Kerstin Ekman - Czarna woda.txt

(849 KB) Pobierz
KERSTIN Ekman
CZARNA WODA
Prze�o�y�a ANNA W�GLE�SKA
WARSZAWSKIE
WYDAWNICTWO
LITERACKIE
MUZA SA WARSZAWA 1997
Tytu� orygina�u: Handelser ind vatten
Projekt ok�adki: Maciej Sadowski
Redakcja: Wies�awa Karac^ewska
Redakcja graficzno-techniczna: Marius^ Ja�tak
Korekta: Joanna Zio�o
� Kerstin Ekman 1993
Hrst pubUshed by Albert Boruuers Forlag AB, Stockhdm � for the PoHsh edition by MUZA SA, Warszawa 1997 � for the Polish translation by Anna W�gle�ska
ISBN 83-7079-806-3
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA Warszawa 1997
I
Nag�y d�wi�k. Obudzi�a si�. By�a czwarta rano. Czerwone wskaz�wki na zegarze radiowym wskazywa�y czwart� zero dwie. W pokoju szarza�o. Na szybach krople deszczu tworzy�y pasiasty dese�, za oknem unosi�y si� opary nad wilgotn� traw�.
Nie ba�a si�. Ale by�a czujna. Teraz zorientowa�a si�, co to by�o: silnik samochodu na niskich obrotach. Tak wcze�nie nikt nie m�g� mie� do niej �adnej sprawy. Saddie, rozci�gni�ta na baranicy pod ��kiem, ci�gle jeszcze spa�a. Saddie mia�a trzyna�cie lat i by�a g�uchawa.
Trzasn�y drzwi samochodu. Drugie te�. A wi�c co najmniej dwie osoby. I ta cisza. �adnych g�os�w.
Sypia�a z dubelt�wk� w zasi�gu r�ki. ��ko by�o troch� odsuni�te od �ciany, na tyle, �eby mog�a tam sta� strzelba. Bardzo �adna bro�, hiszpa�ski wyr�b. Sabela. Naboje trzyma�a za radiem. Z�amanie strzelby i w�o�enie naboj�w zabiera�o jej dwadzie�cia dwie sekundy. �wiczy�a to na czas. Ale nigdy nie musia�a �adowa� broni w obliczu prawdziwego zagro�enia.
Dom by� zamkni�ty. Nie zdarzy�o si�, aby zapomnia�a zamkn�� drzwi wej�ciowe. Przez osiemna�cie lat.
Teraz le�a�a z r�k� na starannie wytoczonej kolbie strzelby, pod palcami czu�a jej matow�, lit� powierzchni�. �cierp�a i troch� zmarz�a.
Musi by� teraz zamkni�ty w swoim wn�trzu, sklejony we �nie jak koperta. Ale podni�s� s�uchawk� po pierwszym sygnale i u�wiadomi�a sobie, jak by� przyzwyczajony do budzenia. Pomy�la�a te�, �e powinna mu pozwoli� pospa� tego sobotniego ranka.
-  To tylko ja. Przepraszam. Budz� ci� oczywi�cie.
-  To nic. Jeste� chora? G�os mia� zachrypni�ty.
-  Nie, nie.
-  To co si� dzieje?
Co ona ma powiedzie�? Czeka�.
-  Widzia�am go. Wiesz. Tego, co tamtej nocy. Milcza�. Ale musia� wiedzie�, o kim mowa, bo nie powt�rzy� pytania.
-  To przecie� niemo�liwe - odezwa� si� w ko�cu.
-  Mo�liwe, widzia�am go.
-  Nie potrafi�aby� go rozpozna�.
-  A jednak rozpozna�am. S�ysza�a, jak ci�ko oddycha ustami.
-  Nie wiem, kim on jest - powiedzia�a. - Ale wkr�tce si� dowiem. Nie mog� teraz d�u�ej rozmawia�. Zadzwoni� p�niej.
Nie chcia� sko�czy�. Rozumia�a, �e pragn�� j� uspokoi�, mo�e przekona�, �e si� myli�a. Ale powiedzia�a do widzenia. Kiedy k�ad�a s�uchawk�, nadal s�ysza�a jego oddech.
G�os w niej pozosta�. Jak gdyby dalej m�wi� prosto w jej ucho. Ciep�o tego g�osu. Wilgo� ow�osionej piersi. Dolina w nocy pe�na mg�y, ptaki w�r�d listowia.
Teraz trzeba tylko czeka�.                      �_
Mia nie spa�a d�ugo. Kiedy zesz�a na d�, Annie siedzia�a i pi�a kaw�. Wargi Mii by�y pogryzione, twarz sprawia�a
10
wra�enie nieobecnej. Powinna by� zak�opotana, �e nie zadzwoni�a i nie zawiadomi�a o przyje�dzie.
Ale pewnie wcale nie planowa�a odwiedzin. Przyjecha�a samochodem tego m�czyzny. Wida� by�o, �e ca�y czas o nim my�li. I on nie rozp�ynie si� jak deszczowe chmury ponad g�r�, kt�re znikn�y z nastaniem ch�odnego poranka. Musz�
o nim m�wi�.
-  Ile kwiat�w - odezwa�a si� w ko�cu Mia. Pewnie nawet nie przemkn�o jej przez g�ow�, �e by�o zako�czenie roku szkolnego. - Nie dzwoni�am. Po prostu tak si� z�o�y�o, �e przyjechali�my.
Powiedzia�a �my" w spos�b zupe�nie naturalny.
-  Mieli�my przenocowa� w Nirsbuan.
-  Zrezygnowali�cie?
-  Strasznie tam zimno. Jest tylko ten ma�y piecyk, no
i  nie ma drewna. Ale widzieli�my cietrzewie. Tokuj� na mokrad�ach.
-  Jeszcze?
-  Na g�rze jest �nieg. W ka�dym razie w niekt�rych miejscach.
Usiad�a naprzeciwko Annie, obiema r�kami trzymaj�c gor�cy kubek herbaty. W�osy wysch�y, zn�w by�y skr�cone i mieni�y si� czerwieni�. Na strychu znalaz�a stary dres. Wyblak�y niebieski, bluza mia�a z przodu napis COUP DU MONDE.
-  Przywi�z�   mnie   Johan   Brandberg   -   powiedzia�a. - Wiesz, kto to taki?
-  Nie.
-  Nie, jasne, przecie� nie by�o go tutaj. Przez wiele lat.
-  Osiemna�cie. Podnios�a wzrok.
-  A wi�c wiesz, kto to?
-  Widzia�am go.
11
Mia nie mog�a wiedzie�, co wtedy widzia�a jej matka, bo le�a�a zanurzona w trawie, z twarz� przyci�ni�t� tak mocno do ziemi, �e �d�b�a trawy i mech odcisn�y sw�j wz�r na delikatnej sk�rze.
Zadzwoni� telefon. Annie podnios�a s�uchawk� i pozna�a, �e kto� dzwoni z automatu. G�os pytaj�cy o Mi� by� d�wi�czny. Zdecydowanie zbyt d�wi�czny jak na jego wiek. Zobaczy� j�? Si�gn�� pami�ci� do tamtego czasu?
Sko�czywszy rozmow�, Mia wysz�a. Powiedzia�a, �e Annie nie musi jej odwozi�. Dzwoni� z automatu na dole, przy sklepie, tam si� zatrzyma� i czeka w samochodzie.
12
Mia by�a z ni�, kiedy to si� wydarzy�o. Annie pr�bowa�a utrzyma� przed ni� spraw� w tajemnicy, zachowa�a wi�c w pami�ci zaledwie kilka obraz�w. Ale s�ysza�a naturalnie, jak potem opowiadano o tym a� do znudzenia, ta gadanina budzi�a odraz�. Kiedy Mia m�wi�a, �e wychowa�a si� w Czarnej Wodzie, ludzie wykrzykiwali: �Ach! Tam!"
Na pocz�tku lat siedemdziesi�tych Czarna Woda by�a jedn� z wielu umieraj�cych wiosek. Deszcz siek� w twarze przy ognisku w Noc Walpurgi. Powietrze �mierdzia�o rop�. Ludzie nape�niali s�oiki po kawie nas�czonymi rop� trocinami i podpalali je. W ten jeden wiecz�r w roku drogi jarzy�y si� takimi latarniami przez kilka godzin. I to wszystko.
A potem wioska sta�a si� czarnym klejnotem. Widzialnym. Pe�nym mocy.
Tak, to by�o tutaj. A �ci�lej, cztery kilometry w g�r�, licz�c od wioski, nad wod�, kt�r� nazywano Lobberan. Mia�a te� inne nazwy i otrzyma pewnie jeszcze nowe. Miejscami by� to rw�cy strumie�, kt�ry troch� wy�ej spada�, tworz�c siklawy. Ale tutaj otwiera�o si� kilka du�ych i g��bokich oczek spokojnej wody mi�dzy bystrzami. Brzegi by�y podmok�e i poro�ni�te �ozin�. Ros�y tam mlecze i tojady,
13
wysokie ponad g�ow�, i gdy cz�owiek pr�bowa� przedosta� si� tamt�dy, m�g� wpa�� w nor� bobra. Wzd�u� rzeki ci�gn�y si� niedost�pne mokrad�a, poci�te krzy�uj�cymi si� �cie�kami zwierz�t. Miejsce nie mia�o nazwy.
14
Wigilia sob�tki prawie osiemna�cie lat temu. Upalny dzie�. Przyjecha�y do Ostersundu poci�giem. Wiedzia�a to. Ale sk�d to wiedzia�a?
Wyra�nych i pewnych obraz�w pozosta�o w pami�ci w�a�ciwie kilka. Sta�a z korbk� telefonu w r�ce. To by� fakt i to pami�ta�a. Ale niewiele wi�cej. Upa�. Tego dnia, p�niej, asfalt przed sklepem �Tempo" zrobi� si� mi�kki.
Nie pami�ta�a, jak by�y ubrane ani o kt�rej godzinie przyjecha� poci�g. Musia�y d�ugo czeka� na przystanku autobusowym. Autobus do Czarnej Wody odchodzi� o wp� do trzeciej, tak jak dzi�. Przez tyle lat nie zmieniono rozk�adu.
By�a to wigilia sob�tki, a wi�c pi�tek. Dawniej wigilie sob�tek przypada�y w sobot�. Nieustannie czego� poszukiwa�a. O tej podr�y nie by�o ani s�owa w jej notatnikach, jeszcze nie istnia�y. Samotno�� jeszcze si� nie zacz�a. Wci�� wszystko by�o pe�ne szale�stwa. �piewa�o jej w g�owie, w ca�ym ciele. Mia�a zacz�� nowe �ycie.
I zacz�a. Kiedy spr�bowa�a pokr�ci� korbk� telefonu, by wezwa� taks�wk�, korbka urwa�a si� i zosta�a jej w r�ku. Powinna by�a pomy�le�: to nie jest dobry pocz�tek. Ale nie pomy�la�a. Pie�� rozbrzmiewa�a w niej zbyt silnie.
Uda�o jej si� z�apa� taks�wk� na ulicy i d�ugo jecha�y przez �stersund. Po po�udniu siedzia�y na �awce w parku i jad�y kupione w sklepie sandwicze. Ostatni raz, pomy�la�a
15
prawdopodobnie. Wsiad�y do autobusu z ca�ym baga�em i z zakupami. Przy Grobowym Zagajniku Mii zrobi�o si� niedobrze. Nazwa by�a przera�aj�ca i dlatego zapami�ta�a, �e tam si� to zacz�o. Wsiad� jaki� starszy m�czyzna, �mierdz�cy kozami. W zat�oczonym autobusie upa� narasta� i zrobi�o si� duszno. Od�r brudu i koziej obory, bij�cy od m�czyzny, bucha� falami, kt�re nap�ywa�y nieregularnie, by� mo�e pod wp�ywem ruchu w autobusie. Wci�� wsiadali i wysiadali ludzie z pe�nymi torbami. Robili zakupy w Ostersundzie. Pomy�la�a, �e ju� nie mog�aby w ten spos�b robi� zakup�w. Siedzia�a, trzymaj�c w pogotowiu papierow� torebk�, bo Mi� ca�y czas mdli�o. Na ka�dym przystanku wysiada�y na chwil�, �eby Mia mog�a zaczerpn�� �wie�ego powietrza. Tego popo�udnia by�o jednak straszliwie parno. Po godzinie starszy m�czyzna wysiad� i zrobi�o si� troch� lepiej. Zgrzana i zm�czona Mia usn�a na jej kolanach.
-  Teraz b�dzie l�ej - odezwa� si� kierowca.
-  Daleko jeszcze?
-  Jedziesz do Czarnej Wody, prawda? Jeste� jedn� z tych z Gwiezdnej G�ry?                                 .,-.....;�
-  Nie.                                                -
Nic mu do tego.                                           .                      �.���..
-  A wi�c na urlop?                                    .
Uzna�a to pytanie za niem�dre. Nie m�g� jednak wiedzie�, �e ona rozpoczyna w�a�nie nowe �ycie. Aby unikn�� kolejnych pyta�, przytakn�a, �e tak, na urlop. Mia spa�a, nie mog�a wi�c zaprzeczy�. W ko�cu Annie nie dowiedzia�a si�, jak daleko jeszcze do Czarnej Wody. Kierowca wi�cej z ni� nie rozmawia�.
Potem zacz�y si� lasy i wielkie por�by.  Autobus nie przystawa� ju� tak cz�sto. W ka�dej wiosce na podestach.
16
przed sklepami wystawione by�y skrzynki z mlekiem i r�nymi artyku�ami �ywno�ciowymi. Pracownice urz�d�w pocztowych otwiera�y kierowcy drzwi, a on wnosi� worki z poczt�. Ludzie siedzieli w samochodach, czekali na listy i wieczorn� pras�. Popijali piwo, wo�ali co� do siebie i do kierowcy.
- Co oni m�wi�? - zapyta�a Mia szeptem.
Ale Annie te� nie rozumia�a, co krzycz�.
Jecha�y przez nieznane okolice. Du�e, zimne jezioro zamajaczy�o pomi�dzy pniami drzew, przerwa�o na chwil� monotoni� krajobrazu, za moment znikn�o i pojawi�o si� inne. Nie wiedzia�a, �e jad� wzd�u� �a�cucha jezior, kt�ry ci�gnie si� a� do wysokich g�r w Norwegii. Tam jeziora bra�y pocz�tek z mokrade� i strumieni g�rskich. Na ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin