PRZYJMOWANIE DARÓW.doc

(32 KB) Pobierz
PRZYJMOWANIE DARÓW

PRZYJMOWANIE  DARÓW.

 

Każdego dnia wiele osób puka do drzwi naszego serca. Potrzeba wielkiej odwagi by je wpuścić. Przyjmowanie innych jest niewygodne, przeszkadza. A jednak właśnie to jest tajemnicą pokoju i obowiązkiem chrześcijanina.

 

Dlaczego istnieją drzewa wiecznie zielone?

Każdej jesieni, gdy dni stają się coraz krótsze, a słońce coraz mniej ciepłe, wiele ptaków odlatuje do cieplejszych krajów, by tam spędzić zimę. Gdy nastaje wiosna, wszystkie wracają. W lasach na północy jest najwięcej wędrownych ptaków, gdyż zima jest tam bardzo sroga i wiele z nich mogłoby zginąć z głodu, i zimna.

Przed wieloma laty żył w tamtych lasach młody kos. W czasie lata urósł i stał się silny; pięknie śpiewał, tak jak jego ojciec i wujowie. Ale w przeddzień odlotu na południe, gdy wszystkie ptaki uczestniczyły w ostatnim locie próbnym, wielka czapla silnie go potrąciła. Dlaczego nie uważasz, mały, czarny brzydalu!", zakrakała ze złością. Młody kos omdlały spadł na ziemię. Jedno skrzydło było

dziwnie wygięte i bolało go straszliwie. "Twoje skrzydło jest złamane", zawyrokowały stare, bardzo doświadczone kosy. "Nie będziesz mógł jutro nam towarzyszyć. Na pewno spadłbyś do morza i utonął. Musisz zacząć od razu szukać sobie schronienia w lesie. Gdy nadejdzie wiosna, odszukamy cię tam. Czekaj na nas!". Naturalnie, taka perspektywa przerażała młodego kosa, ale nie było innego wyjścia, następnego dnia wzrokiem pełnym łez towarzyszył stadom ptaków, które oddalały się, aż wreszcie zniknęły na horyzoncie.

 

Dąb, brzoza i wierzba

Wzdychając, odwrócił się i rozpoczął poszukiwania schronienia na zimę.

W tym ogromnym lesie na pewno znajdzie jakiś ciepły zakątek, by tam spędzić zimę. Po pewnym czasie młody kos napotkał stary dąb o wielkiej koronie.

"Panie Dębie", prosił, "czy mogę zbudować sobie gniazdo wśród twoich gałęzi? nie mogę odlecieć do ciepłych krajów, bo złamałem sobie skrzydło. Chodzi tylko o najbliższą zimę! Pozwoli mi pan?". Dąb poruszył swą koroną z oburzeniem.

„0 nie! Nie ma mowy!"- powiedział dąb. "Ani mi się śni! Poszukaj sobie innego drzewa. Jeśli tej zimy nadejdzie głód, zjadłbyś mi wszystkie żołędzie! Dąb bez żołędzi! Wszyscy wyśmiewaliby się ze mnie. Nic nie da się zrobić!". Zmartwiony kos udał się na poszukiwanie innego drzewa. Dotarł w pobliże wspaniałej brzozy. Jej liście szumiały na wietrze i wydawały się tak piękne oraz uprzejme, że kos

odważył się zwrócić z prośbą do drzewa. "Pani Brzozo", powiedział grzecznie -"czy pozwoli mi pani poszukać schronienia pomiędzy gałęziami, bym mógł zabezpieczyć się przed wiatrem? Jeśli nie znajdę schronienia, prawdopodobnie umrę z zimna. Gdy powróci wiosna, znajdę sobie inne schronienie, ale teraz moje skrzydło jest złamane i nie mogę polecieć dalej". Brzoza zmarszczyła swą elegancką korę i ruchem pełnym urazy nerwowo poruszyła gałązkami. "Czy ty nie jesteś przypadkiem szalony?", powiedziała głosem pełnym pogardy. "Zachowanie moich wspaniałych liści przysparza mi już dosyć kłopotów. Ja potrzebuję wszystkich gałęzi. Nie mogę poświęcić nawet jednej gałązki, by ochronić ciebie. Poszukaj sobie innego miejsca". Biedny kos oddalił się smutny. A więc nie ma nikogo, kto by mu pomógł przeżyć zimę? W tym momencie spostrzegł śliczną wierzbę o delikatnych i wiotkich gałązkach. Miała sympatyczny wygląd. Może ona

będzie odpowiednim drzewem i użyczy mi schronienia? "Droga pani Wierzbo", zaczął pełen nadziei. „Czy upoważni mnie pani i umożliwi mi schronienie się w czasie zimy pośród swych gałęzi? Złamałem sobie skrzydło i nie mogę odlecieć z innymi ptakami do ciepłych krajów. Umrę z pewnością z zimna, jeśli nie znajdę schronienia. Pozwoli mi pani? Proszę!". Podniósł oczy błagalnie. Wierzba trochę się wzruszyła, ale odpowiedziała: "Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc. Przede

wszystkim nie znam cię zupełnie, nie wiem, czy potem nie zaczniesz robić dziur w moich gałęziach jak sroka albo czy nie zjesz moich listków. Poszukaj innego drzewa. Znajdzie się z pewnością drzewo, które ugości ciebie, ale ja tego zrobić nie mogę. naprawdę mi przykro!".

 

Jodła, sosna, jałowiec

Zmęczony i rozgoryczony kos oddalił się. nie miał już teraz odwagi, by prosić kogoś o schronienie, nikt nie chciał mu pomóc. Przez 6 dni i 6 nocy wałęsał się po lesie, ale wszystkie drzewa dowiedziały się już o odmowie dębu, brzozy i wierzby. Odwracały się w drugą stronę, gdy tylko się do nich zbliżał. Siódmego dnia dotarł do polany, na której znajdowały się trzy stojące obok siebie drzewa. Była to jodła, sosna i jałowiec. „Co tu robisz?", spytała go wysoka i zgrabna jodła tonem

pełnym zdumienia. "Według mnie powinieneś być już na południu, w ciepłych krajach. Zmarzniesz tu, jeśli zaraz nie odlecisz!".

"Wiem o tym", powiedział smutno kos. "Złamałem sobie skrzydło i nie mogę fruwać. Oto dlaczego szukam schronienia w tym lesie, nikt jednak nie ma miejsca dla mnie". Jodła, sosna i jałowiec spojrzały na siebie i uśmiechnęły

się. "Jeśli chcesz, możesz zostać tu z nami", grzecznie odpowiedziała sosna. "Zbuduj sobie gniazdo pośród moich gałęzi. Jestem wysoka i dość silna, by ochronić cię przed każdym niebezpieczeństwem". "Moje gałęzie są gęste i bujne, i mogę powstrzymać wiatr północny", dodała jodła. "Zbuduj gniazdo pośród gałęzi sosny, ale blisko mnie. W ten sposób nie poczujesz mroźnego wiatru zimowego".

"Będziesz mógł żywić się moimi jagodami przez całą zimę", odezwał się jałowiec. "Mam ich wystarczająco dużo!". Wdzięczny kos zbudował sobie gniazdo wśród gałęzi sosny, blisko jodły i codziennie żywił się jagodami jałowca. Kos był szczęśliwy wśród swych przyjaciół i codziennie śpiewał im najładniejsze piosenki ze swego repertuaru. W ten sposób dziękował im za pomoc.

 

Straszny wicher północy

Gdy nadleciał północny wiatr, dreszcz przeniknął las. Wiatr zdmuchnął wszystkie liście dębu. najpierw fruwały w powietrzu, potem spadły na ziemię, tworząc rodzaj dywanu. Wiatr zbliżył się potem do brzozy i - wyjąc i chichocząc szyderczo - zerwał jej liście. Brzoza starała się opierać ze wszystkich sił, ale wiatr północny był silniejszy od niej. Po jego przejściu brzoza stała z nagimi konarami i drżała

z zimna. Wreszcie dotarł do wierzby. Wiatr północny kręcił się wokół niej niczym fryga i wyrwał jej liście. Biedna wierzba na próżno lamentowała. Wiatr dotarł wreszcie do jodły, sosny i jałowca. «0ch!», zamruczał z radością. "Oto jeszcze zielone drzewa!". nagle odezwał się potężny głos. "Zatrzymaj się!".

Była to królowa Zima, która przechodziła w tym momencie przez las.

"Zostaw w spokoju te trzy drzewa", nakazała wiatrowi. "Pomogły biednemu rannemu kosowi, gdy prosił o schronienie. W nagrodę pozostaną na zawsze zielone". Wiatr północny spojrzał poprzez gałęzie na jodłę i sosnę, i zobaczył kosa skulonego w swym gnieździe. Wzruszył się. "Masz rację. Królowo! Pozostawię je w spokoju". Oto dlaczego od tego dnia jodły, sosny i jałowce są zielone, i latem, i zimą.

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin