Komando zabójców.pdf

(295 KB) Pobierz
Komando zabójców
Leszek Szymowski
Ali Agca po wyjściu z więzienia zarobił miliony, udzielając wywiadów i inkasując zalicz-
ki za książki. Terroryści, którzy wraz z nim próbowali zamordować Jana Pawła II, nigdy
nie ponieśli kary. Dziś wszyscy wiodą życie szanowanych biznesmenów. Ich mocodawcy
i opiekunowie z tajnych służb zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.
Było ich czterech. Młodzi, pełni energii, wyszkoleni w arabskich obozach dla terrory-
stów. Wychowani na bezwzględnych zabójców. Przepełnieni nienawiścią i ideą walki z
imperializmem i Watykanem. Gotowi zamordować każdego, kogo uważali za wroga. Ali i
Oral – obaj wówczas 23-letni – znali się wcześniej, z podstawówki i szkoły średniej, którą
obaj przerwali w tym samym czasie i z tych samych powodów. Mieli do siebie pełne za-
ufanie. Obok nich Omer i Sedat. Też z Turcji. Choć działali w tej samej organizacji, nie
znali się osobiście. Nie znali też dwóch pozostałych kolegów. Losy ich wszystkich splotły
się na trzy dni w maju 1981 roku. 10 maja wszyscy spotkali się w Rzymie, w maleńkim
mieszkaniu oddalonym o kilka kilometrów od placu Świętego Piotra, wynajmowanym
przez Jelio Wasiliewa – sekretarza attaché obrony Ambasady Bułgarii we Włoszech. Tra-
fili tam punktualnie, bo tak kazał im człowiek, który od dwóch lat wyznaczał im zadania i
którego znali pod imieniem Bekir. Bekir czekał na nich w towarzystwie trzech ludzi mó-
wiących w innym języku. Wcześniej powiedział każdemu z nich, że czeka go „najważniej-
sze zadanie”. O szczegółach mieli porozmawiać już bezpośrednio.
Narkotykowy szmugler
O „Bekirze” mówią dużo akta śledztwa prowadzonego od 13 maja 1981 roku przez Wy-
dział Śledczy rzymskiej prokuratury. Akta zawierają dokładny przestępczy życiorys tego
człowieka. Nazywał się Bekir Celenk i od połowy lat 70 znany był tureckiej policji jako
jeden z najważniejszych przemytników narkotyków. W 1979 roku Celenk został areszto-
wany przez władze Bułgarii za przemyt większej ilości narkotyków. Szybko jednak wy-
szedł zza krat. Z analizy włoskiego kontrwywiadu znajdującej się w aktach śledztwa w
sprawie Jana Pawła II wynika, że najprawdopodobniej Celenk wyszedł dlatego, że zobo-
wiązał się do współpracy z bułgarskimi służbami specjalnymi. To o tyle prawdopodobne,
że w 1980 roku ten sam Celenk przedstawił swoim bułgarskim kolegom Ali Agcę jako
osobę wybraną do zastrzelenia polskiego papieża. Z akt śledztwa wynika, że Agcę do tej
roli wytypował Asłan Samet – szef organizacji „Szare Wilki” (prawdopodobnie miał po-
wiązania z KGB), kolega i współpracownik Celenka. Jego zdaniem Agca był na tyle do-
brze wyszkolony i zmotywowany, że mógł bez żadnych skrupułów pociągnąć za spust,
mierząc do Jana Pawła II.
Cyngle z Malatyi
Ali Agca i Oral Celik – gdy spotkali się w tajemniczym mieszkaniu w Rzymie – byli już
dobrymi znajomymi. Poznali się w latach 60. w szkole średniej w Malatyi w środkowej
Turcji. Obaj jednak szybko zrezygnowali z nauki. Agca – zafascynowany terrorystyczny-
mi hasłami „Szarych Wilków” – rzucił szkołę, aby zająć się działalnością wywrotową. Za-
pytany przez przełożonych o inne osoby, które można byłoby przyjąć do organizacji, za-
proponował właśnie Celika. Ten się zgodził i razem pojechali do Libanu, na obóz szkole-
niowy dla terrorystów arabskich. Jako wyróżniający się uczestnicy szkolenia w 1979 roku
zaczęli otrzymywać „zadania specjalne”. Najpoważniejszym było zlecenie zamordowania
Abdi Ipekci – tureckiego dziennikarza nieprzychylnego ówczesnej władzy. Agca został za
to zabójstwo skazany, jednak wkrótce później uciekł z więzienia. Zostało jednak sporo
wątpliwości wokół tej zbrodni. W latach 80. dziennikarka amerykańska Claire Sterling do-
tarła do dowodów przemawiających za tym, że to nie Agca, tylko Oral Celik był zabójcą
dziennikarza, zaś jego wspólnik wziął na siebie odpowiedzialność za to. Do hipotezy tej
powrócił później sędzia Ferdinando Imposimato, który prowadził śledztwo w sprawie za-
machu na Jana Pawła II. Przy okazji wyszło na jaw, że Celik dopuścił się innych zabójstw
(Sterling pisze o kilkunastu). Wszystko wskazuje na to, że doświadczenie kryminalne obu
młodych „Szarych Wilków” sprawiło, że to właśnie oni zostali wybrani, aby zrealizować
najważniejszy element planu zamachu na papieża. Tym bardziej, że wchodziło w grę za-
stosowanie wariantu, w którym jeden z nich jest w stanie wziąć odpowiedzialność za dru-
giego.
Nocne spotkanie
Późnym wieczorem 10 maja 1981 roku w rzymskim mieszkaniu omówione zostały role
przypadające każdemu z uczestników spisku na życie papieża. Według tej koncepcji rolę
egzekutorów mieli wziąć na siebie Agca i Celik. Ich zadanie polegało na tym, aby wypa-
trzyć moment, kiedy papież będzie najbliżej ich i wtedy do niego strzelać. Tak, aby zabić.
Agca wziął na plac świętego Piotra pistolet typu browning, Celik wziął berettę kaliber
7,62 milimetra. Obok nich miał stanąć Omer Ay – trzeci, najmłodszy uczestnik spisku. Ay
spakował plecak wypełniony granatami hukowymi i petardami, emitującymi dym. Jego
zadanie polegało na tym, aby zaraz po zamachu wywołać jak największe zamieszanie i pa-
nikę na placu Świętego Piotra. Miało to umożliwić wszystkim terrorystom ucieczkę.
Tajemnica zabójcy
To nie był koniec zbrodniczego planu. Czwarty Turek – Sedat Kadem (poznał spiskow-
ców dopiero wieczorem 10 maja) – miał stanąć za nimi uzbrojony w karabin snajperski.
Był trzecim strzelcem gotowym do zabicia papieża. Z materiału zgromadzonego w śledz-
twie wynika, że miał strzelać, gdyby Agcy i Celikowi nie udało się zamordować Jana
Pawła II. Tyle tylko, że Kadem mógł mieć jeszcze jeden cel: zabicie kolegów – zama-
chowców. Hipoteza taka pojawiła się w 1983 roku. Analizując zapisy kamer na placu
Świętego Piotra, technicy włoskiej policji zwrócili uwagę, że Kadem – widząc zbliżający
się papamobile – ustawił się w takim miejscu, że trudno mu było strzelać do Jana Pawła II,
a łatwo do dwóch kolegów.
W trakcie spotkania 10 maja, spiskowcy poznali również dwóch mężczyzn z Bułgarii. By-
li to Todor Ajwazow – kasjer ambasady bułgarskiej oraz wspomniany wcześniej Jelio Wa-
siliew. Obaj byli funkcjonariuszami wywiadu pracującymi pod przykryciem dyplomatów.
Obiecali pomoc w zorganizowaniu ucieczki z placu świętego Piotra. W określonym miej-
scu zaparkowali samochód marki alfa romeo na dyplomatycznych numerach rejestracyj-
nych. Trzej strzelcy mieli jak najszybciej uciec z placu, dostać się w umówione miejsce i
wsiąść do alfy. Kierowca miał ich odwieźć aż do ambasady bułgarskiej. Tam w zależności
od rozwoju sytuacji mieli poczekać od kilkudziesięciu godzin do kilku dni. Potem specjal-
ne samochody dyplomatyczne miały wywieźć ich do Turcji. Tyle wynika ze śledztwa wło-
skich prokuratorów.
Niespełniony plan i wielkie pieniądze
Tak misternie uknuty plan w kulminacyjnym momencie zawalił się. Pistolet Ali Agcy za-
ciął się po drugim wystrzale i terrorysta nie zdążył posłać w stronę Jana Pawła II trzeciej
kuli. Z kolei Oral Celik po raz pierwszy w swojej karierze zabójcy spudłował. Ekspertyza
balistyczna przeprowadzona na polecenie sędziego Ferdinando Imposimato wykazała, że
Celik mierzył do ojca świętego, ale trafił w palce kobietę stojącą w pobliżu papamobile.
Natychmiast po strzałach gwardziści szwajcarscy (straż przyboczna papieży) osłonili swo-
imi ciałami Jana Pawła II, a kierowca papamobile ruszył do szpitala. Wtedy Omer Ay rzu-
cił w tłum granaty hukowe i petardy, a Oral Celik i Sedat Kadem zaczęli uciekać z placu
Świętego Piotra. Agcy się to nie udało. Gdy tylko próbował przeładować browninga, aby
dalej strzelać do papieża, rzuciła się na niego stojąca obok zakonnica – siostra Lettycja.
Doszło między nimi do szamotaniny. Krzyczał: to nie ja, nie ja strzelałem, a ja mu odpo-
wiedziałam: widziałam, że to pan – zeznawała później w śledztwie zakonnica. Ta szamo-
tanina zgubiła terrorystę. Silniejszy i bardziej wysportowany Agca nie zdążył przez nią
uciec i kilka sekund później został zatrzymany przez karabinierów. Trafił do aresztu, a po-
tem do sądu. Usłyszał wyrok za próbę pozbawienia życia papieża i trafił do więzienia. W
2000 roku darowano mu karę na podstawie amnestii, jednak terrorysta nie wyszedł z wię-
zienia. Został przekazany władzom w Turcji, a te umieściły go w więzieniu w Ankarze,
aby odbył karę za zabójstwo Abdi Ipekci. 18 stycznia 2010 roku Agca wyszedł z więzie-
nia jako człowiek wolny.
Już przed bramą więzienną na Agcę czekał tłum dziennikarzy. Zamachowiec chętnie z ni-
mi rozmawiał. Najpierw udawał szaleńca. Mówił, że jest Chrystusem, zapowiadał, że nie-
bawem nastąpi koniec świata. Potem zdradził, że jako człowiek wolny ujawni w końcu
wszystko, co ma do powiedzenia, bo sprawa zamachu na Jana Pawła II bardzo mu ciąży i
wzbudza w nim wyrzuty sumienia. Jeszcze tego samego dnia w biurze adwokata Agcy
rozdzwoniły się telefony. Dziennikarze z całego świata zaczęli dzwonić z prośbami o wy-
wiad, z ofertą wydania książki. Agca wyrażał zainteresowanie, ale później szokował cena-
mi. Miał w czym wybierać, bo dzwonili również producenci filmowi zainteresowani fil-
mem ujawniającym kulisy zamachu na Jana Pawła II. Ostatecznie stanęło na 320 tysiącach
euro za wywiad, ponad milion za książkę i jeszcze kolejny milion za film. 52-letni Ali Ag-
ca, po ponad 28 latach spędzonych w więzieniu szybko został bogatym człowiekiem. Aby
utrzymać lukratywne perspektywy na przyszłość, Agca potrzebował rozgłosu. Przez lata
spędzone w więzieniu uczył się tego, jak zapewniać sobie rozgłos. Gdy tylko stał się wol-
nym człowiekiem, jednemu z dziennikarzy udzielił wywiadu, w którym zapowiedział, że
będzie występował o polskie obywatelstwo, aby zostać członkiem narodu, z którego wy-
wodził się Jan Paweł II. „Czy bracia mogą mieć różne obywatelstwo?” – pytał Agca,
wspominając słowa papieża, który nazwał go swoim bratem. Deklaracja ta wywołała w
Polsce oburzenie. Minister spraw zagranicznych Radek Sikorski nazwał pomysł „absur-
dalnym”. Ostatecznie terrorysta nie przyjechał do Polski, jednak świetnie przypomniał
światu o swoim istnieniu.
Od bandziorów do biznesmenów
Jego koledzy szybciej cieszyli się wolnością. Granaty hukowe rzucone przez Omera Aya
spotęgowały chaos i zamieszanie i pozwoliły im uciec. Wszyscy trzej dobiegli do alfy ro-
meo zaparkowanej w pobliżu placu świętego Piotra. Kierowca zawiózł ich do ambasady
bułgarskiej. Tam wszyscy spędzili kilka kolejnych dni. Potem wsiedli do dużego mikrobu-
su należącego do ambasady bułgarskiej. Mikrobus miał dyplomatyczne numery rejestra-
cyjne, przez co nie mógł być kontrolowany przez policję. Mikrobus – omijając kontrole
graniczne – pojechał przez Turcję do Bułgarii. W Turcji wysiadł Sedat Kadem. Oral Celik
pojechał do Bułgarii. Omer Ay wykorzystał sfałszowany paszport, aby wyjechać do RFN.
Tam jednak został szybko zdemaskowany i trafił do aresztu. Z wnioskiem o jego ekstrady-
cję zwróciły się władze tureckie i włoskie. W tym drugim kraju miał zostać oskarżony o
współudział w zamachu na papieża. Po raz pierwszy w historii Niemiec zdarzyło się, aby
o jednego zatrzymanego upominały się aż dwa kraje na raz. Sprawę musiał rozstrzygnąć
Sąd Najwyższy, który stwierdził, że w takiej sytuacji pierwszeństwo ma ten kraj, z którym
umowa o ekstradycję zawarta została wcześniej. Tym krajem była Turcja i w 1982 roku
Ay został przewieziony do Turcji. W więzieniach spędził tylko pięć lat, skazany za drobne
przestępstwa kryminalne popełnione przed 1981 rokiem. W 1987 roku wyszedł jako czło-
wiek wolny, jednak od tamtego czasu nigdy już nie wyjechał z kraju. Pieniądze zdobyte
podczas działalności przestępczej zainwestował w mały hotel w Antalyi, który dziś jest je-
go źródłem utrzymania. Po wyjściu z więzienia Ay wycofał się z działalności przestęp-
czej. Dziś wiedzie spokojne życie w Antalyi, prowadząc swój hotel. Co ciekawe: jego ho-
tel znajduje się w ofercie biur podróży, także polskich, których właściciele nie wiedzą, że
nakręcają interes współsprawcy zamachu na Jana Pawła II.
Również spokojnie, choć nieco bliżej „świata” żyje Sedat Kadem. Już w sierpniu 1981 ro-
ku trafił do więzienia za przestępstwa popełnione w ramach działalności w „Szarych Wil-
kach”. Kadem przyznał się do wszystkich zarzutów, wyraził skruchę i obiecał poprawę ży-
cia. Choć groziło mu nawet dwadzieścia lat więzienia, trafił za kratki tylko na pięć lat i
często korzystał z przepustek. Wyszedł w 1986 roku i postanowił już nigdzie nie wyjeż-
dżać. Tym bardziej, że Włochy upomniały się o jego ekstradycję, aby postawić go przed
sądem za współudział w zamachu na papieża. Jednak turecki sąd odmówił ekstradycji. Ka-
dem zainwestował wszystkie swoje pieniądze w mały butik z pamiątkami w historycznej
dzielnicy Istambułu. Prowadzi go do dziś.
Największą karierę biznesową zrobił za to Oral Celik. Nie niepokojony przez nikogo do-
tarł mikrobusem ambasady bułgarskiej aż do Bułgarii. I natychmiast wrócił do szmuglo-
wania narkotyków. Przez siedem lat zarobił na tym fortunę. Wpadł w 1988 roku i trafił do
więzienia, ale wyrok złagodzono, bo współpracował z organami ścigania. Kara skończyła
się w 1993 roku, ale wtedy upomniał się o niego włoski wymiar sprawiedliwości. Bułgar-
ski sąd zgodził się na ekstradycję i Celik został przewieziony do Rzymu. Tam szybko sta-
nął przed sądem oskarżony o próbę zamordowania papieża. Koronnym dowodem było
zdjęcie wykonane na placu Świętego Piotra, przedstawiające Celika mierzącego z pistole-
tu do papieża. Jednak terrorysta wyparł się wszystkiego, a jego adwokat zakwestionował
wiarygodność zdjęcia (nie można było na nim rozpoznać twarzy strzelca). Adwokat Turka
przekonał też sąd do konieczności przesłuchania Agcy. Agca zeznał, że Celik nie strzelał
do papieża. Ku zdumieniu wszystkich włoski sąd uniewinnił oskarżonego. Terrorysta od-
zyskał paszport i jako wolny człowiek wrócił do Turcji. Ożenił się, zapragnął stabilizacji i
spokoju. Udzielił wywiadu amerykańskiemu dziennikarzowi, w trakcie którego przyznał
się do udziału w zamachu na papieża. Wydał również książkę o kulisach zamachu. Wło-
skie władze określiły ją słowem „bzdura”, jednak umiejętnie prowadzona kampania rekla-
mowa wokół książki zagwarantowała jej świetną sprzedaż i w efekcie po roku na konto
Celika wpłynęło ponad sto tysięcy dolarów. Były terrorysta zainwestował wszystkie pie-
niądze z przestępczej działalności w swój biznes. Założył dwie firmy, a potem kupił klub
sportowy w rodzinnej Malatyi. Do dziś jest jego szefem. Sukces jego firm i klubu piłkar-
skiego wywindował Celika na członka wpływowego klubu biznesowego w Turcji skupia-
jącego najlepszych przedsiębiorców. Jego mroczna przeszłość jest tajemnicą poliszynela i
na nikim w Turcji już dziś nie robi wrażenia.
Bez ciągu dalszego
Spiskowcy, którzy 10 maja 1981 roku w mieszkaniu bułgarskiego dyplomaty w Rzymie
omawiali szczegóły planu zamordowania Jana Pawła II, nigdy już się razem nie spotkali.
Dwaj Bułgarzy zginęli w dziwnych okolicznościach w latach 90. zaraz po tym, jak sędzia
Ferdinando Imposimato uzyskał zgodę na ich przesłuchanie. Wkrótce potem, na wniosek
włoskich śledczych, turecki sąd wydał zgodę na ekstradycję Bekira Celenka. Jednak dzień
przed planowanym terminem ekstradycji Celenk został znaleziony martwy w więziennej
celi, a okoliczności jego śmierci do dziś budzą wątpliwości. Ali Agca i Oral Celik, choć
przez lata byli bliskimi przyjaciółmi, dziś nie prowadzą wspólnych interesów. Z pozosta-
łymi uczestnikami spisku nie rozmawiają. Podobno Agca ma do nich żal. Za to, że wziął
całą winę na siebie, nigdy ich nie wsypał, a oni, gdy uciekli z Rzymu, nie wsparli finanso-
wo jego rodziny w takim stopniu, jak chciał. Oni mają żal do niego, że chce jak najwięcej
zarobić na opowiadaniu o zamachu i nie chce się z nimi podzielić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin