Fakty i Mity 11-2008.pdf

(11905 KB) Pobierz
114038867 UNPDF
W Polsce może ich być nawet 2,5 tysiąca! Do tej pory „FiM” ujawniły
87 KSIĘŻY PEDOFILÓW
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 11 (419) 20 MARCA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1509-460X
114038867.028.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 11 (419) 14 – 20 III 2008 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
11 marca na Lubelszczyznę przyleciał pierwszy bocian! I niech
się Amerykanie schowają ze swoim głupim świstakiem, bo my
już wiemy, że idzie wiosna!!!
Hańba
„Gazeta Wyborcza” wynalazła w Szczecinie księdza pedofila.
Niebywałe! Coś tak rzadkiego jak trójgłowe cielę! Tylko że dzien-
nikarze „FiM” co roku odnajdują i opisują kilkunastu zboczeń-
ców w sutannach. Niektórych udaje się nam nawet wsadzić za
kratki na parę latek. I co? I nic. Cisza. TVN nie przerywa pro-
gramu, biskupi nie wydają orędzia. I tylko (dla nas to „aż”!) ro-
dzice gwałconych dzieci ślą listy z podziękowaniami...
N ie mogę jeszcze dojść do siebie po poniedziałkowym arty-
A są ich tysiące. Molestowanych, zgwałconych, spluga-
wionych podwójnie przez polskich księży. Podwójnie, bo te na
zawsze okaleczone dzieci straciły wiarę w bezinteresowną
miłość i straciły wiarę w księdza, dla nich niemal Boga. Choć
to drugie akurat może im wyjść na dobre... Tym gorzej zresz-
tą dla księży, bo chłopcy 12–14-letni najbardziej w swoim ży-
ciu potrzebują autorytetu mężczyzny. Wpisuje się to idealnie
w średnią wieku ministrantów. A skąd wiem o tych molesto-
wanych „tysiącach”? Z autopsji oraz własnej długoletniej ob-
serwacji – w odróżnieniu od księżowskich dupowłazów, któ-
rzy nie mają (lub nie chcą mieć) pojęcia o tym, co się dzieje
w Kościele, ale nie przepuszczą żadnej okazji, by go bronić.
Sam – jako ministrant, a później ksiądz – byłem molestowa-
ny przez trzech księży (wiem, że moi koledzy również). Kto
o nich słyszał? Przez
moje ręce przeszły
dziesiątki artykułów
na ten temat, wydru-
kowanych następnie
w „FiM” pod sankcją
sądów. Sprawy te ba-
dałem osobiście pod
kątem ich rzetelności.
Słuchałem relacji po-
szkodowanych, czyta-
łem ich zwierzenia.
W końcu, jeszcze
z czasów księżowskich
pamiętam i WIEM,
że wśród nas, księży,
tacy zboczeńcy byli.
I są. Pracowałem
w trzech dekanatach
i w każdym z nich na kilkunastu duchownych słyszało się
o jednym, dwóch zboczkach. To była norma i tajemnica poli-
szynela zarazem. Nie ruszało się tego gówna i nie ruszali go
również biskupi, bo wiedzieli, że mogą spowodować lawinę,
która przywali ich samych. Dokładnie tak stało się przecież
w USA, gdzie wybuchła ogromna afera pedofilska, a autory-
tet Kościoła został na zawsze podważony. To tam oszacowa-
no, że pedofilem może być nawet co dziesiąty ksiądz! W Pol-
sce byłoby ich zatem około... 2,5 tysiąca!!! Statystyka nie-
spotykana w historii w żadnym innym zawodzie czy grupie
społecznej. Skandal ten przeniósł się na inne kraje, np. kato-
licką Irlandię, a wszędzie liczba zboczeńców w sutannach za-
trważała narody. Wszędzie też wychodziło na jaw, że biskupi
ukrywali przestępców. Zjawisku ujawniania procederu opiera-
ją się, oczywiście, kraje do bólu podległe Watykanowi w Ame-
ryce Łacińskiej oraz m.in. Polska. Warto więc pouczyć sę-
dziów, prokuratorów, polityków pokroju Jurka czy Gowina,
nie mówiąc o oszołomach z PiS, że ich działania zmierzające
do wyciszania tych przestępstw godzą w obecne i przyszłe
ofiary. Pomnażają je. Biskupi Boga już dawno przestali się
bać, więc może sumienie ruszy cywilów...
Według szacunków policji, w Polsce każdego roku około
30 tys. dzieci pada ofiarą pedofilów. Ilu z nich to księża kato-
liccy? A przecież wykrywa się zaledwie 3 procent z tych 30
tysięcy! Redaktorzy „FiM” w ciągu 8 lat opisali 87 polskich
pedofilów w sutannach i ciągle tropią następnych. Dla nas nie
jest tajemnicą, że już do seminariów wstępują całe ich grupy.
Wszak dobrze wiedzą, że ksiądz może się „realizować” w pra-
cy z dziećmi i że ma do nich nieskrępowany dostęp. Skalę
przestępstw pogłębia przymusowa bezżenność, którą mógł wy-
myślić tylko kolejny zboczeniec...
Dlatego krew mnie zalewa, że tak wielki problem i krzyw-
dę tysięcy polskich dzieci sprowadza się do dwóch zboczków,
przedstawionych na łamach „Wyborczej”. Ale lawina gówna
i tak was wkrótce przywali, panowie biskupi. Całego gówna.
JONASZ
W cieniu sensacji, czyli „nadzwyczaj odważnego śledztwa” dzien-
nikarzy „Gazety”, zginęła gdzieś informacja o dzieciach z chó-
ru kościelnego (z powiatu skarżyńskiego) molestowanych przez
parafialnego organistę. Łobuz został aresztowany chyba tylko
dlatego, że nie był księdzem.
kule w „Wyborczej”. Jak można było tak potraktować bied-
nego księdza Andrzeja?! Wytrwałego pedagoga, założyciela Ogni-
ska św. Brata Alberta, który przez wiele lat pracował tam ofiar-
nie jako dyrektor za śmieszne państwowe pieniądze. W pełni
zgadzam się z arcybiskupem Kamińskim, że „prawdziwą ofiarą
jest tu sam duchowny, który funkcjonuje od lat jako winny nie-
winny”. Ja – jako były ksiądz, były katolik, a obecnie redaktor
naczelny „FiM” – stanowczo protestuję przeciwko takiemu
traktowaniu katolickiego kapłana! Jednego kapłana...
Wszak kapłanów pedofilów w katolickim Kościele są tysią-
ce. Nie należy, nie wolno więc pisać wyłącznie o jednym
z nich, gdyż zaszczuwa się człowieka, który przecież robi tylko
to, co inni bracia w kapłaństwie. Przywykły do podobnych za-
chowań (podobno sam ja-
ko nastolatek też był mo-
lestowany przez księdza),
otoczony uwielbieniem
wiernych, być może nie
jest nawet w stanie do-
konać obiektywnej oce-
ny swego postępowania.
„Wyborcza” drugi już raz
zachowała się obrzydliwie
wobec kapłana. Pierwszy
raz w 2001 roku, kiedy na-
pisała o proboszczu pedo-
filu z Tylawy na Podkar-
paciu. Ten przez kilkadzie-
siąt lat (!) bezkarnie mo-
lestował – dla odmiany
– małe dziewczynki. Był
przy tym do końca bronio-
ny przez abpa Michalika. I temu księdzu również zrobiono wiel-
ką krzywdę, bo akurat na Podkarpaciu pedofilia wśród księży
jest szczególnie powszechna (por. samobójstwo 13-latka opisa-
ne w „FiM” dwa miesiące temu). A to z uwagi na czołobitność
(czyt. głupotę) tamtejszych wiernych, którzy są nadzwyczaj dum-
ni, że to akurat ich dziecko nocuje na plebanii... Jeśli zaś póź-
niej słyszą od szczyla bluźniercze opowiadania, co to ksiądz
z nim w łóżku robił, to wyciągają pasa. Bo wśród prawdziwych
Polaków katolików panuje szacunek dla stanu duchownego! Nie
to, co w redakcji „Wybiórczej”, która – tu zgadzam się z ojcem
Rydzykiem – prowadzi nagonkę na księży. I to tak pokrętnie, że
jednocześnie dogadza episkopatowi. Jak to? Ano niemożliwo-
ścią jest, aby zastępy setek dziennikarzy największej polskiej
gazety były w stanie wytropić zaledwie dwóch księży pedofi-
lów na 10 lat! Podczas gdy każde polskie dziecko wie... lub sły-
szało, że są ich krocie. Oto mechanizm manipulacji: kiedy 99
proc. innych mediów zastyga w oczekiwaniu, co też „Wybor-
cza” da dziś na pierwszą stronę – czytaj: czym będzie żył cały
kraj – ta pokazuje... jednego księdza pedofila ze Szczecina. Wy-
syła tym samym sygnał: oto ksiądz pedofil, jeden na całą Pol-
skę, więcej pedofilów nie stwierdzono. No, pardon! Był jeszcze
jeden w Tylawie, ale tego też już wykryliśmy i teraz jest spo-
kój. Ciesz się, narodzie, raduj się, episkopacie! „Gazeta Wybor-
cza” po raz kolejny ocaliła nasz piękny kraj! Brawo! Brawo!
~~~
„Kłamstwo, bezczelność, bzdury!” – krzyczy w stronę dzien-
nikarzy następca księdza Andrzeja, ks. Manelski. „To wewnętrz-
na sprawa Kościoła” – ucina dyskusję pracownik Sądu Metro-
politalnego. „Takie sprawy są na pewno marginesem Kościo-
ła” – przekonuje Marek Jurek. „Zarzut, że Kościół ukrywa księ-
ży pedofilów, jest bezzasadny ” – orzeka bp Pieronek.
I tyle pozostanie z całej tej historii, bo zarzuty przeciwko
księdzu przedawnią się, a na biskupach nie może zostać na-
wet cień winy. Było iść od razu do prokuratury, molestowane
ciemniaki jedne?! Tak, tak, powiedz to głośniej wielebny rzecz-
niku kurii, niech inni usłyszą...
Do Tarnowskich Gór pofatygowała się Nelly Rokita, żeby wy-
głosić odczyt dla studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku
(70–80-latków). Temat wykładu: przerywanie ciąży i związki
homoseksualne. Jeśli choć jedną babcię Nelly uchroni przed
aborcją, to zadanie będzie wykonane, Prezesie Kaczyński!
Bomba! Miała się znajdować w rejsowym samolocie LOT-u, któ-
ry dostarczył Tuska do USA. Szukali jej polscy BOR-owcy, na
nogi postawiono amerykańskie służby specjalne. Ładunku nie
znaleziono, ale dlaczego Secret Service poszukiwała potencjal-
nych sprawców wśród jednojajowych kartofli? Czy oni wiedzą
o czymś, o czym my nie wiemy?
Media doniosły, że Jarosław Kaczyński chce się pogodzić z in-
teligencją. Tylko jaką? Nelly Rokity?
Posłowie PO skupiali się w tynieckim klasztorze u benedykty-
nów. Karnego uczestnictwa w mszach pilnował z listą obecno-
ści Zbigniew Chlebowski. Na początku, bo już pierwszego po-
południa, politycy rządzący ruszyli do klasztornego sklepiku
z benedyktyńskimi nalewkami. Dziesięciu minut potrzeba było,
aby z półek zniknął cały alkohol oferowany przez zakonników.
Następnego dnia w kaplicy nie odliczyła się nawet połowa po-
słów. Kilku tak się w nocy skupiło, że rano nie można ich było
wybudzić. Ze skupienia.
Posłowie PiS z kolei zapadli na dyspepsję i okupują sejmowe to-
alety. Czy owa sra...ka to skutek zatrucia pokarmowego? Nie!
Strachu. Oto Rydzykowy „Nasz Dziennik” w specjalnej ankiecie
zapytał mohery, co Kaczy parlamentarzyści zrobili dla zaostrze-
nia i tak już drakońskiej ustawy antyaborcyjnej. No i z czego się
śmiejecie? Jakby wasze kariery zależały od gazety Oj.Dyra to
też byście w kiblu siedzieli!
„Marek Edelman udzielił wywiadu obrzydliwemu pismu »Fakty
i Mity«” – napisał w „Gazecie Wyborczej” Marek Beylin. Tego
samego dnia agencje doniosły, że „Wyborcza” żąda od Jarosła-
wa Kaczyńskiego przeprosin i 50 tysięcy zł za porównanie jej do
„Trybuny Ludu”. Czym się różnimy od gazety Beylina? Tym m.in.,
że nie nazwiemy jej ani obrzydliwą, ani podobną do „Trybuny”.
Mecenas Leszek Piotrowski (adwokat rodziny Blidów) twierdzi,
że na najwyższych szczeblach władzy istniała zorganizowana gru-
pa przestępcza, do której należeli m.in. Kaczyński, Ziobro i Kacz-
marek, zaś spotkania u premiera wyglądały jak narady w „Oj-
cu chrzestnym”. No... ma Piotrowski szczęście, że Don Corle-
one nie żyje. Za takie obraźliwe porównania kołysałby się na
dnie Wisły w betonowych bucikach.
Córka prezydenta RP Marta Kaczyńska wraz z mężem Marci-
nem Dubanieckim i dwójką dzieci planuje na stałe wyemigro-
wać znad Wisły. Podobno do Japonii, czyli „drugiej Polski”,
a może nawet do Australii.
Wyrażamy szczere zrozumienie i współczucie. Zwłaszcza wobec
dzieci. Zgodnie w redakcji orzekliśmy, że mając do wyboru dziad-
ka Kaczora albo diabła tasmańskiego, czy nawet dziobaka, któ-
ry też ma, niestety, kaczy ryj – stawiamy na faunę australijską.
Pierdół jakichś wymagają od ojca Rydzyka. Na przykład zezwo-
lenia na poszukiwania górnicze (odwierty geotermalne), a prze-
cież redemptorysta do wyższych rzeczy jest stworzony. I nikt
mu nie będzie dyktował, co może zrobić z celową dotacją!
Tymczasem jednak 27 milionów zł, z powodu braku zezwoleń...
nie dostanie – co oznajmiła Małgorzata Skucha, wiceszefowa
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. No to skucha...
Jarosław Kaczyński oświadczył, że nie jest entuzjastą głosowa-
nia przez internet, „bo internauci oglądają pornografię i popi-
jają przy tym piwo”. A w dodatku, zboczeńcy jedni, mieszkają
zazwyczaj z żonami, a nie z kotami i mamusiami!
Pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, łakomstwo, gniew i leni-
stwo – oto 7 grzechów głównych, za które grozi kara piekła. Ale
Watykan ma właśnie opublikować ósmy grzech: „Za zanieczysz-
czanie środowiska można trafić do piekła” – całkiem poważnie
na łamach „L’Osservatore Romano” oświadczył monsignore Gian-
franco Girotti, przewodniczący Penitencjarii Apostolskiej.
I tu się z nim zgadzamy!
114038867.029.png 114038867.030.png 114038867.031.png 114038867.001.png
Nr 11 (419) 14 – 20 III 2008 r.
GORĄCY TEMAT
3
rym kręcą się setki mi-
lionów złotych. Praw-
dziwa żyła złota. Oczy-
wiście, nie dla biednych...
Państwo ma obowiązek wspo-
magać ludzi skrajnie ubogich lub
z najróżniejszych powodów bezrad-
nych, których nie stać na zaspoko-
jenie podstawowych potrzeb życio-
wych bądź też nie potrafią ich zre-
alizować. Reguluje te kwestie Usta-
wa o pomocy społecznej (DzU
z 2004 r., nr 64, poz. 593), zobo-
wiązująca samorządy terytorialne do
„wspierania osób i rodzin w wysił-
kach zmierzających do zaspokojenia
niezbędnych potrzeb i umożliwienia
im życia w warunkach odpowiada-
jących godności człowieka” .
Każda gmina ma do tego wyspe-
cjalizowaną agendę zwaną ośrod-
kiem pomocy społecznej (OPS), za-
trudniającą ustawowo określoną licz-
bę pracowników (proporcjonalnie
do liczby ludności w stosunku jeden
pracownik socjalny na 2 tys. miesz-
kańców), których zadaniem jest zor-
ganizowanie profesjonalnej opieki
potrzebującym zamieszkałym na da-
nym terytorium.
Przedsięwzięcia realizowane
przez OPS-y finansowane są z bu-
dżetu:
~ państwa – w ramach zadań
zleconych przez administrację rzą-
dową (np. przyznawanie i wypłaca-
nie zasiłków stałych, organizowanie
i świadczenie specjalistycznych usług
opiekuńczych w miejscu zamieszka-
nia dla osób z zaburzeniami psy-
chicznymi);
~ samorządowego – z puli za-
rezerwowanej na tzw. zadania wła-
sne gmin (usługi opiekuńcze w miej-
scu zamieszkania, dożywianie dzie-
ci w szkołach, zapewnienie doro-
słym jednego gorącego posiłku
dziennie, zakup leków, sprawienie
pogrzebu itp.).
Innymi słowy: płacimy za to
wszystko my, podatnicy. Za pensje
armii pracowników socjalnych oraz
za wszelkiego typu świadczenia na
rzecz bliźnich będących w potrzebie.
W każdym większym mieście
OPS-y wyręczają się prywatnymi fir-
mami działającymi w branży opie-
kuńczej. Po przeprowadzeniu obo-
wiązkowej procedury przetargowej
podpisują z nimi okresowe umowy,
których przedmiotem jest przede
wszystkim dożywianie w stacjonar-
nych stołówkach wskazanych przez
gminę osób (posiadaczy bonów obia-
dowych) oraz opieka (zakupy, sprzą-
tanie, przyrządzenie posiłku itp.)
nad osamotnionymi starcami bądź
osobami niedołężnymi w miejscu ich
zamieszkania.
Zdawać by się mogło, że w ta-
kim OPS-ie nie sposób cokolwiek
przytulić na boku, a biedni nie przy-
sparzają prywatnym firmom żadnych
kokosów, lecz tylko marnie płatnej
udręki. Przekonajmy się, jak jest na-
prawdę, biorąc pod lupę Warszawę.
~~~
Usługi opiekuńcze zlecone przez
ośrodki pomocy społecznej realizuje
w stolicy pięć prywatnych firm wyło-
nionych w drodze przetargu. Miasto
zapłaciło im w sumie: 16,4 mln zł
w roku 2002 i 2003, a w kolejnych la-
tach 15 mln zł , 14,8 mln zł i wresz-
cie 14,5 mln zł w 2006 r.
Jeśli chodzi o wygrywanie prze-
targów organizowanych przez war-
szawskie OPS-y, absolutnym mono-
polistą jest spółka o nazwie Agen-
cja Służby Społecznej (ASS) zawia-
dywana przez Bożennę K. , która
w 2007 r. niepodzielnie zarządzała
biedą w ośmiu z osiemnastu dziel-
nic (Białołęka, Bielany, Mokotów,
Ochota, Rembertów, Targówek, Ur-
synów, Włochy), a w trzech (Śród-
mieście, Praga-Południe i Wola) po-
dzieliła się wpływami z innymi.
Oto kilka przykładowych zleceń,
otrzymanych ostatnio przez ASS:
byli początkowo małżonkowie Lech
i Bożenna K., ale pan Lech (były rad-
ny Mokotowa) wkrótce wypisał się
z rejestru, podstawiając na swoje miej-
sce teściową – Krystynę M.
Nie znamy motywów jego decy-
zji, ale wysoce prawdopodobne jest,
że będąc ważnym działaczem Pol-
skiego Towarzystwa Socjologiczne-
go oraz urzędnikiem Ministerstwa
Polityki Społecznej, pragnął uniknąć
brzydkich posądzeń o wspieranie in-
teresów swojej prywatnej firmy.
Pan Lech próbował następnie
robić karierę polityczną (w wybo-
rach samorządowych 2002 i 2006 r.),
dwukrotnie, acz bezskutecznie usi-
łując zdobyć mandat radnego War-
szawy z listy Ligi Polskich Rodzin
pana Romana Giertycha . Na otar-
cie łez w październiku 2004 r. za-
dyrektor Biura Polityki Społecznej
Urzędu Miasta st. Warszawy Bog-
dan Jaskołd pismem z 14 maja
2007 r.
Również organa ścigania sta-
nowczo odcięły się od podejrzeń. Po
7-dniowym ( chapeau bas! ) badaniu
kwestii pomocy społecznej Proku-
ratura Rejonowa Warszawa-Moko-
tów odmówiła wszczęcia dochodze-
nia przeciwko funkcjonariuszom pu-
blicznym zawierającym umowy
z ASS, choć śledczym wypsnęło się,
że spółka traktowana była w rozra-
chunkach jako... „organizacja poza-
rządowa, której działalność nie jest
nastawiona na zysk” (uzasadnienie
postanowienia z 15 grudnia 2006 r.
– sygn. akt 6 Ds. 3417/06/II).
– Żeby wygrać, czasem trzeba
dać w łapę, ale zawsze trzeba mieć
poszła staruszkowi sprzątnąć i zro-
bić zakupy, dostaje maksimum 3 zł.
Godzin jest bez liku i praktycznie
nikt ich nie sprawdza. Tu dochody
sięgają już setek tysięcy złotych
z jednego OPS-u. Dlatego trwa za-
żarta walka o zlecenia, a rywalizu-
jące firmy nie przebierają w środ-
kach – tłumaczy nam niuanse wła-
ścicielka jednej z agencji.
~~~
Służba społeczna państwa K. jest
tak wszechstronna, że doprawdy
trudno się w niej połapać. W róż-
nych – ściśle rodzinnych konfigura-
cjach – K. są też właścicielami spół-
ki Centrum Rewitalizacji Społecz-
nej, wydawnictwa Centrum Szkole-
niowe Agencji Służby Społecznej
(zdołało wydać zaledwie jedną książ-
kę pana Lecha), spółki Ledatour
(wyżywienie grup turystycznych!) za-
rządzają fundacją Agencji Służby
Społecznej „Pomoc bez granic”...
– no po prostu omnibusy, za który-
mi nie sposób trafić!
Tym bardziej więc jesteśmy wy-
rozumiali dla radnych gminy Mo-
kotów, którym zginęło onegdaj pół
miliona złotych przewidzianych
na pomoc społeczną . Oto uchwa-
łą z 19 października 2004 r. prze-
znaczyli 3,5 mln zł na usługi opie-
kuńcze w 2005 r. Tymczasem w spra-
wozdaniu z wykonania budżetu za
ów fatalny rok wcisnęło się po
przecinku zero i ktoś, kto był za
te pieniądze odpowiedzialny, rozli-
czał się z kwoty 3,05 mln zł . Pu-
bliczne pół bańki gdzieś wcięło i nikt
nie zwrócił na nie uwagi...
Bardzo wnikliwą uwagę zwróco-
no natomiast na na-
szego dziennikarza,
gdy tylko usiłował
sprawdzić, jak rzeczy
się mają w prowadzo-
nej przez ASS stołów-
ce (przy ul. Kwiatowej)
dla mokotowskiej bie-
doty. Mówiąc otwarcie:
pogoniono nam kota, na-
kazując natychmiastowe
wyniesienie się z prywat-
nego terytorium spółki.
~~~
ASS, która przecież
nam specjalnie nie wadzi
i – mimo drobnego niepo-
rozumienia towarzyskiego
– służy jedynie za przykład,
koi sumienia co wrażliwszych
na biedę warszawiaków.
Wpływa do tej firmy średnio
12–15 mln zł rocznie, a zo-
staje około miliona. Podob-
nych instytucji jest w skali kra-
ju setka, może dwie...?
– Ja się nie skarżę na
opiekę, bo jeszcze mi zabio-
rą. Pani, którą mi przydzielono, jest
od jakiegoś prywaciarza i nie zawsze
przychodzi w umówionym dniu. Ale
rozumiem, bo przecież ma dzieci.
Jak zrobi zakupy na parę dni, to
z głodu nie umrę – cieszy się po-
nad 80-letnia pani K. , podopiecz-
na jednego z warszawskich OPS-ów.
ANNA TARCZYŃSKA
Fot. S.T.
kASSa na ubogich
~ luty 2008 r. – 1,44 mln zł za
dziewięć miesięcy domowej opieki
nad klientami OPS dzielnicy Bie-
lany;
~ styczeń 2008 r. – 4,2 mln zł
na „świadczenie usług opiekuńczych,
gospodarczych i pielęgnacyjnych dla
podopiecznych Ośrodka Pomocy
Społecznej Dzielnicy Mokotów m.st.
Warszawy” przez 11 miesięcy;
~ grudzień 2007 r. – 1,7 mln
na stołówkowe obiady dla pod-
opiecznych mokotowskiego OPS
w 2008 r.;
~ listopad 2007 r. – 3,67 mln
za codzienną (w okresie 12 mie-
sięcy) pomoc w miejscu zamieszka-
nia osobom wskazanym przez OPS
w dzielnicy Wola.
Wyjątkowym zaś hitem musiała
być dla ASS robota na warszawskiej
Ochocie, skoro w Biuletynie Zamó-
wień Publicznych z 26 lutego 2004 r.
(nr 28, poz. 11083) czytamy, że tam-
tejszy OPS podpisał umowę, mocą
której rzeczona spółka przez trzy la-
ta (do końca 2007 r.) doglądać mia-
ła podopiecznych w ich domach za
drobne... 17 mln 175 tys. 585,20 zł !
~~~
Agencja Służby Społecznej po-
wstała w latach 90. Jej udziałowcami
rządzający stolicą pan pre-
zydent Lech Kaczyński
wcisnął swojego imienni-
ka do Rady Zatrudnie-
nia, będącej „organem
opiniodawczo-doradczym
Prezydenta m.st. Warsza-
wy w sprawach polityki
rynku pracy” .
Dziwnie się to
wszystko zbiegło z suk-
cesami spółki ASS. Jej
zysk netto w 2005 r.
skoczył nagle do 910
tys. zł wobec 152 tys.
zł w roku 2004 , ale
może tak akurat wy-
szło...
