BW-1920_12_Zasluga-Francji.doc

(148 KB) Pobierz
ZASŁUGA FRANCJI

ZAGADNIENIE ROLI GENERAŁA WEYGANDA

 

 

ZASŁUGA FRANCJI

Polska doznała w swej wojnie z Rosją pomocy od Francji pod kil­ku względami. Jednym z objawów tej pomocy było przysłanie do Polski generała Weyganda. Sprawę tę już wyżej rozważyłem. Pomoc ta miała swój aspekt dla Polski nieprzyjemny, którym było posłużenie się Francji generałem Weygandem dla zamierzonego ści­ślej­sze­go uzale­żnienia Polski od Francji już nie jako sojusznika, ale jako satelity. Ale istotą sprawy wysłania gene­rała Weyganda była chęć dopomożenia Polsce do obronienia się. Francja nie wiedziała, co są warci polscy ge­ne­rałowie, nie wiedziała w szczególności, jak wielką wartość przed­stawia sobą generał Rozwadowski — i wy­sła­ła do Polski wybitnego wojskowego fachowca, po to, by dopomógł Polsce do odniesienia zwycięstwa. Fran­cji i osobiście generałowi Weygandowi należała się za to od narodu polskiego wdzięczność.

47 lat temu pisałem: Należy tu się rozprawić (...) z zarzutem, że jakoby obóz narodowy przypisuje zwy­cięstwo warszawskie (...) ge­nerałowi Weygand. W istocie, obóz narodowy nigdy tego nie czy­nił. Gen. Weygand ma zasługi pozytywne i nie małe, jako fachowy woj­skowy doradca i za te zasługi należy mu się z naszej strony wdzięcz­ność. (Nawiasowo mówiąc, ze strony niektórych czynników pol­skich traktuje się go teraz w sposób, urągający nie tylko tej wdzięczności, ale po prostu najele­men­tar­niejszej kurtuazji). Ale zasługa zwycięst­wa nad Wisłą generałowi Weygandowi się nie należy i on sam przed przypisywaniem mu jej usilnie się broni. W istocie to nie obóz naro­dowy przypisywał mu zwycięstwo, ale pewne koła bezpartyjne, — te same, lub takie same, które potrafią zasługę odbu­dowania niepod­ległości przypisywać nie polityce polskiej, ale — Wilsonowi. (Gier­tych, Tra­gizm losów Polski, 1936, op. cit., str. 513. Podkreślenia moje dzisiejsze).

36 lat temu pisałem na temat pamiętników znakomitego francu­skiego generała, wobec którego Pol­ska zaciągnęła wielki dług wdzię­czności. A któremu niestety okazała także i wiele niewdzięcz­ności. (Giertych Pamiętniki Generała Weyganda, Ruch Narodowy, Londyn, Nr 4 1956/57, str. 153).

2 lata temu pisałem: Z jednej strony należy stwierdzić, że Polska ma dług wdzięczności wobec Fran­cji i osobiście wobec generała Weyganda z racji rzeczywistej i wartościowej pomocy, jaką Polska od nich otrzymała. Postawa Piłsudskiego i jego kliki wobec Weygan­da i wobec Francji gra­niczy z grubiaństwem. Jest czas najwyższy, by to zostało ze strony polskiej naprawione. Francja by­ła jedynym kra­jem, który — nawet jeśli w skromnym zakresie — przyszedł Polsce z pomocą w chwili grożącego jej niebezpieczeństwa. (...) Generał Weygand przybył do Polski z intencją dopo­możenia jej i rzeczywiś­cie dopomógł jej w szeregu sprawach cennymi radami.

Ale wdzięczność, jaką Polacy winni odczuwać wobec Francji i wo­bec generała Weyganda osobiś­cie nie może zaciemniać faktu, że Polska uratowała się sama, a nie, że to Francja ją uratowała. (Gier­tych, In Defence of my Country, 1981, str. 714).

Próbką tego, jak Piłsudski traktował generała Weyganda — które­go zresztą jednocześnie używał za narzędzie do przeciwstawienia ge­nerałowi Rozwadowskiemu — jest następująca, własna relacja Wey­ganda, dotycząca 18 sierpnia 1920 roku, gdy Piłsudski, nawiązawszy w rejonie Mińska Mazowieckiego kontakt z posuwającymi się od strony Warszawy oddziałami I armii generała Latinika, przyjechał z Mińska Mazowieckiego do War­szawy.

Sprawił on sobie uprawnioną satysfakcję wkroczenia do Warsza­wy od strony wschodniej. Przyby­wa do pałacu Saskiego, gdzie pra­cuję z Rozwadowskim. W sprzeczności ze swoim zwyczajem, jest on w towarzystwie dwóch oficerów sztabu generalnego w mundurach polowych. Skłoniwszy mi się ruchem głowy, siada przy moim stole, bez zwrócenia się słowem do mnie. Wstałem w chwili jego wejścia i czekam. Wydaje on instrukcje w języku polskim. Po dobrym mo­mencie cierpliwości, zwracam się do generała Rozwadowskiego, by zechciał przetłumaczyć, co zostało powiedziane. Od­po­wiada mi ges­tem bezsilności, pokazując mi swego szefa. Oddalam się, sala jest obszerna, mo­ja fajka jest dobra, udaję się by ją wypalić przy oddalo­nym stole, czekając na koniec tej komedii. Trwa ona dość długo. Gdy jest skończona, marszałek Piłsudski podchodzi do mnie, stara­jąc się mó­wić o wszystkim, tylko nie o bitwie. Opowiada mi historię o Żydach, którym Polacy jakoby poza­bierali buty. Nie pozwalam mu skończyć, salutuję mu i wychodzę. O godzinie 15-tej, zastano­wiw­szy się w ciągu odpowiedniego czasu, widzę się znów z generałem Roz­wadowskim. Mówię mu, że marszałek Piłsudski zachował się w spo­sób, którego moja godność przedstawiciela Francji nie poz­wala mi przyjąć. Nie mogę od niego żądać wytłumaczenia jakiego spodzie­wałbym się od osoby pry­watnej, ale domagam się od niego aktu na­tychmiastowego który mógłbym uznać za zadośćuczy­nienie. Jeśli go nie otrzymani, wyjadę do Francji tego samego wieczora. Nie będę tego potrzebował mówić, będzie wiadomo, dlaczego odjeżdżam i kładę kres misji, którą przyjąłem. W dwie godziny później otrzyma­łem od Naczelnika Państwa zaproszenie na śniadanie do Siedlec, do jego pociągu. Chce on zwrócić się do mnie z podziękowaniem za to co zrobiłem dla Polski. Człowiek ten, obda­rzo­ny wybitnymi zaletami patrioty i przywódcy był dotknięty próżnością podejrzliwą i chorobli­wą. Być może nie mógł mi on darować roli jaką odegrałem i zaufania, jakie jego naród we mnie po­kła­dał, z jego uszczerbkiem. A tymczasem ja zawsze lojalnie nad tym czuwałem by respektować jego auto­rytet. Przed opuszczeniem Warszawy, oddam jeszcze publiczny hołd armii polskiej i jej wo­dzom w taki sposób by nie pozwolić się utrwalić rozchodzącym się pogłoskom że jestem jedynym inżynierem zwycięstwa. (Weygand,La bataille de Varsovie, op. cit., str. 197. Przekład: Giertych Pamiętniki generała Weyganda, op. cit., str. 148).

Francja była tym krajem, który w największym stopniu dopomógł Polsce w jej wysiłku wojennym przez dos­ta­wy wojskowe. Żadna woj­na nie może być prowadzona bez stałego dopływu zaopatrzenia za­równo w broń i amu­nicję, jak w odzież dla wojska, obuwie, żywność, sprzęt transportowy (wozy, samochody ciężarowe itd.), sprzęt łączno­ści, sprzęt fortyfikacyjny (druty kolczaste, a nawet po prostu łopaty itd.). Polska, która odzyskała niepodległość poczynając od końca października 1918 roku (Kraków, Przemyśl, Cieszyn, Lublin, Kielce), w lis­to­padzie tegoż roku (Lwów, Warszawa), w grudniu i styczniu 1918/19 (Poznańskie), i potem (Wilno, Pomorze, Śląsk itd.), była w stanie zacząć pokrywać własną produkcją potrzeby wojny 1919/1920 roku zaledwie przez zaopatrzenie wojska w żywność, częściowo w odzież i obuwie i tylko w najmniejszym stopniu w lekką amunicję. Rzeczywiste zaopatrzenie w broń i amunicję, poza faktem przejęcia pewnej ilości zapasów austriackich w Kra­ko­wie, w Przemyślu i na Śląsku Cieszyńskim i niemieckich w Poznańskiem — które to zapasy zostały stosun­kowo szybko zużyte — zdana była w swym zaopatrze­niu wojennym przede wszystkim na dostawy z Francji.

Nie będę tej sprawy tu obszerniej rozpatrywał. Wymagałoby to po­szukiwań, których w tej chwili podejmować nie mogę. Natomiast ko­rzystam z okazji, by przypomnieć tu mało znany, a jednak zasługują­cy na odnotowanie fakt, że Polska mogła stosunkowo szybko przy­stąpić do własnej masowej produkcji sprzętu wojennego dzięki temu, że istniała możliwość przeniesienia w całości do Polski zakładów zbrojeniowych Škody w Pilznie w Cze­chach, będących zbrojownią dawnych Austro-Węgier, czemu Piłsudski przeszkodził.

W pracy zbiorowej o generale Rozwadowskim zawarty jest nastę­pujący ustęp:

Wiadomo ogólnie, że jedną z największych fabryk broni w Euro­pie, obok Kruppa w Essen, Schneider et Creuzot we Francji i Etablissement d'armes de guerre w Liege — była fabryka Skody w Pilz­nie w Czechach, która wyrabiała przede wszystkim działa (np. sławny 30.5 cm. moździerz, żar­to­bliwie 'Grubą Bertą' zwany, 15 cm. i 10 cm. haubice), a także broń maszynową; rozwinęła się podczas wojny olbrzymio, przejęła także fabrykację amunicji (Skoda-Wezlav) i w końcu dostar­cza­ła prawie wszystkiego, czego do uzbrojenia armii potrzeba (pancerze, broń białą i t.d.).

Jednym z głównych walorów tej fabryki, oprócz znakomitych ma­szyn i technicznych urządzeń, by­ło to, że rozporządzała całym szere­giem znakomitych wyszkolonych inżynierów, werkmistrzów i ro­botników-specjalistów.

Upadek Austrii zaskoczył ją z olbrzymimi zapasami, na które chwilowo nabywcy realnego nie mia­ła, zarząd zaś fabryki zoriento­wał się bardzo szybko że jednym z pierwszych postanowień konfe­ren­cji wersalskiej będzie zabronienie wyrobu broni wojennej, szukano więc w nowopowstających państwach terenu zbytu. Jednym z takich była Polska, nie mająca wówczas grosza długu, a której sytuacja polityczna wskazywała na to, że musi ona utrzymywać liczną i dob­rze uzbrojoną armię.

Otóż reprezentant tej armii zgłosił się około 21 listopada u gene­rała Rozwadowskiego w Krakowie z następującą propozycją:

1)     Towarzystwo Akcyjne Skoda przenosi całą swą fabrykę na te­ren Polski i zobowiązuje się w tej okolicy ją zbudować, którą mu rząd polski wskaże.

2)     Obowiązuje się pokryć ze swoich gotowych już zapasów do 6 tygodni (czas potrzebny do załadowania i transportu) wszystkie za­potrzebowania na broń i amunicję Państwa Polskiego i także w przy­szłości bez przerwy je pokrywać.

3)     Do roku zobowiązuje się Skoda wybudować fabrykę i w ruch ją puścić.

4)     Właścicielem 50 proc. akcji Tow. Akc. Skody będzie Rząd pol­ski, właścicielem 25 proc. akcji Tow. Akc. Skody będą obywatele Państwa Polskiego, 25 proc. akcji zachowa sobie Tow. Akc. Skoda.

Warunki były więc dla Państwa Polskiego wprost idealne, a Tow. Akc. Skoda ofiarowywało je wów­czas dlatego na tak dogodnych wa­runkach, ponieważ we wszystkich innych państwach albo istniały już fabryki broni, albo warunki ekonomiczne nie były dość pewne.

Gen. Rozwadowski skwapliwie przyjął tę tak korzystną ofertę i odniósł się z tym w tej chwili do Warszawy, polecając najgoręcej jej przyjęcie. Tam jednak wbrew wszelkim oczekiwaniom rząd ówczes­ny z Moraczewskim jako premierem na czele, ją odrzucił.

Czy przyczyna odrzucenia leżała w lewicowym doktrynerstwie i milicyjno-ludowych mrzonkach, czy w czym innym, nie wiem, ale powszechnie wiadomym jest, jak szalenie w kilka miesięcy póź­niej musiała się Polska zadłużyć, kupując w czasie bolszewickiej potrzeby po horendalnych cenach w Ameryce, Anglii i Francji stary gruchot i szmelc z wojny światowej. (Generał Rozwadowski — praca zbio­rowa. Kraków 1929. Skład, główny w Księgarni Krakowskiej. W opracowaniu brali udział między innymi — wedle Majora Kyci — pp. M. Rey, Modelski, Springwald, Wolski, Maryański, Głażewski, Roja, Skrzyński, ks. Panaś, St. Haller, Kukiel, Sikorski, Latinik, Ża­ba, Mniszek, Pusłowski, Kossak, Kuliński, Matyasik. Str. 50-51).

Informację powyżej podaną przedrukowałem w roku 1936 na stro­nicy 436 mego Tragizmu losów Polski, po­wo­łując się na książkę Generał Rozwadowski jako na źródło.

W roku 1971 major Marceli Kycia, w okresie bitwy warszawskiej, adiutant generała Rozwadowskiego, a oso­bisty od bardzo dawnych lat znajomy zarówno generała Rozwadowskiego, jak generała Sikorskiego (ożeniony z siostrą żony generała Sikorskiego, obecny jako jedyny świadek przy śmierci generała Rozwadowskiego), a więc wie­dzący z ust tych dwóch generałów wiele spraw skądinąd nieznanych, ogłosił fragment spisywanego przez siebie pamiętnika, dotyczący sprawy owego nie doszłego do skutku przeniesienia zakładów Skody do Polski. (Marceli Kycia Notatki z pamiętnika: o niedoszłym do skutku przeniesienia zakładów Skody do Polski. Londyn 1970/71, Komunikaty Towarzystwa im. R. Dmowskiego, tom I, str. 409-410).

Major Kycia powtórzył w całości i bez żadnych zmian tekst, ogło­szony w pracy Generał Rozwadowski, jak wyżej, z jednym uzupeł­nieniem, umieszczonym pod koniec tekstu, brzmiącym jak następuje.

Wobec powyższej decyzji wysłany przez gen. T. Rozwadowskiego do Pilzna por. Zdzisław Obertyński został z drogi odwołany.

Major Kycia napisał następnie:

Powyższą, sporządzoną przeze mnie notatkę ujętą w cudzysłów, prz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin