Boswell Barbara - Zaskoczeni przez miłość.pdf

(1380 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boswell Barbara - Zaskoczeni przez miłość
BARBARA BOSWELL
ZASKOCZENI PRZEZ MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przyszli Tildenowie - Katie Sheely delikatnie dotknęła ramienia Rachel. Rachel
Saxon, młodszy wspólnik w rodzinnej firmie, drgnęła zaskoczona. Poruszyła się gwałtownie i
niechcący uderzyła klawisz escape na klawiaturze komputera.
Tekst, nad którym pracowała, zniknął. Wszystko przepadło w ułamku sekundy. Rachel
z niedowierzaniem patrzyła na pusty ekran.
- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć - mruknęła Katie. Rachel stłumiła
westchnienie. Rzeczywiście przestraszyła się. Popatrzyła na dziewczynę. Dziewiętnastoletnia
Katie, recepcjonistka w kancelarii Saxon i Wspólnicy, rzadko ruszała się zza biurka, które
było jej małym królestwem. Ozdobiła je fotografiami członków rodziny, przyjaciół i
czworonożnych ulubieńców. Trzymała w nim wszystko - kosmetyki, lakier do paznokci,
sterty katalogów i dyskietek. Nigdy nie wchodziła do gabinetu Rachel, ale bogaci Tildenowie
od lat korzystali z usług kancelarii, uznała więc, że sprawa musi być pilna.
- Nie byli umówieni, sprawdziłam - oznajmiła. - Jest ich sześcioro i wyglądają na
niezadowolonych. Próbowałam wcisnąć im coś do czytania, ale...
- Młoda damo, nie przyszliśmy po to, aby czytać stare gazety - rozległ się tubalny
głos. - Chcemy się natychmiast widzieć z Eve.
Rachel zerwała się na równe nogi i podbiegła do drzwi. Townsend Tilden energicznie
ruszył w kierunku gabinetu Eve Saxon - starszego wspólnika w kancelarii, mentorki, wzoru
do naśladowania i rodzonej ciotki Rachel.
- Nie ma jej, panie Tilden - przerwała mu szybko. - Nazywam się Rachel. Jestem
siostrzenicą Eve. I również jestem prawnikiem.
Zawsze przedstawiała się Townsendowi Tildenowi, bo nigdy jej nie pamiętał. Nie
dlatego, że miał słabą pamięć - w wieku sześćdziesięciu pięciu lat potomek wpływowego i
znanego klanu Tildenów był w doskonałej formie. Po prostu nigdy nie zadawał sobie trudu,
aby zapamiętać nazwiska tych, którzy dla niego pracowali. Nie byli warci jego uwagi. Town
Tilden rozmawiał wyłącznie z ludźmi zajmującymi najwyższe stanowiska.
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała Rachel. Nienawidziła służalczego tonu swego
głosu.
Zauważyła, że Katie uśmiecha się szeroko.
- Natychmiast ściągnij tu Eve! - zażądał Townsend Tilden. - Mamy poważny kłopot i
musimy z nią porozmawiać.
34901675.001.png
Pozostała piątka Tildenów tłoczyła się w wąskim korytarzu. Niektórzy wyglądali na
przygnębionych, inni na wściekłych.
- Eve jest w sądzie w Filadelfii - wyjaśniła Rachel, wiedząc z góry, że jej wyjaśnienia
nikogo nie zadowolą.
Miała rację. Tildenowie jak jeden mąż spojrzeli na nią.
- Może ja mogłabym pomóc? - zapytała znowu. Była pewna, że się nie zgodzą.
Tildenowie nigdy nie korzystali z usług byle kogo. Miała nadzieję, że ją zlekceważą i pójdą
sobie do diabła. Ale nawet nie drgnęli.
- Jest drugi testament! - oznajmiła pięćdziesięcioletnia Marguerite Tilden Lloyd. Przed
laty chodziła razem z ciotką Eve do szkoły dla dziewcząt w Nowej Anglii. - Ta mała dziwka
twierdzi, że został spisany w ubiegłym roku i złożony u Quintona Cormacka. - Słowa
„dziwka” i „Quinton Cormack” wypowiedziała z największym obrzydzeniem.
- Drugi testament - powtórzyła zaskoczona Rachel. Poczuła nieprzyjemny dreszcz.
Określenie „mała dziwka” mogło dotyczyć tylko jednej osoby - Misty Czenko Tilden,
dwudziestoczteroletniej wdowy po świętej pamięci Townsendzie Tildenie seniorze, który
zmarł nagle w ubiegłym tygodniu w wieku dziewięćdziesięciu trzech lat.
- Poszła z tym do Quintona Cormacka? - Rachel próbowała ukryć zdumienie.
Nazwisko adwokata złowieszczo zabrzmiało w jej uszach.
Quinton Cormack? O nie, tylko nie on!
Właściwie nie powinna się tak dziwić. Ten krętacz zjawił się w Lakeview ponad rok
temu, aby przejąć po ojcu podupadającą kancelarię prawniczą.
Na wspomnienie poniżającej sprawy Pendersena Rachel poczuła zimny dreszcz. Przed
pojawieniem się w mieście Quintona Cormacka kancelaria Franka nie stanowiła żadnej
konkurencji. Ale kiedy zmieniła nazwę na Cormack i Syn, zaczęła sprawiać prawdziwe
kłopoty firmie Saxon i Wspólnicy. A teraz również Tildenom.
- Quinton Cormack ma kopię drugiego testamentu - mruknęła, czując, jak wzbiera w
niej złość. Zaczynała się zastanawiać, czy nie powinna wezwać Eve.
- Nie słyszałaś, co mówię? - dobiegł ją zniecierpliwiony głos. - Musisz wszystko
powtarzać jak papuga?
Katie zachichotała. Ale kiedy siedem par niezadowolonych oczu spojrzało w jej
stronę, natychmiast zrozumiała, że dobry humor jest nie na miejscu.
- Pójdę do siebie - mruknęła szybko i odeszła. Tildenowie zwrócili się znowu do
Rachel.
34901675.002.png
- To jest nagły wypadek, młoda damo - zagrzmiał Townsend Tilden. - Wezwij Eve
natychmiast. Sprawa jest wyjątkowo poważna.
Rachel znalazła się między przysłowiowym młotem a kowadłem. Postanowiła jeszcze
raz spróbować.
- Jakie są postanowienia testamentu, którym tak chwali się Misty? Jej taktyka odniosła
dobry skutek. Tildenowie zaczęli mówić wszyscy naraz. Najwidoczniej tylko czekali na to,
aby dać upust uczuciom do tancerki i striptizerki, z którą świętej pamięci senior rodu ożenił
się trzy lata temu ku ubolewaniu całej rodziny. Nikt już nie domagał się wzywania Eve Saxon
z sądu. Tildenowie wtargnęli do gabinetu Rachel, zasypując ją opowieściami o ostatnim
perfidnym występku Misty, która ujawniła najnowszy testament świętej pamięci męża,
Townsenda Tildena.
W akcie ostatniej woli pozostawiał cały majątek ukochanej, pogrążonej w żałobie
żonie.
- Mam przeczucie, że prawnicy Tildenów będą próbowali namówić cię do ugody
pozasądowej, Misty. To znaczy, że będziesz musiała oddać im część majątku męża w zamian
za obietnicę, że nie będą podważać testamentu.
Quinton Cormack podał kieliszek platynowej blondynce. Misty uwielbiała dziwne
koktajle, więc umiejętności, jakie zdobył podczas pracy za barem, okazały się niezwykle
cenne przy pokonywaniu jej awersji do prawników. Ufała adwokatowi, który poznał tajniki
serwowania drinków i dobrze wiedział, kiedy wstrząsnąć, a kiedy zamieszać. Siedzieli w
prywatnym biurze w piwnicy domu Cormacka. Oboje woleli rozmawiać tutaj niż w ponurej
oficjalnej siedzibie kancelarii położonej tuż przy linii szybkiej kolejki, w okropnej dzielnicy
biurowej Lakeview. Budynek, w którym znajdowało się biuro, drżał w posadach, jak podczas
trzęsienia ziemi, za każdym razem, kiedy przejeżdżał pociąg do Filadelfii.
- Powiedz mi, zamierzasz zawrzeć ugodę czy walczymy w sądzie? - Quint usiadł obok
Misty na pokrytej poduszkami szaroniebieskiej kanapie. Miała kształt litery L i stała wzdłuż
dwóch zasłoniętych drewnianymi panelami ścian.
Misty nie lubiła pić sama, więc Cormack sączył drobnymi łykami ciemne kanadyjskie
piwo z butelki.
- Dlaczego muszę podejmować jakiekolwiek decyzje? - westchnęła. - Testament jest
jasny. Townie chciał, żebym dostała wszystko. Z jakiej racji mam im cokolwiek oddawać? Po
co właściwie iść do sądu?
Quint pociągnął duży łyk piwa. Setny czy sto pięćdziesiąty raz Misty zadawała te
same pytania, na które udzielał jej identycznych odpowiedzi.
34901675.003.png
- Misty, napisałem ten testament na prośbę twojego męża cztery miesiące temu. Obaj
wiedzieliśmy, że rodzina będzie chciała podważyć jego autentyczność. Teraz możemy
walczyć z nimi w sądzie albo ich spłacić.
- Nie rozumiem, dlaczego są tacy pazerni! Mają własne fundusze depozytowe i
ogromne dochody z firmy rodzinnej. Są bogatsi od samego Boga. Po co im pieniądze
Towniego? - Misty wstała gwałtownie i wściekła zaczęła przemierzać niewielką przestrzeń
pomiędzy kanapą a ścianą.
Wypiła resztki z kieliszka dwoma szybkimi łykami.
- Dlaczego nie mogę zabrać tego, co mi zostawił? Mają tyle, a ja byłam biedna aż do
chwili, kiedy zjawił się Townsend. A co będzie, jeżeli...?
- Town zadbał o to, aby nie brakowało ci niczego do końca życia, Misty - przerwał
Quint. - Już nigdy nie będziesz biedna.
Skrzywił się. Cytowane słowa Scarlett O'Hary zabrzmiały żałośnie i
melodramatycznie. Ostatnio oglądał po raz kolejny fragmenty Przeminęło z wiatrem. Może
dlatego to właśnie zdanie przyszło mu na myśl.
Na szczęście Misty wyglądała na zadowoloną. Uspokoiła się i znowu usiadła na
kanapie.
- Mogę zapalić? - nie czekając na odpowiedź, sięgnęła do eleganckiej torebki po
papierosy.
Quint wzruszył ramionami. Był skłonny znosić wszelkie kaprysy, a ludzie miewali ich
wiele. Przyjmował sprawę, w przeciwieństwie do prawników z kancelarii Saxon i Wspólnicy
nie pytając klienta, kim jest i skąd przychodzi.
Odkąd przyjechał do Lakeview w stanie New Jersey czternaście miesięcy temu,
kancelaria Cormack i Syn zyskiwała coraz więcej klientów. Saxonowie z pewnością boleśnie
odczuwali jego obecność.
Wyobrażał sobie, jak ci nadęci i dumni prawnicy musieli go nienawidzić i jak
zazdrościli mu sukcesów, które przyciągały kolejnych zleceniodawców do jego biura.
Ostatnio zyskał kilku korzystających do tej pory z usług konkurencji. Wygrana sprawa
Pendersena okazała się punktem zwrotnym, a kolejna potyczka dotycząca testamentu Tildena
mogła tylko poprawić...
- Chcesz jednego, Quint? - głos Misty wyrwał go z przyjemnej zadumy. Wyciągnęła
ku niemu papierosy. - Patrzysz na tę paczkę takim głodnym wzrokiem.
- Nie, dziękuję. Rzuciłem, kiedy mój syn zamieszkał ze mną - wyjaśnił. - Nie było mi
łatwo.
34901675.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin