Summa teologii sw Tomasza.pdf

(191 KB) Pobierz
Summa teologii świętego Tomasza z Akwinu
K S . J AN B AREILLE
–––––––––
"Jako mądry budowniczy, założyłem fundament" (1 Kor. 3, 10).
"Kto urządził kształt domu, zowie się mądrym, i budowniczym, w odniesieniu do niższych
rzemieślników, którzy ciosą drzewo i kamienie, albo przygotowywują wapno".
( Sum. Teol. cz. 1, kw. 1, a. 6).
Francuz, rodem z Langwedocji, Gui Fulcodi, kardynał-biskup Sabiński,
jeden z najznamienitszych członków świętego kolegium, wysłany jako legat do
Anglii, w celu pogodzenia króla z niespokojnymi baronami, dowiaduje się w
Boulogne nadmorskim, że głosami swoich kolegów zebranych w Peruzie,
powołanym został na tron papieski. Przybiega do Włoch, udaje się do Peruzy
przebrany za kwestarza, żeby ujść rąk Manfreda, ustawicznie wojującego ze
Stolicą Świętą. Żali się na ten niespodzianie narzucony mu ciężar i wszelkich
używa sposobów, ażeby się odeń uwolnić. Lecz ni prośbami, ni łzami swymi nie
może już odmienić sprawiedliwie dokonanego wyboru, któremu całkiem był
obcym; dnia piątego lutego 1265 musiał przyjąć wysoki apostolski urząd, a dnia
dwudziestego drugiego tegoż miesiąca, w pierwszą niedzielę postu koronował
się pod imieniem Klemensa IV. Przez pokorę chciał zrzec się tej najwyższej
godności; pokornym też pozostał i wtenczas, kiedy ją już posiadł; lecz cnotę tę
umiał połączyć ze stałością i apostolską odwagą, które zawsze Głowę Kościoła
odznaczać powinny. Dowiódł tego w całym swym życiu. Wstępując na tron
papieski po Urbanie, zdawał się po nim dziedziczyć wszystkie cnoty, stąd i
przychylność dla Doktora Anielskiego. Lubo wiedział dobrze o daremnych
pokuszeniach się swoich poprzedników, sam chciał z kolei spróbować, czyby
nie udało się posunąć Tomasza do najwyższych godności w Kościele,
przeświadczonym będąc, iż przez to nie tylko wynagrodzi zasługę, ale nadto
usłuży dobru religii. Lecz pojęcia naszego świętego męża odbiegały daleko od
tego, czym go obdarzyć pragnęła wspaniałomyślność Papieża. Ustawicznie o to
błagał Boga, żeby mógł uchylić się od wszelkich godności na tej ziemi, a mimo
to nie przekroczyć w niczym przeciw ustawom świętego posłuszeństwa.
Zaklinał Klemensa przez ową boleść i troski, jakich sam doświadczył w czasie
swego wyniesienia do godności Namiestnika Chrystusowego, iżby jemu
1
807071197.013.png 807071197.014.png 807071197.015.png
 
oszczędził tym słuszniejszego smutku i trosk tym dotkliwszych. Tak pisał do
Papieża ten naśladowca wierny pokornego Dominika.
Mimo dawniejszych jego odmownych odpowiedzi i próśb uprzednich
podpisał Papież bullę podnoszącą Tomasza z Akwinu do godności arcybiskupa
Neapolitańskiego, i nadającą mu dochody klasztoru świętego Piotra ad Aram (1) .
Lecz Tomasz dowiedziawszy się o tym, tak się zasmucił i tak prosić począł
rzewnie Papieża, że ten zgodził się w końcu na usunięcie tego uroczystego aktu.
Po raz to ostatni powaga najwyższego Pasterza ustąpić musiała przed pokorą
Tomasza z Akwinu; prośbami swymi i ustępstwem na końcu, daleko bardziej,
niż swoim tryumfem, podniósł on w oczach ludzi rzeczywistą wielkość
niezwyciężonego dominikanina. Dziś dopiero będzie mógł spokojnie poświęcić
się wielkiemu zadaniu, które już dawno wypełniać począł pośród świata przez
swój geniusz i świątobliwość. Niewielka liczba lat pozostaje mu już na ziemi, a
przecież wiele ma jeszcze do zrobienia; musi się więc śpieszyć, nim noc
zapadnie. Rzec by też można rzeczywiście, że jakieś tajemne przeczucie
bliskiego kresu życia, nakazuje mu kwapić się ze swoją pracą, wydać czym
prędzej świetlane, gorące wielkiej swej duszy zadania. W tej też chwili jego
żywota widzieć można, jak z podwojoną działalnością wpływa na swoją epokę,
jak mnogie wydaje dzieła, przez które stanie się wychowawcą przyszłych
pokoleń.
W pierwszych latach panowania Klemensa IV święty Tomasz z Akwinu
rozpoczął pracować nad nieśmiertelnym swoim dziełem: Summa theologiae .
Pomnik to najznamienitszy trzynastego stulecia, wyraz najwyższy katolickiej
umiejętności, główne zdaje się zadanie życia Tomasza z Akwinu. Zrażony, jak
sam mówi we wstępie do tego wielkiego dzieła, ciemnością, nieładem, gadaniną
zbyteczną teologij scholastycznych ówczesnych, podjął plan krótkiego, lecz
dosadnego, jasnego, metodycznego zbioru, gdzie by jednak pomieściła się cała
nauka chrześcijańska, zacząwszy od istnienia Boga, aż do ostatniego moralności
ewangelicznej przykazania. Prawdziwa to encyklopedia religijna, obrana ze
wszelkich, obcych żywiołów, ze wszelkich nieużytecznych dociekań,
obejmująca natomiast w porządku logicznym i naturalnym wszystkie zasady
teoretyczne i praktyczne objawionej religii, tak, iżby każda była sama w sobie
skończoną całością, a w związku z drugimi tworzyła dokładny ustrój naukowy.
Jest to wierny obraz religii, której ręka Boża nakreśliła nieodmienne linie i
cudny naznaczyła układ, tym samym obraz to Bóstwa samego, które jak we
2
807071197.001.png 807071197.002.png 807071197.003.png
 
wszystkim, tak tym więcej w dziele objawienia, złożyło wyraźne i
najświetniejsze znamiona odwiecznego piękna.
Summa teologii może być uważaną w swoim wstępie, sama w sobie i w
następstwach jakie sprowadziła.
Można by było napisać wstęp, czyli przygotowanie do Summy świętego
Tomasza, jak Euzebiusz Cezarejski napisał przygotowanie ewangeliczne, bo w
pewnym znaczeniu, było to zużytkowanie wszystkich wiedzowych podań
ludzkości; podejmowało ono zasoby intelektualne i zdobycze duchowe
wszystkich poprzednich wieków. Historia życia ludzkiego przedstawia
badaniom katolickiego teologa dwie niewyczerpane skarbnice wiedzy, to jest
zasoby umiejętności ludzkich i skarby umiejętności Boskich.
Były to rozliczne materiały przyszłego naukowego pomnika. Z jednej
strony rozwój i odkrycia filozofii w trzech działach, jakie wciąż obejmuje pod
różnym imieniem, czy to przyrody, albo wszystkości istot, czy prawdy, albo
sztuki słowa, czy dobra, albo prawideł moralności (1) . Z drugiej strony cały skład
wiary, księgi święte, podanie spisane i niespisane, synody, akta papiestwa, bo
teologia jest umiejętnością, co jednoczy i zlewa z sobą te dwa rodzaje żywiołów,
by z nich utworzyć umiejętną całość naukową. Otwórz pierwszą lepszą księgę
Ojców Kościoła, Stromata Klemensa Aleksandryjskiego, lub O mieście Bożym
świętego Augustyna, a co chwila widzieć będziesz, jak każden z nich przechodzi
od rzeczy Boskich, do rzeczy tego świata, od dowodów rozumu do zasad wiary,
od odkryć do objawienia, od ziemi wznosi się do nieba, żeby zbadać mógł
wszechstronnie umiejętność Bożą i ludzką. A jednak żaden z nich nie potrafił
wznieść całkowitego systemu teologii; po dwunastu wiekach pracy, ich
pokuszenia się rozrzucone w przeszłości podobne są do ruin świątyni, której
zbudować nie umiano, a oczekują one z cierpliwością nieśmiertelności
umiejętnej ręki architekta. W końcu zjawił się i architekt, a idąc za natchnieniem
swego geniuszu i za natchnieniem wiary, zabrał się do pracy i wzniósł budowę
teologiczną, która od chrześcijanizmu zapożyczyła coś z jego nakazującej
wielkości i powagi majestatu; niewzruszona jako on, przetrwa bez odmiany
różne koleje społeczeństw i przewroty naukowe.
Plato i Arystoteles wyrzec się zdali, każdy ze swojego stanowiska, ostatni
wyraz umiejętności filozoficznej; obadwaj ogarnęli rozległe jej dziedziny,
3
807071197.004.png 807071197.005.png 807071197.006.png
 
obadwaj zgłębiali rozliczne jej części. Niewątpliwie uczeń Sokratesa i
nauczyciel Aleksandra, głośni są w historii swoimi rozprawami, a zaprzeczyć
nie można, że przesada ich mniemań sprowadziła ważne pomiędzy nimi
nieporozumienia, lecz nic też z pozoru nie zdaje się bardziej sprzecznym, jak
synteza i analiza, które w nich się uosabiają, a przecież nic nie godzi się lepiej w
powszechnej harmonii umiejętności. Stoją oni na dwóch biegunach świata
duchowego, lecz oś wspólna łączy ich z sobą; panują w tych samych krainach i
rozważają je; zasady ich sprowadzone do umiarkowanych wyrażeń dopełniają
się wzajem i podtrzymują. Godziłoby się nawet powiedzieć, że idee , które są
kamieniem węgielnym akademickiej budowy, blisko graniczą z formami
perypatetyzmu. Platon i Arystoteles ledwie samą różnią się od siebie nazwą;
nauka ich w gruncie jest taż sama (3) .
W rzeczywistości jednak bardziej się oni różnią od siebie, niż mniemają
ci, których zdania przywiedliśmy. Obadwaj ci wielcy ludzie utworzyli i
przedstawiają w sposób wyraźny dwie metody filozoficzne, prowadzące
człowieka w odszukiwaniu prawdy; metodę indukcji i dedukcji. Są to dwie
drogi, co wychodzą z dwóch przeciwnych punktów, lecz jeżeli kto na krok z
nich nie zbacza, doprowadzają do tych samych wyników naukowych. Dowodzi
tego Platon i Arystoteles, przynajmniej w najważniejszych przedmiotach, jakie
umysł ludzki zajmować mogą. Są jednak w sprzeczności w wielu innych
zagadnieniach, a szczególniej w zagadnieniach dotyczących teorii władz ducha
ludzkiego, poznania człowieka, a tym samym ludzkości.
Lecz przyznać trzeba, że różnica pomiędzy obudwoma jawi się przede
wszystkim w sposobie przedstawienia swej nauki. Platon rozwija swoją, na
podobieństwo Sokratesa, swego mistrza, w dialogach formy dramatycznej, lub
oratorskiej, nie tak też łatwo objąć jego poglądy; potrzebna jest ku temu owa
cudna władza intuicji, którą zowią entuzjazmem. W harmonijnej obłoczy poety
filozofa nie każdemu dano jest dostrzec ścisłego powiązania pojęć, kto nie
nawykł do ścisłego rozumowania. Arystoteles dokonał tego samego, co jego
uczczeń Aleksander; podbił ten ostatni narody; Arystoteles zdobył i
uporządkował naukowe dzierżawy. Wszystkie umiejętności i szkoły, co go
poprzedziły, Arystoteles ustawił w pewnym porządku, rozdzielił na prowincje,
powiaty i gminy, dodawszy sam wiele przez siebie dokonanych odkryć,
każdemu pojęciu, niekiedy każdemu słowu naznaczył on właściwe granice,
4
807071197.007.png 807071197.008.png 807071197.009.png
 
wskazał powinności; tym sposobem dziedzinę filozofii zrobił on dostępną dla
każdego cierpliwego i pracowitego męża.
To właśnie musiało go zrobić i zrobiło rzeczywiście mistrzem nauczania
w całym tym długim lat szeregu, który my wiekami średnimi zowiemy;
przejawiało się też tam coś pozytywnego i regularnego, jako metoda
Arystotelesa. Świetne przymioty, jakich platonizm domaga się po swoich
zwolennikach, zaledwie rzekomy i przechodni blask dawały tej szkole; było to
chwilowe powodzenie intuicji; dlatego też nie mogło ono wyrobić tradycji
stałej, bo trudno uczyć entuzjazmu. Toteż filozofia perypatetyczna dla
porządnego swego pochodu, jasności swoich wykładów, prawie wyłącznie
zawładła w dziedzinie wiary ludzkiej. Podawano umiejętność wedle tej
nieodmiennej metody. Opierając się na przyrodzonej prawości ducha ludzkiego,
oddziaływała nań siłą powagi, urokiem wychowania; uporządkowała ona
wszystkie jego przypomnienia, urobiła same nawet pojęcia; ukształtowała go, że
tak rzekę, na swój obraz, a od tego czasu stała się powszechnym organem
nauczania.
Podległość i uszanowanie zbyt często wyradzają się w zabobonność;
rozum ludzki zarzekać się zdawał najświętszych praw swoich, a nie pytając
przyjmował opinie filozofa. Była to żałosna abdykacja; bo nierzadko się trafiało,
że te opinie były grubymi błędami. O ile fizyka Arystotelesa była niedokładną, o
tyle jego metafizyka i moralność, zamykały w sobie fałszywe teorie,
niebezpieczne zasady. Niejednokrotnie przygodziło się słyszeć mówiących, że
jakaś jego propozycja była prawdziwą, wedle zasad mistrza, a fałszywą wedle
ewangelii. Arystoteles był najdawniejszym i
najniebezpieczniejszym
nieprzyjacielem objawienia.
Takie było usposobienie umysłów, kiedy święty Tomasz z Akwinu ukazał
się w naukowej dziedzinie. W młodości napojono go tymi samymi zasadami;
ciołek niemy sycylijski (4) z pokorą znosił nałożone sobie jarzmo; lecz pod tą
dziwną małomównością skrywał się cały przewrót umiejętności. Tomasz na to
wszystkie swe siły wytężył, żeby Arystotelesa wyrobił na powolne narzędzie
objawienia, a jego filozofię na pomocnicę, albo mówiąc językiem ksiąg
świętych, na pokorną służebnicę chrześcijanizmu. Ku czemu w formy jego pojęć
i języka przybrał on w oczach zdumiałych ludzi naukę zbawienia; rozszerzył
obszar myśli perypatetycznej tak dalece, że musiała się w nim pomieścić cała
5
807071197.010.png 807071197.011.png 807071197.012.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin