Fakty i Mity 17-2007.pdf

(9401 KB) Pobierz
96915878 UNPDF
SEMINARIUM MIŁOŚCI
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 17 (373) 3 MAJA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 6, 7
Na polską bazę „Echo” w Iraku spadają coraz cięższe pociski artyleryjskie.
Kolejne ofi ary to tylko kwestia czasu. Wśród żołnierzy tli się zarzewie buntu
– donosi korespondent „FiM” z Diwanii
Str. 9
ISSN 1509-460X
Tu kocha się Boga, ale jeszcze bardziej partnera
96915878.041.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 17 (373) 27 IV – 3 V 2007 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Barbara Blida, była posłanka SLD i była minister bu-
downictwa, nie żyje. Według oficjalnej wersji kolportowanej
w chwili zamykania tego numeru „FiM”, podejrzewana o korup-
cję Blida sama postrzeliła się śmiertelnie podczas rewizji dokony-
wanej w jej domu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Czy wiecie, jakie były ostatnie słowa Majakowskiego w momencie
tajemniczej samobójczej śmierci? „Towariszczi! Nie strielajtie!!!
Plan pięcioletni
Profesor Bronisław Geremek być może straci mandat europo-
sła. Eurodeputowany Partii Demokratycznej odmówił bowiem
złożenia oświadczenia lustracyjnego. Powiedział, że takie oświad-
czenie raz już składał w przeszłości i że ponowne żądanie od
niego wyjaśnień przez Państwową Komisję Wyborczą jest sprzecz-
ne z konstytucyjną zasadą poszanowania godności ludzkiej.
Miejsce Geremka w Parlamencie Europejskim ma zająć Wojciech
Wierzejski. I w ten oto sposób idea pewnego bruneta z wąsikiem
stworzenia Wszecheuropy powoli staje się faktem.
ła II, teraz zobaczył dowód i cud niepodważalny: Pol-
ska będzie współgospodarzem Mistrzostw Europy w Piłce
Nożnej. Ocalenie jakiejś dziewczynki bez wątroby czy ser-
ca to przy tym fakcie mały pikuś. Kolejny cud będzie, kie-
dy do grona miast-stadionów dołączy „ukochany Kra-
ków”. O dziwo, cud opatrzności JPII nad Polską zdarzył
się tuż po odrzuceniu przez Sejm poprawek mających cał-
kowicie zakazać aborcji. Może to być zatem przejaw bło-
gosławieństwa dla nowej partii Marka Jurka, któremu przy
okazji opatrzność nadała wreszcie nazwisko. Ja na przy-
kład nazywam się Kotliński, Marek jest Szenborn,
Hanna jest Gronkiewicz-Waltz, a Marek
Jurek jest Katolicko-Narodowy.
Polacy wygrali w swoim stylu
– zgłosiliśmy swój akces bez żad-
nego przygotowania, nie spełnia-
jąc żadnych warunków, na waria-
ta. Towarzyszyła nam tylko wiara
i nadzieja. Jak Fortunie przed sko-
kiem w Sapporo. Albo jak przed
wyborem Kaczyńskiego na prezy-
denta. Ale tym razem... było jak
w Sapporo i jest wielki sukces.
Znaczy się – ma być. Do suk-
cesu bowiem potrzeba jeszcze du-
żo cudów: trzeba zbudować 6 sta-
dionów, 636 km autostrad, 8 lotnisk, sieć
hoteli i resztę infrastruktury; wyremon-
tować 1500 km tras kolejowych itp.
A to wszystko zaledwie w 5 lat.
Dotychczas był to okres remontu jed-
nej, krótkiej ulicy albo wyhodowania trawy na murawie
boiska. Oprócz powierzenia mistrzostw Opatrzności i Mat-
ce Boskiej Piłkarskiej trzeba więc natychmiast ściągać ka-
pitał, technologie, wykupywać grunty, przygotowywać pro-
jekty i przetargi. Może być kłopot, bo mamy tylko jedno
EURO, w dodatku za pięć lat, ale za to aż 500 miliardów
złotych długu! Tymczasem godzinę po ogłoszeniu nas go-
spodarzami ME ukazała się Zyta i objawiła, że „właśnie
znalazła miliard złotych!”. Rozbawiła mnie do łez. Tyle to
pewnie trzeba na same pokropki! Tu potrzeba kilkudziesię-
ciu miliardów! Rząd – który nareszcie nie ma dylematu:
chleb czy igrzyska – naturalnie chce mistrzostwa wygrać
politycznie, ale na razie ośmiesza się hurraoptymizmem
(oby za 5 lat nie ośmieszył całej Polski...). Kaczor już za-
powiedział, że będziemy starać się o środki unijne, choć
zastrzegł: Unia mistrzostw nie sfinansuje. Chyba więc Glemp
nam pożyczy, bo jak nie, to może być kapota. Bez udzia-
łu środków unijnych w Polsce nie powstaje obecnie NIC.
Niemal każdą inwestycję przemysłową buduje kapitał za-
graniczny, który pewnie zbuduje też Stadion Narodowy
IV RP im. Wielkich Braci Mniejszych, najlepiej we Włosz-
czowie. Może dzięki temu, że nie zbudują go Polacy, będą
tam przynajmniej kible, które nie znalazły się (autentycz-
nie!) w projekcie nowego stadionu Korony Kielce. Cóż, gdy-
by chodziło o budowę Kościoła...
A propos ... Ani chybi nasi bracia sutannowi już kom-
binują, jak podpiąć się pod inwestycje i kasę. Już oblizu-
ją się na sute pokropki każdego odcineczka autostrad, dróg,
każdego wiaduktu, hotelu, na budowę dróg do ich włości,
zainstalowanie kaplic, gdzie się tylko da, choćby w szat-
niach piłkarzy. Priorytetem jest ukończenie budowy Świą-
tyni Opatrzności – Jurek Katolicko-Narodowy już powinien
składać pierwszy wniosek nowej partii o nadzwyczajne do-
tacje. Bo przecież musimy obsłużyć... To znaczy zapewnić
kibicom duchowe wartości, o wiele ważniejsze i trwalsze
od sportowych uniesień. Księża z pewnością ze wszyst-
kim zdążą na czas i tak się przygotują (naszym kosztem),
jakby 1,5 miliona szalikowców przyjechało do Polski
wyłącznie na nabożeństwa czerwcowe. Wszystko musi
grać, nie tylko piłkarze. Jeśli u nas będzie otwarcie – od-
prawi się mszę błagalną, jeśli zamknięcie mistrzostw
– dziękczynną. Medal dla Polski będzie ostatnim cudem
JPII i zaowocuje dodatkową mszą chwalebną. Oczywiście
hymn państwowy zaśpiewa sam premier Jarosław Kaczyń-
ski, ale już kazanie inauguracyjne wygłosi Ojciec Dyrektor.
Jego TV Trwam będzie miała wyłączność na transmisję
mszy... i wszystkich meczów. Śmieszne? To pomyślmy na
poważnie – czy jest ktoś lepszy od taty Rydzyka, ktoś, kto
bardziej nadawałby się do nadzorowania wszelkimi wy-
datkami na inwestycje związane z EURO?
A że przy okazji (oby znowu nie zamiast...)
stadionu zbuduje na boku jakiś kościół czy
inne radio, to co? Nic mu za to nie
zrobią, a zamiast wielu złodziei bę-
dzie tylko jeden.
Jest większy problem. Mistrzo-
stwa będą manną z nieba dla Warsza-
wy, Poznania, Wrocławia, Gdańska, Cho-
rzowa i Krakowa. Cały wysiłek państwa
przez najbliższe pięć lat zostanie skon-
centrowany właśnie tam. To i tak na
dziś „Polska A”. „Polska B” zamieni się
w „Polskę C”. Wiele programów lokal-
nych na prowincji – liczących na wspar-
cie z budżetu centralnego – szlag trafi.
Wybór Polski i Ukrainy to sukces Ukra-
iny i zaskoczenie (cud) dla Polski. Ojciec suk-
cesu jest jeden: Hrihorij Surkis, prezydent
federacji piłkarskiej Ukrainy, właściciel
Dynama Kijów, milioner zwany na Ukrainie
carem. Czyli wykształciuch, łże-elita, układ. W Polsce już
by siedział. Albo wisiał za ziobro. Ślepym Kaczkom trafiło
się ziarno. Ale ich podpinanie się pod sukces to oszustwo,
szczególnie w świetle podchodów pod prezesa Listkiewi-
cza. Jeśli wśród Polaków jest autor części sukcesu, to wła-
śnie Listkiewicz, sojusznik Surkisa.
Za to Rosja dała plamę. Podobno Ukraina zwróciła się
z propozycją organizacji mistrzostw najpierw do Rosji. Ta
– znana ze swojego poczucia wyższości nad byłymi kolo-
niami – odmówiła i rzekła, że ona, Rosja, to mistrzostwa
organizuje sama, bez partnera. Tym kopniakiem Putin pchnął
Ukrainę w kierunku Unii i Polski. Ruski buldożer zasypał
głębokie rowy dzielące Polaków i Ukraińców. Jego opera-
tor chyba zasnął, bo Putin podobno nie pije.
Zmarnowanie okazji, jaką jest EURO 2012, byłoby zbrod-
nią. Co prawda minister Edgar Gosiewski powiedział, że
„jeszcze nikt nigdy nie stracił na mistrzostwach”, ale my,
Polacy, tak bardzo lubimy być pierwsi... Miejmy jednak
wiarę, że nam się uda i tej wierze (na Boga!) pomóżmy.
Z pewnością nie rzucimy świata na kolana, bo całej Pol-
ski nie da się odnowić i pomalować, wszystkich dróg za-
łatać, szyn wymienić, a kibice będą jechać nie tylko
przez Włoszczowę, więc oprócz pięknych kościołów i ple-
banii zobaczą też obskurne chatki polskich parafian. Waż-
ne, żeby obciachów nie było za wiele. Na przykład, żeby
bilety nie poginęły, jak na ostatnim mundialu, żeby samo-
chodów za dużo nie skradziono, Niemców i Ruskich tak
wielu nie obito, no i żeby ławki zdążyły wyschnąć przed
pierwszym meczem. Bo żeby nic nie było, to tylko Kono-
nowicz może załatwić. Skądinąd byłaby z niego świetna
maskotka mistrzostw...
Cieszmy się mistrzostwami, choćbyśmy piłki nie lubili
prawie tak samo jak... Piłki. Pozytywny jest już sam fakt, że
Kaczory będą musieli zająć się planem pięcioletnim i nie bę-
dą mieli czasu na wymyślanie nowych igrzysk dla narodu.
Niepokoi mnie tylko jedna zbieżność dat. Przecież we-
dług przepowiedni Inków, koniec świata przypada właśnie
w... 2012 roku.
Zwolennicy masowej lustracji ponieśli jakże dotkliwą porażkę.
Rząd przyjął do wiadomości wykładnię prawa przygotowaną przez
biskupa Pieronka i zwolnił z obowiązku wypełniania oświadczeń
wykładowców katolickich uczelni.
Była to typowa transakcja wiązana: „coś za coś” – W zamian Ko-
ściół katolicki nie zwolnił budżetu państwa z obowiązku łożenia na
utrzymanie kościelnego szkolnictwa.
Minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski bardzo chce być na-
czelnym nauczycielem historii. Tylko w ten sposób można wyja-
śnić kampanię w szkołach, promującą obchody rocznicy Katynia.
Plakaty, filmy, a nawet gry komputerowe mają przekonać małolatów,
że Rosjanie są z gruntu źli.
Wbrew hucznym zapowiedziom tandemu Kaczyński Jarosław-
-Gilowska Zyta – w budżecie państwa nie ma ekstrapieniędzy
na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie. Chodzi o nie-
bagatelną kwotę miliarda euro.
Chyba Zyta nie liczy po cichu, że na dużą bańkę zrzucą się kupcy
z „Jarmarku Europa”?
Wojna pomiędzy braćmi Kaczyńskimi. Tym razem poszło o ślub
Marty – córki Lecha. Po prostu dla Jarka nie do pomyślenia by-
ło, aby jego bratanica wiązała się z kimś o lewicowych poglądach.
A ponieważ Lech stanął za córką murem, ani premier, ani se-
niorka rodu Kaczyńskich nie przyjechali na ślub hańby.
Mało zorientowanym spieszymy donieść, że rzecz cała nie miała miej-
sca w Weronie, tylko w Juracie.
Kłopoty ma ulubieniec Kaczyńskich – wiceprezes Polskiego Ra-
dia Jerzy Targalski. Ten wyjątkowy menedżer (pisaliśmy o nim
w „FiM” 45/06) specjalizuje się w wyrzucaniu z pracy dzienni-
karzy, którzy mają więcej niż 35 lat. Czyni to z taką gracją i kul-
turą, że prawicowa Rada Nadzorcza radia zawiesiła Jurka w obo-
wiązkach. Poszło o jego żarty o pracownikach jako złogach go-
mułkowsko-gierkowskich.
Targalski był kadrowym członkiem PZPR. Zatem nie dekomuniza-
cja, tylko może dekanalizacja by się przydała?
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga znalazła wreszcie spo-
sób na dogadanie się z prezydentem Białorusi. Nie chodzi wca-
le o żadne głupie dyplomatyczne negocjacje czy programy sty-
pendialne dla tamtejszych studentów. W grę nie wchodzi także
ożywienie wymiany handlowej. Łukaszenkę do wprowadzenia de-
mokracji przekona akcja propagandowa wymierzona w niego oso-
biście. Jej elementem będzie nadająca z Polski anty-Łukaszen-
kowa stacja telewizyjna, budowana przez TVP.
Ciekawe, jak spikerowi przejdzie przez gardło: „Tu mówi Telewizja
Wolna Polska!”.
Posłowie PiS oraz LPR i Samoobrony dosłownie hurtowo umiesz-
czają swoich krewnych na kierowniczych stanowiskach. Taki np.
Robert Strąk z LPR w ciągu miesiąca znalazł państwowe fuchy
w stolicy dla swoich braci i ich małżonek. Natomiast wicemini-
ster spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Bliźniuk z PiS
załatwił małżonce pracę w MSWiA.
Za rządów SLD nazywało się to nepotyzmem. Teraz to godna po-
chwały polityka prorodzinna.
Apolityczna – o czym jesteśmy przekonani – Prokuratora Okrę-
gowa w Białymstoku w samym środku kampanii wyborczej do
podlaskiego sejmiku (którą to kampanię i startujących w niej
kandydatów PiS własnym „autorytetem” wspierają Kaczyńscy)
postawiła zarzut niegospodarności byłemu rektorowi tamtejszej
politechniki – profesorowi Michałowi Bołtykowi.
I bardzo dobrze – chciałoby się rzec, gdyby nie mały szczegół:
wezwanko na przesłuchanie trafiło do Bołtyka dwa dni po tym,
jak zdecydował się ubiegać o mandat radnego z listy... PO.
POLSKA/ROSJA Zmarł były prezydent Rosji i likwidator ZSRR
– Borys Jelcyn. Jego autentyczne zasługi w wyprowadzeniu wojsk
radzieckich z Polski, przekazanie akt katyńskich oraz życzliwe mil-
czenie wobec naszej akcesji do NATO są nie do przecenienia.
Wcale nie przeszkodziło to naszym prawicowym publicystom wysma-
rować mu nekrologi w rodzaju: pijak i komuch. Niestety, coraz czę-
ściej antonimem „dobre, bo polskie” jest pojęcie „złe, bo ruskie”.
FRANCJA Rekordowo dużo Francuzów oddało swoje głosy
w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Politolodzy z niedo-
wierzaniem patrzyli na słupki. Do komisji wyborczych przyszło
prawie 85 procent obywateli Francji.
W zlaicyzowanej Francji to obywatel chce decydować; w katolickiej
Polsce nie musi, skoro działa opatrzność.
JONASZ
O ile ktoś jeszcze śmiał wątpić w świętość Jana Paw-
96915878.042.png 96915878.043.png 96915878.044.png 96915878.001.png
Nr 17 (373) 27 IV – 3 V 2007 r.
GORĄCY TEMAT
3
wy polityk, wspierany
przez PiS, PO oraz Ro-
dzinę Radia Maryja,
ma w życiorysie okres
służby w komunistycznym kontrwy-
wiadzie wojskowym. Ma też w port-
felu zaświadczenie z IPN, że już
od młodości był prześladowany
przez SB. Czy i komu, a jeśli tak,
to jaką musiał zapłacić cenę...?
Tuż przed drugą turą wyborów
samorządowych 2006 r. Bydgoszczą
wstrząsnęła plotka, że ubiegający się
o reelekcję dotychczasowy prezydent
Konstanty Dombrowicz (bezpartyj-
ny, ale cieszący się gorącym popar-
ciem PiS oraz PO – na zdjęciu) był
agentem. Trwała już cisza wyborcza,
gdy tzw. nieznani sprawcy rozkleili
w nocy z piątku na sobotę około
4 tys. ulotek z napisem: „Dombrowicz.
Współpracownik służb specjalnych PRL
od 1975 roku” , które od bladego świ-
współpracował z komunistyczną bez-
pieką”. Przyznał, że jego pryncypał
miał w przeszłości luźny związek
z Wojskową Służbą Wewnętrzną ,
do której został wcielony po stu-
diach, a później uczestniczył w obo-
wiązkowym szkoleniu rezerwistów
tej formacji. „To cała sensacja. Kłam-
stwem i zwyczajnym świństwem jest
twierdzenie, że służba w WSW rów-
na się byciu agentem” – podkreślił
Dzakanowski.
„Pochodzę z patriotycznej rodzi-
ny i przez 20 lat byłem inwigilowany
oraz otoczony specjalnym nadzorem
Służby Bezpieczeństwa” – uzupełnił
dumnie Dombrowicz, skrupulatnie
wymieniając odnalezione w IPN-ie
pseudonimy pięciu kapujących na nie-
go jakoby donosicieli.
Policzmy: skoro bezpiekę rozwią-
zano w 1989 r., to 40-letni wówczas
Dombrowicz musiał policji politycz-
nej zajść za skórę już jako dwudzie-
Ośrodkiem Szkolenia WSW im. Fe-
liksa Dzierżyńskiego. Dlaczego Do-
mbrowicz trafił akurat tam, skoro
– jeśli wierzyć jego słowom – figuro-
wał już w kartotekach bezpieki jako
niebezpieczny dla ustroju opozycjo-
nista, a osoba przypadkowa do WSW
nie miała szansy przeniknąć?
Okazuje się, że albo pan prezy-
dent kłamie, albo drobiazgowe
sprawdzanie dokonane przez ofi-
cerów Wydziału V – Doboru Od-
działu WSW w Bydgoszczy, było fun-
ta kłaków warte.
– Do Szkoły Oficerów Rezerwy
WSW nikt nie mógł przyjść z przy-
musu, nieświadomy miejsca szkole-
nia i dalszej służby. Bezwzględnie wy-
magana była zgoda kandydata, któ-
ry już podczas pierwszego spotkania
z oficerem doboru urzędującym
w Wojskowej Komendzie Uzupełnień
był uprzedzany, że zostanie podda-
ny wnikliwej procedurze sprawdzają-
– Po półrocznym szkoleniu teo-
retycznym podchorążowie SOR kie-
rowani byli na drugie półrocze do od-
działów i wydziałów WSW, gdzie od-
bywali praktykę. W zależności od do-
tychczasowych wyników nauki, kie-
rowano ich do pionu patrolowo-po-
rządkowego lub – w przypadku praw-
ników – dochodzeniowego. Najlepsi
praktykowali w pionie kontrwywia-
dowczym – dodaje nasz informator.
W tym elitarnym gronie znalazł
się też podchorąży Dombrowicz, któ-
ry kontynuował szkolenie w Od-
dziale WSW Bydgoszcz, gdzie uczył
się jakże pięknego zawodu łapa-
nia imperialistycznych szpiegów .
Żadnego wprawdzie nie złapał,
ale po powrocie do Mińska celująco
zdał komisyjny egzamin i został pod-
porucznikiem rezerwy w Korpusie
Oficerów Bezpieczeństwa i Prewen-
cji Wojskowej. W ten sposób osta-
tecznie i urzędowo potwierdzono,
że jest człowiekiem socjalizmu.
Przed odejściem do cywila każ-
dy absolwent SOR otrzymywał tzw.
przydział mobilizacyjny, żeby nie błą-
kał się byle gdzie w przypadku za-
grożenia bezpieczeństwa państwa.
Dombrowicz – zgodnie z nabytymi
umiejętnościami – dostał poufne
skierowanie do Jednostki Wojsko-
wej 1093, pod którym to numerem
skrywał się Oddział Kontrwywia-
du Pomorskiego Okręgu Wojsko-
wego w Bydgoszczy, i gdzie miał
swoją teczkę aż do pogrzebu WSI .
Miał ową teczkę, bo WSW (a póź-
niej WSI) pielęgnowało obyczaj utrzy-
mywania niejawnych kontaktów z re-
zerwistami przez zawodowych ofice-
rów kontrwywiadu.
– Instrukcja o Pracy Operacyjnej
Kontrwywiadu Wojskowego zabrania-
ła pozyskiwania oficerów rezerwy do
tajnej współpracy. Ale gdy tkwił towa-
rzysko lub zawodowo w interesującym
nas środowisku, prowadzono z nim
rozmowy, podczas których zbierano
potrzebne informacje oraz instruowa-
no na ich dalsze pogłębianie, między
innymi poprzez demonstrowanie po-
staw i zachowań człowieka nękanego
rozpracowaniem kontrwywiadu. Do-
mbrowicz był bardzo wartościową, per-
spektywiczną jednostką, między inny-
mi ze względu na zatrudnienie w ośrod-
kach opiniotwórczych oraz urzędach
administracji państwowej i samorzą-
dowej – podkreśla były oficer WSI.
Z oficjalnego życiorysu Konstan-
tego Dombrowicza:
„W latach 1999–2001 ukończył
cykl międzynarodowych szkoleń
z zakresu administracji, m.in. w Fe-
deralnej Akademii Administracji Pu-
blicznej w Wiedniu, w Centre Natio-
nal de la Fonction Publique Teryto-
riale w Paryżu. Kierownik redakcji, pu-
blicysta (1984–1990) w Ośrodku Te-
lewizji Gdańsk. Pierwszy szef Telewi-
zji Bydgoszcz (1990–1993). W latach
1994–1999 pracował w bydgoskim
Urzędzie Miejskim, gdzie pełnił funk-
cję Dyrektora Biura Zarządu Miasta
i Rzecznika Prasowego. W 1999 r.
z ramienia Polskiej Agencji Interpress
i Katolickiej Agencji Informacyjnej
– Dyrektor Biura Prasowego oraz je-
den z organizatorów Wizyty Apostol-
skiej Jana Pawła II w Bydgoszczy”.
A jakim cudem otrzymał z IPN-
-u zaświadczenie o prześladowaniu?
– Ponad wszelką wątpliwość nie
mógł być aktywnie rozpracowywany
przez SB za jakąś działalność opozy-
cyjną, gdyż automatycznie, jako wróg
socjalizmu, zostałby wówczas usunię-
ty z zasobów mobilizacyjnych kontr-
wywiadu. Tak się nie stało i wiem, że
do końca istnienia WSW miał tam
czystą kartę – twierdzi nasz informa-
tor z wojskowych specsłużb.
– Służba Bezpieczeństwa prowa-
dziła tak zwane sprawy obiektowe na
poszczególne redakcje, w których Do-
mbrowiczowi zdarzało się pracować.
Rutynowo wpinano do tych akt wy-
ciągi z informacji agenturalnych o po-
szczególnych osobach i zapewne zna-
lazło się tam również coś o Kostku.
Jego twierdzenia o jakiejś szczególnej
inwigilacji wynikają z potrzeby chwi-
li albo megalomanii. Zwróćcie uwa-
gę na fakt, że nawet nie bąknął
o choćby jednej nieudanej próbie
pozyskania do współpracy, co wy-
datnie podniosłoby rangę jego he-
roizmu . Dlaczego? Ano dlatego, że
nikt nie próbował, bo Kostek figuro-
wał w Biurze „C” (archiwum i karto-
teki Ministerstwa Spraw Wewnętrz-
nych – dop. red. ) jako osobistość za-
strzeżona przez WSW, co w myśl ów-
czesnych reguł oznaczało „wara ko-
mukolwiek od naszego człowieka”
– wyjaśnia „FiM” były naczelnik jed-
nego z wydziałów bydgoskiej SB.
Można by rzec, że opisany przy-
padek jest klasyczną ilustracją pod-
kręcenia niezbyt kombatanckiego ży-
ciorysu. Mamy wszakże obawy, że ta-
ka modyfikacja nie miałaby szansy
powodzenia bez udziału obecnych
wojskowych służb specjalnych, zarzą-
dzanych przez dżentelmena, o któ-
rym powiadają, że ma na twarzy ła-
godność Osamy bin Ladena ...
ANNA TARCZYŃSKA
Łowca szpiegów
tu pracowicie zrywało dziesięć krążą-
cych po mieście ekip ze sztabu odsą-
dzonego od czci kandydata.
Kilkanaście godzin wcześniej czło-
nek sztabu wyborczego jego rywala
Romana Jasiakiewicza (b. czło-
nek SLD) – wysłał szefom lokalnych
mediów sygnał, że „wojskowe spec-
służby mają jakieś haki na Dombro-
wicza”, w czym upewnić miał owego
sztabowca „wiarygodny informator”.
Redaktorzy naczelni po wzajem-
nych – jak później przyznali – kon-
sultacjach uzgodnili, że informację
o rzekomo niechlubnej przeszłości
Dombrowicza przemilczą. O ile by-
ła to wówczas decyzja oczywista wo-
bec obowiązującej ciszy wyborczej,
o tyle bardzo dziwny wydaje się fakt,
że nikt nie pokusił się o wyja-
śnienie, czy próbowano preten-
denta ustrzelić brudną prowo-
kacją, czy też faktycznie ma coś
za uszami .
Czyżby wszystkich oszołomił fakt,
że Instytut Pamięci Narodowej nadał
Dombrowiczowi tzw. status pokrzyw-
dzonego?
Zbadaliśmy tę sprawę, dochodząc
do bardzo niepokojących konkluzji.
Otóż jest – naszym zdaniem – wyso-
ce prawdopodobne, że:
1. certyfikaty moralności wysta-
wiane przez IPN prominentnym pra-
wicowym politykom mają wartość pa-
pieru, na których je wydrukowano;
2. wojskowe służby specjalne (czy-
taj: Antoni Macierewicz et consor-
tes ) trzymają w rękawach sporo asów...
Bogdan Dzakanowski (dorad-
ca Dombrowicza ds. społecznych i li-
der lokalnej Rodziny Radia Maryja)
oświadczył, że skoro prezydent mo-
że się już wylegitymować zaświadcze-
niem z IPN-u, to „jest zupełnie ja-
sne i niepodważalne, że nigdy nie
stolatek, będący akurat na dru-
gim roku polonistyki w toruńskim
Uniwersytecie Mikołaja Koperni-
ka (czteroletnie studia ukończył
w 1972 r.).
A tymczasem...
Po obronie pra-
cy magisterskiej
Dombrowicz pra-
cował krótko na
posadzie dzienni-
karza radiowego
w Koszalinie,
skąd po kilku
miesiącach prze-
niósł się do Byd-
goszczy, gdzie w la-
tach 1972–1983 – jak
wykazuje w swoim ofi-
cjalnym życiorysie – zo-
stał kierownikiem redak-
cji telewizyjnej i dzienni-
karzem tamtejszej Roz-
głośni Polskiego Radia.
Musiał niestety – jak
każdy zdrowy na ciele
i umyśle absolwent wyższej
uczelni – odbyć roczny kurs
w Szkole Oficerów Rezer-
wy (SOR).
Przyszły prezydent otrzy-
mał przydział do SOR pro-
wadzonej przez Wojskową
Służbę Wewnętrzną. Formację
rozwiązaną w sierpniu 1990 r.,
a będącą w polskiej armii od-
powiednikiem Służby Bezpieczeń-
stwa (zwalczanie dywersji ideolo-
gicznej i kontrwywiad), wyposażo-
ną dodatkowo w siły dochodzenio-
wo-porządkowe o charakterze po-
licyjnym (coś w rodzaju dzisiejszej
Żandarmerii Wojskowej).
Szkoła mieściła się w Jednost-
ce Wojskowej 3516 w Mińsku Ma-
zowieckim, będącej faktycznie
cej. Gdy to zaaprobował,
wypełniał szczegółową an-
kietę osobową, która za-
wierała dane o nim samym
i najbliższej rodzinie, oraz
sporządzał życiorys – wyja-
śnia nam zdemobilizowa-
ny przez Macierewi-
cza żołnierz Woj-
skowych Służb In-
formacyjnych
(utworzone ze
struk-
tur rozwią-
zanego WSW
oraz Zarządu II
Sztabu Generalnego).
Dombrowicz
zgodę wyraził, wszyst-
kie kwity własnoręcz-
nie wypisał, po czym
oficer doboru zwery-
fikował prawdziwość
owych deklaracji we
wszystkich możliwych
kartotekach służb spe-
cjalnych, Milicji Obywa-
telskiej i Centralnym
Rejestrze Skazanych.
Zlecił też milicji przepro-
wadzenie tzw. wywiadu
środowiskowego o kandy-
dacie i jego najbliższych,
a gdy miał już pewność, że
wszyscy są krystalicznie
czyści, przeprowadził
z panem Konstantym
ostateczną rozmowę, w któ-
rej ten raz jeszcze potwierdził,
że niczego bardziej nie pragnie,
jak służenia Polsce Ludowej
w szeregach WSW.
P rominentny prawico-
96915878.002.png 96915878.003.png 96915878.004.png 96915878.005.png 96915878.006.png 96915878.007.png 96915878.008.png 96915878.009.png 96915878.010.png
 
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 17 (373) 27 IV – 3 V 2007 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Pokemony atakują!
Prowincjałki
Chwile grozy przeżyli mieszkańcy Debrzna po tym, jak pies
jednego z nich przytaszczył w pysku granat zamiast rzuco-
nego mu przez właściciela patyka. Policja przystąpiła do akcji rozbrajania
– najpierw psa, potem ładunku. Akcja zakończyła się merdaniem ogo-
nem.
No i wreszcie stało się! IPN po-
słuchał nas i ostro wziął się za
lustrowanie bohaterów polskich
seriali. Czarno widzę przyszłość
komediantów! Natomiast w ja-
snych barwach spostrzegam dzia-
łania prawicowych pokemonów.
Prezes IPN, dr zrehabilitowany
Janusz Kurtyka , zapewne jest sta-
łym czytelnikiem „FiM”, bo jak ina-
czej wyjaśnić, że tak szybko zare-
agował na nasz wniosek o lustrację
bohaterów polskich seriali („Baśka
główkuje” – „FiM” 13/2007)? Kur-
tyka wysilił się jak szczypiorek na wio-
snę albo mu inteligencja w tranzysto-
rach siadła, bo nasz żart o lustracji
seriali potraktował bardzo poważnie.
Zaczął – podobnie jak Jarkoleszki
Kaczyńscy – od Kościoła.
W „Plebanii” ksiądz Mundek,
który przyjechał do Tulczyna, infor-
muje proboszcza, że jego nazwisko
figuruje na liście tajnych współpra-
cowników SB. Proboszcz w aktach
IPN występuje pod pseudonimem...
Cherubin. Ale nagle pojawia się do-
bry ubek, który przynosi na pleba-
nię teczkę proboszcza Wójtowicza.
Okazuje się, że na proboszcza dono-
sił ksiądz Leszek, który obecnie pro-
wadzi zajęcia z... etyki na katolic-
kiej uczelni w Zamościu. Ja chyba
jestem tęgoryjec pospolity i mam
jakiś tłusty gen ociężalstwa, bo nie
kumam, żeby kapłan donosił na ka-
płana! Natomiast podobna afera jest
w „Rodzinie zastępczej”. Lesio po-
wiadamia Jędrulę, że Jadzia znala-
zła się na liście tajnych agentów.
Jadzia agentem?! Ja chyba spadnę
z dywanu na podłogę! Horror, któ-
ry przeżywają bohaterowie seriali
oskarżeni o współpracę, jest niczym
w porównaniu z popularyzatorem po-
prawnej polszczyzny profesorem Ja-
nem Miodkiem , który ponoć też
zrobił se zastrzyk w płuca esbecką
trucizną. Koniec świata! Taki fajny
i wygadany profesorek...
Mam drugą nowinę. Miałem sen.
Proroczy. Marek Jurek (człowiek
bez nazwiska), wielki przywódca ma-
leńkiej Prawicy RP, diametralnie zmie-
nił swoje stanowisko w sprawie fun-
damentalnych spraw dla polskiego ka-
tolicyzmu i narodu. Z jego nowym
programem kategorycznie nie zgadza
się Marian Piłka i ogłasza, że zało-
ży nową partię: Najwyższa Instancja
Katolicka (NIK). Z kolei z Jurkiem
i z Piłką nie zgadza się Artur Zawi-
sza i zapowiada utworzenie Polskiej
Zjednoczonej Prawicy Rydzykowców
(PZPR). Czym naraził się ajatollah
Marek bin Jurek swoim do niedaw-
na wiernym pretorianom? Otóż ma
w szufladzie rewolucyjny program,
który nie podoba się Jego Moheren-
cji Tadkowi Rydzykowi .
Podam tylko pierwszy punkt mar-
kojurkowego manifestu: aborcja jest
dopuszczalna pod warunkiem, że ko-
bieta ma ukończone 85 lat i posiada
pisemną zgodę rodziców. To skandal!
Dzieciobójstwo! Aborcja jest niedo-
puszczalna. Pod żadnym pozorem!
Co natomiast znajdujemy w progra-
mie Zawiszy? Cudzołóstwo, seks
przedmałżeński, oralny i analny, ge-
jowstwo (tfu!), lesbijstwo (tfu! tfu!)
oraz masturbacja – są uważane za
zboczenia i mogą prowadzić do aresz-
towania przez stupajki Zbyszka Zio-
bry (to ten ładniutki chłopczyk, cud-
niejszy jeszcze od Wierzejskiego ).
Koty i psy również nie mogą się gzić
bez zezwolenia. Ich właściciele mu-
szą na to posiadać zgodę Centralne-
go Biura Animalistycznego (CBA).
Drogie Pokemony: sen to, czy ja-
wa? Alleluja i do przodu!
ANDRZEJ RODAN
WZ
Niezwykłą lekcję fizyki
mieli okazję obserwować
gimnazjaliści w gminie Kuślin. Podczas lekcji do klasy wparowała rozwście-
czona kobieta i rzuciła się na nauczycielkę. Z wyzwisk i towarzyszących
im rękoczynów uczniowie wywnioskowali, że kobiecie nie podoba się to,
iż ciało pedagogiczne nader blisko obcuje z ciałem jej męża. WZ
Wrocławianie z niedowierzaniem przecierali oczy,
kiedy rano wyszli z domu i na tabliczkach z na-
zwami ulic zobaczyli, że mieszkają przy Kaczora Donalda, Sierotki Marysi
czy Lodów Waniliowych. Do szeroko zakrojonej akcji przyznało się Między-
narodowe Stowarzyszenie Obrony Praw Krasnoludkowych, które w ten spo-
sób wyraziło swój protest przeciw nagminnym kradzieżom figurek krasno-
ludków, które stoją w centrum Wrocławia. „My, Krasnoludki, będziemy zmie-
niać nazwy ulic tak długo, jak długo będzie dochodzić do porwań naszych
braci. Ręce precz od Krasnoludków!” – zapowiedzieli bojownicy. WZ
Toruńscy listonosze klęli na czym świat
stoi, kiedy przyszło im pucować miejskie
skrzynki pocztowe. Okazało się bowiem, że jakiś gorliwy wyznawca tatki
Rydzyka albo inny pospolity dowcipniś porozklejał na nich – jako wzór ad-
resowania kopert – naklejki z adresem Radia Maryja. Pocztowcy za pomo-
cą szczotek i szmat przywracali więc świeckość. Rozpaleni byli przy tym
do czerwoności.
WZ
„Wodzenie Judosza” to wielkopiątkowa impreza mają-
ca w Skoczowie tradycję sięgającą XV wieku. „I to by
było na tyle” – chciałoby się powtórzyć za J.T. Stanisławskim, bo roztań-
czonego korowodu przebierańców prawdopodobnie od przyszłego roku już
nie będzie. A wszystko za sprawą skoczowskich struktur Ligi Polskich Ro-
dzin, które to struktury skierowały do władz miejskich pismo z pytaniem
wprost fundamentalnym: „A skąd wiadomo, że Judasz nie został zbawio-
ny?”. LPR-owcom nie podoba się ponadto, że ludziska – zamiast w Wiel-
ki Piątek ronić łzy – śmieją się i pląsają.
Rzeczywiście, idioci jacyś... Nie tylko w ten dzień, ale przez cały rok na-
leżałoby w Polsce już nawet nie płakać, ale wyć!
MarS
Redakcja „Faktów i Mitów” pilnie zatrud-
ni toruńskiego hakera o pseudonimie „Vic-
kers”, który od dłuższego czasu bezkarnie buszuje po oficjalniej stronie Urzę-
du Miasta Torunia. Żeby tylko buszował... Rycerz ów internetowy włamu-
je się na portal UM – podobno perfekcyjnie zabezpieczony – i dokonuje tam-
że wpisów dobitnie świadczących o tym, w którym miejscu swego ciała
ma ojca dyrektora. Jakby tego było mało, skandalicznie przekształca wspa-
niałe – znajdujące się na stronie – informacje o byłym Ojcu Świętym.
Ponieważ policja bezradnie rozkłada ręce, władze Torunia „wygrały” na ra-
zie z hakerem w ten sposób, że zamknęły portal na głucho. MarS
ce, terror jakobiński, chińska rewolucja kultu-
ralna... Czy to ściąga z historii? Nie, to określenia
użyte przez włoską gazetę dla przybliżenia tamtej-
szym czytelnikom aktualnej sytuacji w Polsce.
Największy włoski dziennik „Corriere della Sera”
i jego czołowy publicysta Sergio Romano nie używają
oczywiście wspomnianych określeń w znaczeniu dosłow-
nym. Autorowi chodzi ra-
czej o oddanie pewnej at-
mosfery, o odmalowanie
ekscesów pseudorewolucyj-
nej, paranoicznej gorączki,
jaka ogarnęła władzę i część
polskich mediów.
Może ktoś zarzucić Romano typowo włoską skłon-
ność do przesady, ale pozostaje faktem, że wiele z je-
go obserwacji jest trafnych. Bo czy prawny nakaz oskar-
żania lub wybielania samego siebie w oświadczeniach
lustracyjnych 700 tysięcy Polaków nie przywodzi na myśl
„masowych publicznych spowiedzi z czasów rewolucji
kulturalnej”. A sama lustracja – czy nie przypomina
polowania na komunistyczne czarownice z czasów mak-
kartyzmu w USA? Czy ataki obozu rządzącego na Wa-
łęsę czy Kuronia to nie jest uwspółcześnienie mental-
ności jakobińskiej, która nie zawahała się położyć na
szafot nawet głów kolegów rewolucjonistów? A atmosfe-
ra pomówień, miotanie nieustannych oskarżeń i prowa-
dzenie medialnych kampanii przeciwko coraz to nowym
grupom społecznym – czy nie przypomina ekscesów
stalinowskiej paranoi? Nawet ataki organizacji studenc-
kich spod znaku PiS, LPR i UPR („Apel na rzecz lu-
stracji”) przeciwko własnym profesorom jako żywo przy-
pominają Chiny końca lat sześćdziesiątych.
Romano trafnie krytykuje oskarżanie Wojciecha Ja-
ruzelskiego o „zbrodnię komunistyczną” i sugeruje, że
generałowi należałaby się raczej wdzięczność za dopro-
wadzenie do pokojowych zmian w Polsce, niż potępie-
nie za wprowadzenie wcze-
śniej stanu wojennego, zda-
je się, że raczej nieuniknio-
nego. Atmosferę, jaka za-
panowała w Polsce, nazywa
włoski komentator „nową
inkwizycją”. Wyszydza Li-
gę Polskich Rodzin, zarzucając jej próbę „ewangelizo-
wania Europy za pomocą ciosów nietolerancji”. Zwraca
także uwagę, że próba zbudowania w Polsce tarczy an-
tyrakietowej, nie konsultowana przez polski rząd z ni-
kim poza USA, jest potrójnym nietaktem – wobec Ro-
sji, NATO i Unii Europejskiej.
Włosi zapewne o tym nie pamiętają, ale na szczęście
dla nas w Polsce nic jak dotąd nie było na serio, więc za-
pewne i ta rewolucja pogrąży się w marazmie. Bo u nas
nie udał się w pełni ani katolicyzm, ani reformacja, ani
oświecenie. Wszystko było (i jest) jakieś połowiczne, nie-
udane, chybione, a kraj po chwilowym zamieszaniu i de-
klaracjach gorliwości pogrążał się w odwiecznym pol-
skim bezwładzie. Zapewne podobnie będzie i z kaczy-
zmem. Tak nam dopomóż Bóg... ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Swojscy jakobini
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Do rządzenia każdą partią potrzebna jest silna ręka. Ja tam nie wierzę w ja-
kąś demokrację w partii. Przecież Tusk też swoich, mówiąc krótko, trzyma
za mordę. (Alfred Budner, były poseł Samoobrony)
Co to za partia, która cała mieści się w jednej windzie?!
(Jacek Kurski o partii Marka Jurka)
Rzetelna prawica powinna być katolicka, konserwatywna, narodowa i wolno-
ściowa, co oznacza, że nie jesteśmy wciśnięci między PiS i LPR, tylko poka-
zujemy, iż klasyczna prawica jest trochę gdzie indziej.
(Artur Zawisza)
Gej może zagrać wiarygodnie polityka prawicowego. Wiem, że Jacek Ponie-
działek (aktor – dop. red.) jest gejem, ale prywatne rzeczy nie dyskwalifiku-
ją go do bycia dobrym aktorem. Ale w życiu nie przyjąłbym go do Ligi.
(Wojciech Wierzejski)
Wybrała OH
APORT
JEŻELI CIAŁO A DZIAŁA NA CIAŁO B...
DEULICYZACJA
WIOSENNE PORZĄDKI
JUDASZE
JEST PRACA W „FiM”
S talinowskie czystki, polowanie na czarowni-
96915878.011.png 96915878.012.png 96915878.013.png 96915878.014.png 96915878.015.png 96915878.016.png 96915878.017.png 96915878.018.png 96915878.019.png 96915878.020.png 96915878.021.png 96915878.022.png 96915878.023.png 96915878.024.png 96915878.025.png 96915878.026.png 96915878.027.png 96915878.028.png 96915878.029.png 96915878.030.png 96915878.031.png 96915878.032.png 96915878.033.png
 
Nr 17 (373) 27 IV – 3 V 2007 r.
NA KLĘCZKACH
5
METANOIA
DO KWADRATU
swoim pociechom najmodniejszych
kreacji, wartych niejednokrotnie kil-
ka tysięcy złotych, niemało kosztu-
ją też garniturki i święte akcesoria
komunijne. Do tego doliczyć trzeba
prezenty, z których każdy powinien
być wart co najmniej kilkaset zło-
tych. No i obowiązkowo przyjęcie
w restauracji. Na przykład w Kiel-
cach już od roku wszystkie sale na
maj bieżącego roku były zarezer-
wowane. Cena od łebka? Minimum
30–50 zł. I pomyśleć, że za głębo-
kiej komuny wystarczył tani garni-
turek i odświętny obiad. BS
HAMBURGER
Z inicjatywy Polskiej Misji Kato-
lickiej, wspartej przez archidiecezję,
w Hamburgu odsłonięto trzeci
w Niemczech, a pierwszy tak ekspo-
nowany (przed katedrą) pomnik
JPII . Ponad dwumetrowej wysoko-
ści rzeźba jest dziełem Jana Nowa-
ka , polskiego artysty mieszkającego
w Monachium. Wygląda na to, że
jeszcze długo będzie to jeden z nie-
licznych w tym kraju pomników Ja-
na Pawła II, chyba że o kolejne za-
dbają... Polacy.
Pokłosiem naszej publikacji o nie-
prawidłowościach, a prawdopodob-
nie wręcz przekrętach w kościelnym
Centrum Psychologiczno-Pastoral-
nym „Metanoia” (15/2007) jest śledz-
two wszczęte przez płocką prokura-
turę. Przypomnijmy, że zachowali-
śmy się w tej sprawie nad wyraz ele-
gancko, wysyłając śledczym tekst ar-
tykułu na kilka dni przed ukazaniem
się „FiM” w kioskach. Niemal na-
tychmiast Centrum odwiedziła poli-
cja, zabezpieczając kilkanaście segre-
gatorów z dokumentacją.
Ksiądz dyrektor Romuald Ja-
worski zapewnił ich, że oddał wszyst-
ko, co ma. Kłamał! Nazajutrz po nie-
zapowiedzianej wizycie funkcjona-
riuszy przekazaliśmy kierownictwu
płockiej policji oraz prokuraturze re-
jonowej pisemną informację o miej-
scu ukrycia najbardziej kompromi-
tujących „Metanoię” kwitów (m.in.
kwestionariusze podpisane in blan-
co przez rzekomych pacjentów).
Będziemy w tej sprawie trzymać
rękę na pulsie, bo odbieramy już
sygnały o podjęciu przez płockich
wielebnych próby zatuszowania skan-
dalu, przy użyciu wpływów pewne-
go – uprzedzamy, że znanego redak-
cji – ministra...
wśród miast rezerwowych rozgrywek.
Cóż, władze grodu miały najwyraź-
niej inne zajęcia w tym czasie, m.in.
starania o uczynienie niejakiej bło-
gosławionej Faustyny Kowalskiej
patronką miasta. Nie samym chle-
bem żyje człowiek! AC
ZĄB ZUPA ZĘBOWA...
...dąb... poświęcony niegdyś przez
JPII („FiM” 15/2007) zniknął z to-
ruńskiego placu Rapackiego i zo-
stał komisyjnie przeniesiony w po-
bliże mogiły dr. Johanna Gottlie-
ba Schulza w Ogrodzie Zoobota-
nicznym. Skąd ta przeprowadzka?
Okazało się, że na wspomnianym pla-
cu drzewko nie było bezpieczne. Ktoś
w ubiegłym roku oblał je żrącą sub-
stancją, a ponadto rekordowe upa-
ły dokuczały roślinie. Teraz drzew-
ko ma się czuć lepiej. RP
ROZUM
NIEDOKOŃCZONY
PS
A TO SIĘ BÓG
UCIESZY!
KATOLICKA HISTERIA
Co najmniej kilkaset dziewcząt
z ubogich rodzin, uczących się w jed-
nej ze szkół katolickich na obrzeżach
stolicy Meksyku, padło ofiarą zabu-
rzeń psychicznych. Szkoła prowadzo-
na przez zakonnice słynie z silnego
rygoru. Zaburzenie jest nazywane
przez lekarzy histerią i objawia się
m.in. atrofią mięśni. To kolejny do-
wód na to, że Kościół szkodzi zdro-
wiu!
NAGRODA
Nie do limbusu (otchłań będą-
ca przedsionkiem piekła) będą te-
raz trafiać dzieci zmarłe bez chrztu,
lecz do nieba – tak zadecydowali
teologowie kościelni. Taką nową kon-
cepcję, która jest przełomem w dzie-
jach Kościoła, przyklepał sam B16 .
Oznacza to, że otchłani już nie ma
(zniknęła?) i że zmarłe „poganiąt-
ka” nie będą grzebane na obrzeżach
cmentarzy bez księżowskiej posługi,
jak to było przez wieki. Co się sta-
nie z tymi, które do tej pory w lim-
busie zamieszkiwały? Czy czeka je
przeprowadzka do nieba, czy pra-
wo papieskie wstecz nie działa? Te-
go na razie nie wiadomo. RP
W sobotę, 21 kwietnia, wojewo-
da świętokrzyski Grzegorz Banaś
uhonorował „Laurem Świętokrzy-
skim” osoby i instytucje zasłużone
w rozwoju i promocji regionu. Wśród
wyróżnionych znalazł się Przemy-
sław Gosiewski , który otrzymał
„Laur Specjalny”.
Wydaje się nam, że za bezdysku-
syjny talent w trwonieniu publicz-
nych pieniędzy Przemysław Gosiew-
ski powinien otrzymać betonowy pod-
kład kolejowy do dożywotniego no-
szenia.
MaK
PARTNER IDEALNY
AT
19.04.2007 r. na antenie Radia
Maryja („Rozmowy niedokończone”
na temat „aktualnej sytuacji politycz-
nej w Polsce”) szef Służby Kontrwy-
wiadu Wojskowego Antoni Macie-
rewicz w rozmowie z prowadzącym
uświadomił słuchaczom, co wpłynę-
ło na decyzję FIFA.
Prowadzący: – Przypomnę Pań-
stwu. 2012 rok. Organizujemy Mi-
strzostwa Europy w Piłce Nożnej
i nie pozwólmy, żeby Polska się
ośmieszyła na oczach całego świata.
A.M.: – Tak, to bardzo trafny
apel, dlatego, że przecież jest ta wiel-
ka szansa związana z wczorajszą de-
cyzją FIFA. To olbrzymia, to olbrzy-
mia szansa, to olbrzymie docenie-
nie tego, że Polska właśnie poprzez
odbudowę i cywilizacji miłości, i nie-
podległego państwa, staje się istot-
nym czynnikiem na arenie europej-
skiej i światowej. I to poprzez i dzię-
ki odbudowie i poparciu wartości
chrześcijańskich, a nie przez im za-
przeczenie. W związku z tym, takiej
szansy zmarnować naprawdę nam
nie wolno.
Kobiety poszukują muskularnych
osiłków, ale tylko te, które są aku-
rat płodne. To rezultat badań szkoc-
kiego uniwersytetu w Stirling.
Grupie kobiet w różnych fazach
cyklu miesiączkowego pokazywano
zdjęcia tych samych samców o kom-
puterowo zmienionej fizjonomii i po-
sturze. Panie akurat podatne na za-
płodnienie wybierały typy muskular-
ne, z kwadratową szczęką. Nie była
to kwestia gustu: po prostu ich po-
pęd płciowy i mózg dyktowały takie
predylekcje – siła fizyczna oznacza
dużą produkcję testosteronu, sygna-
lizuje lepsze geny. Z kolei kobiety
w fazie niepłodnej wybierały męż-
czyzn o rysach delikatnych lub wręcz
zniewieściałych, bo rokowali oni na-
dzieje na trwały związek oraz goto-
wość większego zainwestowania w sa-
micę. Kobiety wybierały częściej osił-
ków, kiedy miały w planach tylko seks,
nie zaś trwały związek. „Cechy mę-
skości spełniają tę samą funkcję co
ogon pawia” – wyjaśnia Dave Fre-
derick , uczestniczący w badaniach
naukowiec z Uniwersytetu Kalifor-
nijskiego w Los Angeles. JF
D
O MATKO BOSKA!
NIE ODPUŚCI
UCIECZKA
POD SUTANNĘ
– Nie występowałem, nie wycho-
dziłem z żadną inicjatywą w tym
względzie i dystansuję się od tego ty-
pu działań. Uważam, że to niepo-
trzebne – oświadczył publicznie Woj-
ciech Olejniczak , kiedy „FiM” przy-
parły go do muru wobec rzekomej
inicjatywy listu do Benedykta XVI ,
aby Matkę Boską Trybunalską usta-
nowić patronką Sejmu. Wicemarsza-
łek nie ukrywał zdziwienia donie-
sieniami mediów, a sam pomysł oce-
nił negatywnie: – SLD i ja osobiście
od tego się dystansujemy i uważamy,
że nie tylko nie ma potrzeby tego ty-
pu działania, ale w ogóle nie powin-
no to się zdarzyć.
Inne zdanie miał zapytany przez
nas Ryszard Kalisz . – Mnie to aku-
rat nie przeszkadza, wręcz przeciw-
nie. Jeżeli nawet będzie pomoc ze
strony Matki Boskiej Trybunalskiej,
żeby posłowie LPR i PiS myśleli mi-
łością bliźniego, to jestem za. Ze
względu na pamięć o papieżu nie bę-
dę podnosił wątpliwości prawnych
– skonstatował. Żałujemy, że poseł
woli pamiętać o JPII, a nie o swo-
ich wyborcach.
Metropolita warszawski Kazi-
mierz Nycz jest za dokończeniem
budowy Świątyni Opatrzności Bożej
w stolicy. Ostatnio – z okazji 28 rocz-
nicy sakry biskupiej w kościele św.
Anny w Wilanowie – jasno zakomu-
nikował to swojemu poprzednikowi.
Oznacza to, że nowy metropolita na-
dal liczy na 40 mln zł przyznane przez
Sejm, co SLD zaskarżyło do Trybu-
nału Konstytucyjnego. Na razie Cen-
trum Jana Pawła II nie może zain-
kasować kasy emerytów, bo jest to
sprzeczne ze statutem tej kościelnej
instytucji, i miliony będą musiały po-
czekać. Pewnie niedługo. BS
Znana z niezmierzonej dewo-
cji i kontrowersyjnych pomysłów
rzecznik praw dziecka Ewa Sowiń-
ska (związana z LPR) próbowała
ratować arcybiskupa Wielgusa
– pogrążonego w aferze lustracyj-
nej – specjalną interwencją u pa-
pieża. Sowińska skarżyła się w li-
ście do Benedykta XVI , że „laic-
ko-masońskie środki masowego
przekazu przypuściły atak na arcy-
biskupa”. Jednak, jak dobrze pa-
miętamy, „media laicko-masoń-
skie” – czyli według narodowców
np.: „Polityka”, „Wyborcza”, „Try-
buna” i „Fakty i Mity” – niemal
nie atakowały Wielgusa, w odróż-
nieniu od dewocyjno-katolickich,
czyli np. „Faktu”, „Gazety Polskiej”
czy „Dziennika”, nie wspominając
o katolickiej TVP. AC
DEFICYT ZAKONNIC
W Polsce zmniejsza się liczba
chętnych do żeńskich zgromadzeń
zakonnych (przez ostatnie siedem
lat o 3 tys.). Systematycznie spada
liczba powołań na wsiach, co zapew-
ne świadczy o tym, że nawet na pro-
wincji zmniejsza się rola Kościoła,
który nie jest już taką atrakcją dla
młodych ludzi jak przed laty. Za-
pewne nie bez znaczenia są też ta-
kie zdarzenia jak w klasztorze Be-
tanek w Kazimierzu Dolnym, gdzie
doszło do buntu i prania mózgów
nowicjuszek.
D
UNIJNE
NIE ŚMIERDZĄ
DP
Okazuje się, że zdecydowany
wróg Unii Europejskiej, czyli euro-
sodomy – „ojciec” Tadeusz Rydzyk
– ma skłonność do unijnych pienię-
dzy. Do władz województwa kujaw-
sko-pomorskiego zgłosił projekt pod
nazwą „Inkubator nowoczesnych
technologii na rzecz społeczeństwa
obywatelskiego”. Jeśli zostanie zaak-
ceptowany, Rydzyk ściągnie dla swo-
jej wyższej uczelni 23 mln euro unij-
nych dotacji.
EUROŚLEDZTWO
Rada Miejska w Łodzi podjęła
decyzję o powołaniu komisji, która
zbada, czy władze miasta nie dopu-
ściły się zaniedbań w ubieganiu
o udział w organizacji Mistrzostw
Europy w Piłce Nożnej Euro 2012.
Lewicowych radnych zaniepokoił
fakt, że Łódź nie znalazła się nawet
RP
ZASTAW SIĘ...
AC
Rozpoczęła się komunijna go-
rączka i żniwa dla handlowców. Ro-
dzice prześcigają się w zapewnieniu
96915878.034.png 96915878.035.png 96915878.036.png 96915878.037.png 96915878.038.png 96915878.039.png 96915878.040.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin