kwartalnik 10 2010.pdf

(640 KB) Pobierz
409173762 UNPDF
Chrześcijańska Medytacja
KWARTALNIK ŚWIATOWEJ WSPÓLNOTY MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
WWW.WCCM.PL • EDYCJA POLSKA, NR 10, MARzEC 2010
nie było go
w żadnym innym
miejscu
AllelujA!
żyCzy
RedAkCjA
„ChRześCijAńskiej
MedytACji”
Nie było go na Krzyżu. Poszedłem do hinduskiej świątyni, do starożytnej pagody, i nie zobaczyłem żadnych śladów jego
obecności. Udałem się do Heratu i do Kandaharu, ale nie było go ani na wyżynach, ani na nizinach. Wspiąłem się na
wierzchołek [baśniowej] góry Kaf, ale znalazłem tam tylko siedlisko [legendarnego] ptaka Anka. Udałem się do świątyni
Al-Kaba w Mekce. Nie było go tam. Spytałem o niego ilozofa Awicennę, ale on go nigdy nie widział. Zajrzałem do
własnego serca. Tam go zobaczyłem. W żadnym innym miejscu go nie było.
409173762.002.png 409173762.003.png
EDYCJA POLSKA, NR 10, MARZEC 2010
fot. Marek Zawadka
MedytACjA: W seRCu stWoRzeniA
Światowy Parlament Religii, Melbourne
4 grudnia 2009
szkoły Ramakriszny wygłosił swe znamien-
ne przemówienie, otwierając Światowy Par-
lament Religii w Chicago. Wydarzenie to stało się ikoną
– znakiem nadziei, że odtąd religie wkraczają na nową
ścieżkę dialogu i przyjaźni, na której, odrzucając konku-
rencję i rywalizację, pogodzą swe sprzeczności we wspól-
nej służbie ludziom. I pomimo wydarzeń z 11 września
2001 oraz ich następstw, w cieniu których dzisiaj spoty-
kamy się tutaj po 116 latach od wystąpienia Vivekandy,
mamy powody, by świętować jego optymizm. Niedługo
po obradach wspomnianego Parlamentu, na szczytowej
fali prosperity Imperium Brytyjskiego, odbyła się w Szko-
cji konferencja protestanckich misjonarzy. Stwierdzono
na niej, że wraz ze zwycięstwem Pax Brittanica i religii,
która była jej motorem, cały świat będzie chrześcijański
i zaniknie potrzeba kształcenia misjonarzy. W międzycza-
sie większość chrześcijan dobrze zrozumiała lekcję histo-
rii, a dzięki temu swą własną religię i w jej ramach –zna-
czenie Jezusa.
Oznacza to, że jako chrześcijański zakonnik mogę
z tego miejsca oświadczyć, mając za sobą autorytet ca-
łego Kościoła katolickiego, że nie odrzuca on niczego, co
jest święte i prawdziwe w innych religiach. Możemy na-
wet pójść dalej i dodać, że każdy religijny człowiek ma
obowiązek nie tylko poszanowania prawdy zawartej w in-
nej religii, lecz aktywne jej poznawanie i promowanie. To,
co ponad sto lat temu rozpoczęło się jako dialog między-
religijny, pomogło rozwinąć wspólnotę prawdy, w której
każda istota ludzka czuje się u siebie w domu. Konfucjusz
powiedział, że „kiedy wielkie Tao rządziło światem, wów-
czas świat był wspólnotą”. Módlmy się zatem, aby czas,
w którym żyjemy, zezwolił zapanować Tao – owej Drodze,
którą wszystkie tradycje religijne uważają za nienazwaną,
tak, abyśmy razem mogli budować wspólnotę prawdy
w służbie sprawiedliwości i pokoju.
Wyzwaniem i trudnością tej wizji jest połączenie róż-
norodności w jedność. z jaką łatwością głosimy ideały
jedności, po to tylko, by je równie łatwo zdradzić – na-
2
11 września 1893 roku Swami Vivekananda ze
409173762.004.png
EDYCJA POLSKA, NR 10, MARZEC 2010
zywamy to wtedy zawieszeniem rozmów, a nie ich ze-
rwaniem, kiedy tylko dadzą znać o sobie bolesne tarcia,
nieodłącznie obecne w różnorodności. Moim wkładem
w dzisiejszą dyskusję niech będzie wskazanie odwiecznej
mądrości przenikającej wszystkie religie – jako ich rdzeń
i źródło – mądrości medytacji, która przemienia energię
tarcia różnic w duchową chemię jedności. Chciałbym już
na wstępie podkreślić, że w żadnym momencie historii
nie było tak wielkiej potrzeby, aby przywódcy i nauczy-
ciele religii wrócili do swych duchowych korzeni, które
tkwią głęboko w glebie tej duchowości, z której każda re-
ligia czerpie własny duchowy autorytet.
tyw, przez interkulturowość i interreligijność, a napędza-
na jest technologią komunikacji i łatwością pokonywania
dalekich dystansów.
Wiek XX nie był dobrym wiekiem dla zinstytucjonalizo-
wanych Kościołów i dla cywilizacji. Europa wróciła na dłu-
gi czas do barbarzyństwa ludobójstwa na niespotykaną
w historii skalę, wraz z horrorem Holokaustu. Współudział
religii w niektórych z tych wydarzeń położył się długim
cieniem i podważył jej wiarygodność. Ateistycznej alter-
natywie nie powiodło się lepiej. Człowiek wydaje się być
ze swej natury istotą religijną – w swym poszukiwaniu
transcendencji i ostatecznego sensu – tak jak pozostaje
artystą przyciąganym przez piękno i twórczość, czy też
Dialog międzyreligijny nie jest czymś nowym. Kiedy
feniccy kupcy czy wędrowcy na azjatyckim Jedwabnym
Szlaku siadali przy obozowych ogniskach lub targowali
się na rynkach, kiedy chiński cesarz zaprosił chrześcijań-
skich zakonników z Bliskiego Wschodu, by założyli pierw-
sze klasztory w Chinach, różnice religijne były żarliwie
podkreślane i dyskutowane. Dzisiaj, kiedy młody czło-
wiek wraca z uniwersytetu i oznajmia rodzicom, że zamie-
rza zmienić religię, rodzina zasiada do kuchennego stołu
i odbywa się na ten temat rozmowa. Dialog sam w sobie
jest dowodem na wzajemną łączność wszystkich religii,
miejscem spotkań ich podobieństw i różnic. Pamiętam,
jak po raz pierwszy przyjechałem do Australii uczyć Me-
dytacji Chrześcijańskiej. Po moim wykładzie podszedł do
mnie aborygeński chrześcijanin i powiedział: ojciec mówi
o 2000 lat tradycji medytacji w Kościele. Moi przodkowie
praktykowali medytację przez 40.000 lat.” zapytałem go,
czym jest więc ona dla niego, chrześcijanina i aborygena
jednocześnie. Jego odpowiedź mocno mnie poruszyła:
„Jako chrześcijanin rozumiem, że to, w co przez tysiącle-
cia wsłuchiwali się moi przodkowie, było Słowem Boga
wybrzmiewającym w sercu stworzenia.”
Nigdy przedtem różNice
i podobieństwa Nie
zderzały się ze sobą
z takim impetem – Niczym
kolizje galaktyk, których
piękNe obrazy docierają
do Nas z odległości
milioNów lat świetlNych.
nienasyconym w ciekawości naukowcem, badającym na-
turę świata. Reakcją wielu ludzi na ów dylemat religijny
jest wiara bez przynależności – czerpanie z duchowych
korzeni religijności z jednoczesnym odrzuceniem doktryn
i zewnętrznych praktyk. Duchowość tak, religijność nie. A
jednak ta dychotomia nie jest w stanie sprostać na dłuższą
metę wymaganiom i potrzebom indywidualnej podróży
duchowej. Po niedługim czasie subiektywna duchowość
zaczyna przybierać religijne formy, a te z kolei mogą być
zaspokojone albo poprzez powrót do religijnych korze-
ni porzuconej tradycji, odkrycie na nowo i ożywienie jej
symboliki i rytuałów lub poprzez próbę stworzenia nowej
religii, czyli ponownego „wynalazku koła”.
Żadna religia nie rozwinęła się bez wpływu innych reli-
gii, tak jak w kategoriach genetycznych nie istnieje czysta
rasa. Nasze czasy charakteryzują się globalizacją dialogu
i prędkością, z jaką dają się zauważyć tego efekty. Nigdy
przedtem różnice i podobieństwa nie zderzały się ze
sobą z takim impetem – niczym kolizje galaktyk, których
piękne obrazy docierają do nas z odległości milionów
lat świetlnych. z tym, że nasze kolizje odbywają się tutaj
i teraz. 99 procent populacji świata w przeciągu dwóch
milionów lat historii „kulturalnej ewolucji” rodzaju ludz-
kiego żyło w małych lokalnych wspólnotach, rzadko kie-
dy mających styczność z obcymi wierzeniami i rytuałami.
„Nowoczesna” ludzkość oznacza ludzkość ukształtowaną
przez globalną i cyfrową wymianę poglądów i perspek-
Religia trwa dzisiaj w kryzysie. Ale cóż oznacza kryzys?
Jak dobrze wiemy z doświadczeń kryzysów osobistych,
kiedy tracimy kogoś lub coś bardzo cennego, kiedy życie
przybiera nieoczekiwany obrót, wówczas kryzys przynosi
poczucie utraty kontroli i bycia pozbawionym czegoś, co
wydawało nam się jak powietrze. Naturalną reakcją jest
3
 
EDYCJA POLSKA, NR 10, MARZEC 2010
panika, zaprzeczenie i wysiłek powrotu w znane rejony
bezpieczeństwa. Ale możliwy jest również wtedy krok
w kierunku akceptacji zmiany i wewnętrzna zgoda na jej
nieodwracalność. z głębi pustki wyrasta rozpoznanie i po-
jawia się nowe znaczenie w dotychczasowej bezsensow-
ności. Ta nowa wiedza jest mądrością. W Księdze Mądrości
czytamy, że „wielu mądrych to zbawienie świata” (Mdr 6,
24). Niestety, Księga nie podaje, ilu mądrych jest nam po-
trzebnych – wszystko jednak wskazuje, że potrzebujemy
ich wciąż coraz więcej. Każda religia, która nie jest w sta-
nie kształcić mądrych ludzi, zasługuje na wymarcie. Jaki
więc czeka nas następny etap w tym religijnym kryzysie?
Jaką formę przybierze religia w tym milenium? A może
lepiej zapytać, co współczesna ewolucja religii mówi nam
o kierunku, w którym zmierza ludzkość w świecie glo-
balnej kultury i technologii? zmienia się w nim rola mitu
i rozumienie, kim jest człowiek. W kulturze laickiej rola re-
ligii niekoniecznie została zupełnie wykluczona, zmianie
uległa jej funkcjonalność – coś, co z trudem przyjmują do
wiadomości ludzie religijni.
Nasze życie codzienne naładowane jest wysokim pozio-
mem stresu. Czas to pieniądz i coraz mniej mamy miejsca
na sakralną przestrzeń religijnych świąt. Rytuał jest dla
religii nieodzowny, ale i on ulega presji przystosowania
się do nowej świadomości. Jak więc religia poradzi sobie
w tym nowym świecie?
dług słów św. Pawła, ponieważ jeszcze nie dobiliśmy do
kresu podróży. Tak więc powszednie życie religii to wysi-
łek oraz świętowanie. Wysiłek, by połączyć przeciwności,
zaleczyć podziały i pogodzić tych, którzy są zwaśnieni.
Religia jest wtedy religijna, kiedy łączy, jest wówczas re-
ligio, łączeniem się ponownie. W przeciwnym razie robi
się demoniczna, a upadek jej najlepszych wyznawców
jest najgorszym z możliwych. Religia zachowuje intu-
icyjnie przeczuwaną mądrość o naszym przeznaczeniu
i wskazuje na obecny w nas potencjał do jego realizacji.
Krótko mówiąc, religia prowadzi nas od dwoistości do
nie-dwoistości (używając adwajtycznego wyrażenia dla
określenia jedności), do życia w Trójcy Świętej, w jedyno-
ści Boga, która przekracza różnice bez ich niwelowania.
Bóg nie niszczy niczego, co stworzył. Przemoc – codzien-
ny narkotyk ludzkiego ego – próbuje rozwiązać problem
„drugiego” i konlikt, który na tym tle powstaje, poprzez
niszczenie tego, co jest inne. Skorumpowana religia daje
się wessać w „rozwiązanie końcowe”, które wyraźne nigdy
nie jest końcowe, a jedynie cykliczne. Prawdziwa religia
rozwiązuje konlikt poprzez jego przekroczenie. Tylko ci,
którzy są otwarci wewnętrznie, mogą być wyczuleni na
to co transcendentne, na to, co leży poza zasięgiem ego.
Religia musi podtrzymywać w nas tę wolność, gdyż, jak
mówi Koran: Nie ma przymusu w religii! (2.256)
Religia nie jest celem w samym sobie. Jej palec wska-
zuje na księżyc. W Księdze Apokalipsy wizja Niebiańskie-
go Jeruzalem jest chrześcijańskim wyrazem uniwersalnej
religijnej intuicji dążeń ludzkości. Przed nami jest prze-
znaczenie, cel do osiągnięcia. A że jest to cel osiągalny
jedynie poprzez transcendencję, to zawodzi jego opis
w tradycyjnym języku doświadczeń znanych z życia.
Mimo owej niezdolności języka, wizja ta zawiera wielką
siłę: A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią
jest Pan, Bóg wszechmogący oraz Baranek. I Miastu nie
trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga
je oświetliła, a jego lampą - Baranek. I w jego świetle będą
chodziły narody, i wniosą do niego królowie ziemi swój
przepych (Ap. 21, 22-24). W Nirwanie nie będzie Świato-
wego Parlamentu Religii.
Do tej pory mówiłem o religii i jej naturze w świetle,
jakie rzuca na nią praktyka medytacji. Jest to spojrzenie
kontemplatywne w przeciwieństwie do doktrynalnego
czy instytucjonalnego. Doszedłem do takiego widzenia
sprawy poprzez Ewangelię i pomogła mi ona dostrzec
identyczne doświadczenie, obecne w różnych tradycjach
religijnych. To zaś z kolei dogłębnie uświadomiło mi, dla-
czego istotnie tak się dzieje, że wejście w głąb skarbów
duchowych własnej tradycji przenosi nas na wspólne te-
rytorium całej ludzkości.
Jezus był człowiekiem religijnym. Przestrzegał żydow-
skie Prawo, chyba, że było ono niedorzeczne – jak na przy-
kład zakaz uzdrawiania w szabat. Modlił się w synagodze
i chodził do świątyni w Jeruzalem. A jednak kiedy Jezus
naucza o modlitwie, to nie skupia się na jej zewnętrznych
aspektach, w rzeczy samej przestrzega bardzo przed fał-
szywą satysfakcją ego, dla którego zewnętrzne formy
mogą stać się pożywką. W zamian mówi: wejdź do swej
izdebki i zaleca porzucenie nadmiaru słów: Albowiem
wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go
poprosicie, odłożenie na bok zmartwień i niepokojących
myśli. Mówi o potrzebie uważności: Starajcie się naprzód
o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość oraz o życie
Przy naszej ogromnej różnorodności jesteśmy złą-
czeni poczuciem sensu bycia w drodze. Gdziekolwiek
ona prowadzi, to na jej końcu, jak powiedział Jezus swo-
im uczniom: W domu Ojca mego jest mieszkań wiele
(J 14,2). Jeszcze tam nie dotarliśmy. Neti, neti: ani tu ani
tam, jak wyraziła to hinduska tradycja, i co pokrywa się
z apofatyczną mądrością chrześcijaństwa. Pędzimy, we-
4
EDYCJA POLSKA, NR 10, MARZEC 2010
chwilą obecną. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro.
Przypomina, by pozostać czujnym i gotowym na nieprze-
widywalne. Każda szanująca się religia docenia w życiu
aspekt nieprzewidywalności, przypadek i element zasko-
czenia. Wszystko to wskazuje, że Jezus był nauczycielem
kontemplacji. W opowiadaniu ewangelicznym o Marii
i Marcie, kiedy pomaga zestresowanej nawałem zajęć
i neurotycznej Marcie odzyskać równowagę psychiczną,
konkluduje mówiąc, że Maria wybrała najlepszą cząstkę.
Maria jest w tym opowiadaniu jedynie milczącym świad-
kiem. Podczas gdy roztargniona Marta krząta się nieprze-
rwanie – oto patronka wszystkich zestresowanych ludzi
– Maria siedzi i wsłuchuje się w słowa Jezusa. Mówiąc
o najlepszej cząstce Marii, Jezus nie pomniejsza tym sa-
mym znaczenia pracy i służby Marty dla zebranych gości.
Naucza, że być poprzedza czynić, że kontemplacja jest
energią źródłową wszelkiej działalności, jeżeli ta z kolei
ma przynieść dobre owoce. Praca, która traci łączność
z tym nieruchomym punktem ciszy, z łatwością degene-
ruje się i przekształca w działalność dla ego.
dzało, ale ich twarze rozjaśniała radość. „Cóż sprawia, że
jesteście takimi?” – zapytał również ich. Odpowiedzieli:
„Duch Prawdy. Ujrzeliśmy Rzeczywistość i to nas uwolniło
od pogoni za niższymi ideałami”. Isa powiedział: „Oto ci,
którzy osiągnęli doskonałość. W dniu Ostatecznym, oni
staną przed obliczem Najwyższego”.
Niebo i piekło to silne symbole, obecne w każdej religii.
Tybetańskie malowidła i tanki wykazują wiele wspólnego
z europejskimi średniowiecznymi freskami. Dualizm pie-
kła i nieba, kary i nagrody – to niebezpiecznie łatwe pary
pojęć, którymi można się posłużyć w nauczaniu. Łatwo
nimi manipulować, by utrzymać wyznawców w ryzach
lęku, co stanowi dla przywódców religijnych ogromną
pokusę zdobycia władzy i bogactwa. Wszędzie tam, gdzie
tak się dzieje, nie głosi się nauki medytacji zwykłym zja-
daczom chleba. zostaje ona potraktowana jako wyspe-
cjalizowana i zastrzeżona praktyka dla wybranych – ezo-
teryczne hasło dla wtajemniczonych. Wtedy nazbyt łatwo
ulega zapomnieniu stara mądrość Bhagavad Gity:
prawdziwa religia rozwiązuje koNflikt poprzez jego
przekroczeNie. tylko ci, którzy są otwarci wewNętrzNie,
mogą być wyczuleNi Na to co traNsceNdeNtNe,
Na to, co leży poza zasięgiem ego.
Mądrość zawarta w opowiadaniu o Marii i Marcie do-
tyczy wszystkich religii, a nawet sięga struktury ludzkiej
kondycji. Jezus pouczył nadaktywną Martę, że potrzeba
tylko jednego (Łk.10,41). Nie sprecyzował dokładnie cze-
go, ale z pewnością miał na myśli fakt, że czyn i kontem-
placja muszą być w zgodzie, że harmonia i pokój w nas
to warunki konieczne dla harmonii i pokoju w społeczeń-
stwie. Owo pogodzenie sprzeczności to rezultat wysiłku
podczas codziennej pracy medytacyjnej. Jeżeli zadaniem
religii jest religio, to medytacja gra w niej niezastąpioną
rolę. Opowiadanie z tradycji suizmu wydaje się potwier-
dzać takie rozumienie równowagi między czynem a kon-
templacją:
Pewnego dnia Isa zobaczył kilku ludzi siedzących ze
zwieszonymi głowami na miejskim murze. zapytał ich:
„Co was tak gnębi?”. Odpowiedzieli: „Staliśmy się tacy,
bo opanował nas lęk przed piekłem”. Isa poszedł dalej
i wkrótce dostrzegł inną grupę ludzi stojących przy płocie
i pogrążonych w smutku. Tych też zapytał: „Co was tak gnę-
bi?”. Odpowiedzieli: „Pragnienie raju takimi nas uczyniło”.
Isa poszedł dalej swoją drogą, aż natknął się na trzecią
grupę ludzi. Wyglądali na takich, których życie nie oszczę-
Kto pracuje dla Mnie i Mnie czyni najwyższym celem
swego życia, i kto jest przyjacielem każdej żywej istoty,
ten z pewnością przyjdzie do mnie. (9,34)
A jednak na głębszych poziomach interpretacji sta-
nów piekła i nieba, jawią się one jako doświadczenie, za
które sami jesteśmy odpowiedzialni. Prawdziwe demony,
jak to rozumieli Ojcowie i Matki Pustyni, to emocje gnie-
wu, pychy, pożądania, zazdrości, rozpaczy i egoistycznej
rozpusty. Piekło i niebo to nie kara i nagroda, ale rzeczy-
wistości naszej egzystencji, które możemy przekroczyć
przy pomocy łaski.
Wszystkie religie rozróżniają wyraźnie etykę i ducho-
wość. Skorumpowana religia skłania się do kładzenia na-
cisku na etykę, do absolutyzowania jej, wypierając tym
samym Absolut, który jedynie Jest – Boga, Prawdziwą
Rzeczywistość, będącą poza pojęciami dobra i zła, tak jak
my je ciasno deiniujemy. Sercem etyki jest pokorne przy-
znanie, że jesteśmy sobie równi.
Prawda ta jednak pozostaje jedynie zwykłym banałem
5
409173762.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin