego zamierzam zrobić
doktorat, prawda? – Dory nie chciała ani na sekundę dopuścić do siebie myśli, że jej prośba
mogłaby zostać odrzucona. – Przecież w dalszym ciągu pisywałabym dla nich. Wbrew
powszechnej opinii, Griff, Nowy Jork nie jest jedynym miastem na świecie, gdzie kobieta
może pracować. Nawet gdybyśmy zamieszkali w Aleksandrii czy Arlington, potrafię
połączyć ze sobą studia i pracę. Gdyby w pokoju nie było ciemno, Griff dostrzegłby jednak w
jej intensywnie zielonych oczach cień niepewności. – Chyba się nie rozmyśliłeś, Griff?
– Ależ skąd! – Przyczesał palcami gęste, kasztanowate włosy. – Chcę tylko, żebyś
wiedziała, w co się pakujesz. Przez pierwszych kilka miesięcy będę zaorany po uszy, a o
długich weekendach i miłym leniuchowaniu trzeba będzie na razie zapomnieć. Ricka i Johna
też czeka dużo pracy, więc ich żony dotrzymają ci towarzystwa. Zresztą i ty będziesz miała
pełne ręce roboty: studia na uniwersytecie w Georgetown, prowadzenie domu, współpraca z
redakcją! Pomogę ci w miarę możności, ale chyba lepiej od razu rozejrzeć się za jakąś
pomocą domową. Prawda?
– Najpierw pozwól mi się zadomowić. Potem zorientuję się, z czym sobie sama poradzę,
a z czym nie. Musi nam się udać, Griff! Zostaw sprawy domowe mnie, a sam zajmij się
kliniką. – Dory pochyliła się. Jak cudownie było czuć dotyk jego warg i szorstkie muśnięcia
wąsów.
– Powinienem już wracać na swoje poddasze. – Griff przeciągnął się i zerknął na
fosforyzującą tarczę stojącego przy łóżku zegarka. Dziesięć po trzeciej. Jego spojrzenie padło
na podłogę i leżącą na niej lekką jak mgiełka nocną koszulkę. Wyraz jego twarzy zmienił się.
Griff opadł z powrotem na pościel, czując, że znów wzbiera w nim pożądanie. Przecież może
jeszcze zostać z godzinę. Istnieje tylko chwila – i jest tyle ważniejszych rzeczy niż sen!
Przynajmniej według Kodeksu Praw Griffa Michaelsa. Uśmiechnął się i odwrócił, by wziąć
Dory w ramiona i wtulić usta w jej szyi.
Dory wyczuła nagłą zmianę jego nastroju i poddała się jej. Ramiona Griffa, które jeszcze
przed chwilą pieściły ją kojąco, okazały się teraz twarde, mocne, nie do pokonania.
Ubóstwiała takiego Griffa: dzika namiętność kipiała w jego żyłach, Dory czuła jej
pulsowanie. Świadomość, że może zbudzić w nim takie instynkty, dawała jej poczucie siły.
Poddała się jego pragnieniu, radośnie przyjmując na siebie jego ciężar i obejmując udami, by
przyciągnąć go jeszcze bliżej.
Ręce Griffa nurzały się w jej włosach, dotykały piersi, sunęły po miękkim wnętrzu ud.
Podniecał ją, żądał odzewu i nagradzał pełną zachwytu pieszczotą warg, obejmujących w
posiadanie te obszary, które jego dłonie zagarnęły już wcześniej. Posiadł ją z radosnym
zapamiętaniem, które wywołało w niej takie same emocje.
Dory obsypywała Griffa pieszczotami, które ubóstwiał. Szczyt upojenia był w zasięgu
ręki, ale jak dwie zwabione płomieniem ćmy igrali z ogniem, przedłużając rozkoszne
oczekiwanie na chwilę, gdy zanurzą się bez reszty w cudownym szale namiętności.
Dory zmieniła pozycję i przeciągnęła się rozkosznie; czuła jak tętni w niej życie. Po
zapamiętałych uściskach Griffa zawsze miała wrażenie, że jest w stanie ujarzmić istniejące i
tworzyć całkiem nowe światy. Nie mogłaby już teraz zasnąć. Weźmie prysznic, zje bez
pośpiechu śniadanie i pojedzie nieco wcześniej do pracy.
Na jej ustach pojawił się szelmowski uśmiech, gdy patrzyła na ubierającego się Griffa.
– Prezentujesz się w tych spodenkach jeszcze lepiej niż Jim Palmer. Co byś powiedział o
ilustrowanym artykule na twój temat w „Soiree”?
Griff roześmiał się.
– Mam być obiektem pożądania wszystkich czytelniczek waszego pikantnego pisemka?
Jak sobie poradzę z listami od wielbicielek? I co by o mnie pomyślała stara pani Bettinger,
gdyby jej to wpadło w ręce? Nigdy by już nie powierzyła mi swoich kotów!
– Ona i tak nigdy już nie przyjdzie do ciebie ze swoimi kotami. Wynosisz się stąd,
zapomniałeś? A co powiesz o zdjęciu na pierwszą stronę?
– Już widzę podpis: „Rozpłodowiec Michaels – najlepsza reklama własnej kliniki!”
Dory zachichotała.
– Miałbyś czym się pochwalić przed wnukami!
Griff zmarszczył brwi. Nie powiedziała „przed naszymi wnukami”. Natychmiast się
jednak rozchmurzył. Cierpliwości! Z czasem wszystko się ułoży.
Całował ją długo, bez pospiechu. Dory przywarła do niego z gwałtownością, która go
zaskoczyła.
– Nie zapomnij, że dziś wieczorem idziemy do teatru z moją ciotką! Griff uderzył się w
czoło.
– Dobrze, że mi o tym przypomniałaś! Zupełnie mi to wyleciało z głowy.
– Będziesz zachwycony ciocią Pixie.
– Pytanie tylko, czy ona zachwyci się mną?
– Zakocha się w tobie tak samo jak ja. Co jak co, ale Pixie potrafi ocenić facetów! Na
pewno zdasz egzamin!
Na sekundę w oczach Griffa pojawiło się znużenie.
– Dory, wszystkie te szokujące rzeczy, które o niej wygadywałaś... to prawda czy tylko
mnie nabierałaś? W gruncie rzeczy nic mnie to nie obchodzi, ale nie chciałbym się jednak
przed nią zbłaźnić. Naprawdę zależy mi na tym, żeby mnie polubiła – zakończył niezręcznie.
– Nie martw się! Z pewnością cię pokocha. I na pewno niczym jej nie zgorszysz! Ona jest
chodzącym skandalem! Kiedyś myślałam, że każdy ma podobną ciotkę, ale ona jest jedyna w
swoim rodzaju. Doprawdy nie wiem, co ja bym bez Pixie zrobiła. Ile razy mam jakieś
problemy, mogę na nią liczyć. Bardziej niż na moją własną matkę. Słuchaj, jeśli naprawdę
masz stracha, może umówimy się z nią przed teatrem w kawiarni? Poczujesz się wtedy
pewniej. Griff skinął głową.
– W porządku, zawiadomię cię, kiedy i gdzie się spotkamy. A teraz wracaj do domu i
przestań się zamartwiać. A może zwyczajnie mnie nabierasz i przejmujesz się zmianami w
twoim życiu?
Griff uśmiechnął się szeroko.
– O pani, znasz mnie na wylot! Jasne, że właśnie tym najbardziej się przejmuję. To
niezwykle ważny krok w moim życiu. Chcę tego, ale coś mnie ściska w żołądku, kiedy o tym
myślę.
– Wracaj do domu. I myśl tylko o miłych rzeczach! – poradziła żartobliwie Dory,
odpychając go. – Do wieczora!
Odszedł. Przez chwilę miała wrażenie, że ściany się na nią walą. Szybko się opanowała.
Griff odszedł, ale nie było to przecież ostateczne rozstanie. Raczej początek nowego życia.
Ufała w swoje siły, była przekonana o słuszności dokonanego wyboru. Lubiła nowe
wyzwania. Były dla niej czymś codziennym.
Równie naturalna wydawała się Dory własna nagość, gdy poszła do kuchni, by włączyć
ekspres do kawy. Weźmie teraz gorącą kąpiel i przejrzy swoją książeczkę czekową. Potem zje
grzankę po francusku i będzie gotowa na spotkanie nowego dnia.
Gorąca woda i unosząca się nad nią para działały cuda, podczas gdy Dory wprawnie
podliczała pozycje w swej książeczce czekowej. Całkiem nieźle! W tym miesiącu zostało jej
dwieście dolarów, które będzie mogła w coś zainwestować. Całkiem dobrze radziła sobie z
finansami. Wszystkie rachunki popłacone, odłożone pieniądze na następne trzy tygodnie: na
lunch, taksówki, fryzjera, nawet na nowe pantofle, jeśli przyjdzie jej na nie ochota. Doliczyła
do ogólnej sumy cenę biletu lotniczego – i ciągle była do przodu! Jej pakiet akcji powiększał
się z miesiąca na miesiąc. Mogłaby żyć przez cały rok ze swych oszczędności, gdyby nagle
znalazła się na bruku. Nie najgorzej jak na pracującą dziewczynę, która właśnie zaczęła
trzydziesty pierwszy rok życia!
Dory zabrała się do śniadania z taką samą energią i zapałem jak do wszystkiego w życiu;
delektowała się każdym kąskiem. Wszystko sprawiało jej radość, zwłaszcza teraz, gdy Griff
był częścią jej życia. Odpowiedzialne stanowisko w redakcji jednego z najbardziej
poczytnych czasopism, cudowny romans i własne konto w banku dodawały jej pewności
siebie, niezbędnej do aktywnego życia w Nowym Jorku.
Będzie jej tego brakowało, ale nic nie trwa wiecznie. Teraz najważniejsze było wspólne
życie z Griffem i zrobienie doktoratu.
Gdy talerze po śniadaniu odmakały, Dory zajrzała do ogromnej szafy, w której można
było spacerować. Zajmowała zdecydowanie większą powierzchnię niż salonik i właśnie ze
względu na nią Dory zdecydowała się na to mieszkanie. Wybrała w końcu złocistą kreację,
oryginalny model Alberta Nipona. Bardzo lubiła czuć na swym ciele dotyk jedwabiu,
stanowiącego znak rozpoznawczy tego projektanta. Teraz zrobiła przegląd półek na obuwie.
Uznała, że najlepiej będą pasowały seksowne pantofelki z paskiem, dzieło Bruno Magliego.
Kiedy godzinę później Dory opuściła swoje mieszkanie, była uosobieniem nowojorskiej
kobiety sukcesu. Jej gibkie ruchy pumy – jak Griff lubił określać jej sposób chodzenia –
Zgłoś jeśli naruszono regulamin