KTO BYŁ AUTOREM PLANU BITWY I KTO DOWODZIŁ?
Do osiągnięcia zwycięstwa w tak wielkiej operacji jak bitwa warszawska potrzeba jest dwóch rzeczy: dobrego planu tej bitwy, oraz wykonania tego planu w praktyce, to znaczy dowodzenia w bitwie, przy czym dowodzenie to pociąga za sobą bardzo często konieczność dokonania zmian w pierwotnym planie, spowodowanych przez zmiany w sytuacji.
Jest oczywiste, że plan bitwy odegrał w bitwie warszawskiej rolę niezmiernie wielką i rozstrzygającą. Nie bylibyśmy osiągnęli zwycięstwa bez dobrego dowodzenia. Ale nie bylibyśmy go osiągnęli także i bez dobrego planu.
Piłsudski przypisuje obmyślenie planu, a przynajmniej powzięcie podstawowej myśli, leżącej u założenia planu, sobie samemu. Daje temu wyraz w szeregu wypowiedzi, uczynionych w swojej książce "Rok 1920" (op. cit.)
J.G.
"Nasz rozkaz został wydany dn. 6-go sierpnia. Przede wszystkim sprostować chcę dziwaczne twierdzenie, jakoby z tą datą związana była jakaś rada wojenna, gdyż wszystkie zasadnicze decyzje w ciągu wojny pobierałem sam, nie zwołując nigdy żadnej rady. Gdym 2-go sierpnia wrócił z południa, z Chełma, do Warszawy, zastałem (...) stan bardzo trwożny. Odczułem natychmiast nacisk na mnie całego wojennego otoczenia, abym przystąpił do dania nowych decyzji, gdy nasza stolica, Warszawa, była zagrożona. (...) Stan wszystkich odpowiedzialnych czynników, zarówno wojskowych, jak i cywilnych, był bardzo nerwowy. (...) Co do mnie osobiście, będąc zdecydowanym walczyć do ostatka, byłem jednak także pod wrażeniem świeżo nieudanej kombinacji, związanej z planem kontrataku z Brześcia i w pierwszej chwili nie widziałem po prosta żadnego rozsądnego rozstrzygnięcia. Dlatego też odrzuciłem od razu wszelki nacisk na siebie i zapowiedziałem swą decyzję na dzień 6 sierpnia. Już w tym wyborze daty, uważanej przeze mnie za szczęśliwą, bo związaną z moją niedawną przeszłością - dniem wymarszu w 1914 r. z Krakowa na wojnę - każdy analityk łatwo dostrzeże poczucie niepewności siebie, jak gdyby rozchybotania moralnego. Minęły bowiem dawno te czasy, gdy wodzowie mieli koło siebie wróżbitów, określających dnie szczęśliwe i feralne. Śmiem więc twierdzić, że data rozkazu niezależną była od słusznej czy niesłusznej oceny sytuacji przez kogokolwiek. Wobec tego jednak, że naokoło tej decyzji zaplątany został u nas nadzwyczajnie śmieszny węzeł plotek, domysłów i legend (...) zatrzymam się nieco, po prostu dla ścisłości historycznej, na tej wcale zresztą nie ważnej dla analizy sprawie.
Najbliżej mnie z urzędu stali w owe czasy trzej panowie: gen. Rozwadowski, jako szef sztabu, gen. Sosnkowski jako minister wojny i świeżo przybyły gen. Weygand jako doradca techniczny misji francusko-angielskiej, przysłanej w tym groźnym dla nas czasie. Opinie tych panów o sytuacji były, jak zwykle, nadzwyczajnie rozbieżne. A że sytuacja była niezwykle gorąca, prawdopodobnie i debaty w mojej nieobecności niezbyt były przyjemne. Zastałem bowiem sytuację taką, że dwaj z tych panów, generał Rozwadowski i gen. Weygand, jak się śmiałem wówczas, rozmawiali pomiędzy sobą tylko notami dyplomatycznymi, przesyłanymi z jednego pokoju do drugiego na placu Saskim. Godzącym zaś sprzeczności i dobrym duchem opiekuńczym tej pary, wiecznie będącej w sporze, był gen. Sosnkowski, minister wojny. (...) Marna we wszystkich rozmowach była wspominana bardzo często, przy czym dwaj panowie, gen. Weygand i gen. Sosnkowski, mieli specjalną do Marny predylekcję. Jak niegdyś marszałek Joffre chciał mieć rzeczną zasłonę Marny czy Sekwany, poza którą mógłby przeprowadzić przegrupowania cofających się dotąd wojsk ku lewemu swemu skrzydłu, gdzie się znajdowała stolica, Paryż, tak i tutaj, za rzeczną zasłoną Sanu i Wisły, szukano silnego lewego skrzydła w stolicy, Warszawie i jej okolicy, Modlinie. Jak tu, tak i tam, szukano kontrataku lewym skrzydłem, wychodzącym ze stolicy. Gen. Rozwadowski był tej Marny przeciwnikiem, gdyż w ogóle był przeciwnikiem wszystkiego co mówiono z innego pokoju w gmachu na placu Saskim. Zresztą, jako zupełnie swoisty patriota Galicji wschodniej, nie mógł wewnętrznie się zgodzić ze znanym, a wrogim mu hasłem «za San». Natomiast gen. Rozwadowski, jak zwykle zresztą, sypał koncepcjami jak z rękawa, nie zatrzymując się na żadnej i zmieniając je nieledwie co godzinę". (Piłsudski "Rok 1920", wydanie londyńskie 1941, M.I. Kolin (Publishers) Ltd., str. 109-11. Podkreślenia moje-J.G.).
Nie sposób zaniechać zrobienia uwagi, że Piłsudski niesłusznie krytykuje wprowadzoną przez Rozwadowskiego i Weyganda zasadę, że główne tezy w dyskusji na najwyższym szczeblu sztabowym dotyczącej przyszłych działań wojennych, powinny być formułowane na piśmie. Istotnie, obaj generałowie formułowali swoje poglądy w postaci notatek, sporządzanych na piśmie i obecnie przechowywanych w archiwum Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku. Ale notatki te nie dowodzą, by generałowie byli ze sobą skłóceni, lecz tylko świadczą o przeprowadzaniu debat w sposób porządny i systematyczny, a nie tylko w formie ustnych czy telefonicznych dyskusji, po których nie tylko nie pozostaje ślad dla historyków, ale które także i w sytuacji bieżącej nie prowadzą do decyzji stanowczych i jasnych, oraz wyraźnie sprecyzowanych. Także i odrzucenie przez generała Rozwadowskiego planu generała Weyganda wycofania się "za San" nie było dyktowane patriotyzmem dzielnicowym galicyjskim, ale patriotyzmem po prostu polskim, który nie pozwalał na dopuszczenie do opuszczenia Lwowa, co obok wszystkich swoich wad strategicznych mogłoby mieć także i niebezpieczne skutki polityczne.
Drwiny z polskich generałów, zawarte w powyższym urywku, trzeba uznać za niesmaczne. J.G.
"Przechodząc do decyzji, powziętej przeze mnie 6-go sierpnia, zaznaczyć odrazu muszę, że przy tych dyskusjach, którym nieraz niechętnie się przysłuchiwałem, nie brano nigdy pod uwagę dwóch nadzwyczaj ważnych dla mnie, jako Naczelnego Wodza, motywów. Jednym z nich był fakt, że mieliśmy prowadzić pertraktacje pokojowe. (...) Mnie, człowiekowi, którego pokory uczono, a nie nauczono nigdy, moment ten ciążył więcej, niż cokolwiek, a jako Wódz Naczelny i Naczelnik Państwa, mocno w rachubę brać musiałem (...). Drugą okolicznością, o której nie dyskutowano, a która stanowi zawsze jeden z wielkich ciężarów wodzów, była rzucająca się w oczy konieczność reorganizacji całego dowodzenia w razie, gdybyśmy mieli brać inicjatywę w swoje ręce. (...)
Te dwa ciężary, o których nie dyskutowano, leżały bezpośrednio na mnie, a pierwszy z nich był ciężarem wprost przygniatającym, na dnie bowiem jego leżał jak gdyby mus nonsensu strategii, nonsensu rozumu. Z ciężarem tym najwięcej miałem do czynienia, gdym wieczorem 5-go sierpnia i w nocy na 6-ty, nie na jakiejś naradzie, lecz w samotnym pokoju w Belwederze, przepracowywał siebie samego dla wydobycia decyzji. Istnieje cudowne określenie największego znawcy duszy ludzkiej na wojnie - Napoleona, który mówi o sobie, że gdy przystępuje do dania ważniejszej decyzji na wojnie, jest «comme une filie qui accouche» - jak dziewczyna, która rodzi. Nieraz po tej nocy myślałem o wielkiej finezji myśli Napoleona, który, gardząc słabością płci pięknej, siebie, olbrzyma woli i geniuszu, przyrównuje do słabej dziewczyny, męczącej się w połogu". (Piłsudski, op. cit., str. 113-115. Podkreślenia moje-J.G.).
Jak widzimy, Piłsudski informuje nas, że plan bitwy zrodził się w jego własnej głowie, w czasie samotnych rozmyślań w noc z 5 na 6 sierpnia. Powyższe twierdzenie Piłsudskiego sprawiło, że utrwaliła się w pewnych kołach w Polsce opinia iż plan bitwy warszawskiej był samotnym dziełem Piłsudskiego, powziętym niezależnie od rad czy wniosków, czy pomysłów generałów i owocem jego strategicznego geniuszu.
Autor najnowszej, zdecydowanie piłsudczykowskiej monografii o bitwie warszawskiej, Adam Zamoyski, pisze:
"W noc zaczętą 5 sierpnia Piłsudski zamknął się w swoim pokoju w Pałacu Belwederskim. «Zgnieciony odpowiedzialnością za państwo i jego stolicę» zebrał swoje myśli. (...) Samotny w nocy, krążył ponad rozmaitymi możliwościami, nie pewny własnego sądu i więcej niż kiedykolwiek świadomy tego, że jest tylko amatorem. (...) Zdecydował się przedsięwziąć wielkiej miary ryzyko". (Adam Zamoyski "The Battle of the Marshlands". Nowy Jork 1981, East European Monographs, Boulder, distributed by Columbia University Press, str. 118. Podkreślenia moje—J.G.).
Piłsudczykowski historyk Pobóg-Malinowski napisał: "Decyzję ostateczną (Piłsudski) powziął jednak dopiero w nocy z 5 na 6 sierpnia «nie na jakiejś naradzie lecz w samotnym pokoju w Belwederze». Ciężar decyzji wyrastał nie tyle z wzajemnego stosunku sił z przewagą ich po stronie rosyjskiej, ile z ówczesnej sytuacji strategicznej. (...) Ostatecznie jednak - z męki wśród wahań i obaw - w noc rocznicową wymarszu Kadrówki z Krakowa - zrodziła się wiekopomna decyzja". (Władysław Pobóg-Malinowski "Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945", tom drugi część pierwsza, Londyn 1956, nakładem autora, str. 319-321. Podkreślenia moje - J.G.). Inny historyk z obozu piłsudczyków, Wacław Jądrzejewicz, pisze: "Piłsudski był człowiekiem, który umiał decydować, ale decyzja nie przychodziła mu łatwo. Musiał ją przetrawić w sobie, przemyśleć, sprawdzić myślowo wszystkie warianty i sytuacje, by ostatecznie jasno i w najprostszych słowach sformułować swą decyzję.
W danym wypadku Piłsudski udał się na trzy dni do Anina pod Warszawę, gdzie przebywała jego rodzina. Tam rozważał samotnie sytuację. 5 sierpnia powrócił do Belwederu i w nocy na 6 powziął ostateczną decyzję. Nie ukrywał zresztą, że data 6 sierpnia, rocznica wymarszu Kadrówki z Krakowa, specjalnie mu odpowiadała do powzięcia decyzji. (...) Utrzymanie stolicy miało bardzo wielkie znaczenie polityczne, znacznie mniejsze pod względem strategicznym. (...) Piłsudski musiał stoczyć silną walkę z samym sobą, by przyjąć nonsens strategiczny, polegający na tym, że na obronę Naczelny Wódz musiał przeznaczyć główną część swych sił, a na walkę rozstrzygającą o wyniku już nie bitwy lecz wojny - małą mniejszość. (...) Piłsudski w szereg lat po wojnie tak mówił o tej decyzji: «Pamiętam noc z 5 na 6 sierpnia 1920 r. Była to okropna noc. Nie zapomnę jej nigdy. Rozmyślałem o ciężkim położeniu ówczesnym i nie wiedziałem, co począć. Zastanawiałem się nad różnymi planami i wiem że każdy jest zły. Odrzucam wszystkie, tworzę nowe i znów je odrzucam. Męczę się strasznie, lecz nie znajduję rozstrzygnięcia. Nic i nic... a jednak znalazłem wyjście i po strasznej męce wybrnąłem z tej sytuacji. Wiedziałem co robić i mogłem podjąć decyzję». (...) 6 sierpnia rano gen. Rozwadowski przedstawił plan odwrotu 4 armii i koncentracji jej do uderzenia w rejonie Garwolina. Tego Piłsudski nie przyjął i po naradzie uznano za rejon koncentracji armii uderzeniowej teren położony dalej na wschód nad Wieprzem z tym, że lewe skrzydło opierać się będzie o Dęblin. Tegoż dnia wyszedł do dowódców armii tzw. rozkaz o przegrupowaniu. (Wacław Jędrzejewicz, "Józef Piłsudski 1867-1935. Życiorys". Londyn 1982. Fundacja Kulturalna. Str. 94-95. Podkreślenia moje - J.G.).
Jak widzimy, Jędrzejewicz powołuje się na jakąś relację Piłsudskiego "w szereg lat po wojnie", inną, niż relacja wyłuszczona w jego książce "Rok 1920". Nie podaje on, gdzie ta relacja została ogłoszona. Być może była to relacja ustna.
Twierdzi on, że Rozwadowski przyniósł Piłsudskiemu 6 sierpnia plan, dotyczący tylko czwartej armii, a nie całości operacji.
Twierdzi także, że Piłsudski, odrzucając plan Rozwadowskiego dokonania koncentracji wojsk, przeznaczonych do uderzenia, w rejonie Garwolina i przenosząc to miejsce nad Wieprz i w rejon Dęblina, przesunął tę koncentrację "dalej na wschód". Czytelnik, czytając te słowa, odnosi nieodparte wrażenie, że Piłsudski przesunął tę koncentrację bliżej nieprzyjaciela. Ale wystarczy spojrzeć na mapę, by się przekonać, że było całkiem inaczej. Piłsudski przesunął koncentrację nie na wschód, lecz na południe, a więc dalej od nieprzyjaciela.
Cytowana wyżej książka Jędrzejewicza ma charakter propagandowy i popularny. W innej swojej książce, ujętej naukowo, Jędrzejewicz używa nieco innych słów, lecz przedstawia sprawę tak samo. Wprawdzie pomija milczeniem ową relację, zaczynającą się od słów: "Pamiętam noc z 5 na 6 sierpnia", ale cytuje relację z książki Piłsudskiego "Rok 1920", wyżej przeze mnie też już zacytowaną, o "nocy" w "samotnym pokoju w Belwederze" i "o dziewczynie, która rodzi". Nie pisze wprost, że Piłsudski był autorem planu bitwy, ale z cytat jakie podaje, wniosek ten mimo wszystko wynika. (Wacław Jędrzejewicz "Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1967-1935", tom pierwszy, Londyn 1977, Polska Fundacja Kulturalna, str. 507-508.)
Nieco dalej Jędrzejewicz pisze:
"Gdy 6 sierpnia rano gen. Rozwadowski, szef Sztabu Generalnego, zameldował się w Belwederze ze swoim projektem odwrotu 4 armii i skoncentrowania jej do akcji zaczepnej w rejonie Garwolina, Piłsudski projekt ten odrzucił i po krótkiej dyskusji wybrano na miejsce koncentracji grupy uderzeniowej rejon przykryty rzeką Wieprzem z oparciem lewego skrzydła o Dęblin.
Na podstawie tej decyzji został tegoż dnia napisany rozkaz do przegrupowania Nr. 8358/III, dający podstawę do późniejszej bitwy warszawskiej.
Nakazywał on przeniesienie frontu północno-wschodniego na linię Wisły z jednoczesnym przyjęciem wielkiej bitwy pod Warszawą. «Oddziały nasze na pozycjach przyczółka Warszawy muszą odpierać wszelkie ataki nieprzyjaciela aż do czasu, kiedy koncentracja 4 armii na południe od Wieprza będzie ukończona, tj. około 16 sierpnia»." (Ibid, str. 508-509. Autor powołuje się na Adiutanturę Generalną Naczelnego Dowództwa, teka I gen. Rozwadowskiego w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku).
Opis, dokonany przez Wacława Jędrzejewicza jest w istocie niejasny. Powtarza on relacją Piłsudskiego o samotnej nocy, oraz informuje o tym, że Rozwadowski przyszedł zaraz po owej nocy do Piłsudskiego z planem użycia 4 armii do kontrofensywy i skoncentrowania jej w rejonie Garwolina, co w wyniku rozmowy i na żądanie Piłsudskiego przerobiono na koncentracją w rejonie Wieprza i Dęblina i co pociągnęło za sobą sporządzenie planu całości operacji i wydanie rozkazu Nr. 8358/III. Jak to rozumieć? Czy Rozwadowski przyszedł tylko z planem działań 4 armii, a nie całości działań polskiego frontu? A rozkaz o całości operacji opracowany został dopiero w rozmowie Piłsudskiego z Rozwadowskim, być może na podstawie tego, co Piłsudski w nocy obmyślił? Trudno w to uwierzyć. Jeśli Rozwadowski "zameldował się" ze "swoim projektem odwrotu 4 armii i skoncentrowania jej do akcji zaczepnej", należy przypuszczać, że przyniósł on ze sobą projekt nie tylko poruszeń czwartej armii, ale całości polskich operacji, mających na celu pokonanie najazdu w wielkiej bitwie. Przyszła akcja zaczepna czwartej armii była szczególnie ważną częścią tego projektu, ale nie mogła być jego całością. A jeśli plan owej akcji zaczepnej był planem Rozwadowskiego, zmodyfikowanym przez Piłsudskiego tylko przez zastąpienie Garwolina Wieprzem i Dęblinem, cóż było treścią owych przemyśleń i postanowień dokonanych w ciągu nocy? - Także i w świetle opracowania Wacława Jędrzejewicza wygląda na to, że niczego szczególnego Piłsudski w ową samotną noc nie wymyślił, że to Rozwadowski przyszedł do niego z gotowym planem bitwy warszawskiej, że w planie tym jedyną przeróbką, będącą dziełem Piłsudskiego, było odsunięcie armii, nad którą miał on objąć bezpośrednie dowództwo, o - jak się inny autor wyraża - "trzy silne marsze" od nieprzyjaciela, oraz że rozkaz do przegrupowania Nr. 8358/HI, w tym dniu "napisany" był nie tylko w wykonaniu (napisaniu), ale i w pomyśle, owocem myśli Rozwadowskiego.
Rozkaz ten, z adnotacją: "ściśle tajne, tylko do rąk adresatów i ich szefów sztabu", zaadresowany do 1) Dowództwa frontu północno-wschodniego 2), Dowództwa frontu południowo-wschodniego, 3) Gubernatora wojennego Warszawy, 4) M.S. Wojsk, wiceministra i 5) Gen. broni Dowbor-Muśnickiego, podpisany jest przez Szefa sztabu Generalnego W.P. Rozwadowskiego i za zgodność przez Szefa Oddz. III Piskora, pułk. szt. gen. Odpis jego przeznaczony do Adjutantury Generalnej na ręce ppłk. Wieniawy, znajduje się w archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Jest on datowany z Warszawy dnia 8 sierpnia 1920 roku, z tym, że data 8 jest przekreślona atramentem i zastąpiona datą 6 (sierpnia). (Posiadam dwie fotokopie tego rozkazu. Jedną nadesłał mi uprzejmie w dniu 30 września 1969 roku Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku w osobie Pana Wacława Jędrzejewicza. Druga jest owocem mego pobytu w archiwum Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku w kwietniu 1975 roku, gdy widziałem ten rozkaz w oryginale i sporządziłem sobie dużą ilość fotokopii dokumentów, a wśród nich także i tego).
Rzeczą jednak podstawowego znaczenia jest to, że bitwa warszawska stoczona została w ostatecznej fazie nie na podstawie tego rozkazu, lecz na podstawie rozkazu innego, mianowicie rozkazu operacyjnego z dnia 10 sierpnia 1920 roku, noszącego fikcyjną liczbę Nr. 10.000, podpisanego w dniu 9 sierpnia przez generała Rozw. (adowskiego). Rozkaz ten zawierał duże zmiany w porównaniu do rozkazu z dnia 6 sierpnia. Mianowicie zarządzał przesunięcie niektórych sił z I armii generała Latinika do V armii generała Sikorskiego i wyznaczenie tej piątej armii zadania zaczepnego, będącego ofensywą równoległą do ofensywy znad Wieprza. Jak piszą autorzy dzieła zbiorowego "Generał Rozwadowski", „Rozkaz Nr. 10000 przewiduje więc podwójny, tak zwany Kanneński, manewr skrzydłowy". ("Generał Rozwadowski", Kraków 1929. Skład główny w księgarni krakowskiej, str. 89. Podkreślenie moje - J.G.).
Rozkaz ten sporządzony został ręcznie, ołówkiem chemicznym, ręką generała Rozwadowskiego i tylko w jednym egzemplarzu. Nosi on u góry napis: "Zostają niniejszym informowani" - i tytuły i nazwiska tych, którym miał być pokazany. Na pierwszym miejscu wśród tych tytułów figuruje Naczelny wódz, a pod tym tytułem własnoręczny podpis Piłsudskiego. Tak więc, Piłsudski przyjął ten rozkaz do wiadomości raczej tak, jakby był podkomendnym generała Rozwadowskiego, ni...
piotrzachu69