Tylko konkuren-
cja – zgodnie zresz-
tą z jej zbójeckim
prawem – węszyła spisek i nie wi-
działa przypadku w wygrywaniu każ-
dego jak leci przetargu ani też nie
doceniała menedżerskich uzdolnień
państwa K. Alarmowała, kogo się
tylko dało, wskazując szereg proce-
duralno-merytorycznych nieprawi-
dłowości w konkursach, ale okaza-
ło się, że „nie miało miejsca zjawi-
sko ustawiania przetargów pod firmę
ASS” – jak to uprzejmie wyjaśnił
dobre układy. Pal sześć obiady, na
których zarabia się na czysto gro-
sze, rzędu 50 tys. zł rocznie od jed-
nej stołówki. Prawdziwym tortem są
usługi opiekuńcze, a zwłaszcza te
porządkowo-gospodarcze. OPS pła-
ci organizującym je firmom 5–6 zł
za jedną godzinę, a bezrobotna
i obarczona licznym potomstwem
kobitka, którą podnajmujemy, żeby
B ieda to interes, w któ-
114038867.002.png 114038867.003.png 114038867.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 11 (419) 14 – 20 III 2008 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Smerfne ludziki
roku, czyli już po przegranych przez
PiS wyborach. Raczyńska dostanie
przy odejściu ok. 432 tys. odprawy!
Na tę kwotę miałyby się składać: wy-
nagrodzenie za trzymiesięczny okres
wypowiedzenia, półroczna odprawa
i pensja (24 tys. zł) przyjmowana
przez... kolejne pół roku. I teraz Mał-
gośka odeszła i tę górę szmalu (z na-
szych abonamentów) dostanie!
Jak ja się o tym dowiedziałem,
to zrobiłem się na gębie jak zielo-
ny pomidor z wrodzoną wadą mó-
zgu. Natychmiast zwołałem naradę
z chłopami z mojej wsi. Jednogło-
śnie postanowiliśmy nie płacić abo-
namentu! Ale co z Urbańskim? Do
prokuratury go? I wtedy odezwała
się bufetowa Jadźka . Bufetowa to
smerfna laska, chociaż mnie podo-
ba się ona dopiero po dziesięciu
piwach. Jadźka opowiedziała dow-
cip, który nas rozbawił, uspokoił sko-
łatane nerwy i dał trochę nadziei.
A oto dowcip: „Jedzie pociąg. Sie-
dzi idiota na torach. Przychodzi An-
drzej Urbański i mówi: Posuń się
trochę!”. ANDRZEJ RODAN
www.arispoland.pl
Prowincjałki
Antyklerykalny Senat Politechniki Święto-
krzyskiej wpadł na pomysł, aby zmienić na-
zwę uczelni na... Uniwersytet Technologiczny w Kielcach. Ma to dostoso-
wać ową placówkę do laickich standardów europejskich. A nam się wyda-
je, że kadra naukowa, której Święty Krzyż nagle przestał się podobać, już
zapomniała, że zasiłek dla bezrobotnego profesora i stróża nocnego jest ta-
ki sam: 538 złotych i 30 groszy!
Najlepsze programy powstają poza
telewizją publiczną, która jest pod
berłem PiSiołka Andrzeja Urbańskie-
go (ksywka: Człowiek bez szyi). I na
to badziewie płacimy abonament!
Chłopcy z Perfectu w utworze
„Niepokonani” śpiewali: „Być za-
gadką, której nikt nie zdąży zgad-
nąć, nim minie czas”. I taką zagad-
ką do tej pory są Pisiołki Wesołki.
Są niezniszczalni. Dlaczego? Film
„Koszmar z ulicy Wiązów IV” był
reklamowany sloganem: „ Pure evil
never really dies ” (prawdziwe zło na-
prawdę nigdy nie umiera). I może
właśnie to jest odpowiedź na posta-
wione pytanie. Kiedy widzę w tele-
wizji smerfnego Jarka Kaczyńskie-
go , to przypomina mi się ten slogan
oraz film i jego główny, fikcyjny bo-
hater – nieśmiertelny Freddy Kru-
eger, kultowa postać kina grozy. Dla-
czego Kaczory i ich smerfna partia
Żwirków i Muchomorków uważają
się za całkowicie niezatapialnych?
Brylują w telewizorze, radzą, naka-
zują, walczą, przechwalają się, sypią
bon motami , przebierają krótkimi
nóżkami w pędzie do rządzenia, po
prostu są lekiem na całe zło. Są
tak pewni siebie jak E.J. Smith , ka-
pitan „Titanica”, który – pytany
o bezpieczeństwo statku – powie-
dział: „Nie potrafię sobie wyobra-
zić warunków, które mogłyby spo-
wodować zatonięcie tego statku, ani
żadnego rzeczywiście poważnego wy-
padku, jaki mógłby mu się przytra-
fić. Współczesne budownictwo okrę-
towe ma już tego rodzaju proble-
my daleko za sobą”. Kaczory na-
wet jak toną, to jeszcze cieszą się,
bo mają telewizję publiczną, a więc
muzyka gra do końca.
Jak wszyscy wiemy, dzisiaj gło-
wą rodziny jest ta osoba, która ma
w ręku pilota do telewizora i wy-
biera kanały. Kanał to smerfne okre-
ślenie dla telewizji publicznej... Nie
dość, że jest to guma do żucia dla
oczu, to jeszcze telewidz opłacający
abonament czuje się wpuszczony
w kanał. Zaraz to udowodnię. Pre-
zes Andrzej Urbański podpisał
z Małgorzatą Raczyńską (na oso-
biste żądanie Jarusia K. została sze-
fową telewizyjnej Jedynki) smerfną
umowę w listopadzie ubiegłego
W Specjalistycznym Szpitalu Wojewódz-
kim w Ciechanowie pielęgniarki w liczbie
600 wywalczyły sobie podwyżki. Wcale niemałe, bo po 970 złotych na cze-
pek. No więc przestały strajkować i głodować, tylko spokojnie czekały na
kasę. Ale nie zobaczyły jej. Ani w styczniu, ani w lutym. „Co to, do chole-
ry, ma znaczyć?!” – znów się zdenerwowały. Okazało się, że niesłusznie.
Podwyżek na razie nie będzie, bo szpitalny komputer, łobuz jeden, wziął się
i zepsuł – oświadczyła ze stoickim spokojem dyrekcja. Podobno dla maszy-
ny szykowane są taczki.
Zapadła się pod ziemię koparka o nume-
rach rejestracyjnych 8RNO15, należąca
do czeskiej firmy wykonującej roboty kanalizacyjne w jednej z dzielnic Ryb-
nika. Policja wciąż poszukuje zguby.
Trzej lublinianie, stwierdziwszy ocieplenie
klimatu, usiłowali ukraść z pola pod Kra-
snymstawem 450 metrów siatki przeciwśniegowej o wartości blisko 3 tys.
zł. Zostali zatrzymani przez wracających ze służby miejscowych policjantów
i osadzeni „na dołku”.
Policja, pogotowie i straż pożarna zostały
postawione na nogi, kiedy właścicielka jed-
nego z przybytków gastronomicznych w Poniatowej otrzymała anonimową
telefoniczną informację o podłożonym w jej lokalu ładunku wybuchowym.
Szybko ustalono, że sprawcą głupiego żartu był 20-letni chłopak, który pra-
cuje w tej knajpie jako barman. Przyznał się do winy i wyjaśnił, że chciał
jedynie zwrócić na siebie uwagę i sprawdzić, jaki efekt przyniosą podane
przez niego informacje.
Po kłótni z małżonką 41-letni mieszkaniec
Kazimierza Dolnego zadzwonił na policję
i poinformował o posiadanym granacie ręcznym, jak również o zamiarze je-
go zdetonowania. Jak się okazało, granat F1 był skorodowany i schowany
w dziupli rosnącego na jego posesji drzewa. Nietrzeźwy mężczyzna zeznał,
że znalazł go dwa lata temu podczas spaceru po lesie. Granatem zajęli się
saperzy, mężczyzną – policjanci.
skopatu („FiM” 9/2008) oraz przedstawione tam
nowe żądania Kościoła są z pewnością znakiem
siły politycznej biskupów. Ale mogą być także za-
powiedzią słabości ich religijnego oddziaływania.
Sukcesy Kościoła w zdobywaniu kolejnych przyczół-
ków życia publicznego oraz nowych darowizn i przywi-
lejów ekonomicznych przedstawiamy zazwyczaj jako wy-
raz siły kleru i słabości poszczególnych rządów, które nie
dzieci nienarodzonych”, ale to są tylko językowe sztucz-
ki. Trudno właściwie dostrzec jakikolwiek związek tych
nowotworów językowo-propagandowych z religią. Żu-
kowski dostrzega, że Kościół, atakując sferę publiczną
swoimi żądaniami, świadomie prowadzi do powstania
oporu, do wykreowania wroga. To z kolei pobudza ka-
tolików do działania, wzmacnia ich motywacje i stymu-
luje gorliwość. Autor „Bez dogmatu” ironizuje, że za-
pewne religijność samych wiernych „jest dla nich samych
na tyle pusta, że zanudziliby się przy
niej na śmierć” .
Faktem jest, że najsilniejsze
polityczne ramię Kościoła – Ra-
dio Maryja i cały koncern me-
dialny Rydzyka – funkcjonuje
dzięki nieustannej walce z wro-
giem wykreowanym przez samego Rydzyka i dzięki two-
rzeniu wśród wiernych poczucia zagrożenia. Ten wróg
to „cywilizacja śmierci”, cudaczna mieszanka europej-
sko-masońsko-ateistyczno-aborcyjno-homoseksualna.
Kościół mdleje, ale zanim z jego słabnącej ręki wy-
sunie się rząd dusz, wykonuje mnóstwo teatralnych ru-
chów, straszy tygrysami z papieru. Tej sztuczki próbo-
wał do niedawna także w Hiszpanii, ale właśnie prze-
grał zapewne decydującą batalię w swojej wojnie. Nie
słuchają go już nie tylko Hiszpanie, ale także tamtejsi
politycy.
Byłoby miło, gdyby Tusk , który nauczył się, że moż-
na na przykład zagospodarować nieufność Polaków wo-
bec Amerykanów, spróbował pożytecznie wykorzystać,
choć częściowo, odwieczny polski antyklerykalizm.
Nie wiadomo jednak, czy premier, nawykły od 15 lat
do rozmawiania z biskupami w pozycji klęczącej, jest
w stanie przyjąć postawę wyprostowaną.
ADAM CIOCH
Opracowali: WZ i MarS
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Zarzuca się dziś lewicy, a szczególnie SLD, że rozpoczyna krucjatę przeciwko
Kościołowi rzymskokatolickiemu – chcę temu zdecydowanie zaprzeczyć.
Z naszej strony pojawiają się postulaty, które w państwach o rozwiniętej
demokracji są rzeczą normalną.
Reanimacja wodą święconą
(Grzegorz Napieralski)
Pani Sowińska nie jest dobrym rzecznikiem praw dziecka. Uwolnijmy od niej
polskie dzieci, bo one najbardziej na tym tracą. (Wojciech Olejniczak)
Ostentacyjne śledzenie, fotografowanie i podawanie przekłamanych informacji
na temat mojej działalności mają mnie zmusić do rezygnacji z urzędu. Doszło
do tego, że stałam się osobą pokrzywdzoną, a motywem tych napaści jest
przymuszenie mnie do złożenia rezygnacji z piastowanego urzędu. Zaczęłam
być inwigilowana. (Ewa Sowińska, rzecznik praw dziecka)
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski lubi rozgrywać – rozgrywał Millera
i go wykończył. Potem mnie. I mnie wykończył. Na końcu Kwaśniewski
prawie wykończył siebie.
chcą zapewnić Polakom przyrzeczonego konstytucją pań-
stwa neutralnego światopoglądowo.
Wydaje się jednak, że to tylko jedna strona meda-
lu. Druga jest taka, że nerwowa walka biskupów o wy-
rywanie społeczeństwu kolejnego kawałka tortu świad-
czy o ich słabości, o schyłkowości siły rażenia Kościo-
ła. Tego rodzaju ciekawą tezę przekazał na łamach
„Bez dogmatu” publicysta Tomasz Żukowski . Faktem
jest, że nikt lepiej od biskupów nie zna sytuacji Ko-
ścioła, i zapewne wiedzą już oni, że rozpoczął się po-
czątek końca słynnej gorliwości religijnej Polaków.
Pojęli, że uratować ich może już tylko polityka.
Zdaniem redaktora Żukowskiego, Kościół funkcjo-
nuje skutecznie w Polsce już nie tyle przez moc religij-
nego oddziaływania, ile poprzez „wysiłek reklamy, lobbin-
gu i państwowego nacisku” . Zwraca uwagę, że propagan-
dowe działania Kościoła, np. nieustannie reaktywowana
wojna z aborcją, są właściwie pozbawione religijnej ar-
gumentacji. Mówi się o „życiu poczętym”, „mordowaniu
(Józef Oleksy)
Kocham go (Aleksandra Kwaśniewskiego – dop. red. ) jako tego Mojżesza,
który przeprowadził lewicę przez Morze Czerwone. (Piotr Gadzinowski)
Istnieją funkcje kierownicze, które nie są do pogodzenia z funkcjami
biologicznymi kobiety.
(Maciej Giertych)
Wybrała OH
PRZECIWNICY KRZYŻA
ZWOLNIĆ KOMPUTER
IGŁA W STOGU...
SIATKARZE
BOMBOWY BARMAN
AWANTURNIK Z F1
O statnie spotkanie Komisji Wspólnej Rządu i Epi-
114038867.005.png 114038867.006.png 114038867.007.png 114038867.008.png 114038867.009.png 114038867.010.png 114038867.011.png 114038867.012.png 114038867.013.png 114038867.014.png 114038867.015.png 114038867.016.png 114038867.017.png 114038867.018.png 114038867.019.png 114038867.020.png 114038867.021.png 114038867.022.png
 
Nr 11 (419) 14 – 20 III 2008 r.
NA KLĘCZKACH
5
CUD LOT-ANIA
SZYNKA POSTNA
Sąd Okręgowy uznał obie ape-
lacje za „oczywiście, bezzasadne”.
„Orzeczony wyrok jest słuszny, spra-
wiedliwy i zgodny z prawdą mate-
rialną” – powiedziała w uzasadnie-
niu sędzia Jadwiga Miklińska .
Wyrok jest prawomocny. RK
Eksperci od finansów od tygo-
dnia głowią się, jakie to cuda dzia-
ły się w firmie LOT, że w ciągu
roku ze straty 43 milionów zrobiły
się 83 miliony zysku.
Okazało się, że firma, która nie
tak dawno musiała pożyczać pie-
niądze na płace pilotów, ma nagle
na kontach 150 milionów wolnej
gotówki. Biegli taką poprawę kon-
dycji finansowej naszego przewoź-
nika tłumaczą... sztuczkami księgo-
wymi. Jak ocenia na swoim blogu
Adrian Furgalski (analityk rynku
transportowego), PiS-owski zarząd
LOT-u podał wyłącznie wynik fi-
nansowy głównej spółki. Zapomniał
przy tym o klęsce, jaką poniosły
związane z nim tak zwane tanie li-
nie Centralwings. Od lat strata tej
linii sięga 60 milionów rocznie.
Inne wątpliwości analityków
wzbudziło pominięcie w komenta-
rzach zarządu do raportu kwestii
rozliczeń rat za samoloty LOT-u
oraz koszty zakupu paliwa. Dzięki
korzystnym zmianom kursów wa-
lut przewoźnik bez żadnego wysił-
ku mógł zarobić co najmniej kil-
kadziesiąt milionów złotych.
Analitycy osłupieli, gdy wczy-
tali się w inny komunikat spółki.
Zarząd przyznał się w nim, że
w 2007 roku większość stałych po-
łączeń LOT-u przyniosła stratę. Po
raz pierwszy od czterech lat zy-
sku nie dały nawet flagowe loty
za Atlantyk.
Złośliwi internauci twierdzą, że
kwity, jakie sporządzili menedże-
rowie LOT-u, mają wobec powyż-
szego wartość makulatury. Nie wia-
domo zatem, jaka jest naprawdę
sytuacja tej firmy. A może tak spryt-
nych księgowych zatrudnić w rzą-
dzie?
ŚWIĘTA
RADZISZEWSKA
internetowe dla poszukujących, bil-
lboardy zachęcające do zasilenia
wspólnoty, dni skupienia i rekolek-
cje – to już zdecydowanie za ma-
ło. Na ulice Łodzi wyjechał...
samochód powołaniowy. Ściślej
– czarny chrysler. Slogan reklamo-
wy: „Usłysz głos powołania” – przy-
pieczętowany wizerunkiem Jana
Pawła II wetkniętym za szybę
– ma wpłynąć na wzrost zaintere-
sowania młodych stanem duchow-
nym. Takie jest przynajmniej ma-
rzenie ks. Dariusza Kucharskie-
go , prorektora łódzkiego WSD.
Przełożeni dobrze wiedzą, że ele-
gancki chrysler może lepiej przy-
ciągnąć młodych chłopców niż nud-
ne rekolekcje...
Kościół już wieki temu rolę „po-
stnego mięsa” wyznaczył rybom,
które poprzez skojarzenie z wodą
– zdaniem katolickich autorytetów
– mają uchodzić za „ochrzczone
i odkupione”.
Katolicy wielokrotnie kombino-
wali, jak obejść kościelne zakazy
kulinarne, by z czystym sumieniem
móc pogrzeszyć mięsnym obżar-
stwem. W tym celu sprytni Fran-
cuzi wykombinowali „postnego”
pieczonego królika, Niemcy – „po-
stną” sarnę gotowaną w winie,
a Polacy – którzy rzekomo woleli
zabić człowieka, niźli złamać post
– słynny „postny” ogon bobra (po-
stny, bo bóbr, tak jak ryba, moczy
go przecież w wodzie).
Współczesnym polskim wyna-
lazkiem w kategorii mięsnej „po-
stnej strawy” jest nie mniej orygi-
nalny drobiowy produkt blokowy,
oferowany przez zakład przetwór-
stwa mięsnego „Łukosz” pod na-
zwą „szynka postna”.
KS. STEFANIE,
MÓDL SIĘ ZA NAMI
AT
Ksiądz Stefan Osicki, proboszcz
parafii św. Wawrzyńca w miejsco-
wości Dobrcz (diecezja bydgoska),
jest teraz niczym Święta Rodzina
i Jezus Chrystus w jednym. Niegdyś
podczas kolędy do parafian trafia-
ły obrazki z wizerunkami tych wła-
śnie postaci, a teraz zastępuje je
kolorowy konterfekt wielebnego.
Jakby tego było mało, to proboszcz
na odwrocie obrazka ze swoją po-
dobizną umieścił reklamowy napis:
„Kanonik Gremialny Kapituły Ka-
tedralnej Bydgoskiej. Z pamięcią
w modlitwie ks. Stefan. Dobrcz, Ko-
lęda 2008”.
Fot. RP
SZCZEBRZESZYN
Donald Tusk z okazji Dnia Ko-
biet chciał zrobić Polkom prezent
i powołał posłankę swojej partii,
Elżbietę Radziszewską (na zdjęciu)
z Piotrkowa Trybunalskiego, na peł-
nomocnika rządu ds. równego sta-
tusu prawnego kobiet i mężczyzn.
Czyli pani pełnomocnik ma walczyć
z dyskryminacją, a tymczasem do-
tąd dała się poznać jako gorliwa
katoliczka i fundamentalistka
w sprawach in vitro i aborcji, a tak-
że jako klerykałka. To właśnie Ra-
dziszewska – wspólnie z Jurkiem
– walczyła o zawieszenie w Sejmie
obrazu Matki Boskiej Trybunalskiej
jako patronki parlamentarzystów.
BS
W Szczebrzeszynie chrząszcz
brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn
z tego słynie – o tym każde dziec-
ko wie z wiersza Jana Brzechwy .
Ale okazuje się, że lokalnym rad-
nym tej sławy za mało. Z nadmia-
ru gotówki w kasie miasta zapra-
gnęli wypromować to urokliwe kil-
kutysięczne miasteczko nad Wie-
przem poprzez zainstalowanie na
wzgórzu przed wjazdem gigantycz-
nego napisu „Szczebrzeszyn” – dru-
giego na świecie pod względem
wielkości po słynnym amerykań-
skim „Hollywood”. Aby napis był
widoczny z wielu kilometrów, ini-
cjator pomysłu, radny Wojciech
Świergoń , obliczył, że jego kon-
strukcja powinna mieć 70 metrów
długości, a każda z trzynastu liter
– 12 metrów wysokości! Koszt
szczebrzeszyńskiego „Hollywood”
miałby wynieść ok. 100 tys. zł. Czy
pomysł doczeka się realizacji, na
razie nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że nikt ze
szczebrzeszynian nie jest zainte-
resowany „papieską” ciekawostką
– znajdującym się na tamtejszym
cmentarzu grobem Feliksa Paw-
ła Kaczorowskiego – dziadka
(w linii żeńskiej) Jana Pawła II .
Zgroza!
PS
AK
PROBOSZCZ SKAZANY
WATYKAN CHCE
RATOWAĆ SPOWIEDŹ
Sąd Okręgowy w Słupsku pod-
trzymał wyrok skazujący wobec pro-
boszcza z Dębnicy (koło Człucho-
wa), księdza Piotra Tomaszew-
skiego („FiM” 7/2007), oskarżone-
go o molestowanie seksualne mi-
nistranta, gwałt, rozpijanie mało-
letniego oraz jego dwóch kolegów,
namawianie nastolatków do samo-
bójstwa i podawanie im narkoty-
ków, a także przywłaszczenie po-
nad 27 tys. zł z parafialnej kasy.
27 listopada 2007 r. Sąd Rejo-
nowy w Człuchowie skazał za te czy-
ny 39-letniego księdza Tomaszew-
skiego na 4 lata więzienia i cztero-
letni zakaz kontaktowania się z mo-
lestowanym nastolatkiem. Od wy-
roku odwołała się zarówno proku-
ratura, jak i obrońca Piotra T.
Watykan uruchomił właśnie no-
wy kurs, którego celem jest zmniej-
szenie agresji księży i zwiększenie
ich zrozumienia dla wiernych, któ-
rzy się spowiadają.
Biskup Girotti , regent Trybu-
nału Penitencjarii Apostolskiej, po-
wiedział, że sam akt spowiedzi – po-
przez te szkolenia – ma zostać uchro-
niony przed „poważnym kryzysem”.
Hierarcha w artykule na łamach
„L’Osservatore Romano” przytoczył
dane mówiące, że około 30 pro-
cent wiernych nie wierzy, iż ksiądz
jest potrzebny do wysłuchania spo-
wiedzi, co wynika głównie z agre-
sywności duchownych. Kolejne 10
procent jest przekonanych, że ksiądz
jest jedynie „przeszkodą w kontak-
cie z Bogiem”.
MiC
TRZECH KRÓLI
NYGUSÓW
SZOFER ŚWIĘTOŚCI
Wszystko wskazuje na to, że
przybędą nam dwa dodatkowe dni
wolne od pracy: Trzech Króli
i Wielki Piątek. Projekt obywatelski
w sprawie tego pierwszego złożył na
ręce marszałka Sejmu RP prezydent
Łodzi Jerzy Kropiwnicki , za dru-
gim optuje posłanka PO Małgorza-
ta Kidawa-Błońska . Uzasadnia
ona, że w kraju o silnej tradycji ka-
tolickiej taki dzień wolny należy się
wiernym jak psu zupa. Tymczasem
ekonomiści wyliczyli, że z powodu
jednego dodatkowego dnia relaksu
każdy statystyczny Polak straci 150
zł. Nic to, jesteśmy krajem bogatym
i stać nas na dodatkowe byczenie
się. Proponujemy, by w przyszłości
dniami wolnymi od pracy były tak-
że: Dzień Imienin Prymasa oraz
Dzień Księdza lub Dzień Ojca ( Ry-
dzyka ).
RK
Premier Józef Cyrankiewicz
lubił ostrą jazdę. Sam prowadził
limuzynę i „urywał się” często
BOR-owikom. Kościelni hierar-
chowie nie mają tak dobrze. Od
tragicznej śmierci bpa Jana
Chrapka w 2001 roku i wypadku
po pijaku bpa Śliwińskiego obo-
wiązuje ich zakaz prowadzenia po-
jazdu, dlatego wielu (np. biskup
polowy Tadeusz Płoski ) cierpi
z tego powodu. Na pocieszenie po-
zostaje im świadomość, że wożeni
są przez kierowców najwyższej pró-
by. Właśnie dla nich – szoferów
kościelnych VIP-ów – już po raz
siódmy prywatne firmy zorganizo-
wały specjalne szkolenia opłacane
przez kurie, obejmujące m.in. jaz-
dę w trudnych warunkach tereno-
wych i sytuacjach ekstremalnych.
W tym roku w takim ekstrakursie
(w tym czasie eminencje i eksce-
lencje uczestniczyły w Konferen-
cji Episkopatu Polski) wzięło udział
około 30 kierowców wożących hie-
rarchów.
AK
DIABEŁ ZA KRATKAMI
PS
Tego jeszcze nie było, ale mo-
że to dopiero początek... Sieradz-
ki sąd nie sprzeciwia się, by Da-
miana Ciołka , strażnika z tamtej-
szego więzienia, który zastrzelił
trzech policjantów, przebadał je-
den z najbardziej znanych w kra-
ju kościelnych egzorcystów. Du-
chowny orzekł bowiem, że siera-
dzanin ani chybi jest dręczony przez
szatana: bełkocze, ślini się godzi-
nami, liczy, słyszy jakieś głosy. Mi-
nisterstwo Sprawiedliwości zasko-
czone jest egzorcyzmami, jako że
czegoś takiego w polskich więzie-
niach jeszcze nie było. BS
POWOŁANIA DO
CZTERECH KÓŁEK
PS
Doprawdy, ze skóry wychodzą
duchowni katoliccy, żeby tylko za-
pobiec katastrofalnemu wprost spad-
kowi powołań do sutanny. Portale
114038867.023.png 114038867.024.png 114038867.025.png 114038867.026.png 114038867.027.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin