ŻYCIE CODZIENNE.doc

(28 KB) Pobierz
ŻYCIE CODZIENNE

ŻYCIE  CODZIENNE.

 

Każdego dnia miasta, wsie i pola budzą się. W domach rozpoczyna się życie. Wieśniacy, robotnicy, urzędnicy, technicy - wszyscy udają się do swych miejsc pracy. Dla dzieci tym miejscem jest szkoła. Każdy dzień jest nowym darem,

który należy odpowiedzialnie przyjąć i dzielić z innymi, nasze życie jest zbiorem wielu dni, jest jakby długą wędrówką. Właśnie w czasie tej wędrówki dociera do nas wezwanie Pana.

 

ZŁOTE OKNA

Każdego dnia, gdy noc swym cieniem zakrywała okna domu, a słaby płomień lampy naftowej nie pozwalał już dłużej pracować, młody Ben porządkował narzędzia na stoliku i wzdychał: "Nie mogę dłużej tak żyć... To nie jest życie

dla mnie". Jego ojciec pracował razem z nim i on również spokojnie

porządkował narzędzia na stole. Dziękujmy Bogu, synu. Również dzisiaj pracowaliśmy dobrze. Wykończyliśmy siodło dla Messer Arriga, a i dwa paski dla hrabiny też są piękne. Twoje ręce posiadają czar prawdziwych artystów; niewielu potrafi jak ty wytwarzać tak piękne przedmioty ze skóry. Nie zabraknie nam klientów również i w tym roku». Ben spuścił głowę: "Jestem powołany do wielkich rzeczy, ojcze. Czuję to. Mam już 18 lat. Muszę podjąć jakąś decyzję. Z pewnością nie jestem powołany do wyrabiania przez całe życie przedmiotów ze skóry".

"Bóg każdemu wyznacza jakieś zadanie. Proś Go szczerze, jestem pewien, że poznasz swoje zadanie. A jeżeli nie będzie ono dotyczyć skóry/ trudno. Mię zwracaj uwagi na mnie, idź za głosem swego serca".

Świetlista Osoba

Tego wieczoru, przed położeniem się spać, Ben modlił się szczególnie gorąco. Potem twardo zasnął. Był pogrążony we śnie, który przypominał rzeczywistość.

Pewna Świetlista Osoba powiedziała do niego: "Twoja droga jest wyznaczona i powierzono ci wielką misję. Poszukaj złotych okien, a zrozumiesz wszystko".

Ben obudził się wcześniej niż zwykle. W jego głowie rozbrzmiewały słowa: "poszukaj złotych okien". Pobiegł do rodziców i powiedział: "Anioł do mnie przemówił; muszę wyruszyć na poszukiwanie złotych okien! Ojcze, matko,

pobłogosławcie mi». Rodzice towarzyszyli Benowi spojrzeniem i drżeniem serca, gdy wyruszał na poszukiwanie swej misji. "Muszę udać się do zamku królewskiego. Jedynie królowie posiadają złote okna", myślał. Po kilku dniach marszu młody chłopak znalazł się przed dworem króla. Była to budowla z kamieni, która nieprzystępna wznosiła się na wzgórzu. "Tam z pewnością znajdę złote okna", pomyślał. W rzeczywistości jednak okna zamku wydawały się szare.

Zaciągnął się do straży królewskiej i rozpoczął swe poszukiwania. Ale wszystkie napotykane okna były jedynie  strzelniczymi szparami, długimi i wąskimi, ponurymi, nikt nie spoglądał przez nie. Z okien piwnic, podobnych do ust

potworów, słychać było jedynie krzyki jeńców i przekleństwa strażników.

Ben stracił dwa lata, by przekonać się, że nie było złotych okien w zamku króla. Były tam tylko okna wykute przemocą i arogancją. Z uczuciem ulgi pożegnał się ze strażami króla i podjął na nowo poszukiwania.

Niespodzianka

"Muszę znaleźć bogatego kupca", pomyślał Ben, wędrując. "Bogaci kupcy z pewnością, mają pałace ze złotymi oknami. Nie zostałem stworzony do żołnierki, ale kto wie, może jestem przeznaczony dla handlu". Przybył do wielkiego miasta i zatrudnił się u najbogatszego kupca. Przez pierwsze dni zwiedzał bogaty dom swego pana. Ale wszędzie okna miały mocne i grube kraty. Były to wielkie okna, ale wzbudzały lęk. "Musimy chronić się przed złodziejami", wytłumaczył mu kupiec. Po roku Ben zrozumiał, że nie ma śladu złotych okien w tym mieście i że życie kupca nie było przeznaczone dla niego. Wyjechał więc. "Wielcy mędrcy!", pomyślał sobie. "Jak to się stało, że o nich nie pomyślałem. Mędrcy mają z pewnością złote okna, gdyż przez nie obserwują rzeczywistość, gwiazdy, ludzi. Zatrudnię się u jakiegoś wielkiego nauczyciela". I tak zrobił. Stał się uczniem największego mędrca w królestwie. Ale spotkało go gorzkie rozczarowanie. Dom mędrca nie miał okien. Na parapetach mędrzec zgromadził setki ksiąg i zapchał nimi zupełnie okna. "Nie muszę patrzeć na niebo, na rzeczywistość, na ludzi.

Wszystko zawarte jest w księgach". Były to okna ślepej pychy, a nie okna złote! Ben smutny znów wyruszył w drogę. „Może to był tylko sen”, pomyślał. „Powrócę do domu. Chcę uściskać mojego ojca i moją matkę". Ben udał się więc w drogę powrotną. Przybył na wzgórek w pobliżu swego miasteczka, gdy był już wieczór. I oto zdumienie odebrało mu głos. Pośrodku miasta, wśród domów pogrążonych w mroku, świeciły dwa złote okna! Przebiegł ostatni odcinek drogi z sercem poruszonym i z oczyma utkwionymi w te złote okna, które błyszczały przed nim. Wkrótce znalazł się... przed swym domem. Były to okna pokoju, w którym ojciec kończył pracę. Złote blaski pochodziły ze starej lampy naftowej, której światło

odbijało się od narzędzi wyświeconych przez codzienne używanie. Wreszcie Ben zrozumiał, z czym związane było jego powołanie...

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin